Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

No cóż, spodziewałam się po tytule zaklęć, rytuałów, tajemnych mocy itp., jak pewnie wielu, którzy chwycili za tą książkę i lekko się zawiodłam.
Całkiem niedawno wyhaczyłam ją wzrokiem w bibliotece i wypożyczyłam. Gdy przeczytałam pierwsze zdanie od razu przypomniałam sobie różę przebitą szpilką. Zdałam sobie sprawę, że już kiedyś czytałam "Wiedźmę". Kończąc pierwszą stronę przypomniała mi się reszta tej powieści. Brak magii, a raczej nie takiej, hm, rodem z powieści fantastycznej. Jak już zaczęłam, postanowiłam skończyć.
Bez rewelacji, czytało się lekko, szybko i przyjemnie, bez głębszych przemyśleń. Jayne Ann Krentz ma wiele lepszych pozycji, ale ta nie jest taka najgorsza. Chociaż co prawda w moim przypadku, ta ocena może być zaniżona, bo czytałam ją dawno temu i teraz nie dałam się niczym zaskoczyć. Jednak zapadło mi w pamięć wiele szczegółów z tej powieści.

No cóż, spodziewałam się po tytule zaklęć, rytuałów, tajemnych mocy itp., jak pewnie wielu, którzy chwycili za tą książkę i lekko się zawiodłam.
Całkiem niedawno wyhaczyłam ją wzrokiem w bibliotece i wypożyczyłam. Gdy przeczytałam pierwsze zdanie od razu przypomniałam sobie różę przebitą szpilką. Zdałam sobie sprawę, że już kiedyś czytałam "Wiedźmę". Kończąc pierwszą stronę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O mamuniu, warto przeczytać tę powieść już choćby dla samych scen miłosnych. Mózg ugotowany. Podczas czytania para leciała mi chyba ze wszystkich otworów w głowie. Miejscami było naprawdę, hm, gorąco.
Bardzo lubię powieści Jayne Ann Krentz (Amandy Quick, Jayne Castle). Chyba nie ma takiej, która by mnie czymś nie urzekła. Denerwuje mnie tylko, że jej główni bohaterowie zwykle są do siebie bardzo podobni. Szczególnie mężczyźni. Zielone oczy i ciemne włosy ma chyba co drugi facet, chociaż nie żeby mi to szczególnie przeszkadzało.
W "Zaufaj mi" znalazłam to wszystko, co tak bardzo kocham w romansach: intrygę; opisane bardzo wnikliwie związki międzyludzkie (nie tylko więź rodzącą się między głównymi bohaterami), ale również istniejące związki pomiędzy członkami rodziny, no i humor.

O mamuniu, warto przeczytać tę powieść już choćby dla samych scen miłosnych. Mózg ugotowany. Podczas czytania para leciała mi chyba ze wszystkich otworów w głowie. Miejscami było naprawdę, hm, gorąco.
Bardzo lubię powieści Jayne Ann Krentz (Amandy Quick, Jayne Castle). Chyba nie ma takiej, która by mnie czymś nie urzekła. Denerwuje mnie tylko, że jej główni bohaterowie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O tak niewinnej i naiwnej dziewczynie jak Mari jeszcze nie czytałam. Idealny przykład osoby altruistycznej, z sercem na wyciągniętej dłoni, która dla każdego jest miła, uprzejma i dobra, i darzy szczególnie ciepłymi uczuciami starszych ludzi. Zawsze pomocna, bardzo uczynna, wrażliwa i zupełnie nudna. Mimo tego ostatniego, podczas czytania wcale nie czułam potrzeby ziewania. Właściwie wiele jej cech sama posiadam, a czasami widziałam w Mari odbicie swojej przyjaciółki, więc łatwo mi było zrozumieć jej punkt widzenia i postępowanie, choć niektórym pewnie wydałoby się ono dziwne. Dziewczyna próbuje się zmienić, bo myśli, że jak będzie podobna do swojej nieposkromionej siostry bardziej zainteresuje sobą mężczyznę, który ją zauroczył - Patricka. No cóż, wychodzi w sumie na to, że niepotrzebnie, bo mężczyznę bardziej pociąga jej słodycz i niewinność, a jej wysiłki tylko sprawiają, że biedny Patrick dostaje obłędu opacznie rozumiejąc motywy zachowań dziewczyny. Mari nie ustaje w swoich próbach zmiany, co niekiedy doprowadza do komicznych sytuacji.
W tej książce było kilka scen, które mnie rozbawiły i sprawiły, że jak durna uśmiechałam się do siebie. Może nie odczuwałam jakichś szczególnie silnych emocji, bynajmniej miło i szybko się czytało.

