-
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać1 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant2 -
Artykuły
Zwyciężczyni Bookera ścigana przez indyjski rząd. W tle kontrowersyjne prawo antyterrorystyczneKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Sherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2024-06-18
2024-06-16
2024-06-15
2024-06-14
„– Nigdy nie powinnaś znaleźć się w sytuacji, w której prosisz kogoś, żeby był gotowy na przyszłość – mówi Ryan. Te słowa chyba brzmią o wiele czulej, niż sam tego chciał.
– Życie nie jest czarno-białe jak wystrój twojego mieszkania, Ryanie”.
Jak pierwszy tom tej serii mnie zachwycił, tak „The Right Move” wybił wszelkie moje oczekiwanie poza skalę! Jednocześnie moje serce rozpuszczało się pod wpływem rozkosznie uroczych bohaterów, ale to wszystko odgradzało momentami ich sceptyczne podejście. Balansowanie na granicy między nienawiścią, obojętnością a miłością jeszcze nigdy nie przyprawiło mnie o taki zawrót głowy.
HALO! Ryan to nowy książkowy mąż! Nie ma tu nawet, o czym debatować. Owszem, początkowo był niechętny do współpracy, niepewny, co do wprowadzenia do swojego życia nowej osoby, która nie wiadomo jaką korzyść wyciągnie ze znajomości z nim oraz chłodny, aby odepchnąć rodzące się uczucia. Jednak, ilekroć pokazywał swoją ciepłą, opiekuńczą i szczęśliwą powłokę robił tak wielkie wrażenie, że wszystko zostawało mu wybaczone!
Złamane serce Indy wciąż odciska piętno na ich życiu. Ta kobieta zasługuje na wszystko, co najlepsze, jej dobroć, zaangażowanie i oddanie jest pełne. Ona jest pełna emocji i ciepła, które otaczają każdego, jeśli tylko znajdzie się w jej życiu. Dlatego tak trudno było mi patrzeć na jej nieszczęście, a zarazem roztapiałam się, gdy doświadczała najwrażliwszej strony Ryana – to było coś!
To, co połączyło bohaterów, dla mnie nigdy nie było udawane! I chociaż mamy tutaj motyw fake-dating to od początku to uczucie było prawdziwe! Romans sportowy, w którym bohater jest największym zjawiskiem koszykówki daje vibe całej fabule! Coś niesamowitego! A do tego, związek z przyjaciółką siostry - aww! Najlepsze momenty to te, w których Indy zdaje Stevie "codzienny raport" - te wiadomości, pełne emocji i żadnych reguł to miód na serduszko.
„The Right Move” to powieść, którą kocham całym sercem! Polecam, jako moją #polecajkaodzaczytanej ♥ To piękna powieść, pełna emocji i dynamicznej akcji, która angażuje czytelnika aż do ostatniej strony!
[REKLAMA WYDAWNICTWO NIEZWYKŁE]
„– Nigdy nie powinnaś znaleźć się w sytuacji, w której prosisz kogoś, żeby był gotowy na przyszłość – mówi Ryan. Te słowa chyba brzmią o wiele czulej, niż sam tego chciał.
– Życie nie jest czarno-białe jak wystrój twojego mieszkania, Ryanie”.
Jak pierwszy tom tej serii mnie zachwycił, tak „The Right Move” wybił wszelkie moje oczekiwanie poza skalę! Jednocześnie moje serce...
2024-06-13
2024-06-12
„Wygląda, jakby mógł odejść w każdej chwili, ale fakt, że wciąż tu siedzi, dodaje mi otuchy. Coś trzyma go w miejscu. Muszę tylko odgadnąć, co to jest. Czego potrzebuje”.
Nawet nie sądziłam, że ta powieść wciągnie mnie tak bardzo. To było intrygujące, pełne sprzeczności, a niedopowiedzenia ciążyły na mnie i sprawiały, że miałam ochotę poznać każdą tajemnicę, która kontrolowała fabułę!
Kłamstwa. Intrygi. Zemsta. I plan idealny – zabicie króla.
Na samym początku ciężko było mi przeskakiwać z rozdziału na rozdział, gdzie nowy bohater dostawał swój głos, ale im dalej w fabułę, tym bardziej doceniałam ten zabieg, bo znając wszystkie myśli i każdą z perspektyw, było mi łatwej obserwować, jak zachowują się bohaterowie.
