-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
2012-08-02
2012-05-19
2011-07-03
Alkoholizm to straszna choroba. Zniewala ludzi, wyniszcza organizm, odbiera im wolną wolę i zupełnie dominuje ich życie. Jednak skutki tej przypadłości dotykają nie tylko nadużywającą alkoholu osobę. Niestety, efekty alkoholizmu wpływają w znacznym stopniu również na ludzi z najbliższego otoczenia uzależnionego człowieka, często jego rodzinę i dzieci. Tak było też w przypadku Basi Zejer, która całe życie zmagała się i wciąż zmaga się z etykietką "dziecka alkoholika". Dzieciństwo Basi było niezwykle trudne. Jej matka opuściła rodzinę, a tata pogrążył się w alkoholizmie. Dziewczynka musiała bardzo wcześnie dorosnąć, bezprawnie odebrano jej szczęśliwe dzieciństwo, a w dodatku od najmłodszych lat musiała zajmować się nieustannie pijanym ojcem. Brak opieki i miłości najbliższych wpłynął na całe dalsze, dorosłe życie Barbary, które również nie szczędziło jej rozczarowań. Basia nie ma szczęścia w miłości, nie potrafi odnaleźć się we współczesnym świecie. Teraz ma szanse na odmienienie swego losu, na nową miłość, zupełnie inną niż wszystkie dotychczasowe. Dodatkowo spełnieniu marzeń sprzyja Błękitny Księżyc, występująca raz na 20 lat, trzynasta w roku pełnia - okres realizacji nawet najbardziej nieprawdopodobnych snów. Jednak najpierw Basia musi rozliczyć się ze swoją przeszłością. Skłania ją do tego czuwanie przy łóżku umierającego ojca, mimo, że alkoholika, to jednak kochanego taty. Basia wspomina swoje dzieciństwo i późniejsze lata. Jest to bardzo trudne i wyczerpujące emocjonalnie zadanie, gdyż żaden z tych okresów nie należał do lekkich i pozbawionych trosk. Jednak kobieta nie użala się nad sobą, a za to odnajduje siebie i odkrywa harmonię żyjąc zgodnie z naturą.
"Kiedyś przy Błękitnym Księżycu" to książka, która porusza bardzo ciężkie i niewygodne tematy, takie jak alkoholizm, samotność czy wykluczenie ze społeczeństwa. Została jednak napisana lekkim, przystępnym, a miejscami nawet poetyckim językiem, dzięki czemu powieść mimo trudnej tematyki jest łatwa w odbiorze, a jednocześnie przemawia do czytelnika i jest niezwykle poruszającą lekturą. Nigdy wcześniej nie czytałam książki dotykającej temat alkoholizmu, ale wątpię czy kiedykolwiek jakiejś innej uda się dorównać tej powieści. To pozycja, nad którą trzeba myśleć, która skłania do refleksji i dokładnie ukazuje ten niezwykle poważny problem. Mi, osobiście, powieść ta pozwoliła również docenić bardziej moich rodziców i szczęście jakie mam, żyjąc w pełnej, kochającej się rodzinie.
Jedyne, co niezbyt przypadło mi do gustu to zbyt prosta recepta na szczęście proponowana przez autorkę - porzuć współczesną cywilizację, internet, telewizor i zakupy, zaszyj się w mazurskiej głuszy a będziesz szczęśliwa. Do mnie to niezbyt przemawia, ale jak najbardziej rozumiem, że każdy może mieć inny przepis na dobre samopoczucie. Dla mnie będzie to spokojny wieczór z książką czy dobrym filmem, a dla innych samotne pielęgnowanie ogródka.
Bardzo spodobała mi się natomiast filozofia życiowa głównej bohaterki. Basia uważa, że nic nie dzieje się bez przypadku, wszystko wnosi coś ważnego do naszego życia, każde spotkanie czy wydarzenie ma znaczenie i prowadzi nas do czegoś lepszego. Ja również wyznaję podobne zasady, dlatego poglądy Basi są mi szczególnie bliskie.
Podsumowując, książka "Kiedyś przy Błękitnym Księżycu" to doskonały przykład bardzo dobrej i skłaniającej do refleksji prozy obyczajowej. Powieść ta wielokrotnie mną poruszyła, a także kilkakrotnie zszokowała i uświadomiła wiele ważnych prawd na temat alkoholizmu. Bardzo podoba mi się sposób pisania pani Katarzyny Enerlich, jej lekkie pióro i poetycki styl. Wszystkie te elementy zachęcają mnie do zapoznania się z innymi pozycjami pióra tej autorki. A na razie zachęcam wszystkich do sięgnięcia po książkę "Kiedyś przy Błękitnym Księżycu". To powieść, którą warto znać, która zostawia coś z siebie w czytelniku i długo nie daje o sobie zapomnieć. Bardzo polecam!!!
Alkoholizm to straszna choroba. Zniewala ludzi, wyniszcza organizm, odbiera im wolną wolę i zupełnie dominuje ich życie. Jednak skutki tej przypadłości dotykają nie tylko nadużywającą alkoholu osobę. Niestety, efekty alkoholizmu wpływają w znacznym stopniu również na ludzi z najbliższego otoczenia uzależnionego człowieka, często jego rodzinę i dzieci. Tak było też w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-06-12
Często, a szczególnie podczas podróży, na lotnisku lub dworcu, zdarza mi się obserwować nieznanych mi ludzi, zastanawiać się skąd pochodzą, dokąd jadą i jaka jest ich historia. „Gorzka czekolada” Lesley Lokko umożliwiła mi wejrzenie w życie i poznanie losów trzech różnych, fascynujących kobiet na przestrzeni kilkunastu lat i kilku krajów, co, w połączeniu z moimi podróżniczymi skłonnościami i fascynacją zwykłymi ludźmi z różnych zakątków świata, okazało się strzałem w dziesiątkę. :)
Do książki podeszłam bez zbytnich oczekiwań, ot, lekka, wakacyjna lektura. A otrzymałam piękną, wielobarwną i wielowarstwową, słodko-gorzką opowieść o życiu, o wszystkich jego barwach i odcieniach, nasączoną mądrością, autentycznością i niepodrabialnym optymizmem. To historia o dojrzewaniu, o złych decyzjach, trudnych wyborach i o tym, że w prawdziwym życiu nie istnieje coś takiego jak „i żyli długo i szczęśliwie”. O tym jak nieprzewidywalny i kapryśny bywa los. O tym, że trzeba przyjmować życie takim, jakie jest, kochać je, doceniać i smakować każdą chwilę.
Zachwyciły mnie główne bohaterki – każda wyraźnie zarysowana, ciekawa i intrygująca. Każdą można polubić, pokochać i co najważniejsze zrozumieć. W świetny, dynamiczny sposób zostało przedstawione kształtowanie się ich charakterów; poznajemy je jako młode, niewinne dziewczyny, niczym czyste kartki, na których każde z późniejszych wydarzeń zostawia swój ślad, rys osobowości. Z ich połączenia wyłaniają się dogłębne portrety psychologiczne bohaterek.
