-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
Dobrze mi się czytało, ale nie jest to nic specjalnego. Autor płacze nad postępem technicznym i błyskawiczną przemianą świata, który znał. Jedyne co ratuje przed infantylizmem jego konserwatyzmu jest samoświadomość i elementy autoironiczne. Dzięki nim byłem w stanie zdobyć się na sympatię wobec poglądów, z którymi się fundamentalnie nie zgadzam.
Dobrze mi się czytało, ale nie jest to nic specjalnego. Autor płacze nad postępem technicznym i błyskawiczną przemianą świata, który znał. Jedyne co ratuje przed infantylizmem jego konserwatyzmu jest samoświadomość i elementy autoironiczne. Dzięki nim byłem w stanie zdobyć się na sympatię wobec poglądów, z którymi się fundamentalnie nie zgadzam.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Martin Eden to historia prostego marynarza, który zakochuje się w pannie z wyższych sfer. By jej zaimponować, postanawia zdobyć wykształcenie, a że jest inteligentny i ma stalową wolę, to uczy się sam, unikając różnych pułapek formalnej edukacji. Na którymś etapie postanawia zostać pisarzem, zachęcony wysokimi zarobkami dziennikarzy i literatów. Możliwość posiedzenia z książką, czy tworzenia najróżniejszych form literackich również wymaga jednak jakichś zasobów, więc raczeni jesteśmy obrazami zrywów, w których Martin zdobywa większy kapitał, a potem go przejada najdłużej, jak się da, zastawiając w lombardzie swój dobytek, a nawet jedyne ubranie wyjściowe. Wszystko to okraszone jest historiami najróżniejszych ludzi z klasy robotniczej, których główny bohater spotyka na swej drodze, a których sytuacje życiowe są nie do pozazdroszczenia.
Nie jest to amerykański Wokulski, historia nie kończy się kastowym myśleniem, zgodnie z którym panienka z wyższej kasty brzydziłaby się dotknąć pariasa. O nie! Nasz Martin Eden się nawet z nią zaręcza po swoim ucywilizowaniu, ale haczyk jest gdzieś indziej. Okazuje się, że świat wyższych sfer: literatów, ludzi pracujących w bankach, szanowanych sędziów i ładnych panienek po skończonym uniwerku jest przereklamowany. Tresowane małpki w garniturkach i sukienkach lubią myśleć o sobie jak o warstwie inteligenckiej i lubią prowadzić płytkie, pretensjonalne rozmowy, ale jak ich przyciśnie akurat jakiś niezależny duch, który w przeciwieństwie do nich czytał różne rzeczy i je zrozumiał, to bynajmniej nie wzbudza się w nich ciekawość poznawcza. Czują się zakłopotani i są przerażeni.
Nie jest lepiej z literaturą. Wydawane jest gówno i gównem się wszyscy zachwycają, już niezależnie od położenia w hierarchii społecznej. Prawdziwi geniusze, w tym on, są długo niedoceniani. Zaczyna to brzmieć typowo, ale typowe nie jest, bo z czasem przez przypadek Martin osiąga sukces. Nagle za poważne pieniądze kupowane są jego prace, których dawniej nie chciało po 20 różnych redakcji. Nie zmienił się istotowo sam Martin i nie zmieniły się jego prace. Po prostu zmienił się jego status społeczny. Sytuacja ta tylko spotęgowała jego gorycz, płynącą z "przeedukowania".
Najgorzej, że Martin znalazł się w pułapce. Jako marynarz był towarzyski, rozrywkowy i mający powodzenie u kobiet. Z każdym potrafił się dogadać i dobrze się bawił z gminem. Edukacja oddaliła go od tych ludzi i nie chodzi nawet o jakąś pychę. Po prostu ich horyzonty, przemyślenia i doświadczenia, w szczegółach różnorodne, w istocie stały płytkie, nudne, czy często głupie. Martin nie mógł się z nimi dzielić swoimi doświadczeniami, czy refleksjami, bo zwyczajnie ich nie rozumieli. To uczyniło go bardzo samotnym. Życie przestało go cieszyć i nie miał żadnych poważniejszych celów, bo osiągnął zarówno bogactwo, jak i status.
