Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Za bardzo ckliwe, mdłe, infantylne i powierzchowne... Papierowe postaci, górnolotne przemyślenia oraz dialogi i obozowa rzeczywistość ubrana w gładkie słówka. Gdzie w tym autentyczność?

Za bardzo ckliwe, mdłe, infantylne i powierzchowne... Papierowe postaci, górnolotne przemyślenia oraz dialogi i obozowa rzeczywistość ubrana w gładkie słówka. Gdzie w tym autentyczność?

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Scena orgii dzieciaków kompletnie zepsuła ta książkę...

Scena orgii dzieciaków kompletnie zepsuła ta książkę...

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To zakonczenie, to takie urwane jakieś, myślałam, że się odcinek skończył po prostu, a tu zonk, finito...

To zakonczenie, to takie urwane jakieś, myślałam, że się odcinek skończył po prostu, a tu zonk, finito...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zakończenie trochę mało rozwinięte i nieco niedopowiedziane (wątek Litmana), ale tak poza tym książka wciąga jak diabli. Taka 8 z minusem.

Zakończenie trochę mało rozwinięte i nieco niedopowiedziane (wątek Litmana), ale tak poza tym książka wciąga jak diabli. Taka 8 z minusem.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przede wszystkim chciałabym powiedzieć o tym, co mi się nie podobało.
1. To jak King potraktował Nicka. Nick był kreowany na bohatera, który ma odegrać jakąś ważną rolę w całej historii i to jego spodziewałabym się zobaczyć jako jednego z czwórki, która wyrusza na zachód ku Las Vegas. Tymczasem King go przedwcześnie uśmierca. Ale to nie tylko o to chodzi. Kiedy bohaterowie docierają już do Boulder, postać Nicka znika gdzieś wśród całej reszty. Trochę tak jakby autor o nim zapomniał i mało kiedy oglądamy wydarzenia z jego perspektywy. To bardzo przykre, bo to jedna z najlepszych postaci i oglądanie świata jego oczami jest osobliwe i ciekawe. Osobiście odebrałabym trochę miejsca w książce Stu i oddała Nickowi. Nie mam nic do postaci Stu, jednak Nick jest bardziej wielobarwny.
2.Dlaczego tym trzem facetom, co uratowali mieszkańców Boulder, oddając za nich życie nikt nie wystawił pomnika? A tam pomnik! Po powrocie do Wolnej Strefy Stu i Toma, wzmianka o tych dżentelmenach zawiera się tylko w paru zdaniach wymienionych miedzy Stu a Frannie i... koniec. Tak opasłe tomisko, a zabrakło tu czegoś tak ważnego jak oddanie hołdu tym gościom, jakiegoś pożegnania dla nich, symbolicznego pogrzebu, docenienia ich wysiłku, a tu nikt nawet ich nie wspomniał. Nie widzimy Lucy dowiadującej się, ze Larryego już nie ma, chociażby.
3. Zbyt wiele głównych postaci ginie. Czytając, wchodząc w głąb powieści, liczymy, że nasi ulubieńcy dotrwają do końca, a tu figa z makiem. To bardzo przykre, zważywszy na to, że do kilku postaci sama się przywiązałam. Ci co przeżywają, to postaci irytujące, np. Fran albo nijakie (Lucy). Fajnie, ze chociaż Tom dociągnął.
4.Szkoda, że reszta nie jest tak fascynująca i wciągająca jak pierwsza część. Szczegółowo opisany świat w trakcie i po epidemii robi wrażenie. Sami bohaterowie w pierwszej części wydają się ciekawsi, ich przemyślenia, spojrzenie na świat np. Larry i jego wewnętrzny konflikt albo Frannie, która jeszcze sobą nie irytuje, ale reszta także. Jedynie Harold i jego przemiana jest fascynująca. Moim zdaniem pierwsza część kończy się przedwcześnie, King nie pokazuje jak poszczególne grupy się powiększają i idą śladami pierwszej grupy, która trafia do domu Matki Abagail, a szkoda. Tymczasem druga część jest niepotrzebnie przeciągnięta, można by to lepiej wyważyć.
5. Matka Abagail. Bardzo fajna postać. Ja bym jej wątek rozwinęła, poświeciłabym mu więcej stron. Nie wypuściłabym jej tak szybko w głuszę, ku objawieniu. No ale cóż... Bóg tak chciał.
