-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2022-07-06
Trochę naiwne słowa dziadygi, który rekapituluje swoje dotychczasowe życie. Spodziewałem się po tym wielkim humaniście większego "łupnięcia w łeb", czegoś co wzbudzi we mnie myśl, że wreszcie wiem jak, ja, człowiek pod czterdziestkę ma żyć żeby w końcu dać sobie odpust ze zmartwieniami, głupimi lękami życia i śmierci. Szukałem i szukam dalej odpowiedzi na te nurtujące mnie wątpliwości w różnych książkach, i nic. I tu też nic. Lektura na pewno dobra dla młodzieży, dla licealistów, nie po to by podcinać im skrzydła i podkopywać młodzieńczy entuzjazm, ale żeby nauczyć swojego rodzaju pokory, że to kolorowe życie (np. na instagramie) to lukier pod którym nadzienie toczone jest przez robactwo. No ale czy to nie trywialne? Każdy to przecież wie. Nie trzeba być hrabią Tołstojem, kiedyś bogaczem z morgami, dziwkarzem, żołdakiem, gwiazdorem, a teraz skruszonym dziadem proszalnym, żeby dojść do takich wniosków. Wynika ze "Spowiedzi", że poza samobójem jedynie religia dać nam może jakieśtam ukojenie. Dla mnie to wciąż za mało.
Trochę naiwne słowa dziadygi, który rekapituluje swoje dotychczasowe życie. Spodziewałem się po tym wielkim humaniście większego "łupnięcia w łeb", czegoś co wzbudzi we mnie myśl, że wreszcie wiem jak, ja, człowiek pod czterdziestkę ma żyć żeby w końcu dać sobie odpust ze zmartwieniami, głupimi lękami życia i śmierci. Szukałem i szukam dalej odpowiedzi na te nurtujące mnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCo tu dużo gadać. Wspaniały przegląd fenomenalnych rysunków Daniela Mroza, z czasów jego działalności w Przekroju, uzupełniony wspomnieniami córki i współpracowników - np. L.J. Kerna i A. Macedońskiego. To mój ulubiony polski rysownik i ilustrator, dlatego tym bardziej cieszę się z pojawienia tej publikacji. Fajnie, że wraca i jest publikowany, bo chyba trochę o nim zapomniano.
Co tu dużo gadać. Wspaniały przegląd fenomenalnych rysunków Daniela Mroza, z czasów jego działalności w Przekroju, uzupełniony wspomnieniami córki i współpracowników - np. L.J. Kerna i A. Macedońskiego. To mój ulubiony polski rysownik i ilustrator, dlatego tym bardziej cieszę się z pojawienia tej publikacji. Fajnie, że wraca i jest publikowany, bo chyba trochę o nim zapomniano.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-10-17
Jak ktoś lubi podglądać życie mieszczuchów z początku XX w., to zapraszam bardzo. Dużo więcej frajdy sprawiało mi czytanie Ulissesa. Mimo wszystko w podglądactwie można poczynić sporo ciekawych obserwacji obyczajowych, kulturowych, antropologicznych. W perspektywie dziejów ludzkości sto lat to bardzo mało, a opisani przez Joyce'a ludzie to zupełnie inny świat i inne emocje niż ludzie dziś.
Ostrzegam, że wydanie Officyny z 2020 roku, w pięknym, literackim tłumaczeniu Z. Batko, naszpikowane jest tak nieziemską ilością literówek, że aż wstyd. Na każdej stronie jest ich mnóstwo. Z korespondencji dowiedziałem się, że wydawnictwu bardzo zależało na wydaniu 'Dublińczyków' przed nowym tłumaczeniem 'Ulissesa'. No właśnie... gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy.
