-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-04-28
2024-04-10
„Chciałem stanąć przed tą dziewczyną i osłonić ją przed wszystkimi przeraźliwościami, na jakie była wystawiana w swoim życiu. Tak nie mogło być, do jasnej cholery, miałem wrażenie, że tonę w niesprawiedliwości jej życia. Gdybym mógł sam nosić jej blizny i rany, zrobiłbym to”.
Bolesna, ale też niezwykle piękna. Kolejna część opowieści o bohaterach, których dzieli wszystko, a łączy jeszcze więcej. Wszystkie pęknięcia i blizny, które powstały w mojej duszy podczas czytania są tego warte!
Johnny to chłopak, którego się potrzebuje… Czytając tę historię, po prostu, chłonie się bezkres jego dobra i emocjonalności, zaangażowania i oddania uczuciu. Gdy w coś wchodzi, robi to całym sobą – jego serce i dusza nie znają zmienności. To stała, której się trzyma!
Metamorfoza, którą przeszła Shannon jest OGROMNA. To bohaterka, która rozkwita, którą ból i cierpienie umacnia, ale największy wpływ na jej osobowość ma miłość. Wiara, że bezpieczne ramiona Johny’ego zawsze jej pomogą to dla niej drogowskaz.
Mimo wszelkich przeciwności zaskoczył mnie kierunek, w którym potoczyła się fabuła tej powieści. Chloe Walsh ma w swoim piórze coś takiego, że kierując losami bohaterów i fabułą, wdziera się w najgłębsze odmęty duszy i sprawia, że czytelnik boleśnie i prawdziwe przeżywa wszystko, co ich spotyka. Do tego lekkość i jeszcze więcej lekkości podnosi czytelnika i daje mu nadzieję.
„Keeping 13” to wsparcie w najczystszej postaci. To przejaw, w którym bohaterowie obdarowują się wyrozumiałością i stawiają potrzeby miłości ponad swoje. To pełna cierpienia, ale piękna historia, o trudach rodzinnych relacji. To najprawdziwsza miłość i… przyjaźń. Bo przyjaźń łączącą Johnny’ego z drużyną jest niezwykła i pełna zawirowań. Kocham tych bohaterów i oddałam im całe swoje serce! Polecam, jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO NIEZWYKŁE]
„Chciałem stanąć przed tą dziewczyną i osłonić ją przed wszystkimi przeraźliwościami, na jakie była wystawiana w swoim życiu. Tak nie mogło być, do jasnej cholery, miałem wrażenie, że tonę w niesprawiedliwości jej życia. Gdybym mógł sam nosić jej blizny i rany, zrobiłbym to”.
Bolesna, ale też niezwykle piękna. Kolejna część opowieści o bohaterach, których dzieli wszystko,...
2024-04-02
„– Wiesz, o czym myślę, kiedy tak milczymy? – zagadnęła.
Popatrzyłem na nią.
– O czym?
– O tym, że milcząc tak razem, zgadzamy się być dla siebie nawzajem niegroźni. Że współdzielimy tę samą przestrzeń i oboje pozwalamy sobie nawzajem być dokładnie takimi, jacy jesteśmy, i żadne z nas nie skrzywdzi ani nie zrani tego drugiego”.
Ile razy bym nie przeczytała „Twój na zawsze” zachwyca tak samo (a czytałam dwa razy)! A może nawet i bardziej? Jedno jest pewne, powieści Abby Jimenez chwytają za serce. Do tego za serce chwyta też urok Jacoba! I wyrozumiałość Briany! Ale, ale… po kolei!
Jest wiele zawirowań, ale takich, że aż głowa rozpuszcza się pod wpływem niedopowiedzeń pełnych czarujących momentów! Nie świruję, mówię prawdę. Wszystko jest takie urzekające. Nawet lęki społeczne i fobie przyjmują tutaj inny wymiar. Z nimi (tymi bohaterami i lękami) czytelnik czuje się komfortowo! Dlaczego? Przez większość książki bohaterowie wychodzą ze swoich sfer komfortu, ale też pełzną do nich. Przykładowo Briana wychodzi naprzeciw Jacobowi, a on w zamian za to, oferuje jej całego siebie!
W „Twój na zawsze” mamy motyw fake dating, który jest dosłownie moją słabością! Cała wręcz gotowałam się z podekscytowania, że mogę razem z bohaterami uczestniczyć w ich emocjonalnej podróży, gdzie uświadamiają sobie własne słabości i prawdziwość relacji, która miała być „udawana”.
Na wszystkie świętości – miałam ochotę się rozpłynąć i potrząsnąć bohaterami jednocześnie. Po prostu, ten humor i spryt bohaterów jest nie do opisania! Do wszystkiego podchodzą z wielkim zaangażowaniem, uwielbiam ich humor, docinki, ale przede wszystkim chęć zrozumienia i stawiania potrzeb tego drugiego ponad siebie. To piękne, ckliwe i wyjątkowe!
I oczywiście najważniejsze, uwielbiam medycynę, jestem w siódmym niebie, mając powieść w takim klimacie! Czego chcieć więcej? Tylko tego, żebyście przeczytali tę historię i zakochali się w niej tak bardzo jak ja! Polecam, jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO MUZA]
„– Wiesz, o czym myślę, kiedy tak milczymy? – zagadnęła.
Popatrzyłem na nią.
– O czym?
– O tym, że milcząc tak razem, zgadzamy się być dla siebie nawzajem niegroźni. Że współdzielimy tę samą przestrzeń i oboje pozwalamy sobie nawzajem być dokładnie takimi, jacy jesteśmy, i żadne z nas nie skrzywdzi ani nie zrani tego drugiego”.
Ile razy bym nie przeczytała „Twój na zawsze”...
2024-03-29
„Czułam się, jakby zaraz miało mi pęknąć serce. A może zawsze było pęknięte, tylko samo pęknięcie stawało się coraz szersze i głębsze, sprawiając mi coraz większy ból. Nigdy nie przypuszczałam, że to możliwe”.
Królowa slow burn powróciła! I to w jakim stylu ♥ W tak wielkim, że aż brakuje tchu, a każde zdanie jest naszpikowane takimi emocjami, że ja totalnie, nie mam pytań! Kocham to, w jaki sposób Mariana Zapata buduje napięcie, rozdrabnia najmniejsze oczywistości i stwarza otoczkę piękna połączonego z namiętnością, które są głęboko ukryte w bohaterach.
Luna! Wow, cóż za bohaterka. Taka z problemami, która pragnie być wsparciem i oparciem dla wszystkich, a jednocześnie zmaga się z samotnością i niepewnością do siebie. Widziałam ją w różnych odcieniach – raz niepewnie stąpającą po ziemi, innym razem odważnie kroczącą przez życie. I z czystym sumieniem mogę przyznać, że każdy jej moment pokochałam.
