-
Artykuły
Rękopis „Chłopów” Władysława Stanisława Reymonta na liście UNESCOAnna Sierant1 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 21 czerwca 2024LubimyCzytać540 -
Artykuły
Wejdź do świata, który przyspiesza bicie serca. Najlepsze kryminały w StorytelLubimyCzytać2 -
Artykuły
W poszukiwaniu autentyczności. Idea przewodnia i pierwsi goście 16. Festiwalu Conrada ogłoszeniLubimyCzytać1
Biblioteczka
2020-12-28
2020-12-31
Z przyjemnością utwierdzam się w przekonaniu, że z każdą kolejną pochłoniętą książką coraz mocniej przywiązuje się do twórczości Agathy Christie. „Śmierć na Nilu” wciągnęła mnie od pierwszej strony i to z nią miałam przyjemność pożegnać upływający rok i rozpocząć kolejny ;). Książka jest niesamowicie intrygująca, mimo że samym schematem nie odbiega od innych kryminałów brytyjskiej pisarki – mamy ciekawie wykreowanych bohaterów, niecodzienną i niezwykle skomplikowaną sprawę morderstwa; niespodziewane zwroty akcji i (oczywiście) poszukiwanie rozwiązania zagadki.
Herkules Poirot postanawia wybrać się do Egiptu, aby odpocząć od swojej pracy. Wkrótce detektyw zwraca uwagę na młodą kobietę – Jacqueline – która pod maską determinacji oraz zuchwałości wydaje się skrywać niesamowity, wewnętrzny ból. Poirot dowiaduje się, że na spędzi wakacje w towarzystwie młodej, najbogatszej kobiety w Anglii – przepięknej i bystrej Linnet Ridgeway – oraz jej świeżo poślubionego męża, Simona. Szczęśliwa para pragnie spędzić miesiąc miodowy, relaksując się na statku, odbywając piesze wycieczki i ciesząc się słoneczną pogodą. Jednak w drogę wchodzi im Jacqueline, dawna przyjaciółka Linnet i jednocześnie była narzeczona Simona. Okazuje się, że zdeterminowana i uparta kobieta jeździ za nowożeńcami po całym świecie i nie daje im spokoju. W dodatku odgraża się, że jest w stanie nawet… zabić, jeśli zajdzie taka potrzeba. Kiedy podczas rejsu dochodzi do morderstwa, Herkules Poirot angażuje wszystkie swoje szare komórki, aby rozwiązać skomplikowaną zagadkę. Wiadomo, że morderca musi być na statku. Tylko że grono podejrzanych zaczyna się powiększać, a motyw morderstwa nie jest taki oczywisty, jak mogłoby się z początku wydawać…
„Śmierć na Nilu” zrobiła na mnie spore wrażenie. Nie spodziewałam się, że autorka tak ciekawie zarysuje swoich bohaterów i powoli, dosłownie po kawałeczku, będzie podsuwać czytelnikowi motywy i emocje, którymi kierują się jej postaci. Zakończenie spektakularne i nieprzewidywalne, ale tutaj wcale mnie to nie dziwi – czytając książki Agathy Christie naprawdę trzeba się nagłówkować i namęczyć, aby dojść do jakichkolwiek wniosków i wpaść na prawdziwy trop. Zdecydowanie polecam każdemu, kto lubi skomplikowane zagadki i nieoczywiste rozwiązania!
Z przyjemnością utwierdzam się w przekonaniu, że z każdą kolejną pochłoniętą książką coraz mocniej przywiązuje się do twórczości Agathy Christie. „Śmierć na Nilu” wciągnęła mnie od pierwszej strony i to z nią miałam przyjemność pożegnać upływający rok i rozpocząć kolejny ;). Książka jest niesamowicie intrygująca, mimo że samym schematem nie odbiega od innych kryminałów...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-01-15
2021-01-07
To jedna z tych książek, do której z przyjemnością i ogromnym sentymentem wróciłam po wielu latach i którą wciąż jestem oczarowana (teraz nawet ciut bardziej ;)). Piękna, lekka i niezwykle klimatyczna powieść, pełna magii oraz uniwersalnych wartości.
