Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Muszę przyznać, że drugie opowiadanie bardziej ze mną "rozmawiało", pomimo dość pesymistycznego wydźwięku. Człowiek w klatce zrobionej z niego samego. Mamy tu strefę komfortu, z której bohater "Pajaca" chce koniecznie wyjść, ale jednocześnie wygodnie mu z tym, co sobą reprezentuje.
"Mario i czarodziej" z kolei przywołuje obraz tego typu osób, którzy uwielbiają być w centrum uwagi, bez względu na to, ile to kosztuje ich samych, czy ludzi wokół.
Dałem siedem zakładek na dziesięć możliwych.

Muszę przyznać, że drugie opowiadanie bardziej ze mną "rozmawiało", pomimo dość pesymistycznego wydźwięku. Człowiek w klatce zrobionej z niego samego. Mamy tu strefę komfortu, z której bohater "Pajaca" chce koniecznie wyjść, ale jednocześnie wygodnie mu z tym, co sobą reprezentuje.
"Mario i czarodziej" z kolei przywołuje obraz tego typu osób, którzy uwielbiają być w centrum...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Druga książka pióra Stojanovicia zainspirowana jest jego czteroletnim pobytem w Kairze, jego własnymi doświadczeniami i zasłyszanymi tam historiami. Nie sposób uciec wrażeniu, ze lektura kolejnych krótkich rozdziałów daje wrażenie czytania reportażu. Mamy tu elementy życia codziennego Egipcjan, relacje islam-muzułmanin, ale i opis sytuacji kobiet. Mamy też elementy historii Egiptu z przełomu lat 80. i 90. Sama delikatna fabuła wydaje się tłem dla pamiętnika z pobytu daleko od serbskiej ziemi.
Dałem sześć zakładek :)

Druga książka pióra Stojanovicia zainspirowana jest jego czteroletnim pobytem w Kairze, jego własnymi doświadczeniami i zasłyszanymi tam historiami. Nie sposób uciec wrażeniu, ze lektura kolejnych krótkich rozdziałów daje wrażenie czytania reportażu. Mamy tu elementy życia codziennego Egipcjan, relacje islam-muzułmanin, ale i opis sytuacji kobiet. Mamy też elementy historii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka ma zdecydowanie inny, może nawet i mroczniejszy klimat niż jej ekranizacja. Otwarte zakończenie tylko wzmaga wrażenie dobrej lektury po przeczytaniu ostatniej strony. I mamy przy okazji mały - ale zawsze - przewodnik po japońskich okolicach.
Dałem sześć zakładek na dziesięć możliwych.

Książka ma zdecydowanie inny, może nawet i mroczniejszy klimat niż jej ekranizacja. Otwarte zakończenie tylko wzmaga wrażenie dobrej lektury po przeczytaniu ostatniej strony. I mamy przy okazji mały - ale zawsze - przewodnik po japońskich okolicach.
Dałem sześć zakładek na dziesięć możliwych.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czytając miałem wyrzuty sumienia (kalibru whyZamirwhy; ale też bez przesady..) ze względu na fakt, że zanim podjąłem się lektury następnego Nesbotworu, zdarzyło mi się obejrzeć film będący adaptacją tej pozycji...
Całe szczęście,ze są widoczne różnice.
Co mi się spodobało, to motyw tego niebezpieczeństwa, czyhającego cały czas przy kom.Hole'u ...od dość już dłuższego czasu.
Jednakowoż najbardziej urzekła mnie wypowiedź Aunego pod koniec książki dotycząca zła i szaleństwa. Ken Kesey mrugnąłby okiem.

Dano 7 zakładek
Wypito około 16 kaw.

Czytając miałem wyrzuty sumienia (kalibru whyZamirwhy; ale też bez przesady..) ze względu na fakt, że zanim podjąłem się lektury następnego Nesbotworu, zdarzyło mi się obejrzeć film będący adaptacją tej pozycji...
Całe szczęście,ze są widoczne różnice.
Co mi się spodobało, to motyw tego niebezpieczeństwa, czyhającego cały czas przy kom.Hole'u ...od dość już dłuższego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Rocznica urodzin Asteriksa i Obeliksa. Złota Księga René Goscinny, Albert Uderzo
Ocena 6,6
Rocznica urodz... René Goscinny, Albe...