Byłam zaskoczona jak dobrze autorce udało się oddać na kartach książki zwykłe, codzienne życie wraz ze wszystkimi jego zawirowaniami. Byłam pod ogromnym wrażeniem jak realistyczna jest ta historia, jak niesamowicie życiowa i autentyczna. Pisarka świetnie ukazała książkowe realia, zarówno niespokojnego Haiti lat 80’, jak i Londynu dla bogaczy czy egzotycznej Ghany. Jakbym podglądała przez dziurkę od klucz nie fikcyjne bohaterki, a prawdziwe kobiety, które żyją i będą żyły swoim własnym życiem, nawet po przeczytaniu przeze mnie ostatniej strony książki.
Ta powieść sprawiła, że drgnęła we mnie jakaś nieznana dotąd, ukryta struna. Poruszyła mnie, zainspirowała – po prostu przemówiła do mnie. Ta pozycja zostanie we mnie na dłużej i kiedyś z przyjemnością do niej powrócę. Każdy z nas ma swoją opowieść, nigdy nie wiadomo co przyniesie życie i jakie historie stoją za obcymi, mijanymi na lotnisku osobami... „Gorzka czekolada” to po prostu wspaniała, świetnie napisana i niezwykle autentyczna literatura obyczajowa! Nie przegapcie tej perełki!
Często, a szczególnie podczas podróży, na lotnisku lub dworcu, zdarza mi się obserwować nieznanych mi ludzi, zastanawiać się skąd pochodzą, dokąd jadą i jaka jest ich historia. „Gorzka czekolada” Lesley Lokko umożliwiła mi wejrzenie w życie i poznanie losów trzech różnych, fascynujących kobiet na przestrzeni kilkunastu lat i kilku krajów, co, w połączeniu z moimi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-04-10
2012-04-01
Pamięć jest tym, co nas definiuje, określa naszą osobowość i wyznacza nasze miejsce w otaczającym nas świecie. Bez niej jesteśmy bezbronni, zdezorientowani i zagubieni. Jedne wspomnienia hołubimy, o innych wolelibyśmy zapomnieć, jednak nasz bagaż pamięci towarzyszy nam nieustannie i w każdej chwili możemy do niego sięgnąć, aby z odmętów przeszłości wydobyć potrzebne nam wspomnienia. Christine, główna bohaterka elektryzującej powieści „Zanim zasnę” autorstwa S.J. Watsona, nie posiada takiego dobytku. Znacie to uczucie gdy budzicie się w nowym miejscu i przez kilka pierwszych chwil zupełnie nie wiecie gdzie jesteście? Christine ma tak codziennie, z tą tylko różnicą, że ona nie odzyskuje pamięci. Każdy dzień zaczyna się tak samo, wciąż i wciąż od nowa. Kobieta budzi się w nieznanym domu, obok niej leży nieznany, żonaty mężczyzna, a w lustrze widzi twarz 47-letniej kobiety. Christine zupełnie nie wie co się dzieje, panikuje, a po chwili okazuje się, że nieznajomy facet obok jest jej mężem, który cierpliwie, po raz setny, oznajmia jej, że są małżeństwem od kilkunastu lat i w wyniku wypadku jej umysł stracił umiejętność tworzenia pamięci długotrwałej. Christine co rano budzi się z poczuciem, że ma 20 lat, a jej wspomnienia z poprzedniej doby znikają. Jednak pewnego dnia okazuje się, że bohaterka przez ostatnich kilka tygodni, w tajemnicy przed mężem, pisała dziennik, w którym skrupulatnie zapisywała wszystkie wydarzenia. Wiele elementów się nie zgadza, tajemnice z przeszłości stopniowo wychodzą na jaw, a z kart pamiętnika wyłania się mrożąca krew w żyłach historia z zaskakującym zakończeniem. Czy Christine może ufać swojemu mężowi? Co tak naprawdę wydarzyło się w dniu, kiedy straciła pamięć?
Wielokrotnie podczas lektury zamykałam oczy i usiłowałam wczuć się w sytuację Christine, wyobrazić sobie jak może wyglądać życie bez wspomnień z ostatnich 20 lat, kiedy każdy dzień jest jak biała, niezapisana kartka. Christine jest bezbronna, zdana na łaskę innych, nie może zweryfikować kłamstwa, a nawet gdy odkryje coś wstrząsającego na następny dzień i tak tego nie pamięta. Jej przeszłość może być dowolnie modelowana przez inne osoby, a mąż wydaje się być zupełnie obcym człowiekiem, któremu ciężko zaufać. Christine jest nikim, a jednocześnie może być każdym. Historię kobiety poznajemy z jej punku widzenia, co czyni książkę jeszcze bardziej autentyczną. Christine jest postacią, którą łatwo polubić i utożsamiać się z nią, przez co lektura tej pozycji dostarcza mnóstwa emocji, wciąga i porywa, tak że ciężko się od niej oderwać. Książka stanowi przede wszystkim świetną rozrywkę, choć oprócz tego dostarcza również wielu tematów do głębszych refleksji i uświadamia jak ważnym elementem naszego życia są wspomnienia. Bez nich nie istniejemy...
Mogę śmiało stwierdzić, że „Zanim zasnę” to najlepszy thriller jaki kiedykolwiek miałam okazję przeczytać i wątpię czy jakakolwiek inna pozycja z tego gatunku będzie w stanie przebić wrażenie jakie wywarła na mnie lektura tej powieści. Warto wspomnieć, że jest to debiutancka książka S.J. Watsona, więc tym bardziej należą mu się ogromne wyrazy uznania za stworzenie tak niezwykłej, porywającej i oryginalnej historii już za pierwszym podejściem. Na pewno będę uważnie śledziła jego dalsze poczynania pisarskie, a co nowego wyda, kupię od razu w dniu premiery. Myślę, że powieść „Zanim zasnę” ma zadatki na zostanie prawdziwym bestsellerem, czego z całego serca jej życzę. Książka w pełni zasługuje na takie wyróżnienie i mam nadzieję, że uda się jej przebić na rynku. Szkoda by było żeby taka perełka zagubiła się gdzieś w gąszczu wampirów i skandynawskich kryminałów. :) Bardzo zachęcam Was do lektury tej pozycji, naprawdę warto. To nie tylko świetna rozrywka, ale również duża dawka emocji i poruszająca historia kobiety walczącej o swoją tożsamość. Bardzo, bardzo polecam!