Jak ktoś lubi podglądać życie mieszczuchów z początku XX w., to zapraszam bardzo. Dużo więcej frajdy sprawiało mi czytanie Ulissesa. Mimo wszystko w podglądactwie można poczynić sporo ciekawych obserwacji obyczajowych, kulturowych, antropologicznych. W perspektywie dziejów ludzkości sto lat to bardzo mało, a opisani przez Joyce'a ludzie to zupełnie inny świat i inne emocje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-09-24
Podręcznik do ułatwiania sobie życia, tyle tylko, że niełatwo się go przyswaja. Podpisuję się pod tym co napisał czytelnik o pseudonimie Felzmann. Księga do badania w laboratoriach, albo do przedzierania się przez nią z maczetą, a nie do czytania. Wierzę, że są tacy co ją przeczytali, i to nawet niekoniecznie badacze "królewieckiego mistrza". Sądzę, że trudno zaznaczyć "przeczytane", bo to się czyta ciągle, poczytuje. Oczywiście, że nie przeczytałem tej księgi od deski do deski, ale inaczej nie mógłbym jej skomentować.
Mnie, żeby sięgnąć po tę książkę, skłoniła chęć dowiedzenia się co to jest ten "czysty rozum"? Ciągle szukam odpowiedzi.
Jeszcze jedno: nie daję oceny, bo raz się "Krytyki..." nienawidzi, a raz pała bezgraniczną miłością.
Podręcznik do ułatwiania sobie życia, tyle tylko, że niełatwo się go przyswaja. Podpisuję się pod tym co napisał czytelnik o pseudonimie Felzmann. Księga do badania w laboratoriach, albo do przedzierania się przez nią z maczetą, a nie do czytania. Wierzę, że są tacy co ją przeczytali, i to nawet niekoniecznie badacze "królewieckiego mistrza". Sądzę, że trudno zaznaczyć...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Sporo ciekawych myśli starego mistrza Tao, pozwalających przyjąć trudy życia "na klatę" i znieść je w jako takiej harmonii. Książeczka jednak bardzo intuicyjna i zapewne przekład stanowił poważne wyzwanie, a co za tym idzie umyka nam spora część treści. Mało kto jednak posługuje się chińszczyzną żeby chłonąć mądrości Laozi w oryginale.
Z drugiej jednak strony taka sytuacja stwarza nam pole do własnej interpretacji dzieła.
I znów trudno powiedzieć czy książka nadaje się na półkę "Przeczytane", bo sięga się po nią co jakiś czas, gdy jest potrzeba ducha i serca.
Sporo ciekawych myśli starego mistrza Tao, pozwalających przyjąć trudy życia "na klatę" i znieść je w jako takiej harmonii. Książeczka jednak bardzo intuicyjna i zapewne przekład stanowił poważne wyzwanie, a co za tym idzie umyka nam spora część treści. Mało kto jednak posługuje się chińszczyzną żeby chłonąć mądrości Laozi w oryginale.
Z drugiej jednak strony taka sytuacja...
2021-04-29
Kultowa książka. Śmieszna sprawa, ale można powiedzieć, że to jedna z książek dzieciństwa bo przeczytana przeze mnie dawno temu z ciekawości jeszcze w wydaniu trzytomowym, które to tomy z mozołem wychodziły po kolei chyba z dziesięć lat.
Jedyne tak rzetelne kompendium wiedzy na temat jazzu wydane w Polsce i napisane przez polskiego autora. Aż dziw bierze, że nie jest ciągle wznawiane. Olbrzymią zaletą książki jest właśnie to, że choć to monografia, można ją czytać od deski do deski i nie nuży. Można też ją poczytywać gdy jakiś konkretny okres w historii czarnej muzyki nas akurat interesuje. Autor zaczyna od "Adama i Ewy" sięgając czasów kolonizacji Ameryki, rzucając historyczne tło na początki niewolnictwa, adaptację ludowej muzyki afrykańskiej na nowym gruncie, do nowych realiów i europejskiego instrumentarium, a kończy na awangardzie, jazz rocku i swoistym "rozlaniu się" tej muzyki na cały świat.
Publikacja godna polecenia nie tylko miłośnikom muzyki, ale miłośnikom historii w ogóle.
