Galfryd

Profil użytkownika: Galfryd

Kraków Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 11 godzin temu
642
Przeczytanych
książek
642
Książek
w biblioteczce
612
Opinii
4 945
Polubień
opinii
Kraków Mężczyzna
Dodane| 11 książek
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie

Okładka książki City 6. Antologia polskich opowiadań grozy Dariusz Barczewski, Aleksandra Bednarska, Tomasz Ciastoń, Feranos, Michał Górzyna, Krystian Janik, Aleksandra Knap, Beniamin Koffe, Kazimierz Kyrcz jr, Paweł Lach, Krzysztof Maciejewski, Kornel Mikołajczyk, Anna Musiałowicz, Dariusz Muszer, Ksenia Olkusz, Tadeusz Oszubski, Marta Radomska, Marcin Rojek, Anna Szczęsna, Flora Woźnica, Zeter Zelke, Michał Zgajewski
Ocena 8,0
City 6. Antolo... Dariusz Barczewski,...

Na półkach: , , ,

W ramach eksplorowania polskiej literatury grozy XXI wieku przyszła kolej na ukazującą się od kilkunastu (!) lat serię “kwadratowych” książeczek od wydawnictwa FORMA. Seria ta swój rozkwit miała jakieś dziesięć lat temu - dzisiaj jedynym przejawem aktywności są kolejne antologie opowiadań z serii “City”.

Plan był taki, by zacząć od pierwszej z nich, “City 1” z roku bodajże 2009 (okrągłe 15 lecie by to było!), ale, trzeba trafu, że akurat na świeżo wyszła szósta część, zatem zamiast grzebać w archiwaliach postanowiłem lekturę cyklu zacząć od końca.

No i to był dobry wybór - bowiem antologia ta zaskakująco wręcz mi się spodobała (no ok, nie, wiem, jakie było “City 1”, być może jeszcze lepsze), zapewniając mnóstwo dobrej rozrywki. Zaskakująco, gdyż, przyznam, nie zawsze antologie pisane na zadany temat, antologie, gdzie grono autorów dobierane jest w ramach kryteriów towarzyskich, są wystarczająco interesujące (napiszę oględnie) dla postronnego czytelnika. Tymczasem “City 6” to antologia tematyczna, opisująca na różne sposoby istotę Miasta, jako konstruktu fabularnego czy jako elementu scenografii opowiadanych historii. Skład autorów z kolei potwierdza pewną “środowiskowy” charakter doboru tekstów do antologii, jest całe grono weteranów serii, którzy publikowali już w poprzednich częściach serii.

Mimo powyższych obaw końcowy efekt wypadł zaskakująco udanie; lektura zbioru przyniesie fanowi grozy dużo frajdy a zróżnicowanie tematyczne zapewni

Opowiadanie objęte są fabularną klamrą - to podzielony na dwie części krótki tekst Kazimierza Kyrcza - rekomenduję czytanie go naraz w całości, oderwane od siebie oba fragmenty nie zmierzają donikąd, po połączeniu dają zgrabne, weirdowe opowiadanie będące esencją, swoistym pendant “miejskości” zbioru.

A potem mamy najbardziej konkretny strzał w szczękę - Zeter Zelke i jej opowiadanie “Mimik” . “Mimik” to horror sci-fi - Ziemia jest przedmiotem inwazji z kosmosu - najeźdźca potrafi przybrać dowolną formę materialną, nieliczna, topniejąca grupa survivorów przebija się przez zrujnowane miasto… Uuuaa! ALEŻ TO BYŁO DOBRE! Z twistami, z mocnym zakończeniem, łączące w jedno dwa genialne filmy Johna Carpentera - “Ucieczka Z Nowego Jorku” i “Coś”. Gdyby szukać jednostkowych ocen to byłoby to 10/10, naprawdę “rare bird” - “Mimik” wchodzi jak masło i zgarnia pełną pulę. Zeter Zelke jest mało znana, najczęściej można ją spotkać w kolejnych odsłonach serii City (było coś o “weteranach”), no i już się cieszę na kolejne lektury, bo mam całą serie. Tak 3mać!

Horror sci-fi to w ogóle wdzięczna formuła dla opowieści o Mieście. Drugą perełką zbioru jest “Zanęta” Kornela Mikołajczyka, podobnie jak “Mimik” opisująca ludzkość zaatakowaną przez Najeźdźców z Kosmosu. Post-apokaliptyczna rzeczywistość, opustoszałe ulice wymarłego Miasta, a z nieba zwisają tytułowe “zanęty” - indywidualnie dopasowywane pokusy na haczykach, porywające ludzi ku niebiańskiej ułudzie - zwierciadlanemu odbiciu Miasta, wiszącem w górze nad ziemią. Bohater, wynalazca, tęskni za porwaną przez taką zanętę żoną i konstruuje coraz to nowe urządzenia do obrony przez haczykami. Aż nagle, pewnego dnia zanęta kusi również jego. Doskonały pomysł, świetne wykonanie. Brawo.

I dalej idziemy w klimaty s-f i post apo. Oto “Piasek Pod Oczami” Aleksandry Knap. Ludzie muszą wybierać - czy są gotowi na ciężką fizyczną pracę w wiejskiej Kolonii czy może jednak wolą rajskie życie w Mieście? Tylko czy można żyć w raju za darmo? Gęsty, post-apokaliptyczny weird, z klimatami dystopijnymi sięgającymi Wellsa (“Wehikuł Czasu”) czy netflixowego serialu “3%”.