Pamięć jest tym, co nas definiuje, określa naszą osobowość i wyznacza nasze miejsce w otaczającym nas świecie. Bez niej jesteśmy bezbronni, zdezorientowani i zagubieni. Jedne wspomnienia hołubimy, o innych wolelibyśmy zapomnieć, jednak nasz bagaż pamięci towarzyszy nam nieustannie i w każdej chwili możemy do niego sięgnąć, aby z odmętów przeszłości wydobyć potrzebne nam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-03-12
Zgodnie z moim planem przeczytania wszystkich kryminałów Agaty Christie stopniowo i sukcesywnie zapoznaję się z powieściami jej autorstwa. Ostatnio miałam okazję sięgnąć po słynne i wyszukane przeze mnie „I nie było już nikogo” (polowałam specjalnie na to, konkretne wydanie z serii kieszonkowej Wydawnictwa Dolnośląskiego – lubię mieć wszystkie książki w jednej szacie graficznej :)). Wiele osób twierdzi, ze jest to najlepszy kryminał Agaty i ja również zgadzam się z tym stwierdzeniem. Co prawda, przeczytałam do tej pory tylko dwie inne powieści jej autorstwa, ale wiem, że ciężko byłoby pobić coś tak dobrze skonstruowanego i genialnego w swojej prostocie, jak „I nie było już nikogo”.
Tajemniczy U.N.Owen ściąga na odciętą od stałego lądu Wyspę Żołnierzyków dziesięć obcych sobie osób. Gdy goście przybywają na miejsce okazuje się, że gospodarza nie ma w domu i nikt nie wie kim tak naprawdę ów pan Owen jest. Jednak prawdziwych powodów do zmartwień dostarcza im nagranie z obciążającymi zarzutami oraz morderstwa zachodzące w dziwnych okolicznościach, dziwnie zbieżne z pewnym wierszykiem, którego treść wisi w pokoju każdego z gości. Osób ubywa, a skoro są na wyspie zupełnie sami, to mordercą musi być któryś z mieszkańców domu...
Cóż mogę napisać, Agata Christie po raz kolejny oczarowała mnie świetnym językiem, trzymającą w napięciu akcją oraz skrupulatnie przemyślaną i zaplanowaną zagadką. Oczywiście, po raz kolejny nie odgadłam kto jest mordercą, ale na swoje usprawiedliwienie mogę dodać, że tak bardzo wciągnęła mnie ta historia, że nie chciało mi się nawet na chwilę przerywać czytania, aby zastanawiać się nad wykryciem potencjalnego sprawcy. :) Powieść „I nie było już nikogo” polecam absolutnie każdemu. To pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników kryminałów, a także dla osób poszukujących świetnej i emocjonującej rozrywki. Bardzo polecam!!!
Zgodnie z moim planem przeczytania wszystkich kryminałów Agaty Christie stopniowo i sukcesywnie zapoznaję się z powieściami jej autorstwa. Ostatnio miałam okazję sięgnąć po słynne i wyszukane przeze mnie „I nie było już nikogo” (polowałam specjalnie na to, konkretne wydanie z serii kieszonkowej Wydawnictwa Dolnośląskiego – lubię mieć wszystkie książki w jednej szacie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-01-14
Korea Północna to niemalże ostatni bastion komunizmu na ziemi, relikt minionej epoki, miejsce które zatrzymało się w czasie w latach 60’ i od tamtej pory nie uległo żadnym zmianom, a jeśli już to tylko na gorsze. To także jeden z najbardziej tajemniczych krajów na świecie – praktycznie niedostępny dla turystów, odizolowany, zupełnie zamknięty na zewnętrzną cywilizację i wszelką nowoczesność. Koreańczycy nie wiedzą czym jest internet, nie znają żadnych zagranicznych filmów czy literatury innej niż koreańska, a wszystko co trafia do ich rąk jest odpowiednio ocenzurowane i przygotowane przez władze. Ich indoktrynacja sięga nawet przedszkola, gdzie kilkuletnie dzieci uczone są wierszyków o mordowaniu Amerykanów, czy o złodziejskich Japończykach kradnących jabłka. Urywki z tamtejszej rzeczywistości, tej prawdziwej, należącej do zwykłych Koreańczyków, nie przedstawianej na pokaz, dla przyjezdnych wolontariuszy, nielicznych turystów czy dyplomatów, możemy poznać tylko i wyłącznie dzięki relacjom uciekinierów – tych dzielnych ludzi, których głód i bieda zmusiły do zweryfikowania autentyczności i prawdziwości wmawianej im od urodzenia ideologii reżimu, do zastanowienia się nad otaczającą ich rzeczywistością i podjęcia niezwykle trudnej decyzji o ucieczce.
Książka „Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej” autorstwa amerykańskiej dziennikarki Barbary Demick oparta jest właśnie na historiach uchodźców, którym pod koniec lat 90’ udało się wydostać poprzez rzekę Tumen z ogarniętej kryzysem i głodem Korei Północnej. Autorka skupia się na losach sześciu głównych bohaterów, którzy reprezentują różne stany i pochodzenie. Każdy z nich, po przekroczeniu granicy nie mógł się nadziwić zakłamaniu w którym żył dotychczas. Ci okropni, zachłanni kapitaliści wcale nie są tacy źli i okrutni, a za to ukochany Kim Dzongil, a wcześniej jego ojciec, Kim Ir Sen okazali się być bezwzględnymi oszustami, utrzymującymi w kłamstwie miliony ludzi.
Gdy niedawno świat obiegła wiadomość o śmierci Kim Dzongila, a w telewizji pokazywano zrozpaczonych, zapłakanych Koreańczyków pokładających się na ulicach zastanawiałam się ile jest autentyczności w ich zachowaniu, a ile udawania wywołanego strachem przed ewentualnym zesłaniem do obozu pracy za niedostateczną rozpacz po śmierci ukochanego przywódcy. Książka, dostarczyła mi wyczerpującej odpowiedzi zarówno na to jak i wiele innych pytań. Jednak, co najważniejsze, w znaczący sposób poszerzyła i wzbogaciła moją wiedzę o świecie, w sposób dla mnie praktycznie niezauważalny, bo podczas tak przyjemnego zajęcia jak czytanie pasjonującej książki.
Pozycja „Światu nie mamy czego zazdrościć” to moje pierwsze zetknięcie z reportażem i muszę przyznać, że niezwykle udane. Książka została napisana świetnym stylem. Mimo licznych wiadomości historycznych i danych statystycznych, ani przez chwilę nie czułam się znudzona. Autorka płynnie przechodzi z tematu na temat, dzięki czemu pozycję tę czyta się jak najbardziej wciągającą powieść. Jestem zdumiona, że reportaż może być tak emocjonującą lekturą i na pewno moja przygoda z tym gatunkiem nie zakończy się na tej pozycji.