Fabuły nie trzeba nikomu przedstawiać, bo przecież zarówno książki jak i filmy o młodym czarodzieju – Harrym Potterze – odniosły niesamowity sukces i wciąż cieszą się sporą popularnością na całym świecie. Wcale mnie to nie dziwi, ponieważ magiczna historia nic nie straciła z upływem kolejnych lat, a wciąż tak samo intryguje i wciąga bez reszty.
Jestem przekonana, że książka pochłonie nie tylko młodego, początkującego czytelnika, ale osobę w każdym wieku. Kiedy kilka lat temu sięgnęłam po pierwszą część przygód młodego czarodzieja, skupiłam się głównie na magicznym świecie, czarach oraz ciekawej, pędzącej akcji. Tym razem, podczas odświeżania lektury, zaczęłam dostrzegać coś zupełnie innego – skupiłam się na bohaterach, ich relacjach, emocjach i wyborach, i doszłam do naprawdę ciekawych wniosków. Jestem zaskoczona, że wcale nie „wyrosłam” z magicznego świata i wciąż mogę wyciągnąć z lektury coś nowego, co niesamowicie mnie cieszy. Polecam każdemu, bez wyjątku!
To jedna z tych książek, do której z przyjemnością i ogromnym sentymentem wróciłam po wielu latach i którą wciąż jestem oczarowana (teraz nawet ciut bardziej ;)). Piękna, lekka i niezwykle klimatyczna powieść, pełna magii oraz uniwersalnych wartości.
Fabuły nie trzeba nikomu przedstawiać, bo przecież zarówno książki jak i filmy o młodym czarodzieju – Harrym Potterze –...
2021-01-16
Do „Okrutnego Księcia” podchodziłam sceptycznie i zanim zaczęłam czytać, nastawiłam się (tylko i wyłącznie) na dobrą rozrywkę. I muszę przyznać, że wbrew moim początkowym założeniom, książka przypadła mi do gustu, choć nie oczarował mnie ani świat, ani bohaterowie. Najbardziej zwróciłam uwagę na przemianę i psychikę głównej postaci – Jude naprawdę przyciąga na siebie uwagę. Jej sposób bycia jest jednocześnie niesamowicie irytujący jak i intrygujący.
Sama fabuła opowiada o trzech siostrach – Vivienne, Taryn oraz Jude – które w młodym wieku musiały zmierzyć się ze śmiercią rodziców oraz przymusowym przeniesieniu do krainy Elfów – miejscu wrogim ludziom, nieco mrocznym i okrutnym. Vivienne jako jedyna jest prawdziwą Elfką i dlatego nie musi mierzyć się z wrogością, podłością i okrucieństwem tamtejszej ludności. Taryn oraz Jude, jako zwyczajne śmiertelniczki zostają nazywane „gorszą rasą” i są stale gnębione przez nieśmiertelnych, przystojnych Elfów z królewskich rodów. Muszą uważać na każde słowo, każdy ruch oraz stale bać się o swoje życie. Taryn stara się za wszelką cenę unikać kłopotów i schodzić z drogi aroganckim i bezlitosnym stworzeniom. Tymczasem Jude ma dość bycia "tą gorszą" i postanawia udowodnić swoją wartość. Nie wie jeszcze, że swoim zachowaniem może ściągną zgubę nie tylko na siebie, ale na tych, których kocha...
Autorka ciekawie ukazała przemianę głównej bohaterki, pokazując nam, do czego może doprowadzić nienawiść, okrucieństwo i podłość ze strony otoczenia. Rozumiem postawę Jude, która za wszelką cenę stara się nie odstawać od reszty i nie iść przez życie z opuszczoną głową. Mogę tylko domyślać się, jak to jest stale bać się o swoje życie, być sprowadzanym do rangi służących albo zwykłych „śmieci”. Jednocześnie zauważyłam, że jej przemiana jest moim zdaniem trochę za szybka, a w pewnych momentach prawie absurdalna. Wiem, że psychika bohaterów jest skomplikowana i składa się na nią wiele czynników, ale niektóre działania nastolatki wyglądają jak błądzenie po omacku i niepotrzebne narażanie się. Nie wspominając, że ze zwyczajnej dziewczyny ze smykałką do toczenia zwycięskich pojedynków, Jude nagle zmienia się w kogoś zupełnie innego.
