rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Bernardine Evaristo kreśli w swoim „ Manifeście“ życiowym i twórczym portret osoby i artystki wielokrotnie wykluczonej : urodzona w 1959 w Anglii z angielskiej matki i nigeryjskiego ojca, biseksualna, musiała długo walczyć z różnymi uprzedzeniami. Po czterdziestu latach pracy twórczej dostała Nagrodę Bookera. „ Manifest” to także portret self-made woman. Evaristo poprzez studia aktorskie, prace w teatrze, pisarstwo, studia akademickie i pracę pedagogiczną osiągnęła sukces dzięki uporowi, pracowitości i wierze we własne siły.
Dla mnie najciekawsza była część biograficzna, w której autorka próbuje odtworzyć własną genealogię i analizuje skomplikowane małżeństwo rodziców : angielskiej białej nauczycielki i robotnika, pochodzącego w Nigerii. To niewiarygodne, ze pół wieku temu dzieci z małżeństw mieszanych musiały walczyć z taką ilością przesądów i uprzedzeń także ze strony kościoła katolickiego. Dziś mamy inne fobie i uprzedzenia, Evaristo pisze o „ społeczeństwie gerontofobicznym” . Ciekawy jest także wgląd w sam proces twórczy : pisania prozy, poezji, rzeczy dla teatru. Wierzę w siłę „ Manifestu” jako inspiracji twórczej i życiowej, jak pisze autorka : „ Nigdy nie chodziłam na terapię, bo lubię żyć z własnymi demonami/…/ nabrałam wprawy w prowadzeniu wewnętrznego dialogu i nigdy nie szukałam potrzeby szukania pomocy. Lubię sama rozwiązywać pewne sprawy i myślę, że ta książka to właśnie taki potężny autowywiad”.

Bernardine Evaristo kreśli w swoim „ Manifeście“ życiowym i twórczym portret osoby i artystki wielokrotnie wykluczonej : urodzona w 1959 w Anglii z angielskiej matki i nigeryjskiego ojca, biseksualna, musiała długo walczyć z różnymi uprzedzeniami. Po czterdziestu latach pracy twórczej dostała Nagrodę Bookera. „ Manifest” to także portret self-made woman. Evaristo poprzez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Anna Cieplak już w tytule swojej prozy zapowiada i łączy dwie narracje : to opowieść o Hucie Katowice, ale opowiedziana poprzez osobiste doświadczenia młodych ludzi, którzy przybyli na Zagłębie jako jej pierwszy budowniczowie. Z jednej strony wielka polityka : Solidarność, stan wojenny, transformacja ustrojowa, a z drugiej prywatne, intymne doświadczenia : uczucia, związki ale i przemoc seksualna. Ta podwójna perspektywa obecna jest stale w obu płaszczyznach czasowych. W tej współczesnej mamy już wojnę w Ukrainie. To historia upadków i wzlotów, skomplikowanych relacji uczuciowych, ale także dziedziczenia traum z pokolenia na pokolenia, bo w warstwie współczesnej mamy opowieść o dzieciach pierwszych budowniczych Huty Katowice. Powieść ma bardzo precyzyjną konstrukcję fabularną, wydarzenia i postaci łączą się precyzyjnie.
Zachwyciło mnie pokazanie motyw siostrzeństwa, wspólnoty losu bohaterek przez symboliczne przekazywanie sobie szczepek roślin. Świat roślinny, ale i zwierząt- kanarek Ewy, jest towarzyszem losu bohaterów. Podoba mi się także opowiadanie o bohaterach, poprzez książki. Poznajemy lektury Mai i jej przyjaciółek, a ważną rolę pełni tez antologia tekstów o Hucie, pisana przez pierwsze pokolenie bohaterów, a odkrywana potem przez ich dzieci.
Świetna, współczesna proza.

Anna Cieplak już w tytule swojej prozy zapowiada i łączy dwie narracje : to opowieść o Hucie Katowice, ale opowiedziana poprzez osobiste doświadczenia młodych ludzi, którzy przybyli na Zagłębie jako jej pierwszy budowniczowie. Z jednej strony wielka polityka : Solidarność, stan wojenny, transformacja ustrojowa, a z drugiej prywatne, intymne doświadczenia : uczucia, związki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jakub Socha przypomina w swojej książce postać Edwarda Żebrowskiego, reżysera, scenarzysty, pedagoga, wielkiego autorytetu w świecie filmowym. Od wojennego dzieciństwa, poprzez awanturniczą młodość, spędzoną z Hłaską i Iredyńskim, pobyt w więzieniu, realizację filmów i chorobę, która wyhamowała pracę na planie. O Żebrowskim mówią współpracownicy : Michał Komar, Janusz Zaorski czy Wojciech Marczewski, od którego wypowiedzi autor zaczerpnął tytuł „ fantastycznie pracował z aktorami, mówił niewiele, ale ich zwyczajnie hipnotyzował. Edward w ogóle był hipnotyzerem”, a także studenci Mistrza : Karolina Bielawska, Adrian Panek. Autor, pewnie świadomie, nie poprosił o wypowiedź Krzysztofa Zanussiego, długoletniego współpracownika Żebrowskiego. Książka Sochy to opowieść o autorytecie: postaci, która przebywała w tle, lecz pozostała ważna, znacząca, pełniła funkcję drogowskazu. Na jej kartach, poza wymienionymi, pojawiają się Stanisław Różewicz, Lem, Kutz, Zapasiewicz, Kieślowski. To także przypomnienie, dawnego, autorskiego kina i jego siły oddziaływania intelektualnego.

