-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2019-09-28
2019-06-30
Na pierwszy rzut oka to historia dość naiwnej Amerykanki, która pod wpływem fascynacji arabską kulturą wyrusza na stypendium do Syrii, gdzie odnajduje siebie i poznaje nowy sens życia. Nie do końca jednak tak jest, bo główna bohaterka wcale nie dominuje w powieści, stając się w zasadzie dość biernym świadkiem wydarzeń, które wpłynęły na sytuację geopolityczną świata i na życie pojedynczych ludzi.
Stypendium, które wybrała Bea, ma dwa zasadnicze cele. Jednym z nich jest poprawa znajomości języka arabskiego, drugim możliwość przeczytania najpiękniejszej historii miłosnej świata, która podobno wyciska łzy z oczu najtwardszych nawet mężczyzn. Droga do osiągnięcia celu nie jest jednak prosta. Miejscowa biblioteka nie jest przesadnie chętna do współpracy, a studentka zostaje zakwaterowana w pokoju służącej u jednej z syryjskich rodzin. W pewnym sensie sama zaczyna pracować dla Madame i jej rodziny, a przy okazji zaprzyjaźnia się z Nisrine, indonezyjską imigrantką, dla której praca służącej to jedyny sposób, by utrzymać w ojczyźnie męża i syna.
Bea nie traci jednak z oczu celu, którym jest dostęp do drogocennego poematu miłosnego. Dobrze zna wprawdzie historię kochanków, których rozdziela los, jednak chce przekonać się, czy jej zapis rzeczywiście tak bardzo chwyta za serce. Tymczasem sama staje się niejako jednym z bohaterów legendarnej historii, gdy Nisrine nawiązuje zakazany romans z miejscowym funkcjonariuszem policji. Romans tym bardziej niezwykły, że oparty wyłącznie na spojrzeniach i ukradkowych gestach, zakochani podlegają bowiem wszystkim ograniczeniom kultury arabskiej, która miłość opiewa, ale ogranicza wszelkie jej przejawy. Czy historia ludzi pochodzących z różnych krajów i grup społecznych, gdzie kobieta nie jest stanu wolnego, może skończyć się dobrze?
Muszę przyznać, że styl autorki początkowo mnie drażnił. Bea była dość infantylna i bierna wobec wydarzeń, które toczyły się wokół. Aż dziw, że udało jej się zorganizować wyjazd i że w ogóle się na niego ośmieliła. Bardzo angażuje się w życie rodziny, u której mieszka, choć często efekt jej działań jest odwrotny do zamierzonego, bo jak na studentkę arabistyki, niezbyt orientuje się w realiach tej kultury. W pierwszej części książki opisy są tak lakoniczne, że trudno się połapać, gdzie w zasadzie rozgrywa się fabuła. A jest to dość istotne, bo okres tuż przed wojną domową w Syrii to czas przełomowy dla historii regionu i dla Europy. Ale potem, gdy powieść zdominowały rozważania o uczuciach, zrobiło się znacznie ciekawiej. Ascetyczny styl wreszcie do mnie przemówił, a końcówka nawet mnie wzruszyła. Na plus można na pewno zaliczyć to, że powieść została napisana bez uprzedzeń, bez porównań do innych, bardziej liberalnych kultur. I bez europocentryzmu, który niestety cechuje większość autorów opisujących kraje arabskie.
Na pierwszy rzut oka to historia dość naiwnej Amerykanki, która pod wpływem fascynacji arabską kulturą wyrusza na stypendium do Syrii, gdzie odnajduje siebie i poznaje nowy sens życia. Nie do końca jednak tak jest, bo główna bohaterka wcale nie dominuje w powieści, stając się w zasadzie dość biernym świadkiem wydarzeń, które wpłynęły na sytuację geopolityczną świata i na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nie, nie i jeszcze raz nie.
To nie jest opowieść o stewardessie. Jest zupełnie oderwana od tematu Gulf Three, czyli najlepszych linii Półwyspu Arabskiego. Nie umniejszam cierpienia Ani, ale to, że dziewczyna latała na pokładach Emirates, przestaje mieć znaczenie już na samym początku książki. W momencie, w którym nawiązuje romans z Mo, powinna zostać zwolniona. I od tego momentu staje się tylko naiwną dziewczyną, taką jak tysiące innych.