Teraz najlepsze. Martin uważał się za fana Herberta Spencera i Nietzschego. Krytykował w książce na jakimś wiecu socjalistów z ich resentymentem. I wiecie co? Ta na wpół biograficzna powieść Londona miała w jakiś sposób wyśmiać Martina i jego poglądy. Sam autor jednak przyznał, że coś mu nie pykło, bo wiele osób nie widzi tego w tej książce. Niesamowite, że koleś miał na tyle bystry umysł i dobre sense of life, że był w stanie tak ciekawie i przekonująco opisać historię Martina i sam podobną historię przeżył, a jednocześnie był na tyle głupi, że uważał, że opisał coś złego. Jest to namacalny dowód na to, jak socjalizm ludzi ogłupia i otępia, dlatego wyjątkowo nie żałuję, że sięgnąłem po beletrystykę. Tzn. nie zrozumcie mnie źle, rozczarowanie i depresja Martina są negatywnym zjawiskiem i uważam, że nawet w tej swojej wieży z kości słoniowej mógłby odnaleźć jakąś radość z życia, jakby dał sobie trochę czasu i poeksplorował, ale ogólnie rzecz biorąc, jego historia self-made mana jest inspirująca i pokazuje, jak dużo pracy stoi za sukcesami niektórych ludzi. Przypuszczam, że London chciał pokazać, że tego typu nadludzka praca jest jałowa i że jakby rozdystrybuować majątek między proletariat, to zrównałoby się płytkie wyższe sfery z płytkimi niższymi sferami i trochę ułatwiłoby się życie zdolnym Martinom Edenom. Może nawet ochroniłoby się takich Martinów przed rozczarowaniem, płynącym z gwałtownego zanurzenia w rzekomo wyższych sferach. Ech. Panie London, nie wiem, czy nie jest pan bardziej naiwny, niż Martin z początku powieści.
W każdym razie polecam.
Martin Eden to historia prostego marynarza, który zakochuje się w pannie z wyższych sfer. By jej zaimponować, postanawia zdobyć wykształcenie, a że jest inteligentny i ma stalową wolę, to uczy się sam, unikając różnych pułapek formalnej edukacji. Na którymś etapie postanawia zostać pisarzem, zachęcony wysokimi zarobkami dziennikarzy i literatów. Możliwość posiedzenia z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nikt nie wie jak to było dokładnie, ale ja to widzę tak: Kierkegaard był człowiekiem emocjonalnie nieuporządkowanym o czym świadczył okres w jego życiu, który zmarnował głównie na hulanki oraz fakt, że wiecznie użalał się nad sobą i swoją rodziną. Godne odnotowania jest to, że koledzy zaprowadzili go do burdelu, z którego uciekł w popłochu. Pewnie dał się namówić po pijaku, nie stanął na wysokości zadania przez alkohol i doznał dodatkowej traumy – w dzienniku, który zazwyczaj starannie wypełniał, wspomniał tylko coś o „zwierzęcym rechocie”. W pewnym momencie zaczął wieść produktywne życie i siłą rozpędu się zaręczył z Reginą Olsen. Jak już chwilę się oswoił z tą myślą, to cały ten wewnętrzny chaos, przykryty do tej pory dopaminą, wraz z towarzyszącym mu najprawdopodobniej niskim poczuciem własnej wartości, wydobyły się na wierzch i zmusiły go do zerwania zaręczyn.Takie zerwanie to trochę wstyd dla ukochanej i jej rodziny, więc żeby się jeszcze bardziej nie dobijać, że jest wybitnym szkodnikiem, napisał „Dziennik uwodziciela”, w którym nazmyślał, że interesuje go tylko zmuszanie kobiet do samego zakochania się w nim, a nie jakiś związek czy jego konsumpcja. Potwierdzałoby to to, że sama Regina w te stulejarskie bzdety nie wierzyła i nakłaniała go, by przestał się wygłupiać (i słusznie, bo jak w końcu wyszła za kogoś innego, to Sorena to mocno zabolało). To się oczywiście nie stało, bo nie miało prawa stać się bez solidnej psychoterapii, więc Kierkegaard sobie potem przez resztę życia w ramach samooszukiwania siebie pisał o tym, że miłość erotyczna nie powinna przykrywać miłości do Boga etc.
Tak naprawdę nie widzę w tym kwestii niskiego poczucia własnej wartości, a długotrwałe stany około-depresyjne i radykalną, filozoficzną poetyzację życia – motywującą Kierkegaarda do działań niezrozumiałych dla innych ludzi, które zrozumiałe nie zostaną, bo rozmyślnie powyrywał określone kartki z dzienników, które byłyby kluczem do rozwiązania zagadki – ale nie brzmi to już tak ciekawie, a po tej wybitnie nudnej lekturze warto było napisać cokolwiek interesującego w ramach odtrucia. Serio, strasznie ten tytuł nudny i naiwny. Nie polecam.