Jakub Socha przypomina w swojej książce postać Edwarda Żebrowskiego, reżysera, scenarzysty, pedagoga, wielkiego autorytetu w świecie filmowym. Od wojennego dzieciństwa, poprzez awanturniczą młodość, spędzoną z Hłaską i Iredyńskim, pobyt w więzieniu, realizację filmów i chorobę, która wyhamowała pracę na planie. O Żebrowskim mówią współpracownicy : Michał Komar, Janusz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Brawurowa proza Camili Sosy Villady, w której odnajdują się fascynacja autorki Federico Garcią Lorką, Gabrielą Mistral, Pedro Almodovarem, Genetem i Cocteau. Na polskim podwórku autorce byłoby blisko do Witkowskiego. Ta proza rozsadza granice płci, gatunku, tu ludzie zamieniają się w ptaki, bohaterki same dobierają się w rodziny, wychowują dzieci. Mówiąc językiem Almodovara, rządzi tu „ prawo pożądania „ . To ono uruchamia życie kurewn, wpędza je w kłopoty, ale też jest ich siłą witalną.
Wyrazy uznania dla tłumaczki Marii Brody. Język tej prozy żyje, pulsuje, przekracza granice, jest dosadny, prowokujący. Bohaterka Camila sama to dostrzega : „ My również tworzymy, w pierwszym rzędzie język. Mowę mam po części własną. Mowa jest moim dziedzictwem. Sama do mnie przyszła, ja się o nią nie starałam, więc należy do mnie/…/ Zamierzam ją łamać, niszczyć, mącić, infekować, destabilizować, siekać, a następnie wskrzeszać tak często, jak będzie trzeba : wszystko, co jest dobre w świecie, zasługuje na swój wyraz, na właściwą sobie mowę”.
Kolorowy świat blichtru i brokatu kurewn ma jednakże swoje drugie dno. To przejmująca opowieść o wykluczeniu, przemocy, agresji, nietolerancji. Tę spiralę przemocy nakręca rodzina, jej eskalacja społeczna nastąpi w finale. Bohaterka Camila mówi o sobie: „ Najbardziej mnie bolał mój uraz do świata”. „ Kurewny” mają elementy autobiograficzne, ale można przywołać tu zdania z „ Dziennika złodzieja” Geneta : „ Skoro idąc za odruchem serca, wybrałem sobie świat, który jest mi drogi, wolno mi chyba doszukiwać się w nim wszelkich możliwych znaczeń”.
„Kurewny” pokazują barwny, kolorowy świat, ale też jego drugie dno : tragiczną podszewkę. W świetnym posłowiu „ Dzikość serca „ Maciej Stroiński przywołuje jeszcze inny trop interpretacyjny : „ Kurewny” przypominają filmy przyrodnicze i studia z antropologii kulturowej. Świat ludzki i zwierzęcy nieustannie się tu przenikają: psy, ptak, wilczyca są pełnoprawnymi bohaterami opowieści.
Świetna proza i mam nadzieję, że tytułowe” krewny” zagoszczą w polszczyźnie.

Brawurowa proza Camili Sosy Villady, w której odnajdują się fascynacja autorki Federico Garcią Lorką, Gabrielą Mistral, Pedro Almodovarem, Genetem i Cocteau. Na polskim podwórku autorce byłoby blisko do Witkowskiego. Ta proza rozsadza granice płci, gatunku, tu ludzie zamieniają się w ptaki, bohaterki same dobierają się w rodziny, wychowują dzieci. Mówiąc językiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Katarzyna Kobylarczyk przypomina w swoim świetnym reportażu jeden z najbardziej wstydliwych epizodów współczesnej Hiszpanii : kradzież przez państwo i kościół dzieci, zmuszanie do adopcji i oszukiwanie rodziców, że ich nowonarodzone dzieci zmarły. Proceder trwał latami, od wojny domowej i współczesna Hiszpania do dziś nie potrafi go jednoznacznie potępić. Autorka przypomina tło historyczne i obyczajowe : od 1941 w Hiszpanii antykoncepcja jest nielegalna/ i pozostanie taka aż do 1978/, aborcja natomiast traktowana jest jako poważne przestępstwo i zostanie zalegalizowana dopiero w 1985 roku. Zjawisko „ bebes robados” było więc powszechne : więźniarki/ także polityczne/, małoletnie, samotne zmuszano do oddania dzieci do adopcji, a wielu parom wmawiano, że ich noworodek zmarł. Motywem przewodnim jest w reportażu wstrząsające „ ciałko”, gdyż to szpital rzekomo dokonywał pochówku i zrozpaczonym młodym rodzicom nigdy okazywano tytułowego ciałka. Zjawisko handlu dziećmi przez lekarzy i kościół katolicki było nagminne i odbywało się pod płaszczykiem ochronnym państwa” do zamówienia/ na dziecko/ trzeba było dołączyć zaświadczenia od proboszcza, że jest się dobrym katolikiem, i od alkalda, że jest się prawomyślnym obywatelem”.
Autorka pokazuje zjawisko poprzez szereg opowieści, które niczym w kalejdoskopie, tworzą całość i pokazują różne aspekty problemu. Dorosłe dzieci dowiadują się, że zostały adoptowane i być może zabrane biologicznym rodzicom, a biologiczni rodzice szukają śladów dziecka czy jego grobu. Poszukiwania te zderzone są z biurokratyczną bezduszną maszyną. W Hiszpanii panuje bowiem : frankizm socjologiczny” to znaczy „ przetrwanie cech społecznych typowych dla frankizmu w społeczeństwie hiszpańskim po śmierci Franco /1975/ i trwających do dziś”. Hiszpańska transformacja polityczna i ustrojowa charakteryzuje się bowiem ciągłością i wielu polityków/ związanych z kościołem/ trwało przy władzy mimo zmiany systemu. Hiszpania do dziś wzbrania się przed badaniem wszystkich zbrodni frankizmu, zasłaniając się prawem o amnestii z roku 1977.
„ Ciałko” to także opowieść o narracji wykluczającej kobiety. Frankistowska Hiszpania to model społeczeństwa patriarchalnego i maczystowskiego, gdzie „ świadectwo kobiety nie ma takiej samej wartości co świadectwo mężczyzny. Jego prawdziwość jest automatycznie kwestionowana i etykietowana negatywnymi określeniami, jak „ histeria”, „obsesja” ,” nadmiar bólu związanego ze stratą”. Katarzyna Kobylarczyk podkreśla też, że „ frankizm był nie tylko ultrakatolickim i ultranacjonalistycznym reżimem, był także ultrapatriarchalny. Przyznawał kobietom podrzędne miejsce w społeczeństwie. Kobieta i jej dziecko należeli do mężczyzny i państwa, a kradzieże dzieci były prostą manifestacją tego przekonania.”
Reporterka nie ucieka również od kwestii odpowiedzialności za ten okrutny i trwający latami proceder: „ wszyscy w Hiszpanii byli wspólnikami tych kradzieży dzieci. Wszyscy, którzy stworzyli, współtworzyli lub chociaż znosili trwanie tego systemu”. To mocna teza, podobnie jak cały reportaż.