Pozostałe opowiadania można, dość umownie, podzielić na dwie części - przywołane powyżej weird fiction, i tzw. “plain horror” - rasowe opowiadania niesamowite. W obu grupach mamy do czynienia z bardziej i mniej udanymi kreacjami. Zacznę ich omówienie od weirdu :

“Wszystkie Oczy Patrzą” Aleksandry Bednarskiej - to gangsterska historia neapolitańska. Wyrzuty sumienia z powodu śmierci ojca prześladują młodego cyngla mafijnego. Wprawdzie niby się tacie należało, ale w konsekwencji popełnionego morderstwa (?) młody wszędzie widzi oczy, w końcu popadając w grożący jego obowiązkom obłęd; tak, aż cosa nostra zmuszona jest wydać wyrok.… Jest nerw, jest fajny styl w opowiadaniu, nawet jeśli fabularnie nie wszytko się idealnie spina.
W “Blackoucie” Marty Radomskiej samotna młoda kobieta wraca autobusem przez pogrążane w mroku miasto, ścigana, jak wszyscy inni wokół, przez traumy z przeszłości, kolejne bardzo dobrze napisane opowiadanie, morfujące codzienność w grozę.

Mocno wbija się w pamięć “Istota Bólu” Tomasza Ciastonia. Starzejący się pielęgniarz zatrudniony w ponurym szpitalu, w wolnym czasie zajmuje się gwałceniem trupów pięknych dziewcząt (sic!) i formowaniem z gnijących resztek pooperacyjnych pomnika Istoty Bólu. Pewnego dnia do szpitala przywożą zwłoki wnuczki, która popełniła samobójstwo… Wyjątkowo obrzydliwe, turpistyczne opowiadanie, z gęstym, niepokojącym klimatem przywołującym nieco “Królestwo” Larsa Von Triera.

Również paskudna i turpistyczna jest “Koronkowa Dziewczyna” Anny Szczęsnej, gdzie bohater zatrudniony w kieracie bezimiennego Miasta podejmuje skazaną na klęskę próbę ucieczki, by po jej niepowodzeniu, okaleczony, trafić w inne miejsce systemu.

Mniej mniej przekonały “Miasto Fregoliego” Krzysztofa Maciejewskiego - opowiadanie napisane pięknie,. ale niestety, nie bardzo rozumiem twórczość Krzysztofa, nie inaczej jest też tym razem. Bohater szukający swego wroga natrafia w końcu na samego siebie? Za trudne.
Nie bardzo też mi się spodobał “Blaszak” Beniamina Koffe - nieprzekonujący mariaż weirdu (samotny przegrany bohater kontra Wielki Zły Świat) z bizarro (zakończenie cytujące “Iron Mana”?)

No i jeszcze “Samotność K.”- Flora Woźnica ma swój charakterystyczny, mocno indywidualny styl, jak on nie przypasuje (a mnie do końca nie przypasował) to czytelnik ma problem. Jej opowiadania mają niewiele fabuły, to raczej moralitety - tym razem starzec, będący czymś na kształt “nieświadomego demona miasta” co jakiś czas dokonuje rzezi skorumpowanych mieszkańców metropolii.

Druga grupa to, jak pisałem, “plain horror”, zestaw dobrze wymyślonych i dobrze napisanych opowiadań niesamowitych, rasowej grozy. Wymienić tu można :

“Lustro Wieczności” Michała Górzyny - tytułowe lustro to brama do zaświatów, w których mroczne, demoniczne siły walczą między sobą skłaniając śmiertelników do pomocy. Żywe tempo przygody, jump scary, twisty - miód malina. Można by tu i ówdzie na krawędziach podszlifować pomysł, bo odrobinę chwilami infantylny się wydaje, ale generalne wrażenie pozostaje pozytywne.

“Kult” Michała Zgajewskiego jest klasycznym kryminałem noir z prywatnym detektywem szukającym zaginionej blondynki - w tle zagadki skrywa się zaś tajny lovecraftowski kult. Fajny styl naśladujący Chandlera i krótka zwarta fabuła, - to na plus, do poprawy bardzo jeszcze surowy styl, nieumiejętność połączenia kpiarskiego nastroju hard boiled z horrorem - a duży minus to OKROPNE - “to był tylko sen” - zakończenie! Tak nie można, za to można czerwoną kartkę dostać!

Udane jest też opowiadanie Pawła Lacha “Ta Tajemnica” - tytułowa tajemnica skrywa się w szklanych ozdobnych kulach z ośnieżonymi domkami, w których zamknięta jest historia zbrodni sprzed lat. Obsesja ich posiadania i rozwiązania zagadki zżera głównego bohatera. Klimatyczne, choć trochę niedowarzone, bez dobrej pointy. Gdyby wszystko podlać sosem z serii współczesnych morderstw, byłoby Muala.

No i jeszcze niezawodna Anna Musiałowicz i arcysmutne opowiadanie “Spokój”, w którym kobieta zażywa tytułowego spokoju po samobójczej śmierci przemocowego syna, którego duch nawiedza matkę błagając przebaczenia swych win.

Nieco słabsze od wyżej omówionych, ale nadal interesujące są :

“Wigilia 1962” Dariusza Muszera - dziecko wygląda reszty rodziny, która leży martwa (why?) w pokoju obok. Opis wigilii w gomułkowskim PRL jest znakomity, trochę gorzej wypada element fantastyczny.

“Piwnica” feranosa zaczyna się ciekawie - jest tytułowa piwnica i straszący w niej bohatera duch zaginionego Ojca, w rozwinięciu też jest ciekawie - usiłując wyjaśnić tajemnicę narrator poznaje pewną dziewczynę, wraz z nią trafia do skrywanej stacji metra, metro, ale na koniec nie bardzo wiadomo, dokąd merytorycznie opowiadanie zmierza - trochę jakby autor pomysłu nie dogotował a historia rozpada się w użalanie nad losem i Złą Kobietą. Kudosy za niezły klimat i interesujący styl pisania.