Ripley – mogłabym pisać poematy na temat jego osobowości. Jest zasadniczy i wycofany, ale chol*ra, gdy już kogoś dopuści do swojej czułej strony, gdy już pokaże swoją troskę – to ja totalnie wymiękam. Dosłownie moje serce wywijało potężne salta w klatce piersiowej, gdy tylko Rip „inaczej popatrzył na Lunę”, bądź powiedział, że „chce się o nią martwić”.
Czułość połączona z idealnie wyważonym slow burnem powoduje w czytelniku burzę. Te emocje czasem przytłaczają i sięgają zenitu, doprowadzając do szaleństwa, ale kocham ten emocjonalny chaos, którego dostarczają mi powieści Zapaty!
„Luna i pewne kłamstwa” to wielowątkowa powieść, którą czyta się niemal jednym tchem i niczego nie żałuje! Dla takich powieści pragnie się zarywać nocki. Polecam, jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO NIEZWYKŁE]
„Czułam się, jakby zaraz miało mi pęknąć serce. A może zawsze było pęknięte, tylko samo pęknięcie stawało się coraz szersze i głębsze, sprawiając mi coraz większy ból. Nigdy nie przypuszczałam, że to możliwe”.
Królowa slow burn powróciła! I to w jakim stylu ♥ W tak wielkim, że aż brakuje tchu, a każde zdanie jest naszpikowane takimi emocjami, że ja totalnie, nie mam pytań!...
2024-02-10
„Były zatem tylko dwie opcje. Jednej pożądałam całym sercem, umysłem i duszą, ale to drugą musiałam wybrać. Bezwzględna moje pragnienia, by zapewnić bezpieczeństwo innym, zamierzałam zrobić to, co trzeba, a nie to, czego chciałam”.
Agata Moore mnie po prostu zachwyciła! Gdy przeczytałam jej debiut, od razu wiedziałam, że chcę wiedzieć, co dalej. Z ogromną niecierpliwością czekałam na kontynuację losów bohaterów, którzy w „And Vice Versa” rozerwali mi serce na strzępy.
W „If Only We Could” dalej panuje mocna atmosfera. Destrukcyjna aura nieco ustępuje na rzecz nadziei i oddania, gdzie bohaterowie zdają sobie sprawę ze swoich problemów i mają świadomość, że chcą podążać ku lepszemu.
Ich droga jest wyboista. Pełna wzlotów i upadków. Pełna bólu i cierpienia, ale i starań – o siebie, swoje szczęście, ale przede wszystkim zdrowie.
Layla zmienia swoje otoczenie. Odcina się od przeszłości, chociaż jest jeden punkt, który chciałaby zachować jako stałą. Tlące się uczucie wciąż nie wygasło, a rozłąka dodatkowo je potęguje. Urocze są te pojedyncze momenty, w których odnawia się kontakt Layli i Alexandra. Wciąż mają w sobie swoją niepowtarzalną specyfikę, lecz są dla siebie coraz bardziej wyrozumiali.
Uznanie wzbudza świadomość bohaterów, którzy uczą się na swoich własnych błędach, a zmagając się z nałogiem, Layla, zdaje sobie sprawę, że chociaż zakończyła już odwyk, to chęć ponownego się zatracenia pozostanie z nią na zawsze.
Kompletnie inna, chociaż tak podobna. Niedająca się okiełznać, bo chociaż pierwszy tom ściskał serce od swoich emocji, to w „If Only We Could” siedzi się, jak na szpilkach, ale przede wszystkim kibicuje bohaterom, aby odnaleźli szczęście.
Toksyczne uczucie przerodziło się w miłość, głębszą i prawdziwszą niż można sobie to wyobrazić. Miłość, która wręcz zabija (ulubiony fragment) – ale to zrozumiecie, dopiero, gdy przeczytacie! Polecam, jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO NIEZWYKŁE]
„Były zatem tylko dwie opcje. Jednej pożądałam całym sercem, umysłem i duszą, ale to drugą musiałam wybrać. Bezwzględna moje pragnienia, by zapewnić bezpieczeństwo innym, zamierzałam zrobić to, co trzeba, a nie to, czego chciałam”.
Agata Moore mnie po prostu zachwyciła! Gdy przeczytałam jej debiut, od razu wiedziałam, że chcę wiedzieć, co dalej. Z ogromną niecierpliwością...
2024-03-18
„Jasne, znam słownikową definicję miłości, ale to tylko teoria. W prawdziwym świecie, gdzie dzieją się realne rzeczy, nie ma czegoś takiego jak miłość.
Istnieją hormony, neuroprzekaźniki, endorfiny i reakcje chemiczne”.
Aranżowane małżeństwo? Dwójka bohaterów, którzy robią sobie na złość? No oczywiście, że tak. Teal i Ronan nie mogliby różnić się od siebie bardziej, a jednak wraz z płynącą historią okazało się, że łączy ich o wiele więcej niż oboje przypuszczali.
Ta historia ma w sobie mrok i pokręconą aurę. Fabuła wciąga do granic możliwości, a ja ma wrażenie, że Rina Kent z każdym kolejnym tomem tej serii zaskakuje mnie coraz bardziej.
Dwójka złamanych dusz, pełnych zawziętości, którzy muszą, po prostu muszą, postawić na swoim. Teal i Ronan pragną, aby to właśnie do nich należało ostatnie zdanie. Ich determinacja, aby być górą jest momentami zabawna, urocza, ale też pełna mroku. Ci bohaterowie, tak naprawdę, mają w sobie cały koloryt barw.
Jak można rozgryźć bohaterów tak skomplikowanych i zamkniętych w sobie? Oboje toczą wojnę – zarówno tą wewnętrzną, jak i między sobą.
Ich pasja i pożądanie łączące się z nienawiścią to coś niesamowitego. I między nimi właśnie te emocje tworzą klimatyczną otoczkę.
„Vicious Prince” to powieść, która wzbudza żal, rozrywa serce i przytłacza mrocznymi emocjami. To historia, która wręcz uzależnia, a bohaterowie skradają serce! Polecam, jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO NIEZWYKŁE]
„Jasne, znam słownikową definicję miłości, ale to tylko teoria. W prawdziwym świecie, gdzie dzieją się realne rzeczy, nie ma czegoś takiego jak miłość.
Istnieją hormony, neuroprzekaźniki, endorfiny i reakcje chemiczne”.
Aranżowane małżeństwo? Dwójka bohaterów, którzy robią sobie na złość? No oczywiście, że tak. Teal i Ronan nie mogliby różnić się od siebie bardziej, a...