Katarzyna Kobylarczyk przypomina w swoim świetnym reportażu jeden z najbardziej wstydliwych epizodów współczesnej Hiszpanii : kradzież przez państwo i kościół dzieci, zmuszanie do adopcji i oszukiwanie rodziców, że ich nowonarodzone dzieci zmarły. Proceder trwał latami, od wojny domowej i współczesna Hiszpania do dziś nie potrafi go jednoznacznie potępić. Autorka przypomina...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię, kiedy książki przychodzą do mnie same w sposób nieoczywisty. Zaczęło się od świetnego spektaklu „ Młody mężczyzna” we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, gdzie na kameralnej scenie, Sandra Szwarc / adaptacja/ i Katarzyna Kalwat/ reżyseria/ przedstawiają opowiadanie noblistki Annie Ernaux. „ Młody mężczyzna”, które powstało w roku 2000, ale autorka zdecydowała się na publikację dopiero po dwudziestu dwóch latach, już po przyznaniu Nagrody Nobla. Ernaux nie ukrywa autobiograficzności swojej prozy, ale romans/związek dojrzałej pisarki z młodym studentem i adeptem literatury można potraktować wieloaspektowo : to intymne spotkanie mistrzyni i ucznia, to przełamanie obyczajowego tabu, jaki takie relacje stanowią, to wreszcie forma terapii i przezwyciężenia impasu twórczego.
W kameralnej przestrzeni Sceny na Strychu przy użyciu umownych rekwizytów/ łóżko/ i fotografii Zbigniewa Libery, inspirowanych zdjęciami Nan Golding dwoje fantastycznych aktorów Ewelina Paszke- Lowitzsch i Dominik Smaruj prowadzi erotyczno – intelektualną grę. Z pozoru to ona, dojrzała pisarka jest stroną dominującą i rozdającą karty, lecz obecność młodego kochanka staje się jej niezbędna jako kobiecie i twórczyni. Ich relacja ma w sobie elementy manipulacji, ale też wielką erotyczną fascynację. Zmysłowość i seksualność to ważne aspekty tego przedstawienia, lecz jest nim też także humor i ironia. Świetny , niejednoznaczny spektakl. Po tym spektaklu czekałem na polskie wydanie „ Młodego mężczyzny”, który ukazał się w tomie „ Ciała „ razem z opowiadaniami „Zdarzenie” i „ Pamięć dziewczyny” . W porównaniu z nimi „ Młody mężczyzna” jest formą króciuteńką, ale świetnie widać tu zwięzłość i lapidarność stylu i formy Mistrzyni.
Motto „ Młodego mężczyzny „ brzmi „ Rzeczy niezapisane nie doszły do końca, zostały tylko przeżyte”. Nie pamiętam już, kto napisał, że pisanie to nadawanie sprawom wielkości. W tej autobiograficznej prozie” mieszały się seks, czas i pamięć”. Opowiadanie pierwsze jest wstrząsające, to historia studentki, która w 1963 dokonuje aborcji, a w szerszej perspektywie to opowieść o jednostce, zagubionej w opresyjnym społeczeństwie. Aborcja jest prawnie zakazana, bohaterka pozostawiona jest samotnie wobec problemu, jest zagubiona, skonfrontowana z sytuacją bez wyjścia, bezdusznym labiryntem. „ Zdarzenie” to także narracja o kobiecej solidarności, lekarze umywają ręce, przepisy są opresyjne, ale bohaterka czuje wspólnotę z innymi kobietami „ tworzą we mnie niewidzialny łańcuch artystek, pisarek, bohaterek powieści i kobiet z mojego dzieciństwa. Mam wrażenie, że zawiera się w nich moja historia”. Jestem jak najdalej od czytania literatury poprzez aktualną sytuację polityczną, ale poleciłbym to opowiadanie politykom w dyskusji na temat dopuszczalności aborcji. Autorka bardzo silnie łączy przeżywane zdarzenia z pisaniem, ich wersją literacką. Język tego opowiadania; miejscami drastyczny, pełen fizjologii oddaje ciężar doświadczenia. Podobnie jest w opowiadaniu drugim, chronologicznie niejako wyprzedzającym pierwsze. „ Pamięć dziewczyny” to coś na kształt niemieckiego „ Bildungsromanu” czyli opowieści do dojrzewaniu. Bohaterka odkrywa seksualność, wspomina pierwsze doświadczenia erotyczne , upokorzenia, jakich doświadczyła jako osiemnastolatka, bo „ wielka pamięć wstydu jest bardziej skrupulatna, bardziej bezwzględna niż jakakolwiek inna”. Bohaterka dojrzewa i zbiera pierwsze doświadczenia na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Mimo pewnych zapowiedzi rewolucji obyczajowej, filmów z Brigitte Bardot kobieta podporządkowuje się „ niekwestionowanemu, powszechnemu prawu męskiego barbarzyństwa”. Opowiadania Ernaux są bardzo ściśle osadzone w kontekście historycznym, politycznym. W tle mamy Wojnę Algierską, ale też filmy i powieści tamtych czasów : Simone de Beauvoir, Francoise Sagan, Brigitte Bardot. Narratorka pozwala sobie na analogię do czasów współczesnych” gdzie poza kazirodztwem i gwałtem nic w dziedzinie seksu nie jest godne potępienia”. Już u progu XX wieku rozgrywa się akcja ostatniego opowiadania, gdzie mimo zmian obyczajowych związek dojrzałej kobiety i młodego mężczyzny nadal budzi niezdrowe emocje.
Narratorka nieustannie buduje mosty między bohaterkami swoich opowiadań a sobą dzisiejszą. Dokonuje wiwisekcji psychologicznej z chirurgiczną precyzją literackiego skalpela, ale otacza swoje żeńskie postaci sympatią i zrozumieniem.
Świetnie napisana, refleksyjna proza. Mistrzostwo w dziedzinie literatury.