Jest jeszcze “Forte, Piano, Fortissimo” Tadeusza Oszubskiego - napisana pewnym piórem klasyczna opowieść niesamowita o “zaklętym” fortepianie porywającym kolejne grające na nim osoby,

W końcu Krystian Janik i “Filmowiec I Jego Cień”- producent snuff filmów wsadzony do więzienia za próbę wejścia na rynek filmów dziecięcych marzy, bo po wyjściu zemścić się na tym, który go wydał i opowiada swe plany siedzącemu z nim gangusowi. Po wyjściu gangus czeka przy bramie więzienia…. Trochę brak logiki w tym tekście - nie wiadomo po co czekano z finałem tyle lat na przypadkowym cmentarzu, no i bardziej sensacyjne (dobrze oddany burzliwy klimat najntisowy) niż horror - więc klimat lepszy niż fabuła, ale overall dobrze się czytało i dobrze jest to napisane.

Jak jest Miasto, to jest i Morderca. Dwa opowiadania traktują o zbrodni. W udanym “Miasto, Masa, Multiplayer” Dariusza Barczewskiego - seryjny morderca spleciony jest z Miastem w jedno, współdziała z nim, jest trochę jak instrument krwiożerczego Molocha - aż do czasu, kiedy zawiedzie, i miasto zastąpi go kolejnym. Nieco przegadane i nieco przemądrzałe, ale dobry pomysł. Nieco mniej przekonuje- “Ja Tylko Chciałem Pomóc” Marcina Rojka - jedna krwawa plama zabójstwa na niezbyt interesującym tle opowieści.

+

No i to by było na tyle - dużo czytania, dużo dobrych, świeżych opowiadań, ciekawych pomysłów, dobrego warsztatu. Z ciekawością cieszę się na lekturę wcześniejszych tomów serii.

W ramach eksplorowania polskiej literatury grozy XXI wieku przyszła kolej na ukazującą się od kilkunastu (!) lat serię “kwadratowych” książeczek od wydawnictwa FORMA. Seria ta swój rozkwit miała jakieś dziesięć lat temu - dzisiaj jedynym przejawem aktywności są kolejne antologie opowiadań z serii “City”.

Plan był taki, by zacząć od pierwszej z nich, “City 1” z roku bodajże...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

“Opowieść O Złodzieju Ciał”, czwarty tom “Kronik Wampirów”, przynosi znaczną zmianę tonacji wobec swoich porzedników. Zamiast rozlewnych historii sięgających wgłąb historii wampirów, zapoznających nas z szerokim wachlarzem postaci mamy kameralną, bardzo zwartą fabularnie przygodę głównego bohatera sagi, wampira Lestata, który, znużony swą wampiryczną nieśmiertelnością zapragnął choć na chwilę zaznać ludzkiego losu…

+

Jako się rzekło, Lestat de Lioncourt po wydarzeniach opisanych w pierwszej trylogii Kronik Wampirów, szczególnie zaś po zakończeniu swej krótkiej kariery muzyka rockowego, ponownie popadł w wampirze znudzenie i zniechęcenie. Poględziwszy nieco na ten temat ze swym ludzkim przyjacielem, generałem Talamaski (tajny zakon badający różne zjawiska nadnaturalne), Davidem Talbottem (ględzenia będzie w Złodzieju Ciał co niemiara…) decyduje się na …próbę samobójczą (sic!). Przybywa zatem na pustynię Gobi i lotem pionowym startuje, niczym Ikar, ku palącym płomieniom Słońca.
No ale Lestat okazuje się, nie pierwszy zresztą raz, Wampirem Niezniszczalnym. Owszem, spada w płomieniach na pustynny piasek, owszem, musi dochodzić do siebie dłuższy czas, ale ostatecznym efektem nieudanego samobójstwa jest jedynie…bursztynowa opalenizna! (sic!), no i przekonanie, że jednak wampirze życie ma jeszcze dla niego wiele ciekawego do zaoferowania.

Lestat podróżując po świecie kilka razy napotyka wielce przystojnego młodzieńca. Mężczyzna wysyła wampirowi w prezencie dziwne książki (pierwszą z nich jest “Coś Na Progu” Lovecrafta - brawo!), wszystkie dotykające motywu przenoszenia osobowości ludzkich między ciałami (nb. zabrakło kanonicznego “Avatara” Theophile Gautiera - widać w temacie literackiej grozy Anne Rice miała jeszcze conieco do nadrobienia). Po kolejnej naradzie z Talbottem Lestat pojmuje zawoalowane aluzje nieznajomego - to potężny czarownik, niegdyś również funkcyjny Talamaski - dysponujący mocą wspomnianej zamiany ciał ! Oferuje on Lestatowi przeżycie wspaniałej przygody - spędzenie jednego dnia w ciele człowieka! W tym samym czasie mag “zamieszkałby” oczywiście w ciele Lestata…

Monsieur de Lioncourt jest tak podekscytowany perspektywą ponownego ujrzenia świtu (nb. chwilę wcześniej widział to słońce całkiem z bliska, jak go spalało na pustyni Gobi, więc nie wiem, skąd ten zapał…), ponownego “pobycia” człowiekiem, że, nie zważając na ostrzeżenia Talbotta oraz swego ukochanego wampira Louisa (tak, wraca mękoła tej sagi…) decyduje się na zamianę…

Lestat stawszy się ponownie człowiekiem zaczyna - no jasne - od najedzenia się, schlania i przygodnego seksu. Chwilę później jednak “czar pryska”, życie w ciele człowieka okazuje się boleśnie wulgarne i niesmaczne (ta paskudna fizjologia…), co gorsza, czarownik ukradł swego byłemu ciału praktycznie wszystkie pieniądze, a najgorsze -człowiek to istota słaba i nader śmiertelna…ciało zamieszkiwane przez Lestata szybko łapie, drepcząc z lichym ubraniu po zaśnieżonym Georgetown, ciężkie zapalenie płuc i ląduje w okolicznym szpitalu walcząc o życie…

Oczywiście podły czarownik nie zamierza dotrzymać słowa i zamiast wrócić na obiecaną powrotną zamianę znika bez śladu w ciele Lestata. Tymczasem nasz wampir, uwięziony w lichej, ziemskiej powłoce musi znaleźć sposób na odkręcenie tego wszystkiego. Najpierw uderza do Louisa, kiedy zaś ten stanowczo odmawia mu pomocy, pomocną rękę wysunie do byłego wampira David Talbott.

