rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Rewelacyjna! Książkę Matthewa Quicka dorwałam w bibliotece szkolnej idąc tropem "Niezbędnika obserwatorów gwiazd" i po raz kolejny się zachwyciłam. To zdecydowanie jedna z najlepszych pozycji ostatnich lat. Bohater - Leonard - jest nietuzinkowym człowiekiem, który wyróżnia się spośród tłumu uberdurniów (jak nazywa swoich rówieśników). Ma matkę, dla której praca i francuski kochanek jest ważniejszy, ojca, który zwiał przed federalnymi i zaledwie czwórkę ludzi, na których mu zależy. Poza tym ma kolegę, który kiedyś zrobił mu coś, co dzisiaj budzi w nim chęć dokonania morderstwa i popełnienia samobójstwa. Szalone? Może z opisu tak, ale na pewno nie na kartach powieści. Bohaterzy wykreowani przez Quicka są niezwykle realni. Leonard, który śledzi dorosłych by poznać swoją przyszłość, Herr Silverman, który podaje rękę uczniom kiedy wchodzą i wychodzą z klasy, Watt, który ma obsesję na punkcie starych filmów z Bogartem czy Lauren, która spędza swój czas próbując przekonać obojętnych przechodniów, że Jezus ich miłuje. Każdy z bohaterów ma swoje wady i zalety, a wszystko poddane jest naszej ocenie. Rzecz w tym, że nie ocenimy. Nie możemy osądzić żadnego z nich. Autor w tak błyskotliwy sposób stworzył wszystkie kreacje, że prowadzą nas one do zrozumienia, albo chociaż zaakceptowania postaw poszczególnych postaci. Oprócz nietuzinkowych bohaterów niesamowitym plusem książki jest wciągająca fabuła (pochłonęłam ją w 3h jednym tchem). Całą książkę zastanawiamy się nad powodami, które motywują głównym bohaterem i ludźmi, którzy go otaczają. Choć akcja książki toczy się jedną dobę (od śniadania do śniadania), jej treść wyraża więcej, niż większość współczesnych "młodzieżowych" książek. Dlatego, że Leonard pokazuje, że będzie lepiej. Że mimo krzywd doznanych i tych, które wciąż doznajemy i będziemy doznawać, to w naszej przyszłości są ludzie, którzy będą kochać nas bezgranicznie i uczynią nas szczęśliwymi. I właśnie dla tych ludzi - których teraz jeszcze może nie znamy - musimy walczyć o siebie i o każdy kolejny dzień.
Wspaniała książka, którą będę polecała każdemu całym sercem. Warto poświęcić czas by się w nią zagłębić, bo na pewno zostawi nas ona z wieloma wnioskami i nadzieją, której przeciwności nie są w stanie złamać.

Rewelacyjna! Książkę Matthewa Quicka dorwałam w bibliotece szkolnej idąc tropem "Niezbędnika obserwatorów gwiazd" i po raz kolejny się zachwyciłam. To zdecydowanie jedna z najlepszych pozycji ostatnich lat. Bohater - Leonard - jest nietuzinkowym człowiekiem, który wyróżnia się spośród tłumu uberdurniów (jak nazywa swoich rówieśników). Ma matkę, dla której praca i francuski...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W moim przypadku zaczęło się od serialu, który podobał mi się, ale irytowało mnie to, jak Emma była przedstawiona jak anioł, a Sutton jak najgorszy złoczyńca. Jednak książka jest świetna! Wątki nie są może zbyt skomplikowane i łatwo przewidzieć, co się dalej wydarzy, ale przyjemnie mi się ją czytało i zaciekawiła mnie swoją fabułą. Polecam, kiedy chce się poczytać coś niewymagającego wielkiego skupienia :)