Korea Północna to państwo, które opiera się płynącemu czasowi i współczesności. Podczas gdy inne kraje zmieniają się, nowe rządy powstają i upadają ona niestrudzenie trwa jako ostatni bastion komunizmu. Aż ciężko uwierzyć, że w obecnym, wydawało by się cywilizowanym świecie takie miejsce, zakłamane, zmieniające historię wedle własnych potrzeb, pełne obozów pracy i klasyfikujące ludzi wedle ich pochodzenia trzy pokolenia wstecz, może jeszcze istnieć. Jak widać może i wbrew prognozom wielu wybitnych socjologów o rychłym upadku, wciąż, od dziesiątek lat, niestrudzenie trwa na posterunku, chroniąc swych drogich obywateli przed zgubnym wpływem okrutnego, amerykańskiego kapitalizmu. Warto przeczytać tę książkę. To niezwykle poruszające, realistyczne i świetnie napisane świadectwo codziennego, niezwykle trudnego życia w Korei Północnej. Pozycja ta pozwala zgłębić historię, tradycję i motywy postępowania Koreańczyków. Reportaż Barbary Demick zdecydowanie zasługuje na najwyższą ocenę. Gorąco polecam! :)
Korea Północna to niemalże ostatni bastion komunizmu na ziemi, relikt minionej epoki, miejsce które zatrzymało się w czasie w latach 60’ i od tamtej pory nie uległo żadnym zmianom, a jeśli już to tylko na gorsze. To także jeden z najbardziej tajemniczych krajów na świecie – praktycznie niedostępny dla turystów, odizolowany, zupełnie zamknięty na zewnętrzną cywilizację i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-11-05
Zbliżenia to seria książek wydawanych przez wydawnictwo Nasza Księgarnia. Wszystkie powieści, które ukazały się w tym cyklu można zakwalifikować jako dobrą literaturę obyczajową, dotykającą spraw ważnych, trudnych, często kontrowersyjnych i budzących silne emocje. „Zanim umrę” to już druga książka z tej serii, którą miałam okazję przeczytać. Pierwsza, „Dwa wybory” bardzo mi się spodobała, jednak „Zanim umrę” autorstwa Jenny Downham pobiła ją o głowę. Ta powieść to wspaniała, mądra pozycja, która wywarła na mnie niesamowite wrażenie i do głębi mną poruszyła.
Tessa ma szesnaście lat. Od czterech choruje na białaczkę. Poznajemy ją w momencie gdy nie ma już nadziei na wyzdrowienie, a jedyne co mogą zrobić lekarze to postarać się przedłużyć życie dziewczyny o kilka dodatkowych tygodni. Tessa postanawia wykorzystać pozostały jej czas jak najlepiej. Robi listę dziesięciu rzeczy, których koniecznie chce spróbować przed śmiercią; znajduje się na niej między innymi seks, narkotyki, jazda na motorze, a także miłość czy dzień łamania prawa.
Książka jest niesamowita – niezwykle autentyczna, prawdziwa i do głębi poruszająca. Została doskonale napisana – autorka ma lekki styl, dzięki czemu powieść czyta się błyskawicznie i przyjemnie, mimo ciężkiej tematyki. Jednocześnie pisarka posiada niezwykłą umiejętność takiego dobierania słów, że w zaledwie kilku zdaniach udaje się jej zawrzeć ogrom emocji towarzyszących dziewczynie, co czyni książkę jeszcze bardziej wymowną i poruszającą. Tessa to świetna postać, bardzo dobrze skonstruowana i wielowymiarowa. Jest autentyczna, ma złożoną osobowość, targa nią wiele sprzecznych uczuć i silnych emocji. Buntuje się, jest zagubiona, uczy się cieszyć chwilą i doceniać zwykłe, przyziemne rzeczy. Ma też niezwykłe poczucie humoru, które pozwala jej żartować ze swojej choroby. Polubiłam tę dziewczynę i wczułam się w jej postać. Bardzo poruszyło mnie jedno ze zdań wypowiedzianych przez Tessę. Myślę, że dobrze oddaje ono naturę dziewczyny i charakter całej książki. „Umrę tak jak chcę. To moja choroba, moja śmierć i mój wybór.”
„Zanim umrę” to powieść, która budzi duże emocje, wzrusza i uczy, że trzeba cieszyć się każdą chwilą oraz doceniać życie. Ogromnie polecam tę pozycję, rzadko udaje mi się spotkać książkę, która wywarła by na mnie tak silne wrażenie. Dodatkowym atutem jest przepiękne, mądre zakończenie. Naprawdę, warto przeczytać. Zapamiętam tę pozycję na długo i na pewno jeszcze do niej wrócę.
Zbliżenia to seria książek wydawanych przez wydawnictwo Nasza Księgarnia. Wszystkie powieści, które ukazały się w tym cyklu można zakwalifikować jako dobrą literaturę obyczajową, dotykającą spraw ważnych, trudnych, często kontrowersyjnych i budzących silne emocje. „Zanim umrę” to już druga książka z tej serii, którą miałam okazję przeczytać. Pierwsza, „Dwa wybory” bardzo mi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-10-09
2011-07-30
Niemalże każda mała dziewczynka ma przynajmniej jedną lalkę, z którą bawi się w dom, którą kocha i pielęgnuje. Pewna warszawska bizneswoman, Monika, swoje dziecięce marzenia postanawia zrealizować w dorosłym życiu. Po urodzeniu córeczki decyduje się spędzić trzy lata na urlopie wychowawczym, zajmując się dzieckiem i zostając "perfekcyjną panią domu". Jednak początkowa euforia, domowa beztroska i radość szybko zostają przytłoczone brakiem czasu, rutyną, mnóstwem obowiązków i regularnym niedosypianiem. Siedzenie w domu wiąże się również z brakiem zrozumienia wśród znajomych i ciągłym umniejszaniem ogromnie ciężkiej pracy, jaką Monika codziennie wykonuje. Kobieta gubi się w swoim życiu, nie we jak poprowadzić je dalej i jak odzyskać dawną siebie. Mąż nie rozumie problemu, ale na szczęście młoda mama poznaje nową sąsiadkę, która pomaga nieco odmienić nudną codzienność poprzez szczere rozmowy i podarowaną lalkę. I to nie byle jaką. Jest to bowiem japońska lalka dla dorosłych - dollfie. Każda z nich jest oryginalna i niepowtarzalna. Właściciel sam nadaje jej imię, wybiera kolor oczu, włosów, wzrost i cechy szczególne. Ubiera ją, maluje i aranżuje dla niej różne stylizacje. Często właściciel przekształca lalkę w swoje alter-ego, co też czyni nasza bohaterka...
Równolegle do historii Moniki toczy się druga opowieść. Jest ona bardzo tajemnicza i praktycznie do końca książki niewyjaśniona, dlatego nie będę tu zdradzała jej szczegółów, żeby nie zepsuć Wam przyjemności z momentu rozwikłania zagadki. Napiszę tylko, że ta alternatywna fabuła dotyczy dwóch kobiet, które badają możliwość magicznej personifikacji przedmiotów, poznają tajniki szamańskich praktyk i voodoo. Jednak igranie z takimi mocami jest niezwykle niebezpieczne, o czym niestety zapominają...