Obaj mężczyźni odnajdują (dzięki serii brutalnych wampirycznych zbrodni) fałszywego Lestata, który podróżuje przez Karaiby na pokładzie luksusowego statku wycieczkowego, sami wykupują miejsce w rejsie i przystępują do realizacji swego planu…

+

Bałem się “Złodzieja Ciał”, bowiem potrafi czasami koturnowy styl Rice przymęczyć, no i o czym dalej możnaby tu pisać, można się zastanowić wspominając wydarzenia z pierwszej trylogii. Jednak powieść okazała się całkiem udanym resetem serii, zupełnie zmieniając tonację i klimat znany z poprzednich części. Jak już pisałem, zamiast sięgającej tysiące lat wstecz historii, zamiast kolejnych wampirycznych Krewnych i Znajomych Królika, wyskakujących z kapelusza na kolejnych stronach sagi, mamy zwartą, kameralną opowieść współczesną. Trójka dobrze odmalowanych głównych bohaterów - Lestat, David Talbott i sam Złodziej Ciał, dwójka postaci uzupełniających (Louis - wet blanket jak zwykle) i ludzka kochanka Lestata, siostra zakonna (sic!) Gretchen, parę lokalizacji - zaśnieżone Georgetown i pokład liniowca Queen Elisabeth - to zaskakujące odświeżenie serii.


Mniej jest też klimatów perwersyjnej seksualności, która wcześniej momentami wręcz przyduszała fabułę. Oczywiście biseksualność czy homoseksualność bohaterów nadal grają w powieści swą rolę, ale nie wzbudzają już większego poruszenia - dziś odmienna orientacja seksualna nie budzi już niezdrowych emocji. Ze szczegółów, mamy dwa, opisane raczej detalicznie, zbliżenia Lestata ze śmiertelniczkami, jedno brutalne, praktycznie gwałt, drugie romantyczne - oba bardzo uzasadnione fabularnie.

Nadal rozważania Rice na temat ludzkiej śmiertelności, na temat sensu życia, dominują nad fabularną akcją, nadal jednak tej ostatniej wystarczy na dobrą zabawę dla fana bardziej przygodowej literatury. Choć nie ma co zaprzeczać, że powszechne ględulenie Lestata z każdą napotkaną postacią chwilami przymęcza.

Nie do końca przekonuje przewijający się przez całą powieść wątek “ducha Claudii”- Lestata prześladuje, jako chyba. symbol wyrzutów sumienia, dziecięcy wampir Claudia, która została stworzona przez Lestata w prezencie dla swego ukochanego Louisa a następnie spalona przez wampiry w Paryżu w zemście za zamach na życie samego Lestata (to przypomnienie dla tych, którym fabuła “Wywiadu Z Wampirem” się być może zatarła).

Najbardziej zaś razi…głupota i bezbrzeżna wręcz naiwność samego Lestata. Naprawdę, trzeba mieć IQ pantofelka (taki pierwotniak, nie damski obuw), żeby uwierzyć, że znany z kłamstw i nieuczciwości Złodziej Ciał dobrowolnie będzie chciał oddać Lestatowi zagarnięte ciało (już pomijam wręcz idiotyczny pomysł samej Rice, mający to uzasadniać - mianowicie miał się Złodziej połasić na miliony dolków, które mu po zakończeniu zamiany oferował Lestat, tak jakby, samemu “będąc” Lestatem, nie mieć dostępu do całości jego fortuny!).
Jakby tego było mało, Lestat daje się nabrać drugi raz! Kiedy już “odwojuje” swe ciało, znowu zostanie zrobiony w konia przez Złodzieja, a tak prostacko, że, dosłownie, przygodny kelner w restauracji by się mógł di niego nachylić i szepnąć “panie ładny, ale pomyśl pan sekundę, coś to Grubo Nie Funguje”.
Końcowy, drapieżny twist fabularny (akurat faktycznie zaskakujący) nadrabia wcześniejsze niedogodności bardzo udanie kończy powieść.

To sum up - “Opowieść O Złodzieju Ciał” to nie jest oczywiście żaden kanon, jak ktoś za stylem i snujną narracją Rice nie przepada, niech nawet nie próbuje, ale dla fanów serii pozycja zdecydowanie udana. Ulubiony bohater, ciekawy pomysł, zwarta fabuła - czego chcieć więcej? Good stuff.