Miałam swoje podejrzenia. Miałam swoje teorie, kto zdradzi, ale ilekroć pojawiał się plot twist, czułam zaskoczenie i pełne niespodziewanych wrażeń emocje.
Świat wykreowany dla tej historii jest ciekawy, ma swoje warstwy, które w brutalny sposób uświadamiają czytelnika o jego niesprawiedliwości, ale też, jak wielkie umysły wykształtowało „życie”. Każdy z bohaterów, który znalazł się w tej specjalnej misji miał swoją WAŻNĄ rolę do odegrania i wyjątkowo mi się to podobało.
Nie zabrakło uczuć między bohaterami. Nie zabrakło dobrej energii, ale przede wszystkim, nie zabrakło akcji, której oczekiwałam! Ba, dostałam nawet więcej! Ta powieść jest warta poznania i warta zagłębienia się w tej świat pełen kłamców i śmiertelnych niebezpieczeństw. Polecam ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO JAGUAR]
„Wygląda, jakby mógł odejść w każdej chwili, ale fakt, że wciąż tu siedzi, dodaje mi otuchy. Coś trzyma go w miejscu. Muszę tylko odgadnąć, co to jest. Czego potrzebuje”.
Nawet nie sądziłam, że ta powieść wciągnie mnie tak bardzo. To było intrygujące, pełne sprzeczności, a niedopowiedzenia ciążyły na mnie i sprawiały, że miałam ochotę poznać każdą tajemnicę, która...
2024-06-10
„- Czego mam nie robić?
- Za każdym razem, kiedy to podpływa ku powierzchni, ty to tłamsisz i zakopujesz głębiej”.
Co… Ta… Książka… Ze… Mną… Zrobiła! Niby się spodziewałam. Niby wiedziałam, a jednak emocje, które poczułam, czytając „Pół życia miłości” są nie do opisania. Dlaczego? Bo każde zdanie tworzące powieść, trafiało prosto do mojego serca, i tam już zostawało.
Flint odkąd dowiedział się o dacie swojej śmierci – po prostu trwa. Żyje w rutynie, nie pozwala sobie na dobro, na skosztowanie dobrego smaku, na przyjaźń i szczęście. Jego wycofanie ma pomóc jemu i jego bliskim pogodzić się ze śmiercią. Dopóki…
Poznanie September jest jak powiew świeżego powietrza. Powietrza, które się odpycha, bo w końcu „data ważności” nie ulega zmianie. Ale September zmaga się z własnymi problemami, tyle że ukrywa je lepiej i głębiej.
Emocje, które towarzyszą podczas czytania tej powieści wręcz przytłaczają. Każde zdanie odciska na sobie piętno, tym bardziej, że pewne metafory i sytuacje są nad wyraz prawdziwe. Powieść jest napisana w taki sposób, że każda emocja dotycząca straty, bólu i tragizmu czytelnik odczuwa jako prawdziwe, a te fikcyjne, dają całości to wyjątkowe piękno, które je wyróżnia.
Kocham to, co zrobiła ze mną ta powieść. Złamała mi serce. Dała mi nadzieję. I osiadła w moim sercu. Nie mogłam się pozbierać po zakończeniu tej lektury, trwałam w tych obezwładniająco przytłaczających emocjach, nie mogąc wyjść z podziwu, że istnieje taki fenomen!
[REKLAMA WYDAWNICTWO YOUNG]
„- Czego mam nie robić?
- Za każdym razem, kiedy to podpływa ku powierzchni, ty to tłamsisz i zakopujesz głębiej”.
Co… Ta… Książka… Ze… Mną… Zrobiła! Niby się spodziewałam. Niby wiedziałam, a jednak emocje, które poczułam, czytając „Pół życia miłości” są nie do opisania. Dlaczego? Bo każde zdanie tworzące powieść, trafiało prosto do mojego serca, i tam już...
2024-06-09
2024-06-09
„- Bo chciał, żeby następny ruch należał do ciebie. Zostawił piłkę po twojej stronie boiska. Czy też raczej krążek po twojej stronie lodowiska. No wiesz, co mam na myśli.
- Pora wepchnąć krążek do bramki. Proste – podsumowuje Cassie”.