Lubię, kiedy książki przychodzą do mnie same w sposób nieoczywisty. Zaczęło się od świetnego spektaklu „ Młody mężczyzna” we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, gdzie na kameralnej scenie, Sandra Szwarc / adaptacja/ i Katarzyna Kalwat/ reżyseria/ przedstawiają opowiadanie noblistki Annie Ernaux. „ Młody mężczyzna”, które powstało w roku 2000, ale autorka zdecydowała się na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Doskonale napisana proza noblisty J.M. Coetzeego to studium uczucia dwojga dojrzałych osób. W tej historii miłosnej nic nie jest oczywiste : wiek protagonistów, ich sytuacja życiowa. Oboje są samotni, niespełnieni, ale uczucie nie może przynieść ukojenia. Miłość staje się tu katalizatorem tego, co wyparte, ukryte, nieświadome. Autor myli tropy, podsuwa rozwiązania z historii literatury czy szerzej sztuki. Uczucie nie staje się ukojeniem, ono wyzwala w bohaterach pokłady niespełnienia. „ Polak” to wiwisekcja psychologiczna, co staje się, kiedy kochamy, a co, kiedy jesteśmy kochani. Poza wszystkimi tropami, podsuwanymi przez Autora, nie sposób nie przypomnieć Listu św. Pawła do Koryntian.
To intrygująca, gęsta od znaczeń i tropów świetnie napisana proza.

Doskonale napisana proza noblisty J.M. Coetzeego to studium uczucia dwojga dojrzałych osób. W tej historii miłosnej nic nie jest oczywiste : wiek protagonistów, ich sytuacja życiowa. Oboje są samotni, niespełnieni, ale uczucie nie może przynieść ukojenia. Miłość staje się tu katalizatorem tego, co wyparte, ukryte, nieświadome. Autor myli tropy, podsuwa rozwiązania z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zbigniew Rokita , laureat „ Nike” za „ Kajś” niczym brat łata przemierza tzw.” ziemie odzyskane”, rozmawia z historykami i mieszkańcami, zwiedza, ogląda, przywołuje fakty i komentuje. Jako urodzony w Opolu i zamieszkały we Wrocławiu od początku wiedziałem, że jest to książka dla mnie, choć moja rodzina ma uwagę krytyczną, że akurat o Opolu jest tu bardzo niewiele. Rokita nie ukrywa emocjonalnego stosunku do tematu, to książka, według autora ” knajpiany poemat reporterski”, bardzo osobista, emocjonalna, wręcz miłosne wyznanie wiary do mitycznej krainy, zwanej Odrzanią. Dla niego „słowo „nasze” mogłoby zastąpić całą książkę”.
Autor opisuje temat z osobistej perspektywy , pisze : „ bo ja mieszczę w sobie i podbitego, i podbijającego, i śląskiego autochtona, i polskiego osadnika. Jestem z rodziny, w której byli i ci, i tamci”. To też moja perspektywa. Rokita pisze, że :” historia obiektywna to jedno z największych zmyśleń współczesności”. Autor pokazuje więc perspektywę małych ojczyzn, zgodnie z definicją profesora Stanisława Ossowskiego, który po wojnie prowadził badania na Opolszczyźnie, gdzie rozmawiał z autochtonami i zauważył, że dla Niemców istnieją dwie ojczyny: „ Heimat” czyli prywatny, kameralny krajobraz duszy, nasze pierwsze smaki, obrazy, dźwięki i to ona towarzyszyć nam będzie zawsze. I ta druga „ Vaterland”, dodana za sprawą edukacji, ideologii. Ta druga może się zmieniać. Mityczna Odrzania, eksperyment demograficzny na skalę światową mówi o przenikaniu się tych dwóch ojczyzn. Oczywiście to proces stały, ale „ to co się nie nazywa, z czasem blaknie, żadnieje i w końcu przestaje istnieć, a puste miejsce po nim prędko zarasta”.
Rokita nie unika tematów trudnych i bolesnych, bo przecież historia okrutnie się z Odrzanią obeszła, pokazuje brutalne /po/wojenne dziedzictwo i jego skutki. Podczas lektury przypomniała mi się gorzka refleksja, która na co dzień towarzyszy mi we Wrocławiu, a często przewija się podczas podróży do Wałbrzycha, Legnicy, Nysy, Świdnicy, Kłodzka czy innych miast i miasteczek „ odrzańskich” , a zwłaszcza, kiedy oglądam dawne, przedwojenne albumy czy zdjęcia, pokazujące blask i piękno tych ziem.

Zbigniew Rokita , laureat „ Nike” za „ Kajś” niczym brat łata przemierza tzw.” ziemie odzyskane”, rozmawia z historykami i mieszkańcami, zwiedza, ogląda, przywołuje fakty i komentuje. Jako urodzony w Opolu i zamieszkały we Wrocławiu od początku wiedziałem, że jest to książka dla mnie, choć moja rodzina ma uwagę krytyczną, że akurat o Opolu jest tu bardzo niewiele. Rokita...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Monografia autorstwa wrocławskiej naukowczyni Katarzyny Gelles przywraca pamięć i przypomina chyba najbardziej na świecie, poza Marią Skłodowską- Curie, znaną Polkę. Roża Luksemburg była outsiderką na wielu płaszczyznach : jako kobieta, cudzoziemka/ większość życia spędziła w Niemczech/, Żydówka i osoba niepełnosprawna. Przywracając pamięć o swojej bohaterce autorka przypomina mowę noblowską Olgi Tokarczuk: „ coś, co się wydarza, a nie zostaje opowiedziane, przestaje istnieć i umiera” . O ile w Niemczech postać tej działaczki społecznej jest trwale obecna w przestrzeni publicznej, to w Polsce, po transformacji ustrojowej, pozostaje wyrugowana ze zbiorowej pamięci. A szkoda, bo jest to postać niezwykła: urodzona w Zamościu, jedna z pierwszych w historii Polek z doktoratem, wyprzedziła znacznie swój czas jako naukowczyni, działaczka i kobieta. Już za życia budziła kontrowersje, bo „ jako cudzoziemka, Żydówka, do tego socjaldemokratka oraz kobieta w pełni ucieleśniała zagrożenie dla tradycyjnego porządku” . Temat emancypacji kobiet nie był dla Luksemburg dziedziną jej zainteresowań naukowych, ona po prostu „ życie prywatne, jak i zawodowe kształtowała według własnych potrzeb i zasad, niekoniecznie w sposób, jakiego oczekiwano od kobiety w tamtej epoce”. Luksemburg wyprzedzała swoją epokę i nawet przeciwnicy polityczni doceniali jej walory intelektualne.
Katarzyna Gelles ukazuje szerokie tło historyczne, polityczne i społeczne czasów, w których żyła jej bohaterka, lecz przybliża Ją nie tylko jako działaczkę, polityczkę, lecz także wrażliwą kobietę, pełną empatii do świata fauny i flory/ zachowane są Jej zielniki/. Jej niestandardowe związki z mężczyznami, niezależność sadów i opinii, pacyfizm, a także tragiczne okoliczności śmierci. Autorka przypomina także spuściznę Luksemburg, Jej trwałą obecność w dyskursie publicznym w Niemczech/ łącznie z kontrowersjami, jakie to budzi/ i ludzi polityki, nauki, sztuki, których inspirowała : Paula Celana, Bertolda Brechta, Miesa von der Rohe, Willego Brandta, Rainera Wernera Fassbindera, który zamierzał nakręcić biografię Luksemburg. Ten film powstał później w 1986, wyreżyserowała go Margarethe von Trotta, a rolę tytułową zagrała fantastycznie nagrodzona za tę rolę Złotą Palmą Barbara Sukowa.
W społecznej pamięci do dziś funkcjonuje jeden cytat niemieckiej naukowczyni : „ Freiheit ist immer Freiheit der Andersdenkenden „ czyli „ wolność jest zawsze wolnością dla myślących inaczej”. Profesor Magdalena Środa w upamiętniającym Różę Luksemburg artykule w 100 – lecie tragicznej śmierci, pisze : „ Na Róży odciskało się wiele piętn, które wykluczają z „normalnej” społeczności i „normalnej” historii: Żydówka, lewaczka, feministka, kaleka, antyklerykałka, pacyfistka, bezdzietna, wykształcona (była drugą Polką w historii, która zdobyła doktorat), do tego pisarka, niezależna publicystka, ekonomiczka, działaczka, bojowniczka. Śledząc jej życie, chciałoby się powiedzieć „święta”, bo bez reszty oddana sprawie : sprawiedliwości, równości i naprawie krzywd”.
Katarzyna Gelles przywraca, w swojej świetnie i ze swadą napisanej biografii, pamięć o Niej. A może to Róża powinna zostać w Polsce symbolem walki kobiet o swoje prawa, przeciw patriarchatowi i dziaderstwu ?