6. Mdły związek Frannie i Stu. Z początku im kibicowałam. Podobała mi się wizja ich romansu, ale potem Frannie zamieniła się w irytująca istotę, a Stu w jej dozgonnego pieska. Ich związek stał się zupełnie bezbarwny, bez ikry i chemii.
7. Zbyt wyraźny podział na dobrych i złych. Nie chcę mi się wierzyć, żeby taki Stu, Ralph czy Glen nigdy nie mieli złych myśli. Jedynie Larry był z początku niejednoznaczny, ale z czasem stał się też taki "dobry" jak reszta. Każdy z nas ma w sobie jakiegoś wilka przecież.
8. No i zakończenie. Najsłabszy punkt programu. Chociaż miał jeden fajny wątek. Dla mnie zakończenie zaczyna się, kiedy bastion dociera do Vegas. Szkoda, że boska ręka nie ocaliła tych mężczyzn. Nie zasłużyli, żeby tak zginąć. Gdyby chociaż jeden z nich ocalał: Larry albo Glen. Wiele osób wypowiada się, że oczekiwało epickiego zakończenia, a tu takie coś nie do końca pasujące do całości. Zgadzam się z tym, też oczekiwałam większego BUM (chociaż była bomba i wielkie bum), większego WOW, starcia miedzy dwoma obozami, że być może wszechmogąca siła boska spłynie na bastion tej trójki mężczyzn i zgładzi Mrocznego Mężczyznę. Tymczasem oni stali się tylko uczestnikami, którzy musieli się tam jednak znaleźć, żeby wszystko wydarzyło się tak, jak się wydarzyło. To, że tą część zakończenia, King poprowadził w taki, a nie inny sposób, jestem w stanie przeboleć (oprócz śmierci głównych bohaterów, tego nie przeboleję). Natomiast to, co dzieje się po powrocie Stu i Toma do Boulder już nie (tu tez nie ma żadnego BUM ani WOW). Stu powiedział Tomowi w ramach wdzięczności, że gdyby miał jakiś problem, może zawsze do niego przyjść. (Swoją drogą ten fragment, kiedy Tom ratuje życie Stu i opiekuje się nim w trakcie choroby, a potem razem wracają do domu z Kojakiem, był bardzo wzruszający i wspaniale, epicko napisany. Jeden z najlepszych fragmentów powieści i za tą część zakończenia brawa dla Kinga.) Ale jak on może do Ciebie przyjść Stu, jak pozbawiłeś go siebie i Frannie, niemal ostatnich członków swojej rodziny, wyjeżdżając z Boulder? Chyba to trochę nie w porządku? Po co to wszystko było? Ten cały wysiłek włożony w ochronę tych wszystkich ludzi, poświecenie życia tamtych, tworzenie społeczności, próbowaniu odbudowania cywilizacji, skoro na koniec bohaterowie mówią jakby: "Znudziło nam się przebywanie tu z wami i chociaż przedtem pragnęliśmy tu być, bo człowiek to zwierzę stadne i nie chce żyć w samotności, to teraz jednak po tym wszystkim, po naszych trudach, po tym jak ja, Stu, zmieniłem się dzięki roli lidera i to ile wysiłku włożyłem, żeby postawić Boulder na nogi i wyruszyłem w samobójcza misję, żeby je ochronić, chcemy być sami. Chociaż mamy małe dziecko to niech wychowuje się z dala od ludzi, od rówieśników, od lekarzy. Na pewno wyjdzie mu to na dobre (jak będzie chore, to przeczytamy książki i sami będziemy niczym lekarze, a jak będziemy mieć kolejne, to ja Stu zostanę położnikiem). Musimy tak zrobić i zostawić naszych przyjaciół, bo duże społeczności prędzej czy później doprowadzają do tragedii typu Kapitan Trips, a że nie nastąpi to od razu, cóż, lepiej dmuchać na zimne. Poza tym, dla mnie, Frannie, ważniejszy jest powrót do domu, gdzie nie ma już niczego, niż bezpieczeństwo własnego dziecka związane z życiem na własną rękę." O zgrozo! jak King mógł napisać tak absurdalne i idiotyczne zakończenie?! Niestety, ale zakończenie jest bardzo ważne z punktu widzenia całości, podsumowuje ono całą powieść. Tutaj ono w ogóle nie pasuje i psuje obraz całości, jakby to wszystko co się wydarzyło, było po nic. Czyżby King był na dragach, jak to pisał? Schrzanił to na całej linii...

