-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać285
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
-
ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński10
Biblioteczka
2019-11-18
2005-12-31
Po raz pierwszy czytałem ją w 1980 roku, po raz drugi około 25 lat później. Dobrze napisana, ciekawa, absolutnie powyżej poziomu przeciętnego kryminału.
Po raz pierwszy czytałem ją w 1980 roku, po raz drugi około 25 lat później. Dobrze napisana, ciekawa, absolutnie powyżej poziomu przeciętnego kryminału.
Pokaż mimo to2014-01-01
Parę lat temu udało mi się zdobyć i przeczytać tą książkę, o której tak dużo słyszałem—była rewelacyjna! Autor przedstawił pokrótce historię polskiej floty po uzyskaniu niepodległości, jak też swoje przygody—często komiczne—na kilku statkach pasażerskich. Nie jest to książka wyłącznie o Mamercie Stankiewiczu („Znaczy Kapitan”), ale oczywiście jest on postacią dominującą.
Naprawdę unikalne dzieło, będące kopalnią wiedzy nie tylko na tematy związane z morzem. O ile się nie mylę, to książka nie była przetłumaczona na język angielski—a szkoda, bo z przyjemnością poleciłbym ją wielu osobom nieznającym języka polskiego.
Dzięki tej książce osoba kpt. Mamerta Stankiewicza stała się niezmiernie znana. Czytałem, że jego grób w Wielkiej Brytanii stał się tak popularnym miejscem pielgrzymek licznych rodaków, że cmentarny dozorca, jak widzi Polaków, to do razu wskazuje im miejsce, gdzie jest pochowany ‘ten polski święty’!
Parę lat temu udało mi się zdobyć i przeczytać tą książkę, o której tak dużo słyszałem—była rewelacyjna! Autor przedstawił pokrótce historię polskiej floty po uzyskaniu niepodległości, jak też swoje przygody—często komiczne—na kilku statkach pasażerskich. Nie jest to książka wyłącznie o Mamercie Stankiewiczu („Znaczy Kapitan”), ale oczywiście jest on postacią...
więcej mniej Pokaż mimo to1980-01-01
Dość dobrze napisana, ale specjalnie jej akcja nie wciągnęła mnie. Znając poglądy autora (m. in. agent NKWD, członek PPR/PZPR), uważałem, że książka jest stronnicza i sytuacja polityczna w Grecji (gdzie rozgrywają się opisane wydarzenia) nie jest przedstawiona obiektywnie.
Dość dobrze napisana, ale specjalnie jej akcja nie wciągnęła mnie. Znając poglądy autora (m. in. agent NKWD, członek PPR/PZPR), uważałem, że książka jest stronnicza i sytuacja polityczna w Grecji (gdzie rozgrywają się opisane wydarzenia) nie jest przedstawiona obiektywnie.
Pokaż mimo to1981-08-01
Książkę nabyłem, jak tylko została wydana (koniec lat siedemdziesiątych/początek osiemdziesiątych), co wymagało nie tyle stania w kolejce, ale raczej przepychania się w ogromnym tłumie ludzi, pragnących ją za wszelką cenę nabyć. Miałem szczęście—nie tylko ją dostałem, ale nawet udało mi się zdobyć autograf autora.
Przeczytałem ją z zainteresowaniem i dowiedziałem się z niej wielu nowych rzeczy. Stanowiła chyba jedną z niewielu książek poruszający temat powstania i rozwoju świata w sposób przystępny dla większości czytelników.
Książkę nabyłem, jak tylko została wydana (koniec lat siedemdziesiątych/początek osiemdziesiątych), co wymagało nie tyle stania w kolejce, ale raczej przepychania się w ogromnym tłumie ludzi, pragnących ją za wszelką cenę nabyć. Miałem szczęście—nie tylko ją dostałem, ale nawet udało mi się zdobyć autograf autora.
Przeczytałem ją z zainteresowaniem i dowiedziałem się z...