Moje serce stopił lód, gdy tylko skończyłam czytać „Collide”. Uwielbiam motyw hokeja i chociaż w tym przypadku, był on tylko tłem, to świetnie wpływał na klimat całości.
Ogromny urok mają w sobie bohaterowie tej historii. Już sama nie wiem, co kupiło mnie bardziej – ich zachowanie, czy też rozmowy. Doceniałam każdy gest, ale też i słowa. Mam wrażenie, że w ich przypadku na całościowy odbiór wpływało zarówno jedno i drugie.
Może i „Collide” nie jest lekturą, która zapadnie w pamięci na dłużej, ale na ten moment to powieść, która odpręża, skupia uwagę czytelnika i przede wszystkim wciąga! Och i to jak bardzo! Przeczytałam jednym tchem, nie mogąc się oderwać. Czarujące to było!
Od samego początku zaintrygowała mnie postać Summer. Z wyczekiwaniem wypatrywałam momentu, w którym dowiem się, dlaczego dziewczyna darzy hokej tak wielką niechęcią. Do tego samego dochodzi pierwsze wrażenie… No cóż, Aiden się nie popisał! Co było mu wypominane. Jednak ich spotkanie pomogły im nawzajem i cudownie patrzyło się na ich rozwijającą się relację.
Dla mnie ta książka była przejmującą lekturą, połączoną z dobrym humorem, zabawnymi dialogi i uczuciem pełnym pasji! Czego chcieć więcej? Dla mojego serca to pełen zachwyt ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO PAPIEROWE SERCA]
„- Bo chciał, żeby następny ruch należał do ciebie. Zostawił piłkę po twojej stronie boiska. Czy też raczej krążek po twojej stronie lodowiska. No wiesz, co mam na myśli.
- Pora wepchnąć krążek do bramki. Proste – podsumowuje Cassie”.
Moje serce stopił lód, gdy tylko skończyłam czytać „Collide”. Uwielbiam motyw hokeja i chociaż w tym przypadku, był on tylko tłem, to...
2024-06-07
„- Nawet nie będę pytał, skąd o tym wiesz.
- Bo on się wcale nie zmienił – odparła, a w jej uśmiechu było smutne szczęście. – To jedna z cech, które mnie w nim jednocześnie fascynują i przerażają. Max się niczego nie boi. Kieruje się emocjami. Nie znam nikogo, kto bardziej kocha życie i nade wszystko pragnie przeżyć je w całej pełni. Ale czasami…”.
„Ten jeden dzień” to powieść, która poruszy niejedno serce. Powieść, która nie jest dynamiczna, ale jej fabuła rozkłada na łopatki. Powieść, której historia rozgrywa się w ciągu 24 godzin, rozgrzebując najmniejsze wydarzenie na czynniki pierwsze i dając czytelnikowi nutkę nostalgii.
Shari Low pokazuje w tej historii minimalny fragment życia bohaterów. Fragment, który jest dla nich przełomowy i kulminacyjny. Tak różne charaktery, osobowości i bohaterowie, którzy kierują się w życiu różnymi priorytetami dostają swój czas i opowiadają własną historię.
Ten tytuł zmienia podejście. Zmienia też odczucia względem do bohaterów na przestrzeni kolejnych godzin. Z rozdziału na rozdział dostajemy coraz szerszy obraz, poznajemy dobre i złe strony bohaterów, patrzymy na popełniane przez nich błędy oraz czujemy ich ból i szczęście.
Każda z sytuacji zawarta w tej historii daje do myślenia. To powieść nostalgiczna, pełna życiowych metafor i walki. Ideał, który obrazował nam początek tej historii zamienił się w pył, dając nam do zrozumienia, że życie nie ma czarno-białych barw, że potrzeba minuty, aby życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni i jednej sekundy, aby rozpadło się bądź ułożyło. Ta powieść pozostaje w sercu!
[REKLAMA WYDAWNICTWO MUZA]
„- Nawet nie będę pytał, skąd o tym wiesz.
- Bo on się wcale nie zmienił – odparła, a w jej uśmiechu było smutne szczęście. – To jedna z cech, które mnie w nim jednocześnie fascynują i przerażają. Max się niczego nie boi. Kieruje się emocjami. Nie znam nikogo, kto bardziej kocha życie i nade wszystko pragnie przeżyć je w całej pełni. Ale czasami…”.