O tak niewinnej i naiwnej dziewczynie jak Mari jeszcze nie czytałam. Idealny przykład osoby altruistycznej, z sercem na wyciągniętej dłoni, która dla każdego jest miła, uprzejma i dobra, i darzy szczególnie ciepłymi uczuciami starszych ludzi. Zawsze pomocna, bardzo uczynna, wrażliwa i zupełnie nudna. Mimo tego ostatniego, podczas czytania wcale nie czułam potrzeby ziewania....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Kroniki Jakuba Wędrowycza" są zbiorem dwunastu opowiadań o amatorze egzorcyście. Szybko się czyta. To była moja pierwsza przygoda z tworami p.Pilipiuka. I jestem cholernie zadowolona. Chcę więcej.
Chyba jeszcze nie czytałam książki fantastycznej umiejscowionej bezpośrednio w Polsce. Chwila, była jedna, a może i dwie książki. Najczęściej jednak Ameryka i kraje takie jak Rumunia, czy Węgry są centralnym ośrodkiem, w których rozgrywana jest akcja. A bohaterowie zwykle mają mniej niż osiemdziesiąt lat na karku i są mniej... bardziej... dobra, nieważne. Na Wędrowycza nie potrafię znaleźć kategorii. To bohater jedyny w swoim rodzaju.
Nocne wycieczki po cmentarzach z łopatą i kołkami w gumofilcach to dla niego codzienność. Posługujące się naukowym bełkotem prosiaki, co prawda niezwykłe, ale czego się nie widuje po pijaku? Polowania na czarownice, utopce, duchy, upiory i inne takie, a wszystko to przedstawione w tak obrazowej i absurdalnej oprawie, że wiele razy nie mogłam opanować śmiechu oraz zdumienia dla pomysłowości autora.
Najbardziej chyba spodobała mi się historia z bajkami opowiadanymi na dobranoc przez Jakuba wnuczkowi. Końcówka była tak zaskakująca, że nie mogłam uwierzyć, w to co przeczytałam. Musiałam przeczytać jeszcze raz. Może nie była nieprzewidywalna, ale ja się w każdym razie nie spodziewałam. Kto by pomyślał...

Po prostu trzeba to przeczytać i przeżyć.

"Kroniki Jakuba Wędrowycza" są zbiorem dwunastu opowiadań o amatorze egzorcyście. Szybko się czyta. To była moja pierwsza przygoda z tworami p.Pilipiuka. I jestem cholernie zadowolona. Chcę więcej.
Chyba jeszcze nie czytałam książki fantastycznej umiejscowionej bezpośrednio w Polsce. Chwila, była jedna, a może i dwie książki. Najczęściej jednak Ameryka i kraje takie jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Główna bohaterka - Filomena - przyjeżdża do swojego rodzimego miasteczka na ślub siostry. Cóż, dziewczyna nie ma łatwo, ale nadrabia charakterem: zadziornością, pomysłowością, stanowczością i humorem.

Jeszcze przed dziewięcioma laty, kiedy nakryła w łóżku swego ówczesnego narzeczonego z inną kobietą w jednoznacznej sytuacji, stała się kimś w rodzaju miasteczkowego pośmiewiska. W końcu wcale nie olśniewała urodą, była zaniedbaną i grubą nastolatką zakochaną w swoim narzoczonym, który ją postawił w niezręcznej sytuacji i właściwie odniosłam wrażenie, że nikt się temu nie dziwił, a nawet główna bohaterka traktowana była, jakby to ona sama była sobie winna. (O dziwo!) Filemona nie popełniła samobójstwa z tego powodu, a postanowiła zrobić coś ze swoim życiem, więc zaczęła ciężko pracować na swoją przyszłość. Skończyła studa, zaczęła o siebie dbać, założyła z przyjaciółką firmę odzieżową, która świetnie prosperowała; nabrała blichtru i poloru. Po prostu się zmieniła. Myślę, że gdyby nie były narzeczony, jej życie nie zmieniłoby się tak bardzo. Niekiedy porządny wstrząs daje takiego kopa, że człowiek gdy się uprze wychodzi na tym dobrze, jednak niestety dużo przy tym musi wycierpieć. Taka szkoła życia sprawia, że czasami ludzie stają się lepsi i mądrzejsi, jak w tym przypadku. Od przeszłości co prawda nie da się uciec i w końcu tak czy inaczej dojdzie do konfrontacji.