“Opowieść O Złodzieju Ciał”, czwarty tom “Kronik Wampirów”, przynosi znaczną zmianę tonacji wobec swoich porzedników. Zamiast rozlewnych historii sięgających wgłąb historii wampirów, zapoznających nas z szerokim wachlarzem postaci mamy kameralną, bardzo zwartą fabularnie przygodę głównego bohatera sagi, wampira Lestata, który, znużony swą wampiryczną nieśmiertelnością...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Dobra, będzie dużo, w sumie za dużo, ale tak to jest, jak się Fanatyczny Wyznawca weźmie do pisania… chciałem początkowo dzielić na części ale jednak Adoracja Mrocznego Sakramentu musi się odbyć w całej rozciągłości… :
W słynnym (wśród fanów weirdu ofkors) cytacie z Washington Post Thomas Ligotti nazwany został “the best kept secret in contemporary horror fiction”. Niespecjalnie się o nim mówi czy pisze, od sam od dawna zresztą twórczo milczy, więc tym bardziej usuwa się w cień - niczym pisarz Wrześmian w grabińskiej “Dziedzinie” (żeby już doweirdować do końca). Zatem tylko nieliczni (nawet wśród fanów weirdu) będą mieli wystarczająco dużo determinacji, by zadać sobie trud i brnąć w pokręcone ligottiańskie frazy w jego ojczystym angielskim. Jak przecież wiadomo, nawet po polsku “ciężko się to czyta”, tabuny słów, zero akcji i zero dialogów.
No ale “Grimbscribe” wciąż jeszcze nie ukazał się w Polsce, więc Fanatyczny Wyznawca wyboru praktycznie nie ma… a ci nieliczni, którzy sobie ten trud zadadzą, przeżyją w trakcie lektury niezliczone chwile mrocznego oświecenia (fajny oksymoron mi wyszedł 🙂 btw), bowiem jest “Grimscribe’ zbiorem opowiadań pięknych, mroczno-poetyckich, genialnie przerażających, prawdziwą weirdową ucztą.
“Grimscribe” spotkał się z chłodniejszym niż debiutanckie “Pieśni Umarłego Marzyciela” odbiorem. Krytycy pisali o “syndromie drugiej książki”, że niby wyraźnie słabsza od genialnego pierwszego zbioru. Ta ocena zmieniła się poprzez lata - dziś już “Grimscribe” cieszy się zasłużoną renomą i uwielbieniem (nb. został wydany wspólnie z “Pieśniami” oraz trzecim zbiorem, “Noctuary” jako pojedynczy omnibus pt. “Nightmare Factory”).
Przy czym faktem jest, że “Grimscribe” różni się od znacznie przystępniejszego fabularnie debiutu. Tam Ligotti bawił się znanymi konwencjami grozy, ułatwiając za ich pośrednictwem czytelnikowi wejście w swój świat - a to był seryjny morderca jakiś, a to wampir czy duch, wszędobylskie lalki i manekiny… Tymczasem w “Grimscribe” kończą się wszelkie pomoce - czytelnik zmuszony jest rzucić się na głowę w smoliście czarną toń wijących się koszmarów i przerażających, wymykających się prostemu opisowi czy łatwemu zrozumieniu wizji autora.
Opowiadania z “Grimscribe” są - z kilkoma znaczącymi wyjątkami - bardzo statyczne, prawie że pozbawione akcji fabularnej. Duża ich część przypomina długimi fragmentami prozę poetycką (takie “poematy grozą”), gdzie przerażenie nie wynika z fabuły a jest nieodłącznym elementem klimatu, nastroju i opisów “cudownie straszliwych tajemnic”.
Ale jakież to jest Mrocznie Piękne! Opowiadania z “Grimscribe’a” to poetyka naprawdę najwyższej próby artystycznej. Przy głębi grozy wzbudzanej przez grimscribe’owe upiorne wizje, wiersze Lovecrafta z “Grzybów Z Yuggoth” wydają się infantylnymi rymowankami“!
Z tym, że w żadnej mierze nie należy deprecjonować wpływu Mistrza z Providence na twórczość Mistrza z Detroit. Przeciwnie, gigantyczny cień Lovecrafta unosi się nad całością zbioru, a już szczególnie znany z “Muzyki Ericha Zanna” (opowiadania, które pasowałoby jak żadne inne do zawartości “Grimscribe”) motyw obcego, koszmarnego uniwersum napierającego na granice znanej nam rzeczywistości, pojawia się co i rusz w kolejnych opowiadaniach i przenika całość zbioru Ligottiego.
Drugim często powracającym tematem są - nietypowo dla Ligottiego - kolory. Tak, to zaskakujące, proza Ligottiego bowiem wdaje się szczególnie “monochromatyczna” (zob. np. “Teatro Grottesco”), zanurzona w czerniach i szarościach, tymczasem w “Grimscribe” kilka znaczących razy (“Flowers Of The Abyss”, “In The Shadow Of Another World” czy wreszcie końcowy”The Shadow At The Bottom Of The World”) erupcje dziwnych “pozaziemskich” kolorów stanowią istotną część opowieści.
I wreszcie, o ile nadal cieszą fanów tak pożądani kultyści Zła (“Nethescurial”, “The Dreaming Of Nortown”), nadal potrafi się objawić jakiś szalony i upiorny doktor (“The Cocoons”), to, ze popularnych ligottiańskich wątków, znacznie mniej jest lalek i manekinów, mniej też wijących się mrocznych ulic starych miast (zamiast tego pojawiają się przedmieścia i opuszczone samotne budynki).
Ale dobra, mogłbym tak piać bez końca, jak nawiedzony derwisz, ale pora rzucić konkretniejszym okiem na zawartość zbioru. Jak to jest typowe dla Ligottiego, opowiadania są podzielone, niczym na rockowym concept albumie, na różne grupy, których granice, mimo że wyznaczone dość niejasnym kryteriami, niemniej jednak istnieją (o czym świadczą chociażby opowiadania z grupy “The Voice Of The Child” z dziecięcymi bohaterami).
Zbiór otwiera grupa “The Voice Of The Damned”, gdzie wita czytelnika wspomniany już uprzednio “Last Feast Of Harlequin” (11/10!) - Zafascynowany kulturową rolą postaci błazna/klauna antropolog, dowiedziawszy się o corocznym Święcie Arlekina odbywającym się w niewielkim miasteczku Mirocaw, przybywa, by poprzez tzw . “obserwację uczestniczącą” (i owszem, naukowiec sam posiada przebranie klauna) zebrać materiał do swych badań. Na miejscu zastaje święto w rozkwicie, ulice pełne bawiących się mieszkańców, wśród nich zaś licznych uczestników w błazeńskich strojach. Bohater, zauważywszy, że obok tego “oficjalnego” istnieje też drugi rodzaj błaznów (charakteryzują ich maski z Krzyku!), postanawia zgłębić tajemnicę…
Creepy, i to tak jeszcze! “Arlekin” to jedno z najlepszych i najstraszniejszych opowiadań w całym dorobku Ligottiego, prawdziwy tour de force. Co c, harakterystyczne, w przeciwieństwie do reszty zbioru, tutaj wyjątkowo dużo się dzieje, mamy do czynienia z regularną fabułą, wyraźnie przypominającą lovecraftowskie “Widmo Nad Innsmouth” (opowiadanie dedykowane jest zresztą pamięci H.P.L.).
Po tym prawdziwym “feast” przychodzi pora na nieco słabsze* “Spectacles In A Drawer” (7/10) - gdzie po raz pierwszy pojawia się vibe “Ericha Zanna”. Tytułowe okulary to tajemniczy artefakt, ujawniający Straszliwe Tajemnice skrywane w ludzkiej krwi, który doprowadza do obłędu ich właściciela.