Po zakończeniu czytania długo myślałam o tej książce. Nie spodziewałam się, że okaże się ona być tak wciągającą i emocjonującą lekturą. Monika to świetna postać, bardzo autentyczna, ciekawa i budząca sympatię czytelnika. Książkę czytało mi się szybko i lekko, choć kilkakrotnie przerywałam lekturę, aby zastanowić się nad ważnymi zagadnieniami, poruszonymi w tej powieści. Ciężko jest mi precyzyjnie zdefiniować gatunek, do którego należą "Lalki". Jest to na pewno książka obyczajowa, choć zawiera również element magiczny, psychologiczny i sensacyjny. Powieść zdecydowanie posiada to "coś", co wyróżnia ją spośród wielu innych książek o młodych mamach i ich rozterkach. To "coś", przez co zarwałam dla niej pół nocy i które nie pozwoli zapomnieć mi o tej pozycji jeszcze przez długo czas po zakończeniu czytania. :)
Książkę tę bardzo polecam wszystkim osobom lubiącym dobrą, wciągającą i dającą do myślenia literaturę obyczajową. Sądzę, że każdy czytelnik może znaleźć w niej coś dla siebie. A ja "Lalki" zaliczyłam na listę moich ulubionych powieści, do których z przyjemnością jeszcze wrócę. Bardzo polecam!!!
Niemalże każda mała dziewczynka ma przynajmniej jedną lalkę, z którą bawi się w dom, którą kocha i pielęgnuje. Pewna warszawska bizneswoman, Monika, swoje dziecięce marzenia postanawia zrealizować w dorosłym życiu. Po urodzeniu córeczki decyduje się spędzić trzy lata na urlopie wychowawczym, zajmując się dzieckiem i zostając "perfekcyjną panią domu". Jednak początkowa...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-07-23
W ostatnim czasie rynek literacki przesycony jest wszelkiego rodzaju książkami typu paranormal, w których spotkać można przeróżne nadprzyrodzone istoty. Były już wampiry, wilkołaki, anioły. Teraz pora na elfy!
Gdy myślę o elfach, wiedzę albo przystojnego Legolasa, albo tajemniczą, delikatną i eteryczną postać, która lubi muzykę i taniec. Jeśli chodzi o elfy z książki „Mroczne szaleństwo” autorstwa Karen Marie Moning, ich wizerunek nie mógłby być bardziej odmienny, a moje wyobrażenie o nich bardziej mylne. Po pierwsze Elfy są złe i atakują świat ludzi. Dzielą się na dwa dwory, Jasny i Ciemny. Wśród elfów istnieje podział na niższe i wyższe kasty, wśród których występuje mnogość przeróżnych stworów. Na kartach powieści spotkać możemy Elfa Seksualnego Zabójcę, Cienie, które wysysają z ludzi życie, pozostawiając jedynie kartkopodobne skorupy, Szarego Człowieka, który odżywia się odbierając urodę ludzkim kobietom, a także wiele innych, niebezpiecznych potworów.
Główną bohaterką jest MacKayla, beztroska, lubiąca róż, zakupy, książki i muzykę, 22-letnia dziewczyna z małej miejscowości na południu Stanów Jednoczesnych. Jej beztroski świat zostaje zburzony gdy pewnego dnia dowiaduje się o morderstwie swojej siostry, która wyjechała do Dublina na studia. Jednak prawdziwie niepokojąca jest wiadomość, którą Alina zostawiła siostrze na poczcie głosowej, zaledwie kilka godzin przed swoją śmiercią. MacKayla wyrusza do Irlandii, a by odnaleźć zabójcę ukochanej siostry, a także rozszyfrować tajemniczą wiadomość Aliny. Na miejscu odkrywa, że nic nie jest takie jak się do tej pory wydawało, a ona sama jest widzącą sidhe, tą, która widzi elfy...
Po raz pierwszy miałam do czynienia z książką, w której to właśnie elfy odgrywają główną rolę. Byłam bardzo ciekawa, choć i z pewną obawą podchodziłam do tej pozycji, obawiając się kolejnego paranormalnego romansu. Powieść okazała się być bardzo miłym zaskoczeniem, zupełnie nie mającym nic wspólnego z przesłodzonym romansem, za to więcej z horrorem, fantastyką czy mrocznym thrillerem. Dziwie się, że ta pozycja nie jest równie popularna jak seria Szeptem, czy chociażby Dary Anioła. Moim zdaniem jak najbardziej dorównuje im pomysłem, a przewyższa stylem. Najbardziej z całej książki podobał mi się właśnie sposób pisania autorki. Jest on lekki, dowcipny, a także często ironiczny, dzięki czemu powieść łączy w sobie emocjonującą przygodę z dużą dawką dobrego humoru. Główna bohaterka jest świetną i bardzo wyrazistą postacią. Uwielbia róż, pracuje jako barmanka, a na imprezę u wampira idzie ubrana w kolory tęczy. Jest sobą, jest wesoła, zaradna, nieco płytka, ale także bardzo realistyczna. Jednak kiedy trzeba potrafi działać i jest naprawdę odważna. Bardzo ją polubiłam, jak mało którą bohaterkę. Co bardzo mi się podobało, w książce nie ma czegoś takiego jak drużyna ‘”tych dobrych”, którzy walczą ze złem i występkiem. :). Jest za to cała paleta mrocznych postaci, a także wiele takich o nieznanych zamiarach. Tak samo główna bohaterka; nie jest krystalicznie czysta i nie zgrywa superbohaterki, a za to niejednokrotnie ma ochotę rzucić wszystko i wrócić do domu. „Bardzo nie lubiłam rzeczy z gatunku: „Zależą od tego losy świata”. Tego nie miałam w zakresie obowiązków. Nalewałam piwo, robiłam drinki, wycierałam blaty i myłam szklanki. Po pracy zamiatałam.”* Na uwagę zasługuje również świat wykreowany przez autorkę. Wydaje się on być bardzo oryginalny, pełen tajemnic oraz magicznych artefaktów i niebezpiecznych stworzeń. Te wszystkie elementy składają się na bardzo ciekawą i oryginalną pozycję, która wniosła powiew świeżości do księgarni, a także i na moją półkę. :)
Powieść tą polecam wszystkim tym, którzy szukają naprawdę dobrej, emocjonującej, wciągającej, nieco mrocznej, ale także potrafiącej rozśmieszyć książki. „Mroczne szaleństwo” to dopiero pierwsza część z wielotomowej serii, którą mam nadzieję w całości przeczytać. Cykl ten od kilku lat cieszy się dużym zainteresowaniem i popularnością w Stanach Zjednoczonych i myślę, że polskim czytelnikom również przypadnie do gustu. :) Bardzo polecam!
* „Mroczne szaleństwo”, Karen Marie Moning, MAG, 2011, s. 334
W ostatnim czasie rynek literacki przesycony jest wszelkiego rodzaju książkami typu paranormal, w których spotkać można przeróżne nadprzyrodzone istoty. Były już wampiry, wilkołaki, anioły. Teraz pora na elfy!
Gdy myślę o elfach, wiedzę albo przystojnego Legolasa, albo tajemniczą, delikatną i eteryczną postać, która lubi muzykę i taniec. Jeśli chodzi o elfy z...