Na półkach: , ,

Końcowa plansza powinna być drukowana jako plakat. Kreatywność tego zeszytu jest naprawdę wysokich lotów, i sprawia niemałą przyjemność w każdym, kto za dzieciaka miał styczność z przygodami sprytnego Gala. Miły pomysł - na urodziny zostają zaproszeni również i ci, którzy nie do końca wpisali się pozytywnie w karty przygód Asteriksa, Obeliksa i Idefiksa.
Wypito 1 herbatę
Dano osiem zakładek

Końcowa plansza powinna być drukowana jako plakat. Kreatywność tego zeszytu jest naprawdę wysokich lotów, i sprawia niemałą przyjemność w każdym, kto za dzieciaka miał styczność z przygodami sprytnego Gala. Miły pomysł - na urodziny zostają zaproszeni również i ci, którzy nie do końca wpisali się pozytywnie w karty przygód Asteriksa, Obeliksa i Idefiksa.
Wypito 1...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki W hołdzie Albertowi Uderzo. Asteriks i Przyjaciele Christophe Arleston, Francois Boucq, Philippe Chappuis, Milo Manara, Jean-Louis Mourier, Grzegorz Rosiński, Jean Van Hamme, William Vance
Ocena 6,5
W hołdzie Albe... Christophe Arleston...

Na półkach: , ,

Nie ukrywajmy - to wspaniały prezent na urodziny kogoś, kto przyczynił się do powstania jednej z najpopularniejszych postaci w historii światowego komiksu. Razić może jednak zamysł twórczy kilku autorów. Piszę tutaj nie tyle już o kresce, a bardziej o samym scenariuszach. Nabrać można wrażenia, że bardziej liczył się sam fakt "podarunku" niżeli jego przemyślenie. Pozostaje nam wierzyć, że sam prezent odbiorcy się podobał. Część, w której Asteriks mówi "Tato" wzruszyła mnie, jako fana całej serii przygód "dzielnego wojownika".

wypito półtora kawy
Dano sześć zakładek

Nie ukrywajmy - to wspaniały prezent na urodziny kogoś, kto przyczynił się do powstania jednej z najpopularniejszych postaci w historii światowego komiksu. Razić może jednak zamysł twórczy kilku autorów. Piszę tutaj nie tyle już o kresce, a bardziej o samym scenariuszach. Nabrać można wrażenia, że bardziej liczył się sam fakt "podarunku" niżeli jego przemyślenie. Pozostaje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Już od dłuższego czasu jednym z moich zainteresowań są Bałkany ( z naciskiem na Serbię) – zarówno pod kątem historycznym i geograficznym jak również literackim. W trakcie poszukiwań literatury, która dałaby mi interesujące mnie informacje natrafiłem na książkę – reportaż Argymira Iwickiego pt. „Burek na śniadanie. Serbia dla koneserów”. Tytułowy „burek” to jedna z najsłynniejszych (obok pljeskavicy i čevapcici) potraw kuchni serbskiej. Jednak, jak nadmienia sam autor, Bałkany są wszędzie tam, gdzie można takowe zjeść. A. Iwicki zabiera nas w swojej książce w podróż po Serbii. Nadmienia przy tym, że „to nie będzie przewodnik po Serbii. To będzie książka o Mojej Serbii. Krótkim opisom, napisanym w pamiętnikowym stylu towarzyszą zdjęcia, uzmysławiające tematykę poruszaną w opisach. Dzięki treściom książki poznajemy nie tylko krajobrazy i kulturę Serbii, ale zapoznajemy się niektórymi autentycznymi postaciami napotkanymi przez autora podczas wizyty w Toplim Dolu, czy Delimeđe. Jak chociażby właściciel mieszkalnego domku na drzewie, czy siedemdziesięcioletnia mieszkanka Drvengradu (skansenu całkowicie poświeconego twórczości Emira Kusturicy), sprzedająca własnoręcznie tworzone chusty, kamizelki i czapki. Na tle swojej pasji potraktowałem tę książkę jako pierwszy krok w zrozumieniu mieszkańców nie tyle Serbii, co i całych Bałkanów.
I jako taką polecam ją dalej.

Już od dłuższego czasu jednym z moich zainteresowań są Bałkany ( z naciskiem na Serbię) – zarówno pod kątem historycznym i geograficznym jak również literackim. W trakcie poszukiwań literatury, która dałaby mi interesujące mnie informacje natrafiłem na książkę – reportaż Argymira Iwickiego pt. „Burek na śniadanie. Serbia dla koneserów”. Tytułowy „burek” to jedna z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

No dobra. Tytuł bądź co bądź zachęcający. Okładka ani w te, ani we w te mnie nie sprowokowała do natychmiastowego wyruszenia w rejs czytelniczy. gdy jednak podjąłem się tej (łobosz..) lektury, z strony na stronę mój już i tak zdystansowany zapał co do tej pozycji lądował już na wartościach ujemnych. Bohater powieści wprost uświadamia czytelnika że nie ma pojęcia co robi, gdzie jedzie, a im bliżej końca (który nie wywiera żadnych emocji !), tym gorzej.