W moim przypadku zaczęło się od serialu, który podobał mi się, ale irytowało mnie to, jak Emma była przedstawiona jak anioł, a Sutton jak najgorszy złoczyńca. Jednak książka jest świetna! Wątki nie są może zbyt skomplikowane i łatwo przewidzieć, co się dalej wydarzy, ale przyjemnie mi się ją czytało i zaciekawiła mnie swoją fabułą. Polecam, kiedy chce się poczytać coś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oto powraca Rincewind jako główny bohater! Już dlatego wiedziałam, że książka mi się spodoba, zanim zaczęłam ją czytać. Postać Rincewinda ewoluowała z totalnego tchórza z pierwszej części, do wciąż tchórzliwego, ale działającego bohatera. Bo nie ma co ukrywać, ale ten konkretny Maggus ostatecznie ratuje Dysk przed zupełną zagładą. A robi to wszystko ze swoim dobrze nam znanym poczuciem humoru i zabawnymi komentarzami zakrapiającymi każdą scenę. Dystans głównego bohatera do siebie jest wręcz porażający. Każda scena z nim wciąga i ciekawi, a przy tym dostarcza dużo zabawy. Wątek Rincewinda jest jednak czymś, co zdecydowanie uratowało resztę, która, niestety, wielokrotnie kulała. Sama postać Czarodziciela i jego wątek mi się podobały, nie były zbyt przekombinowane i miały ciekawe rozwiązanie. Ale sceny z Bagażem, wciśniętym na siłę, pijatyką Głodu, Zarazy i Wojny, oraz ta gdzie Nijel, Conena i ten cały Kreozot (czy jak mu tam było) zostali zdani na własne siły, męczyły mnie niemiłosiernie i tylko szybko przebiegałam je wzrokiem by dojść do ciekawszego wątku związanego z Rincewindem lub Czarodzicielem. Ostatecznie Pratchett wprowadził do akcji tyle chaosu, że można się było pogubić: tu jakieś wieże, tam nagle bogowie znikają, zaczyna się jakaś apokalipsa i jacyś Giganci, co toczyli spór o kosiarkę, nagle chcą pokryć wszystko lodem... a przy tym pojawia się jakaś lampa z niby dżinem, ale jednak nie... W końcu są i te Piekielne Wymiary, gdzie niby zostaje Rincewind, ale jednak nigdy nic nie wiadomo. Bardzo namieszane, w mojej opinii aż za bardzo. Scena, w której Rincewind mierzy się z Coinem była świetna, ale reszta już zdecydowanie była wciśnięta na siłę i mnie nie porwała. Daję jednak książce wysoką opinię, bo jeśli chodzi o Rincewinda, Coina i ogólnie czarodzicielstwo i magię to Pratchett wykonał wspaniałą pracę i po raz kolejny mnie rozbawił.

