Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Przez przypadek trafiłem na akcję, w której zbierano fundusze na tę książkę. Spodobał mi się pomysł, więc postanowiłem wspomóc autora i tak trafił do mnie Upadek.

Zacznę od tego, że w książce dopatrzyłem się całej masy literówek, przecinków nie w tym miejscu, w którym trzeba i innych mniejszych lub większych mankamentów. W jednym momencie zostały nawet pomylone imiona postaci. Błędy te nie przeszkadzały w rozumieniu książki, natomiast były irytujące. Zrzucam je na to, że autor własnym sumptem wydał książkę oraz, że jest to jego pierwsza ogólnodostępna publikacja fabularna.

Historia przedstawiona w książce zdecydowanie mnie wciągnęła, jednak dopiero mniej więcej od połowy. Wcześniej często czytanie dłużyło się, a przedstawianie świata było dla mnie dość toporne. Postacie postrzegałem jako dość płaskie.

Z biegiem lektury jednak coraz bardziej mi się podobało, wcześniejsze kawałki zaczęły się zazębiać i układać w miarę spójną całość. Mnogość wątku bardzo mi się podoba, choć łączą się one czasami w sposób aż za bardzo dosadny. Zdecydowanie głębi nabrały postaci.

Autor ma niesamowitą wyobraźnię i dzięki jego opisom nie miałem większych problemów z wizualizacją bohaterów i tego co się dzieje na kartach powieści.

Pierwsza część dała wiele odpowiedzi, ale jak to często bywa pozostawiła jeszcze więcej pytań.

Książkę oceniam jako dobrą - nie jest to rewelacja na rynku, ale ma gigantyczny potencjał. Podczas lektury miałem odczucie, że pisarz pracuje nad swoim warsztatem i że się rozwija. Jestem ciekaw co będzie dalej - zarówno jeśli chodzi o fabułę, jak i o samego autora.

Trzymam mocno kciuki i serdecznie pozdrawiam.

Przez przypadek trafiłem na akcję, w której zbierano fundusze na tę książkę. Spodobał mi się pomysł, więc postanowiłem wspomóc autora i tak trafił do mnie Upadek.

Zacznę od tego, że w książce dopatrzyłem się całej masy literówek, przecinków nie w tym miejscu, w którym trzeba i innych mniejszych lub większych mankamentów. W jednym momencie zostały nawet pomylone imiona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miała być antyutopia na miarę Orwella, jest romans z duchami w tle.

Miała być antyutopia na miarę Orwella, jest romans z duchami w tle.

Pokaż mimo to

Okładka książki Hells Angel. Historia Sonny’ego Bargera i klubu motocyklowego Hell’s Angels Ralph Barger, Keith Zimmerman, Kent Zimmerman
Ocena 7,2
Hells Angel. H... Ralph Barger, Keith...

Na półkach:

Uwielbiam Rock’n’Rolla. Od dzieciństwa towarzyszyli mi Doorsi, Beatelsi i Metallcia. Siłą rzeczy interesowały mnie związane z muzyką rockową subkultury, ale nigdy nie zainteresowali mnie harleyowcy. Do czasu. Zachęcony pochlebnymi opiniami obejrzałem Sons of Anarchy i moja fascynacja wywindowała z poziomu zerowego do poszukiwania nawet najmniejszych wzmianek w różnych lekturach.

Hell’s Angels to najbardziej znany klub, czy jak wolą inni, gang motocyklowy na świecie, a Sonny Barger był jego liderem przez dekady. Z chłopaka zafascynowanego warczącymi maszynami, stał się ikoną amerykańskiej kontrkultury. Związał swoje życie z jazdą na motorze i wszystkim tym, co się z tym wiąże. I na całe szczęście postanowił spisać swoje wspomnienia.

Barger przedstawia w książce swoją historię, która nierozerwalnie związana jest z Hell’s Angels. HAMC (Hell’s Angels Motorcycle Club) z bandy zagubionych chłopaków szukających okazji, zmienił się w ogólnoświatową korporację. Jest to podróż pełna wzlotów i upadków, ostrych zakrętów i długich prostych, historia pełna brutalności, alkoholu, narkotyków i zdrad. Wolność, to najważniejsza wartość dla Aniołów Piekieł i potrafili jej bronić za wszelką cenę. Problem pojawiał się, kiedy inaczej postrzegali tę wolność niż reszta społeczeństwa czy przede wszystkim rząd, który z różnymi skutkami zwalczał tę potężną organizację.

HAMC odbiło swoje piętno na historii USA. Dzięki tej książce mam duży wgląd w nastroje społeczne przede wszystkim w latach 60-tych i 70-tych. Chłopcy, którzy fascynowali się kontrkulturą, wyrośli na ikony ameryki. Stali się gwiazdami filmów o motocyklistach, ich wizerunek obecny był w mediach głównego nurtu. Barger opowiada o tym, jak zmieniała się Ameryka, jak zmieniali się Hell’s Angels i jak zmieniał się on sam. Lider Aniołów poznał inne ikony hipisowskiej rewolucji na czele z Mickem Jaggerem czy Thomasem S. Hunterem. Opowiada o tym, co jego zdaniem naprawdę wydarzyło się podczas słynnego koncertu Rollings Stones w 1969 i jak wszystko w tej książce robi to bezkompromisowo. Era dzieci kwiatów skończyła się przy akompaniamencie ryku silników harleyów.

