-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
Książka jest bardzo stara, bo aż z 1960 roku i traktuje o cybernetyce, zapoczątkowanej przez Norberta Wienera. Oczywistym jest fakt, że nauka posunęła się znacznie do przodu, zatem książka ta nie jest dobrym źródłem do bieżącego zapoznania się z tą dziedziną, ale jeśli ktoś chce poczytać o początkach rozwoju cybernetyki na przestrzeni jej pierwszych około 20 lat, to może być ona dobrym wyborem.
Przez pierwsze rozdziały są informacje teoretyczne o cybernetyce, w dalszej części opisywane są pierwsze sztuczne zwierzęta, takie jak 🐢 żółwie ELMER i ELSIE, pies 🐕 Philidog, a na koniec autor podejmuje rozważania o przyszłości cybernetyki. Ciekawe jest postawienie hipotezy o tym, że w przyszłości będą mogły powstać samoreplikujące się maszyny 🤖.
Publikacja ta jest dosyć krótka - około 130 stron, ale jeśli kogoś kompletnie nie interesuje taka tematyka, to nie widzę większej satysfakcji z tej lektury.
Jako że technologia wtedy nie była na tyle rozwinięta, to informacja o tym, że w ludzkim mózgu 🧠 jest 10 miliardów neuronów jest nieaktualna.
Książka jest bardzo stara, bo aż z 1960 roku i traktuje o cybernetyce, zapoczątkowanej przez Norberta Wienera. Oczywistym jest fakt, że nauka posunęła się znacznie do przodu, zatem książka ta nie jest dobrym źródłem do bieżącego zapoznania się z tą dziedziną, ale jeśli ktoś chce poczytać o początkach rozwoju cybernetyki na przestrzeni jej pierwszych około 20 lat, to może...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Jeśli nie potrafisz kochać siebie, nie potrafisz kochać drugiego człowieka".
Ta książka skierowana jest głównie dla dwóch grup:
1. Osób, które czują się samotnymi singlami.
2. Osób ze złamanym sercem.
Dla szczęśliwych już par nie widzę większych korzyści z lektury, a dla tych, którym się nie układa? Być może okaże się to w jakiś sposób pomocne, ale Pani Beata Pawlikowska nie jest psychoterapeutą. Jeśli ktoś chce poradnik z prawdziwego zdarzenia, to lepiej poczytać coś z praktycznego doświadczenia z pacjentami jak np. "Dojrzałość w związku. Jak kochać świadomie".
Ogółem chciałem coś lekkiego, a książki Beaty Pawlikowskiej właśnie takie są. Co więcej, pani Beata ma bardzo przyjemny i uspokajający głos, więc słucha się jej bardzo dobrze także w roli lektorki.
Natomiast o czym jest ta książka? Zgodnie z tytułem można się domyślić, że o byciu "szczęśliwym singlem". Pawlikowska podaje historie swojego z życia, przytaczając popełnione błędy, wplatając w to swoje refleksje i porady na ten temat. Ku zaskoczeniu, już gdzieś przed połową książki dowiadujemy się, że ona tak naprawdę singlem nie jest i udało jej się w końcu znaleźć idealnego partnera! Czym byłem dosyć zaskoczony, gdyż spodziewałem się, że cała ta książka będzie w stylu "jak to dobrze być singlem" itp. Jednak nie przeszkadzało to w całościowym odbiorze, a porady związkowe mogą się kiedyś komuś przydać na przyszłość.
Główne przesłanie jest takie, aby pokochać samego siebie i pozbyć się fałszywych przekonań na temat miłości.
"To, co wierzysz, nie jest jedynym, co istnieje".
"Jeśli tylko miłość nada sens twojemu życiu, to nie jesteś na nią gotowy".
"Drugi człowiek nie jest w stanie cię naprawić ani wyleczyć".
Beata uzależniała swoje szczęście i poczucie wartości od innego człowieka. Była wręcz uzależniona emocjonalnie od swojego partnera.
"Największe kłamstwo o miłości: że przyniesie ci szczęście".
Autorka proponuje "wyprowadzać siebie na spacer" przez co najmniej 10 minut dziennie.
"Prawdziwa samotność jest zagubieniem siebie wśród innych ludzi".
"Najważniejszy związek to związek ze samym sobą".
"Każdy pragnie być kochanym, bezpiecznym, akceptowanym, ważnym i potrzebnym".
"Spróbuj być z drugim człowiekiem bez oczekiwań".
Uwolnienie od obsesji:
1. Chęć.
2. Wytrwałość.
3. Siła wyższa.
Autorka chciała czytelnikowi wpoić to, aby pokochał samego siebie i nie uzależniał swojego szczęścia od innej osoby. Co ciekawe proponuje ona przerobić jej „Kurs pozytywnego myślenia”, składający się z 12 tomów... Ciekawe, czy ktokolwiek to zrobił?
Sama książka napisana jest prostym językiem, autorka ma bardzo rozwlekły styl pisania, więc często coś się powtarza, ujęte w nieco inny sposób.
W pewnym momencie odnosi się także do Boga - ateistom pewnie może się to nie spodobać.
Warto też dodać, że Pawlikowska napisała kontynuację - "Szczęśliwe związki. O miłości, wolności i szczęściu". Kiedyś tam może się z nią zapoznam.
Po "Jestem szczęśliwym singlem" wiedziałem mniej więcej, czego mogę się spodziewać. Z większością treści można się zgodzić, gdyż są to prawdy oczywiste, ale właśnie te najbardziej oczywiste fakty są najbardziej niezauważane i dlatego trzeba je sobie nieustannie uświadamiać, "przypominać", wdrażać. Natomiast w momentach, gdy autorka wchodzi np. na tematy podświadomości, to można się trochę z nią spierać, gdyż zostało to ujęte w taki sposób, jakby to podświadomość była za wszystko odpowiedzialna i to jej sprawka wszystko... Oczywiście na pewno podświadomość miała i ma ogromny wpływ, no ale co z częściowo wrodzonymi predyspozycjami i charakterem? Co z wolną wolą, nie istnieje? To nie jest tak, że każdy zachowuje się tak, jak mu dyktuje podświadomość. Niektórzy niekiedy mają pełną świadomość swoich błędów, a mimo to i tak je popełniają. Inni chcą się zmienić, ale coś im nie wychodzi. A jeszcze inni myślą, że mają rację, nawet gdy ewidentnie jej nie mają. Tak czy owak, każdy posiada jakieś błędne przekonania, a samo ich uświadomienie sobie nie gwarantuje, że ulegną one od razu zmianie. Inaczej dałoby się sprawić, że ktoś z niskiej samooceny przestawiłby się od razu na wysoką. No ale takie książki mogą pomóc w samoakceptacji i poprawie poczucia własnej wartości.
----------------------------------------------
Dwanaście zasad zdrowego i szczęśliwego związku.
1. Dzielę się tym co mam – samochodem, domem, pieniędzmi, jedzeniem, ulubionymi słodyczami i przedmiotami.
2. Daję mojemu partnerowi/mojej partnerce akceptację bez stawania warunków.
3. Daję tylko pozytywne emocje.
4. Nie oceniam tego jak on/ona prowadzi swoje życie, jak myśli ani jakie popełnia błędy. Nie robię tego ani w myślach, ani tym bardziej na głos. Szanuję to, że jest niezależnym, dorosłym człowiekiem i ma prawo żyć po swojemu.
5. Nie osądzam jego/jej sposobu myślenia, bo wiem, że w pełni mogę znać i kontrolować jedynie moje własne myśli.
6. Nie próbuję go/jej zmienić ani naprawić. Daję mu/jej prawo do bycia odpowiedzialnym/odpowiedzialną za siebie. Tak samo jak ja czuję się odpowiedzialny/odpowiedzialna za moje życie.
7. Nie wymagam i nie oczekuję, że przejmie mój styl życia, na przykład zostanie weganinem/weganką, zacznie uprawiać sport się albo zdrowo odżywiać. Jeżeli woli jeść śmieciowe jedzenie i słodycze, to jego/jej sprawa.
8. Szanuję jego/jej wybory nawet jeżeli ich nie podzielam.
9. Nie mówię mu/jej co ani jak ma zrobić.
10. Nie komentuję tego, że niedokładnie sprząta, źle robi pranie albo niewłaściwie prowadzi samochód. Ja robię to po swojemu – on/ona też ma do tego prawo.
11. Nie oczekuję, że będzie ze mną zawsze i że zawsze będzie mnie kochał/kochała.
12. Biorę to, co mi daje i nie żądam więcej. Jeśli jest coś, czego mi brakuje, to znaczy, że niewystarczająco opiekuję się samą/samym sobą!
Dziesięć zasad zdrowego myślenia w związku:
1. Jestem z moim partnerem/partnerką dlatego, że chcę z nim/z nią być, a nie dlatego, że muszę.
2. Jeżeli nie jestem w stanie zaakceptować go takim jaki jest/taką jaka jest, jeżeli nie umiem go szanować bez stawiania warunków, to znaczy, że nie umiem kochać, więc postanawiam spędzić tyle czasu z samą sobą, aż się tego nauczę.
3. Zamiast użalać się nad sobą, daję sobie miłość.
4. Codziennie medytuję, żeby utrzymać wewnętrzną równowagę.
5. Mam stały kontakt z Siłą Wyższą.
6. Drugi człowiek nie jest dostawcą niczego, czego brakuje w moim życiu. Ja sama muszę to określić i odnaleźć w sobie.
7. Codziennie spędzam świadomie czas z samą sobą, prowadzę ze sobą dialog, rozmawiam ze sobą o swoich potrzebach i pragnieniach.
8. Oprócz związku mam też swoje własne życie. Mam moje pasje, rozwijam moje zainteresowania,
9. Dbam o mój rozwój jako człowieka – czytam książki, oglądam filmy dokumentalne, uczę się języków obcych i nowych umiejętności.
10. Myślę pozytywnie.
SIEDEM ZASAD ZDROWEGO ZWIĄZKU DLA MĘŻCZYZN (dla kobiet jest to samo, tylko odnosi się do "niego").
1. Nie mów jej co myśli lub czuje.
2. Nie mów jej co ma robić. Nie kontroluj czy zrobiła to, co miała zrobić.
3. Ona nie jest winna temu jak się czujesz. To ty ulegasz własnym emocjom, osądzasz jej zachowanie i wyciągasz wnioski, które niszczą twoje samopoczucie. Myśl o swoim życiu (zamiast oceniać to co ona robi). Znajdź dobre strony swojego życia niezależnie od tego co ona robi i jaka ona jest.
4. Pamiętaj o jej pozytywnych cechach i dobrych stronach zamiast koncentrować się na tym, co jest w niej kruche, złe lub brzydkie. Zamiast ją krytykować odnajdź i odnów kontakt z twoją własną duszą.
5. Pamiętaj, że ona jest twoim lustrzanym odbiciem, więc to co widzisz w niej złego lub słabego jest tylko odbiciem twoich słabości, przywar i wad.
6. Skoncentruj się na swoim życiu duchowym! Ćwicz pozytywne myślenie, odnajdź połączenie ze swoją Siłą Wyższą, rozmawiaj z Bogiem, medytuj. Myśl pozytywnie!
7. Miłość, szacunek, przyjaźń. Kochaj bez stawiania warunków. Bądź życzliwym przyjacielem. Szanuj jej odrębność jako człowieka.
----------------------------------------------
"Jeśli nie potrafisz kochać siebie, nie potrafisz kochać drugiego człowieka".
Ta książka skierowana jest głównie dla dwóch grup:
1. Osób, które czują się samotnymi singlami.
2. Osób ze złamanym sercem.
Dla szczęśliwych już par nie widzę większych korzyści z lektury, a dla tych, którym się nie układa? Być może okaże się to w jakiś sposób pomocne, ale Pani Beata Pawlikowska...
"Nikt, kto jest naprawdę szczęśliwy, nie musi stawać przed lustrem i wmawiać sobie, że jest szczęśliwy."
Książka ta jest czymś w rodzaju filozoficznych przemyśleń autora na temat szczęścia - oczywiście mamy też tutaj trochę historyjek czy anegdot z życia autora. Z uwagi na popularność, jest ona uznawana za jeden z klasyków współczesnych książek samorozwojowych i to do takiego stopnia, że 4 stycznia 2023 ukazał się film dokumentalny na jej podstawie, co samo w sobie jest dosyć intrygujące. Sama książka oryginalnie została wydana w 2016 roku (polska wersja w 2018), natomiast autor w 2021 wydał swoją kolejną książkę, która podobno jest jeszcze lepsza od tej, jednak polska wersja niedawno co wyszła, bo 28 czerwca 2023, dlatego chętnie się z nią kiedyś zapoznam.
Wracając jeszcze do samego filmu na podstawie tej książki, to nie cieszy się on zbyt przychylnymi opiniami i podałbym tutaj 2 główne zarzuty:
1. Film wydaje się być bardziej biografią Mansona, niż przekazaniem jego filozofii. Oczywiście w książce też pisał co nieco o sobie, ale nie czułem wtedy, jakby to była jakaś jego autobiografia, a dosyć ciekawe i przydatne wątki.
2. W filmie nie ma absolutnie niczego nowego. Jest prawie to samo, co w książce, plus może odrobinę bardziej rozwinięte wątki z życia Mansona. Za to są obrazy i filmiki, więc można ujrzeć np. Japończyka Onodę opisywanego w książce, jeśli kogoś on zainteresował, ale nie chciało się sprawdzać w Internecie czegoś więcej o nim.
Dlatego film jako przypomnienie książki? OK. Jako coś wyjątkowego? Absolutnie nie.
Co więcej po samym filmie nie umiałbym w sumie opisać całej tej filozofii, jaką proponuje autor. W sumie w książce także nie jest to jednoznacznie opisane, gdyż poruszane są różne wątki. Ale w skrócie określiłbym to jako: przejmować się rzeczami naprawdę ważnymi, a nie przejmować tymi nieważnymi. Banał? Oczywiście. Jeśli ktoś miał już do czynienia z tematami filozofii, psychologii czy duchowości, to nie będzie absolutnie niczym tutaj zaskoczony. Ja akurat miałem już do czynienia, jednak książkę oceniam wysoko, ponieważ lubię takie książki - zwłaszcza zapoznawanie z tym, co jest zaliczane do klasyków (czy to starych, czy to nowych), bez żadnego powodu nic nie zyskałoby popularności - a przynajmniej jeszcze mi się one nie przejadły.
Natomiast osoba, która książkę w takiej tematyce dopiero przeczytałaby, to myślę, że dla niej mogłaby ona znacznie więcej wnieść, do poziomu samoświadomości i toku myślenia. Jest ona napisana przystępnym, ale jednak luźnym językiem, który nie każdemu się spodoba, ponieważ momentami jest wulgarny (słowo na "k" w książce pojawia się 11 razy, a słowo na "g" 34 razy - w tym oba raz w w spisie treści) i głupkowaty (np. jakaś Panda Rozczarowania i cebula samoświadomości). Co to w ogóle ma być? Inaczej ujmując: niepoważnie napisana książka o poważnym temacie, ale takie książki jeszcze bardziej lubię niż poważny żargon, oczywiście z umiarem, bo wszystko ma swój limit.
Kluczem do szczęśliwszego życia jest, by: przejmować się mniej, lękać mniej, wkurzać mniej.
Dążenie do bardziej pozytywnych doświadczeń jest samo w sobie doświadczeniem negatywnym. A akceptacja własnego doświadczenia negatywnego jest paradoksalnie sama w sobie doświadczeniem pozytywnym.