2011-06-30
Na temat książki „Las zębów i rąk” autorstwa Carrie Ryan spotkałam się do tej pory z samymi pozytywnymi opiniami. Bardzo zachęcona tak licznymi, pochlebnymi recenzjami nie mogłam się doczekać kiedy wreszcie będę miała okazję przeczytać tę pozycję i na własnej skórze przekonać się co do jej wartości. Ale przyznam, że na początku miałam pewne wątpliwości. Bo jak to możliwe, że jedna powieść podoba się tylu osobom, o tak różnorodnych preferencjach i gustach czytelniczych? Po zakończeniu czytania znalazłam przyczynę tego dziwnego zjawiska. „Las zębów i rąk” to po prostu wspaniała, pomysłowa, dobrze napisana i niezwykle wciągająca książka, której nie sposób nie polubić i w której każdy może znaleźć coś dla siebie.
Główna bohaterka, Mary żyje w małym miasteczku, zupełnie odizolowanym od reszty świata. Choć tak naprawdę nikt nie wie czy po Powrocie jeszcze jakiś świat poza tą osadą istnieje. Miasteczko jest otoczone metalową siatką, za którą znajduje się jedynie las, do którego nikomu nie wolno wychodzić. Nie jest to nieuzasadniony zakaz. W lesie roi się bowiem od Nieuświęconych – zmarłych ludzi, którzy w wyniku ugryzienia przez innych Nieuświęconych przemienili się w potwory, których jedynym celem jest dostanie się do wioski i zjedzenie żywych ludzi. Na straży bezpieczeństwa i porządku stoi Siostrzeństwo, które to skrywa także wiele własnych tajemnic. Największym marzeniem Mary jest zobaczenie oceanu, który zna tylko ze starego zdjęcia swej prababki. Jedyną szansą na spełnienie tego pragnienia jest ucieczka przez tajemniczą sieć otoczonych siatką ścieżek. Mary staje przed ciężkim wyborem, musi się zdecydować czy woli zostać w wiosce i być do końca swych dni żoną i matką, czy też uciec w pełen niebezpieczeństw i tajemnic świat lasu i ścieżek. A może to los lub Nieuświęceni podejmą tę decyzję za nią?
Początkowo treść książki kojarzyła mi się z popularnym kilka lat temu filmem „Osada” i chyba tylko ten początkowy brak oryginalności, to jedyne co mogę tej powieści zarzucić. Jednak te skojarzenia dość szybko się rozwiały, a wraz z rozwojem akcji przekonałam się jak oryginalna, niesamowicie wciągająca, dynamiczna i zaskakująca jest to historia. Na uwagę i docenienie zasługuje niesamowity świat stworzony przez autorkę. Jest on pełen tajemnic, nagłych zwrotów akcji oraz realistycznych postaci. Miejscami wydarzenia są naprawdę przerażające, innymi razem wzruszające. Jednym słowem to książka, którą czyta się jednym tchem i która wywołuje w czytelniku silne emocje. Bardzo polubiłam postać Mary, która jest niezależną, samodzielną, odważną, a dzięki swoim wątpliwościom również bardzo realistyczną bohaterką.
"Las zębów i rąk" to książka, która zapada w pamięć i niesamowicie wciąga w swój świat. Tych, którzy boją się, ze to kolejna pozycja z gatunku paranormal romance, zapewniam, że to nieprawda. Ta powieść to raczej horror, wątek miłosny co prawda jest, lecz zdecydowanie jako drugoplanowy element. Książkę bardzo polecam wszystkim, niezależnie od wieku, płci czy nastroju. To pozycja, którą warto poznać i poświęcić jej trochę czasu. W zamian czytelnik otrzyma dużą dawkę dobrej rozrywki i silnych emocji. Naprawdę, bardzo się cieszę, że miałam okazję przeczytać tę powieść. Bardzo, bardzo polecam!!!
Na temat książki „Las zębów i rąk” autorstwa Carrie Ryan spotkałam się do tej pory z samymi pozytywnymi opiniami. Bardzo zachęcona tak licznymi, pochlebnymi recenzjami nie mogłam się doczekać kiedy wreszcie będę miała okazję przeczytać tę pozycję i na własnej skórze przekonać się co do jej wartości. Ale przyznam, że na początku miałam pewne wątpliwości. Bo jak to możliwe,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-05-07
„Bezduszna” to pierwszy tom z cyklu „Protektorat parasola” i jakże udany debiut pisarski amerykańskiej autorki Tofy Borregaard, skrywającej się pod pseudonimem Gail Carriger.
Muszę przyznać, że liczne, bardzo pozytywne opinie na temat tej pozycji sprawiły, że poprzeczka moich wymagań była ustawiona dość wysoko i szczerze mówiąc trochę wątpiłam, czy książce uda się im sprostać. Tak to czasem bywa, że gdy bardzo zapalę się do jakiejś lektury, naczytam się mnóstwa zachwalających ją opinii, spodziewam się zbyt wiele i zwyczajnie się rozczarowuję. Jednak „Bezduszna”, co bardzo mile mnie zaskoczyło, jak najbardziej spełniła moje oczekiwania, w pełni zasługując na niemalże same pochlebne recenzje. Powieść ta wciągnęła mnie bez reszty, wielokrotnie rozbawiła do łez, a przede wszystkim zapewniła wielogodzinną i niezwykle przyjemną lekturę.
Tytułowa Bezduszna to dwudziestosześcioletnia stara panna o włoskim pochodzeniu, śniadej cerze i stanowczo za dużym nosie. Alexia mieszka w wiktoriańskim Londynie i pochodzi z dość bogatej, żyjącej nieco na pokaz rodziny. Na domiar złego Alexia nie ma duszy, co czynią ją dziwadłem w świecie i tak pełnym wilkołaków, wampirów i duchów. Swoje przywary panna Tarabotti nadrabia niewątpliwą inteligencją oraz urokiem osobistym. Jednak gdy na pewnym przyjęciu niechcący zabija w obronie własnej pewnego sepleniącego wampira, wpada w nie lada kłopoty i ląduje w samym centrum niewyjaśnionych wydarzeń, na które składają się tajemnicze zniknięcia nadprzyrodzonych i nagłe pojawianie się nowych. Do tego niezwykle ciekawie rozwijająca się znajomość z pewnym przystojnym, choć nieco nieposkromionym i gburowatym wilkołakiem dodaje całej historii wiele uroku.
Gail Carriger pisze w bardzo lekki, dowcipny sposób. Zabawne dialogi, cięte riposty nadają książce ten niepowtarzalny smaczek i sprawiają, że Alexii wprost nie da się nie polubić. Wartka akcja zaczyna się niemalże na pierwszej stronie i nie daje się od niej oderwać aż do ostatniej. To książka, która ogromnie wciąga i bawi jednocześnie.
Jeśli ktoś oczekuje filozoficznych wywodów czy głębszych refleksji to od razu ostrzegam, nie jest to książka tego typu. Natomiast jeśli ktoś pragnie rozrywki i potrzebuje książkowego rozweselacza, to jest to powieść doskonale wpisująca się w te wymagania. Bardzo się cieszę, że miałam okazję przeczytać „Bezduszną” i już nie mogę się doczekać kolejnych tomów z serii, którą wszystkim bardzo polecam!