Klimat książki wciąga od początku do końca i choć trudno utożsamiać się z bohaterem, to nie sposób go nie podziwiać. Wybory moralne Aniołów Piekieł dalekie są od tego, w co ja wierzę, doceniam jednak ich determinację. Opisom wprawdzie daleko do literackiej wirtuozerii, ale to, co jest opisywane, nadrabia braki w warsztacie. Historie mrożą krew w żyłach i w wielu momentach łapałem się na tym, że nie byłem wstanie uwierzyć, że takie rzeczy miały naprawdę miejsce, że to nie jest fikcja.

Ralph „Sonny” Barger wyłania się jako postać wielowymiarowa, ktoś kto nie do końca wiedział czego chce, ale potrafił o to walczyć jak nikt inny. To Hell’s Angels, z całym szacunkiem dla Jamesa Deana, byli prawdziwymi buntownikami bez powodu, a niekiedy z wyboru. Potrafili stawać okoniem tylko dla samej satysfakcji, że kogoś wkurzyli. Mnie osobiście kojarzą się z rodzimymi kibicami piłkarskimi, którzy jak Hell’s Angels, tworzą hermetyczne środowisko i mają idee, które postrzegają w taki a nie inny sposób i bezwzględnie o nie walczą. Barger w moim odczuciu, nie ujawnia wszystkiego, zahacza o wiele trudnych tematów, ale nigdy nie miałem poczucia, żebym wiedział jak było naprawdę. Choć sam w lekturze tego nie przyznał, mogę się tylko domyślać, że ma na sumieniu czyjeś życie.

Lider Hell’s Angels umyka wszelkiej kategoryzacji, jest facetem, który wyrządził cały ogrom zła i ma tego świadomość, a przy tym chciałoby się mieć kogoś jego pokroju w momencie, kiedy w ciemnym zaułku pojawia się piętnastu zbirów. Choć to nie byłby pełny obraz jego osobowości. Bo przede wszystkim jest to ktoś, kto potrafiłby przejechać cały kraj na motocyklu (a USA są szersze niż cała Europa), żeby poklepać Cię po ramieniu przed operacją. Chyba już taki urok tak zwanych słodkich drani, raz można ich nienawidzić, raz podziwiać i kochać. Przychodzi mi w tym momencie taka myśl, że Barger bardzo dobrze rozumiałby się z Grzesiukiem.

Historia HAMC, to historia sprzeczności. Z jednej strony górnolotne idee, walka o wolność i autonomię, z drugiej strony przemoc, narkotyki i obracanie wszystkiego w gruzy. Lojalność i bezwzględność, miłość i nienawiść, prawda i kłamstwa, można wymieniać tak w nieskończoność.

Czy książka odpowiada na pytanie: jakie jest Hell’s Angels?

I tak i nie, daje obszerny obraz i przedstawia klub od wewnątrz, a przy tym jest to relacja stronnicza, jest w niej wiele niedopowiedzeń i tajemnic. Dzięki książce zobaczyłem, jaką drogę przeszedł Ralph Barger i jego kompani. Na pewno moja wiedza na temat HAMC wzrosła, ale zdaje sobie sprawę, że jest to historia przedstawiona z pewnej konkretnej perspektywy. Niemniej jednak, zachęca mnie do poszukiwania innych źródeł i zgłębiania tematu. Hell’s Angels do dziś są uosobieniem charakterystycznego romantyzmu, który wbrew logice funkcjonuje w czasach, gdzie rzadko kiedy jest na to miejsce.

Pozycje tę wyróżnia przede wszystkim osobowość Bargera, człowieka, który postanowił powiedzieć jak jego oczami, wygląda historia najsłynniejszego klubu motocyklowego na świecie i już samo to jest świetną rekomendacją. Książka zdecydowanie warta przeczytania, zwłaszcza dla osób, które interesują się kontrkulturami i alternatywnymi stylami życia.

Uwielbiam Rock’n’Rolla. Od dzieciństwa towarzyszyli mi Doorsi, Beatelsi i Metallcia. Siłą rzeczy interesowały mnie związane z muzyką rockową subkultury, ale nigdy nie zainteresowali mnie harleyowcy. Do czasu. Zachęcony pochlebnymi opiniami obejrzałem Sons of Anarchy i moja fascynacja wywindowała z poziomu zerowego do poszukiwania nawet najmniejszych wzmianek w różnych...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Drastyczne przypadki Neil Gaiman, Dave McKean
Ocena 7,1
Drastyczne prz... Neil Gaiman, Dave M...

Na półkach:

Każdy z nas ma historie z dzieciństwa. Jedne wspomnienia są przyjemne i lubimy do nich wracać, a inne chowamy w zakamarkach naszej nieświadomości. Jeszcze inne napawają nas dumą, ale i przerażeniem. Sam mógłby przywołać opowieści, w których ocierałem się nawet o śmierć.

Neil Gaiman ma takich historii na pęczki. Jedną z nich dzieli się z nami w Drastycznych Przypadkach. Oczywiście, jak to bywa ze wspomnieniami dzieci, takie historie to poplątanie faktów, wymysł wyobraźni i do tego filtr dziecięcego rozumienia świata. Takie połączenie daje piorunujące efekty.

Właśnie taki efekt jest w przypadku komiksu duetu Gaiman - McKean, który na stałe wpisał się w kanon historii obrazkowych. Ten komiks jest początkiem ich wieloletniej i bardzo owocnej współpracy. Jest to dzieło nowatorskie i jak to bywa u pisarza noszącego się na czarno, niebanalne.