Genialne “Flowers Of The Abyss” (9/10) ponownie igrają z tematem “czegoś skrywanego poza granicą pojęcia” - tym razem nazywanego“obłędem rzeczy” (“madness of things”). Nauczyciel wysłany na przeszpiegi cieszącego się złą sławą, długo opuszczonego domostwa rodziny Van Liwenn, odkrywa mroczną tajemnicę jego obecnego mieszkańca. Ależ to gęsty koszmar! Praktycznie pozbawiony akcji mroczny “poemat grozą” sięga daleko poza banalne schematy fabularne przerażając wizją wijących się “kwiatów otchłani”. No i to “madness of things”!
Pierwszą część zamyka znany już ze “Snów Umarłych 2018 “Nethescurial” (10/10). Tym razem Ligotti nieco bawi klimatem “Zewu Cthulhu”. Kultyści (ihaaa!!) poszukują na całym świecie rozrzuconych szczątek złowrogiego idola, by połączyć je ponownie w Jak Najgorszym Celu. Całość wieńczy genialny, mroczny finał ze znakomitym twistem fabularnym. Miód malina!
+
Drugą grupę opowiadań stanowi “The Voice Of The Demon”. Już pierwsze z nich - “The Dreaming Of Nortown” (9/10) - daje daje po nerach, aż miło. Dwu studentów w tytułowym mieście Nortown, jeden z nich dostaje się w Podejrzane Towarzystwo (ofkors - KULTYŚCI again), drugi zaczyna doświadczać koszmarów, w których obserwuje infernalny “zannowski” za-świat). By wyjaśnić związek swych koszmarów z przyjacielem kultystą, wyrusza jego śladem w długi nocny marsz przez miasto. Tak, czeka na nas kolejny obłędny twistowy finał.
Następne opowiadanie, “The Mystics Of Mulenburg” (6/10) chyba przekonuje najmniej* z całego zbioru . To kolejna wariacja naokoło “Ericha Zanna” - narrator odwiedza mieszkającego samotnie w odludnym domu niejakiego mistyka Klingmana, badającego historię średniowiecznego europejskiego miasta Muelenburg, w którym jak pewnego jesiennego dnia zapadł zmierzch, tak już, wbrew naturalnemu biegowi rzeczy, pozostał (to jest akurat wyjątkowo niekolorowe, takie “szare” opowiadanie).
Najbardziej “zannnowskim” opowiadaniem zbioru jest “In The Shadow Of Another World” (8/10), gdzie w kolejnym samotnym domu na przedmieściach obca, wroga rzeczywistość napiera na granice naszego świata, ale prawdziwy gem tej części to to upiorne “The Cocoons“ (10/10). Naprawdę przy lekturze tego koszmaru sennego można narobić w gacie. Zaczyna się ewidentnym nodem do postaci “hat mana” - bohater budzi się w środku nocy widząc, jak u wezgłowia jego łóżka stoi czarna postać w płaszczu i kapeluszu. Okazuje się, że “hatmanem” jest doktor narratora, który w celach terapeutycznych zabiera go upiorną podróż na upiorne przedmieścia, na których stoi upiorne domiszcze, w którym pewien upiorny typ przeprowadza upiorne eksperymenty. No i wolta finałowa! Ależ Ligotti potrafi w rwisty!
+
“Kokony” zapowiadają kolejną część - “The Voice Of The Dreamer”, na którą składają się dwa kolejne czystej (albo czarnej?) wody koszmary. W żadnym z innym opowiadań Ligotti nie staje tak blisko struktury dusznego sennego majaku jak właśnie tutaj. Najpierw - “The Night School” (9/10) - narrator, wracając nocą z kina przechodzi przez grunty swej dawnej szkoły, gdzie jakoby ponownie rozpoczął zajęcia dziwny portugalski nauczyciel, instruktor Carniero, zajmujący się nauczaniem Niewymownych A Straszliwych Tajemnic. Bohater, jak gdyby nigdy nic przyłącza się do studentów, wchodzi do tonącej w mroku szkoły, szukając klasy instruktora wspina się na kolejne piętra, coraz bardziej ociekające ciemnym, cuchnącym szlamem i coraz bardziej upiorne, by w finale zetknąć się oko w oko z pożerającą wszystko czernią…
No i “The Glamour” (10/10) !!! (ci, którzy czytali Christophera Slatskyego przypomną sobie jego “Film Maudit”). Bohater błąkający się nocą po dziwnie ożywioną dzielnicy miasta, natrafia na kino, które rzekomo miało upaść ale wciąż działa. Naturalnie nie potrafi się oprzeć pokusie i wchodzi na seans, gdzie na zali, pośród nielicznych widzów ma nie/przyjemność obejrzeć koszmarne widowisko...Ajajajaj! Jaki genialnie creepy finał - btw. Ligotti musiał sobie pewnie myśleć podczas pisania o “trylogii matek" Dario Argento.
Część “The Voice Of The Child” jest nieco mniej (jak na Ligottiego) przekonująca. W obu opowiadaniach, “The Library Of Byzantium” (7/10) i “Miss Plarr” (7/10) dziecięcy narrator jest świadkiem/przyczyną upadku (czasami dokonywanego w ekstatycznym samopoświęceniu) nauczycieli Skrywanych Tajemnic Mrocznej Strony, którzy padają ofiarami mocy poza ludzkim wyobrażeniem.
A na sam koniec cudowny “The Shadow At The Bottom Of Our World" (9/10) (ten tekst z kolei znaleźć można w “Dziwnych Opowieściach” z 2022, podobnie jak wcześniejszy “Nethescurial” w wybornym tłumaczeniu Wojtek Gunia). Najbardziej poetycki tekst z całego zbioru, prawie pozbawiony “regularnej” fabuły, początkowo przeraża wizją “tsalalowej” czarnej smoły, wyrosłej z głębi ziemi, później atakujący wyobraźnię koszmarami jesieni, kończący zaś enigmatycznym poświęceniem pana Marble, który złoży sam siebie w ofierze dla innej, mrocznej strony istnienia.
+
Dobra, niech będzie, że “Grimscribe” jest nieco “słabszy” od debiutanckich “Pieśni Umarłego Marzyciela”, przynajmniej dla fana “plain horroru”. Czasami akcja faktycznie bardzo staje w miejscu, i miesi kołami w czarnym błocku niczym ciężarówki w “Cenie Strachu”, ale, mądie, (a może mądiabl?) jakież to jest obłędnie i mroczno piękne! Nie ukrywam, w sprawie Ligockiego jestem niczym Zbyszko z Bogdańca - wyzwę “na ubitą ziemię” każdego który będzie kwękał, ale, poważniej, to jest naprawdę topka artystycznej grozy. Experience of a lifetime, kocham histerycznie.
PS.
Ale ofkors Ligotti to nie jest potrawa dla każdego, to jest typowe przypadek tzw. “acquired taste” - tego się trzeba nauczyć, czytając powoli i smakując każde zdanie. To jest proza poetycka a nie, z całym należnym szacunkiem, Stephen King. Pozwolę sobie zacytować jedną z rozwścieczonych opinii z Goodreads (2/5)
“Dear god, please just tell a story, stop describing …and tell me what is happening! Its sentences make me groan :
>The building looked much too intimate in size to afford a concealment, and i perceived a certain privacy in its appearance that made me feel a newcomer would haven been awkwardly noticeable<.
The building was small, it was goddamn SMALL, not intimate in size. And you saw a small goddamn house! That’s it!
No właśnie…jak ktoś chce po prostu “poznać story” a nie grzęznąć w meandrach wewnętrznego strumienia świadomości narratora, niech trzyma się od dzieła Mistrza z Detroit z daleka, wybierając bezpieczne terytorium Króla (z) Maine.
* - pisząc “słabsze” o opowiadaniu Ligottiego należy się liczyć, że prawdopodobnie to czytelnik nie objął czegoś właściwie. Taką mam przynajmniej impresję zawsze, jak jakiś tekst mniej do mnie trafia, że to wina mojej kulawej percepcji.