Alan Watts sformułował "zasadę odwrotności": im bardziej zależy nam na tym, aby stale czuć się lepiej, tym bardziej maleje poziom naszej satysfakcji, bo pogoń za czymś przede wszystkim pogłębia w nas poczucie, że nam tego czegoś brakuje.
Przejmuj się tylko tym, co się naprawdę liczy: rodzina, przyjaciele itd.
Życie to podróż, a nie miejsce przeznaczenia.
Gdy ktoś nie ma problemów, jego umysł zawsze jakieś wynajdzie.
To, czym się przejmujemy, jest zawsze kwestią naszego wyboru.
Jedynym sposobem na przezwyciężenie bólu jest nauczenie się go znosić.
Główne założenie buddyzmu głosi: ból i strata są nieuniknione i powinniśmy porzucić starania, aby im się oprzeć.
Niezadowolenie i niepokój są nieodłącznymi elementami ludzkiej natury.
Jesteśmy niezadowoleni z tego, co mamy, a potencjalną satysfakcję czujemy, gdy myślimy o czymś, czego nie mamy.
Ból jest sposobem pobudzania organizmów do działania.
Mózg nie odróżnia bólu fizjologicznego od psychicznego.
Szczęście wynika z rozwiązywania problemów, a nie ich braku czy unikaniu.
Emocje są tylko sugestią, dlatego nie powinniśmy im bezgranicznie ufać, ale także nie powinniśmy ich tłumić.
Emocje nie są trwałe. Coś, co nas uszczęśliwia dziś, może nas już nie uszczęśliwiać jutro.
Hedonistyczny kołowrotek - cały czas ciężko pracujemy, aby zmienić swoją sytuację życiową, ale tak naprawdę nigdy nie zaczynamy odczuwać jakiejś szczególnej różnicy.
Sukces nie zależy od tego, czym chciałbyś się cieszyć, tylko jaki ból byłbyś w stanie znieść.
Zadowolenie z siebie nic nie znaczy, o ile nie mamy dobrego powodu, by je odczuwać.
Osoby, które mają wysokie poczucie wartości potrafią szczerze przyznać się do swoich negatywnych cech.
Mark Manson został wyrzucony ze szkoły za posiadanie marihuany, jego rodzice rozwiedli się, chodził także do terapeuty.
Im głębszy odczuwamy ból, tym bardziej bezradni czujemy się wobec naszych problemów i tym bardziej stajemy się roszczeniowi, aby sobie te problemy skompensować. A roszczeniowość ujawnia się na jeden z dwóch sposobów:
1. Ja jestem fantastyczny, a wszyscy inni są do bani, więc zasługuję na specjalne traktowanie.
2. Ja jestem do bani, a wszyscy inni są fantastyczni, więc zasługuję na specjalne traktowanie.
Żeby zmienić postrzeganie problemów, musimy zmienić system wartości.
Pewne wartości i kryteria są lepsze od innych.
Beznadziejne wartości:
1. Przyjemność.
Przyjemność to najbardziej powierzchowna forma szczęścia.
Przyjemność to fatalny wyznacznik celu życia (tak powstają narkomani, zdrajcy, grubasy itd.).
Przyjemność jest najłatwiejsza do osiągnięcia i najłatwiejsza do stracenia.
Chociaż przyjemność jest niezbędna w określonych dawkach, to sama w sobie nie jest wystarczająca. Nie jest przyczyną szczęścia, jest efektem!
2. Sukces materialny.
3. Monopol na nieomylność.
4. Wieczny optymizm.
Życie jest czasami do bani i powinniśmy się z tym pogodzić, a nie unikać tego.
Najważniejsze chwile często w życiu nie są przyjemne, lecz satysfakcjonujące.
Dobre i zdrowe wartości to między innymi uczciwość, innowacyjność, wrażliwość, wierność własnym ideałom, stawanie w obronie innych, szacunek do samego siebie, ciekawość, dobroczynność, pokora, kreatywność.
Do złych, niezdrowych wartości należą z kolei dążenie do dominacji za pośrednictwem manipulacji lub przemocy, seksualna rozwiązłość, niezmiennie dobre samopoczucie, chęć bycia zawsze w centrum uwagi, unikanie za wszelką cenę samotności, zabieganie o przychylność u wszystkich, bogactwo dla samego bogactwa, składanie pogańskim bożkom ofiar z małych zwierząt.
Samodoskonalenie to wybieranie najważniejszych wartości.
Pięć nieintuicyjnych wartości, najbardziej przydatnych według autora i zgodnych z "zasadą odwrotności":
1. Radykalna postać odpowiedzialności, czyli przyjmowanie odpowiedzialności za wszystko, co dzieje się w naszym życiu, niezależnie od tego, kto ponosi za to winę.
2. Pozostawanie w stanie niepewności, przyznawanie się do ignorancji i ciągłe podawanie w wątpliwość własnych przekonań.
3. Docenianie porażek, dążenie do odkrywania własnych wad i życiowych błędów w celu ich naprawy.
4. Eliminacja wartości, których nie uznajemy za własne, zdolność do odmawiania i przyjmowania odmów, a tym samym jasnego określania, co we własnym życiu akceptujemy, a co nie.
5. Poczucie śmiertelności; to wartość kluczowa, bo przywiązywanie wagi do tego, że czeka nas śmierć, jest jedynym, co umożliwia nam nadanie odpowiedniej perspektywy wszystkim innym wartościom.
Nie zawsze kontrolujemy to, co się nam przydarza, ale zawsze kontrolujemy sposób, w jaki to interpretujemy.
To samo wydarzenie możemy interpretować jako coś dobrego lub złego, zależnie od naszych wartości.
Nieprzejmowanie się niczym to nadal przejmowanie się czymś.
Zaakceptuj odpowiedzialność za własne problemy!
Pierwsza dziewczyna Marka zdradzała go ze swoim nauczycielem. (???)
Przez wiele kolejnych miesięcy był nieszczęśliwy. Obwiniał ją za swoje nieszczęście, a paradoksalnie czuł się przez to jeszcze gorzej. Mark był chłodny i arogancki, też popełniał błędy w tym związku, ale to wydarzenie pozwoliło mu się najbardziej rozwinąć.
Obwinianie innych = zadawanie ran samemu sobie.
Ludzie, którzy podejmują najlepsze decyzje zostają zwycięzcami w pokerze, jak i w życiu.
Większość naszych przekonań jest błędna.
Mózg ma być wydajny, a nie dokładny, dlatego nie pamiętamy dokładnie naszych wspomnień.
Źli ludzie nie uważają się za złych.
"Człowiek, który uważa, że wie wszystko, nigdy się niczego nie nauczy". - stare przysłowie
Prawo Parkinsona: „Praca rozszerza się tak, aby wypełnić czas dostępny na jej ukończenie”.
Prawo Murphy’ego: „Jeżeli coś może się nie udać, to się nie uda”.
Prawo uniku Mansona: Im bardziej coś zagraża naszej podmiotowości, tym bardziej tego unikamy.
Nasze problemy nie są wyjątkowe.
„Czy jestem zazdrosny — a jeśli tak, to dlaczego?”. „Czy jestem zły?”. „A może to ona ma rację, a ja tylko chronię własne ego?”.
„Prawdopodobieństwo, że to ja się mylę, jest nieporównanie
większe niż prawdopodobieństwo, że mylą się wszyscy inni”.
"Narysowanie tego zajęło mi 60 lat". - Pablo Picasso o swoim rysunku na serwetce, który wykonał w 2 minuty
Jeśli ktoś jest od nas lepszy, prawdopodobnie poniósł więcej porażek niż my.
Jeśli nie godzimy się na porażkę, nie godziny się na sukces.
Lepsze wartości wiążą się z procesem, a nie celem.
Rozwój zapewnia szczęście, a nie liczba osiągnięć.
Ból fizyczny zwiększa odporność fizyczną.
Ból emocjonalny zwiększa odporność psychiczną.
Ból jest składnikiem procesu przemiany.
Działanie nie jest wyłącznie efektem motywacji, jest również jej powodem. Stosuj zasadę "zrób coś".
Niezdrowa miłość: dwoje ludzi próbuje uciec od swoich problemów za pomocą wzajemnych emocji — innymi słowy, ci ludzie są ucieczką dla
siebie nawzajem.
Zdrowa miłość: dwoje ludzi stwierdza istnienie własnych problemów i próbuje je rozwiązywać, wzajemnie się wspierając.
"Szukaj własnej prawdy, a na pewno się spotkamy”.
Szczęście wynika z troski o coś więcej niż siebie samego.
W książce jest więcej takich filozoficznych rozważań, ale przytoczyłem raczej większość tych ważniejszych. Urzekła mnie także historia Hiroo Onody, który zmarnował prawie 30 lat na wypełnianie rozkazu: stawiania oporu, walczenia za wszelką cenę i nigdy poddania się.
Mnie się podobała ta lektura, na pewno w przyszłości zapoznam się z drugą książką autora.
"Nikt, kto jest naprawdę szczęśliwy, nie musi stawać przed lustrem i wmawiać sobie, że jest szczęśliwy."
Książka ta jest czymś w rodzaju filozoficznych przemyśleń autora na temat szczęścia - oczywiście mamy też tutaj trochę historyjek czy anegdot z życia autora. Z uwagi na popularność, jest ona uznawana za jeden z klasyków współczesnych książek samorozwojowych i to do...
Książka ta zawiera filozoficzne wywody na temat czasu, ale nie traktowałbym jej jako poradnik. Co najwyżej na koniec autor dodaje krótki "suplement" z 10 wskazówkami do pogodzenia się z czasem. Podobnie jak np. książka "Dlaczego śpimy" jest w całości o śnie, lecz nie jest w żaden sposób poradnikiem o lepszym spaniu. No ale już takie czasy, że książki popularnonaukowe, filozoficzne, psychologiczne itp. zawierają mały zalążek porad, stanowiący jednocyfrowy procent całości treści i chyba samo to wystarczy, by je kwalifikować do "poradników". Podobno poprzednia książka autora pt. "Szczęście. Poradnik dla pesymistów" także nie jest poradnikiem, a filozoficznymi wywodami na temat szczęścia. Nie umniejsza to niczego takim publikacjom, ale nieświadomy czytelnik może zostać wprowadzony w błąd, spodziewając się czegoś innego.
4 tysiące tygodni - około tyle czasu będzie żył przeciętny człowiek, o ile dożyje 80 lat. Jak większość ludzi spędzi swój czas? Zapewne większa część ludzi zmarnuje go w dużej mierze na nieproduktywne czynności, z kolei jakiś niewielki odsetek ludzi będzie usilnie zajęty jak najefektywniejszym wykorzystaniem swojej doby, czego dobitnym przykładem jest mnóstwo publikacji na temat podwyższenia swojej produktywności, np. "Ekstremalna produktywność", "4-godzinny tydzień pracy", "Mądrzej, szybciej, lepiej", "Getting Things Done".
Książka Olivera Burkemana w pewnym sensie także chce uświadomić czytelnikom, jak najlepiej wykorzystać czas, lecz nie wykorzystując go w jak najbardziej produktywny sposób, a wszczepieniu idei o docenieniu swojego czasu i samej w ogóle możliwości go posiadania. W końcu można było nigdy nie doznać daru swojej egzystencji na tym świecie, ale prawie każdy swoje istnienie traktuje jako coś na tyle oczywistego, że nie zagłębia się w refleksjach na ten temat. Nie ułatwia tego także w żaden sposób obecna kultura i pogoń za szczęściem oraz sukcesem.
Im mniej nam zostaje czasu, tym szybciej go tracimy. Z wiekiem mamy coraz szybsze poczucie utraty czasu.
Im bardziej staramy się kontrolować czas, tym szybciej tracimy nad nim panowanie. Ot taki paradoks.
Ludzie bogacili się po to, by pracować mniej. Jednak sama produktywność to pułapka, która daje złudne poczucie kontroli nad swoim życiem. A nigdy nie wiadomo, co może się niespodziewanego przydarzyć w najmniej oczekiwanym momencie.
Im większą mamy władzę nad czasem, tym bardziej czujemy się samotni.
"Najlepiej nauczysz innych tego, czego sam powinieneś się nauczyć".
Problem braku czasu nie jest wcale zmorą obecnego wieku, gdyż już nawet w 1908 została napisana książka "Jak żyć 24 godziny na dobę" ("How to Live on 24 Hours a Day"), ale wraz z rozwojem cywilizacji zwiększył się także pęd na wszystko. Zwiększyły się także standardy wszystkiego (np. czystości).
Próbujemy wchłonąć jak najwięcej przyjemnych przeżyć, a to daje coraz mniejsze poczucie spełnienia. Odpędź się żądzy konsumowania jak największej ilości przeżyć.
"Wolę sam parzyć kawę, ale kupowanie jej w Starbucks jest tak wygodne, że prawie nigdy nie robię tego wcale".
Zajęcia zaczynają się dzielić na dwie kategorie:
1. Te, które stały się łatwiejsze, ale nie dają satysfakcji albo nie są skorelowane z naszymi osobistymi oczekiwaniami.
2. Te, które nas denerwują, bo pozostały tak samo pracochłonne jak dawniej.
Spróbuj współcześnie zrezygnować ze smartfonu, poczty e-mail itp. a będziesz brany za dziwaka.
Najbardziej fascynujące jest, że świat istnieje.
"Jesteśmy ograniczoną ilością czasu". - Martin Heidegger
Jednak mimo wszystko to właśnie skończoność czasu pozwala go doceniać...
Ogranicz liczbę zadań do 3, aby przestać odkładać rosnącą liczbę połowicznie ukończonych zadań.
Oprzyj się pokusie rzeczy średnio ważnych.
Mądre prokrastynowanie to świadomość, że nasze życie jest ograniczone i odwlekanie zbędnych zadań.
Media nas zmieniają, a my tego nie zauważamy.
Jeśli staramy się o jak najintensywniejsze bieżące doznania, gwarantujemy sobie porażkę (tyczy się to także seksu).
Staranie się być tu i teraz to także próba okiełznania czasu.
Po prostu należy sobie uświadomić, że nigdy nie mieliśmy innej opcji.
Trzy reguły cierpliwości:
1. Naucz się czuć komfortowo, mimo problemów.
2. Przyjmij radykalną filozofię małych kroków (nawet gdy masz ochotę zrobić więcej, to i tak nie przekraczaj wyznaczonego czasu).
3. Oryginalność najczęściej leży po drugiej stronie wtórności (wartościowe osiągnięcia wymagają czasu i trzymania się tego samego kierunku).
Czas ma dla nas większe znaczenie, gdy możemy go współdzielić z ważnymi dla nas osobami.
Porzucenie nadziei może być źródłem wielkiej inspiracji.
Dziesięć narzędzi do godzenia się z nieskończonością:
1. Wyznacz nieprzekraczalną granicę długości listy zadań.
2. Skończ jedno, zanim zaczniesz drugie.
3. Postanów zawczasu, co może ci się nie udać.
4. Podziel uwagę pomiędzy zadania wymagające wykonania i te, które już ukończyłeś.
5. Skonsoliduj działania.
6. Zacznij doceniać nudne i jednofunkcyjne rozwiązania technologiczne.
7. Szukaj ciekawostek w codzienności.
8. W związkach międzyludzkich przyjmuj rolę badacza.
9. Kultywuj impulsywną dobroć.
10. Ćwicz nicnierobienie.
