Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Moja lektura z podstawówki, bodajże pierwszej klasy, znana lepiej przeze mnie jako animacja Disneya, jako jedyna czytana przez nauczycielkę, więc de facto przeczytana przeze mnie dopiero teraz.

Z okazji świąt postanowiłem zażyczyć ją sobie w prezencie. Początkowo byłem nieco zawiedzony, ponieważ postacie nie wydawały się tak sympatyczne jak w ekranizacji Disneya. Kwestia czasów w jakich książka została napisana? Realizm? - tzn. każdy ma to coś złego, irytującego, co nie jest tak złagodzone jak u Disneya.

Jeżeli mowa o Disneyu, to oczywiście zabrakło jednego członka paczki - Gofera dodanego na potrzeby adaptacji. Chociaż nie wiedzieć dlaczego, pamiętam, iż w ćwiczeniach do lektury występował jak gdyby nigdy nic wśród pozostałych postaci. Za to mamy gromadę ,,krewnych-i-znajomych Królika", którzy przyczepili się Króliczka jak rzep psiego ogona, a w tych pierwszych ekranizacjach nie zostali w ogóle ukazani.

A ulubionym bohaterem pozostaje nadal osiołek Kłapouchy, chociaż podobnie jak inne postacie w adaptacjach wydaje się być sympatyczniejszy. A zaraz po nim jest oczywiście tytułowy Miś. :)

Jeżeli po polsku, to oczywiście tłumaczenie Ireny Tuwim. Niektóre rzeczy były nie do przetłumaczenia, ale udało jej się świetnie wybrnąć. Jedynie mam uwagę odnośnie kwestii płci misia Winnie, inspiracji do nadania imienia niedźwiadkowi w oryginalnej wersji, która była samicą, a tutaj w przedmowie została określona tak jak główny bohater, czyli ,,Kubuś". Niestety, był to chyba jedyny moment, w którym tłumaczenie p. Tuwim zawiodło. Mogę jeszcze wspomnieć o Sowie, która w tłumaczeniu wydaje się być kobietą, ale to nie razi tak mocno, ponieważ jest to postać fikcyjna. Natomiast nie trawię zbytnio tłumaczenia p. Adamczyk-Garbowskiej ,,Fredzia Phi-Phi". Nie rozumiem na siłę dosłownego tłumaczenia i jednocześnie utrudnień w czytaniu. Jedynie co mi się przypadło w nim do gustu, to nazwanie Kangurzycy Kangą, a Maleństwa Gurkiem, co oczywiście jest grą do słów do słowa ,,kangurek", tak jak w oryginale (,,kangaroo"). Nie czytałem całości, może jeżeli się uda, to coś jeszcze znajdę.

Moja lektura z podstawówki, bodajże pierwszej klasy, znana lepiej przeze mnie jako animacja Disneya, jako jedyna czytana przez nauczycielkę, więc de facto przeczytana przeze mnie dopiero teraz.

Z okazji świąt postanowiłem zażyczyć ją sobie w prezencie. Początkowo byłem nieco zawiedzony, ponieważ postacie nie wydawały się tak sympatyczne jak w ekranizacji Disneya. Kwestia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

,,Inny świat" jest literaturą faktu z domieszką literatury pięknej. Przedstawia piekło sowieckiego łagru, w którym każdy kolejny dzień stawał się coraz większą katorgą.

Jedną z ciekawszych przedstawionych postaci jest Misza Kostylew, komunista, który odkrył bezsens wyznawanej przez siebie ideologii i wkrótce trafił do Jercewa. Wyróżniał się pozytywnie na tle reszty opisywanych postaci, gdyż co druga, to byli komuniści spod znaku ,,to nie jest prawdziwy komunizm".