Kultowa książka. Śmieszna sprawa, ale można powiedzieć, że to jedna z książek dzieciństwa bo przeczytana przeze mnie dawno temu z ciekawości jeszcze w wydaniu trzytomowym, które to tomy z mozołem wychodziły po kolei chyba z dziesięć lat.
Jedyne tak rzetelne kompendium wiedzy na temat jazzu wydane w Polsce i napisane przez polskiego autora. Aż dziw bierze, że nie jest...
2021-02-20
Senna, tajemnicza i brudna, z rynsztoka wyciągnięta, proza poetycka. Gość na pewno był rewolucjonistą literackim, bo na tle wówczas obowiązującego realizmu i naturalizmu XIX wiecznego, to, to co stworzył to prawdziwy "kop w mordę". Momentami czułem, że "Paryski spleen" (albo splin) to antycypacja surrealizmu, na który jeszcze trzeba było trochę poczekać.
Senna, tajemnicza i brudna, z rynsztoka wyciągnięta, proza poetycka. Gość na pewno był rewolucjonistą literackim, bo na tle wówczas obowiązującego realizmu i naturalizmu XIX wiecznego, to, to co stworzył to prawdziwy "kop w mordę". Momentami czułem, że "Paryski spleen" (albo splin) to antycypacja surrealizmu, na który jeszcze trzeba było trochę poczekać.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-03
Lektura obowiązkowa dla każdego łodzianina/łodzianki. Zarówno tego od urodzenia, jak i napływowego. Polecam też tym, którzy Łodzi nienawidzą, bo ze względu na bardzo plastyczne i detaliczne opisy różnych środowisk miasta, pokazuje, że Łódź miała bardzo trudną historię utopioną w bezwzględnym, kapitalistycznym bagnie. Pomaga to bardzo zrozumieć ducha tej "największej wsi w Polsce".
Ponadto, gdyby ktoś, bo Wajda raczej już nie, zekranizował powieść dziś to mielibyśmy film równie zawiesisty co serial The Knick.
Lektura obowiązkowa dla każdego łodzianina/łodzianki. Zarówno tego od urodzenia, jak i napływowego. Polecam też tym, którzy Łodzi nienawidzą, bo ze względu na bardzo plastyczne i detaliczne opisy różnych środowisk miasta, pokazuje, że Łódź miała bardzo trudną historię utopioną w bezwzględnym, kapitalistycznym bagnie. Pomaga to bardzo zrozumieć ducha tej "największej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-08-29
Bardzo fajna książka. W prawdzie wszystko co pisze Cioran jest intymne (pisarstwo jako terapia na własne zmagania z sensem i bezsensem istnienia), to tutaj mamy do czynienia z uchyleniem rąbka tajemnicy życia prywatnego autora. Chyba w żadnej innej publikacji nie poznamy takich szczegółów. Jest w „Rozmowach” wątek o jego beztroskim dzieciństwie w Rumunii, młodzieńczych podróżach rowerowych po Francji i osiąściu w Paryżu na szóstym piętrze kamienicy, chyba, w Dzielnicy Łacińskiej. Dowiadujemy się też co nieco o inspiracjach filozoficznych, dziełach i autorach, którzy ukształtowali jego filozoficzny tor myślenia. Ponieważ wywiady publikowane były w prasie popularnej, jest to chyba najprzystępniejsze źródło wiedzy na temat cioranowskiej filozofii. Wobec tego książka stanowi doskonały wstęp dla tych, którzy chcą się z Cioranem zaprzyjaźnić.
Spotkałem się w opiniach ze swego rodzaju oburzeniem, że facet przyjął wygodną postawę życiową bezczelnego rentiera. Oczywiście, pewnie dla wielu pięknie by było jakby Cioran stał codziennie osiem godzin przy tokarce w fabryce, a po godzinach pisał. Wydaje mnie się jednak, że on idealnie wpisał się w życiorys filozofa, tj. człowieka, który żyje z myślenia. Raz na jakiś czas może taka jednostka się urodzić. Skarb państwa na tym wiele nie straci, a spuścizna jego myśli ma wartość bezcenną. Gdzie Rzym, a gdzie Krym? Gdzie Cioran, a gdzie dzieciorób-zasiłkowiec?