Monografia autorstwa wrocławskiej naukowczyni Katarzyny Gelles przywraca pamięć i przypomina chyba najbardziej na świecie, poza Marią Skłodowską- Curie, znaną Polkę. Roża Luksemburg była outsiderką na wielu płaszczyznach : jako kobieta, cudzoziemka/ większość życia spędziła w Niemczech/, Żydówka i osoba niepełnosprawna. Przywracając pamięć o swojej bohaterce autorka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zachwycił mnie już sam tytuł, bo świetnie oddaje moje aspiracje życiowe.
Akcja powieści Ottessy Moshfegh osadzona jest w bardzo konkretnej rzeczywistości : to Nowy Jork, początek nowego tysiąclecia. Bohaterka, młoda, samotna i straumatyzowana historyczka sztuki robi to o czym wielu marzy: na rok wypisuje się z życia, chce odciąć się, przespać, narodzić się na nowo, nabrać dystansu. Za pomocą farmakologii i pieniędzy ze spadku podejmuje ryzykowną grę z własnym organizmem, psychiką. Ta świetna proza to bezkompromisowy opis śmiałego eksperymentu psychologicznego. To opis walki o siebie, nowa forma niemieckiego „ Bildungsromanu”, bohaterka wierzy, że „ hibernacja wynikała z instynktu samozachowawczego i uratuje jej życie”. W licznych reminiscencjach poznajemy życie bohaterki i jej przyjaciółki Revy: sytuację zawodową, relacje z rodzicami i mężczyznami. Rozumiemy motywy jej postępowania, budzi ona sympatię.
To mocna wiwisekcja psychologiczna, studium wyobcowania, ale też duży materiał do autorefleksji.

Zachwycił mnie już sam tytuł, bo świetnie oddaje moje aspiracje życiowe.
Akcja powieści Ottessy Moshfegh osadzona jest w bardzo konkretnej rzeczywistości : to Nowy Jork, początek nowego tysiąclecia. Bohaterka, młoda, samotna i straumatyzowana historyczka sztuki robi to o czym wielu marzy: na rok wypisuje się z życia, chce odciąć się, przespać, narodzić się na nowo, nabrać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla mnie rewelacja i objawienie. Wykorzystując dyskurs akademicki i bogaty materiał ilustracyjny autorka Sonia Kisza, w sposób niezwykle przystępny i interesujący, pokazuje inne spojrzenie na historię sztuki. Posługując się wiedzą z zakresu historii sztuki i psychoanalizy histo/e/ryczka sztuki analizuje /nie/obecność kobiet w panteonie twórców i tego przyczyny, przypomina zapomniane i wyparte z patriarchalnego dyskursu twórczynie, jak Artemisia Gentileschi czy Elisabetta Sirani. Kisza analizuje pod kątem współczesnej feministycznej perspektywy, archetypiczne postaci kobiet, obecnych na dziełach sztuki, jak Medea czy Judyta, a także klasyczne dzieła „męskiej” sztuki. Autorka przypomina także koncepcje, zasłużonych dla nowego postrzegania sztuki naukowczyń, jak Simone de Beauvoir, Helene Cixous, Linda Nochlin, Luce Irigaray.
„ Histeria sztuki” ma także ogromną wartość poznawczą. Autorka przedstawia listę artystek od Hildegardy von Bingen po współczesne twórczynie, które warto znać. Sonia Kisza zachęca także do samodzielnego odkrywania dzieł sztuki i tworzy „ Manifest histeryczek i histeryków” , z którego mi utkwił w pamięci szczególnie punkt ostatni„ Możemy traktować obcowanie z dziełami sztuki jako rozmowę ze sobą”.
Fantastyczna książka, do której na pewno będę wracał. „ Histeria sztuki” wnosi powiem świeżego powietrzą w zastaną i, wydawałoby się, statyczną narrację.

Dla mnie rewelacja i objawienie. Wykorzystując dyskurs akademicki i bogaty materiał ilustracyjny autorka Sonia Kisza, w sposób niezwykle przystępny i interesujący, pokazuje inne spojrzenie na historię sztuki. Posługując się wiedzą z zakresu historii sztuki i psychoanalizy histo/e/ryczka sztuki analizuje /nie/obecność kobiet w panteonie twórców i tego przyczyny, przypomina...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki A hipopotamy żywcem się ugotowały William Seward Burroughs, Jack Kerouac
Ocena 6,8
A hipopotamy ż... William Seward Burr...

Na półkach:

Legendarna młodzieńcza wspólna powieść czołowych przedstawicieli Beat Generation Williama S. Burroghsa i Jacka Kerouaca to opowieść o autentycznym zabójstwie w Nowym Jorku w 1944, osławionym jako „ morderstwo, które dało początek bitnikom”. Akcja rozgrywa się w upalne lato 1944, młodzi bohaterowie piją, pracują dorywczo, marnują czas, próbują / nieskutecznie/ zaciągnąć się na statek marynarki wojennej. Wszystko okraszone jest literaturą, kinem i homoseksualną fascynacją, która w finale doprowadzi do zbrodni. Na pewno „ A hipopotamy żywcem się ugotowały” są świadectwem pewnej epoki i legendą z uwagi na osoby autorów.

Legendarna młodzieńcza wspólna powieść czołowych przedstawicieli Beat Generation Williama S. Burroghsa i Jacka Kerouaca to opowieść o autentycznym zabójstwie w Nowym Jorku w 1944, osławionym jako „ morderstwo, które dało początek bitnikom”. Akcja rozgrywa się w upalne lato 1944, młodzi bohaterowie piją, pracują dorywczo, marnują czas, próbują / nieskutecznie/ zaciągnąć się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„ Śmierć na Wenecji „
Profesorowa Zofia Szczupaczyńska prowadzi tym razem śledztwo w sprawie dwóch morderstw, dokonanych w Krakowie podczas powodzi w 1903. Poza samą intrygą kryminalną jak zawsze jest to fantastyczna literacka zabawa : odniesienia to Tomasza Manna są nieuchronne, ale autorzy posiłkują się także Tove Jansson. Oczywiście Maryla Szymiczkowa używa feminatywów. Mnie zawsze zachwyca konstrukcja postaci Zofii : jej inteligencja, przenikliwość, ale i starania, aby Ignacy nie dowiedział się o detektywistycznej działalności żony . Poza tym fantastyczny jest obraz małżeństwa Szczupaczyńskich. Tym razem autorzy wprowadzają do fabuły obraz społeczności homoseksualnej Krakowa z roku 1903. Poza tym świetnie się to , jak zawsze, czyta, można odnaleźć mnóstwo krakowskich smaczków i jest to przednia zabawa literacka.

„ Śmierć na Wenecji „
Profesorowa Zofia Szczupaczyńska prowadzi tym razem śledztwo w sprawie dwóch morderstw, dokonanych w Krakowie podczas powodzi w 1903. Poza samą intrygą kryminalną jak zawsze jest to fantastyczna literacka zabawa : odniesienia to Tomasza Manna są nieuchronne, ale autorzy posiłkują się także Tove Jansson. Oczywiście Maryla Szymiczkowa używa feminatywów....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść i serial, powróciły do mnie dzięki spektaklowi „ Podróż za jeden uśmiech” w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu .
Na podstawie powieści Adama Bahdaja, rozsławionej też przez kultowy serial Stanisława Jędryki, Piotr Ratajczak/ reżyseria i adaptacja tekstu/ tworzy zaskakująco współczesne przedstawienie o dwóch nastolatkach w dzisiejszej Polsce.
Dwie kuzynki : rezolutna chłopaczara, piłkarka z blokowiska Pola/ Monika Stanek/, marząca o Robercie Lewandowskim i fanka koreańskiego popu, ekolożka, szachistka i prymuska Dagmara/ Magdalena Maścianica/ są skazane na siebie podczas wspólnej podróży do Mielna. Trudno o bardziej zróżnicowane charaktery. Aktorki grają nastolatki bez brawury, są świetnie skontrastowane i wygrywają mocne i słabe cechy swoich bohaterek. W tle tytułowej podróży jest współczesna Polska : rekonstrukcje prawicowców, zbiegłe z pielgrzymki dziewczyny, zmierzające na „ Love parade” do Berlina, ksiądz chcący „ rządu dusz” młodzieży. Bohaterki spotykają na swej drodze szeroki przekrój społeczeństwa, aż trafią pod opiekę mentorki ekolożki cioci Uli / Cecylia Caban/ .
Spektakl Ratajczaka jest inicjacyjny, feministyczny, ze smaczkami dla starszych widzów, pamiętających jeszcze serial o Poldku i Dudusiu. Na widowni są dzieci z rodzicami, starsi widzowie i wszyscy bawią się świetnie. Towarzyszy mu aktualna muzyka. Świetna, energetyczna zabawa.

Powieść i serial, powróciły do mnie dzięki spektaklowi „ Podróż za jeden uśmiech” w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu .
Na podstawie powieści Adama Bahdaja, rozsławionej też przez kultowy serial Stanisława Jędryki, Piotr Ratajczak/ reżyseria i adaptacja tekstu/ tworzy zaskakująco współczesne przedstawienie o dwóch nastolatkach w dzisiejszej Polsce.
Dwie kuzynki :...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Ich hab noch einen Koffer in Berlin“ śpiewała przed laty Marlene Dietrich, „Ich bin ein Berliner „ przemawiał John F. Kennedy, a niedawno Rosenstolz śpiewali „Irgendwo in Berlin, gehör ich hin“. Niemiecka stolica fascynuje i nie bez powodu nazywana jest czasem „ Nowym Jorkiem Europy”.
Tę osobistą fascynację, którą ja też podzielam, czuć w tomie Justyny Burzynski, która przypatruje się metropolii nad Szprewą z bliska. Autorka opisuje architekturę, scenę klubową, kulturę, kuchnię, rozrywki, galerie i czyni to ze znawstwem i pasją. Ta książka może być fascynującym alternatywnym przewodnikiem po mieście, ale też opowieścią o ciągłych zmianach i byciu w ruchu. Burzynski przypomina słynne słowa byłego burmistrza Berlina Klausa Wowereita, że „ Berlin jest biedny, ale sexy” i udowadnia prawdziwość nie tylko tych słów, ale i innych Karla Schefflera z 1910, że „ Belin wciąż się staje, ale nigdy nie jest”. Berlin przyciąga, fascynuje, jest wielokulturową, tolerancyjną metropolią. Oczywiście autorka nie idealizuje swojego bohatera, pokazuje cienie miasta, chybione inwestycje, jak choćby nieszczęsne lotnisko . „ Taki jest Berlin „ ma olbrzymie walory poznawcze, autorka umiejętnie przybliża ważne pojęcia, jak „ Kiez” , „ Spät”, „ Eckkneipen”, „ Berliner Schnauze” . Na kartach książki pojawiają się postaci tak różne jak Odem, Rosa von Praunheim, Karl Friedrich Schinkel, czy Róża Luxemburg. Autorka przypomina także fascynujące i nieznane szerzej postaci, jak pielęgniarka Beate Berger, ratująca żydowskie dzieci czy pomysłodawca „ Stolpersteinów „ czyli „ kamieni pamięci „ Gunter Demnig .