Nie za bardzo rozumiem zachwyt nad stworzonym światem. Liczyłam na szersze spojrzenie na krainę Elfów niż tylko świadomość, że są tam lasy, ewentualnie jeziora z groźnymi stworzeniami i zamki, w których mieszkają królowie i szlachta i w których odbywają się wystawne uczty. Zdecydowanie najmniej podobał mi się wątek „romantyczny”, którego na szczęście nie było tak dużo. A postać tytułowego księcia na razie średnio mnie do siebie nie przekonuje. Być może w kolejnych tomach będzie lepiej ;)
Do „Okrutnego Księcia” podchodziłam sceptycznie i zanim zaczęłam czytać, nastawiłam się (tylko i wyłącznie) na dobrą rozrywkę. I muszę przyznać, że wbrew moim początkowym założeniom, książka przypadła mi do gustu, choć nie oczarował mnie ani świat, ani bohaterowie. Najbardziej zwróciłam uwagę na przemianę i psychikę głównej postaci – Jude naprawdę przyciąga na siebie uwagę....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-12-31
Wiem, że nie ocenia się książki po okładce, ale to właśnie ona sprawiła, że jeszcze przed świętami pełna zapału sięgnęłam po „Anioła do wynajęcia”. Niestety czytanie szło mi dość opornie i w rezultacie długo nie mogłam zmusić się do kontynuowania lektury.
Na wstępie zaznaczę, że patrząc obiektywnie, książka jest całkiem dobra, lekka i przyjemna – idealna na grudniowe wieczory, kiedy to nie możemy doczekać się wspólnego świętowania przy wigilijnym stole. „Anioł do wynajęcia” to historia podnosząca na duchu, dodająca otuchy i wprowadzająca w przedświąteczny nastrój. Nie wątpię ani nie dziwię się, że książka zbiera bardzo dobre opinie i podoba się wielu czytelnikom, bo nie można jej odmówić uroku i przedświątecznego nastroju. A jednak lektura totalnie nie trafiła w mój gust, trochę „przygniotła” mnie swoją cukierkowością i przewidywalnością. Skończyłam czytać dla zasady, zyskując przekonanie, że takie książki to nie moja bajka i nie moje klimaty. A szkoda, bo liczyłam na coś wciągającego i świeżego.
Nie wystawiam oceny, bo po prostu nie wiem, jak miałabym tego dokonać. Na pewno książka może być ciekawą, przedświąteczną przygodą, ale z pewnością nie podpasuje każdemu. Jestem pewna, że ja niestety szybko o niej zapomnę.
Wiem, że nie ocenia się książki po okładce, ale to właśnie ona sprawiła, że jeszcze przed świętami pełna zapału sięgnęłam po „Anioła do wynajęcia”. Niestety czytanie szło mi dość opornie i w rezultacie długo nie mogłam zmusić się do kontynuowania lektury.
Na wstępie zaznaczę, że patrząc obiektywnie, książka jest całkiem dobra, lekka i przyjemna – idealna na grudniowe...