Komiks przedstawia wspominania z dzieciństwa mężczyzny, który poznał kręgarza Ala Capone’a. Narrator w sposób bardzo sugestywny pokazuje analogie miedzy brutalnością świata dziecka i świata dorosłego. Zabawa w komórki, gdzie jedno dziecko za każdym razem odpada oraz systematyczne rozłupywanie czaszek, dobitnie pokazują, że i dziecko i dorosły w takich a nie innych warunkach potrafią przeżywać silne emocje, choć są to dwa różne światy, to dla jednego jak i drugiego ciężar, który musza udźwignąć jest porównywalny.

Takich momentów u Gaimana jest znacznie więcej, choćby wtedy, kiedy Al Capone czuje, że odkupuje swoje winy. A w jaki sposób, trzeba sprawdzić samemu. We mnie wzbudzało to ogromne emocje, sam nieraz spotykam się z podwójną moralnością i zbyt często czuję bezradność. Najgorsze w tym jest dla mnie to, że sam nie raz racjonalizuje swoje postępowanie i wymyślam przeróżne wytłumaczenia. Na całe szczęście nie mam nikogo na sumieniu jak boss chicagowskiej maffi. Gaiman bardzo sprytnie ukazuje brutalny świat gangsterów oczami dziecka.
Osobny akapit należy się Dave’owi McKeanowi, którego charakterystyczny malarski styl oszałamia ilością szczegółów i ukrytych znaczeń. Obrazy wspaniale oddają ducha opowieści, a każdy kadr zasługuje na oprawienie w ramę. Rysunki są tak mroczne jak cała historia.

Gaiman i McKean stworzyli komiks kompletny, który potrafi poruszyć na wielu płaszczyznach. Jedyną wadą tego dzieła jest długość, czterdzieści osiem stron zostawia ogromny niedosyt. Na całe szczęście panowie nie zaprzestali współpracy i chwała im za to.

Każdy z nas ma historie z dzieciństwa. Jedne wspomnienia są przyjemne i lubimy do nich wracać, a inne chowamy w zakamarkach naszej nieświadomości. Jeszcze inne napawają nas dumą, ale i przerażeniem. Sam mógłby przywołać opowieści, w których ocierałem się nawet o śmierć.

Neil Gaiman ma takich historii na pęczki. Jedną z nich dzieli się z nami w Drastycznych Przypadkach....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Słyszałem nie raz opinie o książce, która zmieniła czyjeś życie. Wydawało mi się, że chodzi nie tyle o książkę, co o osobowość czytelnika, że na niektórych jakaś książka potrafi wywrzeć tak duże wrażenie, a na innych nie. Przed lekturą Daru Terapii, miałem podobnie, myślałem, że to, co najwyżej, ciekawa książka o psychoterapii. Jeszcze, o zgrozo, okazało się, że to poradnik.

Teraz, z całym przekonaniem wiem, Dar Terapii, może nie zmienił mojego życia, ale z pewnością sprawił, że patrzę na nie inaczej.

Irvin Yalom jest światowej sławy psychoterapeutą. Myślę, że jak powiem, że jest dla psychoterapii tym, czym Nikola Tesla dla nauki, wiele się nie pomylę. Dla mnie Yalom odkrył człowieczeństwo na nowo. Mocne słowa, ale takie właśnie odnoszę wrażenie. Freud i jego uczniowie, nauczyli się zgłębiać ludzką psychikę, natomiast Yalom, korzystając z ich doświadczeń, zgłębia naturę człowieczeństwa. Potrafi dostrzec tę iskrę w każdym. Rozumie ludzi, nawet tych najbardziej zwyrodniałych. Każdy z nas miał marzenia, pasje czy był zakochany. Obstawiam, że zgodzicie się ze mną, że większość ludzi „chce dobrze”, ale to, w jaki sposób to robią, jest już inną bajką.

Lektura Daru Terapii pozwala przyjrzeć się nie tyle innym, co przede wszystkim sobie. To jak postrzegamy ludzi nie wynika z niczego innego niż z nas. Chcą lepiej rozumieć otaczający mnie świat, muszę lepiej rozumieć siebie.

Dar Terapii oprócz wspaniałych, wręcz filozoficznych doznań, pozwala zbliżyć się do zawodu tzw. pomagacza. Yalom skupia się na pomocy psychoterapeutycznej, ale myślę, że z powodzeniem każdy, kto ma kontakt z ludźmi na co dzień, może wiele wynieść z lektury tej książki.

Yalom przywołuje historie swoich pacjentów. To, co w moim odczuciu jest najważniejsze, to to, że nigdy nie ocenia ludzi, których spotyka. Jest to cecha przeze mnie pożądana, a nad którą bardzo ciężko się pracuje. Bardzo łatwo powiedzieć:

- Ale ja przecież cię nie oceniam! Ja stwierdzam fakt, że jesteś beznadziejny.

Natomiast dużo trudniej zrozumieć, że nawet, jeżeli bardzo chcemy nie oceniać, to i tak robimy to na każdym kroku.

Każdego dnia spotykamy całą rzeszę ludzi, interakcje te sprawiają, że coś w nas się dzieje. Spotykamy w pracy kolegę, który znów nas irytuje, z kolei przy szefie, nie potrafimy wypowiedzieć słowa, choć doskonale wiem, co chcemy powiedzieć. Dar Terapii pozwala zrozumieć, czemu tak się dzieje i wykorzystać tę wiedzę, aby funkcjonować… spokojniej. Bo chyba o to właśnie chodzi w życiu, żeby znaleźć spokój.