Książka mi się podobała, nawet gdzieś w 1/3 autor mnie poruszył swoimi wywodami, że coś we mnie pękło i poczułem smutek, jednak warto tu dodać, że słuchałem w wersji audiobook, wracając w zimową noc, a wydaje mi się, że jesień i zima to najlepszy okres nad rozmyślaniem nad swoją egzystencją i czymkolwiek z tym związanym (zwłaszcza w ciemne wieczorne spacery), czyli w tym przypadku czasem. Ale dalsza część książki już nie zrobiła później na mnie takiego wrażenia. No ale wątpię, że w upalne południe chciałbym kontemplować nad znaczeniem czasu, po prostu sam czas i okoliczności zapoznawania się z książką (czy w ogóle czymkolwiek) także mają znaczenie na odbiór całości, dlatego o tym wspominam.
Książkę tę mogę polecić osobom, które interesuje taka tematyka głębokich przemyśleń, lecz nie jest to pozycja zmieniająca życie, a przynajmniej nie ma aż takiej siły wpływu, gdyż jest też trochę rozwleczona, ale moim zdaniem takie książki są do odsłuchania, a nie czytania, dlatego nie dziwię się, że kogoś ta lektura mogła wymęczyć czy zanudzić, bo sam personalnie nie czytałbym takich książek, gdyby nie istnienie audiobooków (ale nawet taka forma nie sprawi, że nudna czy rozwleczona książka stanie się ciekawa).
Książka ta jednak nie ma tego czegoś, przez co chciałbym do niej jeszcze kiedyś wrócić ponownie (być może kiedyś to zrobię, ale ta ochota jest niewielka), z uwagi na jej pesymistyczny i trochę dołujący wydźwięk, uświadamiający o skończoności swojego czasu - no ale takie też jej było zadanie (a wiadomo że chętniej wraca się do tych pozytywnych książek).
Książka ta zawiera filozoficzne wywody na temat czasu, ale nie traktowałbym jej jako poradnik. Co najwyżej na koniec autor dodaje krótki "suplement" z 10 wskazówkami do pogodzenia się z czasem. Podobnie jak np. książka "Dlaczego śpimy" jest w całości o śnie, lecz nie jest w żaden sposób poradnikiem o lepszym spaniu. No ale już takie czasy, że książki popularnonaukowe,...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Na pytanie, czego boisz się najbardziej, ludzie najczęściej odpowiadają, że śmierci, a zaraz potem, że wystąpień publicznych". - Dale Carnegie
Świetna książka, zresztą tak jak każda od Dale'a Carnegiego. Niestety, problemem tej książki jest to, że jest skierowana tylko dla osób, które przemawiają publicznie lub chciałyby zacząć to robić, dlatego tytuł jest mylący. Ta książka nie przyda się do bycia lepszym rozmówcą w kontaktach osobistych, a właśnie na to liczyłem po tytule i się zawiodłem (oczekiwaniami, bo samą treścią jednak nie).
Jest ona napisana w podobnym stylu jak inne książki Dale'a, ale z taką różnicą, że jest ona znacznie dłuższą lekturą. Zatem nie jest to książka na 1 raz. Oczywiście mamy tutaj mnóstwo historyjek, ale także i praktycznych porad.
Ale zrobiłem sobie mnóstwo notatek, których nie będę tutaj przytaczał, bo przepisywanie zajęłoby mi pewnie z 2 godziny. Na wypadek jakbym chciał kiedyś w dalekiej przyszłości wykorzystać porady z książki i nie musieć ich rnotować od zera, chociaż sama książka jest ciekawa, więc i tak bym w takim przypadku ponowił lekturę (tym bardziej, że audiobooka czyta Tomasz Kućma).
Zdecydowanie najważniejszą poradą odnośnie przemawiania jest... entuzjazm! Jeśli będziecie mówić z pasją w głosie, to sam sposób mówienia może być ważniejszy od treści. Oczywiście wskazówek w książce jest znacznie więcej, a nawet znajdują się tutaj ćwiczenia na poprawę swojej dykcji.
"Na pytanie, czego boisz się najbardziej, ludzie najczęściej odpowiadają, że śmierci, a zaraz potem, że wystąpień publicznych". - Dale Carnegie
Świetna książka, zresztą tak jak każda od Dale'a Carnegiego. Niestety, problemem tej książki jest to, że jest skierowana tylko dla osób, które przemawiają publicznie lub chciałyby zacząć to robić, dlatego tytuł jest mylący. Ta...
Całkiem przyzwoita książka o zbudowaniu większej pewności siebie. Nie jest zbyt długa, a wystarczjąco treściwa. Oprócz samej teorii samorozwojowej (autor przytacza sporo różnych "praw") i historyjek motywacyjnych, znajduje się tutaj także 50 ćwiczeń praktycznych do wykonania. Można nawet rzec, że jest to największym atutem tej publikacji. Natomiast bez ich przerobienia nie ma sensu zabierać się za lekturę, gdyż inaczej posłuży jako zwykła treść motywacyjna do zapomnienia i niczego więcej. Dlatego będę musiał z ćwiczeniami jeszcze raz się zapoznać i je wdrożyć.
Z kolei jeśli ktoś zapoznał się z jakąś inną książką od Briana Tracy'ego, to zapewnie może wiedzieć, czego się tutaj spodziewać. Autor jest na świecie uznawany za jednego z najlepszych specjalistów od samorozwoju, gdyż motywuje on do osiągnięcia jak największych celów i bycia jak najlepszą wersją siebie. Czy robi to skutecznie? Dla więszości osób tak, inaczej bez powodu nie posiadałby takiej sławy, ale wiadomo, że nie każdemu styl autora przypadnie do gustu.
Pewność siebie to mentalna właściwość, której można się nauczyć dzięki praktyce.
Arystoteles głosił, że żyjemy we wszechświecie, którym rządzi porządek, i że wszystko ma swoją przyczynę, czyli tzw. prawo przyczyny i skutku. Jest to tak proste i oczywiste, że nikt na poważnie tego nie kwestionuje. Wszystko ma swoją przyczynę. Zarówno sukces, jak i porażka mają swoje przyczyny. Powtarzając te przyczyny zyskamy te same efekty.
„Szaleństwo to robienie wciąż tych samych rzeczy i oczekiwanie innych rezultatów.” - Albert Einstein
Większość ludzi ma poczucie niższości i nieadekwatności, niskiej samooceny, niskiej pewności siebie. W rozwoju osobistym istnieje zasada, że każdy człowiek podlega nieustającemu procesowi ewoluowania i dorastania, w kierunku jaki wyznaczają jego dominujące myśli. Stajesz się tym, o czym myślisz. Świadomie kształtuj swoje myśli.
Prawo koncentracji mówi, że „wszystko, o czym rozmyślasz, rośnie w twojej rzeczywistości”. Wszystko, o czym myślisz wystarczająco długo i mocno, wreszcie staje się częścią twoich mentalnych procesów, rozszerzając swój wpływ i oddziaływanie na twoje nastawienie i zachowanie.
Ustal swoje wartości i uporządkuj swoje wartości (np. 1. Bóg 2. Rodzina 3. Zdrowie 4. Kariera 5. Sukces). To będzie Twoja hierarchia wartości, żyj w prawdzie ze swoimi wartościami. Zastosuj prawo odwrotności - prawo to głosi, że podobnie jak myśli i uczucia prowadzą do zgodnych z nimi działań, dzieje się również na odwrót – działania zgodne z poszczególnymi wartościami czy przekonaniami rzeczywiście prowadzą do myśli i uczuć, które mogłyby je wywołać. Inaczej ujmując: zachowuj się tak, jakbyś już miał pożądane cechy.
Prawo przyciągania - podobne przyciąga podobne. Nieuchronnie przyciągasz do swojego życia ludzi, idee, okoliczności i szanse, które są w harmonii z twoimi dominującymi myślami. Precyzyjne cele dają precyzyjne wyniki w przeciwieństwie do niewyraźnych celów. Musisz dokładnie wiedzieć, czego chcesz i nie myśleć o niczym innym.
Prawo korespondencji - twój zewnętrzny świat ma tendencję do dostosowywania się do twojego świata wewnętrznego.
Prawo koncentracji - wszystko, nad czym się rozwodzisz, bezustannie rośnie w twojej rzeczywistości.
Prawo emocji - każda decyzja, jaką podejmujesz, każda twoja myśl i każde działanie opierają się na jakiejś emocji. Dwiema głównymi emocjami, na dwóch końcach spektrum, są strach i pragnienie. Im silniejsza emocja, tym szybsza zmiana, nawet natychmiastowa w przypadku bardzo silnej emocji.
Prawo substytucji - „twój świadomy umysł może utrzymywać tylko jedną myśl naraz, pozytywną lub negatywną”. Ta myśl, która jest bezustannie obecna w twoim świadomym umyśle, ostatecznie zostanie przyjęta przez podświadomość jako instrukcja lub polecenie.
Cztery czynniki wewnętrznej wiary w siebie:
1. Wyrazistość.
2. Przekonanie.
3. Zaangażowanie.
4. Konsekwencja.
Strach nas hamuje. Nie unikaj zapisywania celu. Strefa komfortu - unikanie zmian.
Zapisz swoje cele - kup brulion do ich zapisywania. Nie mów innym o swoich celach. Realizowanie celów zwiększy Twoje poczucie własnej wartości i szacunek do siebie.
"Nie ma nierealistycznych celów, są tylko nierealistyczne terminy".
„Moc tkwiąca w człowieku jest czymś nowym w naturze i tylko on wie, do czego jest zdolny, ale tylko pod warunkiem, że tego spróbował”. - Emerson
„Gdybyśmy wszyscy robili to, do czego jesteśmy zdolni, zadziwilibyśmy samych siebie”. - Thomas Edison
„W tej chwili masz w sobie moc robienia rzeczy, o jakich nigdy nie myślałeś, że są możliwe. I moc ta stanie się dla ciebie dostępna w chwili, w której zmienisz swoje przekonania”. - Maxwell Maltz
Dr Nathaniel Brandon nazywa poczucie własnej wartości „szacunkiem do siebie”. Chodzi o to, jak czujesz się ze sobą i swoimi zdolnościami w różnych sytuacjach, co determinuje to, jak bardzo lubisz samego siebie i czy uważasz się za wartościową i cenną osobę. Im bardziej lubisz siebie, tym lepiej dajesz sobie radę w życiu.
Poczucie własnej skuteczności to poczucie wartości oparte na wynikach.
Idź za głosem serca i rób to, co kochasz robić. Autor w książce podał przykład Babci Moses, która pragnęła malować, a której wpajano, że jej przeznaczeniem jest poślubić farmera i wychować swoje dzieci na farmerów. W wieku 75 lat jej mąż umarł, a lekarz jej powiedział, że jest już za stara, żeby pracować na farmie. Jako że czuła, że nie zostało jej wiele życia, postanowiła zacząć malować. Skończyła swój pierwszy obraz w wieku 78 lat. Dożyła do 101 lat, a przez ostatnie lata jej życia jej obrazy były skupowane za wysokie kwoty. W ciągu jednego roku na obrazach zarobiła więcej niż pracując przez całe życie na farmie. Była naturalnym talentem, a gdyby zaczęła malować jako nastolatka, mogłaby być jedną z najbogatszych kobiet w Ameryce.
Harland Sanders w wieku 65 lat popadł w kryzys, gdyż jego biznes splajtował. Dostał myśli samobójcze i zaczął spisywać swój testament, ale po chwili zorientował się o pomysłach, jakie mógłby zrealizować, gdyby tylko jeszcze żył. W wieku 66 lat sprzedał pierwszego kurczaka według swojego przepisu Kentucky Fried Chicken. W wieku 74 lat odsprzedał swoje udziały w KFC za kwotę 2 mln dolarów. Zmarł w wieku 90 lat.
Cztery kwadranty pracy:
1. Trudne do nauczenia; trudne do wykonania.
2. Łatwe do nauczenia; trudne do wykonania.
3. Trudne do nauczenia; łatwe do wykonania.
4. Łatwe do nauczenia; łatwe do wykonania.
Rób to, co kochasz robić.
Prawo akumulacji - każde wspaniałe życie czy wspaniała kariera jest akumulacją setek, a być może nawet tysięcy wysiłków, których nikt nie dostrzega ani nie docenia. Wspaniały sukces jest rezultatem niezliczonych godzin, a może nawet miesięcy i lat, przygotowań i ciężkiej pracy, których celem jest osiągnięcie doskonałości w tym, co robimy.
Inwestuj 3% zarobków w siebie.
Odwrotny paranoik - wyobraź sobie, że całym światem kieruje gigantyczny spisek, który ma pomóc ci odnieść sukces i osiągnąć szczęście. Wyobraź sobie, że wszystko, co się dzieje, dzieje się właśnie dlatego, żeby nauczyć cię czegoś cennego i przybliżyć cię do osiągnięcia twoich najważniejszych celów. Tak jak paranoik jest przekonany, że istnieje spisek przeciwko niemu, odwrotny paranoik jest pewny, że wszyscy spiskują na jego korzyść.
Prawo oczekiwań - to, czego mocno oczekujesz, staje się samospełniającą przepowiednią. Kiedy rozwiniesz postawę pozytywnych oczekiwań, staniesz się bardziej optymistyczną i radosną osobą. Cokolwiek się dzieje, natychmiast interpretuj to w najlepszy możliwy sposób.
Być może najpotężniejszą afirmacją ze wszystkich w budowaniu pewności siebie jest wielokrotne powtarzanie, 50–100 razy dziennie, słów: „Mogę to zrobić! Mogę to zrobić! Mogę to zrobić!”.
Afirmacje możesz zapisywać w formie pisemnej na fiszkach. Zapisuj swoje cele dużymi czarnymi literami, a następnie czytaj je wielokrotnie w ciągu dnia.
Pozytywne wizualizacje także mogą być przydatne do budowy pewności siebie. Wyobrażaj sobie, kim chcesz być, co chcesz robić i co chcesz osiągnąć.
Nasyć swoje zmysły każdym szczegółem. Wywieś w domu plakaty, zdjęcia, które mają symbolizować cele, do których dążysz.
Technika "końca filmu". Wyobraź sobie, że znasz tylko zakończenie filmu i jest ono szczęśliwe, a ten film możesz obejrzeć od początku w spokoju, wiedząc, że dobrze się kończy. Podobną technikę zastosuj do prawie każdego zadania. Bez względu na sytuację wszystko dobrze się skończy. Zawsze kiedy myślisz o zbliżającym się wydarzeniu lub problemie, które powodują w tobie jakiekolwiek napięcie czy niepewność, stwórz w sobie uczucie znajomości „końca filmu”.
Karm swój umysł książkami, magazynami i programami audio zawierającymi pozytywne i podnoszące na duchu przekazy. stajesz się tym, o czym myślisz. Wszystko, co bierzesz do swojego świadomego umysłu, czy jest to pozytywne, czy negatywne, podnosi albo obniża twoje poczucie własnej wartości lub twoją pewność siebie.
Przebywaj w towarzystwie pozytywnych ludzi i unikaj tych negatywnych. Negatywni ludzie ściągają cię w dół. Okradają cię z energii i entuzjazmu.