„Ich hab noch einen Koffer in Berlin“ śpiewała przed laty Marlene Dietrich, „Ich bin ein Berliner „ przemawiał John F. Kennedy, a niedawno Rosenstolz śpiewali „Irgendwo in Berlin, gehör ich hin“. Niemiecka stolica fascynuje i nie bez powodu nazywana jest czasem „ Nowym Jorkiem Europy”.
Tę osobistą fascynację, którą ja też podzielam, czuć w tomie Justyny Burzynski, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do sięgnięcia po prozę Agnieszki Szpili zachęciły mnie dwa wydarzenia : spotkanie z pisarką, towarzyszące czytaniu dramatu „ 12 prac Marii Byrd” w Teatrze Dramatycznym im. Szaniawskiego w Wałbrzychu i spór między autorką a reżyserką Moniką Strzępką, dotyczący scenicznej adaptacji tekstu w warszawskim Teatrze Dramatycznym im. Gustawa Holoubka. Po wczorajszym odwołaniu Strzępki z funkcji dyrektorki sceny, spektakl pozostanie pewnie na zawsze w legendzie, bo do premiery niestety prawdopodobnie nigdy nie dojdzie.
Tekst Szpili to dla mnie absolutnie rewelacja : odkrywczy, świetny językowo, prowokujący, pisany „ na wkurwie” wobec kultury patriarchalnej, a sławiący „ szaleństwo kobiece- wszechogarniające i wymykające się spod kontroli”. W warstwie fabularnej to dwie, przenikające się narracje : współczesna z niedalekiej przyszłości i historyczna z przełomu 16. i 17. wieku, rozgrywająca się w biskupim księstwie nyskim. Szpila, z zachowaniem historycznych realiów, konstruuje opowieść o wyznawczyniach kultu Starodziewicy, wolnych, niezależnych, czczących siły natury i uczonych przez swoją mistrzynię Helenę „ jak kochać i nie podporządkowywać, nie walczyć, nie nakazywać, jeno współodczuwać i towarzyszyć w czułości „. Ziemiste, bo tak nazywają się wyznawczynie Starodziewicy, zostają oczywiście surowo zwalczane przez męski porządek, który uosabia kościół katolicki, czujący w Ziemistych zagrożenie i utratę swoich wpływów. Starodziewica jest bowiem „ bóstwem, dla którego, wbrew naukom Kościoła, najważniejsza jest radość życia, a nie myślenie i życie ku śmierci „. Ziemiste uważają, że „ bogiem kobiet nie jest Bóg Ojciec, lecz Matka Ziemia i przekonując, że zadaniem kobiet na ziemi jest odrodzić swoją religię. Religię, której pozbawił je kościół”. W narracji z 2026 Ziemiste pod wodzą Anny Szajbel, byłej prezeski narodowego koncernu paliwowego, za pomocą geja- germanisty, same przemocą w brawurowym finale zawalczą o swoje . Zepchnięte na margines, w totalnie maczystowskim społeczeństwie niedalekiej przyszłości , kiedy to, zdaniem psychiatry” cipa jest fundamentem szaleństwa” , a szpitale psychiatryczne zajmują wyłącznie kobiety, uznane za szalone zawalczą o należną im pozycję. Jedynym skutecznym środkiem okaże się przemoc, wymierzona w przedstawicieli patriarchalnego, katolickiego porządku. Współczesne Ziemiste to walczące anarchistki. Żyjąca w patriarchalnym porządku Anna zagłuszyła w sobie/ lub została ona wyparta przez dominujący porządek/ naturę, intuicję, instynkt. Wmuszenie w patriarchalny kończy się dla bohaterek / przede wszystkim dla Mathilde w roku 1639/tragicznie, czyni z ich ofiary. Tylko słuchając siebie i z innymi kobietami mogą zawalczyć o swoje prawa.
„ Heksy” to anarchistyczny, ekologiczny i feministyczny manifest o sporym ładunku wybuchowym i z dużą mocą rażenia i świetna, odkrywcza literatura !

Do sięgnięcia po prozę Agnieszki Szpili zachęciły mnie dwa wydarzenia : spotkanie z pisarką, towarzyszące czytaniu dramatu „ 12 prac Marii Byrd” w Teatrze Dramatycznym im. Szaniawskiego w Wałbrzychu i spór między autorką a reżyserką Moniką Strzępką, dotyczący scenicznej adaptacji tekstu w warszawskim Teatrze Dramatycznym im. Gustawa Holoubka. Po wczorajszym odwołaniu ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Poruszająca powieść Aroi Moreno Duran to saga rodzinna: historia trzech pokoleń kobiet na tle skomplikowanej i burzliwej historii Hiszpanii. To także opowieść o traumie, wyparciu, przemilczeniu, przenoszonym na kolejne pokolenia. Kobiety łączą przemilczenia, tajemnice, konflikty. Na ich opowieści ciążą tragiczne wydarzenia z czasów wojny domowej, bo „ wspomnień rodzinnych nie trzeba przeżyć, żeby je mieć, wystarczy je opowiedzieć. No i oczywiście ich wysłuchać”.
Wnuczka Adirane opuszcza męża i córeczkę w Madrycie, aby spisać historię swej odchodzącej w Kraju Basków babci Ruth. Dla Adirane pobyt w domu rodzinnym to nie tylko podróż w głąb rodzinnej historii, ale i czas podjęcia ważnych decyzji. Duran nie ocenia swoich bohaterek, jej proza to także opowieść o emancypacji hiszpańskich kobiet z wstrząsającym opisem edukacji dziewcząt z latach czterdziestych : „ tutaj wszystko ograniczało się do haftowania, domowej ekonomii dla panienek, dobrych manier, podstawowej matematyki i niekończących się modłów”.
Powieść fantastycznie przełożona jest z hiszpańskiego przez Katarzynę Okrasko. Proza Moreno Duran jest poetycka, nastrojowa, wieloznaczna. Język, który jest bezradny wobec pewnych dramatycznych doświadczeń i może być też narzędziem wyparcia, zawodzi, także jako sposób porozumiewania się. A przecież w języku jest wszystko, bo „ po kastylijsku madre oznacza też nurt, którym płyną wody rzeki. Po baskijsku słowo to oznacza też ohe, łoże”.