Zacznijmy od tego, że Ania od początku nie nadaje się na stewardessę. Nietypowymi odpowiedziami udaje jej się zwrócić uwagę rekruterów, ale powołania do tego zawodu nie ma. Na inne dziewczyny starające się o pracę, patrzy od początku z góry. Jest zblazowana i ma poczucie wyższości, a to nigdy nie wróży dobrze w zawodach dotyczących obsługi klienta. Z resztą o pasażerach też nie mówi ani jednego ciepłego słowa. To prawda, że niektórzy potrafią mocno zaleźć za skórę, a takie sytuacje odreagować trzeba. Ale tu aż nazbyt wyraźnie widać, że każdy pasażer na pokładzie jej przeszkadza i wolałaby obsługiwać pokłady cargo, gdzie nikt niczego od niej nie chce. Jej postawa wynika prawdopodobnie z tego, że studiowała tak wymagający kierunek jak filozofia. Jest to zupełnie nieuzasadnione, w liniach lotniczych pracują ludzie, którzy skończyli studia, na które dwadzieścia razy trudniej się dostać i sto razy trudniej utrzymać. Sama jestem absolwentką koreanistyki, a obsługa pasażera nigdy nie była poniżej mojej godności.
Po drugie, autor się nie zna, a pozuje na eksperta. Już na samym początku popisuje się ignorancją, nie odmieniając nazwy stolicy Kataru, Dohy. Dalej jest równie zabawnie. Uparcie używa kodów lotnisk, chociaż nawet ludzie z branży nie unikają nazw miast. Przytacza mrożący krew w żyłach incydent z pasażerem, który siłował się z drzwiami podczas lotu. Tymczasem samoloty są tak skonstruowane, że dzięki różnicy ciśnień drzwi zasysają się i na wysokości przelotowej nie otworzyłby ich nawet tuzin kulturystów.
Po trzecie i najważniejsze, linia lotnicza nie ma nic wspólnego z historią, w którą Ania się wpakowała. Tytuł książki i sensacja kreowana sztucznie przez autora byłyby uzasadnione, gdyby Anię napastował menadżer albo gdyby ktoś z przełożonych okazał się sutenerem. Tymczasem praca i romans praktycznie się nie przenikają, Ania lata i narzeka na pracę w przerwach między mrożącymi krew w żyłach przygodami.
A tymczasem praca w arabskich liniach lotniczych bywa przedmiotem kontrowersji. Kilka dni temu właśnie Emirates ogłosiły, że będą płacić obywatelom ZEA dwukrotnie więcej za tę samą pracę. Życie w Dubaju czy Dosze ma w sobie na pewno coś ze złotej klatki, bo załogi obowiązują bardzo surowe normy zachowania. Zdarzały się przypadki, kiedy załogi właśnie linii z grupy Gulf Three spały na podłodze lotniska. Z drugiej strony, taka praca daje możliwości poznania wielu kultur i zwiedzania wielu miejsc na całym świecie, a także odłożenia okrągłej sumki. Jak wszystko, ma wady i zalety. Można było podejść do tego tematu rzeczowo i poruszyć te wątki, ale jedyne warte zauważenia fragmenty to te, w których Ania opowiada o procesie rekrutacji i trudach szkolenia, podkreślając, że stewardessa to nie tylko atrakcyjna kelnerka. Te wartościowe fragmenty stanowią może 5% książki. Reszta to uciecha dla gawiedzi, która nie ma pojęcia, jak ten świat funkcjonuje, ale lubi przerażające historyjki o Arabach.
Wszystkim, którzy chcą dowiedzieć się prawdy o zawodzie stewardessy, polecam reportaż "Wniebowzięte" albo bloga Olgi Kuczyńskiej, która lata w Oman Air, również na Półwyspie Arabskim. Tam znajdziecie prawdziwe blaski i cienie takiego życia, a także dawkę empatii, która pracownikom obsługi pasażerskiej jest bardzo potrzebna.
Nie, nie i jeszcze raz nie.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTo nie jest opowieść o stewardessie. Jest zupełnie oderwana od tematu Gulf Three, czyli najlepszych linii Półwyspu Arabskiego. Nie umniejszam cierpienia Ani, ale to, że dziewczyna latała na pokładach Emirates, przestaje mieć znaczenie już na samym początku książki. W momencie, w którym nawiązuje romans z Mo, powinna zostać zwolniona. I od tego...