„Ten jeden dzień” to...
2024-06-07
2024-06-06
2024-06-06
„Powili przegrywałem bitwę, która toczyła z nią moja dusza. Z każdym jej oddechem, znikała kolejna cząstka mojej woli walki. Jej słowa – jej umysł – jej miękka skóra, wszystko to zawładnęło mną bez reszty”.
Początek zupełnie nie zapowiadał lektury, która aż tak zafascynuje mnie swoją fabułą. Monotonny i długo rozwijający się pomysł fabularny, początkowo nieco mnie przytłoczył. Natomiast później fabuła zyskała poweru, nie tylko mocnymi, pikantnymi scenami, ale również zaskakującymi wydarzeniami.
Jestem pod wrażeniem rozwoju projektu badawczego, który rozpoczęła Callie. Same te ciekawostki zrobiły, jak dla mnie, dobrą robotę pokazując pasję bohaterki.
Świat elfów okazał się zupełnie inny niż tego oczekiwałam. Był pełen mroku, podejrzliwości i grozy. Sama tajemniczość księcia okazała się zaskakująca. Widział zagrożenie w każdym najmniejszym detalu, podejrzewając intrygę. Jego wielkie ego, momentami, zaburzało mi odbiór jego postaci i sama nie mogłam poczuć jego fenomenu. Na pewno, z rozdziału na rozdział, jego postać stawała się bardziej zrozumiała i zyskiwała przy bliższym poznaniu.
Świat, który intrygował okazał się brutalny. W kwestii mocniejszych i bardziej spicy scen – były one dosadne, czasem nieco wulgarne, ale chyba po nich też spodziewałam się czegoś więcej.
„How Does It Feel?” to lektura dobra, która łączy w sobie obsesję, szaleństwo i fantastyczny świat, gdzie nie brakuje mroku. Książka nie dla każdego, ale warto dać jej szansę.
[REKLAMA WYDAWNICTWO JAGUAR]
„Powili przegrywałem bitwę, która toczyła z nią moja dusza. Z każdym jej oddechem, znikała kolejna cząstka mojej woli walki. Jej słowa – jej umysł – jej miękka skóra, wszystko to zawładnęło mną bez reszty”.
Początek zupełnie nie zapowiadał lektury, która aż tak zafascynuje mnie swoją fabułą. Monotonny i długo rozwijający się pomysł fabularny, początkowo nieco mnie...
2024-06-04
„- Czasami myślę, że dobrze byłoby robić to, czego naprawdę chcę, a nie to, czego się ode mnie oczekuje.
Nic nas nie dzieli, między nami nie ma miejsca nawet na oddech.
- A czego ty chcesz, panno Marionne?’
To była fantastyczna i wciągająca opowieść! Dosłownie ten tytuł skradł moje serce. Łyknęłam tę historię jednym tchem, a czytając o niezwykłości Quell miałam wrażenie, że jej życie owiane jest ciągłą walką, ucieczką i tajemnicą.
Trafiając do elitarnej szkoły, Quell musi się wiele nauczyć. Wciągnięta w nowy świat i rzeczywistość od podstaw zdobywa wiedzę i doświadczenie, które sprawiają, że jej osobowość jest jeszcze bardziej niezwykła niż była.
Dziewczyna nie ma lekko. Ukrywa potężny sekret, a mimo to jej wyjątkowość jest pokazywana na każdym kroku. Jej nazwisko coś znaczy, bo w końcu jest Marionne, prawda? Przez to też wymagania względem jej osoby są niezwykle wygórowane.
Kocham klimat tej powieści. Elitarna szkoła, gdzie ciągła walka między uczniami wysuwa się na prowadzenie to mocno intrygujący wątek. Do tego postać Jordana, który zostaje mentorem bohaterki i wzbudza w niej tak nieoczywiste uczucia… JEJU! To było coś ♥
Ja jestem zachwycona i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! Aż chciałabym to na już. Polecam ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO YOU&YA]
„- Czasami myślę, że dobrze byłoby robić to, czego naprawdę chcę, a nie to, czego się ode mnie oczekuje.
Nic nas nie dzieli, między nami nie ma miejsca nawet na oddech.
- A czego ty chcesz, panno Marionne?’