Z tyloma zarzutami można by się zastanowić, skąd tak wysoka nota? Cóż, prawie cała reszta mi się podobała. Nie będę się rozpisywać nad plusami, większość osób w opiniach o "Bastionie" to robi (dlatego skupiłam się na minusach). Powiem tylko, że wczułam się w bohaterów i ich losy. King napisał charakterologicznie genialne postaci, szczególnie te negatywne, budzące ciarki(Flagg, Harold, Śmieciarz), ale też pozytywne, chwytające za serce np. postać Toma, Nicka czy przepełnione mądrością (Glen, Matka Abagail). Z kolei najlepsze fragmenty książki, to te, kiedy bohaterowie są w drodze, wtedy jest najciekawiej.
"Bastion" to powieść napisana z rozmachem, przerażająca, ale momentami także rozczulająca, wielogatunkowa z szczegółowo opisanym światem przedstawionym (że aż ma się poczucie, że się tam jest) i mimo tych wszystkich moich zarzutów na pewno jedna z lepszych tego autora.

I tak się teraz zastanawiam: Czy prawdziwy świat czeka też podobna zagłada? A jeśli tak, to kiedy?

Przede wszystkim chciałabym powiedzieć o tym, co mi się nie podobało.
1. To jak King potraktował Nicka. Nick był kreowany na bohatera, który ma odegrać jakąś ważną rolę w całej historii i to jego spodziewałabym się zobaczyć jako jednego z czwórki, która wyrusza na zachód ku Las Vegas. Tymczasem King go przedwcześnie uśmierca. Ale to nie tylko o to chodzi. Kiedy bohaterowie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Całą powieść czekałam na jakieś pier*o*n**cie, które nie nadeszło. Irytujący, egzaltowani bohaterowie i ogólna patetyczność. Tak "w podobie" do debiutu autorki. Mogłoby być mroczniej, psychologicznie głębiej i bardziej tajemniczo. Trochę szkoda, bo pomysł na książkę fajny.

Całą powieść czekałam na jakieś pier*o*n**cie, które nie nadeszło. Irytujący, egzaltowani bohaterowie i ogólna patetyczność. Tak "w podobie" do debiutu autorki. Mogłoby być mroczniej, psychologicznie głębiej i bardziej tajemniczo. Trochę szkoda, bo pomysł na książkę fajny.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To o mnie... Nie wiem, co myśleć o zakończeniu ani jak się z nim czuć. Zostawiło mnie w niepewności, braku odpowiedzi. Odniosłam wrażenie, jakby autorka nie wiedziała jak tą książkę zakończyć. Może nadal nie znalazła dla siebie rozwiązania, sposobu. No bo jak wygrać z wewnętrznymi demonami? Jak przekonać samą siebie o swojej wartości? Jak zmienić swoje pokręcone myślenie i pokochać siebie? Bo sama wiedza na ten temat i zaprzestanie picia, brania i jarania to chyba za mało... prawda? Ale czy tak to przedstawione nie jest prawdziwsze, a nie skowronki w dup**, jakby to było takie proste "przeszłam terapię i już wszystko w porządku"? W kontekście całej powieści, to dopiero byłoby oszustwo. Jedno mogę powiedzieć na pewno, jest to książka, która zdejmuje klapki z oczu. Nie tylko na aspekt społeczny ale też, jeśli borykasz się z podobnymi problemami, na samego siebie...

To o mnie... Nie wiem, co myśleć o zakończeniu ani jak się z nim czuć. Zostawiło mnie w niepewności, braku odpowiedzi. Odniosłam wrażenie, jakby autorka nie wiedziała jak tą książkę zakończyć. Może nadal nie znalazła dla siebie rozwiązania, sposobu. No bo jak wygrać z wewnętrznymi demonami? Jak przekonać samą siebie o swojej wartości? Jak zmienić swoje pokręcone myślenie i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chciałabym dać wyższą ocenę, ale nie mogę, ile lat można się tak szarpać? Zmagać się z przeszkodami znikąd, które stawia przed bohaterami wiecznie przewrotny los albo oni sami, wymyślając powody dla których nie mogą być razem, bojąc się przyznać do własnych uczuć albo nie chcąc "rozbijać związku drugiego" zamiast szczerze porozmawiać, po prostu POROZMAWIAĆ. Tymczasem przyjmują porady osób postronnych, które tak właściwie nie rozumieją do końca ich relacji. Tyle zmarnowanych lat przez idiotyczne, namnażające się zbiegi okoliczności i głupotę bohaterów! Matko! To ma być wzruszające? To jest okropnie dołujące i irytujące. Rozumiem, gdyby te niedomówienia i przeciwności losu, to było kilka lat, ale kilkadziesiąt? Jak długo, na litość boską, można ukrywać swoje uczucia? Jeszcze do momentu, kiedy Rosie nie odczytała listu Alexa z jego wyznaniem i oboje byli przekonani, że drugie nie czuje tego samego, byłam w stanie nawet zrozumieć, ale kiedy Rosie dowiedziała się, ze Alex ją kocha, a ja przeszłam do ostatniej części, a tam okazało że minęło kolejne 10 lat i ona nic z tym nie zrobiła, krew się we mnie normalnie zagotowała! Poczułam się mega zawiedziona, miałam ochotę wręcz spalić tą książkę, jak gdybym sama straciła 10 lat... Mam wrażenie, że autorka zastosowała ten zabieg specjalnie, żeby dodać dramatyzmu, Rosie wiedziała że Alex nie kocha Bethany, wiec po co czekać następne 10 lat? Strasznie wkurzyła mnie ta książka i zakończenie, przez całą powieść czeka się aż w końcu ona i on będą razem, a na ich końcowe "szczęście" poświęconych jest zaledwie parę zdań... Poza tym myślałam, że w tej książce tak jak we filmie (film oglądałam wcześniej) akcja będzie toczyć się wokół Rosie i Alexa, tymczasem na dobrą sprawę ta książka bardziej jest poświęcona życiu rodzinnemu i problemom Rosie niż ich uczuciu, a czytanie o tym bywało momentami męczące, bo chciałam więcej Alexa i Rosie razem. Mógł to być piękny romans, czuje niedosyt. Moim zdaniem we filmie jest wszystko to, czego w książce zabrakło. To jak zostały zmienione pewne wydarzenia, bieg rzeczy, sama bym je tak zmieniła. Sam pomysł na to, gdy dwoje ludzi się kocha, ale każde myśli, ze kocha bez wzajemności, na strach przed odtrąceniem, mijanie się i niesprzyjający los wydał mi się ciekawy, ale ileż można? W powieści zostało to wyolbrzymione do potęgi entej, a w filmie to grało. Może autorka chciała przekazać, że uczucie, żeby mogło zaistnieć w rzeczywistości, spełnić się, potrzebuje nieraz dojrzałości? Że Rosie i Alex musieli dojrzeć w pewnym sensie (a właściwie to porządnie się zestarzeć) do tego, żeby być razem? A że potrzebowali na to tylu lat? Los płata figle? Czasami trudno rozróżnić czy to przyjaźń czy kochanie (chociaż oni już od dawna wiedzieli, ze to, to i to)? Lepiej późno niż wcale? Nie wiem, może.

Chciałabym dać wyższą ocenę, ale nie mogę, ile lat można się tak szarpać? Zmagać się z przeszkodami znikąd, które stawia przed bohaterami wiecznie przewrotny los albo oni sami, wymyślając powody dla których nie mogą być razem, bojąc się przyznać do własnych uczuć albo nie chcąc "rozbijać związku drugiego" zamiast szczerze porozmawiać, po prostu POROZMAWIAĆ. Tymczasem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O dziwo, ekranizacja wypada w moich oczach lepiej. Może dlatego, że najbardziej w tej książce nie podobała mi się nie tyle sama historia, co sposób jej opowiedzenia. A jest opowiedziana choć prostym językiem, pełnym powtórzeń, to pretensjonalnie, jest przerysowana i na dobrą sprawę nie wzbudza ciekawości ani emocji, trochę taki zmarnowany potencjał. Myślę, że po części wina leży w naturze kobiet, które opowiadają tę historię, gdyby opowiedziana była przez neutralnego narratora, a nie z ich perspektywy, wyszłoby to książce na dobre. Te kobiety są irytujące i infantylne. A skoro wydarzenia opowiedziane są przez nie same, to i sama książka staje się taka, przejmuje ich charakter. Szczególnie razi postać Anny, która jest nie do zniesienia w swej pustocie, rzeczywiście chciałoby się ją wytargać za te jej kudły... Rachel za to to uosobienie naiwności i lekkomyślności, Megan z kolei jest okropnie egocentryczna i niezdecydowana. Dlaczego autorka nie nakreśliła postaci, którą dałoby się lubić? Czyżby chciała pokazać prawdziwą naturę kobiet? Gdyby wszystkie kobiety były takie to... strach się bać ;) Jeśli chodzi o twist na końcu, chociaż tak niespodziewany, to nie zrobił wrażenia, bo tak naprawdę wziął się z czapy. Lubię jak autor rzuca jednocześnie wskazówki i błędne tropy co do tożsamości sprawcy, wystarczające, żebyśmy zaczęli się zastanawiać i główkować który to, ale na tyle pogmatwane i nieoczywiste, żebyśmy nie mogli dojść do prawdy. Tutaj tego nie było, nie było zabawy z czytelnikiem. Mieliśmy tylko błędne tropy. Moja reakcja na zakończenie brzmiała "Ale jak to?". Chyba już bardziej ekscytujące byłoby, gdyby sprawcą okazał się główny podejrzany... Powieść średnia.

O dziwo, ekranizacja wypada w moich oczach lepiej. Może dlatego, że najbardziej w tej książce nie podobała mi się nie tyle sama historia, co sposób jej opowiedzenia. A jest opowiedziana choć prostym językiem, pełnym powtórzeń, to pretensjonalnie, jest przerysowana i na dobrą sprawę nie wzbudza ciekawości ani emocji, trochę taki zmarnowany potencjał. Myślę, że po części wina...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy głupota może iść w parze ze sprytem? Albo raczej czy ktoś głupi może być sprytny? Okazuje się, że jak najbardziej! Nie wierzycie? Przeczytajcie "Śmierć lorda Edgware'a" :) Klucz tkwi w motywacji, to z niej rodzi się przebiegłość. Jeżeli czegoś bardzo się chce, znajdzie się sposób na wszystko...

Czy głupota może iść w parze ze sprytem? Albo raczej czy ktoś głupi może być sprytny? Okazuje się, że jak najbardziej! Nie wierzycie? Przeczytajcie "Śmierć lorda Edgware'a" :) Klucz tkwi w motywacji, to z niej rodzi się przebiegłość. Jeżeli czegoś bardzo się chce, znajdzie się sposób na wszystko...

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Podoba mi się to jak King pokazuje, że zło jest zakorzenione w każdym z nas i przy "odrobinie" sprzyjających okoliczności zaczyna z nas wyłazić. Ta idea wyraźniej zaznaczona była w "Rage" (jak dla mnie to myśl przewodnia tej książki, ale to swoją drogą); w "Chudszym" jednak też się ją wyczuwa, im głębiej w powieść, tym bardziej. Każdy z nas ma w sobie małego potworka, ale mało kto chce go ujawnić, dopuścić do głosu, bo przecież jestem dobrym, szanowanym obywatelem albo kochanym ojcem albo poważanym adwokatem, ale na dobrą sprawę, gdy przychodzi zagrożenie dla nas samych czy jesteśmy kimś więcej niż tchórzliwymi egoistami, będącymi w stanie posunąć się do najgorszego, żeby ratować własną skórę, niepotrafiącymi łyknąć konsekwencji własnej winy? Podoba mi się to, jak King jako Bachman pokazuje brutalną prawdę na temat człowieka. W końcu, czy nie jesteśmy po prostu zwierzętami, których pierwotnym instynktem jest przetrwanie?

Podoba mi się to jak King pokazuje, że zło jest zakorzenione w każdym z nas i przy "odrobinie" sprzyjających okoliczności zaczyna z nas wyłazić. Ta idea wyraźniej zaznaczona była w "Rage" (jak dla mnie to myśl przewodnia tej książki, ale to swoją drogą); w "Chudszym" jednak też się ją wyczuwa, im głębiej w powieść, tym bardziej. Każdy z nas ma w sobie małego potworka, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lubić czy gardzić Carrie? Oto jest pytanie! Osobiście lubię ją. Mimo tej całej jatki, którą zgotowała... Dlaczego? Bo trochę jestem do niej podobna, bo wiem jakie to uczucie być pośmiewiskiem? To często boli bardziej niż jakby ktoś ci przyłożył pięścią... Myślę, że Carrie byłaby zupełnie innym człowiekiem, gdyby nie była tak upokarzana, jakąś tam część normalnej dziewczyny widzieliśmy przez krótką chwilę, na początku balu, niestety niedługo, niedługo. Tak jak ktoś już tutaj wcześniej wspomniał, każda psychika, każdy człowiek ma swoje granice wytrzymałości, gdy je przekroczy, dzieją się z nim różne rzeczy: zapada w ciężką chorobę psychiczną, popełnia samobójstwo lub tez ogarnia go szaleństwo i mści się na wszystkim, co stanie na jego drodze. Ile w tych wydarzeniach winy Carrie a ile w jej otoczeniu? Polecam tę książkę, bo skłania do przemyśleń, uwrażliwia.

Lubić czy gardzić Carrie? Oto jest pytanie! Osobiście lubię ją. Mimo tej całej jatki, którą zgotowała... Dlaczego? Bo trochę jestem do niej podobna, bo wiem jakie to uczucie być pośmiewiskiem? To często boli bardziej niż jakby ktoś ci przyłożył pięścią... Myślę, że Carrie byłaby zupełnie innym człowiekiem, gdyby nie była tak upokarzana, jakąś tam część normalnej dziewczyny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zbiór "Marzenia i koszmary" zawiera w sobie opowiadania lepsze i gorsze, ale próżno szukac tu opowiadań wybitnych. Z tego powodu mam też niejaki problem z oceną całości. Postanowiłam więc najpierw każdą z historii ocenic osobno.
"Cadillac Dolana" 9/10 Opowieśc, która podobała mi się najbardziej. Niby nic się nie dzieje, ale dzieje się naprawdę sporo i ciągle to sporo trzyma w napięciu.
"Koniec całego bałaganu" 8/10 Oryginalnośc tego opowiadania robi swoje, totalnie zaskakuje. Poza tym kreatywnośc Bobbiego zdecydowanie mnie urzekła.
"Udręka małych dzieci" 5/10 Co prawda nie nudziłam się, ale mocnych wrażeń też nie doznałam. Pewnie dlatego, że ta opowieśc jest raczej bzdurna niż sensowna.
"Nocny latawiec" 6/10 Powiem szczerze, że to opowiadanko zamiast straszyc, śmieszy. Mimo to, że ociera się o groteskę nadal wciąga, byłam ciekawa zakończenia.
"Popsy" 6/10 Czytając, czułam niepokój, co jest pewnie wyznacznikiem dobrego opowiadania grozy, stąd ocena. ;)
"To żyje w nas" 3/10 Ta historia jest po prostu nudna. Odradzam ją czytac, chociaż jak podejrzewam są osoby, których mogłaby zaintrygowac, więc może jednak warto spróbowac? Ja nie do końca łapię, o co chodzi w "To żyje w nas".
"Gryziszczęka" 7/10 Cóż, tytuł od razu nasuwam nam, o czym będzie to opowiadanie i raczej nie byłam przekonana czy historia o morderczej szczęce przypadnie mi do gustu. I zostałam miło zaskoczona, bo historia nie była taka idiotyczna, jak się spodziewałam. Gryziszczęka wykazała cechy istoty rozumnej, czym u mnie zapunktowała. Jako całośc po prostu mi się podobało.
"Dedykacja" 6/10 Najbardziej obrzydliwe opowiadanie w zbiorze. Szału nie robi, ale też nie męczy.
"Palec" 7/10 Tutaj podobne odczucia jak przy "Gryziszczęce", jestem mile zaskoczona.
"Trampki" 7/10 Siódemka obowiązkowo za klimat.
"Mają tu kapelę jak wszyscy diabli" 9/10 Drugie na podium ulubione opowiadanie. Mam słabośc do małomiasteczkowych opowieści, to raz, a dwa to świetnie wykreowany nastrój. Mary i Clark przez dużą jej częśc zwyczajnie jadą sobie samochodem, co w tym takiego ekscytującego? Wydawałoby się, że nic a jednak. Bo King w swojej najlepszej formie potrafi tak pisac o codziennych sprawach,że pochłaniają one czytelnika.
"Urodzi się w domu" 8/10 Czego jak czego, ale zombie to się tu nie spodziewałam, to był szok. A historię tę lubię w dużej mierze dlatego, że w pewym stopniu utożsamiam się z Maddie. Tak jak i ona mam sporo problem z podejmowaniem decyzji, ale to swoją drogą. Jedno z tych lepszych opowiadań w "Marzeniach i koszmarach".
"Pora deszczowa" 4/10 Mimo mojej słabości do małomiasteczkowych opowieści ta mi totalnie nie podeszła, byc może dlatego, że nie przemawiają do mnie krwiożercze ropuchy...
"Mój śliczny kucyk" 4/10 Czy nie można by skrócic tej historii do kilku zdań? Wydaje mi się, że tak. To, iż czas jest plastyczny wiedziałam już za nim przeczytałam o instrukcji dziadka Clive'a, która w dodatku była nieco niepraktyczna, a może się mylę?
"Przepraszam to nie pomyłka" 8/10 Kolejne moje ulubiony opowiadanie. Na plus: wykorzystanie innego rodzaju literackiego, zdumiewające zakończenie, trzymanie w napięciu. Na minus - mogłoby byc chociaż odrobinę dłuższe.
"Ludzie Godziny Dziesiątej" 7/10 Wiedziałam, że palenie nigdy nie przynosi nic dobrego, widocznie bycie "połpalaczem" też nie^^ Udzieliła mi się aura Bostonu, zdecydowanie. Dobrze się czyta.
"Crouch End" 5/10 W porządku, ale tylko tyle, myślałam, że bardziej mnie porwie.
"Dom na Maple Street" 7/10 Jedyne czego pragnęłam to ukatrupic Lewa, więc... Ale kosmiczny dom? UFO to raczej nie moja bajka, chociaż tak naprawdę nie chodzi tu o kosmitów, więc jako całośc opowiadanie jest świetne.
"Piąta cwiartka" 5/10 Opowiadanie z gatunku sensacja-coś nowego. Szczerze to wyszło King'owi średnio, momentami nawet zabawnie (ale pozytywnie).
"Sprawa doktora" 6/10 Czytając ciągle myślami odbiegałam do twórczości A. Christie. Ponieważ z Holmes'em nigdy się nie spotkałam, więc znajdywałam anologię do spraw rozwiązywanych przez Poirota i Hastingsa. Jak się spisałam King? Christie jeśli chodzi o kryminał, moim skromnym zdaniem, nie dorówna nikt, ale mimo to, King poradził sobie nie najgorzej. Jednakże ta kwestia płotna i cieni była chyba lekką przesadą...
"Ostatnia sprawa Umneya" 7/10 A tu oczywiście nawiązanie do Chandlera. Muszę przyznac, że tu autorowi należy się uznanie, bo rzeczywiście wydawało mi się jakbym czytała Chandlera (pomijając rzecz jasna wątek fantastyczny). Polecam to opowiadanie.
"Pałka niżej" 2/10 Bardzo nie lubię sportu, więc ten esej mi się nie podoba. I nie mam zielonego pojęcia, dlaczego ten utwór King umieścił w tym zbiorze, niemniej to właśnie uczynił, a ja nie darowałabym sobie, gdybym go sobie odpuściłam, więc jakoś mi się udało go przeczytac. Miłośnicy sportu pewnie oceniliby go wysoko (nie wiem, nie znam się), ale ja nie.
"Brooklyński sierpień" 4/10 podobnie jak z "Pałką niżej". Tylko, że ten utworek jest poetycki, więc bardziej mnie "ruszył".
"Żebrak i diament" 8/10 Mądra przypowieśc (raczej).
Generalnie "Marzenia i koszmary" nie napawają lękiem, ale nie oczekiwałam od tego zbioru elementu grozy, bo nie jest on dla mnie wyznacznikiem dobrego Kinga. Średnia moich ocen to trochę ponad 6, więc tak oceniam ów zbiór.