Nikt nie wie jak to było dokładnie, ale ja to widzę tak: Kierkegaard był człowiekiem emocjonalnie nieuporządkowanym o czym świadczył okres w jego życiu, który zmarnował głównie na hulanki oraz fakt, że wiecznie użalał się nad sobą i swoją rodziną. Godne odnotowania jest to, że koledzy zaprowadzili go do burdelu, z którego uciekł w popłochu. Pewnie dał się namówić po pijaku,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-03-17
Cenię Mesa jako rapera, więc chętnie wysłuchałem audiobooka jego własnej książki, czytanej przez niego samego, bo uznałem, że to będzie w jakiś sposób doświadczenie zbliżone do słuchania jego muzyki. Normalnie nie marnowałbym czasu na wypociny osoby tak pretensjonalnej, ale jakoś traktuję Mesa z przymrużeniem oka. Wiecie – biedak, który chciałby być inteligentem, a najważniejsze lata swojego życia zmarnował na uczestnictwo w niezbyt wymagającej subkulturze. W niej brylował, ale w prawdziwym świecie jest tylko raperem. Od skwitowania go krótkim "xD" i zapomnienia na zawsze broni go tylko jego własna muzyka, która jest według mnie po prostu dobra. No więc zabrałem się do czytania (a właściwie słuchania), spodziewając się dzieła średniego. Na pewno będzie go stać na wciągającą fabułę i przyjemny w odbiorze żywy język, trafi się może jakieś błyskotliwe zdanie albo zgrabne porównanie, ale nie zmieni on mojego życia. Ot zwykła rozrywka. I wiecie co? Jestem jasnowidzem. Jak lubicie Mesa, to polecam.
Cenię Mesa jako rapera, więc chętnie wysłuchałem audiobooka jego własnej książki, czytanej przez niego samego, bo uznałem, że to będzie w jakiś sposób doświadczenie zbliżone do słuchania jego muzyki. Normalnie nie marnowałbym czasu na wypociny osoby tak pretensjonalnej, ale jakoś traktuję Mesa z przymrużeniem oka. Wiecie – biedak, który chciałby być inteligentem, a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-27
Krótka i bardzo dobra powieść o sowieckim społeczeństwie. Jest zabawna, ale nie dlatego, że autor wysilił się na humor, a dlatego, że radzieckie absurdy były po prostu śmieszne. Zresztą nie tylko radzieckie. Ta sama mentalność była i u nas w PRL-u. Człowiek ma wrażenie, że opisywani tu literaci są jak żywcem wyjęci ze Związku Literatów Polskich za czasów jego świetności, które to lata, dzięki Bogu, minęły.
Krótka i bardzo dobra powieść o sowieckim społeczeństwie. Jest zabawna, ale nie dlatego, że autor wysilił się na humor, a dlatego, że radzieckie absurdy były po prostu śmieszne. Zresztą nie tylko radzieckie. Ta sama mentalność była i u nas w PRL-u. Człowiek ma wrażenie, że opisywani tu literaci są jak żywcem wyjęci ze Związku Literatów Polskich za czasów jego świetności,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-05-04
Tak jak nie jestem fanem tego gatunku, tak przypadkowo mi wpadła w ręce ta książka i nie było źle. Chociaż miałem wtedy siedem lat. Teraz bym się pewnie wynudził.
Tak jak nie jestem fanem tego gatunku, tak przypadkowo mi wpadła w ręce ta książka i nie było źle. Chociaż miałem wtedy siedem lat. Teraz bym się pewnie wynudził.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-05-04
2020-05-04
Jedna z przyjemniejszych książek w liceum. Oczywiście trzeba mieć w sobie jakąś sympatię do sarmatyzmu i historii Polski, bo inaczej skończy się narzekaniem na trudny język.
Jedna z przyjemniejszych książek w liceum. Oczywiście trzeba mieć w sobie jakąś sympatię do sarmatyzmu i historii Polski, bo inaczej skończy się narzekaniem na trudny język.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-05-04
Esencja Pratchetta w jednej książce. Warto mieć na półce, by móc otworzyć na losowej stronie i przeczytać jakiś zabawny cytat.
Esencja Pratchetta w jednej książce. Warto mieć na półce, by móc otworzyć na losowej stronie i przeczytać jakiś zabawny cytat.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-05-04
2020-05-04
Czytałem jako siedmiolatek i już wtedy uważałem, że zmarnowałem czas. Nie polecam.