„Bezduszna” to pierwszy tom z cyklu „Protektorat parasola” i jakże udany debiut pisarski amerykańskiej autorki Tofy Borregaard, skrywającej się pod pseudonimem Gail Carriger.
Muszę przyznać, że liczne, bardzo pozytywne opinie na temat tej pozycji sprawiły, że poprzeczka moich wymagań była ustawiona dość wysoko i szczerze mówiąc trochę wątpiłam, czy książce uda się...
2011-05-03
„Trucicielka” to dopiero drugie w mojej czytelniczej karierze spotkanie z twórczością Erica-Emmanuela Schmitta. Po lekturze zbioru opowiadań „Trucicielka” wiem, że na pewno nie ostatnie!
Zawsze, z dużą rezerwą podchodzę do wszelkich opowiadań. Zazwyczaj po ich lekturze czuję pewien niedosyt. Preferuję raczej opasłe tomy, w których mogę się zagłębić, zaprzyjaźnić się z bohaterami, dobrze ich poznać i wczuć się w ich emocje. Niestety, są to elementy, których bardzo często nie udaje mi się uzyskać podczas czytania krótszych form. Jednak żadnej z tych cech nie mogę zarzucić opowiadaniom napisanym przez Erica-Emmanuela Schmitta. Pisarz już od pierwszej strony oczarował mnie swym prostym językiem, niezwykle oryginalnymi historiami i niesamowitym bogactwem uczuć emanujących z kart książki. Sposób w jaki potrafi zawrzeć wiele skomplikowanych emocji oraz złożoność psychiki człowieka w tak niewielkiej ilości tekstu jest niesamowity. Moim zdaniem Schmitt jest mistrzem przekładania myśli na słowa, podziwiam jego umiejętność zawierania kwintesencji swej wypowiedzi w jednym, góra kilku zdaniach, gdy tymczasem inny autor krążyłby wokół tematu przez kilka stron. Dawno nie spotkałam pozycji, która tak silnie emanuje uczuciami i która dostarczyła mi tyle tematów do rozmyślań.
„Trucicielka” to zbiór czterech opowiadań, z których każde przedstawia inną, choć w każdym przypadku bardzo oryginalną historię.
Pierwsze, tytułowa „Trucicielka” to historia Marie, starszej kobiety uniewinnionej, choć wciąż podejrzewanej o zabójstwo swoich trzech mężów oraz kochanka. Pewnego dnia, zauroczona nowym proboszczem, wyznaje podczas spowiedzi wszystkie swoje grzechy. Nie wiadomo, czy Marie rzeczywiście przyznaje się do winy czy też prowadzi jedynie perfidną grę, która ma na celu skierowanie całej uwagi księdza na jej osobę. Autor doskonale przedstawia mechanizm obsesji i ukazuje jak łatwo słowa potrafią odmienić życie człowieka.
Drugie opowiadanie, „Powrót” to z kolei opowieść o marynarzu, który podczas rejsu dowiaduje się, że jedna z jego czterech, pozostałych w domu, córek nie żyje. Jednak nadawca wiadomości zapomniał dodać która... Mężczyznę ogarnia obsesja, nie może spać, wciąż rozmyśla i zadaje sobie pytanie: która córka zmarła?
„Koncert Pamięci anioła” to współczesna alegoria historii Kaina i Abla. Główni bohaterowie to dwaj młodzi muzycy. Jeden z nich jest utalentowanym uosobieniem dobroci, drugi natomiast jego przeciwieństwem, niezwykle ambitnym i uwielbiającym współzawodnictwo arogantem. Gdy podczas zawodów sportowych ten drugi wybiera nagrodę zamiast pomóc umierającemu koledze, skutkuje to zupełnym odmienieniem ich osobowości. Do tej pory zadufany w sobie chłopak, nękany wyrzutami sumienia, zamienia się w altruistę, czerpiącego przyjemność z pomagania innym. Osobowość jego ofiary także ulega znacznemu przekształceniu. Do tej pory wesoły i uczynny Axel staje się bezwzględnym i cynicznym milionerem, który pragnie jedynie zemsty. Po 20 latach dochodzi do konfrontacji. Obaj mężczyźni odkrywają, że droga, którą przeszli doprowadziła do zamiany miejsc: ofiara jest katem, a niedoszły zabójca dobrym człowiekiem. Opowieść ta ukazuje jak charakter i osobowość człowieka są kształtowane przez życie i że zmiany nie zawsze zachodzą na lepsze...
Ostatnie z opowiadań to „Elizejska miłość” – historia miłości i nienawiści Henriego oraz Catherine, pierwszej pary Francji. Za wizerunkiem idealnego małżeństwa, pod maską pozorów skrywają się ich prawdziwe uczucia względem siebie. Prowadzą oni niebezpieczną grę, której stawką jest nie tylko ich małżeństwo, ale także władza i honor.
Ciężko jest mi wskazać, które opowiadanie podobało mi się najbardziej, ponieważ każde w takim samym stopniu poruszyło mną i dostarczyło licznych tematów do przemyśleń. Wiem jednak, które najbardziej mnie wzruszyło. Była to „Elizejska miłość”, która doprowadziła mnie do łez wywołanych wzruszającym i bardzo zaskakującym zakończeniem.
Mimo, że każde z opowiadań ukazuje zupełnie odmienną historię, to każde z nich zawiera również wspólny mianownik; naukę o mrocznych stronach człowieka, o obsesji i o zmianach - jak bardzo osobowość człowieka może odmienić się w ciągu życia i jaki wpływ mogą wywrzeć na nią przypadkowe zdarzenia.
Dodatkowo, na samym końcu książki znajduje się krótki „dziennik pisarza”, który powstawał równocześnie z zawartymi w „Trucicielce” opowiadaniami. Pierwszy raz spotkałam się z taką formą i muszę przyznać, że bardzo przypadła mi ona do gustu. Możliwość „zajrzenia” do umysłu pisarza w trakcie pisania książki jest niewątpliwie ciekawym przeżyciem.
„Trucicielkę” chciałabym serdecznie wszystkim polecić. Jest to wspaniała pozycja, która skłania do refleksji, choć jednocześnie stanowi doskonałą formę rozrywki. Zawarte w niej historie są wciągające i każda zostawia cząstkę z siebie w czytelniku, nie dając mu o sobie zapomnieć. Sądzę, iż jest to dokonała pozycja na rozpoczęcie czytelniczej przygody z twórczością Erica-Emmanuela Schmitta. Już nie mogę się doczekać kiedy dorwę w swoje zachłanne łapki kolejne książki tego niesamowitego pisarza.