Poruszająca powieść Aroi Moreno Duran to saga rodzinna: historia trzech pokoleń kobiet na tle skomplikowanej i burzliwej historii Hiszpanii. To także opowieść o traumie, wyparciu, przemilczeniu, przenoszonym na kolejne pokolenia. Kobiety łączą przemilczenia, tajemnice, konflikty. Na ich opowieści ciążą tragiczne wydarzenia z czasów wojny domowej, bo „ wspomnień rodzinnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy wiele lat temu byłem na koncercie Nosowskiej z piosenkami Osieckiej, wokalistka patrzyła gdzieś w punkt, daleko, wydawała się oddalona i wyobcowana. Teraz na Jej koncertach, poza piosenkami oczywiście, uwielbiam konferansjerkę. Nosowska ma do siebie ogromny dystans , nawiązuje fantastyczny kontakt z publicznością i takie też są Jej książki.
Tutaj na szczególną uwagę zasługuje język, a zwłaszcza to, jak Nosowska bez pruderii i z taktem pisze o seksualności. Polski język jest pod tym względem ubogi i popada albo w terminologię medyczną lub wulgaryzm. Tutaj inwencja językowa wręcz zachwyca, a nazywanie narządów płciowych imionami bohaterów literackich jest cudnym pomysłem.
Ta książka jest jak rozmowa, szczera, niełatwa, miejscami bolesna. Mam wrażenie spotkania z życzliwą przyjaciółką.

Kiedy wiele lat temu byłem na koncercie Nosowskiej z piosenkami Osieckiej, wokalistka patrzyła gdzieś w punkt, daleko, wydawała się oddalona i wyobcowana. Teraz na Jej koncertach, poza piosenkami oczywiście, uwielbiam konferansjerkę. Nosowska ma do siebie ogromny dystans , nawiązuje fantastyczny kontakt z publicznością i takie też są Jej książki.
Tutaj na szczególną uwagę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Proza Bernardine Evaristo oswaja z humorem i w świetnej literackiej mozaikowej formie poważny problem społeczny : ukrytych gejów, którzy ukrywają swoją orientację/ i w tym wypadku długoletni związek/ pod płaszczykiem hetero- rodziny z żoną i dziećmi. Bohaterowie są wielokrotnie wykluczeni : jako imigranci, kolorowi, geje, wywodzący się z bardzo tradycyjnej i nastawionej wręcz wrogo wobec gejów społeczności. Tak głęboko ukrywają przed światem swoją prawdziwą tożsamość, że nawet przed sobą nie definiują się jako geje i walka o prawa mniejszości seksualnych nic ich nie obchodzi. Oczywiście para protagonistów, dziś już starszych panów, krzywdzi wszystkich dookoła : siebie, żony, dzieci. Książka ma świetne sylwetki bohaterów, dużą dawkę humoru, doskonałe rysunki postaci/ także drugoplanowych/ i przybliża dramatyczny problem wypierania własnej tożsamości seksualnej. Czyni to / i to nie zarzut/ w wersji „glamour” : bohaterowie są zamożni, mają w Londynie nieruchomości, dzielą się majątkami. Oczywiście nie może zabraknąć happy endu . Ta książka niesie nadzieję, ze na szczęśliwy koniec nie jest za późno, że wszystko się ułoży.
Poza kompozycją w formie układanki ze zmieniającą się perspektywą, zachwyca język . Tłumaczka Aga Zano w posłowiu „ Preparowanie języka” przybliża swoje wątpliwości, jak oddać potoczną angielszczyznę pochodzących z Antigui bohaterów. Popularna i przystępna pozycja na ważny i często pomijany temat.

Proza Bernardine Evaristo oswaja z humorem i w świetnej literackiej mozaikowej formie poważny problem społeczny : ukrytych gejów, którzy ukrywają swoją orientację/ i w tym wypadku długoletni związek/ pod płaszczykiem hetero- rodziny z żoną i dziećmi. Bohaterowie są wielokrotnie wykluczeni : jako imigranci, kolorowi, geje, wywodzący się z bardzo tradycyjnej i nastawionej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Prozę Zyty Rudzkiej można by określić jako brawurową, sowizdrzalską, nieskrępowaną, wolną. Bo taka jest też bohaterka Wera, z „Wera zakład fryzjerski męski". Ta kobieta za nic ma konwenanse. Poznajemy ją w sytuacji granicznej : po śmierci męża organizuje szybki i tani pogrzeb, a osią fabularną są poszukiwania butów dla nieboszczyka Dżokeja. Wera jest pozornie w sytuacji krytycznej : bez pracy, pieniędzy, męża, ale jej siła i nieskrępowana moc i energia/ także seksualna/ są gigantyczne. Wera to „ Wańka- Wstańka”, ze starym psem przemierza miasto, odwiedza dawne miłości / i włości/, by sprzedać zegarek. Z mroków wyłania się przeszłość Wery, opowieść o jej związkach, „ jasnych latach”. Nie pamiętam w literaturze takiej postaci, jej osobowość rozsadza język tej opowieści. I właśnie język jest drugim pełnoprawnym bohaterem tej prozy. Język fascynujący, nieskrępowany, wolny, bez konwenansów. Jak Wera !

Prozę Zyty Rudzkiej można by określić jako brawurową, sowizdrzalską, nieskrępowaną, wolną. Bo taka jest też bohaterka Wera, z „Wera zakład fryzjerski męski". Ta kobieta za nic ma konwenanse. Poznajemy ją w sytuacji granicznej : po śmierci męża organizuje szybki i tani pogrzeb, a osią fabularną są poszukiwania butów dla nieboszczyka Dżokeja. Wera jest pozornie w sytuacji...

więcej Pokaż mimo to