2024-03-05
„– Dlaczego ludzie mówią, że czują się mali w obliczu wszechświata, a nigdy tego nie mówią, patrząc na wodospady?
– Pewnie dlatego, że wodospady uznają za coś, nad czym można zapanować. Nie da się natomiast zapanować nad wszech światem”.
Szalony klimat! Obezwładniające emocje! I para bohaterów, która doprowadza swoim obłędem do fantastycznie nieokiełznanych emocji ♥
Kocham to, na jakich motywach powstała cała historia „Does It Hurt?”. Główna bohaterka ucieka przed swoją przeszłością. Boi się zostać odnaleziona, a kradnąc tożsamości udaje jej się zachować anonimowość. Dopóki…
Nie poznaje Enza.
Ten typ ma coś w sobie. ♥ Jest śmiały i zahartowany na najcięższe warunki, jakie dane było mu przeżyć. Noc z Saywer jest dla niego czymś niezwykłym, dopóki nie dowiaduje się, co takiego zrobiła kobieta.
Wszystko dzieje się z tak ogromnym dynamizmem! Bohaterowie trafiają na bezludną wyspę, która kryje w sobie pełno sekretów… Jednak jest coś magicznego w odcięciu się od świata i akcją toczącą się w latarni morskiej.
Bezduszność głównego bohatera i ból, który zadaje Saywer jest „taki ich”. To identyfikuje ich relacje i sprawia, że oboje czują się przy sobie bezpiecznie (mimo wszystko). Ich uczucia są gwałtowne, niczym burza lub najgorszy sztorm, ale ta gwałtowność daje czytelnikowi niezapomniane wrażenia. To bohaterowie z duszą, pazurem, którzy nie boją się przekraczać wszelkich granic moralności i przyzwoitości. Pokochałam ich całym sercem!
„Does It Hurt?” to zupełnie inna odsłona autorki, chociaż lżejsza, to również popaprana, ale co najlepsze mega wciągająca! To historia z duszą, a ja polecam ją jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO NIEZWYKŁE]
„– Dlaczego ludzie mówią, że czują się mali w obliczu wszechświata, a nigdy tego nie mówią, patrząc na wodospady?
– Pewnie dlatego, że wodospady uznają za coś, nad czym można zapanować. Nie da się natomiast zapanować nad wszech światem”.
Szalony klimat! Obezwładniające emocje! I para bohaterów, która doprowadza swoim obłędem do fantastycznie nieokiełznanych emocji...
2024-03-03
„– Jesteś najlepszym dowodem na to, że największe marzenia mogą zmienić się w jednej chwili.
Jego cichy głos przy jej uchu, w dodatku wypowiadający tak cudowne słowa, wydawał się niczym wyjęty z jej najskrytszych snów”.
Po tej historii nic już nie będzie takie samo. Nic już nie jest… Ta historia to jak emocjonalny znak na duszy! To jak lek na całe zło świata! Mogąc zatracić się niedoskonałościach bohaterów i przeżywać z nimi wszelkie rozterki…
Jest coś takiego w „Panaceum”, że mimo, iż czytasz o boleśnie trudnych tematach, czujesz się komfortowo. Serce ściska ci się z emocji, ale ty utożsamiasz się z bohaterami i scalasz z historią. Pomimo łez, gnasz do przodu, pragnąc spokoju – dla bohaterów, dla siebie i swoich emocji.
Jest tu nutka delikatności, która owiewa czytelnika w każdym rozdziale. Doceniałam ją, pragnęłam jej i żyłam nią, ale prawda jest też taka, że emocje zawarte w środku potrafią przełamać cię na pół.
Roxanne to uosobienie pozorów. Grupka znajomych, piękny wygląd, szczęśliwa rodzina, popularność. Jednak za tym wszystkim skrywa się kobieta, która przeżywa swoje emocje w sposób, który wywołuje u niej napady paniki. Schowana we własnych maskach, boi się opowiedzieć o swoich problemach, a jej jedynym ratunkiem jest pisanie swoich myśli w zeszycie. Dopóki uwagi nie zwraca na nią Amir… jej kwintesencja spokoju.
Amir ma marzenia. Marzenie by stać się zawodowym koszykarzem. Pragnie, aby jego poświęcenie rodzinie, pracy, ale przede wszystkim pasji przyniosły mu w końcu upragnione szczęście. Sam zmaga się z olbrzymią niesprawiedliwością, gdy widzi ukradkowe i rasistowskie spojrzenia innych. Boi się ich, czuje się niepewnie, przy tym ograniczając jego życie.
Oboje zmagają się z własnymi demonami. Oboje mają w sobie lęki, które potrafią zepsuć im szczęśliwe chwile. Jednak oboje walczą – o siebie, o lepsze życie i o miłość!
Ta historia łamie doszczętnie, ale pokazuje tak olbrzymie piękno miłości i stawiania czoła swoim obawom, że boleśnie dotyka duszy czytelnika. Taki debiut, to skarb! Przepłakana ilość stron (ponad 150) i zaznaczona ilość cytatów (93) są na to najlepszym dowodem!
Basia Łaszkow ubiera emocje w słowa, które dosłownie siedzą mi w głowie. Zażyłość, jaką czuję po zakończeniu lektury jest piękna, uzależniająca i bezgraniczna. A ja z czystym sercem polecam tę powieść, jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO AMARE]
„– Jesteś najlepszym dowodem na to, że największe marzenia mogą zmienić się w jednej chwili.
Jego cichy głos przy jej uchu, w dodatku wypowiadający tak cudowne słowa, wydawał się niczym wyjęty z jej najskrytszych snów”.
Po tej historii nic już nie będzie takie samo. Nic już nie jest… Ta historia to jak emocjonalny znak na duszy! To jak lek na całe zło świata! Mogąc...
2024-02-25
„– Po prostu ta dziewczyna jest inna. Jest wyzwaniem, a ja lubię wyzwania – stwierdziłem, przejeżdżając palcem na napotniałej butelce. Na palcu nadal nosiłem ślad po jej ugryzieniu. Naznaczyła mnie, więc i ja chciałem naznaczyć ją w najbrudniejszy i najbardziej brutalny sposób”.
„Haunt you” to idealne dopełnienie twórczości Ady Tulińskiej. Poznałam wszystkie oblicza autorki, ale ten tytuł okazał się najmocniejszy i najmroczniejszy w całym jej dorobku.
Okazuje się, że zachwycił mnie sposób, w jaki dwójka bohaterów manipulowała sobą nawzajem. Potrafili postawić się sobie. Grać na swoich nerwach. I stoczyć słowny pojedynek. Te wszystkie elementy składały się na historię pełną obaw, gdzie ważną rolę odgrywała dominacja.