Czytałem jako siedmiolatek i już wtedy uważałem, że zmarnowałem czas. Nie polecam.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toŚwietna książka, zmuszająca do myślenia. Mimo, że Conrad stronił od fantastyki, to jednak da się w tej pozycji wyczuć pewną grozę nadprzyrodzoną, charakterystyczną dla pisarzy weird-fiction, takich jak Lovecraft. Daleko od cywilizacji nasz codzienny spokój przestaje być czymś pewnym, a z ludzi wychodzą rzeczy, których sami się nie spodziewali.
Świetna książka, zmuszająca do myślenia. Mimo, że Conrad stronił od fantastyki, to jednak da się w tej pozycji wyczuć pewną grozę nadprzyrodzoną, charakterystyczną dla pisarzy weird-fiction, takich jak Lovecraft. Daleko od cywilizacji nasz codzienny spokój przestaje być czymś pewnym, a z ludzi wychodzą rzeczy, których sami się nie spodziewali.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKawał dobrej zapowiedzi tego, czego elementy możemy zaobserwować w dzisiejszych czasach. Sterowanie przez rozrywkę.
Kawał dobrej zapowiedzi tego, czego elementy możemy zaobserwować w dzisiejszych czasach. Sterowanie przez rozrywkę.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bardzo ważna książka, którą każdy inteligentny, młody człowiek powinien przeczytać, jeśli interesuje go coś więcej, niż nażreć się i wybawić. No starszy też jak jeszcze nie czytał, ale no edukacyjna funkcja literatury najlepiej się spełnia na niewyrobionych, jeszcze niezapełnionych umysłach. Poważniejsi czytelnicy sięgną po prostu po literaturę faktu.
Miejmy nadzieję, że w XXII wieku czytelnicy (o ile ta książka będzie jeszcze istnieć) nie będą mieli podczas lektury takich refleksji jak my teraz.
Dla lepszego zrozumienia totalitaryzmu polecam "Nowy wspaniały świat" Huxleya jako kolejną lekturę.
Bardzo ważna książka, którą każdy inteligentny, młody człowiek powinien przeczytać, jeśli interesuje go coś więcej, niż nażreć się i wybawić. No starszy też jak jeszcze nie czytał, ale no edukacyjna funkcja literatury najlepiej się spełnia na niewyrobionych, jeszcze niezapełnionych umysłach. Poważniejsi czytelnicy sięgną po prostu po literaturę faktu.
Miejmy nadzieję, że w...
Jedna z najlepszych książek jakie kiedykolwiek czytałem. Świetna pochwała ludzkiego rozumu, indywidualizmu, kapitalizmu i jednocześnie prawdziwa powieść feministyczna. Po co masz się za nią zabrać? Pomijając fakt, że to wykładnia filozofii obiektywizmu, w ramach której Rand zbudowała racjonalną etykę, książka ta może poważnie wpłynąć na Twoje poglądy na temat pieniądza, miłości, seksu, patriotyzmu, kolektywizmu, czy egoizmu.
Btw. widać kto czyta wstępy albo zadaje sobie przed lekturą trochę trudu, by dowiedzieć się czegoś o autorze. W Atlasie nie ma miejsca na "odcienie szarości", bo to nie jest książka dla szaraków i o szarakach, a dzieło napisane według określonych norm estetycznych, konkretnego systemu filozoficznego. Sam po latach mam wiele zastrzeżeń co Rand, ale ocenianie tej książki w oderwaniu od czegokolwiek to dziecinada, a nie poważne traktowanie literatury.
Zabawnym jest fakt, że Atlas najbardziej boli ludzi zdemoralizowanych, którzy są oburzeni tym, że ktoś śmie traktować kwestie moralności poważniej od nich, co stawia ich nijakie życia w złym świetle.
Jedna z najlepszych książek jakie kiedykolwiek czytałem. Świetna pochwała ludzkiego rozumu, indywidualizmu, kapitalizmu i jednocześnie prawdziwa powieść feministyczna. Po co masz się za nią zabrać? Pomijając fakt, że to wykładnia filozofii obiektywizmu, w ramach której Rand zbudowała racjonalną etykę, książka ta może poważnie wpłynąć na Twoje poglądy na temat pieniądza,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMastertona czytałem tylko tę książkę i to w podstawówce. Nie wydawała się zła, ale też nie była jakaś super i nie mam zamiaru nikomu jej polecać.
Mastertona czytałem tylko tę książkę i to w podstawówce. Nie wydawała się zła, ale też nie była jakaś super i nie mam zamiaru nikomu jej polecać.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Realistyczne smęty, propagujące mit spiżowego prawa płac. Szkodliwy potworek, na cmentarzysko historii.
Realistyczne smęty, propagujące mit spiżowego prawa płac. Szkodliwy potworek, na cmentarzysko historii.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to