Jak słusznie zauważył autor w rozmowie z Włodzimierzem Boleckim (dołączonej do książki w ,,Wydawnictwie Literackim") za tzw. ,,kłamstwo oświęcimskie", czyli negowanie okrucieństwa Holacaustu, można ponieść konsekwencje prawne, zaś za ,,kłamstwo kołymskie" (negowanie okrucieństwa łagrów) nie ma żadnej prawnej kary. Nawet na zachodzie, gdy ta książka została wydana, wzbudziła niedowierzanie lub niechęć wśród niektórych osób. Do dzisiaj o koszmarze łagrów nie mówi się tyle, co o koszmarze niemieckich obozów.

,,Inny świat" jest literaturą faktu z domieszką literatury pięknej. Przedstawia piekło sowieckiego łagru, w którym każdy kolejny dzień stawał się coraz większą katorgą.

Jedną z ciekawszych przedstawionych postaci jest Misza Kostylew, komunista, który odkrył bezsens wyznawanej przez siebie ideologii i wkrótce trafił do Jercewa. Wyróżniał się pozytywnie na tle reszty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Najpiękniejszy wiersz Adama Asnyka i zarazem lekko niedoceniany patriotyczny utwór.

Szkoda tylko, iż podczas interpretacji tekst jest zmieniony z ,,miejmy nadzieję" na ,,miejcie nadzieję" i usunięte są trzy strofy. Pomimo świetnych wykonań (m. in. p. Wójcicki, p. Kalinowska), utwór nie ma takiej mocy jak w oryginalnym tekście.

Największy sentyment mam do wykonania pochodzącego z filmu pt. ,,Ostatni dzwonek", gdzie utwór interpretuje aktorka - śp. Joanna Wizmur lub ww. Tamara Kalinowska.

https://www.youtube.com/watch?v=CoDoVQLwsZo

Najpiękniejszy wiersz Adama Asnyka i zarazem lekko niedoceniany patriotyczny utwór.

Szkoda tylko, iż podczas interpretacji tekst jest zmieniony z ,,miejmy nadzieję" na ,,miejcie nadzieję" i usunięte są trzy strofy. Pomimo świetnych wykonań (m. in. p. Wójcicki, p. Kalinowska), utwór nie ma takiej mocy jak w oryginalnym tekście.

Największy sentyment mam do wykonania...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Cafe Rose Mieczysław Wiśniewski, Andrzej Zbych
Ocena 6,7
Cafe Rose Mieczysław Wiśniews...

Na półkach: , ,

Jako iż ,,Café Rose" jest moim ulubionym odcinkiem ,,Stawki większej niż życie", z powodu m. in. ciekawej intrygi, świetnej obsady (m. in. Janowska, Bylczyński, Fetting, Voit) i dość małej ilości propagandy, z ciekawości postanowiłem sięgnąć po komiks.

Wygląd większości postaci jest inny od serialowego, co nie jest dużą wadą, jednak serialowa wersja i tak prezentuje się lepiej, np. w serialu szef wygląda niepozornie, tutaj jak agent, pani Rose w serialu przypomina prawdziwą damę, tutaj pierwszą lepszą kobietę.

Bardziej nierozumianą dla mnie rzeczą jest zmienienie dosyć znaczących elementów fabuły. Na plus na pewno jest ukazanie samego początku historii.

Jako iż ,,Café Rose" jest moim ulubionym odcinkiem ,,Stawki większej niż życie", z powodu m. in. ciekawej intrygi, świetnej obsady (m. in. Janowska, Bylczyński, Fetting, Voit) i dość małej ilości propagandy, z ciekawości postanowiłem sięgnąć po komiks.

Wygląd większości postaci jest inny od serialowego, co nie jest dużą wadą, jednak serialowa wersja i tak prezentuje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Z powodu słynnego ,,Oppenheimera" (Ch. Nolana) postanowiłem wrócić do tej pozycji, aby uzupełnić sobie informacje związane z tematem bomby atomowej i wyścigu zbrojeń pomiędzy USA a ZSRR.

Książkę, podobnie jak inne pozycje Wołoszańskiego, czyta się szybko i przyjemnie, chociaż za pierwszym razem może trochę odrzucić ogrom (potrzebny) nazw, nazwisk.