Juliet i Leonardo to dwie zbłąkane dusze, które okrywał mrok. Ich strach kumuluje się ze sobą, tworząc mieszankę wybuchową i pozwalając czytelnikowi wejść w głąb ich umysłu i razem z nimi podjąć grę.
To walka o przetrwanie, w której wygra silniejszy. A ja zobaczyłam w tej historii dwa mocne i wytrwałe charaktery, które otoczyły się cierpkim, ale niezwykle wyjątkowym uczuciem. Trzeba zobaczyć ich w akcji, aby doświadczyć tych wszystkich „czarnych” emocji, dać się ponieść mrokowi i ich absolutnemu szaleństwu!
Ta powieść jest mocno uzależniająca, gdy tylko zasiądzie się do lektury, nie sposób się oderwać. Intrygujące i kontrowersyjne uczucia przechodzą przez czytelnika niczym prąd pozostawiając w sobie iskry. Te iskry czuć w każdym wydarzeniu, geście i rozmowie między bohaterami.
Daj się otoczyć mrokiem tej wyjątkowej powieści – na pewno Cię zaskoczy! Polecam, jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥
[REKLAMA DLA AUTORKI]
„– Po prostu ta dziewczyna jest inna. Jest wyzwaniem, a ja lubię wyzwania – stwierdziłem, przejeżdżając palcem na napotniałej butelce. Na palcu nadal nosiłem ślad po jej ugryzieniu. Naznaczyła mnie, więc i ja chciałem naznaczyć ją w najbrudniejszy i najbardziej brutalny sposób”.
„Haunt you” to idealne dopełnienie twórczości Ady Tulińskiej. Poznałam wszystkie oblicza...
2024-02-11
„– Udajesz kogoś, kim nie jesteś – stwierdził z opanowaniem, które musiało go dużo kosztować. – Nie wiem, co spotkało cię w życiu, ale nosisz maskę, którą dawno powinnaś była ściągnąć”.
„Szklana maska, mroczny on” wdarła mi się pod skórę i zostawiła po sobie ślad. Tak bardzo emocjonalnie podeszłam do problemów bohaterów, ich rozterek i rodzącego się uczucia, że wręcz ściskało mnie w dołku.
Dominika Luboń przedarła się tą historią przez moje bariery, sprawiając, że byłam pełna wzruszenia i bezradności na każdą niesprawiedliwość, której doświadczyli.
Pokochałam Jareda, który mimo wszelkich swoich problemów i traum upatrzył sobie dobro Rosalie. Pragnął znaleźć się w jej życiu. Pragnął wypełniać jej czas sobą i dać się poznać.
Ich uczucie jest mocne, chociaż dziewczyna na początku bardzo się przed nim wzbrania. Jednak ta historia – dwójki bohaterów, którzy wiele przeszli i wciąż doświadczali bólu oraz cierpienia jest pełna obronnych murów i masek.
Uwielbiam klimat, w jakim toczy się cała historia. Jednak najbardziej w pamięci zapadły mi dialogi między bohaterami – były pełne uczuć, sprzeczek i przekomarzanek, które tak kocham. Za każdym razem, gdy Jared „porywał” Rosalie rosło mi serce. Ten czas, który spędzali wspólnie krył w sobie wiele tajemnic. Nie byłam w stanie przewidzieć, co wydarzy się między nimi – czy znowu stoczą między sobą wojnę, czy też opuszczą gardę i pokażą swoją wrażliwą stronę.
„Szklana maska, mroczny on” to powieść, która łamie serce i skleja je w sposób, którego się nie zapomina. To historia, która pokazuje, jak ważne są życiowe wybory bohaterów i konsekwencje, które za nimi podążają. Ta historia jest przepięknie emocjonalna i polecam ją jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO NIEZWYKŁE]
„– Udajesz kogoś, kim nie jesteś – stwierdził z opanowaniem, które musiało go dużo kosztować. – Nie wiem, co spotkało cię w życiu, ale nosisz maskę, którą dawno powinnaś była ściągnąć”.
„Szklana maska, mroczny on” wdarła mi się pod skórę i zostawiła po sobie ślad. Tak bardzo emocjonalnie podeszłam do problemów bohaterów, ich rozterek i rodzącego się uczucia, że wręcz...
2024-02-06
„– Nie wiem. Czasami, gdy nie czuję się najlepiej sama ze sobą, pozwalam ludziom na takie traktowanie.
– Mnie nie pozwalasz. – Nie to, żebym tak robił.
– To dlatego, że przy tobie zawsze czuję się dobrze”.
Ach! Ci bohaterowie z wybujałym ego! „Mile High” to zniewalająca powieść, która liczy sobie ponad 600 stron! To istna rozkosz dla duszy i gwarancja nieokiełznanych wrażeń. A dlaczego? Bo bohaterowie mają w sobie „ten” doskonały charakterek.
Przez całą powieść się płynie. Fabuła jest dynamiczna, a akcja ani na chwilę nie spowalnia. Wśród rozdziałów jest taki jeden, który wciąga w wir wydarzeń i od tej pory nie idzie się oderwać od lektury.
Romans pomiędzy hokeistą a stewardesą to istna petarda. Sam motyw zakazanej relacji powoduje ten dreszczyk emocji, który bucha wewnątrz duszy. Serduszko bije mocniej, gdy tylko bohaterowie wymieniają między sobą spojrzenia, a ich przekomarzanki stawiają ich relacje na zupełnie innym poziomie.
Ta powieść jest lekka i przyjemna, ale porusza też trudne i ważne tematy, w których do głosu dochodzą uczucia niepewności i braku samoakceptacji.
Stevie mierzy się z aroganckim hokeistą nie pozostając mu dłużna docinkami ani przez chwilę. Evan natomiast nie jest pewien, jak ugryźć to, co dzieje się w jego wnętrzu na widok stewardesy.
Początek tej historii jest nieco złośliwy, ale okraszony dobrym humorem, natomiast późniejsza relacja bohaterów to istna magia, której towarzyszą szczerze rozmowy, komfort i poczucie bezpieczeństwa, a także mnóstwo tajemnic, przez wzgląd na pracę bohaterów.
„Mile High” wbija się w sam środek serca czytelnika i sprawia, że rozpływa się w emocjach. To lektura tak dobra, że aż brakuje tchu, a każdy wątek wypełnia kolejne strony powieści tworząc niezwykłą całość. Polecam, jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO NIEZWYKŁE]
„– Nie wiem. Czasami, gdy nie czuję się najlepiej sama ze sobą, pozwalam ludziom na takie traktowanie.
– Mnie nie pozwalasz. – Nie to, żebym tak robił.