To była fantastyczna i wciągająca opowieść! Dosłownie ten tytuł skradł moje serce. Łyknęłam tę historię jednym tchem, a czytając o niezwykłości Quell miałam wrażenie,...
2024-06-02
„… jak ujęła Taylor w mowie na Uniwersytecie Nowojorskim do rocznika 2022: „Utrata czegoś nie oznacza jedynie straty. Często, gdy coś tracimy, także coś zyskujemy”. Najsmutniejsze piosenki Taylor to często te, które inni uważają za najbardziej znaczące i kojące, zaliczając je do jej najlepszych dzieł”.
Przeniesienie się do Uniwersum Taylor Swift to dla mnie magiczna podróż. Wiele motywów, które dotyczą artystki, gdzieś po drodze, po prostu mi umknęły. Jednak nie umknęły tytułowi, który odkrywa tajemnice piosenek i fenomenu artystki. Co więcej?
Zatapiając się w rozdziałach z poszczególnymi erami trwamy w niepowtarzalnej magii. Każda z er niesie za sobą inne, nowe emocje Taylor. To właśnie pokazuje książka. To w jaki sposób artystka zjednała w sobie rzeszę fanów, będąc sobą, jednocześnie krocząc ścieżką trudną i pełną poświęceń.
Poznając tajniki jej kariery, inspiracje, etapy życia i przede wszystkim emocje, powracamy do poszczególnych er. Nie da się przeczytać tej książki i nie mieć w tle piosenek, o których czyta się w danym momencie. To sprawia, że mamy całościowy ogląd tego, jaki wpływ miał na artystkę świat i co czuła.
Z biegiem lat utwory Taylor się zmieniają i zmienia się też artystka. Ta piękna metamorfoza pokazuje, że nie możemy usidlić artystki w jednym gatunku i dostrzegać jej postaci, jakoby „to już było”, ale za każdym razem odkrywać ją na nowo.
Wielki pokłon w stronę fanów niosą za sobą jej albumy. Trzeba przyznać, że każdy jej easter eggs to pełna wyjątkowość. A ta książka to wyjątkowość każdej ery, którą możemy poznać w każdym, najdrobniejszym szczególe.
[REKLAMA MUST READ]
„… jak ujęła Taylor w mowie na Uniwersytecie Nowojorskim do rocznika 2022: „Utrata czegoś nie oznacza jedynie straty. Często, gdy coś tracimy, także coś zyskujemy”. Najsmutniejsze piosenki Taylor to często te, które inni uważają za najbardziej znaczące i kojące, zaliczając je do jej najlepszych dzieł”.
Przeniesienie się do Uniwersum Taylor Swift to dla mnie magiczna...
2024-06-02
„- Masz rację. Powinnam być z tobą szczera już wtedy, ale czułam się samolubna, wybierając siebie zamiast nas, i nie wiedziałam, jak ci wytłumaczyć, że nie chciałam odkładać swoich marzeń w tak młodym wieku, żeby gonić twoje”.
Czuję prawdziwą rozkoszną aurę tej historii, chociaż skończyłam ją czytać już kilka dni temu, ona wciąż we mnie siedzi. Szeroka gama emocji, mieszanka uroku i czaru bohaterów oraz motywu, który sprawia, że druga szansa okazuje się czymś wyjątkowym.
Sarah Adams znów to zrobiła! Pochłonęła mnie swoją powieścią w sposób, którego nie jestem w stanie opisać. I chociaż jej powieść jest z rodzaju tych uroczych, to porusza kwestię dojrzałości bohaterów, którą z rozdziału na rozdział dostrzegamy coraz bardziej.
Nora to bardzo ambitna postać. Założyła sobie za cel wznieść się na wyżyny kariery i realizować z góry założony plan. W planie jednak nie było jego… Nie było Dereka. Dereka, który skradł jej serce, a ona w szale uczuć poszłaby za nim wszędzie. Jednak racjonalność wzięła górę, by po latach przypomnieć sercu stare uczucia.
Cudownie było patrzeć, jak bohaterowie spotykając się po latach na nowo odzyskują dawno zakopane emocje. Cudownie też było wzajemne uprzykrzanie sobie życia. To miało moc przepełnioną pożądaniem i urokiem. Kocham ich, tak po prostu. Zwłaszcza, że mimo ran, potrafili postawić na dobro tego drugiego. Zagrania, które skradały serce… ach… było ich tak wiele!
