-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2004-08-13
2017-10-29
Książka jest uskrzydlająca ;) Czytając miałam wrażenie że jestem na osobistym spotkaniu z nieprzeciętnym a do tego skromnym człowiekiem. Chesley Sullenberger okazał się inspirującym i zajmującym towarzyszem, przy którym czytelnik czuje się bardzo dobrze i którego można by słuchać godzinami. Powiem szczerze że sam fragment dotyczący lotu 1549 jest tylko dopełnieniem, rzec by można ukoronowaniem ścieżki życia osoby, która niewątpliwie wie dokąd zmierza, wytrwale, solidnie i sumiennie krocząc wybraną drogą. Dodatkowy plus za sposób podania treści fachowych i używania słownictwa branżowego. Niektórzy uznają, że jest to męczące i zbędne, w moim odczuciu uwiarygadnia całość - jeśli ma się prawdziwą pasję, a Sully kocha a wręcz "oddycha" lotnictwem, to znajduje to naturalne odzwierciedlenie także w języku którego się używa. Brak tego elementu spowodowałby, że cała (obecnie już hollywoodska) historia tego niezwykłego pilota, pełnego w istocie pokory i szacunku, byłaby tylko patetycznym, rozdmuchanym, amerykańskim mitem bohatera. Uświadamiam sobie też, że przy masie osób pchających się na piedestał i ścianki jest tyle faktycznie nieprzeciętnych i wspaniałych osób pozostaje anonimowych i nieznanych. Lądowanie na rzece Hudston wydaje się takim "palcem bożym", ma się wręcz wrażenie, że nie tyle chodzi o to, że właściwa osoba była na właściwym miejscu, tylko właściwe okoliczności Opatrzność ukształtowała i podarowała tej właśnie jednostce, by dar ten nie został zmarnowany. Panie Kapitanie, cieszę się że mogłam Pana poznać.
Książka jest uskrzydlająca ;) Czytając miałam wrażenie że jestem na osobistym spotkaniu z nieprzeciętnym a do tego skromnym człowiekiem. Chesley Sullenberger okazał się inspirującym i zajmującym towarzyszem, przy którym czytelnik czuje się bardzo dobrze i którego można by słuchać godzinami. Powiem szczerze że sam fragment dotyczący lotu 1549 jest tylko dopełnieniem, rzec by...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka to debiut, więc na zachętę gwiazdka w górę, skoro zatem "Zaginięcie" R. Mroza dostało 5 to "Prokurator" zasługuje moim zdaniem na więcej. Chociaż książki w istocie różnią się koncepcją to nie da się uniknąć wrzucenia ich do przysłowiowego jednego worka. Trzeba przyznać, że Kinga Błońska, którą udało mi się polubić jest znacznie bardziej realna niż Joanna Chyłka. I tu się wytłumaczę, bo w recenzji "Zaginięcia" miałam pretensje do Pana Mroza, że powiela stereotypy a Chyłka przeklina, pije, pali jak smok, zna się na piłce i brawurowo jeździ drogim samochodem - cóż... poza jazdą samochodem to samo dostajemy od autorki tworzącej pod pseudonimem Paulina Świst ale! no własnie jest jedno zasadnicze - mianowicie Kinga Błońska, którą z uwagi przyjęty typ narracji poznajemy dokładnie, łącznie z tym co myśli, "gra". Wiemy, że jest to maska przybrana w związku z okolicznościami, z którymi przyszło jej się zmierzyć, co więcej ma ona swoje widoczne wątpliwości, słabości jest ludzka, popełnia błędy - Chyłka nie istnieje, Kingę pewnie moglibyśmy spotkać na sali sądowej. Zupełnie inaczej ma się sprawa z bohaterami płci męskiej, nie to że Pan Prokurator Zimnicki nie istnieje, po prostu jego przemyślenia są bardzo hmm.... "kobiece", analizowanie gestów, mimiki czy odruchów na wielu różnych płaszczyznach, zestawianie ich ze sobą, rozmyślanie a przede wszystkim wewnętrzny dialog i samokrytyka w głowie aroganckiego 40latka, który wyrywa kobiet na jedną noc... trudno mi kupić. To coś na kształt romantycznego mitu kamienia, który tępi kosę, czyli kobiety która zmienia "Zimnego" bawidamka w zaangażowanego, uważnego partnera, co osobiście uważam za nieporozumienie, ale życzę tej parze, jak każdej innej - wszystkiego dobrego :)
Reasumując nie jest to może dzieło przełomowe ani książka mogąca stanąć w szranki z "Gniewem aniołów", ale jest to bardzo przyjemna w odbiorze rozrywka, z naciąganą ale "jakąś" fabułą, przy której udało mi się odprężyć, w tym niejednokrotnie roześmiać :) Jestem wielką fanką cynicznego humoru, a taki od czasu do czasu serwowano mi w tej książce.