Rodzina bez przerwy martwi się o Filomenę: rodzice, siostra, a nawet wujostwo. Szczególnie, że dziewczyna zobligowała się do złożenia obietnicy, iż nigdy nie wyjdzie za mąż. Często odnosiłam wrażenie, że wstydzą się jej, tak jakby popełniała na każdym kroku jakiś ciężki grzech, aż to było śmieszne. Mieli takie nieco staroświeckie podejście.

No i jest jeszcze Trent, jeden z gości pensjonatu prowadzonego przez rodziców Filemony, którego rodzina wręcz "podała" jej na talerzu, choć facet miał swój własny plan, co do wizji ich przyszłego związku. Czasami miałam nadzieję, że Filomena go udusi, albo przynajmniej porządnie tak solidnie kopnie (ja bym go kopnęła na jej miejscu i to nie raz!). Miał swoją słodką i bardzo pozytywną stronę, ale ta jego arogancja, zdolności manipulatorskie i pewność siebie, podobnie jak główną bohaterkę frustrowała mnie i jednocześnie bawiła. Nie jeden raz pomyślałam sobie, "facet, no weź się uspokój, co?".
Było też kilka sytuacji, w których każdy mógłby się znaleźć.

Te dwie godziny spędziłam bardzo przyjemnie i nie żałuję. :)

Główna bohaterka - Filomena - przyjeżdża do swojego rodzimego miasteczka na ślub siostry. Cóż, dziewczyna nie ma łatwo, ale nadrabia charakterem: zadziornością, pomysłowością, stanowczością i humorem.

Jeszcze przed dziewięcioma laty, kiedy nakryła w łóżku swego ówczesnego narzeczonego z inną kobietą w jednoznacznej sytuacji, stała się kimś w rodzaju miasteczkowego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sympatyczni bohaterowie, fantastyczny klimat, mroczne tajemnice magów i alchemików sprzed wieków. Trafiłam na tę powieść przypadkiem, bowiem w tamtym okresie czasu [2007r.] nie za bardzo przepadałam za czytaniem. Trylogia leżała w szkolnej bibliotece w dziale fantastycznym i to chyba dzięki tej serii zaczęłam czytać więcej książek o tematyce fantasy.
Od samego początku polubiłam głównych bohaterów: Jake'a i Helen. Chociaż co do dziewczyny czułam skrajne emocje. Przypominała mi zadzierającą nosa lodową księżniczkę, a ja nie przepadam za takimi osobami. No cóż, później po bliższym poznaniu jej historii i ojca (za każdym razem, kiedy kręcił i motał miałam ochotę go udusić), bardzo ją polubiłam.
Przeżyłam z tą parą fascynującą przygodę we Włoszech. Niemal od razu po skończeniu pierwszego tomu zabrałam się za drugi, a później trzeci i zakończyłam serię z pełnym zadowolenia uśmiechem.
Tak dobra historia, że po sześciu latach skusiła mnie po raz kolejny. ;)