Czytaj historie i biografie mężczyzn i kobiet sukcesu, artykuły i wywiady z ludźmi, którzy do czegoś w życiu doszli. Zacznij nawiązywać relacje ze zwycięzcami, najpierw identyfikując się z nimi mentalnie. Myśląc o ludziach, których podziwiasz, doświadczysz subtelnej zmiany w swoich wzorcach myślowych. W rezultacie zaczniesz przyciągać pozytywnych ludzi do swojego życia. Jednocześnie uaktywnisz prawo odpychania i negatywni ludzie sami zaczną odsuwać się od ciebie. Tak samo jak pozytywne, zorientowane na cel osoby zaczną uznawać cię za kogoś interesującego, kiedy staniesz się bardziej pozytywny, negatywni ludzie zaczną uważać cię za nieprzyjemnego i nieinteresującego. I wkrótce ludzie w twoim otoczeniu zaczną się zmieniać.
Trzymaj się swojej jasnej wizji i podejmuj ciągłe pozytywne działania – w każdej chwili i każdego dnia.
Świat można podzielić na dwie kategorie ludzi: tych, co dużo mówią, i tych, którzy coś robią.
Jesteś niezwykły! Szansa, że kiedykolwiek istniał ktoś z taką samą unikalną kombinacją talentów, umiejętności i zdolności, jakie przyniosłeś na ten świat, wynosi jeden do 50 miliardów. Nikt nie wie, nawet ty, jakich niesamowitych rzeczy możesz dokonać i kim możesz zostać.
Każdy człowiek jest połączeniem zalet i wad. Prawo koncentracji ma niezwykły wpływ na to, kim się staniesz. Wszystko to, na czym się skupiasz, rośnie w twoim życiu. Silni, kompetentni ludzie to ci, którzy skupiają się na swoich mocnych stronach i zdolnościach. Słabi skupiają się na swoich słabościach i brakach.
Całkiem przyzwoita książka o zbudowaniu większej pewności siebie. Nie jest zbyt długa, a wystarczjąco treściwa. Oprócz samej teorii samorozwojowej (autor przytacza sporo różnych "praw") i historyjek motywacyjnych, znajduje się tutaj także 50 ćwiczeń praktycznych do wykonania. Można nawet rzec, że jest to największym atutem tej publikacji. Natomiast bez ich przerobienia nie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka ma nieco ponad 200 stron i składa się ze 100 rozdziałów - każdy na 1 stronę (i to nie zawsze pełną), a pozostałe strony to otwieracze rozdziałów, zatem jest to krótka publikacja, ale nie jest ona do czytania na 1 raz. Właściwie służy bardziej do czytania po 1 rozdziale dziennie przez 100 dni (najlepiej z rana) i do codziennego wdrażania przynajmniej niektórych "życiowych porad", które oparte są na mądrościach buddyjskich.
Z kolei jeśli ktoś zapoznał się wcześniej w jakimś pomniejszym stopniu z buddyzmem, to w tej książce nie znajdzie niczego zaskakującego. Nie służy ona także jako zwykłe czytadło.
Kupiona za 10 zł na kiermaszu, natomiast za 20 zł i więcej niezbyt warta byłaby swojej ceny, bo jest sporo lepszych publikacji na temat buddyzmu, np. "Buddyzm dla początkujących" - Noah Rasheta.
No chyba że ktoś wcześniej nie miał żadnej styczności z buddyzmem, a chciałby go zacząć praktykować, to może rozpocząć od książki "Sztuka prostego życia", tyle że mądrości buddyjskie mogą nie być od razu zrozumiałe, gdyż autor nie rozwija dokładnie wątków.
Książka ma nieco ponad 200 stron i składa się ze 100 rozdziałów - każdy na 1 stronę (i to nie zawsze pełną), a pozostałe strony to otwieracze rozdziałów, zatem jest to krótka publikacja, ale nie jest ona do czytania na 1 raz. Właściwie służy bardziej do czytania po 1 rozdziale dziennie przez 100 dni (najlepiej z rana) i do codziennego wdrażania przynajmniej niektórych...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Umysł jest tym, co robi mózg". - kognitywista Marvin Minsky
"Nie ma myśli, nie ma problemu". / "Nie ma jaźni, nie ma problemu". - powiedzenie w buddyzmie zen
"Dlaczego jesteś nieszczęśliwy? Bo 99,9 procent wszystkiego, o czym myślisz, i wszystkiego, co robisz, odnosi się do Ciebie. A nikogo takiego nie ma". - taoistyczny filozof i pisarz Wei Wu Wei
Książka z neuronaukowego punktu widzenia wyjaśnia, dlaczego "jaźń nie istnieje". A może nie tyle, co nie istnieje, a jest po prostu skutkiem samego procesu myślenia. Z kolei nadmierne utożsamianie się ze swoją jaźnią (ego) prowadzi do cierpienia. Autor opisuje działanie lewej i prawej półkuli, przytaczając niektóre eksperymenty, a także dając praktyczne ćwiczenia do wykonania, które mogą nieco pomóc złagodzić zbytnie przywiązanie do ego. Teoretycznie ta książka może posłużyć jako poradnik do samopomocy - tak jak kilka osób wcześniej wspomniało - ale raczej gdyby nie sugestia tych komentarzy, to raczej bym nie pomyślał o tej publikacji w takim zastosowaniu. Prędzej ma ona uświadomić o "nieistnieniu jaźni" poprzez neuronaukę. I to udało się autorowi całkiem sensownie uargumentować.
Książka jest krótka, składa się z 8 rozdziałów. Problemem jest jednak przedostatni rozdział, w którym przytaczana jest parapsychologia jak jasnowidzenie i pseudonauka jak to, że możemy myślami wpływać na wybór karty przez kogoś. No i jakieś dziwne bzdury typu, że koty wiedzą, gdy ma nastąpić wizyta u weterynarza i tego dnia lubią się ukryć albo to, że psy wyczuwają, gdy właściciel wraca do domu i stoi przy drzwiach wejściowych, a jako dowód anegdotyczny podaje to, że jego pies wiedział o przybyciu żony do domu. Nie no, to wcale nie tak, że psy mają z 10x lepszy słuch od człowieka... Moje psy także wiedzą, gdy ktoś stoi przy drzwiach, ale nie przypisywałbym tego jakiemuś "polu morficznemu". A poza tym podam anegdotę, że jeden z psów potrafi zaszczekać na każde przypadkowe stuknięcie, myśląc, że to ktoś obcy. Czy to intuicja albo działanie pola morficznego?
Poza tym autor twierdzi, że nie udało się zlokalizować świadomości w mózgu, więc snuje koncepcję, że świadomość dostraja się do 8 miliardów mózgów. (?)
Zatem ogółem ten rozdział, jak to napisał wcześniej jeden z użytkowników, faktycznie popsuł odbiór całości, bo dotychczas wszystko wydawało się być opisane całkiem rzetelnie (ewentualnie można się jeszcze przyczepić z wyolbrzymieniem mocy intuicji w szóstym rozdziale).
Za to ostatni, czyli ósmy rozdział, to niezła bomba... W trakcie jego czytania czułem duży niepokój, jakbym miał zaraz dostać ataku paniki, bo moje ego się rozpuści... Autor przytacza tam pewną opowieść, której wcześniej nie znałem, a potem sprytnie łączy z hipotezą pewnej koncepcji, o której już słyszałem, ale nie zagłębiałem się nigdy w nią. Nie będę spoilerował, o co chodzi, ani co o tym sądzę, ale jeżeli chodzi o moje ego, to nie rozpuściło się (wydaje mi się, że autor tym rozdziałem chciał sprawić, żeby komuś "rozpuścić ego" i dlatego najpierw starał się wszystko wyjaśnić w sposób naukowy, a dopiero na sam koniec wprowadzić swoje hipotezy i kogoś nimi przekonać). Chociaż być może było blisko, ale sam nie chciałem, żeby tak się stało. O ile to w ogóle byłoby możliwe, bo też takie miałem obawy zanim zabrałem się do lektury tej książki - że dowiem się czegoś, co bym nie chciał wiedzieć. Być może dla kogoś innego ten rozdział będzie bez znaczenia żadnego.
Tak czy owak, warto zapoznać się z tą publikacją, jeśli kogoś interesuje taka tematyka i czuje się na nią gotowy, bo mimo wszystko wydaje mi się, że nie polecałbym lektur tego typu osobom, które są neurotycznie duchowo lękliwe i za mocno utożsamiają się z ego - być może niektórym takie książki faktycznie pomogłyby, ale dla nich bardziej rekomendowałbym najpierw jakiś poradnik psychologiczny, w którym nie ma podawanych żadnych dziwnych hipotez, które odpowiednio zrozumiane być może faktycznie mogą jakoś pomóc, ale źle zinterpretowane spowodują tylko niepotrzebny lęk (głównie o ten ostatni rozdział chodzi).
--------------------------------------------------------------
Poniżej streszczenie książki (bez spoilerowania ostatniego rozdziału):
Neuropsychologia bada architekturę mózgu oraz to, w jaki sposób wiąże się ona z naszym doświadczaniem świata, zwłaszcza naszych myśli i wynikających z nich zachowaniami. Obecnie neuropsychologia jest w stanie dokładnie zlokalizować dane procesy i funkcje mózgu - od rozpoznawania twarzy po empatię - w konkretnych obszarach neuronalnego krajobrazu.
Autor zainteresował się neuropsychologią po śmierci ojca i doznaniu głębokiego cierpienia, którego chciał się pozbyć. Jak to zwykle bywa, nie udało mu się uwolnić od cierpienia poprzez tradycyjną naukę, więc zainteresował się naukami Wschodu. W taki sposób także zaczął zauważać analogie między odkryciami dotyczącymi mózgu a koncepcjami w buddyzmie, taoizmie i innych szkołach wschodniej myśli.
Medytacja poprawia zdolność koncentracji, medytujący od dłuższego czasu mają grubszą korę mózgową (obszar specjalizujący się w podejmowaniu złożonych decyzji). Kora ta kurczy się wraz z wiekiem, jednak 50-letni medytujący mają korę przedczołową wyglądającą jak u 25-latków. Już nawet 8-tygodni medytacji uważności zmniejsza ciało migdałowate (część mózgu reagująca na stres) i powiększa skrzyżowanie skroniowo-ciemieniowe (empatia i współczucie). Podobne efekty zaobserwowano w przypadku praktykowania tai chi, czyli medytacji bazującej na ruchu. Tai chi obniża ciśnienie krwi i poprawia funkcje poznawcze. Również starożytna indyjska praktyka jogi daje podobne rezultaty. Hipokamp (przechowywanie pamięci) u osób praktykujących jogę jest powiększony.
W buddyzmie, taoizmie, indyjskiej szkole adwajtawedanty i innych nurtach wschodniej myśli uważa się, że idea "ja" (jaźni, ego) jest fikcją. Buddyzm posiada dla tej koncepcji nazwę "anatta" (nie-jaźń). Idea ta może brzmieć radykalnie i niedorzecznie, lecz autor przedstawia dowody, że koncepcja jaźni jest konstruktem naszego umysłu, a nie czymś fizycznym wewnątrz mózgu. To nie jaźń wykazuje odrębną egzystencję, odrębną od myśli, lecz kreuje ją sam proces myślenia. W konsekwencji jaźń nie istnieje bez myśli.
Nasz mózg posiada dwie lustrzane połowy, połączone ze sobą szerokim pasmem ośmiuset milionów włókien nerwowych, zwanych ciałem modzelowatym. Aktywność padaczkowa przechodzi z jednej strony mózgu do drugiej przez ciało modzelowate, co zwiększa nasilenie ataków. Lekarze Roger Sperry i Michael Gazzaniga twierdzili, że przecięcie tego mostu łączącego obie strony mózgu sprawia, że ataki padaczki będą łatwiejsze do opanowania (Roger Sperry dostał nagrodę Nobla w 1981 roku). Takich pacjentów określa się "pacjentami z rozszczepionym mózgiem". W mózgu występują połączenia krzyżowe - wszystkie dane wejściowe i wyjściowe prawej połowy ciała przechodzą do lewej półkuli mózgu i są przez nią przetwarzane, podobnie z lewą stroną ciała. To skrzyżowanie występuje także w przypadku wzroku, czyli lewa połowa tego, co widzimy, jest kierowana do prawej strony mózgu i odwrotnie. Stało się to oczywiste dopiero podczas pracy z pacjentami o rozszczepionym mózgu.
Michael Gazzaniga stwierdził, że lewa część mózgu generuje wyjaśnienia i przyczyny pomagające nadać sens temu, czego doświadczamy - pełni rolę "interpretatora" rzeczywistości. Gazzaniga także odkrył, że ów interpretator często kompletnie się myli. Doktor V. S. Ramachandran opracował teorię na temat lewej półkuli bardzo zbliżoną do teorii Gazzanigi - lewa półkula mózgu odpowiada za przekonania i interpretację oraz że tworząc swoje interpretacje nieszczególnie zwraca uwagę na rzeczywistość.
Co to oznacza? Że tak naprawdę błędną interpretację uznajemy za prawdę zamiast uświadomić sobie, że odpowiada za to lewa półkula, która niekoniecznie ma rację. Jednocześnie nasze "ja" to interpretacyjna część umysłu, która może mylić się co do wielu kwestii zachodzących w zewnętrznym świecie. Dlatego czy myli się ona co do interpretacji samego siebie? Według Gazzanigi owszem (ten lekarz napisał kilka książek, jeśli ktoś chce się bardziej zagłębić w temat).
Duchowe tradycje Wschodu (zwłaszcza buddyzm) utrzymują, że idea jaźni jest niezwykle przekonującą fikcją. Uświadomienie sobie i zaakceptowanie fikcyjności jaźni może prowadzić do końca cierpienia, ponieważ niewłaściwe wyjaśnienia generowane przez lewą półkulę mózgu, jak i założenie istnienia "ja", są najpowszechniejszymi przyczynami cierpienia, jakiego doświadczamy jako ludzie (np. zakładanie, że ktoś nas nie lubi, że coś się nie uda itd.).
Wyraźną różnicą między duchowymi tradycjami Wschodu a psychologią jest to, że na Wschodzie rozpoznano ten stan rzeczy poprzez doświadczenie, natomiast w psychologii poprzez eksperyment (czyli przypadek). Studiujący psychologię i jej nauczający, nadal są w znacznej mierze niezdolni do tego, by docenić, co to znaczy doświadczać interpretatora jako fikcji.
Ośrodek Broki (w przedniej, lewej części mózgu) jest odpowiedzialny za generowanie mowy. Poważne uszkodzenie tego obszaru uniemożliwiłoby zdolność mówienia, jednak za rozumienie słowa pisanego i mówionego odpowiedzialna jest prawa półkula.
Język jest główną formą ekspresji interpretatora. Jest to najbardziej zauważalne, gdy komunikujemy się z innymi, lecz interpretator mówi także sam do siebie - w formie myśli. Ten wewnętrzny dialog zachodzi nieustannie niemal u każdej osoby, odgrywa także centralną rolę w kreowaniu jaźni.
Efekt Stroopa - lewa półkula bierze język dosłownie i myli symbol z symbolizowaną rzeczą. Przykładem jest słowo koloru zapisane nieodpowiadającym mu kolorem. Czas reakcji do zidentyfikowania koloru będzie wydłużony. Efekt ten nie zachodzi, gdy osoba nie potrafi czytać lub słowo zapisane jest w nieznanym języku.
Dowodzi to jak wielkie jest oddziaływanie słów na lewą półkulę mózgu.