– To dlatego, że przy tobie zawsze czuję się dobrze”.
Ach! Ci bohaterowie z wybujałym ego! „Mile High” to zniewalająca powieść, która liczy sobie ponad 600 stron! To istna rozkosz dla duszy i gwarancja nieokiełznanych...
2024-01-22
„— Przy tobie czuję, że mogę być kimś innym — wyznał półgłosem. — Kimś, za kim nie ciągnie się ten cały syf. Jesteś jedyną osobą, przy której jestem w stanie uciszyć swoje myśli.
— Jakie… myśli? — wydukałam”.
„The Paper Dolls” to powieść, w której buzują emocje. A ja zachwycałam się nią od samego początku! Połączenie romansu wraz z kryminalną zagadką budowały fabułę. A skomplikowane emocje potęgowały odbiór całości.
Napięcie sięgało zenitu. I nawet nie wspomnę, ile razy wstrzymywałam oddech, aby móc czytać dalej.
Charmaine wcale nie pragnęła się tutaj znaleźć. Pośród niczego, w szkole, w której panują sztywne zasady i upiorna atmosfera.
Czuć jednak zadziorność. Każdy z bohaterów ma coś w sobie. Poznajemy w ten sposób grupę uczniów, którzy wiodą prym w tej historii. Każdego wyróżnia inna osobowość. Każdy wnosi do niej własną historię, trochę zamieszania i sekrety, mnóstwo sekretów.
Autorka nie bała się przekraczać granic. Z wyczuciem przesuwała je, nadając fabule odpowiedni i tajemniczy klimat.
Niespodziewane zaginięcie jednego z uczniów ciągnie za sobą szereg konsekwencji, a nieoczekiwane powiązania mnóstwo pytań, które wciąż pozostają bez odpowiedzi!
Gwarantuję Wam, że gdy tylko zaczniecie „The Paper Dolls” nie będziecie mogli się oderwać. Zapragniecie więcej i chociaż dostaniecie tak dużo, wciąż będziecie czuć, że brakuje Wam pewnego elementu – poznania wszystkich tajemnic.
Nie wiem, co zachwyciło mnie bardziej – romantyczne uczucia, czy jednak zagadka kryminalna. Całościowo uzupełniały się fenomenalnie, ale jedno jest pewne! Jeszcze nigdy w życiu tak bardzo nie czekałam na moment, gdy główna bohaterka wypowie imię głównego bohatera – scena pełna napięcia i grozy! Potajemne schadzki sprawiły, że czekałam na każdy ich moment!
I naprawdę, czegoś tak dobrego już dawno nie czytałam! Polecam, jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO JAGUAR]
„— Przy tobie czuję, że mogę być kimś innym — wyznał półgłosem. — Kimś, za kim nie ciągnie się ten cały syf. Jesteś jedyną osobą, przy której jestem w stanie uciszyć swoje myśli.
— Jakie… myśli? — wydukałam”.
„The Paper Dolls” to powieść, w której buzują emocje. A ja zachwycałam się nią od samego początku! Połączenie romansu wraz z kryminalną zagadką budowały fabułę. A...
2024-01-28
„- Mnie by to obchodziło, Léa. Mnie.
Moje pokiereszowane serce mocniej zatłukło w piersi. Wypowiedział to z taką pewnością, że nie śmiałam w to wątpić. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak długo czekałam, aby ktokolwiek mnie o tym zapewnił”.
Zdecydowanie zaparło mi dech w piersi! Oczarowało i zaczarowało! Znam książki autorki bardzo dobrze, ale dopiero przy „Zniszcz mnie jeszcze raz” wydobyła ze mnie te fale pełne wzruszeń i emocji pełne bólu.
Bohaterowie już na wstępie zdobyli moje serce. Ona to „typowa” szara myszka, ale w połączeniu z czułością i opiekuńczością Cedrica – ta dwójka jest po prostu niezniszczalna. A może nie tyle oni, co ich uczucie, które tliło się w ich wnętrzu i wybuchło niczym bomba atomowa wrzucając czytelnika do wiru pełnego wrażeń.
Lea i Cedric, Cedric i Lea – intensywność emocji, która łączyła ich pasję, ale też współczucie i stawianie potrzeb swojego partnera ponad wszystko były niesamowite.
Autorka nie bała się poruszyć pomiędzy granicą zdrowych i prawdziwych relacji oraz tych toksycznych i wyniszczających, pokazując też metamorfozę i ciągle zmieniające się stosunki pomiędzy bohaterami.
Przyjaźń i różne rodzaje miłości odcisnęły ogromne piętno na tej historii!
„Zniszcz mnie jeszcze raz” to historia, w której przeplata się pasja, trauma, uczucie i nieszczęście. To historia, której towarzyszy kalejdoskop emocji. To powieść, która wzrusza i chwyta najczulsze struny serca.
Można się zakochać. Można się złościć na niesprawiedliwości. Ale też? Można się rozczulić, bo historia daje ogromne pokłady nadziei w sposób piękny, lecz trudny, ale jednak od nadmiaru emocji puchnie serce! Polecam, jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO YASNE!]
„- Mnie by to obchodziło, Léa. Mnie.
Moje pokiereszowane serce mocniej zatłukło w piersi. Wypowiedział to z taką pewnością, że nie śmiałam w to wątpić. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak długo czekałam, aby ktokolwiek mnie o tym zapewnił”.
Zdecydowanie zaparło mi dech w piersi! Oczarowało i zaczarowało! Znam książki autorki bardzo dobrze, ale dopiero przy „Zniszcz mnie...
2024-01-14
„Chyba pokochałam go jeszcze bardziej za to, czego w tej chwili nie powiedział. Nie składał obietnic, których nie mógł dotrzymać. Nie proponował niczego, czego nie mógł naprawdę dać. Po prostu został”.
Piękna, ale też niezwykle bolesna. Bolesna niczym pękniecie na duszy, które pragniesz zasklepić najpiękniejszymi emocjami. I one są – w tych cudownie romantycznych i pełnych wsparcia momentach między bohaterami.
Czekasz na nie. Tak bardzo czekasz, że każda chwila ukojenia przynosi ulgę.
„Keeping 13” to opowieść, której się nie zapomina! To powieść, która na stałe osadza się w sercu. Od samego początku czułam się poruszona losami Shannon i Johnny’ego, ale wraz z kolejnymi zdaniami przywiązywałam się do nich jeszcze bardziej.
Niewiarygodne jest to, jak mocne, silne i prawdziwe uczucie połączyło tę dwójkę. Zwłaszcza, że oboje są kompletnie różni – Johnny wydaje się pewny siebie, a Shannon bezbronna i skromna. Ich styl życia również różni się od siebie, a przede wszystkim ich życie rodzinne.
