Sully to od dziecka pasjonował się lotnictwem była to dla niego największa pasja był normalnym,zwyczajnym chłopcem marzył by zostać pilotem.Od 16 roku życia służył w lotnictwie wojskowym latał samolotami w przestworzach.
A 15 stycznia 2009 roku z spod nowojorskiego lotniska ważący 73tony samolotami Airbus A320 ze 155 pasażerami stracił moc w obu silnikach mogło się już wydawać,że maszyna może runąć już na miasto. Jednak za sterami zasiadł w samolocie kapitan Chesley B."Sully"Sullen berger,a on zdecydował,że awaryjnie wyląduje na rzece Hudson podjął słuszną decyzję i uratował wszystkich ludzi.
Powieść niesamowita,wspaniała zdecydowanie wzruszająca mocno wzrusza,mnie poruszyła ta historia zrealizowana na prawdziwych faktach i wydarzeniach,która wydarzyła się naprawdę.To inspirująca,ciekawa I power bohatera,który nie jest superherosem,ale człowiekim takim jak każdy z nas może być.
Wzruszająca,prawdziwa i interesująca książka.
Książka jest uskrzydlająca ;) Czytając miałam wrażenie że jestem na osobistym spotkaniu z nieprzeciętnym a do tego skromnym człowiekiem. Chesley Sullenberger okazał się inspirującym i zajmującym towarzyszem, przy którym czytelnik czuje się bardzo dobrze i którego można by słuchać godzinami. Powiem szczerze że sam fragment dotyczący lotu 1549 jest tylko dopełnieniem, rzec by można ukoronowaniem ścieżki życia osoby, która niewątpliwie wie dokąd zmierza, wytrwale, solidnie i sumiennie krocząc wybraną drogą. Dodatkowy plus za sposób podania treści fachowych i używania słownictwa branżowego. Niektórzy uznają, że jest to męczące i zbędne, w moim odczuciu uwiarygadnia całość - jeśli ma się prawdziwą pasję, a Sully kocha a wręcz "oddycha" lotnictwem, to znajduje to naturalne odzwierciedlenie także w języku którego się używa. Brak tego elementu spowodowałby, że cała (obecnie już hollywoodska) historia tego niezwykłego pilota, pełnego w istocie pokory i szacunku, byłaby tylko patetycznym, rozdmuchanym, amerykańskim mitem bohatera. Uświadamiam sobie też, że przy masie osób pchających się na piedestał i ścianki jest tyle faktycznie nieprzeciętnych i wspaniałych osób pozostaje anonimowych i nieznanych. Lądowanie na rzece Hudston wydaje się takim "palcem bożym", ma się wręcz wrażenie, że nie tyle chodzi o to, że właściwa osoba była na właściwym miejscu, tylko właściwe okoliczności Opatrzność ukształtowała i podarowała tej właśnie jednostce, by dar ten nie został zmarnowany. Panie Kapitanie, cieszę się że mogłam Pana poznać.