2020-12-14
Myślę, że dla większości z nas święta Bożego Narodzenia kojarzą się z magicznym klimatem, rodzinną atmosferą i ogólną radością, potrafiącą rozjaśnić najciemniejszą noc. W ten cudowny czas, choć na moment zapominamy o kłopotach, waśniach oraz nieprzyjemnych sytuacjach. Dla bohaterów „Cudu grudniowej nocy” nadchodzące święta wcale nie są wspaniałym, długo wyczekiwanym dniem. Tutaj każdy zmaga się z własnymi lękami, przeszłością i ogromną stratą, a wigilijny wieczór zdaje się przypominać o smutnych wydarzeniach i raczej nie zachęca do świętowania…
Historia skupia się na pięciu, spokrewnionych ze sobą kobietach. Teresa całe życie poświęciła swojej rodzinie, przejmując się swoimi córkami i mężem, zapominając o własnym szczęściu i chwili wytchnienia. Maria, której największym pragnieniem jest zgromadzenie rodziny przy wigilijnym stole, postanawia zaryzykować wiele (może nawet zbyt wiele), aby dopiąć swego. Dla Magdaleny święta kojarzą się tylko z ogromną stratą, żałobą i bólem, który trawi ją od środka. Kamila stara się odnaleźć w nowej sytuacji, stale rozpamiętując smutną przeszłość i drżąc o swoją przyszłość. I Kinga, dla której opinia innych jest najważniejsza i która robi wszystko, aby jej rodzina (choćby pozornie) wyglądała na najszczęśliwszą na świecie.
Dla żadnej z bohaterek święta nie kojarzą się z miłością, radością i rodzinnymi spotkaniami. Wręcz przeciwnie – Boże Narodzenie postrzegają jako czas natężonej pracy, utrapienie, smutny, pełen bólu okres samotności oraz obłudę. Czy to możliwe, aby nadchodzące święta zmieniły poglądy i uczucia pięciu, pokrzywdzonych przez los, kobiet? W końcu grudzień to okres przebaczania, miłości i akceptacji drugiej osoby. A przede wszystkim to przecież czas cudów. A to oznacza, że wszystko się może zdarzyć ;)
Uważam, że „Cud grudniowej nocy” jest świetną, mądrą lekturą, niosącą za sobą ciekawe przesłanie. Nie jest lekkim czytadłem, ale wędrówką przez uczucia i emocje głównych bohaterek. Poznajemy przyczyny ich nieszczęść, dokonanych wyborów oraz obecnych sytuacji. Śmiało mogę przyznać, że książka składnia do refleksji nad własnym życiem i składnia do przemyśleń.
Każda z bohaterek jest wyjątkowa i zupełnie od siebie różna, co sprawia, że historia staje się bardziej interesująca. Mnie bardzo się podobała i uważam, że jest idealną pozycją na dni pozbawione chęci i nadziei na lepsze jutro ;)
Myślę, że dla większości z nas święta Bożego Narodzenia kojarzą się z magicznym klimatem, rodzinną atmosferą i ogólną radością, potrafiącą rozjaśnić najciemniejszą noc. W ten cudowny czas, choć na moment zapominamy o kłopotach, waśniach oraz nieprzyjemnych sytuacjach. Dla bohaterów „Cudu grudniowej nocy” nadchodzące święta wcale nie są wspaniałym, długo wyczekiwanym dniem....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-12-13
W tym roku postanowiłam spędzić grudniowy czas z książkami o typowo świątecznym/zimowym klimacie. Chciałam sprawdzić, czy takie lekkie historie podbiją moje czytelnicze serce. „Biuro przesyłek niedoręczonych” to pierwsza książka z mojego zimowego wyzwania. Muszę przyznać, że moje oczekiwania chyba były zbyt wysokie, bo spodziewałam się naprawdę ciekawej i wzruszającej pozycji. Tymczasem podczas czytania właściwie nie czułam większego zainteresowania przedstawioną historią.
„Czy ktoś jeszcze pisze listy?”
Urzekł mnie intrygujący tytuł oraz tematyka. Cieszyłam się, że autorka wykorzystała motyw pisania listów i ogromnej, pierwszej miłości, która jest w stanie przetrwać lata. Mimo to sama fabuła i wykonanie wcale mnie do siebie nie przekonały. Jest bardzo schematycznie (nawet dla mnie, a czytam mało obyczajówek) i właściwie po stu stronach zgadywałam, jak rozwiążą się poszczególne wątki (zgadłam ;)). Jestem zaskoczona, że Tekla i Gaspar nie zorientowali się, co mogło być przyczyną ich smutnej sytuacji (mieli naprawdę sporo czasu na przemyślenia i nigdy nie spróbowali odgadnąć przyczyny problemu?).