Moja ocena: 6/6
Wydawnictwo: Znak Litera Nova
Liczba stron: 246 246
„Trucicielka” to dopiero drugie w mojej czytelniczej karierze spotkanie z twórczością Erica-Emmanuela Schmitta. Po lekturze zbioru opowiadań „Trucicielka” wiem, że na pewno nie ostatnie!
Zawsze, z dużą rezerwą podchodzę do wszelkich opowiadań. Zazwyczaj po ich lekturze czuję pewien niedosyt. Preferuję raczej opasłe tomy, w których mogę się zagłębić, zaprzyjaźnić...
2011-04-18
Każdy z nas ma tylko jedno, niepowtarzalne życie. Podjętych w nim decyzji nie da się już w żaden sposób cofnąć, zmienić czy odwrócić. Czy aby na pewno...?
„Kiedy umarłam, zostałam Aniołem Stróżem.”
Margot, po swej tajemniczej śmierci, powraca na ziemię, jako swój własny Anioł Stróż. Staje się obserwatorem własnego życia, poczynając od chwili swych narodzin. Widzi wszystkie podjęte przez siebie decyzje, zarówno te dobre jak i te złe, wszystkie prowadzące do tragicznego finału, czyli do śmierci i zostania Aniołem. Lecz tym razem, jako Opiekun, dziewczyna nie jest bezradna. W pewnym stopniu może wpływać na przeszłość, modyfikując ją na swoją korzyść. Margot, czy raczej jej Anioł, staje przed możliwością odmienienia swego losu. Jednak nie zdaje sobie sprawy, że trafiła w sam środek trwającej od wieków wojny jaką dobro toczy ze złem...
„Zawsze przy mnie stój” to doskonale napisana i niezwykle oryginalna powieść, która wciąga czytelnika w swój magiczny świat już od pierwszej strony. Muszę przyznać, że przed sięgnięciem po tę pozycję zupełnie nie spodziewałam się, że będę pisała o niej w takich superlatywach. Oczekiwałam raczej kolejnej, lekkiej historii o nadprzyrodzonych istotach i nastoletniej miłości. Jednak w przypadku tej powieści spotkało mnie bardzo pozytywnie zaskoczenie. „Zawsze przy mnie stój” to mądra, wzruszająca książka, która wywołuje w czytelniku nie tylko silne emocje i głębokie uczucia, ale również skłania do przemyśleń i refleksji nad własnym życiem. Jest to książka o poszukiwaniu sensu istnienia, walce dobra ze złem, a także o niezmiernie trudnej sztuce podejmowania decyzji. Główna bohaterka, Margot od samego początku urzekła mnie i zjednała sobie moją sympatię.
Moim zdaniem, jedyną wadą tej książki są pewne niedomówienia i luki w fabule. Jednak jest to jedynie niewielki mankament, który w żaden sposób nie wpływa ani na wartość, ani na przyjemność czytania tej pozycji.
„Zawsze przy mnie stój” to jedna z najbardziej magicznych i refleksyjnych powieści jakie miałam szczęście przeczytać. Książka ta zapewnia nie tylko doskonałą rozrywkę, ale również pozostawia w czytelniku coś z siebie; „coś” co nie daje zasnąć i wręcz zmusza do przemyśleń na temat własnego życia i podjętych w nim decyzji. Pozycję tę polecam wszystkim tym, którzy lubią gdy lektura łączy w sobie miłą formę spędzania wolnego czasu i jednocześnie potrafi wywoływać silne emocje, a także i refleksje. Ja na pewno długo nie zapomnę tej powieści. Bardzo polecam!
Każdy z nas ma tylko jedno, niepowtarzalne życie. Podjętych w nim decyzji nie da się już w żaden sposób cofnąć, zmienić czy odwrócić. Czy aby na pewno...?
„Kiedy umarłam, zostałam Aniołem Stróżem.”
Margot, po swej tajemniczej śmierci, powraca na ziemię, jako swój własny Anioł Stróż. Staje się obserwatorem własnego życia, poczynając od chwili swych narodzin....
Mimo, że miałam wtedy zaledwie 8 lat, doskonale pamiętam dzień zamachów na WTC, z 11 września 2001 roku. Oglądałyśmy z mamą relację na żywo, widziałyśmy jak obie wieże runęły, w pełni świadome, że w jednej chwili, na naszych oczach, zginęły tysiące osób. Każda z nich miała rodzinę, przyjaciół i plany na przyszłość. Pamiętam ten szok, te telefony do najbliższych osób i poczucie solidarności z całą Ameryką. I pamiętam, że jako mała dziewczynka nie mogłam się nadziwić jak można, tylko z powodu różnic religijnych, zabić tyle niewinnych osób. Za sprawą świetnej książki „Kiedy Bóg był królikiem” ponownie powróciłam do tych wydarzeń. Łzy ciekły mi ciurkiem, tak pięknie i poruszająco zostały one opisane w debiutanckiej książce Sarah Winman.
Jednak zamachy na WTC to zaledwie drobna cześć składająca się na tę niesamowitą pozycję. „Kiedy Bóg był królikiem” to słodko-gorzka, wielowarstwowa opowieść o życiu; o codziennych troskach, miłości w każdym tego słowa znaczeniu, akceptacji, przyjaźni, rodzinie i o tym jak nasze dzieciństwo wpływa na to, kim jesteśmy. Narratorkę, Elly, poznajemy w chwili gdy jest małą dziewczynką, szczęśliwą posiadaczką królika zwanego Bogiem i towarzyszymy jest aż do pełni jej dorosłego życia. Historia rozpoczyna się w latach 60’, w Wielkiej Brytanii i trwa aż do pierwszych lat XXI wieku, ukazując na tle losów Elly, ważne wydarzenia historyczne, takie jak śmierć Lady Diany czy zamachy na WTC. Książka jest niesamowicie wzruszająca, szczera do bólu i przede wszystkim świetnie napisana. Każda strona pełna jest wyrazistych, starannie skonstruowanych postaci oraz symboli, które każdy może rozpatrywać i rozumieć na swój własny sposób. Jest barwna, wypełniona kolorami emocji i uczuć; jak to życie, raz szare i ponure, raz kolorowe i pełne soczystych barw. „Kiedy Bóg był królikiem” to niezwykle poruszająca i wywołująca silne emocje pozycja; momentami śmiałam się do łez z zabawnych sytuacji, a czasami potok łez pojawiał się wywołany smutnymi wydarzeniami. To po prostu piękna książka, pełna mądrości o życiu, wzruszająca i na pewno na długo zapadająca w pamięć. Zanurzyłam się w niej, smakowałam każde słowo i wydarzenie. Serdecznie wszystkim polecam!
Mimo, że miałam wtedy zaledwie 8 lat, doskonale pamiętam dzień zamachów na WTC, z 11 września 2001 roku. Oglądałyśmy z mamą relację na żywo, widziałyśmy jak obie wieże runęły, w pełni świadome, że w jednej chwili, na naszych oczach, zginęły tysiące osób. Każda z nich miała rodzinę, przyjaciół i plany na przyszłość. Pamiętam ten szok, te telefony do najbliższych osób i...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to