Dobra, będzie dużo, w sumie za dużo, ale tak to jest, jak się Fanatyczny Wyznawca weźmie do pisania… chciałem początkowo dzielić na części ale jednak Adoracja Mrocznego Sakramentu musi się odbyć w całej rozciągłości… :
W słynnym (wśród fanów weirdu ofkors) cytacie z Washington Post Thomas Ligotti nazwany został “the best kept secret in contemporary horror fiction”....

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Galfryd

z ostatnich 3 m-cy
Galfryd
2024-05-11 14:24:00
Galfryd i Skoliotyk są teraz znajomymi
2024-05-11 14:24:00
Galfryd i Skoliotyk są teraz znajomymi
Galfryd
2024-05-07 13:35:27
Galfryd ocenił książkę City 6. Antologia polskich opowiadań grozy na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-05-07 13:35:27
Galfryd ocenił książkę City 6. Antologia polskich opowiadań grozy na
7 / 10
i dodał opinię:

W ramach eksplorowania polskiej literatury grozy XXI wieku przyszła kolej na ukazującą się od kilkunastu (!) lat serię “kwadratowych” książeczek od wydawnictwa FORMA. Seria ta swój rozkwit miała jakieś dziesięć lat temu - dzisiaj jedynym przejawem aktywności są kolejne antologie opowiadań ...

Rozwiń Rozwiń
Galfryd
2024-04-24 00:27:27
Galfryd ocenił książkę Grimscribe: His Lives and Works na
9 / 10
i dodał opinię:
2024-04-24 00:27:27
Galfryd ocenił książkę Grimscribe: His Lives and Works na
9 / 10
i dodał opinię:

Dobra, będzie dużo, w sumie za dużo, ale tak to jest, jak się Fanatyczny Wyznawca weźmie do pisania… chciałem początkowo dzielić na części ale jednak Adoracja Mrocznego Sakramentu musi się odbyć w całej rozciągłości… :
W słynnym (wśród fanów weirdu ofkors) cytacie z Washington Post Thomas ...

Rozwiń Rozwiń
Grimscribe: His Lives and Works Thomas Ligotti
Średnia ocena:
8.3 / 10
6 ocen
Galfryd
2024-04-23 14:48:02
Galfryd ocenił książkę Plon na
6 / 10
i dodał opinię:
2024-04-23 14:48:02
Galfryd ocenił książkę Plon na
6 / 10
i dodał opinię:

Najpopularniejszy polski horror AD 2023, powieść lubiana i wysoko oceniana tak przez fanów jak i przez krytykę, czego wyrazem fakt, że “Plon” był jedynym reprezentantem rodzimej grozy w dziesiątce plebiscytu “Lubimy Czytać”, gdzie zresztą zajął naprawdę doskonałe 4 miejsce (wyprzedzając m...