Gorąco polecam tę książkę, zarówno osobom, które pracują w zawodach psychologicznych i okołopsychologicznych, jaki i ludziom, którzy po prostu interesują się psychologią. Choć zawężanie tej książki do kategorii poradnika psychologicznego, było by wręcz zbrodnią. Dar Terapii jest czymś o wiele, wiele większym.

Słyszałem nie raz opinie o książce, która zmieniła czyjeś życie. Wydawało mi się, że chodzi nie tyle o książkę, co o osobowość czytelnika, że na niektórych jakaś książka potrafi wywrzeć tak duże wrażenie, a na innych nie. Przed lekturą Daru Terapii, miałem podobnie, myślałem, że to, co najwyżej, ciekawa książka o psychoterapii. Jeszcze, o zgrozo, okazało się, że to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ukryte opowiadanie w zbiorze opowiadań? Tak, to właśnie Neil Gaiman, proszę Państwa! Nietuzinkowy pisarz, który w dwóch zdaniach potrafi zawrzeć tyle, ile niektórzy autorzy w trylogiach.

Brzmi jakbym był fanbojem (coraz bardziej popularne określenie)? Cóż, dokładnie tak jest. I nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.

Dym i lustra to zbiór ponad trzydziestu opowiadań, w dużej mierze z początków kariery pisarskiej Gaimana. Tematyka jest przeróżna, są opowieści o wampirach, historie detektywistyczne, w niebanalny sposób ukazane przygody seksualne, klasyczne mity przekute w popkulturową zabawę. A do tego wiersze. Gaiman niczego się nie boi, a z tych odważnych pojedynków wychodzi zwycięsko.

Gaiman ma po prostu talent. Nietzsche uważał, że prawda to kwestia interpretacji. W tym wypadku się mylił. Tutaj nie ma interpretacji, tutaj jest prawda objawiona. Pisarz lubujący się w czarnych strojach w niesamowity sposób potrafi przerabiać pomysły innych, jak choćby prozę Lovecrafta. Z drugiej strony przenosi swoje wizje na papier, a produkt końcowy to artyzm w najczystszej postaci. Gaiman nie boi się poruszać tematów trudnych, AIDS, seks, narkotyki, zdrada, brak sensu w życiu. Kojarzy się z depresją, nie? Ale przy tym podaje to w taki sposób, że nawet z depresji i marazmu można wyciągnąć znaczące lekcje. Zaczynasz postrzegać otaczającą rzeczywistość w nowy sposób, do którego wcześniej nie miałeś dostępu. Być może lepiej jest nigdy nie doświadczyć, smutku, złości czy strachu. Lecz kiedy się przez to przejdzie i z tym poradzi – wtedy nic nie jest nam straszne.

Neil zabiera nas na drugą stronę lustra. Pokazuje nam rzeczywistość z dystansem i z dotąd niespotykanej perspektywy. Najbardziej sobie cenię w literaturze to, że czegoś się mogę nauczyć. Z książek historycznych poznaję z bliska wielkie wydarzania, w horrorach zapoznaje się ze strachem, dzięki fantastyce rozwijam wyobraźnie. A u Gaimana? U Gaimana poznaje siebie, a podróż odbywam z niebanalnymi towarzyszami.

Każde opowiadanie w tym zbirze to nie tylko przygoda, ale i lekcja. Gaiman nie podaje wprost morału. Morał trzeba odnaleźć, a może on leżeć w bardzo różnych miejscach. Tego właśnie wymagam od literatury, żeby ona wymagała czegoś ode mnie.

Bardzo mocno się starałem. Postanowiłem siedzieć do póki nie wymyślę. I nic z tego. Za cholerę nie potrafię powiedzieć, co mi się nie podobało. Być może chodzi o to, że w jakimś stopniu czuję, że te teksty napisał młody Gaiman? Może nie zawsze wyłapałem, o co do diaska mu chodziło? Albo myślę sobie: przecież to już jest zbyt odjechane! A potem nachodzi mnie refleksja, że to właśnie sprawia mi jeszcze większą frajdę.

Już w samym wstępie Gaiman potrafi sprawić, że czuje się jak jego stary znajomy, którego przyjmuje w gości. Siadamy w wygodnych fotelach, w kominku strzela palące się drewno, deszcz uderza w szyby, koty drą się niemiłosiernie, na strychu słychać jakieś trzaski i skrzypienia, a raz na jakiś czas nachodzi mnie to dziwne pytanie: a co jeśli on jest trupem i słucham ducha? Przecież jest ewidentnie nie z tego świata. Kiedy po przeciągającej się ciszy, gospodarz zabiera mnie w podróż do świata grozy i komedii, sensacji i melancholii, horroru i namiętności, ogarnia mnie spokój połączony z ekscytacją. I tylko liczę, że mój kumpel będzie snuł te magiczne opowieści bez końca.

Ok, niech będzie, wierszy nie rozumiem, ale to przecież nie wina Gaimana, że żadnych wierszy nie łapię.

Ukryte opowiadanie w zbiorze opowiadań? Tak, to właśnie Neil Gaiman, proszę Państwa! Nietuzinkowy pisarz, który w dwóch zdaniach potrafi zawrzeć tyle, ile niektórzy autorzy w trylogiach.

Brzmi jakbym był fanbojem (coraz bardziej popularne określenie)? Cóż, dokładnie tak jest. I nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.

Dym i lustra to zbiór ponad trzydziestu opowiadań,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Batman: Nawiedzony Rycerz Jeph Loeb, Tim Sale
Ocena 7,6
Batman: Nawied... Jeph Loeb, Tim Sale...