Sympatyczni bohaterowie, fantastyczny klimat, mroczne tajemnice magów i alchemików sprzed wieków. Trafiłam na tę powieść przypadkiem, bowiem w tamtym okresie czasu [2007r.] nie za bardzo przepadałam za czytaniem. Trylogia leżała w szkolnej bibliotece w dziale fantastycznym i to chyba dzięki tej serii zaczęłam czytać więcej książek o tematyce fantasy.
Od samego początku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jaka jest recepta na nieśmiertelność? Czy coś podobnego istnieje? Wielu ludzi próbowało odpowiedzieć sobie na to pytanie szukając odpowiedzi w starożytnych księgach, historiach, legendach; podróżując do najodleglejszych zakątków świata, opuszczając najbliższych, poświęcając to, co było dla nich najcenniejsze. Czarnoksiężnicy, magowie, alchemicy... każdy z nich, aby osiągnąć cel nie szczędził na środkach. Plotki głosiły, że byli nawet zdolni do zaprzedania duszy diabłu w zamian za życie wieczne i moc, która wykracza poza wszelkie granice rozumu.
"Kamień Smutku" to ciąg dalszy przygód Jake'a i Helen. Jeszcze większa dawka tajemnic i intryg w porównaniu do części I. Akcja przyśpiesza, bohaterowie wpadają w coraz większe tarapaty. Pojawiają się nowe osoby wplątane w historię Alchemika, czy bohaterowie mogą im ufać? Historia poniekąd się klaruje, a z drugiej strony sytuacja staje się coraz bardziej napięta.
Zaskakujący koniec, który jest zarówno jego początkiem. (Nie mogłam się powstrzymać przed tym zdaniem. Tak fajnie brzmi. xD)
Szczerze polecam !

Jaka jest recepta na nieśmiertelność? Czy coś podobnego istnieje? Wielu ludzi próbowało odpowiedzieć sobie na to pytanie szukając odpowiedzi w starożytnych księgach, historiach, legendach; podróżując do najodleglejszych zakątków świata, opuszczając najbliższych, poświęcając to, co było dla nich najcenniejsze. Czarnoksiężnicy, magowie, alchemicy... każdy z nich, aby osiągnąć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czasami nie rozumiałam głównej bohaterki i toku jej myślenia. Mam nieco odmienny charakter niż Brenna i ciężko mi było za nią nadążyć. Raczej na nudę nie mogłam narzekać. Natomiast bardzo dobrze rozumiałam Connora. Fabuła ciekawa, choć ta powieść nie była tak zabawna, jak "Oblubienica". Oczywiście humor był, ale częściej parskałam, niż zaśmiewałam do łez. Mimo wszystko nie czuję się rozczarowana. Bardzo podobał mi się sam wątek historyczny; miejsce akcji, czyli Szkocja i ukazane związki między Szkotami, a Anglikami. Te czasy same w sobie były bardzo interesujące.

Czasami nie rozumiałam głównej bohaterki i toku jej myślenia. Mam nieco odmienny charakter niż Brenna i ciężko mi było za nią nadążyć. Raczej na nudę nie mogłam narzekać. Natomiast bardzo dobrze rozumiałam Connora. Fabuła ciekawa, choć ta powieść nie była tak zabawna, jak "Oblubienica". Oczywiście humor był, ale częściej parskałam, niż zaśmiewałam do łez. Mimo wszystko nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Och, było wiele momentów w tej powieści, które mnie rozbawiły, zdumiały, rozśmieszyły do łez i kompletnie rozbroiły. Dużo by opowiadać... Co prawda morderca był oczywisty, bynajmniej historia przednia. Już dawno się tak nie uśmiałam. Pokochałam Jamie, za jej odwagę, impulsywność, własne zdanie i cięty język, wgl. za całokształt. To jedna z nielicznych bohaterek, które naprawdę bardzo polubiłam i długo nie zapomnę. Za każdym razem, kiedy rozmawiała ze swoim mężem, ryczałam ze śmiechu aż rodzice musieli mnie uciszać.

Och, było wiele momentów w tej powieści, które mnie rozbawiły, zdumiały, rozśmieszyły do łez i kompletnie rozbroiły. Dużo by opowiadać... Co prawda morderca był oczywisty, bynajmniej historia przednia. Już dawno się tak nie uśmiałam. Pokochałam Jamie, za jej odwagę, impulsywność, własne zdanie i cięty język, wgl. za całokształt. To jedna z nielicznych bohaterek, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ach, byłam blisko. Prawie udało mi się rozpracować mordercę. No, prawie. Miałam dwóch podejrzanych, ale z dwojga złego byłam jednak przekonana, że to ten drugi. Ehh. Taka pomyłka. Czuję się rozczarowana sobą.
W każdym razie fabuła szczegółowo opracowana i wszystko trzyma się całości. Kiedy do rozmowy włączał się Noah chichotałam jak głupia. Mimo, że postać drugoplanowa to jednak najbardziej go polubiłam ze wszystkich bohaterów.