"Kije i kamienie kości ci połamią, lecz słowa nigdy cię nie złamią". W zależności od tego jak poważnie traktujemy przetwarzanie lewej półkuli - może to być kłamstwo. Według badacza Martina Teichera, słowne nadużycia są przynajmniej tak samo krzywdzące jak fizyczne oraz są silnym czynnikiem sprzyjającym rozwojowi depresji i innych zaburzeń psychicznych. We współczesnym społeczeństwie często traktujemy słowa tak poważnie, jak fizyczny świat, który jest przez nie reprezentowany.
Jesteśmy krzywdzeni przez interpretację słów z naszej lewej półkuli. Wyobraź sobie, co by się stało, gdyby nie istniała jaźń, którą można skrzywdzić.
"Czy to ty używasz narzędzia, czy narzędzie używa ciebie?" - stare przysłowie zen
Autor książki sądzi, że kiedy mylimy głos w naszej głowie z tym, kim naprawdę jesteśmy, wówczas narzędzie używa nas. Głuchoniema Helen Keller twierdziła, że poczucie jaźni rozwinęła dopiero po nauczeniu się języka.
Źródłem problemu wielu jest to, że nie uważają języka za reprezentację rzeczywistości, lecz mylnie uznają go za samą rzeczywistość. Kiedy bierzemy słowa zbyt poważnie, ta pomyłka przyczynia się do naszego cierpienia.
Kiedy uświadomimy sobie, że lewa półkula po prostu robi swoje - interpretuje i osądza - wówczas kierowane przez nią opowieści nie wywołują już fizycznej reakcji w systemie nerwowym jak niegdyś. Świadomość istnienia interpretatora może głęboko odmienić sposób doświadczania świata. Kiedy zaczynamy obserwować interpretatora, odkryjemy, że dokonujemy mniej osądów i nie traktujemy ich aż tak poważnie.
Placebo to działanie lub lek, który niczego nie powoduje (np. kroplówka z solą fizjologiczną lub tabletka z cukru). Efekt placebo występuje wtedy, gdy pacjent wierzy, że przyjmuje rzeczywisty lek, wówczas może odczuć efekty podawania leku, mimo że nie był on prawdziwy. Gdyby pacjent o tym wcześniej wiedział, nie dałoby się sprawić, żeby mózg uwierzył w przeciwny sposób, ponieważ nie da się zmienić niektórych przekonań na zawołanie, nawet gdybyśmy chcieli to zrobić. Dlatego efekt placebo jest jednym z najlepszych przykładów błędnej oceny interpretatora i efektów, jakie może to powodować.
Jedna z podstawowych doktryn filozofii Wschodu, zwłaszcza buddyzmu, mówi, że nie jesteśmy naszymi myślami ani przekonaniami. Jednak utożsamiając się z interpretatorem - nie jesteśmy świadomi jego wpływów i pozwalamy, by on nami rządził - wtedy można powiedzieć, że jesteśmy naszymi myślami i przekonaniami. Kiedy przekonanie o istnieniu naszej indywidualnej jaźni zostało już w nas zakotwiczone, wówczas generujemy bliźniacze przekonania typu "taki już jestem" i "taki chcę być". Jesteśmy jedynym gatunkiem, który może wierzyć w siebie, okłamywać siebie, przekonywać siebie, kochać lub nienawidzić siebie, akceptować siebie, a także przyciągać i odpychać siebie.
Interpretator także wyszukuje i określa wzory, nawet te nieistniejące (czego przykładem jest test projekcyjny Rorschacha). Ponadto lewa półkula specjalizuje się w gramatyce i pisowni, gdyż są one związane ze wzorami i obie bazują na stosowaniu zasad. 76% języków świata posiada albo strukturę: podmiot, orzeczenie, dopełnienie albo: podmiot, orzeczenie, dopełnienie. Mistrz Yoda z Gwiezdnych Wojen nawiązywał do filozofii Wschodu i zawsze używał struktury: dopełnienie, podmiot, orzeczenie - można się zatem zastanawiać, czy to była próba ominięcia posługującego się zasadami interpretatora.
Badania wykazały, że dyslektycy posługujący się różnymi językami mają mniejszą lewą półkulę, a także posiadają obszary odbiegające od normy.
Na zdolność postrzegania wzorów pływają także neurotransmitery. Obie strony mózgu różnią się od siebie pod względem zachodzących w nich procesów neurochemicznych. Lewa półkula jest zdominowana przez działanie dopaminy, a prawa przez działanie serotoniny i noradrenaliny. Z działaniem dopaminy wiąże się szereg funkcji, od euforii towarzyszącej zakochiwaniu się do kontrolowania ruchów ciała. Od lat 50. XX uważa się, że rezultatem nadmiernej produkcji dopaminy jest schizofrenia. Jedną z cech charakterystycznych schizofrenii jest zaś dostrzeganie nieistniejących wzorców - a więc doświadczanie halucynacji.
Pewno badanie ustaliło, że podwyższony pozom dopaminy sprzyja wzmożonemu odnajdowaniu wzorów. Przy czym jedna grupa osób widziała wzory tam, gdzie ich nie było (wierzący), a druga grupa nie dostrzegała takich wzorów (sceptycy). Zwiększony poziom dopaminy zintensyfikował dostrzeganie wzorów u pierwszej grupy, a u drugiej (sceptyków) spowodował widzenie wzorów tam, gdzie ich nie było. Po zmaleniu dopaminy reakcje sceptyków wróciły do normy.
Jaźń ma skłonność obrony swojego własnego obrazu poprzez nadmierne myślenie. Jaźń istnieje tylko wtedy, gdy myślimy, że tak jest - kreuje ją bowiem sam proces myślenia. Kiedy wzorzec jaźni czuje się zagrożony, sposób myślenia ulega zmianie w taki sposób, by wspierać jej nową, zreinterpretowaną formę (np. gdy czujemy się onieśmieleni, zakłopotani).
Z perspektywy neuropsychologii, mechanizmy obronne wywoływane są przez funkcjonowanie lewej półkuli usiłującej dostosować się do nieoczekiwanych zmian wzorców.
Z perspektywy buddyzmu, jaźń kreuje samą siebie na nowo w odpowiedzi na zagrożenie jej rozpuszczenia.
Działanie naszej percepcji wzorów jest biologiczną funkcją organizmu, która pozostaje aktywna cały czas i niemal nie można jej zatrzymać. Ale uświadamiając sobie ten fakt, możemy traktować to mniej poważnie i inaczej postrzegać świat, ograniczając swoje cierpienie.
Buddyzm, taoizm i inne szkoły wschodniej myśli od tysięcy lat mówią, że jaźń jest iluzją czy też inferencją. Wiele badań neuropsychologicznych prowadzi do tego samego wniosku. Dla ścisłości - twierdzenie, że jaźń jest iluzją, nie oznacza, że w ogóle nie istnieje, a jest po prostu ideą, myślą, pojawiającą się tylko wtedy, gdy o niej myślimy. Lewa półkula stworzyła tę iluzję jaźni dzięki dostrzeganiu wzorów kategoryzacyjnych różnic pomiędzy nami a innymi osobami i łącząc te obserwacje z pamięcią, upodobaniami i perspektywą "pilota", który zdaje się sterować statkiem mózgu i ciała. Nasza definicja jaźni zależy częściowo od tego, co odróżnia nas od innych. A nasza jaźń podlega nieustannym zmianom wywoływanym przez nasze idee, uczucia i sposób postrzegania świata.
10 grudnia 1996 roku dr Jill Bolte Taylor doznała udaru mózgu, który znacznie uszkodził jej lewą półkulę mózgową (napisała ona książkę "Udar i przebudzenie"). Kilka lat później, kiedy wróciła do zdrowia, jej lewa półkula była w stanie opowiedzieć swoją historię. Podczas udaru, jej wewnętrzny głos zamilkł, jej lewopółkulowe ego przestało dominować w jej świadomości, a w swojej prawej półkuli odczuwała wdzięczność i zadowolenie. Prawa półkula cechowała się współczuciem, troską i wiecznym optymizmem. Sądziła, że wkroczyła w ten rodzaj egzystencji, który buddyści nazywają nirwaną. Można się zastanawiać, czy to doświadczenie było podobne do doświadczenia Buddy, Lao Tzu lub starożytnych hindusów, którzy spisali Wedy. Pod wieloma względami jej doświadczenie było dokładnie tym, co mają nadzieję osiągnąć osoby praktykujące medytację lub uważność.
"Już jesteś buddą; po prostu o tym nie wiesz".
Możemy przypuszczać, że te prawopółkulowe procesy do pewnego stopnia już się toczą; musimy tylko jakoś się z nimi połączyć lub zidentyfikować; a być może jedynie obudzić się na nie. W końcu "budda" znaczy po prostu "przebudzony". Być może przyszłość naszego szczęścia zależy od znalezienia równowagi dla lewopółkulowego interpretatora. Celem nie jest tutaj dominacja prawej półkuli, a już na pewno nie wyłączenie lewej, ale raczej osiągnięcie tego, co Budda nazywał "środkową ścieżką".
Pod wieloma względami prawa półkula stanowi yin wobec yang lewej półkuli.
Lewa półkula dokonuje kategoryzacji i osądów, prawa dostrzega całą scenę i przetwarza świat jako kontinuum. Lewa półkula wykazuje uwagę skupioną i zawężoną, prawa jest czujna, ma szeroką perspektywę i obejmuje większy obszar. Lewa skupia się na lokalnych elementach, prawa przetwarza z tych elementów globalny kształt. Lewa działa sekwencyjnie dzieląc czas na "przedtem" i "potem", prawa skupia się na bezpośrednim obcowaniu z bieżącą chwilą.
Lewa półkula jest ośrodkiem języka, prawa ośrodkiem postrzegania przestrzennego.
Świadomość prawej półkuli mogą przybliżyć m.in.:
- praktyka jogi (słowa "joga" oznacza "zjednoczenie" - zjednoczenie prawdziwej jaźni z resztą wszechświata),
- medytacja (jej różnorakie formy jak np. zazen albo medytacja w ruchu jak tai chi i qigong - służą zwiększeniu poziomu qi, czyli wewnętrznej energii),
- bycie "w strefie" / "stanie przepływu" - wykonywanie całkowicie absorbującej czynności,
- uważność - pełne bycie w chwili obecnej, obserwowanie, co dzieje się w świecie zewnętrznym i wewnętrznym - swoich myśli, uczuć i doznań.
Opowieść jest zawsze iluzją. Istnieje tylko w umyśle i tylko wtedy, gdy opowiadamy ją przy pomocy słów lub myśli. Nasze cierpienie wywodzi się stąd, że w pełni angażujemy się w owe opowieści, zapominając, że one same nie stanowią rzeczywistości.
W prawej półkuli jest tylko "bycie i działanie". Lewopółkulowe ego rozumuje w kategoriach przyczyny i skutku. Wykonywanie czynności dla samego ich wykonywania niemal zawsze wiąże się z aktywnością prawej półkuli - od poezji, poprzez różne formy sztuki, aż do muzyki. Raz dziennie zrób coś bez żadnej przyczyny - bez względu na to, co podpowiada lewa półkula.
"Zrozumieć wszystko, znaczy wybaczyć wszystko". - Budda
Znaczenie i rozumienie to procesy, które zachodzą w prawej półkuli mózgu. Lewa półkula skupia się na poszczególnych elementach, prawa patrzy na całość - a to z niej wyłania się znaczenie i rozumienie. Niemal każde znaczenie poznawcze zależy od pojmowania znaczenia. Znaczenie pozwala zatrzymać informację w pamięci krótko lub długotrwałej.
W latach 70. XX wieku w psychologii narodziła się "teoria poziomów przetwarzania" (znaczenia) - jeśli przetwarzasz znaczenie, zapamiętujesz je; lecz jeśli przetwarzasz jedynie powierzchniowe elementy - tylko o nich czytając - zapominasz o nich. Następnym razem, jeśli chcesz coś zapamiętać, zapoznaj się z kilkoma akapitami, zamknij książkę i zadaj sobie pytanie: "o czym właśnie czytałem?". Jeśli będziesz ćwiczyć regularnie i zadawać sobie to pytanie podczas czytania, wówczas poprawią się rezultaty wychwytywania znaczeń i gromadzenia ich w pamięci długotrwałej.
Odszukiwanie znaczenia nie polega tylko na polepszaniu swoich zdolności zapamiętywania. Odszukiwanie znaczenie może być celem samego życia.
"Ten, kto ma powód, by żyć, zniesie niemal wszystko". - Friedrich Nietzsche
Według Viktora Frankla (książka "Człowiek w poszukiwaniu sensu") czynnikiem wpływającym na zdolność przetrwania więźnia w obozie było jego poczucie znaczenia i celu. Znaczenie pełni w życiu człowieka ważniejszą rolę niż szczęście. Nazwał opracowaną przez siebie formę terapii logoterapią, jako że logos tłumaczy się jako "znaczenie".
Sam pociąg do szczęścia udaremnia jego osiągnięcie. U osób postrzegających w szczęściu wartość przeważają negatywne emocje. Już dawno temu Budda tłumaczył, że pragnienie prowadzi do cierpienia; zdaje się to dotyczyć także pragnienia bycia szczęśliwym.
Istotą metafory jest zrównywanie percepcji ze zrozumieniem - bierzemy coś abstrakcyjnego i łączymy to z prawopółkulowym doświadczeniem, mając nadzieję, że lewa półkula to pojmie. Przeprowadzono sporo badań pokazujących, że prawa półkula pełni kluczową rolę w rozumieniu metafor i że osoby z uszkodzeniem prawej półkuli traktują wiersze, metafory i sarkazm dosłownie. Jeśli bierzemy metaforę dosłownie, to znaczy, że przegapiliśmy tworzone przez nią powiązanie.
Zarówno z filozofii, jak i religii (zwłaszcza wschodniej) istnieje długa tradycja stosowania metafor na drodze zrozumienia. Obfituje w nie tzw. kanon palijski - zbiór pism uważanych za najważniejszy zapis nauk Buddy. Tekst ten zawiera ponad 1000 metafor. Nawet słowo "Budda" ma metaforyczne podłoże, ponieważ oznacza "przebudzony", a traktując to dosłownie oznaczałoby, że każdy kto nie śpi, ten jest buddą. A bycie "przebudzonym" w tym kontekście oznacza bycie świadomym rzeczywistości, a nie zahipnotyzowanym odrealnionymi opowieściami o niej.
Być może powodem dla którego buddyzm i inne tradycje duchowe korzystają tak często z metafor jest chęć ominięcia ochronnych funkcji interpretacyjnego umysłu.
Według wschodnich szkół filozoficznych niepoleganie na słowach jest wspaniałym sposobem bycia - może także istotnie ograniczyć cierpienie człowieka.
Edgar Mitchell - astronauta i jeden z pierwszych ludzi na Księżycu: "To, czego doświadczyłem podczas trzydniowej drogi powrotnej, było niczym innym, jak wszechogarniającym uczuciem uniwersalnej więzi. Czułem to, co opisuje się jako ekstazę zjednoczenia [...] Postrzegałem wszechświat jako obdarzony świadomością. Ta myśl była tak uderzająca, że wydawała się niewyrażalna - w znacznej mierze nadal jest".
Pomiędzy naukowcami zdaje się istnieć zgodność, że jedynie 5% naszego wszechświata składa się z tego, co można uważać za typową materię. Być może więc dopiero w przestrzeni kosmicznej bardziej oczywiste staje się to, iż przestrzeń przeważa nad materią. Bazując na znanej perspektywie ziemskiego krajobrazu, lewa półkula może z łatwością wysnuć opowieść o tym, że to materia jest bardziej znacząca niż przestrzeń.