Z powodu słynnego ,,Oppenheimera" (Ch. Nolana) postanowiłem wrócić do tej pozycji, aby uzupełnić sobie informacje związane z tematem bomby atomowej i wyścigu zbrojeń pomiędzy USA a ZSRR.

Książkę, podobnie jak inne pozycje Wołoszańskiego, czyta się szybko i przyjemnie, chociaż za pierwszym razem może trochę odrzucić ogrom (potrzebny) nazw, nazwisk.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Z okazji 79. rocznicy Powstania Warszawskiego postanowiłem wrócić do tej pozycji. Początkowo emocjonalnie podszedłem do niej: uznałem, iż dobrze rozprawić się z mitami, byłem przerażony działaniem naszych przywódców w trakcie II wojny światowej i kultem wokół nich stworzonym, lecz później gdzieś pojawiła się wątpliwość, czy autor nie przesadził w ocenie.

I po tych 4 latach stwierdzam, iż w większości* miał rację. Nie wiem co honorowego było w skazaniu 200 tys. ludzi na śmierć i zniszczeniu stolicy. Krytycy zarzucają również przeciwnikom pomysłu powstania warszawskiego ,,myślenie po czasie", chociaż w tej pozycji podano szereg argumentów przemawiającymi za brakiem sensu oraz wskazano ówczesnych ludzi przeciwnych wybuchowi powstania, np.: Janusz Bokszczanin, braci Mackiewiczowie, Adam Doboszyński, czy sam Naczelny Wódz - Kazimierz Sosnkowski.

Sam autor ani trochę nie odbiera heroizmu uczestnikom, lecz gani jedynie dowódców AK, którzy mimo braku warunków się na nie zgodzili.

* Nie zgadzam się jedynie po części w krytyce gen. Władysława Sikorskiego i bronieniu sanacji. To piłsudczycy dokonali w 1926 r. puczu, pozbyli się przeciwników, których Sikorski znał osobiście, sam Sikorski został odsunięty, ale w przeciwieństwie do np. gen. Rozwadowskiego przynajmniej żył. Ostatecznie nieudolna polityka sanacji doprowadziła do klęski kampanii wrześniowej. O ile z jednej strony Sikorski powinien na chwilę schować dawne urazy i nie mścić się, zwłaszcza na niewinnych, o tyle jednak nie ma co się dziwić z powodu niechęci do nich. Jeśli chodzi o jego politykę w stosunku do ZSRR to p. Zychowicz ma sporo racji, ale pomijając już kwestię jego szemranych doradców, czy stworzenia armii Andersa (dzięki której wielu Polaków opuściło nieludzką ziemię), to jednak nie wiadomo, czy przypadkiem nie zginął właśnie z powodu chęci zmiany kursu swojej polityki.

Z okazji 79. rocznicy Powstania Warszawskiego postanowiłem wrócić do tej pozycji. Początkowo emocjonalnie podszedłem do niej: uznałem, iż dobrze rozprawić się z mitami, byłem przerażony działaniem naszych przywódców w trakcie II wojny światowej i kultem wokół nich stworzonym, lecz później gdzieś pojawiła się wątpliwość, czy autor nie przesadził w ocenie.

I po tych 4 latach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka poświęcona została Eleonorze Wiśniowieckiej z d. Habsburg. Sam król Michał Korybut Wiśniowiecki jest postacią, o której się zbyt dużo się nie mówi, a co dopiero o jego żonie. Szczególnie, iż Habsburżanka jako królowa Polski może nie brzmieć zbyt dobrze.

Sama forma nie przypadła mi do gustu. Autorka rozważa nad jedną i tą samą rzeczą przez 2-3 strony. Rozumiem, luźny styl, czy tzw. ,,babskie gadanie", ale gdyby usunąć niepotrzebne rozmyślania, to książka byłaby co najmniej o 1/3 krótsza.