Ach, byłam blisko. Prawie udało mi się rozpracować mordercę. No, prawie. Miałam dwóch podejrzanych, ale z dwojga złego byłam jednak przekonana, że to ten drugi. Ehh. Taka pomyłka. Czuję się rozczarowana sobą.
W każdym razie fabuła szczegółowo opracowana i wszystko trzyma się całości. Kiedy do rozmowy włączał się Noah chichotałam jak głupia. Mimo, że postać drugoplanowa to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Szybko się czyta. Dwie godziny i byłam już po lekturze. Wciągająca, miejscami czułam odrazę i krzywiłam się z niesmakiem. Mnóstwo robali, gryzoni i ludzkich wnętrzności porozsiewanych tu i ówdzie. Bleee... a jednak ma to jakiś klimat.
Polubiłam Dana, a Annie jakoś nie potrafiłam przetrawić. Była taka dziwna, nie mogłam jej rozgryźć, bardzo tajemnicza i podejrzana postać. Cóż, w końcu to czarownica, nie wiem czemu się dziwię. Właściwie podczas czytania odczuwałam ciekawość i fascynację, brakowało mi tutaj... dreszczyku.

Szybko się czyta. Dwie godziny i byłam już po lekturze. Wciągająca, miejscami czułam odrazę i krzywiłam się z niesmakiem. Mnóstwo robali, gryzoni i ludzkich wnętrzności porozsiewanych tu i ówdzie. Bleee... a jednak ma to jakiś klimat.
Polubiłam Dana, a Annie jakoś nie potrafiłam przetrawić. Była taka dziwna, nie mogłam jej rozgryźć, bardzo tajemnicza i podejrzana postać....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zdecydowanie za krótka lektura i z pewnością sięgnę po następny tom. Uwielbiam historie, w których pojawiają się Bogowie, Anioły, Demony itd. a cała akcja toczy się we (względnie) współczesnym świecie. Z początku nie przepadałam za głównym bohaterem, ale z czasem się do niego powiedzmy, że przyzwyczaiłam. Później zyskał w moich oczach.
W jednym miejscu się zaplątałam i nie byłam pewna czy czasami jakiegoś wątku nie zgubiłam, ale na szczęście później się wszystko wyjaśniło.
Ciekawie przedstawione są postacie Aniołów. Nie szczególnie mi się podobają, głównie charakter Archanioła Michała, jaki z niego...
Mimo wszystko wątek walki Aniołów z Nordyckimi Bogami wydał mi się bardzo interesujący.

Zdecydowanie za krótka lektura i z pewnością sięgnę po następny tom. Uwielbiam historie, w których pojawiają się Bogowie, Anioły, Demony itd. a cała akcja toczy się we (względnie) współczesnym świecie. Z początku nie przepadałam za głównym bohaterem, ale z czasem się do niego powiedzmy, że przyzwyczaiłam. Później zyskał w moich oczach.
W jednym miejscu się zaplątałam i nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeden z moich ulubionych romansów historycznych. Zawsze wspominam go z szerokim uśmiechem na ustach i często do niego wracam. Tyle tam było świetnych, przezabawnych wątków. No i zawsze ze śmiechem wracam pamięcią do rozmowy głównej bohaterki z najmłodszym braciszkiem Regana o "dniach tygodnia, "miesiącach"... i późniejszą zemstę dziewczyny na niewyżytym mężusiu. Nawet narysowałam ten fragment w formie komiksowej, tak mi się spodobał. ;D
Świetne romansidło.