Jedną z głównych koncepcji buddyzmu zen jest pradżniaparamita, co zwykle tłumaczy się jako "doskonała mądrość". Należy jednak dodać, że nie chodzi tutaj o intelektualną wiedzę, ale o pewny wgląd w naturę rzeczywistości, wykraczający poza język i rozumowanie.
Intuicja - natychmiastowe zrozumienie lub poznanie, pozbawione rozumowania oraz uzyskiwanie bezpośredniej wiedzy lub bezpośredniego poznania, pozbawione jasnego, racjonalnego myślenia i wnioskowania.
Prawa półkula wyczuwa informacje nieosiągalne dla lewopółkulowego interpretatora i przesyła je w formie określanej jako inspiracja lub przeczucie, której lewa półkula nie potrafi ująć w słowa, osiągając tym samym kres swych zdolności do zrozumienia, skąd wie to, co wie.
Prawa strona mózgu jest także przede wszystkim obszarem odpowiedzialnym za emocje - od szczęścia do smutku, wraz ze wszystkimi stanami pośrednimi. W zachodnim społeczeństwie często mówi się, aby przedkładać "logikę nad emocje" - kolejny sposób, w jaki lewopółkulowy interpretator rości sobie prawo do odgrywania roli władcy.
Większość testów na inteligencję mierzy zdolności werbalne i umiejętność rozumowania. Możesz mimo to mieć braki w inteligencji społecznej, empatii, a nawet świadomości, jednak wielkości te są w znacznym stopniu niemierzalne w takich testach, opracowanych w kulturze zdominowanej przez lewą półkulę.
W połowie lat 90. Daniel Goleman spopularyzował koncepcję inteligencji emocjonalnej w swojej książce o takim samym tytule.
Inteligencja emocjonalna - zdolność osoby do rozpoznawaniu własnych emocji, rozumienia ich i zarządzania nimi, jak również rozpoznawania i rozumienia emocji innych ludzi. Składa się z 4 podstawowych elementów: samoświadomości, samozarządzania, świadomości społecznej i zarządzania relacjami.
Uważa się, że buddyści zen byli jednymi z pierwszych, którzy pracowali nad podniesieniem poziomu inteligencji emocjonalnej. Rzecz nie polega na pozbawieniu się emocji - mistrzowie zen panują nad swoimi emocjami, ponieważ z nimi nie walczą i w ten sposób są od nich wolni.
Obserwowanie własnych emocji może zwiększyć poziom inteligencji emocjonalnej, ponieważ tworzy przestrzeń pomiędzy interpretacyjną reakcją a samą emocją. Zgodnie z naukami zen, kiedy w czasie medytacji pojawia się rozpraszająca myśl lub emocja, należy zauważyć ją i powrócić do chwili obecnej.
Dwiema emocjami, które mogą nam wiele powiedzieć na temat funkcjonowania prawej półkuli, są wdzięczność i współczucie. Bycie wdzięcznym jest w istocie głębokim docenianiem rzeczywistości.
Narzekanie zawsze podchodzi od interpretacyjnego umysłu - jest niczym innym jak interpretacją wydarzeń, a więc pewną opowieścią i jej negatywnym osądom.
Wiele badań potwierdza, że narzekanie prowadzi do zwiększonego poziomu niepokoju i depresji. Narzekanie obraca się w przekonanie, że z rzeczywistością jest coś nie tak, a tylko ego może jej się sprzeciwiać, czyli nadmierna identyfikacja z lewą półkulą i iluzoryczną jaźnią.
Z drugiej strony wdzięczność stanowi odzwierciedlenie prawej półkuli. Pewien eksperyment wykazał, że badani o zwiększonym poczuciu wdzięczności mają więcej substancji szarej w określonych częściach mózgu.
Możemy dokonać wyboru naszej perspektywy: postrzegać rzeczywistość przez pryzmat narzekania lub przez pryzmat wdzięczności.
Współczucie w buddyzmie opisywane jest często jako "zdolność do patrzenia na inną osobę jak na potencjalnego samego siebie" lub "zdolność dostrzegania wzajemnych połączeń pomiędzy wszelkimi rzeczami". Prawdziwe współczucie ma miejsce wyłącznie wtedy, kiedy potrafimy wyobrazić sobie nas samych w pozycji kogoś innego.
Prawe skrzyżowanie skroniowo-ciemieniowe odpowiedzialne jest za myślenie z perspektywy innych ludzi. U dzieci nie jest w pełni rozwinięte.
"Twoja intuicja wie, co pisać, więc lepiej zejdź jej z drogi". - Ray Bradbury
"Nie ty jesteś w świecie, ale świat jest w tobie. To tylko wynik świadomości". - Nisargadatta Maharaj
"Umysł jest tym, co robi mózg". - kognitywista Marvin Minsky
"Nie ma myśli, nie ma problemu". / "Nie ma jaźni, nie ma problemu". - powiedzenie w buddyzmie zen
"Dlaczego jesteś nieszczęśliwy? Bo 99,9 procent wszystkiego, o czym myślisz, i wszystkiego, co robisz, odnosi się do Ciebie. A nikogo takiego nie ma". - taoistyczny filozof i pisarz Wei Wu Wei
Książka z...
Książka jest krótka, ale naprawdę dobra i treściwa. Ma formę pytań i odpowiedzi, a także wplecionych historyjek z życia autora i praktycznych porad, jak praktykować buddyzm (głównie polegających na tym, by zadawać sobie odpowiednie pytania na temat rzeczywistości i bieżącej sytuacji). Samo pojmowanie buddyzmu może się różnić zależnie od konkretnej szkoły czy samej interpretacji.
Autor zainteresował się buddyzmem chcąc wyeliminować cierpienie ze swojego życia, co tak naprawdę potęgowało cierpienie jeszcze bardziej, a jak sam buddyzm głosi: próba pozbycia się cierpienia sama w sobie powoduje cierpienie. Przeczytał ponad 100 książek na temat filozofii buddyjskiej, by ją jak najlepiej zrozumieć, a później został buddyjskim duchownym.
Sama ta publikacja ma dostarczyć nam ogólnych fundamentów, czym jest buddyzm i na czym on polega, więc jest bardzo dobrą lekturą dla początkujących, jednak później warto rozwinąć wiedzę, zapoznając się z innymi materiałami - co zresztą sam autor proponuje i na końcu książki umieszcza listę 9 polecanych lektur (chociaż na moment wydania chyba tylko 2 zostały przetłumaczone na polski).
W książce obali także błędne przekonania na temat buddyzmu, wynikające z niewiedzy np.:
- czy Gruby Budda jest tożsamy z "głównym" Buddą? (mam figurkę Grubego Buddy, lecz nie wiedziałem, że tak naprawdę dotyczy ona Budaia, a nie Gautamy/Siakjamuni)
- co tak naprawdę oznacza koncepcja braku jaźni?
- a co tak naprawdę oznacza karma?
Po książce czułem spory niedosyt i ochotę, by dalej zagłębiać wiedzę o buddyzmie, a głównie to ta publikacja miała na celu - rozpalić płomień, no i jak dla mnie udało jej się skutecznie. Na pewno w przyszłości jeszcze poczytam kolejne książki o buddyzmie (nawet niedawno jedną przeczytałem, chociaż bardziej podchodziła do buddyzmu z naukowego punktu widzenia).
Z kolei jako zarzut miałem to, że autor nie omawia zbytnio wątku reinkarnacji. Po prostu napisał, że buddyści wierzą w odrodzenie, chociaż interpretacja ta może się różnić, więc z drugiej strony nic dziwnego, że tego bardziej nie rozwijał. No i też jakby wyciąć wątek reinkarnacji, to buddyzm wówczas staje się filozofią aniżeli religią. Poza tym buddyści nie mają się zastanawiać nad takimi kwestiami jak istnienie Boga, co się dzieje po śmierci itp.
Po lekturze zastanawiałem się także, jaki jest praktyczny aspekt jej treści. Dopiero potem sobie uświadomiłem, że praktyką jest m.in. unikanie 3 trucizn, przestrzeganie 5 zasad oraz zdawanie sobie faktu z 3 prawd, przede wszystkim wliczając w to nietrwałość wszystkiego i nieustanność zmian.
-----------------------------
Poniżej streszczenie książki:
Budda, czyli Siddhartha Gautama urodził się około 2.500 lat temu w Lumbini. Był synem króla wychowywanym w luksusie i przebywającym ciągle w pałacu. Pewnego razu opuścił pałac i zobaczył starca, chorego człowieka, trupa, a także wędrownego mnicha. Po tym zrozumiał, że życie nie jest takie, jakie mu się wydawało i zrezygnował z książęcego życia na rzecz poszukiwania spokoju. Po 6 latach gorliwej nauki i duchowych praktyk u różnych guru i nauczycieli, począwszy od medytacji i długich okresów postu, Budda nadal nie znalazł odpowiedzi na swoje pytania. W końcu zdał sobie sprawę, że spokój można osiągnąć poprzez dyscyplinę umysłową. Wyruszył na północ Indii, usiadł pod drzewem figowym i zaczął medytować, tocząc tym samym walkę ze swoim umysłem. Po 7 dniach nagle zrozumiał, że on sam jest źródłem swojego dyskomfortu i cierpienia, ale także radości i zadowolenia. Kiedy zdał sobie sprawę, że mądrość do której dążył, może odnaleźć nie na zewnątrz, lecz wewnątrz siebie, osiągnął oświecenie. Stał się znany jako "Budda", co w języku palijskim i sanskrycie oznacza "przebudzony". Miejsce, w którym osiągnął oświecenie nazwane zostało Bodh Gaya, natomiast drzewo pod którym medytował - drzewem Bodhi.
Wyzwolenie to doświadczanie rzeczywistości taką, jaka jest. Budda to ktoś całkowicie wyzwolony od mylnych percepcji rzeczywistości, doświadczający "nirwany" (słowo z sanskrytu oznaczające "zdmuchnięty" lub "ugaszony"), czyli stanu przebudzonego pojmowania egzystencji, będącego ostatecznym celem praktyki buddyjskiej.
Ponieważ słowo "Budda" oznacza "tego, który się przebudził", to na przestrzeni wieków istniało wielu Buddów. Jednym z nich był buddyjski mnich z Chin, zwany Budai, znany także jako "Śmiejący się Budda" lub "Gruby Budda". Zatem posąg grubego, łysego i śmiejącego się Buddy przedstawia Budaia, a nie Siddharthę Gautamę, na podstawie nauk którego narodził się buddyzm. Aby odróżnić prawdziwego Siddharhtę, buddyści często nazywają go Budda Gautama lub Budda Siakjamuni ("mędrzec Siakjów", czyli klanu, do którego należał). Budda Gautama zwykle jest przedstawiany jako chudy mężczyzna z długimi uszami, często w pozie siedzącej medytacji.
Budda był nauczycielem, a nie Bogiem. Oznacza to, że buddyści kłaniający się przed posągami lub obrazami przedstawiającymi Buddę, niekoniecznie oddają mu cześć, a raczej fizyczny wyraz pokornych intencji, by stosować się do jego nauk, by przezwyciężyć życie skoncentrowane na ego. Według Buddy życie zgodne z zasadami etyki jest ważniejsze niż czczenie czegokolwiek. Chociaż niektóre szkoły mogą Buddę ubóstwiać i wielbić, to inne po prostu darzą go największym szacunkiem i traktują jako najważniejszego nauczyciela.
Żadne myśli i słowa nie są w stanie odpowiednio wyrazić tego, czym jest "oświecenie". Oznacza to, że oświecenia nie da się wytłumaczyć, należy go doświadczyć. Thích Nhất Hạnh, wietnamski buddyjski mnich zen, uważał że "sekretem buddyzmu jest pozbycie się wszelkich idei i koncepcji, aby tak dać szansę prawdzie, by mogła się ona przebić, by mogła się ujawnić". Budda nauczał, że zasadniczo jesteśmy więźniami naszych umysłów, skrępowani przez nasze przekonania, wyobrażenia i myśli. Oglądamy niedokładną wersję rzeczywistości - wersję, która nieprzypadkowo przysparza nam niepotrzebnych cierpień. Mamy skłonność do przeżywania życia, myśląc, że za nasze cierpienie i brak zadowolenia odpowiadają okoliczności zewnętrzne. Nauki Buddy pomagają nam zmienić tę perspektywę i zrozumieć, że niepotrzebne cierpienie, którego doświadczamy, ma więcej wspólnego z tym, jak widzimy różne rzeczy niż z tym, co widzimy. To zmiana dokonująca się nie na zewnątrz, lecz wewnątrz nas, która przyniesie nam radość oraz zadowolenie, których szukamy.
Budda uczył stylu życia, religii, a także filozofii. Buddyzm od większości religii różni się tym, że nie jest tradycją teistyczną i nie wiąże się z wiarą w Boga - Najwyższego Stwórcę, który jest źródłem istnienia. Buddyzm nie zajmuje się wieloma z wielkich pytań stawianych przez inne religie, np.: Czy Bóg istnieje? Co dzieje się z nami po śmierci? Czy wszechświat jest skończony czy nieskończony?
Nie istnieje buddyjska Biblia ani inny autorytatywny tekst, którego używają wszyscy buddyści. Różne szkoły buddyzmu używają różnych tekstów i pism jako źródeł swoich nauk, lecz teksty te mogą być nieznane w innych szkołach. Najstarszy zbiór buddyjskich zapisków to Tipitaka (kanon palijski) - sztandarowy zbiór świętych pism w buddyzmie therawady. Z kolei Abhidhamma Pitaka to zbiór należący do tradycji therawady, który nie ma zbyt wiele wspólnego ze świętymi pismami. W szkołach mahajany niektóre spośród popularnych pism to Sutra Serca, Sutra Lotosu i Sutra Diamentowa. Kolejnym popularnym tekstem buddyjskim jest Dhammapada, czyli zbiór mów Buddy.
Ważne jest to, by zdawać sobie sprawę, że teksty buddyjskie nie są odpowiednikami pism z innych duchowych tradycji - np. Biblii. Pism buddyjskich nie uznaje się za podyktowane lub objawione przez bóstwo. Mają na celu naprowadzenie na ścieżkę wiodącą do oświecenia.
Dwa główne rozgałęzienia buddyzmu to therawada i mahajana. Mahajana zawiera w sobie podzbiory takie jak zen, buddyzm tybetański i buddyzm Czystej Krainy. Istnieje także wadżrajaa, którą określa się jako odrębną, trzecią gałąź.
Budda umarł mając około 80 lat z powodu nagłej choroby - możliwe, że przez zatrucie pokarmowe po spożyciu posiłku zaoferowanego mu przez świeckiego wyznawcę. Budda nie mianował swojego następcy - powiedział, że jego nauki same posłużą za nauczyciela. Współcześnie istnieją przedstawiciele wielu szkół buddyzmu, którzy kontynuują rozpowszechnianie tych nauk. Na przykład Tenzin Gyatso, znany jako Dalajlama, związany z tradycją buddyzmu tybetańskiego. Ważne jest, by zdawać sobie sprawę, że pojedynczy nauczyciel związany z jedną szkołą lub tradycją nie reprezentuje całego buddyzmu i nie musi zawsze zgadzać się z nauczycielami innych tradycji.