Na koniec społeczne spostrzeżenie po przeczytaniu „Rozmów”. Gdzie podziały się te czasy kiedy magazyny Elle i Vogue publikowały wywiady z takimi ludźmi jak Cioran?...
Bardzo fajna książka. W prawdzie wszystko co pisze Cioran jest intymne (pisarstwo jako terapia na własne zmagania z sensem i bezsensem istnienia), to tutaj mamy do czynienia z uchyleniem rąbka tajemnicy życia prywatnego autora. Chyba w żadnej innej publikacji nie poznamy takich szczegółów. Jest w „Rozmowach” wątek o jego beztroskim dzieciństwie w Rumunii, młodzieńczych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-05-22
Jeden dzień z życia dwóch facetów, a ja czytam od roku i jestem w ¼ książki! Fakt, że staram się czytać wnikliwie i pojąć jak najpełniej o co temu Joyce’owi chodziło. Zaglądam do słowników, encyklopedii, internetu i sięgam po tekst oryginalny, a i tak pewnie znam ułamek treści, którą autor chciał przekazać. Czerpię jednak z tego grzebania się w Ulissesie perwersyjną przyjemność. Po pierwsze, tak jak napisał w posłowiu M.Słomczyński jest to książka o wszystkim, a więc jej lektura ogromnie poszerza nasze horyzonty, bo sięgamy do innych źródeł i rzeczywiście mamy możliwość ryć w tym Joysie. Po drugie, nie każdy strumień świadomości jest niemożliwy do rozgryzienia. Jest masa scen i obrazów tak wspaniale opisanych, że warto dla nich się trochę pomęczyć. Podaję dwa przykłady z pierwszej ćwiartki książki. Opis psa biegającego po plaży, który jest tak sugestywny, że faktycznie widzę zachowanie tego zwierzęcia. Dostaje wprost szajby od biegania po piasku, szarpania wodorostów i wywąchiwania truchła mewy wywleczonego na brzeg. Przecież widziałem to nie raz w rzeczywistości! Genialne. Drugi przykład, który tak mnie ujął to scena ubierania się Molly Bloom. „Przygryzając dolną wargę zapinała haftki spódnicy.” czytając to zdanie uprawiamy podglądactwo (albo voyeuryzm, jak ktoś woli), a reszta rozgrywa się w wyobraźni. Podglądamy jak facetka się ubiera i czerpiemy z tego niemal erotyczną przyjemność. Do tego obnaża się jej osobowość. Widzimy zapał z jakim zapina te haftki, wyrażony przygryzaniem wargi. To jest poezja.
Bez wątpienia Joyce to rewolucjonista i ładnie dotychczasowym powieściopisarzom zagrał na nosie. Do tego gość musiał mieć „łeb jak sklep” i do napisania tego dzieła posiąść hektolitry, albo tony wiedzy. Nic więc dziwnego, że pisał to siedem lat.
Spotkałem się ze stwierdzeniem, że nie da się tej książki przetłumaczyć na inne języki. Coś w tym może być, bo gry słowne i dublińska gwara to pewnie nie lada wyzwanie translatorskie. Tak czy inaczej, my, Polacy mamy i tak to szczęście, że tłumaczem był „native speaker” więc na pewno dokonał tłumaczenia należycie, a na pewno wiedział z czym się mierzy - i się zmierzył. Dowodem na wielkość tego tłumaczenia jest brak innych, bo też nikomu (o ile wiem) nie starczyło dotąd pary by zaproponować swój przekład.
Gorąco polecam czytać powieść Jamesa Joyce’a pt. „Ulisses”, bo to przednia zabawa. I tu zacytuję ś.p. Phila Lynotta, z kapeli Thin Lizzy: "It was a joy that Joyce brought to me...". Osobiście uważam, że to jedna z nielicznych książek, po której kartach można bezkarnie gryzmolić ołówkiem, zakreślać, podkreślać i dodawać własne uwagi. Pomyślcie, że kiedyś w przyszłości taki egzemplarz, z personalnymi adnotacjami, będzie miał większą wartość merytoryczną, a może nawet i kolekcjonerską.
Appendix.
Stan na dzień 21.06.2020: myślałem, że nadmiar czasu w trakcie izolacji covid-19 pozwoli mi znacznie popchnąć ten "ciężki wózek" jakim jest "Ulisses", a tymczasem utknąłem w 1/3 i nijak nie mogę się wydostać. To uczucie jak zasysanie kaloszy w bagnie. Z tym że z kalosza można spokojnie nogę wyjąć i dać mu utonąć, a tutaj Joyce wsysa całego człowieka. Nie pozwala na odpust. I to jest dopiero perwersja.
Jeden dzień z życia dwóch facetów, a ja czytam od roku i jestem w ¼ książki! Fakt, że staram się czytać wnikliwie i pojąć jak najpełniej o co temu Joyce’owi chodziło. Zaglądam do słowników, encyklopedii, internetu i sięgam po tekst oryginalny, a i tak pewnie znam ułamek treści, którą autor chciał przekazać. Czerpię jednak z tego grzebania się w Ulissesie perwersyjną...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-06-02
Dziwna książeczka. Kilka opowiadanek, tom niezbyt opasły, a czytałem ją bardzo długo. Strumień świadomości inny niż u Joyce’a, bo jakiś bardziej abstrakcyjny, pokrętny. Przez to też książka potwornie niepokojąca, choć na pierwszy rzut oka nic się nie dzieje, a treść wydaje się być stekiem bezsensownych bzdur. W moim odczuciu opowiadania w niej zawarte są jak azjatyckie akwarele, albo cienie rzucane na pergaminowe przepierzenia, do tego w połączeniu z filmem w duchu francuskiej nowej fali. Tyle tylko, że francuska nowa fala powstała dwadzieścia lat po śmierci Yi Sanga (!). Nie dziwię się, że autor spotkał się z falą krytyki i niezrozumienia.
Dziwna książeczka. Kilka opowiadanek, tom niezbyt opasły, a czytałem ją bardzo długo. Strumień świadomości inny niż u Joyce’a, bo jakiś bardziej abstrakcyjny, pokrętny. Przez to też książka potwornie niepokojąca, choć na pierwszy rzut oka nic się nie dzieje, a treść wydaje się być stekiem bezsensownych bzdur. W moim odczuciu opowiadania w niej zawarte są jak azjatyckie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-05-19
Książka wybitnie antropologiczna, etnologiczna, bo opisująca świat, którego już nie ma. Świat żmudzkich autochtonów, polsko-litewskich szlachciców, szlagonów i chłopów. Jeśli faktycznie Miłosz opierał się na swoich wspomnieniach z dzieciństwa, to „Dolina Issy” stanowi bardzo ważny dokument tamtych czasów. Miks etnograficznych, społecznych i przyrodniczych obserwacji, opisany językiem poetyckim, i choć często polegającym na intuicji czytelnika to na tyle jasnym, że niemal możemy dotknąć tych żurawi, chodaków, kijanek i innych sprzętów gospodarskich rodem ze skansenu. Chyba na tym polega potęga Miłosza, i nie dziwi mnie, że stał się noblistą.
Swoją drogą szkoda, że szkoły nam tak obrzydziły tego pisarza, wybierając do kanonu np. niezbyt uczniów porywającą poezję. Tak przynajmniej było w moim przypadku. Do czasu, kiedy kupiłem opasły tom pt. „Wiersze wszystkie”, gdzie jest rewelacyjny wiersz skierowany do Allena Ginsberga, (Allen, dobry człowieku, wielki poeto morderczego stulecia ty, który upierając się w szaleństwie doszedłeś do mądrości) i kiedy sięgnąłem po „Dolinę Issy”. Myślę, że to powinna być lektura obowiązkowa dla studentów pierwszego roku etnologii, antropologii, archeologii i pewnie też historii. Niech dowodem na to będzie fakt, że sięgnąłem po tę powieść przeczytawszy nieco wcześniej „Pejzaż etniczny Europy” Edmunda Lewandowskiego.