Jeden z moich ulubionych romansów historycznych. Zawsze wspominam go z szerokim uśmiechem na ustach i często do niego wracam. Tyle tam było świetnych, przezabawnych wątków. No i zawsze ze śmiechem wracam pamięcią do rozmowy głównej bohaterki z najmłodszym braciszkiem Regana o "dniach tygodnia, "miesiącach"... i późniejszą zemstę dziewczyny na niewyżytym mężusiu. Nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy myślałam, że bardziej się "zeszmacić" nie może, to facet mnie zaskakiwał. Byłam pod ogromnym wrażeniem jego aktorstwa. Gdy miałam nadzieję, że jednak choć trochę ma w sobie silnej woli i już już byłam bliska uwierzyć, że mimo wszystko mu się uda, zawodził mnie. A najgorsze w tym wszystkim było to, że widziałam w Harrym wiele cech, które sama posiadam i nie są one bynajmniej pozytywne. Niekiedy w niektórych sytuacjach zauważyłam z nutką goryczy, że postąpiłabym podobnie na jego miejscu, co wcale nie było miłym odczuciem. Dostajemy tak wiele szans w życiu i większość z nich po prostu zaprzepaszczamy, albo poddajemy się w połowie.
Zakończenie wydało mi się w porządku. Takie... okej, na miejscu. Nie ukrywam, że chciałabym poznać, jak życie Harr'ego potoczyło się dalej.
Ta lektura troszkę pozbawiła mnie złudzeń. Chociaż właściwie to nie na długo, ale pozbawiła. Na czas czytania i chwilę po. :)

Kiedy myślałam, że bardziej się "zeszmacić" nie może, to facet mnie zaskakiwał. Byłam pod ogromnym wrażeniem jego aktorstwa. Gdy miałam nadzieję, że jednak choć trochę ma w sobie silnej woli i już już byłam bliska uwierzyć, że mimo wszystko mu się uda, zawodził mnie. A najgorsze w tym wszystkim było to, że widziałam w Harrym wiele cech, które sama posiadam i nie są one...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Która dziewczyna nie chciałaby wyjść za księcia? Do tego gdyby był wysokim, przystojnym, do bólu seksownym brunetem, podziwianym, inteligentnym, ze stopniem naukowym, czarującym i na dokładkę silniejszym od niejednego superbohatera i wyratowałby swą damę z każdej opresji? Gdyby to nie wystarczyło, można by dodać smutną przeszłość i ciężkie dzieciństwo, od których serce kobiety mięknie jak wosk ze współczucia i potrzeby pocieszenia. Jaka kobieta mogłaby się oprzeć takiemu ideałowi? Meena, główna bohaterka nie miała żadnych szans. Właściwie Książę Ciemności też ich nie miał. Tyle lat łaził po świecie i pierwszy raz spotkał na swojej drodze kobietę, której nie potrafił przejrzeć. Trochę mi "Zmierzchem" zawiało. W końcu co to by była za historia gdyby bohaterka nie była niezwykła?
Czytało się szybko i przyjemnie, miejscami chichotałam jak głupia. Przy pierwszym niespodziewanym spotkaniu Meeny i Luciena przypomniał mi się fragment powieści Julii Quinn, gdzie w czytanej przez główną bohaterkę lekturę matka dziewczyny została zadziobana przez gołębie. Co prawda tutaj to były nietoperze i było niemniej dramatycznie, ale nie mogłam przestać się śmiać.

Która dziewczyna nie chciałaby wyjść za księcia? Do tego gdyby był wysokim, przystojnym, do bólu seksownym brunetem, podziwianym, inteligentnym, ze stopniem naukowym, czarującym i na dokładkę silniejszym od niejednego superbohatera i wyratowałby swą damę z każdej opresji? Gdyby to nie wystarczyło, można by dodać smutną przeszłość i ciężkie dzieciństwo, od których serce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Fantastyczna historia, podobnie jak pozostałe trzy części.