Na półkach:

Superbohaterowie towarzyszyli mi od dzieciństwa. Oglądałem kreskówki ze Spider-manem i z Batmanem. Miałem koszulkę z Hulkiem. Z przymrużeniem oka podziwiałem filmy o Supermanie z Christopherem Reeve’em. Oglądałem pierwszy, bardzo, bardzo, ale to bardzo kiepski film o Kapitanie Ameryka z 1990 roku. Za to świetny był Batman Burtona. Na przebieranego sylwestra przywdziałem pelerynę (przepis bardzo prosty, rozcięty worek na śmieci zawiązany na szyi i voila).

Tylko tyle, że nigdy nie przeczytałem żadnego komiksu.

W dorosłym życiu postanowiłem to zmienić. Wybór był prosty, jeśli superbohater, który mnie najbardziej fascynuje, to tylko Batman. Poczytałem opinie, przewertowałem allegro i tak oto leży przede mną komiks: Batman. Nawiedzony Rycerz.

Batman z Supermanem i Spider-manem jest jednym z trzech najbardziej znanych na świecie superbohaterów. Jego gwiazda nieco ostatnio przygasła, pomimo świetnych filmów Nolana, w dużej mierze dzięki filmowej ekspansji Marvela.

Znając już bardzo dobrze narodziny Batmana, w końcu i u Burtona i u Nolana je przedestawiono, postanowiłem poszukać historii ukazującej Mrocznego Rycerza w innym kontekście, niż dotychczas miałem z nim do czynienia. Akcja Nawiedzonego Rycerza dzieje się podczas halloween, święta, które jeszcze nie jest u nas tak popularne, ale mnie od małego fascynowały duchy, różne stwory i cmentarze.

W komiksie znajdziemy trzy historie. W pierwszej z nich głównym antagonistą jest Strach na Wróble, a wątkiem przewodnim są rozterki Batmana nad tym, czemu właściwie jest obrońcą Gotham i czy jego marzenia mają szansę realizacji. Druga historia bardzo zgrabnie bazuje na Przygodach Alicji w Krainie Czarów. Tutaj odzywa się nieprzepracowana strata Batmana, żal po śmierci kochającej matki. Relacje między dzieckiem a rodzicem, ścierają się z tym, kim dorośli muszą być. Nietoperz musi sobie poradzić z ciężarem, który na niego spadł, kiedy był zaledwie dzieckiem. A i przyjaciel Batmana, komisarz Gordon, również musi odnaleźć się jak rodzic. Trzecia historia, oparta jest na Opowieści Wigilijnej. W poprzednich historiach, ale tutaj przede wszystkim, największym wrogiem Batmana jest on sam. Mroczny Mściciel musi poradzić sobie sam ze sobą i nie zatracić swojego człowieczeństwa reprezentowanego przez Bruce’a Wayna. Przy czym wykorzystanie nawiedzających Batmana duchów, będących jego najzacieklejszymi wrogami, świetnie pokazuje, że czasem to nasi wrogowie mogą z nami odbyć podróż w głąb psychiki, w poszukiwaniu zrozumienia siebie samego.

Oprócz świetnej warstwy fabularnej komiks reprezentuje bardzo wysoki poziom wizualny. Ilustracje budują nastrój strachu i lekkiej psychodeliczności. Kadry są szczegółowo dopracowane, rysownik włożył duży trud w oddanie klimatu Batmana i udało mu się stworzy przejmujące wizje. Powiedziałbym wręcz, że klimat w tym komiksie to esencja Mrocznego Rycerza.

Autorzy bardzo trafnie odwzorowali ludzką psychikę, ubierając ją w szaty superbohatera. Myślę, że każdy z nas znajdzie w tych trzech historiach coś, co go w nich porusza, ale i napawa lękiem. Komiksy po dziś dzień walczą z łatką historyjek rysunkowych dla dzieci, a przecież na przykładzie Batmana, można się uczyć, jak radzić sobie z największym wrogiem. Samym sobą.

Tytuł ten powinien zadowolić kogoś, kto z Batmanem miał już nie raz do czynienia, jak również kogoś, kto szuka ciekawej historii z dreszczem.

„Gdy Strach ukazał mi to, czego się boję… stracił wszelkie szanse” – Batman.

Superbohaterowie towarzyszyli mi od dzieciństwa. Oglądałem kreskówki ze Spider-manem i z Batmanem. Miałem koszulkę z Hulkiem. Z przymrużeniem oka podziwiałem filmy o Supermanie z Christopherem Reeve’em. Oglądałem pierwszy, bardzo, bardzo, ale to bardzo kiepski film o Kapitanie Ameryka z 1990 roku. Za to świetny był Batman Burtona. Na przebieranego sylwestra przywdziałem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Odwiedzając jedną z księgarni Dedalus, które staram się omijać szerokim łukiem (za dużo pieniędzy tam zostawiam), zupełnie przez przypadek trafiłem na tytuły Iana Fleminga. Po książkę o Jamesie Bondzie sięgnąłem w poszukiwaniu dobrej sensacji, która zapewni mi rozrywkę.

Dotychczas, myśląc o Bondzie, miałem przed oczami wyidealizowaną wizję Casanovy z pistoletem. Spodziewałem się historii banalnej, takiej, w której głównemu bohaterowi wszystko się udaje, a na końcu (albo i wcześniej) wskakuje do lóżka z najpiękniejszą kobietą. Myliłem się po stokroć, pomimo tego, że Bond w części jest owym kochasiem.