1972-07-25
„Szubad żąda ofiary” czytałem po raz pierwszy, ale nie ostatni, na początku lat siedemdziesiątych, miałem wtedy 10 lat. Do dzisiaj świetnie pamiętam głównego bohatera, Entemenę, i jego ulubioną niewolnicę, którą stara się uchronić od stania się ofiarą w pośmiertnym życiu zmarłej królowej Szubad.
Z tej książki więcej się nauczyłem, niż z bezbarwnych lekcji historii. Po jej przeczytaniu otworzyłem mapę, lokalizując rzeki Tygrys i Eufrat oraz miasto Ur, jak też wkrótce sięgnąłem po więcej informacji na temat Kodeksu Sumeryjskiego, a nawet zainteresowałem się „Eposem o Gilgameszu”.
Gorąco polecam-świetna lektura!
„Szubad żąda ofiary” czytałem po raz pierwszy, ale nie ostatni, na początku lat siedemdziesiątych, miałem wtedy 10 lat. Do dzisiaj świetnie pamiętam głównego bohatera, Entemenę, i jego ulubioną niewolnicę, którą stara się uchronić od stania się ofiarą w pośmiertnym życiu zmarłej królowej Szubad.
Z tej książki więcej się nauczyłem, niż z bezbarwnych lekcji historii. Po jej...
1975-01-01
Czytałem ją ponad 40 lat temu i zrobiła na mnie duże wrażenie, bo do dzisiaj pamiętam romantyczne opisy przyrody i życia w małej wsi oraz przygody zamieszkałych w niej dzieci. Od razu można było wyczuć kunszt pisarski Worcella.
Bardzo polecam tą książkę i mam nadzieję, że uda mi się ją powtórnie przeczytać.
Niedawno dowiedziałem się, że autor mieszkał ponad 10 lat we wsi Brzeźnicy (gmina Radłów, powiat tarnowski) i właśnie m. in. w tej książce opisał spędzone tam lata dzieciństwa i młodości.
Czytałem ją ponad 40 lat temu i zrobiła na mnie duże wrażenie, bo do dzisiaj pamiętam romantyczne opisy przyrody i życia w małej wsi oraz przygody zamieszkałych w niej dzieci. Od razu można było wyczuć kunszt pisarski Worcella.
Bardzo polecam tą książkę i mam nadzieję, że uda mi się ją powtórnie przeczytać.
Niedawno dowiedziałem się, że autor mieszkał ponad 10 lat we wsi...
2011-01-01
Adam Czerniaków, pełniący funkcję prezesa warszawskiego Judenratu (Rada Żydowska) w czasie okupacji, był postacią kontrowersyjną i negatywnie postrzeganą przez większą część mieszkańców getta. W licznych opracowaniach na temat getta jest on przedstawiany w sposób ujemny—nic dziwnego, bo Judenrat gorliwie wykonywał zarządzenie niemieckiego okupanta, włącznie z dostarczaniem robotników do ciężkich prac i obozów pracy. Ponadto Judenratowi podlegała, przynajmniej w pewnej części, policja żydowska, która współpracowała z Niemcami i była generalnie znienawidzona przez mieszkańców getta.
Dziennik getta warszawskiego, pisany przez Czerniakowa, stanowi unikalny dokument tego okresu i ukazuje obraz getta widziany oczami jego lidera. Czerniaków na zimno robi notatki—o wizytach u władz niemieckich, o egzekucjach, łapankach, brakach w zaopatrzeniu, problemach ze znalezieniem funduszy na działalność władz Judenratu, organizowaniu ośrodków pomocy, mieszkań, itp. Czerniaków ukazuje się jako osoba być może nie za bardzo nadająca się na to stanowisko i działająca w makabrycznych warunkach, ale ogólnie uczciwa i przytłoczona nawałem obowiązków, którym nie jest w stanie podołać. Dzięki swojej pozycji ma z pewnością całkiem uprzywilejowane życie, bez porównania lepsze od głodujących mas—niemniej spędził w areszcie prawie tydzień, gdzie był strasznie skatowany i po wypuszczeniu długo dochodził do siebie.