Czytałam wiele powieści, w których brzydkie kaczątko stawało się po latach niesamowicie pięknym łabądkiem. Z początku właśnie tego się spodziewałam. Podobnego schematu. Jednak autorka pozytywnie mnie zaskoczyła.
Ta historia jest o dziewczynie, która nie zmienia się nagle w bajeczną piękność. Penelope pozostaje sobą, czyli nieśmiałą, zakompleksioną dziewczyną (głęboko w sercu upartą, inteligentną i uroczą), przez co inni nie potrafią dostrzec w niej kogoś cenniejszego, bardziej wartościowego, taką, jaką faktycznie jest.
Jednak ma w swoim otoczeniu osoby, które znają ją naprawdę i potrafią docenić; choćby młodszą siostrę, prawdziwą przyjaciółkę, czy jej rodzinę. Szkoda tylko, że własna matka nie potrafi tego dostrzec.
Podziwiałam Penelope za jej inteligencję i spryt, a także za wytrwałość w pielęgnowaniu uczuć i nadzieję, którą zawsze nosiła w sercu. W pewnym sensie ta nadzieja zaraża, bo w człowieku rodzi się taka myśl, że gdzieś tam na każdego czeka ta prawdziwa miłość. I jest duże prawdopodobieństwo, że może zrodzić się z wieloletniej przyjaźni. Chyba właśnie po to czyta się romanse. Chcąc przeżyć przygodę, odkryć nadzieję, w poszukiwaniu wskazówek.
Z własnego doświadczenia wiem, że jeśli ktoś zna cię od dłuższego czasu, to patrzy na ciebie właśnie przez pryzmat tego pierwszego spotkania, tych wszystkich lat. Nawet jeśli nie widział tej osoby kilka lat, to i tak utrzymuje, że ta osoba jest taka sama.
Jak łatwo jest spojrzeć na kogoś i we własnym mniemaniu osądzić ją. Czasami nie zadajemy sobie trudu, by poznać tę osobę bliżej, tylko od razu przylepiamy jej etykietkę. Nie każdy tak postępuje i nie zawsze, ale zapewne większości ludzi to się przytrafiło.
Colin z charakteru przypominał mi mojego kuzyna. Taki czaruś, który nie ma co ze sobą zrobić. Większość ludzi szuka tego, co mogliby zrobić w życiu, by dało im to satysfakcję, albo cały czas myślą o tym, jednak nie mogą tego znaleźć. To częsty problem. Na jego szczęście Colin odnalazł to czego szukał, a nawet zyskał od losu więcej, niż pragnął. W końcu czy może być coś piękniejszego niż byciem kochanym przez wspaniałą osobę i samym kochać?
I na koniec dodam, że gdy po raz pierwszy, kiedy czytałam tę książkę (a było to kilka lat temu) nadal pamiętam, jaka byłam zdziwiona, gdy odkryłam tożsamość Lady Whistledown. ;)

Fantastyczna historia, podobnie jak pozostałe trzy części.

Czytałam wiele powieści, w których brzydkie kaczątko stawało się po latach niesamowicie pięknym łabądkiem. Z początku właśnie tego się spodziewałam. Podobnego schematu. Jednak autorka pozytywnie mnie zaskoczyła.
Ta historia jest o dziewczynie, która nie zmienia się nagle w bajeczną piękność. Penelope pozostaje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co potrafiłaby zrobić mała pszczółka z życiem człowieka? Niby banalne i dziwne pytanie bez najmniejszego sensu, a jednak zwykle nie zdajemy sobie sprawy, jak wielki wpływ na nasze życie, mogą mieć małe i całkiem niepozorne rzeczy.
Ojciec Antonego zmarł ukąszony przez pszczołę, co z początku wydawało się śmieszne, zakończyło się rodzinną tragedią. Po latach Antonego prześladuje trauma. Nigdy nie mógł pogodzić się, z przedwczesną śmiercią ojca. Prześladowany myślą, że wkrótce po ukończeniu 30 lat może go czekać podobny los do ojca, postanawia ożenić się i spłodzić dzieci, przedłużyć linię. Jednak nigdy się nie zakochać, bo ból po stracie mógłby się okazać zbyt wielki do zniesienia.
Przeznaczenie jednak ma co do niego nieco inne plany. Okazuje się, że miłość może wyleczyć dręczoną duszę z lęków i również może być wsparciem w walce z ludzkimi słabościami.
Śledziłam losy Anthonego i Kate z nieskrywaną ciekawością. Tak dałam się wciągnąć, że brat musiał wrzeszczeć mi nad uchem, żeby zwrócić na siebie moją uwagę. ;)

Co potrafiłaby zrobić mała pszczółka z życiem człowieka? Niby banalne i dziwne pytanie bez najmniejszego sensu, a jednak zwykle nie zdajemy sobie sprawy, jak wielki wpływ na nasze życie, mogą mieć małe i całkiem niepozorne rzeczy.
Ojciec Antonego zmarł ukąszony przez pszczołę, co z początku wydawało się śmieszne, zakończyło się rodzinną tragedią. Po latach Antonego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Albo te tłumaczenie było takie sztywne, albo połowa tej historii taki miała wydźwięk. Jak dla mnie w sam raz na jednorazowe przeczytanie i zapomnienie. Na początku miejscami było tak słodko, że mnie mdliło. Musiałam zrobić sobie dwie-trzy godzinki przerwy zanim z powrotem wróciłam do czytania. Później nieco się rozkręca, robi się ciekawiej, dialogi stają się bardziej interesujące i zabawne. Tylko szkoda, że cała taka nie jest.