Zen to forma buddyzmu mahajany, która narodziła się w Chinach około VI wieku naszej ery, a następnie rozprzestrzeniła się do Japonii i poza jej granice. Koncentruje się na medytacji zazen ("medytacja na siedząco"). Zen oznacza "spokojny", "zrelaksowany", "obecny w chwili teraźniejszej".
Jakie są różnice pomiędzy buddyzmem therawady, mahajany, wadżrajany?
W buddyzmie therawady chodzi o stanie się arhatem - osobą praktykującą, która podąża ścieżką Buddy i osiąga oświecenie.
W buddyzmie mahajany cel stanowi zostanie bodhisattwą - kimś, kto przysięga nie tylko, że samemu się przebudzi, ale że przebudzi także wszelkie inne istoty.
W buddyzmie wadżrajany (odnodze mahajany) również chodzi o przysięgę bodhisattwy, ale do tego różne rodzaje intensywnej medytacji, by pomóc praktykującym w bezpośrednim połączeniu z przebudzoną wewnątrz Naturą Buddy.
Kolejna istotna różnica w buddyzmie therawady, to głównie praktyka zakonna - większość adeptów zrezygnowała ze swojego zwyczajnego życia i złożyła przysięgę, by zostać pełnoetatowymi mnichami lub zakonnicami. Z kolei osoby świeckie nie zainteresowane zostać mnichami lub zakonnicami częściej występują w szkołach mahajany.
Buddyzm therawady stosuje się wyłącznie do kanonu palijskiego, natomiast buddyzm mahajany opiera się na tybetańskich i chińskich kanonach buddyzmu.
Niektóre szkoły, na przykład zen, mogą kłaść nacisk na medytację jako klucz do swojej praktyki, podczas gdy inne ulepszają ją dzięki intonowaniu mantry. A jeszcze inne w ogóle nie przywiązują dużej wagi do medytacji.
Oświecenie to ostateczny cel wszystkich buddyjskich nauk i praktyk, Budda nauczał, że każdy może je osiągnąć. Nie można dokładnie tego pojąć, co to znaczy być oświeconym, dopóki samemu się tego nie osiągnie. Istnieją jednak pewne sposoby, by to opisać. Być oświeconym znaczy być wyzwolonym od notorycznej reaktywności, uwolnionym od percepcji i idei, aby ujrzeć rzeczywistość taką, jaka jest, nie pragnąc jednocześnie, by wyglądała inaczej. Oświecenie to także bycie wolnym od pragnienia, by osiągnięć oświecenie. Każde z naszych wyobrażeń dotyczących tego, czym ono jest może przeszkodzić nam w faktycznym doświadczeniu go. Oświecenie to nie coś, co możemy otrzymać lub znaleźć; to coś, co odkrywasz na nowo - stan bycia, który zawsze w sobie miałeś, ale zasłaniały go wymyślone historie i fałszywe koncepcje. Buddyzm naucza, że oświecenie to nasza prawdziwa natura. To nie coś, czym możesz się stać - to coś, czym już jesteśmy. Musimy po prostu to sobie uświadomić. Według autora oświecenie to doświadczenie i zrozumienie rzeczywistości taką, jaka jest, bez wpływu koncepcji, idei i przekonań, które często mącą sposób w jaki ją postrzegamy. Przebudzenie to z kolei proces, poprzez który ten nowy sposób patrzenia na życie zaczyna się rozwijać. Przebudzenie to ścieżka, która obejmuje kilka etapów i poziomów, podczas gdy moment oświecenia to ostateczna, radykalna zmiana naszej perspektywy. W pewien sposób osiągasz przebudzenie w momencie, w którym uświadamiasz sobie, że nie potrzebujesz stać się osobą przebudzoną - wszystko, czego potrzebujesz, znajduje się już wewnątrz Ciebie.
Według buddyzmu chciwość, nienawiść oraz ignorancja są źródłami zła - tzw. "trzy trucizny" lub "trzy ognie".
Ignorancja odnosi się do niezrozumienia natury rzeczywistości. Na przykład postrzeganie jednych rzeczy jako trwałych i niezależnych od innych zaślepia nas i uniemożliwia ujrzenie ich takimi, jakimi naprawdę są: nietrwałymi i współzależnymi. Najbardziej niebezpiecznym przejawem ignorancji jest wiara we własne ja, które istnieje niezależnie od innych ludzi i reszty świata.
Chciwość jest wtedy, gdy czegoś pragniemy, chcemy zdobyć więcej, niezależnie od kosztów, jakie poniosą z tego powodu inni. Często wierzymy w mylny pogląd, że jeśli dostaniemy to, czego pragniemy (np. pieniądze, władzę, sławę), to w jakiś sposób zagwarantuje nam to szczęście i uchroni od cierpienia. Chciwość nie dotyczy tylko dóbr materialnych - także chcemy zmienić innych, aby zdobyć na przykład ich zainteresowanie lub uczucia. Również możemy błędnie sądzić, że jeśli zmienimy innych, to odnajdziemy szczęście. Aby poradzić sobie z trucizną chciwości najlepszym wyjściem będzie próba jej zrozumienia i zadanie sobie pytania "Dlaczego tak bardzo pragnę zdobyć tę rzecz lub osobę? Dlaczego czuję potrzebę osiągnięcia tego lub tamtego?". Samo uczucie pożądania nie jest złe, chodzi o możliwość zaślepienia nim i destrukcyjnych zachowań i umysłowego zamętu.
Z kolei nienawiść to trucizna, która może pochłonąć cały nasz czas i energię. Nienawiść jako stan psychiczny wpływa bardziej na emocjonalne samopoczucie osoby, która nienawidzi, niż osoby, która jest znienawidzona. Samo czucie nienawiści nie jest czymś złym i odczuwanie jej od czasu do czasu jest czymś naturalnym. Również tutaj warto się zastanowić i zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, zamiast działać pod wpływem destrukcyjnych impulsów. Czy to uczucie smutku, samotności lub bezbronności powodują powstawanie nienawiści?
Natura Buddy - wrodzony stan życzliwości, współczucia, i połączenia z innymi ludźmi oraz światem.
Trzy absolutne prawdy, uniwersalne cechy życia, zwane jako Trzy Cechy Istnienia, których naucza się w buddyzmie:
1. dukkha (cierpienie - tłumaczone też jako: nieusatysfakcjonowanie, udręka)
buddyzm naucza o trzech rożnych rodzajach cierpienia:
- cierpienie samo w sobie - naturalne, które regularnie doświadczamy - ból np. ból fizyczny, choroba, obolałość ze starości
- cierpienie związane ze stratą - związane z okolicznościami, np. utrata pracy, ukochanej osoby, młodości, witalności
- cierpienie wszechobecne - zadajemy je sobie sami, opierając je na przekonaniach lub koncepcjach, a nie samych okolicznościach, np. wypaczone przekonania o swoim ciele lub wyglądzie
2. anicca (nietrwałość)
w buddyzmie mówi się o:
- nietrwałości niesubtelnej, która działa na większą skalę: materia się rozkłada, ludzie umierają, imperia powstają i upadają, normy społeczne zmieniają się i ewoluują,
- nietrwałość subtelna, zmiana o mniejszej skali, która dzieje się z chwili na chwilę - komórki w Twoim ciele umierają i regenerują się, z chwili na chwilę stajesz się inną osobą niż ta, którą byłeś wcześniej
3. anatta (brak własnego ja lub też tłumaczone jako "nie-ja")
nie chodzi tutaj, że nie istniejesz, lecz że nie istnieje permanentna lub stała wersja Ciebie - a jedynie złożona sieć nierozłącznych, nietrwałych przyczyn i skutków
istnieje jedynie chwilowe ja, które nieustannie się zmienia, a my samy jesteśmy całkowitą sumą wszystkich naszych części (jednocześnie my sami stanowimy część rodzin, wspólnot i społeczeństw)
główną ideą stojącą za tym konceptem jest to, że często postrzegamy różne rzeczy - w tym zwłaszcza nas samych - jako osobne byty, postrzegamy siebie jako jednostkę oddzielną od innych, a innych jako oddzielnych od nas. Ironia polega na tym, że wszyscy istniejemy, w najbardziej fundamentalnym znaczeniu, jedynie ze względu na działania innych ludzi - mianowicie naszych rodziców. Bez żadnego działania z twojej strony, pewne przyczyny i okoliczności poskutkowały tym, że istniejesz tu i teraz. Tak jest ze wszystkim - za wszystkim stoją pewne przyczyny i okoliczności; nic nie jest niezależne.
Błędnym przekonaniem odnoszącym się do buddyzmu jest myślenie, że nie powinniśmy być przywiązani do ważnych dla siebie rzeczy np. ludzi, przedmiotów, oczekiwań itd. Jednak w koncepcji zwanej brakiem przywiązania nie chodzi o całkowite oderwanie od tego. Brakiem przywiązania jest to, aby nie postrzegać naszej jaźni jako coś trwałego - ponieważ to przywiązana osoba (stała jaźń) i obiekt przywiązania są potrzebne do procesu przywiązania. A trwałe identyfikowanie się z poglądami, przekonaniami, opiniami itd. powoduje, że cierpimy. Dlatego chodzi by nie trzymać się kurczowo idei (przekonań, opinii itd.), lecz jednocześnie nie rezygnować z nich całkowicie.
Pustka w rozumieniu buddyjskim oznacza, że wszystkie rzeczy pozbawione są znaczenia, dopóki im go nie przypiszemy. Przykładem są słowa - to po prostu połączenie dźwięków, całkowicie pozbawione znaczenia do chwili, gdy ktoś na pewnym etapie historii zdecydował, że to konkretne brzmienie powinno mieć swoje znaczenia. Z perspektywy buddysty wszystkie rzeczy są pozbawione przyrodzonego znaczenia. Nie oznacza to, że są bezsensowne. Po prostu znaczenie pochodzi od nas - jego dawców - a nie od samych rzeczy.
Z perspektywy buddysty narodziny i śmierć nie stanowią początku ani końca; nie są od siebie oddzielne. Śmierć to po prostu zwieńczenie etapu, który rozpoczął się wraz z narodzinami, ale całkowity proces życia zaczął się na długo przed naszymi indywidualnymi narodzinami oraz zgonami i będzie toczył się jeszcze długo po nich. Buddyści wierzą w odrodzenie - ale to nie to samo, co przychodzi na myśl, gdy mowa o reinkarnacji. Według tradycyjnej koncepcji reinkarnacji idziesz dalej jako pewnego rodzaju dusza lub duch, by zagnieździć się w nowej fizycznej formie, niezależnie od tego, czy będzie to osoba, zwierzę czy roślina. Chociaż niektóre szkoły buddyzmu uważają odrodzenie za coś bliższego tej idei reinkarnacji, to nie pasuje ona do sposobu w jaki inni buddyści rozumieją nietrwałość i brak własnego ja. Każdego dnia zmieniamy formę i doświadczamy odrodzenia, nawet z chwili na chwilę. Skoro nie istnieje nasze trwałe ja, to która część nas mogłaby wykroczyć poza granice śmierci i dostąpić reinkarnacji? Kiedy umieramy nasze ciała zmieniają formę - rozkładają się i stają się częścią natury, jednak nigdy nie przestają istnieć. Buddyści wierzą, że ludzie są częścią nieustannego cyklu zmian - podobnie jak wszystko inne w naturze.
W buddyzmie ostatecznym celem jest przekroczenie granic tego cyklu i wejście w stan nirwany. To prawda, ale poszczególne odłamy interpretują tę myśl na wiele różnych sposobów. Na nasze potrzeby wystarczy powiedzieć, że istnieje ciągły cykl śmierci i odrodzenia, który musimy zrozumieć zanim w ogóle zaczniemy myśleć o przekroczeniu jego granic.
Zadaj sobie następujące pytania:
- Co by było, gdybym wiedział, że dziś jest ostatni dzień mojego życia? W jaki sposób zmieniłoby to moje kontakty z każdym, z kim dziś porozmawiam?
- Co by było, gdybym wiedział, że osobie, z którą rozmawiam został jeden dzień życia? Czy zmieniłoby to sposób w jaki się z nią komunikuję?
Karma (w sanskrycie) lub kamma (w języku palijskim) oznacza po prostu "działanie", lecz także jest znaną koncepcją tradycji buddyjskiej, którą najczęściej błędnie się pojmuje. Większość ludzi Zachodu uważa karmę za jakąś formę losu lub kosmicznej sprawiedliwości - jeżeli zrobisz coś złego, to w odpowiedzi wszechświat sprawi, że coś złego przytrafi się Tobie. Według buddyzmu karma to po prostu zasada przyczyny i skutku. Nie stoi za nią sprawiedliwość, inteligencja ani system moralny, nie wiąże się ona z karą ani nagrodą. W mniejszym stopniu chodzi o myślenie w rodzaju "Jeżeli zrobię coś dobrego, to dostanę coś dobrego w zamian", a bardziej o "Jeżeli coś zrobię, to coś się wydarzy". Karma nie jest tajemnicza, nie pozostaje w ukryciu. Podejmijmy się działania - a nie jego rezultatu.
Buddyzm nie jest teistyczną tradycją, co oznacza, że aby podążać za jego naukami lub czerpać z nich korzyść, nie trzeba wierzyć w żadne bóstwo. Oznacza to, że zarówno ateista, jak i chrześcijanin mogą zostać buddystami. Ograniczeniami są nasze przekonania. Z kolegi agnostycyzm zakłada, że istnienie Boga jest niepoznawalne, a to może ułatwiać kroczenie ścieżką ku przebudzeniu. Niewiedza to w buddyzmie idealny stan umysłu, ponieważ jesteśmy w nim otwarci na naukę oraz doświadczanie. W tradycji zen nazywa się to umysłem początkującego lub umysłem otwartym.
Buddyjskie koncepcje i nauki pomagają być zakotwiczonym w teraźniejszości, niezależnie od chwili. Oferują narzędzia służące do odnalezienia większej swobody, sensu oraz spokoju w Twoim codziennym życiu.
Pięć wskazań (zasad) buddyjskich:
1. Powstrzymuj się od odbierania życia. (interpretacja może zależeć od osób i tradycji, gdyż zaliczać może się tutaj także przeciwieństwo przeciw aborcji, karze śmierci lub zabijaniu owadów)
2. Powstrzymuj się od brania tego, co nie jest ci dane. (nie tylko nie kraść, lecz nie brać tego, na co nie zasłużyliśmy)
3. Powstrzymuj się od niewłaściwych zachowań o charakterze seksualnym. (zaliczają się tutaj seks bez obopólnej zgody oraz wykorzystywanie seksualne; natomiast życie w celibacie zależy od szkoły buddyzmu i odziedziczonej kultury oraz poglądów społecznych)
4. Powstrzymuj się od niewłaściwej mowy. (nie kłamać, mówić szczerze i korzystnie dla innych; niewłaściwa mowa jest źródłem chciwości, nienawiści i ignorancji; manipulacja oraz mówienie w sposób niemiły dla innych, a także plotkowanie - wszystko to także formy niewłaściwej mowy)
5. Powstrzymuj się od korzystania z substancji toksycznych, które przyćmiewają umysł. (dla jednych mogą to być narkotyki czy alkohol, dla innych cokolwiek, np. toksyczne nawyki jak hazard czy konsumowane media)
W buddyzmie nie ma żadnego przymusu do tego, by być wegetarianinem - to zależy tylko od osoby, jak zadecyduje.