Tę historię pochłania się jednym tchem i kocha całym sercem! The best book ever ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO HYPE]
„- Masz rację. Powinnam być z tobą szczera już wtedy, ale czułam się samolubna, wybierając siebie zamiast nas, i nie wiedziałam, jak ci wytłumaczyć, że nie chciałam odkładać swoich marzeń w tak młodym wieku, żeby gonić twoje”.
Czuję prawdziwą rozkoszną aurę tej historii, chociaż skończyłam ją czytać już kilka dni temu, ona wciąż we mnie siedzi. Szeroka gama emocji,...
2024-06-01
„– Nie można zmienić przeszłości. Nie da się też jej odwiedzić. Nie ma sensu się nad nią rozwodzić. Najlepiej żyć dalej.
Choć aż mnie skręca, by mu przywalić, ma rację.
W moim wcześniejszym życiu nic na mnie nie czeka, a kto wie – może otworzyłabym prawdziwą puszkę Pandory. Nie wiadomo, co tylko czyha, by rzucić się na mnie w tych mrocznych zaułkach, gdy najmniej będę się tego spodziewać”.
Z utęsknieniem wyczekiwałam kolejnej książki Keri Lake! Wow. Na „Wyspę grzechu i cieni” czekałam chyba najbardziej i kompletnie się nie zawiodłam. Powieść ma w sobie olbrzymi klimat, a fabuła akcji rozgrywająca się na wyspie daje aurę odseparowania od świata.
Początek powieści może i jest rozciągnięty w czasie, ale autorka pisze w taki sposób, że nawet mi to zbytnio nie przeszkadzało, a wręcz sprawiało, że napięcie, które kumulowało się w moich zakończeniach nerwowych z rozdziału na rozdział rosło.
Autorka wprowadziła nutę szaleństwa i obsesji do całości. Wszystko spowija tajemnica i intrygi, a gdy w grę wchodzi przeszłość Celeste ma wrażenie, że zatarły się w niej wszelkie wspomnienia. Odkrycie prawdy i poszukiwanie siebie dało powieści pewną nonszalancję.
Bardzo dobrze w to wszystko komponuje się wątek romantyczny. Zakazane uczucie połączone z udawaniem braku zainteresowania było tak doskonale poprowadzone, że mimo wszystko kibicowało się bohaterom.
Keri Lake doskonale buduje napięcie w swoich dark romansach dając czytelnikowi wszystko, czego potrzebuje. Tajemnice, sekta i rytuały i miłość, która niesie w sobie pełnię niebezpieczeństwa.
[REKLAMA WYDAWNICTWO PAPIEROWE SERCA]
„– Nie można zmienić przeszłości. Nie da się też jej odwiedzić. Nie ma sensu się nad nią rozwodzić. Najlepiej żyć dalej.
Choć aż mnie skręca, by mu przywalić, ma rację.
W moim wcześniejszym życiu nic na mnie nie czeka, a kto wie – może otworzyłabym prawdziwą puszkę Pandory. Nie wiadomo, co tylko czyha, by rzucić się na mnie w tych mrocznych zaułkach, gdy najmniej będę się...
2024-05-31
„- Powiedz mi – zażądałam twardo. – Powiedz mi, co widzisz. Sama już nie wiem, co jest rzeczywistością, a co nie; co jest nowe albo dziwne. Nie mogę ufać sobie, ale tobie ufam”.
„Mara Dyer. Przemiana” to drugi tom fenomenalnej, paranormalnej trylogii, która urzekła mnie już od pierwszego tomu. To powieść tak wciągająca, że czytelnik nawet nie widzi, jak szybko zbliża się ku końcowi.
Ta historia ma w sobie świetny klimat – duszny, mroczny, przyprawiający o obłęd. Co jest prawdziwe?
Sama już nie wiem. Miałam wrażenie, że wszystko jest wytworem mojej wyobraźni. Później, że to wyobraźnia bohaterów. Jednak prawda jest taka, że zagmatwałam się w fabułę tak bardzo, że czułam przerażające ciarki ekscytacji.