Dwudziestego drugiego lipca 1942 roku pojawili się w jego gabinecie urzędnicy SS i oświadczyli mu, że Żydzi mają być wysiedleni na wschód i w dniu dzisiejszym ma być dostarczonych 6000 ludzi—i tyle samo każdego dnia.
W niespełna godzinę po ty zapisie Czerniaków popełnił samobójstwo w swoim gabinecie, zażywając cyjanek potasu. Na stole znaleziono list do żony:
„Żądają ode mnie bym własnymi rękami zabijał dzieci mego narodu. Nie pozostaje mi nic innego, jak umrzeć.”
Dla osób nieinteresujących się historią tego okresu pamiętnik Czerniakowa może być nudny i ciężki w czytaniu. Ponieważ przeczytałem bardzo dużo książek o getcie warszawskim i generalnie o okupacji w Warszawie, z ogromnym zainteresowaniem pochłonąłem jego zapiski. Wiele z opisanych w dzienniku wydarzeń znałem z innych źródeł i z zafascynowaniem czytałem o nich ponownie, tym razem przedstawione z kompletnie innej perspektywy. Poza tym, przez wiele lat mieszkałem na byłych terenach getta, setki razy przemierzałem opisywane przez niego tereny, jak też doskonale pamiętam „Kamienicę pod Zegarem” na ul. Chłodnej 20, gdzie do końca życie mieszkał Czerniaków.
Adam Czerniaków, pełniący funkcję prezesa warszawskiego Judenratu (Rada Żydowska) w czasie okupacji, był postacią kontrowersyjną i negatywnie postrzeganą przez większą część mieszkańców getta. W licznych opracowaniach na temat getta jest on przedstawiany w sposób ujemny—nic dziwnego, bo Judenrat gorliwie wykonywał zarządzenie niemieckiego okupanta, włącznie z dostarczaniem...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-01-27
Książkę zabrałem ze sobą na wakacje i pomimo 700 stron, trudno się było od niej oderwać. Nie była to pierwsza książka o Stalinie i jego sługusach, ale z pewnością jedna z najlepiej opracowanych i poparta ogromną ilością materiałów źródłowych. Znakomicie napisana, zawiera dużo zdjęć i bardzo dobrze się ją czyta.
Ogólnie wstrząsająca książka. Stanin—morderca, psychopata, mistrz manipulowania ludźmi, których w każdym momencie może uwięzić w obozach lub postawić pod plutonem egzekucyjnym—ale też osoba oczytana, o dużej inteligencji i perfekcyjnej pamięci. Człowiek, którego się wszyscy boją i posłusznie wykonują jego najbardziej krwawe i absurdalne rozkazy—i często sami stają się ofiarami tego systemu. Człowiek, który przed wojną osłabił sowiecką armię poprzez uwięzienie w obozach lub zamordowanie czołowych generałów i oficerów i który nie spodziewał się ataku Hitlera na Związek Sowiecki, do końca ignorując alarmujące doniesienia—a po inwazji niemieckiej wydał wiele idiotycznych rozkazów, które przyczyniły się do ogromnych strat ludzkich. To niesamowite, jak jedna osoba może tak bardzo zniewolić i sterroryzować cały naród, doprowadzić go do ruiny, spowodować śmierć dziesiątek milionów obywateli—i do samego końca życia utrzymać się przy władzy.
Przeczytawszy tą książkę—jak też inne na temat zbrodni popełnionych w imię systemu komunistycznego w Związku Sowieckim głównie na jego obywatelach—nie mogę pojąć, że nadal w Rosji istnieje pokaźna grupa ludzi, popierająca Stalina, że wiele historyków stara się go wybielić, a jego szczątki spoczywają w sercu Moskwy. Zawsze zadaję sobie pytanie—czy Rosjanie to naród masochistów—czy też potrzebują oni silnego, bezwzględnego przywódcy i gotowi są nawet przymknąć oko na różne krwawe ekscesy, które mogą dotknąć niemalże losowo każdego z nich?
Polecam książkę każdemu, kto chciałby się pogłębić wiedzę o Stalinie i historii tamtego okresu.