Oto powraca Rincewind jako główny bohater! Już dlatego wiedziałam, że książka mi się spodoba, zanim zaczęłam ją czytać. Postać Rincewinda ewoluowała z totalnego tchórza z pierwszej części, do wciąż tchórzliwego, ale działającego bohatera. Bo nie ma co ukrywać, ale ten konkretny Maggus ostatecznie ratuje Dysk przed zupełną zagładą. A robi to wszystko ze swoim dobrze nam...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do "Morta" zabierałam się z wielkim zapałem i wchłonęłam go prawie błyskawicznie. Oto wreszcie Śmierć w gronie wiodących bohaterów! Już w pierwszych tomach cyklu sceny z nim były moimi ulubionymi i zastanawiałam się, czy Pratchett da radę utrzymać wysoki poziom i wybitne poczucie humoru Śmierci przez całą książkę. Bo bądźmy szczerzy, kilka ciekawych scen włożyć do książki jest łatwo, skonstruować całą fabułę - niekoniecznie. Ale oto z zadowoleniem stwierdzam, że autor podołał i wspiął się na wyżyny czarnego humoru. Książka ma nieprzeciętnego bohatera, Morta, który jest ciekawskim kłębowiskiem kolan i łokci. Ironiczne poczucie humoru śmierci każe mu wziąć chłopca na ucznia i szkolić go na swego zastępcę. Śmierć bowiem odczuwa samotność wywołaną jego niesławnym zawodem i czuje się "zasmutkowany" z powodu braku możliwości zmiany kolei rzeczy. Ale wraz z rozwojem akcji Śmierć odnajduje się w ludzkich rozrywkach i w towarzystwie kotów ni kuchni odnajduje szczęście i zadowolenie... no nie z życia, ale ze swojej egzystencji. Wszystkie sceny ze Śmiercią tchną czarnym humorem, ale są jednocześnie pouczające. Dla mnie Pratchett jest mistrzem odbijania naszej rzeczywistości w krzywym zwierciadle i pokazywania tego efektu swojej twórczości. I w "Morcie" wiele można było znaleźć o istocie rzeczy, które układają się tak jak układają. Nie zawiodłam się więc po raz kolejny. Podczas gdy Śmierć poszukuje szczęścia, Mort pełniący swą służbę zaniedbuje obowiązki i nieźle miesza w kolejach losu tworząc dwie równoległe rzeczywistości, gdzie jedna dąży do wyparcia drugiej. A jakby tego było mało, Mort powoli zamienia się w Śmierć... Jako bohater Mort od razu przypada czytelnikowi do gustu, bywa jednak często irytujący w swoich pochopnych decyzjach które zamiast pomóc - komplikują sprawy jeszcze bardziej. Bez wątpienia rozwiązanie akcji musi być więc zadowalające dla każdej ze stron. Pratchett potrafi pociągnąć za odpowiedni sznurek i powiedzieć do czytelnika z uśmiechem "i wszystko da się jasno wyjaśnić i prosto zakończyć". Ten brak przekombinowania w skomplikowanych finałach jest cechą którą bardzo cenię u Pratchetta. Nie wiem jak on to robi, ale bez wątpienia jest człowiekiem i twórcą paradoksów. Książka w moim mniemaniu jest rewelacyjna i wartościowa, i na pewno zachęciła mnie do dalszego zagłębiania się w "Świat Dysku".

Do "Morta" zabierałam się z wielkim zapałem i wchłonęłam go prawie błyskawicznie. Oto wreszcie Śmierć w gronie wiodących bohaterów! Już w pierwszych tomach cyklu sceny z nim były moimi ulubionymi i zastanawiałam się, czy Pratchett da radę utrzymać wysoki poziom i wybitne poczucie humoru Śmierci przez całą książkę. Bo bądźmy szczerzy, kilka ciekawych scen włożyć do książki...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dostałam tę książkę od mojego spowiednika w ramach pokuty i jej lektura nie była ani łatwa, ani przyjemna. Autor patrzy na wskroś i obnaża w człowieku wszystko, przedziera się przez skórę, systemy nerwowe i dociera aż do kości. To uczucie nie tyle niekomfortowe, co raczej niezwykle bolesne. Bo nie da się czytać tej książki bez bólu w sercu spowodowanego tym, jacy jesteśmy. Książka ta otworzyła mi oczy dość stanowczo i bezwzględnie, ale jakże jest potrzebne takie spojrzenie na siebie. Przebrnęłam przez nią i dzięki temu nareszcie zobaczyłam moje serce, a raczej poszczególny kawałek przepaści, jaką jest. Zdecydowanie polecam dla każdego, kto nie boi się prawdy i jest gotów rozebrać swoje życie na najdrobniejsze cząsteczki.