Zwłaszcza, kiedy w tym obłędzie znalazło się uczucie – tak pięknie rozwijające się, prawdziwe i wspierające się. Mara i Noah to bohaterowie podobni do siebie, i gdy w grę wchodzi szaleństwo, oboje próbują zrozumieć jego sens. To wsparcie niesie za sobą olbrzymi ładunek emocjonalny, i ja to kocham.
W tym tomie, jest nieco dziwniej niż w poprzednim. Dynamicznej. Gęściej. Wydarzenia, które miały lekki zaczątek w poprzedniej części, tutaj zyskały na znaczeniu. Wszelkie tajemnice i obłęd pogłębiają się i tworzą otoczkę, z której trudno wyjść. Z olbrzymią niecierpliwością wyczekuję zakończenia tej historii! Jest wow! ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO STORY LIGHT]
„- Powiedz mi – zażądałam twardo. – Powiedz mi, co widzisz. Sama już nie wiem, co jest rzeczywistością, a co nie; co jest nowe albo dziwne. Nie mogę ufać sobie, ale tobie ufam”.
„Mara Dyer. Przemiana” to drugi tom fenomenalnej, paranormalnej trylogii, która urzekła mnie już od pierwszego tomu. To powieść tak wciągająca, że czytelnik nawet nie widzi, jak szybko zbliża się...
2024-05-30
„- Musisz wreszcie zrozumieć, księżno, zasady funkcjonowania tego świata – powiedziała i westchnęła.
- Jak? Przecież ten świat nie ma żadnych zasad!
- No właśnie, ten absolutny ich brak to arche tego układu. To jego główna zasada”.
Monika Raspen zachwyciła mnie swoim debiutem. Powieści połączone z historią w tle to dla mnie zawsze coś niezwykłego. Zastanawiając się, ile realiów, a ile fikcji dostarczy autor do swojej opowieści.
„Czartoryska. Historia o marzycielce” nie jest lekturą łatwą, ale na pewno wartą poznania. Autorka czaruje piórem, chociaż porusza dogłębnie trudne tematy, jej lekkość sprawia, że przez całą historię się płynie.
Ta historia to portret kobiety – zagubionej, szukającej doświadczenia i potrzeby miłości. Wyobrażenie Izabeli o życiu jest pełne marzycielskiej energii. Szybko jednak spotyka się z bezkresem swojej wyobraźni i okrutnie budzi się w rzeczywistości.
Izabela Czartoryska nie poddaje się. Nawet w najgorszych chwilach jej życia, gdy traci nadzieję na miłość ze strony męża oraz gdy umierają jej dzieci w jej życiu pozostają osoby, które pragną jej dobra. Sama pogrążona w olbrzymiej rozpaczy, dźwigając na barkach ból, wolnymi kroczkami wraca do życia w nowej rzeczywistości.
W swojej książce Monika Raspen pokazuje pełne niesprawiedliwości – traktowanie kobiet. Ich nierówna walka o własne prawa, to obraz tej powieści. Podział książki sprawia, że czytelnik lepiej postrzega zmiany zachodzące w głównej bohaterce. Ale to nie wszystko, chociaż początkowo ilość bohaterów przytłacza, to tworzy też klimat tej powieści – bo każdy z nich wnosi do niej „coś” swojego. Dajcie się ponieść tej piękno-trudnej powieści!
[REKLAMA WYDAWNICTWO MUZA]
„- Musisz wreszcie zrozumieć, księżno, zasady funkcjonowania tego świata – powiedziała i westchnęła.
- Jak? Przecież ten świat nie ma żadnych zasad!
- No właśnie, ten absolutny ich brak to arche tego układu. To jego główna zasada”.
Monika Raspen zachwyciła mnie swoim debiutem. Powieści połączone z historią w tle to dla mnie zawsze coś niezwykłego. Zastanawiając się, ile...
2024-05-28
„- Wiesz, czasami możesz kogoś do siebie dopuścić. Nie musisz wszystkiego załatwiać sama”.
„Zaginiona księgarnia” to powieść, która zabrała mnie w swój intensywny świat. Rozdziały przedstawione z perspektywy tak różnych bohaterów, kierujących się różnymi wartościami i ambicjami, wnoszą do tej historii urzekający dynamizm. To z kolei powoduje, że cała historia ma swój niepowtarzalny klimat i on obezwładnia czytelnika, powodując, że od lektury nie można się oderwać.