Tutaj, jeżeli ktoś chce się wciągnąć w ,,fabułę", to ostrzegam przed spoilerami.
Jeśli chodzi o samą postać: wypada jak najbardziej pozytywnie, lecz nieco blado. Wokół niej dzieją się intrygi, ale sama stoi obok nich. Nie zostaje również bezpośrednio w żadną wciągnięta. Ma udział w życiu politycznym, ale temat ten został opisany zbyt powierzchownie ponieważ mało o tym wiadomo. Autorka mogła poprosić o pomoc historyków związanych z tamtym okresem, żeby chociaż przynajmniej podać opcje jak mniej więcej to mogło wyglądać. Wolałbym to, niż niepotrzebne powtórzenia o miłości.

Książka poświęcona została Eleonorze Wiśniowieckiej z d. Habsburg. Sam król Michał Korybut Wiśniowiecki jest postacią, o której się zbyt dużo się nie mówi, a co dopiero o jego żonie. Szczególnie, iż Habsburżanka jako królowa Polski może nie brzmieć zbyt dobrze.

Sama forma nie przypadła mi do gustu. Autorka rozważa nad jedną i tą samą rzeczą przez 2-3 strony. Rozumiem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

,,Pan Wołodyjowski" to ostatnia powieść Trylogii Henryka Sienkiewicza napisanej ,,ku pokrzepieniu serc". Czy zatem warto jest wieszać psy na dziele lub autorze za niezgodności historyczne, albo wybielony obraz szlachty (czy ogólnie Polaków)? Jeżeli ktoś chce bardziej realistycznego obrazu, to może sięgnąć po nowele samego Sienkiewicza, które służą właśnie ukazaniu rzeczywistości, a nie jak Trylogia podnoszenia na duchu, dawania wzorców, etc.

Przechodząc jednak do samego ,,Pana Wołodyjowskiego": zdziwiła mnie i zażenowała postawa przyjaciół Wołodyjowskiego, po śmierci jego narzeczonej - Anusi. Służył wiernie ojczyźnie i Bogu przez co zaniedbał Anusię, stracił ważną osobę, miał za to pretensję do Boga, a ci momentami traktowali go jak bluźniercę-wyrzutka. Jak wspomniałem powyżej powieść ma podnosić na duchu, ale już na początku było coś, co na duchu raczej nikogo nie podnosi. Sytuację na szczęście uratował niezawodny pan Zagłoba.

Azja ,,Mellechowicz" Tuhajbejowicz - postać z potencjałem, idealny materiał na głównego antagonistę. W moim odczuciu jednak autor zbyt szybko ujawnił jego prawdziwe intencje.

Na plus są opowieści pana Muszalskiego, księdza Kamińskiego i pana Nienaszyńca. Są niedocenianym elementem powieści, a na ironię właśnie one pokazują tę nieidealność szlachty.

Ciekawy był też kontrast pomiędzy Basią Jeziorkowską, a Krystyną Drohojowską. Jedna to chłopczyca, druga to stereotypowa delikatna dama. Obie są sierotami wychowanymi przez stolnikową Makowiecką, czasami sobie wzajemnie dogryzają (właść. to Basia Krzysi), lecz obie dbają o siebie jak siostry. Swoją drogą książkowa Krzysia początkowo nie wydawała się być zbyt ciekawą postacią, w filmie uroda Barbary Brylskiej nadała jej trochę charakteru, ale później pozytywnie zaskoczyła mnie chęcią towarzyszenia w niedoli (służbie) Ketlingowi. Książkowa Basia jest lepsza od książkowej Krzysi, zaś filmowa Krzysia jest lepsza od filmowej Basi. Makowiecka zaś pasowałaby idealnie do Zagłoby, chociaż była już zajęta.

Zakończenie (SPOILERY!)


Nie podobała mi się decyzja Wołodyjowskiego o obronie Kamieńca, który prędzej czy później i tak by został zdobyty przez Turków; szczególnie, iż ci po zdobyciu go potraktowali zarówno mieszkańców miasta jak i samych obrońców w miarę przyzwoicie. Mniej ludzi by zginęło podczas obrony, a sama twierdza byłaby w lepszym stanie; zaś Wołodyjowski i Ketling mogliby jeszcze ojczyźnie się przysłużyć.