Wśród bohaterów urzekł mnie pan Stanisław, bo jego sposób bycia niesamowicie mnie intrygował. Również główna bohaterka jest nieźle wykreowana i zdecydowanie można ją polubić. Reszta była dla mnie przezroczysta i właściwie nikt więcej nie zwrócił mojej uwagi.
Bardzo dziwne były momenty, w których bohaterowie wypowiadali kwestie rodem z Wikipedii np. „Gdybym sama uznała, że jest to nieetyczne, chyba nie zawracałabym sobie tym głowy. Ale etyka to zbiór zasad i norm postępowania przyjętych w danej epoce i w danym środowisku” albo „Nazwa tego storczyka pochodzi od greckich słów dendron – drzewo i bios – życie, czyli mieszkający na drzewie.” Przecież nikt tak nie mówi do drugiej osoby.
Zakończenie trochę skrócone i mało intrygujące. Nawet lekkie zaskoczenie historii nie wywołało nie wywołało u mnie większych emocji. Po prostu uważam, że podeszłam ze zbyt wysokimi oczekiwaniami i muszę poszukać czegoś innego, wpasowującego się w mój gust :)
W tym roku postanowiłam spędzić grudniowy czas z książkami o typowo świątecznym/zimowym klimacie. Chciałam sprawdzić, czy takie lekkie historie podbiją moje czytelnicze serce. „Biuro przesyłek niedoręczonych” to pierwsza książka z mojego zimowego wyzwania. Muszę przyznać, że moje oczekiwania chyba były zbyt wysokie, bo spodziewałam się naprawdę ciekawej i wzruszającej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jakoś tak się złożyło, że święta spędziłam z książkami Agathy Christie. I muszę przyznać, że nie żałuję swojego wyboru – bawiłam się świetnie, a moje szare komórki dostały zastrzyk niezbędnej energii ;) Mam wrażanie, że z każdą kolejną książką, w której występuje genialny i nietuzinkowy Herkules Poirot, coraz bardziej podoba mi się twórczość brytyjskiej pisarki.
Autorka kryminałów, Ariadne Oliver, zostaje poproszona o stworzenie kryminalnej zabawy pt.: ”Polowanie na mordercę”. Ta popularna, towarzyska gra ma stanowić główną atrakcję na festynie organizowanym przez małżeństwo – Georga i Hattie Stubbs. Pisarka podejmuje się wyzwania, kreuje historię morderstwa młodej dziewczyny, zostawia poszlaki oraz skomplikowane wskazówki – słowem wykonuje swoje zadanie najlepiej, jak potrafi. Jednocześnie kobieta ma dziwne przeczucie, że ktoś próbuje wpłynąć na całą wymyśloną historię i niezauważalnie, ale konsekwentnie zmienia elementy gry. Zaniepokojona pisarka informuje o tym swojego dobrego znajomego, Herkulesa Poirota. Detektyw przybywa do posiadłości państwa Stubbs, a wkrótce potem okazuje się, że miejsce udawanej ofiary zajmuje prawdziwy trup…
Podobało mi się całe napięcie, jakie towarzyszyło „Zbrodni na festynie”. Jak zwykle autorka raczy nas skomplikowanymi powiązaniami, niezauważalnymi wskazówkami i motywami, na które nie sposób wpaść. Trudno z początku połapać się kto jest kim, ale na szczęście wraz z rozwojem fabuły wszystko zaczyna się rozjaśniać. Zakończenia jak zawsze nieprzewidywalne, nieco przekombinowane, ale to właśnie znak rozpoznawczy dla twórczości Agathy Christie. Ja bawiłam się bardzo dobrze i natychmiast sięgnęłam po kolejną część :). Serdecznie polecam!
Jakoś tak się złożyło, że święta spędziłam z książkami Agathy Christie. I muszę przyznać, że nie żałuję swojego wyboru – bawiłam się świetnie, a moje szare komórki dostały zastrzyk niezbędnej energii ;) Mam wrażanie, że z każdą kolejną książką, w której występuje genialny i nietuzinkowy Herkules Poirot, coraz bardziej podoba mi się twórczość brytyjskiej pisarki.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAutorka...