-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
Bardzo dobra. Może jednak nieco zniechęcić rozmiar części autobiograficznej (ponad 100 stron pierwszych; ciekawe, ale mogłoby być krótsze) oraz można mieć niedosyt fragmentów z rozmowami ze skazanymi już seryjnymi mordercami, które miały być esencją książki, a jednak po kilku początkowych postaciach stały się jedynie dodatkiem. Stąd też moja ocena książki balansuje między "dobre, ale..." a "bardzo dobre, mimo..." i zawyżam nieco z 7 na 8.
Aha; brakuje mi też przykładów spraw, w których profil zupełnie rozminął się z pojmanym sprawcą, a na pewno było takich niemało i nie negują opłacalności pracy nad profilem. Duży plusik za poruszony na końcu wątek liberalno-głupiej psychiatrii oraz tzw. niepoczytalności.
Bardzo dobra. Może jednak nieco zniechęcić rozmiar części autobiograficznej (ponad 100 stron pierwszych; ciekawe, ale mogłoby być krótsze) oraz można mieć niedosyt fragmentów z rozmowami ze skazanymi już seryjnymi mordercami, które miały być esencją książki, a jednak po kilku początkowych postaciach stały się jedynie dodatkiem. Stąd też moja ocena książki balansuje między...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka, która zainspirowała Joyce'a do obrania monologu wewnętrznego/strumienia świadomości jako jednej z głównych metod narracji Ulissesa. Kupiona przez niego we Francji, chyba w 1902. Choć Wawrzyny stosują tą nowatorską metodę, jako pierwsza powieść tak mocno, tak nieustępliwie, to nie są powieścią z rodzaju "dużych". Fabuła pasuje bardziej na nowelę: zakochany/otumaniony powabami młodej kobiety zostaje łatwo naciągany na kolejne pomoce finansowe dla biednej damy. Fabuła jest prosta i zabawna, do tego prawdziwa i trochę smutnawa. Dujardin konsekwentnie wypełnia myślami bohatera całą krótką powieść, mieszając ją z opisami otoczenia - również jakby wygłaszanymi przez bohatera. Do tego trochę dialogów i prosta akcja. Książka przeszła bez echa, lecz jest udana. Forma jest nowatorska i bardzo sprawnie zastosowana, ale widocznie fabuła wydała się błaha, prosta.
Należy jednak ocenić tą książkę jako dobrą i wartą przeczytania. Nie tylko ze względu na Joyce'a, ale bardziej z powodu bardzo sprawnego wykorzystania monologu wewnętrznego. Mała ciekawostka: jest to prawdopodobnie książka, która stosuje najwięcej (średnio na stronę) znaku ";" w historii. Autor używa średników do ciągłości różnych opisów i myśli. Trzeba przyznać, że udanie. Trzeba też zaznaczyć, że jest to monolog wewn. przystępny dla każdego; wspominam o tym, bo często przy książkach mało czytelnych, trudnych, ludzie używają określenia (niestety nierzadko błędnie; choćby tu na lub.czytać), że to jakiś strumień św./monolog. Wawrzyny, choć stosują nowatorską metodę, są silnie zakotwiczone w XIX-wiecznej koncepcji powieści/noweli; nie ma tu jeszcze szaleństwa i trudności ze zrozumieniem narracji, jakie przyniesie wiek XX, Joyce, Faulkner i inni.
Fabuła na 6-7/10
Forma na 8-9/10 z adnotacją, że Dujardin to wymyślił. Owszem, będą różne ślady mon.wewn. wcześniej, ale jego pozycja jako pierwsza przyjęła to jako główną formę narracji (czego zresztą Joyce nigdy nie ukrywał).
Razem: zawyżone delikatnie 8/10.