Koszmary Shannon nie są już tak łatwe do utrzymania w tajemnicy. A to niesie za sobą olbrzymie konsekwencje. Widziałam, jak miota się między bólem, strachem i rozpaczą, i to dosłownie rozdzierało mi serce. Jedynym promykiem nadziei był Johnny, dzięki któremu wszystko stawało się znośniejsze. Miał swoje własne demony, ale sfera bezpieczeństwa jaką otoczył Shannon była pełna czułości i stawiania jej potrzeb ponad swoimi.
Ich relacja przeszła naprawdę wiele. A ja tę metamorfozę widziałam na każdym kroku i w każdym jednym rozdziale. I czytałam. Czytałam z zapartym tchem, aż zabrakło mi stron. A i tak wodziłam wzrokiem, mając nadzieję, że coś jeszcze się pojawi…
Takich emocji, jakich dostarcza mi każda część historii Shannon i Johnny’ego nie dostanę nigdzie. Polecam, jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO NIEZWYKŁE]
„Chyba pokochałam go jeszcze bardziej za to, czego w tej chwili nie powiedział. Nie składał obietnic, których nie mógł dotrzymać. Nie proponował niczego, czego nie mógł naprawdę dać. Po prostu został”.
Piękna, ale też niezwykle bolesna. Bolesna niczym pękniecie na duszy, które pragniesz zasklepić najpiękniejszymi emocjami. I one są – w tych cudownie romantycznych i pełnych...
2023-12-26
„– Chcę ci tylko dać znać, że… – Wypuściła drżący oddech.
Uniosłem brew.
– Raczysz zaspokoić moją ciekawość i dokończysz zdanie, panno Thorne? – ponagliłem ją, kiedy długo się nie odzywała”.
Zjawiskowa! Przeczytałam ją jednym tchem, bo motyw zakazanej relacji w połączeniu z emocjami, które potrafi wyzwolić we mnie tylko L. J. Shen to kunszt dla mojej duszy. Do tego „Thorne Princess” jest tak piękną historią, połączoną pikantnymi scenami wraz z trudnymi, życiowymi problemami.
Wiadomo już, że dwójka głównych bohaterów należą do „różnych klas społecznych”, gdy ona jest uprzywilejowana, a on dla niej pracuje – a właściwie pracuje dla jej rodziców, bo ona… cóż, nie potrafi się zachować.
L. J. Shen swoją powieścią poprowadziła czytelnika w grę pozorów. Grę, która była zabawna, okraszona humorem, złośliwościami i uroczymi momentami, które potrafiły w jednej chwili roztopić moje serce.
Nieidealnie dopasowani, a jednak mimo wszystko, nić porozumienia łącząca hollywoodzką księżniczkę z jej mrukliwym ochroniarzem była prawdziwa i rozczulająca.
Hallie ukrywa się za wymysłami i plotkami, które publicznie o niej krążą. Każdy uważa ją za mało rozgarniętą i pragnącą wzbudzić zainteresowanie swoimi skandalicznymi zachowaniami. Ona jednak pragnie tylko jedno, aby ktoś odkrył jej prawdziwą naturę.
L. J. Shen po raz kolejny wykreowała bohatera, któremu można oddać serce, bo za jego bezdusznością i brakiem ogłady czai się mężczyzna tak czuły i wartościowy, że grozi upadkiem.
Ta dwójka da sobie nieźle popalić. A przy tym da też emocjonalną przygodę czytelnikowi. To będzie coś pięknego! A ja z dumą polecam, jako moją #polecajkaodzaczytanej! ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO LUNA]
„– Chcę ci tylko dać znać, że… – Wypuściła drżący oddech.
Uniosłem brew.
– Raczysz zaspokoić moją ciekawość i dokończysz zdanie, panno Thorne? – ponagliłem ją, kiedy długo się nie odzywała”.
Zjawiskowa! Przeczytałam ją jednym tchem, bo motyw zakazanej relacji w połączeniu z emocjami, które potrafi wyzwolić we mnie tylko L. J. Shen to kunszt dla mojej duszy. Do tego „Thorne...
2023-12-22
„Płacz, ból i nienawiść. Odkrycie prawdy mnie zabolało. Ale bardziej bolał mnie fakt, że nawet kiedy się do siebie zbliżyliśmy, on dalej nie miał odwagi powiedzieć mi prawdy”.
A myślałam, że lepiej być nie może! Wtedy też nadeszła otchłań chaosu i wciągnęła mnie w swoje szalone sidła, pokazując, że drugi tom Venoma trzymał mnie i moje emocje w tak dosadnych ryzach, że aż groziły wybuchem.
Aleksandra Kondraciuk przelała w tę historię rozdarcie i ból. Bohaterowie zmagają się z niesprawiedliwością i skutkami swoich błędnych decyzji.
CZYTAJĄC, CZUŁAM SIĘ ZAHIPNOTYZOWANA!
W tej części historii pojawia się jeszcze więcej tajemnic, które chce się poznać na już. Akcja jest drastyczna i jeszcze bardziej dynamiczna niż w poprzednim tomie. Dopiero tutaj czytelnik czuje, jak wiele poświęcili bohaterowie dla swojej znajomości.
Przy Vivian poznajemy jej dwie twarze. Jedna z nich to ta delikatna i zraniona, druga z kolei to pełna determinacji i zawziętości, która bierze sprawy we własne ręce. Te wersje sprawiły, że czytelnik ma okazję poznać ją z każdej strony, otoczyć opieką, ale też kibicować jej sile.
Venom, jak to Venom. To jeden z tych bohaterów, którzy są silni i niebezpieczni, a gdy pokazują swoją czulszą twarz – miękną kolana.
Wciąż tak wiele tajemnic spowija tę historię. Jej mrok i duszny klimat sprawiają, że myśli się o bohaterach jeszcze długo po skończeniu czytania.
Wpadłam na twórczość autorki przypadkiem, ale totalnie dla niej przepadłam! Nie wyobrażam sobie, żebyście nie poznali tych bohaterów i mojej #polecajkaodzaczytanej ♥ Poczujecie się zranieni, ale też kompletni dzięki emocjom, które towarzyszą tej historii.
[REKLAMA WYDAWNICTWO NIEZWYKŁE]
„Płacz, ból i nienawiść. Odkrycie prawdy mnie zabolało. Ale bardziej bolał mnie fakt, że nawet kiedy się do siebie zbliżyliśmy, on dalej nie miał odwagi powiedzieć mi prawdy”.
A myślałam, że lepiej być nie może! Wtedy też nadeszła otchłań chaosu i wciągnęła mnie w swoje szalone sidła, pokazując, że drugi tom Venoma trzymał mnie i moje emocje w tak dosadnych ryzach, że aż...