Myślę, że dużą wagę w historiach o Bondzie, ogrywają doświadczenia samego Iana Fleminga. Sam autor był wojskowym i szpiegiem, a jego role w II wojnie światowej, choć skromne, zapisała się w historii. Ale tak właśnie postrzegam II wojnę światową, jako sumę małych ról, odegranych przez całą masę ludzi.

W Pozdrowieniach z Rosji opowiedziana jest historia, jak to rosyjski wywiad próbował ośmieszyć swoich przeciwników z zachodu a zarazem zabić słynnego Bonda. Czy ta sztuka udała się rosyjskim towarzyszom czy nie, wcale taką prostą sprawą nie jest. Mamy różne scenerie, trafiamy do Moskwy i Stambułu, ale również zahaczamy o Krym jak i o Londyn. Fleming w wojskowy sposób, treściwie i konkretnie, opisuje nam miejsca, w których toczy się szpiegowska intryga. Zrobił to z widocznym zamysłem, są szczegóły, ale bez zbędnego rozwodzenia się.

Autor potrafił wzbudzić moje zainteresowanie, byłem ciekaw jak się dalej potoczą losy Tatiany i Jamesa. Zwroty akcji były w odpowiednich miejscach i pchały fabułę naprzód. Dziewczyna Bonda była najbardziej papierowa. Na całe szczęście inni bohaterowie, pomimo tego, że przerysowani, tworzyli ciekawy kolory. Zwłaszcza sowieccy agenci byli charakterystyczni i zgodni z tym jak można by ich sobie wyobrażać.

Sam tytuł bardzo dużo traci w przekładzie z angielskiego (From Russia with Love), gdyż Pozdrowienia z Rosji, nie oddają w pełni tego ulotnego przesłania. Książka jest esencją powieści sensacyjnej, bez zbędnego kombinowania, z ciekawą fabułą, a sam Bond jest niejednoznaczny i ukazuje się, jako agent z wieloma wadami.

Tytuł polecam, jest to fajna przygoda, która może nic w naszym życiu nie zmieni, ale sprawi przyjemność.

Odwiedzając jedną z księgarni Dedalus, które staram się omijać szerokim łukiem (za dużo pieniędzy tam zostawiam), zupełnie przez przypadek trafiłem na tytuły Iana Fleminga. Po książkę o Jamesie Bondzie sięgnąłem w poszukiwaniu dobrej sensacji, która zapewni mi rozrywkę.

Dotychczas, myśląc o Bondzie, miałem przed oczami wyidealizowaną wizję Casanovy z pistoletem....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Łaskawe zdecydowanie nie jest lekturą wakacyjną. Za oknem błękitne niebo, ponad dwadzieścia pięć stopni, słońce rozlewające się po Warszawie, a w jednym z mieszkań w bloku z wielkiej płyty ja, czytający książkę o Zagładzie żydów oczami oficera SS.

I jakie to szczęście, że akurat w taką a nie inną porę roku zabrałem się za tę powieść, gdyby za oknem był mróz, a słońca nie byłoby widać, z pewnością miałbym problemy z przejściem tej historii. Jej ciężar na przeróżnych płaszczyznach jest tak wielki, że nie da się przejść koło niej obojętnie.

Po lekturze widzę, ewidentnie trzy sprawy, o których chciałbym napisać.

Pierwsze i najważniejsze zagadnienie to coś, co można nazwać anatomią Zagłady. Przy lekturze w oczy rzucało mi się pytanie: jak to się stało? Zginęły miliony ludzi, a nic nie dzieje się, ot tak, jak osoby odpowiedzialne za Zagładę chcą ukazywać ten mroczny okres historii. Jonathan Littell włożył ogromny wysiłek w przedstawienie kontekstu historycznego i zadanie to wykonał w sposób perfekcyjny. Pokazał jak wyglądała Zagłada od środka. Ciarki przechodziły mi po plecach, kiedy czytałem w jak biurokratyczny sposób podchodzono do mordowania ludzi. Przeraża mnie, że nikt nie czuł się winny tym zbrodniom. Z drugiej strony autor tworzy przejmujący portret psychologiczny głównego bohatera. Ukazuje jego wnikliwość i umiejętność analizowania ludzkich zachować. Dr Aue doskonale zdaje sobie sprawę, jakie mechanizmy kierują ludźmi, przy czym, wręcz z rozbrajającą naiwnością dziecka, nie widzi koneksji między swoimi czynami a tym, kim się stał. Opisy postępowań bohatera i ludzi, których spotyka, są precyzyjne i brutalne. Czyli takie, jak metody wykorzystywane przez nazistów.

Drugą sprawą jest dla mnie warstwa fabularna. Przez większą część historii wszystko jest na miejscu, obserwujemy Zagładę, poznajemy relacje dr Aue z siostrą, erotyczne wybryki, pojawia się wątek kryminalny, który jest o tyle istotny, że pokazuje mechanizm wyparcia niechcianych wspomnień przez głównego bohatera. Niestety momentami miałem wrażenie, że natłok zbiegów okoliczności jest aż nieprawdopodobny, kiedy nasz bohater, co rusz spotyka postacie historyczne i trafia w najważniejsze miejsca frontu wschodniego. Na samym końcu wręcz następuje nie mały absurd fabularny, ale do tego dotrą tylko wytrwali czytelnicy. Mimo kilku wpadek fabularnych, historia z pewnością bardzo dobrze się broni, trzymała mnie w napięciu do samego końca.

Ostatnia kwestia to styl pisarski. Littell używa przepięknego języka, świetnie operuje opisami i potrafi stworzyć niebanalny nastrój, przez co trudno było mi oderwać się od lektury. Choć i tutaj nie wszystko mi pasowało, autor raz przyśpieszał z fabułą, gdzie w moment przenosiliśmy się z punktu a do b (podróż głównego bohatera po Francji), innym razem zwalnialiśmy i dostawałem przesadnie szczegółowe opisy. Przy czym, ponownie, te niedogodności są raczej małą ryską na tafli szkła, lekko irytującą, ale nie pęknięciem szpecącym szybę i zmieniającym obraz, jaki widzimy.

Lektura ta nie jest prosta, ale jej ciężar gatunkowy został przedstawiony w taki sposób, że z powodzeniem można przez tę historię przejść i czuć satysfakcję po skończonej lekturze. W moim poczuciu sednem tej powieści jest to, że nie daje gotowych odpowiedzi, lecz pozwala je poczuć, po lekturze odpowiedzi są we mnie. Łaskawe przybliżyło mi Zagładę i poruszyło mnie w szczególny sposób.

Łaskawe zdecydowanie nie jest lekturą wakacyjną. Za oknem błękitne niebo, ponad dwadzieścia pięć stopni, słońce rozlewające się po Warszawie, a w jednym z mieszkań w bloku z wielkiej płyty ja, czytający książkę o Zagładzie żydów oczami oficera SS.

I jakie to szczęście, że akurat w taką a nie inną porę roku zabrałem się za tę powieść, gdyby za oknem był mróz, a słońca nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przed lekturą obawiałem się czy książka nie zestarzała się, minęło 30 lat, a w świecie nauki to bardzo długi okres czasu. Przede wszystkim nie wiedziałem czy nie ugrzęznę w żargonie naukowym, który kompletnie nie będzie pasował do współczesności. Nic bardziej mylnego.

Historia Paradyzji wciągnęła mnie od samego początku. Język jakim jest napisana sprawiał, że nie mogłem oderwać się od czytania. Zajdel sprawnie przeplatał motywy naukowe z ciekawą fabułą. Czułem, że powieść jest przemyślana, z każdą stroną coraz więcej dowiadywałem się o Paradyzji i coraz bardziej nie mogłem się doczekać jak to się skończy.

Ostatecznie wszystkie elementy wskoczyły na swoje miejsca. Wspomniana na początku mała rzecz miała swoje miejsce na końcu. Autor skupił się na najważniejszych rzeczach, bez zbędnych opisów i nudnych wątków, wszystko było na odpowiednim miejscu i w idealnych proporcjach.

Spodobały mi się również odwołania do Huxleya, Orwella czy Stefana Żeromskiego. Gorąco polecam fanom since-fiction, jak również osobom interesującym się kwestiami społecznymi a przede wszystkim utopią.

Przed lekturą obawiałem się czy książka nie zestarzała się, minęło 30 lat, a w świecie nauki to bardzo długi okres czasu. Przede wszystkim nie wiedziałem czy nie ugrzęznę w żargonie naukowym, który kompletnie nie będzie pasował do współczesności. Nic bardziej mylnego.

Historia Paradyzji wciągnęła mnie od samego początku. Język jakim jest napisana sprawiał, że nie mogłem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę przeczytałem bardzo szybko. Wzbudziła we mnie bardzo duże zaciekawienie, a w trakcie po prostu bardzo przyjemnie mi się ją czytało.

W moim odczuciu przystępnie przedstawione podstawy Gestalt i nawet taki psychoterapeutyczny laik jak ja, mógł dużo wynieść z tej książki. Autorka skupia się na terapii krótkoterminowej, natomiast to w jaki to sposób robi i jak świetnie przedstawia całe tło sprawiło, że nie mogłem oderwać się od lektury.

Miałem momenty, że czytałem tę książkę jak dobrą beletrystykę - zwłaszcza studium przypadku grupy terapeutycznej, choć ujęte w tak krótkiej formie, prawie z miejsca zacząłem kibicować bohaterom historii przedstawionej w zaledwie jednym rozdziale.

Gorąco polecam wszystkim - nie tylko osobą, które wiążą swoją przyszłość z psychoterapią, ale wszystkim, którzy rozmyślają nad tym "jak pomagać".

Książkę przeczytałem bardzo szybko. Wzbudziła we mnie bardzo duże zaciekawienie, a w trakcie po prostu bardzo przyjemnie mi się ją czytało.

W moim odczuciu przystępnie przedstawione podstawy Gestalt i nawet taki psychoterapeutyczny laik jak ja, mógł dużo wynieść z tej książki. Autorka skupia się na terapii krótkoterminowej, natomiast to w jaki to sposób robi i jak świetnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo ciekawy zbiór opowiadań. Beagle posługuje się świetnym językiem, przepięknie wprowadza nas do swojej krainy czarów. Interesująca narracja pierwszoosobowa z innej perspektywy niż zazwyczaj spotykamy. Kiedy czytyamy te opowiadania czujemy klimat opowieści jakich z zapartym tchem słuchaliśmy przy ognisku czy opowiadanych przez nasze babcie czy dziadków o czasach odległych i rzeczach, które zawsze na swój sposób były czarujące.

Nie pozostaje mi nic innego jak polecić ten zbiór wszystkim tym, którzy lubią nastrojowe opoweiści.