Książkę zabrałem ze sobą na wakacje i pomimo 700 stron, trudno się było od niej oderwać. Nie była to pierwsza książka o Stalinie i jego sługusach, ale z pewnością jedna z najlepiej opracowanych i poparta ogromną ilością materiałów źródłowych. Znakomicie napisana, zawiera dużo zdjęć i bardzo dobrze się ją czyta.
Ogólnie wstrząsająca książka. Stanin—morderca, psychopata,...
2016-09-01
W końcu lat dziewięćdziesiątych przeczytałem kilka książek tego autora, które były niezmiernie wciągającymi lekturami… ale po zakończeniu ich lektury czułem jakiś niedosyt, po prostu nic specjalnego nie wniosły do mojego życia, o wiele bardziej wolałem literaturę faktu (non-fiction) lub bardziej ambitną beletrystykę. Tak więc po raz pierwszy od 15 lat ponownie sięgnąłem po książkę Grisham’a—może też dlatego, że bardzo spodobał mi się jej początek:
„Kancelaria adwokacka Finley & Figg określała się „butikiem.” Butik-to określenie miało sugerować, że jest to mała, specjalizująca się w specyficznej dziedzinie firma. Butik—w rozumieniu ‘znakomita, elegancka firma’; zresztą to francuskie słowo samo w sobie miało jej nadawać pewną aurę ekskluzywizmu. Butik w znaczeniu bycia małą, selektywną i świetnie prosperującą firmą. Lecz poza jej wielkością, firma nie posiadała żadnych wyżej wymienionych cech. Firma Finley & Figg głownie parała się sprawami związanymi z uszkodzeniami i urazami ciała (…). Jej zyski były tak ułudne, jak ranga firmy. Owszem, firma była mała, bo nie posiadała środków na dalszy rozwój; była selektywna, bo nikt nie chciał w niej pracować, włącznie z dwoma adwokatami, którzy byli jej właścicielami.”
I chociaż był to następny thriller prawniczy, jego lektura okazała się całkiem relaksująca, podobna do wizyty w pubie i wypiciu kilku kufli piwa—miło było posiedzieć, porozmawiać i popić, ale na drugi dzień mało się z tego pamięta.
W końcu lat dziewięćdziesiątych przeczytałem kilka książek tego autora, które były niezmiernie wciągającymi lekturami… ale po zakończeniu ich lektury czułem jakiś niedosyt, po prostu nic specjalnego nie wniosły do mojego życia, o wiele bardziej wolałem literaturę faktu (non-fiction) lub bardziej ambitną beletrystykę. Tak więc po raz pierwszy od 15 lat ponownie sięgnąłem po...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-20
„Porywająca i niezapomniana… wielbiciele takich rosyjskich dreszczowców jak ‘Ofiara 44’, ‘Park Gorkiego’ i ‘Miasto Złodziei’ na pewną będą chcieli ją przeczytać.” To urywek z jednej z recenzji, zamieszczonych na okładce książki, który pewnie spowodował, że ją kupiłem—tym bardziej, że wszystkie trzy wspomniane powyżej pozycje przeczytałem z dużym zainteresowaniem.
Ogólna fabuła książki—poszukiwanie zabójców cara i jego jakoby żyjącego syna przez byłego czołowego agenta cara—nie jest zła. Niemniej jednak w miarę czytania książki akcja staje się po prostu za bardzo zagmatwana i nieprawdopodobna, a nawet trochę nudnawa. Bohaterzy nie bardzo pasują do ówczesnych realiów i nie są zbyt autentyczni. A sam Pekkala, który ledwie uszedł z życiem po torturach władz sowieckich (i samego Stalina) i spędził wiele lat w Gułagu, wydałaby się być wzorem nieskorumpowanego człowieka. Jednak na końcu książki podejmuje decyzję, która jest zaprzeczeniem jego charakteru.