2023-11-26
„– Być może to ciekawość zawiodła panią na tamto zebranie, ale zatrzymało tam panią współczucie. Żyje pani w pięknym świecie. – Powiódł spojrzeniem dokoła, po czym zwrócił je znów na Olivię. – Ale teraz wie pani, jaka jest stawka – dodał, patrząc jej prosto w oczy”.
Rewelacyjna! Iskrząca humorem! Przenosząca w czasie!
Wiecie, jak to jest czuć, że czyta się piękną książkę? Takie uczucie wzbudziła we mnie powieść „Davenportowie”. Była piękna i wartościowa. Zabawna i poważna. Lekka, ale poruszająca ważne tematy.
A w tym wszystkim cztery niepowtarzalne bohaterki i kobiety walczące o siebie i własne szczęście, zmagające się z rasizmem, ale też pewnymi oczekiwaniami rodziny.
Każda z nich wniosła do tej historii cząstkę siebie. Co najpiękniejsze, każda dostała swój głos na opowiedzenie swojej części historii. Jedno jest pewne, chociaż kobiety miały zupełnie inne priorytety, a od życia oczekiwały czegoś innego, ich wartości i determinację podziwiałam przez cały czas.
Olivia, Helen, Amy-Rose i Ruby to ikony. Każda z nich nosi własny ciężar odpowiedzialności, któremu stara się sprostać. Są rozdarte między tym, co powinny, a tym czego pragną. Olivii postawili za cel wyjść godnie za mąż, jednak ona pragnie walki o prawa obywatelskie. Helen do pełni szczęścia potrzebuje tylko trochę smaru i warsztatu, w którym królują samochody. Amy-Rose pragnie spełnić własne marzenie i otworzyć salon fryzjerski. A Ruby? Chce szczęścia, które rozmija się z wyobrażeniem szczęścia jej rodziny.
W takich przypadkach jedno jest pewne. Kobiety będą musiały postawić wszystko na jedną kartę. A walka okaże się żmudna. Tym bardziej, że niesprawiedliwość świata dopadnie każdej z nich.
„Davenportowie” to błyskotliwy romans historyczny, który otula serce czytelnika. I moja najcudowniejsza #polecajkaodzaczytanej! ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO JAGUAR]
„– Być może to ciekawość zawiodła panią na tamto zebranie, ale zatrzymało tam panią współczucie. Żyje pani w pięknym świecie. – Powiódł spojrzeniem dokoła, po czym zwrócił je znów na Olivię. – Ale teraz wie pani, jaka jest stawka – dodał, patrząc jej prosto w oczy”.
Rewelacyjna! Iskrząca humorem! Przenosząca w czasie!
Wiecie, jak to jest czuć, że czyta się piękną książkę?...
2023-09-30
„– Follow me. – Mruga do mnie i czeka, aż zrobię krok, by nasze usta złączyły się w pocałunku.
A później? Podążam za nim. Zdobywamy ten szczyt. Razem. Góry znów są łaskawe dla naszego uczucia […]”.
Jeśli trzymam przed sobą nową powieść Emilii Szelest, wiem, że porwie mnie ona w emocjonalny wir, którego nie zapomnę na długo. W przypadku „Follow me” było tak, jakbym nie mogła oderwać się od lektury, a w ryzach trzymał mnie tylko górski klimat, który pozwalał oddychać mi pełną piersią. To zjawiskowe uczucie ulokowało się we mnie już od pierwszej strony i trzymało do samego zakończenia!
A Elka i Eryk? Pozwolili mi zmagać się z własnymi emocjami, własnym tempem i olbrzymią pasją.
Emilia Szelest ma swój własny i niepowtarzalny styl, który czuję w każdej jej powieści. Jednak „Follow me” to inny wymiar tego talentu, bo przez całą powieść chłonęłam z niej pasję, adrenalinę i mocny charakterek bohaterów, którzy zmagali się ze sobą, odpychając ataki sarkastycznym humorem. ; )
Eryk to ucieleśnienie damskich snów. Popularny, działający w swoich social mediach podróżnik, którego profil zachwyca każdego. Na pozór, bo gdy pozna się go głębiej – dostrzega się o wiele więcej, niż pokazuje na to jego profil.
Elka ma duszę wojownika. Lubi szczerość, a każdy pozorant działa jej na nerwy. Jest też roztargniona do granic możliwości i tylko w górach potrafi pozbierać własne myśli.
Ta klimatyczna opowieść przeniesie Was do innego świata i pozostawi po sobie pociąg do górskich wędrówek. Piękna, pełna zmagań, niecierpliwości i bólu historia, która swoimi uczuciami potrafi przenosić góry. Polecam, jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO NIEZWYKŁE]
„– Follow me. – Mruga do mnie i czeka, aż zrobię krok, by nasze usta złączyły się w pocałunku.
A później? Podążam za nim. Zdobywamy ten szczyt. Razem. Góry znów są łaskawe dla naszego uczucia […]”.
Jeśli trzymam przed sobą nową powieść Emilii Szelest, wiem, że porwie mnie ona w emocjonalny wir, którego nie zapomnę na długo. W przypadku „Follow me” było tak, jakbym nie...
2023-10-14
„– Po prostu jest mi trochę zimno.
Niespodziewanie wziął mnie w ramiona i przyciągnął do swojej piersi. Nie wiem, co zaskoczyło mnie bardziej: ten ludzki odruch czy miarowe bicie serca tuż przy moim własnym. Cały mój gniew wywołany niezrealizowanym planem przeistoczył się w ulgę”.
Ilekroć przypominam sobie rozmowy między bohaterami ogarnia mnie śmiech. Dosłownie przy nich można rwać sobie włosy z głowy, a jednocześnie śmiać się z ich przekomarzanek i charakteru, który dawał o sobie znać za każdym razem mówiąc „halo, to ja mam tu decydujący głos”.
„My Dark Romeo” jest historią specyficzną, trochę krindżową, ale i przynoszącą ulgę w postaci odpowiedniego humoru (dosłownie pasuje on do fabuły i bohaterów).
Wiedziałam, że ten duet autorski będzie niezapomniany, ale dosłownie wyrwało mnie z butów i wierzę, że ta historia nie da mi o sobie zapomnieć. JEST THE BEST!
Romeo i Dallas – nie ma dwóch tak różnych postaci, a jednocześnie tak podobnych. Muszą mieć ostatnie słowo. Wszystko musi być po ich myśli. Szybciej zrobią, niż pomyślą. Dosłownie to połączenie grozi wybuchem – tak mocnym, że czasami przyprawia o ciarki.