Dałem jedną zakładkę, ale to z litości, więc nie wiem czy się liczy...

No dobra. Tytuł bądź co bądź zachęcający. Okładka ani w te, ani we w te mnie nie sprowokowała do natychmiastowego wyruszenia w rejs czytelniczy. gdy jednak podjąłem się tej (łobosz..) lektury, z strony na stronę mój już i tak zdystansowany zapał co do tej pozycji lądował już na wartościach ujemnych. Bohater powieści wprost uświadamia czytelnika że nie ma pojęcia co robi,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Tę książkę należy czytać poznając przy tym samego siebie. Oto mamy przed sobą drogę mądrości i światła. Nigdy do niej nie dotrzemy. Ani do światła, ani do mądrości. Zostawmy to bogom.
Możemy jednak być Siddharthą na co dzień. Nasze własne mądrości, to co poznajemy, lub już poznaliśmy jest nasze. Nasze z całych sił. Nikt nam tego nie zabierze, bo kto by śmiał? Chciałoby się rzec - przybywamy na ten świat, widzimy go takim jaki jest, zwyciężamy go takim jakim jest, i zachowujemy go w sobie. Takim jakim go zmieniliśmy. Takim jak go poznaliśmy.
Należy kochać mądrość. Ona nas sama nie pokocha. Jest bezduszna tak długo, jak my jej nie ożywimy. Tak długo, jak nie damy jej własnych chwil. Może wtedy zostaniemy nie tylko Siddharthą, ale i faktycznie będziemy o ten jeden, mały krok bliżej oświecenia?

Dałem dziesięć zakładek, i wrócę za jakiś czas.

Tę książkę należy czytać poznając przy tym samego siebie. Oto mamy przed sobą drogę mądrości i światła. Nigdy do niej nie dotrzemy. Ani do światła, ani do mądrości. Zostawmy to bogom.
Możemy jednak być Siddharthą na co dzień. Nasze własne mądrości, to co poznajemy, lub już poznaliśmy jest nasze. Nasze z całych sił. Nikt nam tego nie zabierze, bo kto by śmiał? Chciałoby się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To moje pierwsze spotkanie przy paru kawach z p. Toporem. Już po pierwszej filiżance mocnej rozpuszczalnej zorientowałem się, że kogoś w tym towarzystwie brakuje. Ha, właśnie nie czegoś, a kogoś. Oto przede mną pojawiła się scena, w której autor "Balu..." rozprawia na tematy wszelakie, teatralne, artystyczne i przyziemno - poważne z p. Witkiewiczem (Stanisławem Ignacym) i p. Gombrowiczem. Z tym pierwszym być może jednak byłby się szybciej pokłócił, niżeli faktycznie zdobył się na konsensus jakiejkolwiek dysputy.
Treść powieści może się też kojarzyć z "Kartoteką" Różewicza. W obu przypadkach mamy bowiem do czynienia z "everymanem". Modelem, który zyskuje powoli status wszystkiego, na co nas stać. Przepływ. Nie myśli, a życia. Nie uczuć, a ludzi i słów, zdań, frazesów z nimi powiązanych.

Dałem osiem zakładek. Wypito dziewięć kaw.

To moje pierwsze spotkanie przy paru kawach z p. Toporem. Już po pierwszej filiżance mocnej rozpuszczalnej zorientowałem się, że kogoś w tym towarzystwie brakuje. Ha, właśnie nie czegoś, a kogoś. Oto przede mną pojawiła się scena, w której autor "Balu..." rozprawia na tematy wszelakie, teatralne, artystyczne i przyziemno - poważne z p. Witkiewiczem (Stanisławem Ignacym) i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czy on w ogóle widział, gdzie zmierza? Pewnie oczy Lotty mówiły mu, że to wszystko i tak na nic, a on przekazywał tę informację dalej, głębiej. Człowiek bez imienia. Za to z umysłem. Kopniętym, omijanym...
Oczywiście, ze teraz, w tych krwi żądnych czasach jego postawa odrzuca, zniechęca i kojarzona jest z paroma zaledwie aspektami. Wydawać by się mogło, ze to jeden z najbardziej znielubianych postaci w lekturach szkolnych. (No, może poza Łęcką).
Ale tak naprawdę dlaczego?
Czy faktycznie Wertera przykrywamy jedynie płaszczem nieszczęśliwie zakochanego, słabego i przepełnionego nudnym życiem młodego człowieka, nie dostrzegając jego innej natury?