Dostałam tę książkę od mojego spowiednika w ramach pokuty i jej lektura nie była ani łatwa, ani przyjemna. Autor patrzy na wskroś i obnaża w człowieku wszystko, przedziera się przez skórę, systemy nerwowe i dociera aż do kości. To uczucie nie tyle niekomfortowe, co raczej niezwykle bolesne. Bo nie da się czytać tej książki bez bólu w sercu spowodowanego tym, jacy jesteśmy....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli nie patrzy się na twórczość Pratchetta jak na karykaturę otaczającej nas rzeczywistości, to na pewno wiele się traci. Zadziwia mnie jak bystrym wzrokiem autor mierzy nasz świat i z jaką precyzją odbija go w krzywym zwierciadle przekształcając na komiczny "Świat dysku". Ale mimo wszystko nie do końca prześmiewczy, bo także i ostrzegawczy. Choć to moje trzecie spotkanie z jego twórczością, już wiem, że mogę go za to bardzo cenić. Pratchett jest z gruntu niesamowicie wytrawnym obserwatorem i niezwykle sprawnie posługuje się słowem (jego pióro rzeczywiście ma siłę większą niż miecz). "Równoumagicznienie" jest zabawne i ciekawe, a przy tym w najmniej spodziewanych momentach rzuca jakże potrzebne pytania, które łatwo przenieść na otaczający nasz świat. To już każdy może rozumieć we własnym zakresie, ale ciekawskie spojrzenie małej Esk potrafi przejrzeć człowieka na wylot nie tylko dzięki zezie. No bo kto powiedział, że kobieta nie może być magiem? Równie interesujące są wspominki autora o seksie poprzez całą powieść, czy to w specyfikach sprzedawanych przez Babcię i znajome czarownice, czy przez scenę miedzy Esk i Simonem w bibliotece, która rozłożyła mnie na łopatki
(- Skąd się tu wzięłaś?
- Babcia nie chce mi powiedzieć, ale myślę, że ma to związek z mężczyzną i kobietą).
I jak tu nie uwielbiać Pratchetta za wybitne poczucie humoru? ;) Sama fabuła momentami kulała, jednak autor bezsprzecznie nadrobił trafnymi komentarzami. Książka na pewno jest mądra i dojrzalsza w porównaniu do poprzednich, jednak fantastyczny klimat Dysku został zachowany i czasu spędzanego nad książką nie da się żałować, bo można było jednocześnie nieźle pomyśleć, zrelaksować się i ubawić.

Jeśli nie patrzy się na twórczość Pratchetta jak na karykaturę otaczającej nas rzeczywistości, to na pewno wiele się traci. Zadziwia mnie jak bystrym wzrokiem autor mierzy nasz świat i z jaką precyzją odbija go w krzywym zwierciadle przekształcając na komiczny "Świat dysku". Ale mimo wszystko nie do końca prześmiewczy, bo także i ostrzegawczy. Choć to moje trzecie spotkanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Blask fantastyczny" przypadł mi nieznacznie bardziej do gustu niż jego poprzednik, "Kolor magii", co już wiele dobrego mówi na samym początku. Myślę, że oswojona już z tym przedziwnym światem i jego bohaterami łatwiej weszłam w lekturę, co na pewno wiele zmieniło. Czytało się łatwo, przyjemnie, z większym docenieniem subtelnego humoru Pratchetta. Rincewind wspiął się na wyżyny zarówno swojego tchórzostwa i jak swojej odwagi, a Dwukwiat pozostał taki sam, jakiego go zapamiętałam w pierwszej części - odważny, a w swej odwadze bezmyślny i żyjący w przekonaniu, że wszystko na świecie musi się pomyślnie rozwiązać. No bo bądźmy szczerzy, kto znajdując się już praktycznie po drugiej stronie uczy Śmierć, Wojnę, Zarazę i Głód grać w karty? ;) Do tego potrzeba być Dwukwiatem i tyle. Pratchett wiele powiedział w tej części o samym Dysku, co ostatecznie rozjaśniło mi wiele rzeczy. Wiedząc, co się dzieje i w jakiej rzeczywistości jestem, przygody bohaterów nie wydawały się takie trudne do zrozumienia jak w pierwszej części serii. Ciekawe rozwiązanie akcji (powstanie nowych żółwi ze swoimi dyskami), na które mógł wpaść tylko niezrównany Pratchett, okraszone komicznymi sytuacjami i surrealnymi zachowaniami zapewnia dawkę dobrej zabawy i przeczy jakiejkolwiek nudzie. Jak ktoś się waha, czy czytać, to powinien zapytać siebie, czemu jeszcze nie siedzi gdzieś wygodnie z nosem w którejś z części "Świata Dysku" ;)

