-
ArtykułyNajlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułySięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2
-
Artykuły„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać13
-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać7
Biblioteczka
Do gorącej dyskusji o pochodzeniu Słowian włączył się Leszek Moczulski, historyk powszechnie znany ze swojej działalności politycznej. Trudno jednak jego opinie znaleźć w pracach innych naukowców zajmujących się kolebką Słowian. Z czego wynika to tajemnicze milczenie?
Książka „Tajemnice wczesnych Słowian” nie jest nowa – to tak naprawdę tylko fragment „Narodzin Międzymorza” wydanych przez Bellonę w 2007 r. Najwyższa pora więc odpowiedzieć, kto może owo dzieło wywiesić na swoje sztandary – opowiadający się za polską czy ukraińską prakolebką Słowian?
Na książkę składa się siedem rozdziałów. Trzeba jednak zaznaczyć, wbrew sugestii tytułu, że o Słowianach nie ma tu zbyt wiele i Autor zajmuje się nimi dopiero pod koniec książki. Całe wcześniejsze partie zajmują rozważania o geografii i historii innych ludów między Łabą a Bugiem. Do geografii Moczulski przywiązuje bardzo dużą uwagę. Ocenia jej wpływ na zaludnienie i migracje podkreślając jej decydujący wpływ w tym zakresie.
O ile z początku wygląda to na doskonałą podstawę do dalszych rozważań, niedocenianą w dotychczasowych pracach, o tyle z biegiem stron stopniowo narastają wokół tej sprawy coraz poważniejsze zastrzeżenia. Pierwszym sygnałem jest uwaga Moczulskiego o decydującej roli środowiska naturalnego w kształtowaniu kultury materialnej, zbliżająca jego stanowisko do dawno podważonego w nauce nurtu determinizmu geograficznego.
Naprawdę poważne wątpliwości zaczynają się dalej. Gdy Moczulski pisze, iż Pliniusz i Ptolemeusz mieli błędnie przesunąć ujście Wisły na zachód (uznając je za Parsętę lub Dziwnę) a jej rzeczywistemu ujściu nadali nazwy innych rzek (Chronos/Guthalus) chyba każdemu czytelnikowi zapali się czerwona lampka.
O prawdziwą pomstę do nieba woła jednak rozdział czwarty, czyli interpretacja „Germanii” Tacyta. Jak pisze Moczulski, podstawą klasyfikacyjną ludów germańskich u Tacyta ma być geografia. Tymczasem przecież w opisie Tacyta Germanie stanowią grupę etnograficzną z przedstawionymi wszystkimi tego konsekwencjami: są przekonani o wspólnym pochodzeniu, mają szereg wspólnych zwyczajów, mają własny sposób ubioru, uczesania, budownictwa, itd. Na ich terenach mieszkają inne ludy, z którymi Germanie się raczej nie mieszają. Nasz antyczny etnograf postrzega więc Germanię, jako teren zamieszkały przez ludy etnicznie germańskie, gdzie z rzadka pojawiają się obcy przybysze. Absolutnie nie klasyfikuje różnych ludów jako Germanów tylko ze względu na zamieszkiwanie określonego obszaru.
Również w interpretacji Jordanesa (przedstawiającego sytuację z początku VI w.) znajdziemy zupełne przekręcenie myśli późnoantycznego pisarza. Najpierw ogólnie o Słowianach (Wenedach) Jordanes pisze, że mieszkają wzdłuż lewego (północnego) stoku Karpat od źródeł Wisły na niezmierzonych obszarach. Potem precyzyjniej, że to zachodni odłam Wenedów, Sklawenowie, mieszkają od Jeziora Mursjańskiego i Novietunum na południu (tj. u południowego podnóża Karpat) po źródła Wisły na północy. Wzdłuż lewego stoku gór oznacza więc po zewnętrznej stronie ich łuku. Moczulski przekręca ten opis stwierdzając, że Słowianie według Jordanesa mieszkają na północ od źródeł Wisły.
W ten oto pokrętny sposób na końcu książki dowiadujemy się, że antyczni pisarze byli zgodni w umiejscawianiu Słowian nad Wisłą. Wyjaśnia się chyba postawiona na początku zagadka, czemu allochtoniści w naukowych pracach z dziełem Moczulskiego nie dyskutują – niczego ono do dyskusji nie wnosi poza szeregiem błędów. Autochtoniści też się na Moczulskiego nie powołują – byłoby to jak nadstawianie czterech liter do bicia. Sprawa tym bardziej przykra, że Autor jest historykiem i takie problemy, jak analiza źródłowa powinien mieć opanowane.
Wydanie fragmentu „Narodzin Międzymorza” jako osobnej książki popularno-naukowej wydaje się być wydawniczą pomyłką również z innego względu. Nie czyta się tego łatwo. Jeśli ktoś nie jest zaznajomiony wcześniej z tematem trudno mu będzie przez to przebrnąć i się nie pogubić, co uważał Pliniusz a co Strabon. Są lepsze lektury na początek, np. „Świat dawnych Słowian” Zdeněka Váňy.
Pena wersja recenzji na stronie:
http://mediewalia.pl/ksiazki/leszek-moczulski-o-pochodzeniu-slowian/
Do gorącej dyskusji o pochodzeniu Słowian włączył się Leszek Moczulski, historyk powszechnie znany ze swojej działalności politycznej. Trudno jednak jego opinie znaleźć w pracach innych naukowców zajmujących się kolebką Słowian. Z czego wynika to tajemnicze milczenie?
Książka „Tajemnice wczesnych Słowian” nie jest nowa – to tak naprawdę tylko fragment „Narodzin...
Ambicja wejścia antropologii fizycznej w rozwiązanie problemu etnogenezy Słowian zgubiła tę pracę. Samo nakreślenie charakterystyki populacji biologicznych terenu Polski i okolic w starożytności i średniowieczu już byłoby wystarczająco ciekawe. Niestety jest to tylko punkt wyjścia do udowodnienia, że Słowianie są autochtonistami, tzn. pochodzą znad Wisły. Rzetelna analiza statystyczna zróżnicowania morfologicznego idzie więc w niewdzięczną służbę rozstrzygania przez biologię o języku, tożsamości, kulturze i etniczności. Tutaj się przymknie oko na to, że nawet na chłopski rozum ilość znalezionych czaszek jest zbyt mała by mówić o jej reprezentatywności dla całej populacji. Tam się wymiesza czaszki kultury przeworskiej z wielbarską żeby nadrobić ten niedostatek i przymknie się oko na to, że nawet na chłopski rozum sytuacja etniczna obu tych kultur była bardziej skomplikowana niż sprowadzenie ich do jednej etniczności. Generalnie przymknie się oko na jeszcze wiele mniej lub bardziej istotnych rzeczy a za to zaprezentuje szeregi cyferek, by ostatecznie stwierdzić, że wynika z nich wniosek nacjonalistycznie ze wszech miar słuszny.
Ambicja wejścia antropologii fizycznej w rozwiązanie problemu etnogenezy Słowian zgubiła tę pracę. Samo nakreślenie charakterystyki populacji biologicznych terenu Polski i okolic w starożytności i średniowieczu już byłoby wystarczająco ciekawe. Niestety jest to tylko punkt wyjścia do udowodnienia, że Słowianie są autochtonistami, tzn. pochodzą znad Wisły. Rzetelna analiza...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to