-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
Do "Morta" zabierałam się z wielkim zapałem i wchłonęłam go prawie błyskawicznie. Oto wreszcie Śmierć w gronie wiodących bohaterów! Już w pierwszych tomach cyklu sceny z nim były moimi ulubionymi i zastanawiałam się, czy Pratchett da radę utrzymać wysoki poziom i wybitne poczucie humoru Śmierci przez całą książkę. Bo bądźmy szczerzy, kilka ciekawych scen włożyć do książki jest łatwo, skonstruować całą fabułę - niekoniecznie. Ale oto z zadowoleniem stwierdzam, że autor podołał i wspiął się na wyżyny czarnego humoru. Książka ma nieprzeciętnego bohatera, Morta, który jest ciekawskim kłębowiskiem kolan i łokci. Ironiczne poczucie humoru śmierci każe mu wziąć chłopca na ucznia i szkolić go na swego zastępcę. Śmierć bowiem odczuwa samotność wywołaną jego niesławnym zawodem i czuje się "zasmutkowany" z powodu braku możliwości zmiany kolei rzeczy. Ale wraz z rozwojem akcji Śmierć odnajduje się w ludzkich rozrywkach i w towarzystwie kotów ni kuchni odnajduje szczęście i zadowolenie... no nie z życia, ale ze swojej egzystencji. Wszystkie sceny ze Śmiercią tchną czarnym humorem, ale są jednocześnie pouczające. Dla mnie Pratchett jest mistrzem odbijania naszej rzeczywistości w krzywym zwierciadle i pokazywania tego efektu swojej twórczości. I w "Morcie" wiele można było znaleźć o istocie rzeczy, które układają się tak jak układają. Nie zawiodłam się więc po raz kolejny. Podczas gdy Śmierć poszukuje szczęścia, Mort pełniący swą służbę zaniedbuje obowiązki i nieźle miesza w kolejach losu tworząc dwie równoległe rzeczywistości, gdzie jedna dąży do wyparcia drugiej. A jakby tego było mało, Mort powoli zamienia się w Śmierć... Jako bohater Mort od razu przypada czytelnikowi do gustu, bywa jednak często irytujący w swoich pochopnych decyzjach które zamiast pomóc - komplikują sprawy jeszcze bardziej. Bez wątpienia rozwiązanie akcji musi być więc zadowalające dla każdej ze stron. Pratchett potrafi pociągnąć za odpowiedni sznurek i powiedzieć do czytelnika z uśmiechem "i wszystko da się jasno wyjaśnić i prosto zakończyć". Ten brak przekombinowania w skomplikowanych finałach jest cechą którą bardzo cenię u Pratchetta. Nie wiem jak on to robi, ale bez wątpienia jest człowiekiem i twórcą paradoksów. Książka w moim mniemaniu jest rewelacyjna i wartościowa, i na pewno zachęciła mnie do dalszego zagłębiania się w "Świat Dysku".
Do "Morta" zabierałam się z wielkim zapałem i wchłonęłam go prawie błyskawicznie. Oto wreszcie Śmierć w gronie wiodących bohaterów! Już w pierwszych tomach cyklu sceny z nim były moimi ulubionymi i zastanawiałam się, czy Pratchett da radę utrzymać wysoki poziom i wybitne poczucie humoru Śmierci przez całą książkę. Bo bądźmy szczerzy, kilka ciekawych scen włożyć do książki...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Rewelacyjna! Książkę Matthewa Quicka dorwałam w bibliotece szkolnej idąc tropem "Niezbędnika obserwatorów gwiazd" i po raz kolejny się zachwyciłam. To zdecydowanie jedna z najlepszych pozycji ostatnich lat. Bohater - Leonard - jest nietuzinkowym człowiekiem, który wyróżnia się spośród tłumu uberdurniów (jak nazywa swoich rówieśników). Ma matkę, dla której praca i francuski kochanek jest ważniejszy, ojca, który zwiał przed federalnymi i zaledwie czwórkę ludzi, na których mu zależy. Poza tym ma kolegę, który kiedyś zrobił mu coś, co dzisiaj budzi w nim chęć dokonania morderstwa i popełnienia samobójstwa. Szalone? Może z opisu tak, ale na pewno nie na kartach powieści. Bohaterzy wykreowani przez Quicka są niezwykle realni. Leonard, który śledzi dorosłych by poznać swoją przyszłość, Herr Silverman, który podaje rękę uczniom kiedy wchodzą i wychodzą z klasy, Watt, który ma obsesję na punkcie starych filmów z Bogartem czy Lauren, która spędza swój czas próbując przekonać obojętnych przechodniów, że Jezus ich miłuje. Każdy z bohaterów ma swoje wady i zalety, a wszystko poddane jest naszej ocenie. Rzecz w tym, że nie ocenimy. Nie możemy osądzić żadnego z nich. Autor w tak błyskotliwy sposób stworzył wszystkie kreacje, że prowadzą nas one do zrozumienia, albo chociaż zaakceptowania postaw poszczególnych postaci. Oprócz nietuzinkowych bohaterów niesamowitym plusem książki jest wciągająca fabuła (pochłonęłam ją w 3h jednym tchem). Całą książkę zastanawiamy się nad powodami, które motywują głównym bohaterem i ludźmi, którzy go otaczają. Choć akcja książki toczy się jedną dobę (od śniadania do śniadania), jej treść wyraża więcej, niż większość współczesnych "młodzieżowych" książek. Dlatego, że Leonard pokazuje, że będzie lepiej. Że mimo krzywd doznanych i tych, które wciąż doznajemy i będziemy doznawać, to w naszej przyszłości są ludzie, którzy będą kochać nas bezgranicznie i uczynią nas szczęśliwymi. I właśnie dla tych ludzi - których teraz jeszcze może nie znamy - musimy walczyć o siebie i o każdy kolejny dzień.
Wspaniała książka, którą będę polecała każdemu całym sercem. Warto poświęcić czas by się w nią zagłębić, bo na pewno zostawi nas ona z wieloma wnioskami i nadzieją, której przeciwności nie są w stanie złamać.
Rewelacyjna! Książkę Matthewa Quicka dorwałam w bibliotece szkolnej idąc tropem "Niezbędnika obserwatorów gwiazd" i po raz kolejny się zachwyciłam. To zdecydowanie jedna z najlepszych pozycji ostatnich lat. Bohater - Leonard - jest nietuzinkowym człowiekiem, który wyróżnia się spośród tłumu uberdurniów (jak nazywa swoich rówieśników). Ma matkę, dla której praca i francuski...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to