,,Pan Wołodyjowski" to ostatnia powieść Trylogii Henryka Sienkiewicza napisanej ,,ku pokrzepieniu serc". Czy zatem warto jest wieszać psy na dziele lub autorze za niezgodności historyczne, albo wybielony obraz szlachty (czy ogólnie Polaków)? Jeżeli ktoś chce bardziej realistycznego obrazu, to może sięgnąć po nowele samego Sienkiewicza, które służą właśnie ukazaniu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

4 nowele Marii Konopnickiej + biografia autorki i opracowanie.

W nowelach Konopnickiej uderzyła mnie ich tendencyjność. Pisanie pod tezę było charakterystyczne dla nowel, ale tutaj autorka przesadziła, zrobiła to nieco nachalnie. Dla przykładu Prus, Sienkiewicz, czy Żeromski byli nieco bardziej subtelni.

Przedstawiono mało nowel Konopnickiej, zaledwie 4. Może w innych było trochę lepiej...?

STREFA SPOILERÓW

Wrócę do tendencyjności. W ,,Naszej szkapie" występuje wielki tragizm, aczkolwiek mąż ciężko chorej żony ani nie znajduje sobie lepszej pracy, ani nie zwraca się do nikogo o pomoc (nie licząc ,,pomocy" żerujących), ani nie posyła do pracy swoich dzieci (oczywiście mam na myśli jakąś w miarę lekką). Współczucie dla biednych to jedno, ale dlaczego tutaj głowa biednej rodziny nie podjęła jakiś znaczących kroków na polepszenie sytuacji? Lepiej by to wyglądało, gdyby np. ojciec próbował, ale by i tak by to dużo nie dało, albo by popadł w poważną chorobę psychiczną (a nie jedynie huśtawkę nastrojów od melancholii, po gniew).

Dla ,,Mendla Gdańskiego" poświęciłem oddzielną recenzję.

4 nowele Marii Konopnickiej + biografia autorki i opracowanie.

W nowelach Konopnickiej uderzyła mnie ich tendencyjność. Pisanie pod tezę było charakterystyczne dla nowel, ale tutaj autorka przesadziła, zrobiła to nieco nachalnie. Dla przykładu Prus, Sienkiewicz, czy Żeromski byli nieco bardziej subtelni.

Przedstawiono mało nowel Konopnickiej, zaledwie 4. Może w innych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nowela poruszająca problem antysemityzmu i nietolerancji. Głównym bohaterem jest Żyd Mendel Gdański, pracujący jako introligator, wychowujący swojego wnuka Jakuba. Częściowo zasymilował się z Polakami: żyje i pracuje wśród nich, mówi po polsku (z błędami), ale wciąż wyznaje judaizm z jednoczesnym szanowaniem chrześcijaństwa. Jego życie jednak zmienia się z powodu antyżydowskich wystąpień.

Książka jest tendencyjna, wyraźnie ukazująca Mendla jako niewinną ofiarę. Pytanie tylko, ilu wśród Żydów było ludzi takich jak on? Którzy szanują kulturę wśród której żyją, szanują ludzi z którymi żyją? - dla przypomnienia są to tzw. goje! Historia pokazała inny obraz społeczności żydowskiej.

Z drugiej strony jednak i tacy ludzie jak Mendel się zdarzają i również (niestety) dostaje im się za nieswoje winy (co jest niesprawiedliwe). Zaś w ,,Naszej szkapie" Konopnicka ukazała postacie żydowskie o 180 stopni inaczej, niż w ,,Mendlu Gdańskim". Trudno więc stwierdzić, iż Konopnicka chciała promować filosemityzm, czy antypolonizm, jednak tendencyjność - powszechna dla epoki pozytywizmu - ,,Mendla Gdańskiego" nie wytrzymała próby czasu. Dzisiaj można tę pozycję łatwo wykorzystać w złych celach.