Zbiór "Marzenia i koszmary" zawiera w sobie opowiadania lepsze i gorsze, ale próżno szukac tu opowiadań wybitnych. Z tego powodu mam też niejaki problem z oceną całości. Postanowiłam więc najpierw każdą z historii ocenic osobno.
"Cadillac Dolana" 9/10 Opowieśc, która podobała mi się najbardziej. Niby nic się nie dzieje, ale dzieje się naprawdę sporo i ciągle to sporo trzyma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wciąga i ciekawi.

Wciąga i ciekawi.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ojej, niegdyś uwielbiałam serię o Panu Samochodziku, a "Niesamowity Dwór" to moja ukochana i chyba najbardziej wciągająca ze wszystkich części, także jeżeli wahacie się czy po nią sięgnąć, to dłużej się nie zastanawiajcie. Zdecydowanie warto jej poświęcić trochę czasu. ;)

Ojej, niegdyś uwielbiałam serię o Panu Samochodziku, a "Niesamowity Dwór" to moja ukochana i chyba najbardziej wciągająca ze wszystkich części, także jeżeli wahacie się czy po nią sięgnąć, to dłużej się nie zastanawiajcie. Zdecydowanie warto jej poświęcić trochę czasu. ;)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo mi się podobała, jedna z najlepiej napisanych książek dla młodych ludzi! Polecam.

Bardzo mi się podobała, jedna z najlepiej napisanych książek dla młodych ludzi! Polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Najsłabsza powieść Kinga ze wszystkich, które do tej pory czytałam. Chociaż posiada dobre fragmenty, to ma też w sobie coś, co każe ci ją co chwilę odkładać na później(pewnie wpływ buicka ;)) - więc może po prostu jest nudna? Nie wiem, dlatego ciężko mi ją ocenić. Jednak King to pisarz, który nawet monotonną historię potrafi opowiedzieć ładnie i zgrabnie, to trzeba mu przyznać, zatem daje "Buickowi 8" 4/10. Książka raczej tylko dla najbardziej zagorzałych fanów Stephena K.

Najsłabsza powieść Kinga ze wszystkich, które do tej pory czytałam. Chociaż posiada dobre fragmenty, to ma też w sobie coś, co każe ci ją co chwilę odkładać na później(pewnie wpływ buicka ;)) - więc może po prostu jest nudna? Nie wiem, dlatego ciężko mi ją ocenić. Jednak King to pisarz, który nawet monotonną historię potrafi opowiedzieć ładnie i zgrabnie, to trzeba mu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nawet nie wiem, ile lat miałam, gdy to czytałam, ale wiem na pewno, że książka zrobiła na mnie mega wrażenie! :D

Nawet nie wiem, ile lat miałam, gdy to czytałam, ale wiem na pewno, że książka zrobiła na mnie mega wrażenie! :D

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka mojej młodości. Miałam wtedy z 10-11 lat i zrobiła na mnie świetne wrażenie! Pewnie teraz oceniłabym ją inaczej, kto wie :P

Książka mojej młodości. Miałam wtedy z 10-11 lat i zrobiła na mnie świetne wrażenie! Pewnie teraz oceniłabym ją inaczej, kto wie :P

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ze wszystkich części Jeżycjady ta najbardziej mnie urzekła. Naprawdę świetna! Polecam.

Ze wszystkich części Jeżycjady ta najbardziej mnie urzekła. Naprawdę świetna! Polecam.

Pokaż mimo to