Tym co jeszcze wątpią w potęgę Czesława Miłosza, gorąco polecam „Dolinę Issy”.
Książka wybitnie antropologiczna, etnologiczna, bo opisująca świat, którego już nie ma. Świat żmudzkich autochtonów, polsko-litewskich szlachciców, szlagonów i chłopów. Jeśli faktycznie Miłosz opierał się na swoich wspomnieniach z dzieciństwa, to „Dolina Issy” stanowi bardzo ważny dokument tamtych czasów. Miks etnograficznych, społecznych i przyrodniczych obserwacji,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-05-17
2020-04-25
Trochę w duchu krótkich form Kafki. Zgadzam się z opinią użytkownika "julka", że niektóre historyjki na jedno kopyto. Mimo to opowiadania mają w sobie coś intrygującego. Sam autor, choć biografię znam pobieżnie, zdaje się być też postacią ciekawą. Na pewno warto zajrzeć i nawet poczytać. Opowiadanka są krótkie, idealne na przerwę obiadową albo podróż tramwajem.
Trochę w duchu krótkich form Kafki. Zgadzam się z opinią użytkownika "julka", że niektóre historyjki na jedno kopyto. Mimo to opowiadania mają w sobie coś intrygującego. Sam autor, choć biografię znam pobieżnie, zdaje się być też postacią ciekawą. Na pewno warto zajrzeć i nawet poczytać. Opowiadanka są krótkie, idealne na przerwę obiadową albo podróż tramwajem.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zmęczyłem to. Fanem Dylana nigdy nie byłem i mimo wielu podejść do twórczości (na różnych etapach życia), raczej już nie będę. Można mi wmawiać, że jest wielkim poetą, ale on mnie po prostu nie zachwyca – muzycznie, lirycznie i wokalnie. Lubię albumy „Highway 61 Revisited” (ze względu na line-up, a nie na Boba) i „Nashville Skyline” (ze względu na numer „Lay Lady Lay”) i tyle.
Zabrałem się za lekturę, jako domorosły muzyk i songwriter amator z nadzieją, że czegoś się dowiem. Nie chodzi mi o to, że miałem nadzieję, że przeczytam podręcznik pieśniarza, ale że facet podzieli się ze mną głębszymi wartościami wypływającymi prosto z serca poety, wieszcza, buntownika. Tymczasem gość wali jakieś truizmy o tym, że trzeba być dobrym, odnaleźć siebie w życiu, i że mu było smutno jak jacht mu się rozbił o rafę i porwało go morze. Z książki wynika, że facet, choć dociekliwy i ciekawy świata, sam nie ma za bardzo czegokolwiek do powiedzenia. Aż zaczynają nasuwać się pytania: Czy dylanowska poezja rzeczywiście warta była Nagrody Nobla? A może: Jaka jest wartość samej Nagrody Nobla? Czy przypadkiem Dylan nie jest szarlatanem, a my wszyscy sobie nie wmówiliśmy, że jest taki magiczny, metafizyczny i super?
Daję dwie gwiazdki. Dałbym jedną, ale że dzięki „Kronikom” dowiedziałem się o wspaniałej Karen Dalton to daję jedną gwiazdkę dodatkową, za wartość poznawczą dzieła.
Zmęczyłem to. Fanem Dylana nigdy nie byłem i mimo wielu podejść do twórczości (na różnych etapach życia), raczej już nie będę. Można mi wmawiać, że jest wielkim poetą, ale on mnie po prostu nie zachwyca – muzycznie, lirycznie i wokalnie. Lubię albumy „Highway 61 Revisited” (ze względu na line-up, a nie na Boba) i „Nashville Skyline” (ze względu na numer „Lay Lady Lay”) i...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to