Co oznaczają 3 schronienia:
- schronienie w Buddzie - uznajemy, iż on był zdolny do osiągnięcia oświecenia, a tym samym, że my również jesteśmy w stanie to zrobić (ujrzeć w nim nas samych i oswobodzić się z trucizn chciwości, nienawiści i ignorancji)
- schronienie w dharmie - poszukiwanie bezpieczeństwa w naukach buddyjskich oznacza, że mogą nam zaoferować nową perspektywę i głębokie zrozumienie nas samych oraz natury rzeczywistości, wykracza to poza samo ufanie tym naukom i ich akceptację - chodzi o wiarę w to, że praktykowanie ich doprowadzi nas do spokojniejszego i bardziej harmonijnego stylu życia
- schronienie w sandze - poszukiwanie schronienia w społeczności buddyjskiej oznacza uznanie, iż możemy odnaleźć i zaoferować wsparcie poprzez odbywanie praktyki z innymi; otworzenie się na innych i pozwolenie, by nam pomogli, podczas gdy my pomagamy im, to ważny krok w kierunku przezwyciężenia życia skoncentrowanego na ego
"Sam musisz się starać.
Buddowie jedynie wskazują ci drogę". - Budda
Książka jest krótka, ale naprawdę dobra i treściwa. Ma formę pytań i odpowiedzi, a także wplecionych historyjek z życia autora i praktycznych porad, jak praktykować buddyzm (głównie polegających na tym, by zadawać sobie odpowiednie pytania na temat rzeczywistości i bieżącej sytuacji). Samo pojmowanie buddyzmu może się różnić zależnie od konkretnej szkoły czy samej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka składa się ze 140 cytatów/złotych myśli Dalajlamy (najciekawsza treść książki) oraz 40-stronicowego opisu "trzech głównych aspektów ścieżki", ponadto jest w niej słowniczek ważniejszych pojęć oraz wstęp do książki. Całość liczy 150 stron, zatem nie jest to długa lektura, jednakże nie jest także zbyt ciekawa, z wyjątkiem tych cytatów Dalajlamy, które wydają się faktycznie przekazywać pewne mądrości, lecz trzeba tu dodać, iż często wydają się one powtarzaniem jednego i tego samego, tylko ujętego nieco inaczej. Z kolei końcowy opis ścieżki także wydaje się wałkowaniem jednego i tego samego, lecz ponadto jest on bardzo nieprzystępnie napisany - nie chciałbym do niego wracać i lepiej nawet jakby go nie było, gdyż naprawdę zostało to tak nieciekawie napisane.
Czcionka jest w porządku, papier ma fajny zapach i jest dobrej jakości, a z wyglądu okładka prezentuje się świetnie - na dodatek mamy tu do czynienia z twardą oprawą, przy czym wyjątkowo łatwo zostają plamy po palcach. Cena okładkowa wynosiła 40 zł, lecz książkę nabyłem w promocji za 10 zł - tyle też wynosi jej faktyczna wartość. W książce natrafiłem tylko na 1 błąd, na stronie 36, cytat 26: "(...) powinniśmy się o troszczyć o innych".
Niestety, nie polecałbym tej książki żadnej osobie, która nie jest jakoś zainteresowana buddyzmem (zwłaszcza jeśli nic nie wie na ten temat), ponieważ najprawdopodobniej jeszcze tylko by się zraziła, nie wspominając nawet o tym, że pewne fragmenty nie będą zrozumiałe. Z kolei osoby, które są zainteresowane lub mają jakieś pojęcie o buddyzmie, to w tej publikacji nie znajdą niczego wyjątkowego, czego nie byłoby w innych książkach o takiej tematyce, lecz dużo lepiej napisanych i z lepszą treścią. Też jako że nie jest to zbyt długi twór, to nie ma co żałować lektury, ale mimo wszystko nie chciałbym powracać już do niej.
--------------------------------------------
[Streszczenie z ciekawszych fragmentów książki.]
Według Roberta Thurmana, buddyjski mnich Tenzin Gjaco (Wielki XIV Dalajlama z Tybetu) jest tym, czym byłyby sam Burda Siakjamuni, gdyby ponownie się zamanifestował.
Tenzin Gjaco - 1935-2048 (książka z 2017), jeśli Dalajlama faktycznie umrze w 2048 roku, będzie dla mnie to najlepszy dowód w prawdziwość buddyzmu (bo wierzę w prawo przyczyny i skutku).
Dla buddystów nirwana - czyli prawdziwy stan wygaśnięcia cierpienia - jest prawdziwym schronieniem. To nasz niezdyscyplinowany umysł wywołuje cierpienie. Jeżeli uda nam się wyeliminować przyczyny cierpienia, osiągniemy stan wyzwolenia nazywany nirwaną, a więc prawdziwe i trwałe szczęście.
Człowiek zostaje "buddystą" poprzez "przyjęcie schronienia". Dalajlama odkrył, że rzeczywistość sama w sobie jest "stanem" nirwany: wolnością od cierpienia i prawdziwym szczęściem. Wynika z tego, że dzięki odkrywaniu naszej prawdziwej natury możemy znaleźć prawdziwe schronienie przed cierpieniem. Nie musimy "zostawać buddystami"!
Czym jest buddyzm? Buddyzm to po prostu realizm. Budda i Dalajlama twierdzą: "Rzeczywistość jest rozkoszą, a przyczyną cierpienia jest niewiedza. Wiedza zwycięża ignorancję, więc tak naprawdę mądrość jest rozkoszą!"
3 główne zasady ścieżki buddyjskiej:
1. Ofiarna transcendencja - oczywisty przejaw współczucia dla własnej osoby. Za jej sprawą uwalniamy się od uczuć nakierowanych na gromadzenie relacji międzyludzkich, bogactwa, sławy, sukcesu etc., dzięki czemu możemy koncentrować się na naszym celu życiowym.
2. Uniwersalne współczucie wobec innych - rozszerzamy nasze poczucie identyfikacji, aby objęło również inne istoty. W ostatecznym rozrachunku zaczynamy się utożsamiać z nimi wszystkimi. Ból towarzyszący zaabsorbowaniu własną osobą zastępujemy wówczas radością płynącą z miłującego oddania innym.
3. Realistyczna mądrość - stanowiąca źródło miłości do innych istot. Za jej sprawą jesteśmy w stanie przeniknąć przez naszą ignorancję i odkryć pomyślną rzeczywistość, która pomaga nam budować odważne i pozytywne nastawienie do życia.
Trzy główne zasady ścieżki buddyjskiej
1. Odkrycie prawdziwej miłości do własnej osoby.
2. Odkrycie prawdziwej miłości do innych.
3. Odkrycie źródła wszelkiej miłości w samej rzeczywistości.
---
Z nauk wynika, że oświecenie wymaga ciężkiej pracy i zmagania się z trudnościami przez długi czas (niełatwo jest osiągnąć wszystkie poziomy duchowe i wglądy w krótkim i bez podejmowania jakiegokolwiek wysiłku).
Przebudzony umysł pragnie osiągnąć stan buddy, aby uwolnić od cierpienia wszystkie istoty żyjące we wszechświecie.
Cel ten możemy osiągnąć wyłącznie dzięki medytacji oraz regularnemu i długotrwałemu ćwiczeniu umysłu.
3 podstawowe sposoby myślenia o cierpieniu to cierpienie: związane z bólem, ze zmiennością i wszechobecne cierpienie.
Podstawowe występki to 10 złych uczynków:
- na poziomie cielesnym: zabijanie, kradzież i niewłaściwe czyny seksualne,
- na poziomie werbalnym: kłamstwo, oszczerstwo, krzywdząca mowa i jałowe plotkowanie,
- na poziomie umysłowym: chciwość, złe życzenia i błędne poglądy.
Im więcej znaczenia miała nasza egzystencja, tym mniej żalu będziemy odczuwali w chwili śmierci.
Nasz spokój i nasze szczęście są zależne od otaczających nas istot. Z tego względu powinniśmy się troszczyć o innych.
Kiedy pokonamy i wyeliminujemy przeszkadzające emocje, nie będą mogły powrócić.
Ludzie znajdujący się na niskim poziomie rozwoju mentalnego lub duchowego są niedojrzali. Mają ograniczone umysły i są jak kłótliwe dzieci. Nie zniechęcajcie się do nich i rozbudźcie w sobie współczucie wobec nich.
Gniew i wrogość zakłócają spokój naszego umysłu, a także wszystkich otaczających nas ludzi. Wytwarzają konflikty i nieszczęścia.
Każde działanie przychodzi nam z większą łatwością, gdy się z nim oswajamy. Jeśli przyzwyczaimy się do znoszenia niewielkich krzywd, stopniowo wytworzymy w sobie odporność na większe cierpienie.
Nasz nieprzyjaciel prowokuje nas do praktykowania cierpliwości, chociaż nie miał zamiaru tego robić - bądźmy mu wdzięczni za to.
Jeśli będziecie potrafili rozwinąć w sobie silne współczucie i miłującą życzliwość wobec waszego wroga, będziecie w stanie to zrobić wobec wszystkich czujących istot.
Wasze przywiązanie do kogoś wytwarza i wzmacnia przywiązanie w innych istotach.
Osoba praktykująca w szczery sposób będzie w stanie urzeczywistnić nirwanę, nawet jeśli pozostanie we własnym domu i spędzi w nim całe życie. Osoba niepraktykująca nie osiągnie niczego.
Zazwyczaj osoby gorzej sytuowane wam zazdroszczą, osoby znajdujące się na tym samym poziomie z wami rywalizują, a osoby lepiej sytuowane was prześladują. Powinniście zazdrościć waszej dawnej jaźni i z nią rywalizować.
Zniszczcie swój egocentryzm, aby umysł był wam posłuszny.
Wszystkie szkoły buddyjskie akceptują 4 pieczęcie:
- wszystkie zjawiska są nietrwałe,
- wszystkie rzeczy naznaczone splamieniami przynoszą cierpienie,
- wszystkie zjawiska są pustością i nie posiadają własnego istnienia,
- nirwana jest prawdziwym spokojem.
Niektórzy ludzie w wyniku praktyki stają się osobami bezdusznymi, które nie troszczą się o spokój i cierpienia innych istot. To niedobra praktyka. Zawsze pilnujcie bram umysłu z uważnością, sumiennością i przytomnością.
Niestabilne emocje mają negatywny wpływ nie tylko na nas, ale również na innych. To dlatego altruistyczne nastawienie pozwala osiągnąć głębokie poczucie szczęścia i spokój umysłu.
6 doskonałości: szczodrość, dyscyplina, cierpliwość, wysiłek, koncentracja i mądrość.
Istnieją Cztery Praktyki Wstępne:
- rozmyślanie o wyjątkowości i potencjale życia w ciele wolnej i szczęśliwej istoty,
- rozmyślanie o śmierci i nietrwałości,
- rozmyślanie o działaniach i ich rezultatach,
- rozmyślanie o wadach cyklicznej egzystencji.
Istnieją 2 rodzaje medytacji:
- analityczna - posługuje się analizą i refleksją,
- jednopunktowa - umysł skupia się na rzeczach, które udało mu się zrozumieć.
Medytujcie nad Czterema Niezmierzonościami:
- niezmierzoną miłością,
- niezmierzoną bezstronnością,
- niezmierzonym współczuciem,
- niezmierzoną radością.
Jeżeli nie doświadczymy cierpienia, nie będziemy mieli w sobie zbyt wiele współczucia do innych. Z tego względu chęć uwolnienia się od własnych cierpień poprzedza jakiekolwiek współczucie wobec innych istot.
Przebudzony umysł jest niezbędny do osiągnięcia oświecenia.
Kultywujcie wyrozumiałość, która nie osłabnie nawet w obliczu krzywd i przeciwności.
W tekstach zostały opisane 22 rodzaje przebudzonego umysłu.
2 sposoby gromadzenia cnót:
- gromadzenie zasługi - polega na kultywowaniu współczucia, miłości i przebudzonego umysłu,
- gromadzenie mądrości - polega na rozmyślaniu o znaczeniu pustki i pielęgnowaniu mądrości wypływającej ze zrozumienia pustki.
Jeżeli nauczyciel nie oswoi swojego umysłu, nie będzie w stanie oswoić umysłów innych ludzi.
Cierpienia są rzeczywistością. Jeżeli będziemy po prostu ich unikali, nie rozwiążemy naszych problemów.
Nauki o małym zasięgu - wszystkie nauki dotyczące osiągnięcia korzystnego odrodzenia w przyszłości.
Nauki o średnim zasięgu - nauki związane z praktyką osiągania osobistego wyzwolenia (osoby na tym poziomie rozwijają koncentrację i mądrość, po czym pozbywają się złudzeń, wyzwalają od cierpienia i doświadczają odrodzenia).
Nauki o dużym zasięgu - nauki dotyczące technik pozwalających osiągnąć wszechwiedzę stanu buddy - zarówno sutryczne, jak i tantryczne.
Powinniśmy trenować nasze umysły w taki sposób, żebyśmy nie marnowali swojego życia nawet przez miesiąc lub dzień i żebyśmy przygotowali się na śmierć. W chwili śmierci praktykujący będą dobrze przygotowani. Nawet najsłabsi praktykujący nie będą wtedy odczuwali żadnego żalu.
Budda to mistrz wskazujący nam drogę prowadzącą do oświecenia. Dharma to prawdziwe schronienie, w którym szukamy zabezpieczenia przed cierpieniem. Sangha składa się z duchowych towarzyszy przechodzących razem z nami przez kolejne etapy rozwoju.
2 rodzaje współczucia:
- wyrzeczenie skoncentrowane jest na nas samych i opiera się na chęci uwolnienia własnej osoby od cierpienia.
- współczucie natomiast jest ukierunkowane na inne czujące istoty i opiera się na życzeniu, aby wszystkie istoty uwolniły się od cierpienia,
3 rodzaje cierpliwości:
- nie denerwujemy się z powodu krzywd wyrządzanych przez innych,
- dobrowolnie bierzemy na siebie cierpieniem,
- jesteśmy w stanie znieść niewygody związane z praktykowaniem dharmy.
Siunjata - pustka, będąca ostatecznym poziomem rzeczywistości. Kiedy praktykujący uzyskują doświadczenie pustki, w ich percepcji następuje przemiana - w tym sensie, że wykracza ponad konwencjonalny sposób postrzegania świata przez zwykłych ludzi.
"Tumdam" odnosi się do mistycznego stanu, w którym świadomość wycofuje się do serca i zaczyna istnieć pomiędzy życiem a śmiercią. Gdy osoba praktykująca osiąga ten poziom, za pomocą siły medytacji może uchronić swoje ciało przed rozkładem.
Nawet najmniejsze rozdrażnienie może prowadzić do niechęci. Nawet najmniejsze i pozornie naturalne pragnienie może zmienić się w obsesyjną i narastającą chciwość.
Przemiana umysłu na poziomie mentalnym może się dokonać wyłącznie za sprawą entuzjazmu i dobrowolnej chęci.
Fundamentem przyjacielskich reakcji jest zaufanie, a nie pieniądze, władza, wykształcenie czy inteligencja.
Książka składa się ze 140 cytatów/złotych myśli Dalajlamy (najciekawsza treść książki) oraz 40-stronicowego opisu "trzech głównych aspektów ścieżki", ponadto jest w niej słowniczek ważniejszych pojęć oraz wstęp do książki. Całość liczy 150 stron, zatem nie jest to długa lektura, jednakże nie jest także zbyt ciekawa, z wyjątkiem tych cytatów Dalajlamy, które wydają się...
więcej Pokaż mimo to