Sądzę, że autor miał dobry pomysł na książkę, ale nie dopracował wielu szczegółów, włącznie z samą fabułą. Niemniej jednak polecałbym tą książkę, bo pomimo tych niedociągnięć, dość dobrze się ją czyta. Wiem, że ukazało się już sześć następnych pozycji cyklu o inspektorze Pekkala—niewykluczone, że postaram się przeczytać przynajmniej jedną z nich.
I jeszcze jedna personalna uwaga, niezwiązana z książką. Nigdy specjalnie się nie interesowałem carem Mikołajem II i losami jego rodziny, ale jakiś czas temu dowiedziałem się, że jedna z sióstr cara, Olga Romanowa, w latach 1954-1960 mieszkała w małym domku jednorodzinnym, który do dzisiaj istnieje i znajduje się kilka kilometrów od mojego miejsca zamieszkania. Być może z tego też powodu sięgnąłem po tą książkę.
„Porywająca i niezapomniana… wielbiciele takich rosyjskich dreszczowców jak ‘Ofiara 44’, ‘Park Gorkiego’ i ‘Miasto Złodziei’ na pewną będą chcieli ją przeczytać.” To urywek z jednej z recenzji, zamieszczonych na okładce książki, który pewnie spowodował, że ją kupiłem—tym bardziej, że wszystkie trzy wspomniane powyżej pozycje przeczytałem z dużym zainteresowaniem.
Ogólna...
2014-06-30
W czerwcu 2014 r., w drodze na wypoczynek pod namiotem, zatrzymaliśmy się w dość tanim sklepie, w którym nigdy nie spodziewałbym się znaleźć dobrych książek. A jednak się myliłem! Wystarczyła mi tylko minuta, aby pobieżnie przejrzeć niezmiernie entuzjastyczne recenzje (książka została przetłumaczona na 36 języków, nominowana na 17 międzynarodowych nagród i wygrała siedem z nich), przeczytać krótki opis fabuły i szybko ją przekartkować—i momentalnie wiedziałem, że udało mi się trafić na coś wielce specjalnego!
Muszę dodać, że od wielu lat bardzo interesują mnie książki na temat Związku Sowieckiego, Stalina i ogólnie systemu komunistycznego. Już dawno temu przeczytałem wiele dzieł Sołżenicyna, a następnie sporo pozycji o Stalinie i czołowych osobistościach ZSRR, o codziennym życiu w Rosji Sowieckiej i różnych innych aspektach życia w systemie komunistycznym.
Niebawem dopłynęliśmy na kanu do przepięknej wyspy, rozbiliśmy namiot—i gdy zaczęło pod wieczór padać, nie pozostało nic innego, jak schować się w namiocie i pogrążyć się w lekturze owej książki. Już od pierwszych stron byłem oczarowany, w jak mistrzowski sposób autor (Tom Rob Smith) potrafił oddać specyficzną atmosferę tamtejszych lat, pokazać na wielu przykładach absurdalność systemu komunistycznego, bezlitosną postawę totalitarnego państwa w stosunku do domniemanych wrogów systemu, wszechobecną inwigilację obywateli, systemiczne zakłamanie i wypaczanie prawdy.
Książka mnie tak wciągnęła, że dopiero po północy byłem zmuszony zaprzestać jej czytanie, lecz już z rana usiadłem na skale nad jeziorem i ją kontynuowałem. Dopiero gdy dobrnąłem do ostatniej strony, rozpocząłem moje ‘prawdziwe’ wakacje, bo w czasie jej czytania byłem w innym świecie i niemalże nie dostrzegałem otaczającej mnie przyrody i piękna krajobrazu. Podobno wyspę zamieszkiwały niedźwiadki i inne zwierzęta, lecz z pewnością musiałyby zachowywać się niezmiernie hałaśliwie, abym je zauważył!
Dla czytelników, którzy nigdy specjalnie nie interesowali się tym tematem, gorąco ją polecam—pozwoli ona w zajmujący sposób dowiedzieć się, na czym ten system polegał, jak funkcjonował, jakim bzdurnymi prawami się kierował i w jakim zastraszeniu i terrorze było utrzymywane społeczeństwo. Autorowi udało się w genialny sposób odtworzyć subtelną atmosferę barbarzyńskiego i idiotycznego systemu sowieckiego w latach pięćdziesiątych XX wieku, tuż przed i po śmierci Stalina.