I dodatkowo podziękowanie dla autorki (sądząc po notce biograficznej z nią także podobnie jak jej bohaterką z pewnością nawiązałabym nić porozumienia), że poza jedną zamianą "wyjaśnień" na "zeznania", pod kątem prawnym nic mnie nie raziło ;)
Książka to debiut, więc na zachętę gwiazdka w górę, skoro zatem "Zaginięcie" R. Mroza dostało 5 to "Prokurator" zasługuje moim zdaniem na więcej. Chociaż książki w istocie różnią się koncepcją to nie da się uniknąć wrzucenia ich do przysłowiowego jednego worka. Trzeba przyznać, że Kinga Błońska, którą udało mi się polubić jest znacznie bardziej realna niż Joanna Chyłka. I...
więcej mniej Pokaż mimo to"Szczera.Prawdziwa.Wstrząsająca" te trzy słowa jakimi określiła książke LottaCzyta to najbardziej precyzyjna recenzja jaką znalazłam i w pełni się z tym zgadzam. Autentyzm i tragizm zdarzeń i bohaterów z jednoczesnym jasnym, niepodkoloryzowanym i prostym w swej formie przekazem. To nie jest wersja zdarzeń kobiety skazanej za zabójstwo - to jest bardzo szczera, momentami wręcz intymna opowieść czy zwierzenie się czytelnikowi, którego Weronika K. wpuszcza do swojego świata by mógł zobaczyć go także zza kart jej oczami- trudno oceniać ale warto poznać.
"Szczera.Prawdziwa.Wstrząsająca" te trzy słowa jakimi określiła książke LottaCzyta to najbardziej precyzyjna recenzja jaką znalazłam i w pełni się z tym zgadzam. Autentyzm i tragizm zdarzeń i bohaterów z jednoczesnym jasnym, niepodkoloryzowanym i prostym w swej formie przekazem. To nie jest wersja zdarzeń kobiety skazanej za zabójstwo - to jest bardzo szczera, momentami...
więcej mniej Pokaż mimo toBarwny reportaż z wręcz niewiarygodnej sprawy Władysława Mazurkiewicza - mordercy z Krakowa. Wymiar sprawiedliwości lat 50' i społeczeństwo tamtego okresu z jego zasadami i uprzedzeniami - naprawdę dobrze się czyta i warto się z tą świetnie podaną historią zapoznać, z całą bowiem pewnością nie można się przy tym nudzić.
Barwny reportaż z wręcz niewiarygodnej sprawy Władysława Mazurkiewicza - mordercy z Krakowa. Wymiar sprawiedliwości lat 50' i społeczeństwo tamtego okresu z jego zasadami i uprzedzeniami - naprawdę dobrze się czyta i warto się z tą świetnie podaną historią zapoznać, z całą bowiem pewnością nie można się przy tym nudzić.
Pokaż mimo toOpinia użytkownika "gwiazdka" trafia w sendo - coś z tą książką jest nie tak bo choć styl i język są przyjemne a temat ważny i ciekawy to ja czytałam ją z rosnącym znużeniem. Od razu powiem, że o ile lubię spiskowe teorie dziejów to nie jestem fanką Grishama. W jego powieściach często mamy zbyt wiele zbyt dokładnie i rozwlekle opisanych wątków, a w "Górze bezprawia" schemat powraca ze zdwojoną siłą - niekończące się i o zgrozo powtarzające opisy gór, kopalni i lokalnych zwyczajów, które mało wnoszą do akcji powieści, mało wiarygodne postaci i brak pomysłu na zakończenie. 5 gwiazdek daję za wybór tematu - nie tylko o ochronie środowiska ale także o stanie wymiaru sprawiedliwości i jego niedostatkach - zwłaszcza że w Polsce często przywoływana jest efektywność,sprawiedliwość i "ludzkość" amerykańskiej Temidy - z tego tylko powodu i refleksji, które po lekturze się nasuwają warto po książkę sięgnąć.