Ten tytuł ma w sobie czar. Poszukiwanie zapomnianej księgarni sprawia, że bohaterowie przeżywają swoją własną, niepowtarzalną historię.
Każdy z bohaterów ma do opowiedzenia coś swojego, ale przede wszystkim, każdy z nich szuka własnego szczęścia i miejsca dla siebie. Chociaż tak różnorodni, „poznając siebie” uczą się, jak pokierować życiem, aby zaznać odrobinę radości.
Opalina to postać, która zaintrygowała mnie od samego początku. To, w jaki sposób próbowała przekształcić wszelkie złe rzeczy na te pozytywne było piękne. Dla niej, ciągła walka była naturalna, chociaż też niesprawiedliwa, ale powodowała, że jej postać była niezwykła.
Przenosząc się do rozdziałów Marthy i Henry’ego zyskiwałam zupełnie inny klimat. Aby dojść do własnego szczęścia, musieli dużo poświęcić i jeszcze więcej przeżyć. To bohaterowie delikatni i właśnie na tym bazowała ich siła.
„Zaginiona księgarnia” to magiczna powieść, która hipnotyzuje czytelnika. Chociaż sama końcówka nieco mnie zawiodła, bo miałam wrażenie, że czas – dosłownie – przyspieszył, tak całość wypada naprawdę bardzo dobrze i jest warta poznania.
[REKLAMA WYDAWNICTWO STORY LIGHT]
„- Wiesz, czasami możesz kogoś do siebie dopuścić. Nie musisz wszystkiego załatwiać sama”.
„Zaginiona księgarnia” to powieść, która zabrała mnie w swój intensywny świat. Rozdziały przedstawione z perspektywy tak różnych bohaterów, kierujących się różnymi wartościami i ambicjami, wnoszą do tej historii urzekający dynamizm. To z kolei powoduje, że cała historia ma swój...
„– Każde spojrzenie. Każde słowo. Żyłeś w umyśle Elspeth przez jedenaście lat. Nie wiadomo, gdzie kończyła się ona, a gdzie zaczynałeś ty.
– W rzeczy samej. – Przebiegły uśmiech wykrzywił usta Koszmaru”.
Napisać, że drugi tom tej dylogii wciągnął mnie bez reszty, to jak nie powiedzieć nic. Jednak, no, zarwałam dla niej nockę! Nie mogłam się oderwać! Nie mogłam jej odłożyć, aby dalej żyć w nieświadomości, jak skończy się historia bohaterów, których pokochałam całym sercem.
Mroczny i duszący klimat. Koszmar, który okrywa karty i swoje tajemnice. To, co dostałam w tej części przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Czytelnik zostaje rzucony na głęboką wodę. Perspektywa przy rozdziałach Elspeth jest tajemnicza i mroczna. Nie wiemy, gdzie znajduje się bohaterka, ale dostajemy podpowiedzi, a dalsze rozdziały coraz bardziej wzbudzają zachwyt i ciekawość.
Rozdziały przedstawione z perspektywy różnych bohaterów to coś, co kocham. W tym wypadku przenosiłam się między nimi z wielkim zaangażowaniem. Każdy z nich znalazł się w tarapatach, które musiał rozwiązać na własną rękę. A jednak… każdego z nich łączył wspólny cel, a nawet cele – szczęśliwe zakończenie, miłość i ocalenie królestwa!
Akcja jest niezwykle dynamiczna, a świat, w którym rozgrywa się akcja jest jednym z ciekawszych i bardzo tajemniczych. Mrok potęgujący aurę powieści nie odpuszcza, aż do ostatniego zdania. Zachwyt to za mało! Fenomen ♥
[REKLAMA WYDAWNICTWO NOWE STRONY]
„– Każde spojrzenie. Każde słowo. Żyłeś w umyśle Elspeth przez jedenaście lat. Nie wiadomo, gdzie kończyła się ona, a gdzie zaczynałeś ty.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to– W rzeczy samej. – Przebiegły uśmiech wykrzywił usta Koszmaru”.
Napisać, że drugi tom tej dylogii wciągnął mnie bez reszty, to jak nie powiedzieć nic. Jednak, no, zarwałam dla niej nockę! Nie mogłam się oderwać! Nie mogłam jej odłożyć,...