Albo te tłumaczenie było takie sztywne, albo połowa tej historii taki miała wydźwięk. Jak dla mnie w sam raz na jednorazowe przeczytanie i zapomnienie. Na początku miejscami było tak słodko, że mnie mdliło. Musiałam zrobić sobie dwie-trzy godzinki przerwy zanim z powrotem wróciłam do czytania. Później nieco się rozkręca, robi się ciekawiej, dialogi stają się bardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Najbardziej mi się podobała ze wszystkich trzech części o Efemerze. Podczas czytania pierwszego tomu nie mogłam przestać porównywać bohaterów do postaci z Czarnych Kamieni. Lynnea i demonocykle tak bardzo mi przypominały Jaenelle i jej zwierzyniec. Miejscami mnie to irytowało, bo nie mogłam skupić się na lekturze, a moja głowa wciąż była zajęta szukaniem cech, na każdym kroku znajdowałam podobieństwa. Brakowało mi intryg, knucia po kątach, co w Trylogii Czarnych Kamieni było nagminne. W Efemerze autorka bardziej skupiła się nie tylko na mrocznej części ludzkiego serca, ale i tej świetlistej. Była emocjonalność, ale płynna, taka słodko-gorzka. Brakowało napięcia.
"Belladonna" w kontynuacji pierwszej części już dałam się wkręcić w świat przedstawiony i całkiem mnie pochłonął. Podobało mi się przedstawienie świata Efemery jako małej, niekiedy rozkapryszonej dziewczynki, która słucha i tworzy.
Czyż muzyka nie przynosi ukojenia, nie powoduje u nas radości, nie przypomina nam smutków, daje energię, a niekiedy i potrafi ją odebrać? Właśnie takie małe i większe prawdy zostały zawarte w "Efemerze", które znalazły odbicie w moim sercu dając do myślenia.
"Most marzeń" to część, która stała mi się najbliższa. Być może dlatego, że sama mam młodszego brata. Lee przypominał mi niekiedy Lucivara, a ten skrzydlaty koleś był moim ulubieńcem w C.K.
Co więcej, od samego początku zainteresowały mnie triady. I nad czym ubolewam, to nad tym, że nie znalazłam odpowiedzi na pytania Kpiarza. Oczywiście się domyślam, ale to nie to samo, co mieć potwierdzenie swych domysłów.
Naprawdę wspaniała historia.

Najbardziej mi się podobała ze wszystkich trzech części o Efemerze. Podczas czytania pierwszego tomu nie mogłam przestać porównywać bohaterów do postaci z Czarnych Kamieni. Lynnea i demonocykle tak bardzo mi przypominały Jaenelle i jej zwierzyniec. Miejscami mnie to irytowało, bo nie mogłam skupić się na lekturze, a moja głowa wciąż była zajęta szukaniem cech, na każdym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autorka świetnie ukazała przypadek, któremu bliscy dosłownie wchodzą na głowę. Rodzina i jej problemy czasami potrafią być bardzo wyczerpujące i męczące, a niekiedy i uciążliwe. To prawdziwa sztuka być w stanie zadowolić choćby kilku członków rodziny, a co dopiero obie familie.
To, co najbardziej podoba mi się w powieściach Jayne Ann Krentz, to to, że główni bohaterowie nie są osobami "pustymi", nieskazitelnymi, bez wad i popełniają błędy, przez co są bardziej... ludzcy.
Absolutnie, bezwzględnie podobało mi się. :>

Autorka świetnie ukazała przypadek, któremu bliscy dosłownie wchodzą na głowę. Rodzina i jej problemy czasami potrafią być bardzo wyczerpujące i męczące, a niekiedy i uciążliwe. To prawdziwa sztuka być w stanie zadowolić choćby kilku członków rodziny, a co dopiero obie familie.
To, co najbardziej podoba mi się w powieściach Jayne Ann Krentz, to to, że główni bohaterowie nie...

więcej Pokaż mimo to