A wszystko zaczęło się od… jedzenia! Miłość Dallas do herbatników, słodkości, czy po prostu jedzenia jest tu na wagę złota i często zbiera żniwo w postaci ogromnych konsekwencji czy sporów.
Nie ma drugiej takiej pary, której nienawiść i miłość łączy niemalże niewidoczna granica. Często, naprawdę prawie za każdym razem, Dallas lub Romeo potrafią sprawić, że sytuacje są uroczo żenujące, dowcipne i mocno przesadzone, ale ten ich charakterek urzeka do takiego stopnia, że mnie rozczula to nawet i w tym momencie!
Gwarantuję Wam, że ta dwójka doprowadzi Was do śmiechu i łez, a ich obawy, jak i cele życiowe sprawią, że zachłyśniecie się ich historią w 110%! Polecam, jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO LUNA]
„– Po prostu jest mi trochę zimno.
Niespodziewanie wziął mnie w ramiona i przyciągnął do swojej piersi. Nie wiem, co zaskoczyło mnie bardziej: ten ludzki odruch czy miarowe bicie serca tuż przy moim własnym. Cały mój gniew wywołany niezrealizowanym planem przeistoczył się w ulgę”.
Ilekroć przypominam sobie rozmowy między bohaterami ogarnia mnie śmiech. Dosłownie przy nich...
2023-09-15
„Czułam jego galopujące serce, obijające się w szerokiej klatce piersiowej.
Zamknęłam oczy, próbując opanować targające mną emocje. Po raz pierwszy byłam z nim tak blisko. Mimo naszej małej toczącej się wojny, dogryzień i niezrozumiałych gestów, tym razem wiedziałam, że Cameron Sanders da mi ukojenie”.
Ta powieść jest jak emocjonalny rollercoaster, dający ukojenie. Serio! Z jednej strony serce czytelnika galopuje z nadmiaru emocji, a z drugiej skupiając się na tym wszystkim i patrząc na rozwijającą się relację głównych bohaterów czuje się wewnętrzny spokój.
Najpiękniejsze, w tym wszystkim jest to, że tempo powieści pozwala scalić się z każdym intymnym wydarzeniem, z każdą emocją i przemyśleniami bohaterów.
„The Mysterious HUNK” to przepis na to, jak wkurzyć szkolnego przystojniaka i… wpaść po uszy!
Haley jest pełna wszystkiego. Dosłownie odkrywałam jej postać razem z nią. Początkowo jej strachliwość i anonimowość odbierała jej wiele z życia. I chociaż jej rozwój nie jest jeszcze pełny, to z rozdziału na rozdział kochałam jej osobowość coraz bardziej i bardziej. Jej delikatność, rozwijające się zaufanie i obdarowanie kogoś zaufaniem były piękne.
Cameron to chłopak pełen sprzeczności i tajemnic. Chociaż w szkole odgrywa rolę tego popularnego, to jego życie prywatne owiane jest magią tajemnicy.
Ta dwójka to urok sam w sobie. Bohaterowie, których świat by nie złączył, ale ich przeznaczenie miało inny plan. Ta historia namiesza w waszym życiu, tak bardzo, jak i w życiu bohaterów! I pokochacie ją całym sercem! Poczujecie się inaczej. I zobaczyć w niej cały świat. ♥
MIŁOŚĆ>>>
„Przez kilka sekund poczułam się inaczej.
Poczułam się tak, jakbym w metalicznym spojrzeniu nagle zobaczyła cały świat”.
[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA WYD JAGUAR]
„Czułam jego galopujące serce, obijające się w szerokiej klatce piersiowej.
Zamknęłam oczy, próbując opanować targające mną emocje. Po raz pierwszy byłam z nim tak blisko. Mimo naszej małej toczącej się wojny, dogryzień i niezrozumiałych gestów, tym razem wiedziałam, że Cameron Sanders da mi ukojenie”.
Ta powieść jest jak emocjonalny rollercoaster, dający ukojenie. Serio!...
„– Co ty robisz?
– Kruszę – mówi, kładąc dłonie na moich barkach, które zaczyna miarowo ugniatać – każdą – sunie kciukiem po podstawie szyi – cegiełkę – pochyla się i muska delikatnie mój kark ustami – po kolei”.
Takiej historii potrzebowałam! Dla takiej historii uwalniam swoje emocje i topię swoje kruche serduszko. Jakie to było piękne! „Mascarade” można czytać na tysiąc różnych sposobów, a ja właśnie na tyle przeżyłam tę opowieść. Co więcej, mam wrażenie, że jakkolwiek bym ją nie przeczytała przeżywałabym za każdym razem coś innego! Dosłownie te rozdziały i dwie ZUPEŁNIE RÓŻNE historie sprawiły, że odczuwałam je na szalenie innych poziomach.
Romans współczesny? Romans kostiumowy? Na co tu się skusić? Teraz nawet nie trzeba wybierać, bo ten tytuł ma w sobie to wszystko. I żeby nie było! W środku historii na prowadzenie wysuwają się dwie przebojowe i pyskate bohaterki, które kocham całym sercem.
WSPÓŁCZEŚNIE – Leah, która pisze historię Charlotte. To piękne jak obie te historie się dopełniają!
Magdalena Szponar stworzyła pełną intryg i tajemnic powieść, która od samego początku skradła moje serce. Przepychanki i słowne potyczki nadawały tak wspaniałych humor, że czuło się lekkość i nutę sarkazmu w każdym z dialogów. Kocham to, w jaki sposób rozwijało się uczucie między bohaterami – spokojnie, lecz w olbrzymim chaosie, gdzie każda ścieżka prowadziła ich do czegoś nadzwyczajnego!
„Mascarade” to powieść, która niejednokrotnie zaskakuje i przede wszystkim… czaruje! To historia, którą czyta się z uśmiechem na twarzy i chce pamiętać jeszcze długo po przeczytaniu. Polecam, jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥ A na koniec? Poczujcie to szaleństwo! LOVE.
„– Nie wiem, co począć. To, co nas połączyło, to szaleństwo.
– Owszem – przytaknął. – Ale czy nie piękne szaleństwo?”
[REKLAMA WYDAWNICTWO NIEZWYKŁE]
„– Co ty robisz?
więcej Pokaż mimo to– Kruszę – mówi, kładąc dłonie na moich barkach, które zaczyna miarowo ugniatać – każdą – sunie kciukiem po podstawie szyi – cegiełkę – pochyla się i muska delikatnie mój kark ustami – po kolei”.
Takiej historii potrzebowałam! Dla takiej historii uwalniam swoje emocje i topię swoje kruche serduszko. Jakie to było piękne! „Mascarade” można czytać na tysiąc...