Opinia użytkownika "gwiazdka" trafia w sendo - coś z tą książką jest nie tak bo choć styl i język są przyjemne a temat ważny i ciekawy to ja czytałam ją z rosnącym znużeniem. Od razu powiem, że o ile lubię spiskowe teorie dziejów to nie jestem fanką Grishama. W jego powieściach często mamy zbyt wiele zbyt dokładnie i rozwlekle opisanych wątków, a w "Górze bezprawia"...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka to opowieść o rodzinie, którą na przestrzeni lat dotykają różne doświadczenia, w tym najtrudniejsze - zniknięcie matki. Oczywiście w znacznej mierze opowieść toczy się wokół tego wydarzenia oraz przebiegu związku Gila, pisarza, zapatrzonego w siebie i swoją wizję świata egoisty oraz Ingrid no i właśnie co można powiedzieć o jednej z głównych postaci? Ja osobiście mogę powiedzieć niewiele poza tym, że poznajemy ją jako młodą kobietę-studentkę, która zakochuje się w swoim wykładowcy, a potem z tego powodu jest bardzo nieszczęśliwa. Konwencja opiera się na naprzemiennym serwowaniu czytelnikowi listów Ingrid do Gila, w których opisuje ona to co się dzieje i co ona czuje, oraz fabuły toczącej się w domu Ingrid wiele lat po jej odejściu, gdy Gil jest obłożnie chory i umierający, a jej córki dorosłe. Po przeczytaniu opisu książki byłam jej bardzo ciekawa i tylko ta ciekawość pozwoliła mi doczytać do końca, a po przeczytaniu ostatniej strony byłam rozczarowana powierzchownością tego co otrzymałam od autorki. Może tak miało być, może jak pisze Ingrid w swoich listach chodzi tylko o przestawienie faktów i prawdy? Dla mnie to jednak w przypadku tematów dotyczących związków za mało bo każda prawda powinna być uzupełniona o uczucia które wywołała.
Plusem książki jest to że jest autentyczna - ja jako czytelnik bez problemu wierzę, że takie właśnie rozterki i wątpliwości mogła odczuwać, młoda kobieta która nie czuła się jeszcze gotowa do roli, w której się znalazła przy braku wsparcia i niezrozumieniu ukochanego-lekkoducha, pozostawiona sama sobie, bez żadnego wzorca czy rady. Gil mnie denerwował swoją arogancją, hipokryzją i krótkowzrocznością, egoizmem, a przede wszystkim totalnym brakiem autorefleksji, co raczej nie wróży też twórczego sukcesu, przy czym jest w tym również bardzo autentyczny. Flora i Nan - córki naszych bohaterów - dorastające w tej mieszance niezrozumienia, niepewności, rozpaczy i samotności radzą sobie każda na swój sposób. Każda z nich sama tworzy również w sobie odmienny obraz tego co i dlaczego działo się w ich rodzinie. I to jest chyba jedyne co może zapaść w pamięć - to jak zachowanie dorosłych i dzieciństwo wpływa na kształtowanie się osobowości i jak bardzo rodzice mogą dzieci unieszczęśliwić.
Styl jest lekki i dobrze się czyta, jest parę ciekawych cytatów dotyczących literatury, jednak podstawowy zarzut to taki, że nic z tego wszystkiego nie wynika. Raczej wątpię, żebym zapamiętała te książkę na dłużej.
Książka to opowieść o rodzinie, którą na przestrzeni lat dotykają różne doświadczenia, w tym najtrudniejsze - zniknięcie matki. Oczywiście w znacznej mierze opowieść toczy się wokół tego wydarzenia oraz przebiegu związku Gila, pisarza, zapatrzonego w siebie i swoją wizję świata egoisty oraz Ingrid no i właśnie co można powiedzieć o jednej z głównych postaci? Ja osobiście...
więcej Pokaż mimo to