Książka, która zainspirowała Joyce'a do obrania monologu wewnętrznego/strumienia świadomości jako jednej z głównych metod narracji Ulissesa. Kupiona przez niego we Francji, chyba w 1902. Choć Wawrzyny stosują tą nowatorską metodę, jako pierwsza powieść tak mocno, tak nieustępliwie, to nie są powieścią z rodzaju "dużych". Fabuła pasuje bardziej na nowelę:...
więcej mniej Pokaż mimo to
Tematyka nawet ciekawa, ale forma staroświecka. Równocześnie mi się nie podobało i podobało. Motywy powieści są młodzieńcze, aspołeczne, chyba neoromantyczne; współcześnie nazwalibyśmy to czymś w rodzaju hippisowskich czy punkowych, a jeszcze współczesnej: emo/nerd/neet itp. Forma jednak jest jak wspomniałem staroświecka. Mamy narrację 3-osobową i opisy otoczenia oraz stanów bohaterów. Bohaterów dialogi to raczej coś w rodzaju długich oświadczeń, przemów, bardziej egzaltomonologi udające dialogi. Dlatego powieść nuży i się dłuży. Typ powieści, w której przez 2 strony ckliwego monologodialogu postać mówi coś, co literatura jaką lubię powiedziałaby w kilku zdaniach trafniej, prościej, prawdziwiej. Rozwleczone, wyegzaltowane, trochę narcyzowate i histerycznie mędrkujące. Przedstawia wrażliwość młodzieniaszka z jednej strony bardzo emocjonalnego i niedojrzałego, z drugiej aspołecznego i nadmiernie dumającego, wzdychającego do swego życia, wstrętno-pięknego świata i do kobiet czy kobiecości, wyidealizowanej, uświęconej, dominującej nad nim (śmieszny przykład: bohater jest uszczęśliwiony, gdy zostaje skarcony za niestaranne czyszczenie butów pani, która wzięła go z ulicy, by dla niej pracował). Obok motywów upragnionej kobiecej dominacji, jest poboczny motyw homoseksualny (odrzucony, pokazany jako niedojrzałe zboczenie). Trącące myszką romantyczne histeryczne pierdzące motywy spod znaku przyroda, zły świat ludzki, zagubienie, wielka miłość, bycie służącym kochanej pięknej pani itd. Co do fabuły, akcji, to owszem jest, ale nie jest wiodącą. Klimat opisywanych odczuć i przemyśleń jest wiodący, a fabuła to tło, które niekoniecznie wciąga. Ma się poczucie, że czyta się rzecz oryginalna, zwłaszcza jak na czas powstania, ale też wie się, że z obecnej perspektywy postać i motywy powieści są dość przewidywalne i banalne.
Bardzo się cieszę, że urodził się taki Kafka i rzeczy typu Rodzeństwo Tanner czy Niepokoje wychowanka Torlessa R. Musila trafiły od razu (w moim czytelniczym świecie) do lamusa, wyparte egzystencjalną prawdą życia-nas-procesu, gdzie egzaltacja i motywy poromantyczne (nie wiem czy dobrze to nazywam, ale owe combo: piękna przyroda, tęsknota do uwagi damy, aspołeczność i zagubienie w tym nerwowego ale dobrego młodzieniaszka z elementami narcyzka tak mi się kojarzy...) są raczej błahe, szybko przewidywalne i nie warto wiele uwagi im poświęcać.
Ocena 5.5-6.5/10, zaniżona do 5 z uwagi za duże przeszacowanie tej książki na portalu.
Tematyka nawet ciekawa, ale forma staroświecka. Równocześnie mi się nie podobało i podobało. Motywy powieści są młodzieńcze, aspołeczne, chyba neoromantyczne; współcześnie nazwalibyśmy to czymś w rodzaju hippisowskich czy punkowych, a jeszcze współczesnej: emo/nerd/neet itp. Forma jednak jest jak wspomniałem staroświecka. Mamy narrację 3-osobową i opisy otoczenia oraz...
więcej Pokaż mimo to