Postanowiłem, że 10 gwiazdek zarezerwuję dla tych książek, które naprawdę wywarły na mnie ogromne wrażenie, wniosły coś specjalnego do mojego życia i które długo pozostaną w mojej pamięci. „Ofiara 44” jest właśnie taką książką.
P.S.
Również warto obejrzeć film „Citizen X” (o mordercy Andrei Chikatilo) z Donaldem Sutherland i Maxem von Sydow. Chociaż nie jest on bazowany na tej książce, świetnie oddaje klimat tamtego okresu.
W czerwcu 2014 r., w drodze na wypoczynek pod namiotem, zatrzymaliśmy się w dość tanim sklepie, w którym nigdy nie spodziewałbym się znaleźć dobrych książek. A jednak się myliłem! Wystarczyła mi tylko minuta, aby pobieżnie przejrzeć niezmiernie entuzjastyczne recenzje (książka została przetłumaczona na 36 języków, nominowana na 17 międzynarodowych nagród i wygrała siedem z...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-10-18
Praktycznie każda książka z tej serii jest świetna. Zacząłem je czytać, jak pewnie miałem poniżej 10 lat i do dzisiaj lubię do nich od czasu do czasu zaglądać.
Praktycznie każda książka z tej serii jest świetna. Zacząłem je czytać, jak pewnie miałem poniżej 10 lat i do dzisiaj lubię do nich od czasu do czasu zaglądać.
Pokaż mimo to
Przeczytałem kilka książek Grishama i moja opinia o każdej z nich jest raczej wyrobiona: typowe ‘czytadło’, dość ciekawa i zawiła akcja, ale po przeczytaniu szybko się o niej zapomina. Niemniej jednak jego książki dobrze się czyta—ktoś powiedział, że gdy robi się na ich podstawie filmy, to nawet nie potrzeba pisać scenariusza, bo już jest gotowy!
„Król Odszkodowań” mało różniła się od tego schematu. Najbardziej ciekawą stroną książki było to, że dowiedziałem się z niej sporo o pozwach zbiorowych, metodach stosowanych przez adwokatów i niesamowitych pieniądzach, jakie mogą oni na nich zarobić. Zresztą zawsze bardziej interesowały mnie aspekty związane z pracą adwokatów i działaniem systemu sprawiedliwości w USA niż sama fabuła jego książek. W tym przypadku było podobnie—sama akcja jakoś nigdy mnie nie wciągnęła i często nawet przerzucałem kartki. Natomiast zakończenie było przewidywalne—może i dlatego, że na okładce polskiego wydania już to zasugerowano („Młody adwokat zaprzedaje duszę za piętnaście milionów dolarów. Zapłaci za to wysoką cenę…”), co chyba nie było dobrym posunięciem.
Była to pierwsza książka Grishama, którą czytałem w języku polskim, ale też i sięgałem do wersji angielskiej, porównując teksty. Tłumaczenie było dobre, zresztą nie jest chyba trudno przełożyć tego rodzaju pozycje. Nie pasowało mi jedno określenie w języku polskim: w pewnym momencie adwokat French mówi, że „stryj pójdzie do swojego lekarza w Podunk w Luizjanie”. „Podunk” to nie jest żadne prawdziwe miasto, ale wyraz oznaczający małe, byle jakie, nic nie znaczące miasteczko (pipidówka, zadupie, dziura) albo nawet takie, które w ogóle nie istnieje.
Przeczytałem kilka książek Grishama i moja opinia o każdej z nich jest raczej wyrobiona: typowe ‘czytadło’, dość ciekawa i zawiła akcja, ale po przeczytaniu szybko się o niej zapomina. Niemniej jednak jego książki dobrze się czyta—ktoś powiedział, że gdy robi się na ich podstawie filmy, to nawet nie potrzeba pisać scenariusza, bo już jest gotowy!
więcej Pokaż mimo to„Król Odszkodowań” mało...