Bardzo ciekawy zbiór opowiadań. Beagle posługuje się świetnym językiem, przepięknie wprowadza nas do swojej krainy czarów. Interesująca narracja pierwszoosobowa z innej perspektywy niż zazwyczaj spotykamy. Kiedy czytyamy te opowiadania czujemy klimat opowieści jakich z zapartym tchem słuchaliśmy przy ognisku czy opowiadanych przez nasze babcie czy dziadków o czasach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo szybko przeczytałem tę książkę. Podczas czytania odniosłem wrażenie, że jej klimat idealnie wpasowuje się w miejsce akcji. Fabuła chłodna i wyważona - a tak właśnie kojarzy mi się Finlandia. Warto po nią sięgnać, między innymi dla zaskakującego zakończenia.

Bardzo szybko przeczytałem tę książkę. Podczas czytania odniosłem wrażenie, że jej klimat idealnie wpasowuje się w miejsce akcji. Fabuła chłodna i wyważona - a tak właśnie kojarzy mi się Finlandia. Warto po nią sięgnać, między innymi dla zaskakującego zakończenia.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kryminał z ciekawą fabułą. Widać, że autor włożył dużo pracy w napisanie tej książki. Jedna z tych książek gdzie do końca nie wiadomo kto zabił.

Kryminał z ciekawą fabułą. Widać, że autor włożył dużo pracy w napisanie tej książki. Jedna z tych książek gdzie do końca nie wiadomo kto zabił.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo ciekawa analiza "sprawy Sokratesa". Krytyczne podejście zarówno do samej postaci Sokratesa, jak i całej filozofii Platona - nie jest to często poruszany w Polsce motyw.

Książka napisana bardzo przystępnie, szybko się czyta, a dzięki niej można podszlifować więdzę historyczną jak i filozoficzną.

Polecam!

Bardzo ciekawa analiza "sprawy Sokratesa". Krytyczne podejście zarówno do samej postaci Sokratesa, jak i całej filozofii Platona - nie jest to często poruszany w Polsce motyw.

Książka napisana bardzo przystępnie, szybko się czyta, a dzięki niej można podszlifować więdzę historyczną jak i filozoficzną.

Polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna książka dająca wiele do myślenia. Czy trzeba wierzyć w Boga, żeby rozumieć różnicę między niebem a piekłem i czym właściwie owe pośmiertne krainy są? Mnóstwo pytań o ludzką egzystencje, przedstawionych w świetnej fabule, która pokazuje niezwykłą wyobraźnię pisarza. Do tego należy dodać bardzo solidny warsztat i ukazuje nam się książka, którą po prostu warto przeczytać.

Świetna książka dająca wiele do myślenia. Czy trzeba wierzyć w Boga, żeby rozumieć różnicę między niebem a piekłem i czym właściwie owe pośmiertne krainy są? Mnóstwo pytań o ludzką egzystencje, przedstawionych w świetnej fabule, która pokazuje niezwykłą wyobraźnię pisarza. Do tego należy dodać bardzo solidny warsztat i ukazuje nam się książka, którą po prostu warto przeczytać.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niesamowita. Przejmująca. Piękna.

Wspaniała narracja, głębokie postacie, ponad czasowa!

Klasyka, którą trzeba przeczytać.

Niesamowita. Przejmująca. Piękna.

Wspaniała narracja, głębokie postacie, ponad czasowa!

Klasyka, którą trzeba przeczytać.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna ksiażka o Królu Horrorów, jak i o samej sztuce pisania. Najlepszy poradnik dla początkujących jaki może być. Bez magicznych wzorów w stylu

"Sceny i sekwele

Popularny amerykański nauczyciel creative writing, Dwight Swain, opisuje dwa typy scen pojawiające się w powieści. Nazywa je Sceną (z dużej litery, aby odróżnić od pojęcia sceny używanego w potocznym znaczeniu) i sekwelem.
Scena zbudowana jest według trójstopniowego modelu:
cel
konflikt
katastrofa"

Czyste mięso prawdziwego pisania, bez udawania, że z każdego można zrobić pisarza.

Polecam.

Świetna ksiażka o Królu Horrorów, jak i o samej sztuce pisania. Najlepszy poradnik dla początkujących jaki może być. Bez magicznych wzorów w stylu

"Sceny i sekwele

Popularny amerykański nauczyciel creative writing, Dwight Swain, opisuje dwa typy scen pojawiające się w powieści. Nazywa je Sceną (z dużej litery, aby odróżnić od pojęcia sceny używanego w potocznym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobre dwie książki w jednym wydaniu. Wciągająca fabuła, powrót do korzeni fantasy, a przy tym oryginalne pomysły. Dużo akcji i dużo jej zwrotów.

Do lektury zabierałem się z dystansem, spodziewałem się banalnej historii, która zawsze kończy się dobrze, sprawia wrażenie sztampowej i prostej. Natomiast dostałem kawał dobrej fantastyki.

Polecam gorąco!

Bardzo dobre dwie książki w jednym wydaniu. Wciągająca fabuła, powrót do korzeni fantasy, a przy tym oryginalne pomysły. Dużo akcji i dużo jej zwrotów.

Do lektury zabierałem się z dystansem, spodziewałem się banalnej historii, która zawsze kończy się dobrze, sprawia wrażenie sztampowej i prostej. Natomiast dostałem kawał dobrej fantastyki.

Polecam gorąco!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka dobrze napisana, fabuła z pewnością niebanalna. Moim zdaniem warto tę pozycję przeczytać, zwłaszcza jeśli lubi się baśnie. Jest miłość, jest walka, jest przygoda i jest też podróż.

Książka dobrze napisana, fabuła z pewnością niebanalna. Moim zdaniem warto tę pozycję przeczytać, zwłaszcza jeśli lubi się baśnie. Jest miłość, jest walka, jest przygoda i jest też podróż.

Pokaż mimo to