Dałem 6 zakładek na 10 możliwych.

Czy on w ogóle widział, gdzie zmierza? Pewnie oczy Lotty mówiły mu, że to wszystko i tak na nic, a on przekazywał tę informację dalej, głębiej. Człowiek bez imienia. Za to z umysłem. Kopniętym, omijanym...
Oczywiście, ze teraz, w tych krwi żądnych czasach jego postawa odrzuca, zniechęca i kojarzona jest z paroma zaledwie aspektami. Wydawać by się mogło, ze to jeden z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Z Cobenem to zwykle bywa tak, że ciągnie ciebie za nos przez kartki , potem zostawia ciebie samego w ciemnym lesie, by następnie i na koniec obudzić ciebie ze snu. Nie inaczej było w przypadku "Krótkiej piłki". Myron Bolitar nie jest (całe szczęście) typowym niezniszczalnym bohaterem rodem z filmów o Jamesie Bondzie. Jest cwaniakiem, ale popełniającym błędy cwaniakiem. To czyni zeń naturalnego, prawdziwego "detektywoidalnego" bohatera.
..może właśnie ze względu na ten Cobenowski warsztat tworzenia postaci jego książki czyta się tak dobrze...?

Dałem 7 zakładek na 10 możliwych.

Z Cobenem to zwykle bywa tak, że ciągnie ciebie za nos przez kartki , potem zostawia ciebie samego w ciemnym lesie, by następnie i na koniec obudzić ciebie ze snu. Nie inaczej było w przypadku "Krótkiej piłki". Myron Bolitar nie jest (całe szczęście) typowym niezniszczalnym bohaterem rodem z filmów o Jamesie Bondzie. Jest cwaniakiem, ale popełniającym błędy cwaniakiem. To...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zawsze doceniałem dramaty, w którym słychać śmiech Gogola, Czechowa, i wielu innych badaczy ludzkich przywar i charakterów. Przez kolejne sceny widać poza "typowo ludzkimi" decyzjami czy relacjami sylwetki nadopiekuńczych rodziców, czy też rodziców działających w myśl Dulskich (a raczej Dulskiej ;) ) - "Co ludzie powiedzą?". Każda ze stron broni honoru. Jakiegokolwiek i wszelkimi sposobami. Postacie rzekłbym - pełnoludzkie. Mam tutaj na uwadze sposób, w jaki obie pary próbują przekonać do swoich racji. Każdy z nas znalazł się (bądź znajdzie) w sytuacji identycznej lub podobnej. I wtedy, niczym na balu...opadają maski.

Zawsze doceniałem dramaty, w którym słychać śmiech Gogola, Czechowa, i wielu innych badaczy ludzkich przywar i charakterów. Przez kolejne sceny widać poza "typowo ludzkimi" decyzjami czy relacjami sylwetki nadopiekuńczych rodziców, czy też rodziców działających w myśl Dulskich (a raczej Dulskiej ;) ) - "Co ludzie powiedzą?". Każda ze stron broni honoru. Jakiegokolwiek i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wydaje mi się to pozycją obowiązkową dla każdego pedagoga. Sam jestem nauczycielem. Jedni znajdą na kartach książki przestrogę, drudzy odpowiedzi na pytania towarzyszące tej pięknej przygodzie, jaką jest nauczanie - ten proces wymiany i dzielenia się doświadczeniem. Wychodzę z założenia, że każdy nauczyciel powinien mieć w sobie coś z Robina Williamsa łamiącego schemat nudnego nauczyciela, udzielającego lekcji pełnych patosu, powagi, i zadufania w sobie (oczywiście, nie wszyscy nauczyciele tacy są - te kolokacje zdążyły się ukształtować przez całe stulecia). Lekcja matematyki podczas której wszyscy mają jakieś niebanalne nakrycie głowy? Dlaczego nie...?
Problematyką lektury zdaje się ujęcie konfliktu uczeń-nauczyciel w taki sposób, by uszedł z korzyścią dla obu stron, a jest to walka z systemem. I dlatego (tak, pisze to nauczyciel!) jest to jedna z moich ulubionych lektur.

Wydaje mi się to pozycją obowiązkową dla każdego pedagoga. Sam jestem nauczycielem. Jedni znajdą na kartach książki przestrogę, drudzy odpowiedzi na pytania towarzyszące tej pięknej przygodzie, jaką jest nauczanie - ten proces wymiany i dzielenia się doświadczeniem. Wychodzę z założenia, że każdy nauczyciel powinien mieć w sobie coś z Robina Williamsa łamiącego schemat...

więcej Pokaż mimo to