"Blask fantastyczny" przypadł mi nieznacznie bardziej do gustu niż jego poprzednik, "Kolor magii", co już wiele dobrego mówi na samym początku. Myślę, że oswojona już z tym przedziwnym światem i jego bohaterami łatwiej weszłam w lekturę, co na pewno wiele zmieniło. Czytało się łatwo, przyjemnie, z większym docenieniem subtelnego humoru Pratchetta. Rincewind wspiął się na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O "Świecie dysku" słyszałam wiele dobrych słów i zawsze znajdował się gdzieś na mojej liście do przeczytania, jednak ilość książek skutecznie mnie zniechęcała i sprawiała, że odkładałam na później. Ale wraz z nadejściem wolnego czasu w trakcie wakacji, podczas wizyty w księgarni wpadłam na półkę z twórczością Pratchetta i "Kolor magii" sam wpadł mi w ręce. I na pewno tego nie żałuję. Choć na początku czytało mi się ciężko, bo krótkie, porozszarpywane wątki sprawiały, że gubiłam się w labiryncie bohaterów i epizodów, to im dalej czytałam, tym więcej zaczynałam rozumieć. W myślenie Pratchetta trzeba po prostu "wejść", i kiedy już się to zrobi, efekt jest naprawdę zdumiewający. Przede wszystkim chwalić można autora za lekkość, z jaką tworzy dających się lubić bohaterów. Rincewind zdobył moje serce praktycznie od razu, podobnie jak Dwukwiat. Pratchett jest mistrzem jeżeli chodzi o budowanie wieloznacznych dialogów i zabawnych gier słów. Do gustu szczególnie przypadła mi postać Śmierci, której pojawienie się zapowiadało zawsze ciekawe rozluźnienie i wyjaśnienie akcji. Sam Dysk i jego geografia były na początku nie do ogarnięcia, ale wraz z rozwojem akcji, powtarzana raz po raz wpadła do głowy i ułożyła się we właściwym miejscu. Ostatecznie od książki nie mogłam się oderwać i na pewno przeczytam po kolei wszystkie części. Świat Dysku jest światem wspaniałym i fantastycznym, ale również zdaje się być perfekcyjną karykaturą naszej rzeczywistości, jej ironicznym odwzorowaniem po drugiej stronie postrzegania. Dlatego świetnie się bawiłam przy tej lekturze, zakupu książki nie żałuję, a cały "Świat Dysku" już teraz mogę gorąco polecić :)

O "Świecie dysku" słyszałam wiele dobrych słów i zawsze znajdował się gdzieś na mojej liście do przeczytania, jednak ilość książek skutecznie mnie zniechęcała i sprawiała, że odkładałam na później. Ale wraz z nadejściem wolnego czasu w trakcie wakacji, podczas wizyty w księgarni wpadłam na półkę z twórczością Pratchetta i "Kolor magii" sam wpadł mi w ręce. I na pewno tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zdecydowanie to nie jest książka, z której od początku czerpie się radość czytania. Zaczynając ją miałam wrażenie, że wspinam się na niezwykle wysoką górę, i że mogę na nią nie dotrzeć żywa. W klimat Crowleya trzeba umieć się wczuć i zrozumieć, że kluczem do odczytania tej powieści jest właśnie nierozumienie. To była jedna z moich najciekawszych przygód z literaturą i prawdopodobnie jeszcze do niej w przyszłości powrócę :)

Zdecydowanie to nie jest książka, z której od początku czerpie się radość czytania. Zaczynając ją miałam wrażenie, że wspinam się na niezwykle wysoką górę, i że mogę na nią nie dotrzeć żywa. W klimat Crowleya trzeba umieć się wczuć i zrozumieć, że kluczem do odczytania tej powieści jest właśnie nierozumienie. To była jedna z moich najciekawszych przygód z literaturą i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to