Rozwiń Rozwiń
Plon Grzegorz Kopiec
Średnia ocena:
6.9 / 10
127 ocen
Galfryd
2024-04-21 16:56:42
Galfryd ocenił książkę Ballada o Czarnym Tomie na
8 / 10
i dodał opinię:
2024-04-21 16:56:42
Galfryd ocenił książkę Ballada o Czarnym Tomie na
8 / 10
i dodał opinię:

Bardzo udany retelling opowiadania H.P. Lovecrafta “Zgroza W Red Hook”, fabularnie podkręcający dość przeciętny w tym aspekcie oryginał, dodający mu scen pełnych grozy i naspięcia, a do tego zgrabnie łączący, w stylu przypominającym nieco “Lovecraft Country”, kultystów Starszych Bogów z po...

Rozwiń Rozwiń
Galfryd
2024-04-21 13:30:36
Galfryd ocenił książkę Opowieść o złodzieju ciał na
6 / 10
i dodał opinię:
2024-04-21 13:30:36
Galfryd ocenił książkę Opowieść o złodzieju ciał na
6 / 10
i dodał opinię:

“Opowieść O Złodzieju Ciał”, czwarty tom “Kronik Wampirów”, przynosi znaczną zmianę tonacji wobec swoich porzedników. Zamiast rozlewnych historii sięgających wgłąb historii wampirów, zapoznających nas z szerokim wachlarzem postaci mamy kameralną, bardzo zwartą fabularnie przygodę głównego ...

Rozwiń Rozwiń
Opowieść o złodzieju ciał Anne Rice
Cykl: Kroniki wampirów (tom 4)
Średnia ocena:
6.9 / 10
1554 ocen
Galfryd
2024-04-19 18:31:04
Galfryd ocenił książkę Wywiad z wampirem na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-04-19 18:31:04
Galfryd ocenił książkę Wywiad z wampirem na
7 / 10
i dodał opinię:

„Oh Louis, Louis. Still whining, Louis. Have you heard enough? I've had to listen to that for centuries” - Lestat.

To (znakomite!) zdanie z filmowej adaptacji „Wywiadu Z Wampirem” jest najlepszym, nawet jeśli nieco złośliwym, podsumowaniem tego pomnikowego arcydzieła. Wampir z poczuciem m...

Rozwiń Rozwiń
Wywiad z wampirem Anne Rice
Cykl: Kroniki wampirów (tom 1)
Średnia ocena:
7.3 / 10
9900 ocen
Galfryd
2024-04-14 14:37:59
Galfryd ocenił książkę Dzwon we mgle na
4 / 10
i dodał opinię:
2024-04-14 14:37:59
Galfryd ocenił książkę Dzwon we mgle na
4 / 10
i dodał opinię:

Co do zasady Biblioteka Grozy wydawnictwa C&T to samo złoto, prawdziwe perły klasycznego horroru, ale nie zawsze jest wiosna, nie zawsze jest maj - bywa i tak, że niektóre dzieła zestarzały się kiepsko i dzisiaj nie bardzo są w stanie zachwycić fana literackiej niesamowitości. Taki los...

Rozwiń Rozwiń
Dzwon we mgle Gertrude Atherton
Średnia ocena:
6.5 / 10
26 ocen
Galfryd
2024-04-02 15:17:52
Galfryd ocenił książkę Ostateczny argument na
10 / 10
i dodał opinię:
2024-04-02 15:17:52
Galfryd ocenił książkę Ostateczny argument na
10 / 10
i dodał opinię:

Atomowy (momentami dosłownie…) finał fenomenalnej trylogii fantasy, jeszcze lepszy niż poprzednie części. Genialne postaci, zapierające dech w piersiach przygody, szokujące twisty, tony okrucieństwa i przemocy a do wszystkiego wielka łycha cynicznego, łobuzerskiego humoru (!). TO SIĘ CZYTA...

Rozwiń Rozwiń
Ostateczny argument Joe Abercrombie
Cykl: Pierwsze prawo (tom 3)
Średnia ocena:
8.1 / 10
1936 ocen
Galfryd
2024-04-02 13:52:43
Galfryd ocenił książkę Frankenstein w Bagdadzie na
6 / 10
i dodał opinię:
2024-04-02 13:52:43
Galfryd ocenił książkę Frankenstein w Bagdadzie na
6 / 10
i dodał opinię:

“Frankenstein W Bagdadzie” to reprezentant mało znanej współczesnej literatury arabskiej, duży, międzynarodowy przebój literacki - powieść, która w przebraniu horroru, wykorzystując klasyczny, zasygnalizowany już w tytule motyw przejmująco opowiada o grozie życia w Bagdadzie po upadku Sa...

Rozwiń Rozwiń
Frankenstein w Bagdadzie Ahmed Saadawi
Seria: Kairos
Średnia ocena:
6.6 / 10
216 ocen

ulubieni autorzy [28]

Robert Ziębiński
Ocena książek:
6,9 / 10
27 książek
2 cykle
228 fanów
Wojciech Gunia
Ocena książek:
7,2 / 10
26 książek
9 cykli
Pisze książki z:
43 fanów
Glen Cook
Ocena książek:
7,1 / 10
50 książek
5 cykli
289 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
642
książki
Średnio w roku
przeczytane
58
książek
Opinie były
pomocne
4 945
razy
W sumie
wystawione
641
ocen ze średnią 7,2

Spędzone
na czytaniu
3 220
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
51
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
11
książek [+ Dodaj]