Nowela poruszająca problem antysemityzmu i nietolerancji. Głównym bohaterem jest Żyd Mendel Gdański, pracujący jako introligator, wychowujący swojego wnuka Jakuba. Częściowo zasymilował się z Polakami: żyje i pracuje wśród nich, mówi po polsku (z błędami), ale wciąż wyznaje judaizm z jednoczesnym szanowaniem chrześcijaństwa. Jego życie jednak zmienia się z powodu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Autorka już na samym początku powieści przedstawiła jej zakończenie. I tak trzeba było przebrnąć przez całość do znanego już końca. Ciężki język, większość wątków opisana papierowo, niebudząco żadnych emocji u czytelnika. Ważne wydarzenia są opisane na szybko, potraktowane po macoszemu (jakby czytało się streszczenie, a nie samą książkę), za to autorka skupiła się na dokładnym opisywaniu różnych bzdur, które do głównego wątku nijak się mają.

Plus dochodzi jeszcze wpychanie ideologii: kobiety (może z wyjątkiem matki Elżbiety) są dobre i skrzywdzone przez tych złych mężczyzn. Wąbrowski jako socjalista na początku był przedstawiony pozytywnie, lecz później i mu autorka dorobiła łatę świni. Zenon Ziembiewicz jako główny bohater miał być w zamiarze opisany jako skomplikowana postać, ale nic z tego nie wyszło. Dla przykładu Reymont w ,,Ziemi obiecanej" umiał stworzyć protagonistę, który pomimo bycia niezbyt sympatyczną postacią, taką trochę świnią, jest skomplikowany. Może gdyby dokładniej pokazano zainteresowania, ambicje Ziembiewicza, to coś by z tego wyszło.

Pozostaje jeszcze kwestia złych panów i biednych, pokrzywdzonych służących, czy złych ludzi i dobrych, pokrzywdzonych zwierząt. Dobrze, że pokazane zostają problemy danych grup, mniejszości, ale zostały tutaj przedstawione strasznie tendencyjnie.

Jedynie co mi się podobało w tej książce, to postać Justyny Bogutówny. Jest dobrze napisana, tutaj to autorka wyjątkowo skupiła się na dokładnym opisaniu jej emocji, uczuć.

Sam pomysł na fabułę był dobry, miał potencjał, ale został przez samą autorkę zniszczony poprzez ciężki i nużący styl pisania, powierzchniowe opisy ważnych postaci i wątków, ideologiczną propagandę i spoiler na samym początku powieści.

Ps. Podczas czytania tej pozycji polecam dla umilenia czasu słuchać piosenki ,,Każdy facet to świnia" zespołu Big Cyc. ;)

Autorka już na samym początku powieści przedstawiła jej zakończenie. I tak trzeba było przebrnąć przez całość do znanego już końca. Ciężki język, większość wątków opisana papierowo, niebudząco żadnych emocji u czytelnika. Ważne wydarzenia są opisane na szybko, potraktowane po macoszemu (jakby czytało się streszczenie, a nie samą książkę), za to autorka skupiła się na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie przeczytałem tej książki (oceny nie wystawiam), ale uderzyła mnie jej zawartość podana na różnych stronach.

Adam Sapieha molestował kleryków? Skąd w ogóle ten pomysł? - pytanie retoryczne: ta informacja pochodzi od ks. Boczka, współpracownika UB, opisywanego jako człowiek zepsuty. Widać, że lewica uderza w kolejnego ważnego polskiego hierarchę. Jednocześnie wykazuje się hipokryzją: chroni w bardzo fanatyczny sposób prawa osób LGBT, a duchownego, wobec którego chodzą plotki jakoby był homoseksualistą, oskarżają o molestowanie stwierdzając to z całą pewnością (przynajmniej tak zrobiła GW posiłkująca się tą książką).

Jeśli chodzi o JP2, to temat dlaczego nie zawsze zachowywał się odpowiednio wobec kwestii pedofilii był również wielokrotnie powtarzany i nie chcę się powtarzać.

Ps. Proszę pana Adama Michnika, redaktora Gazety Wyborczej posiłkującej się ową książką, aby pozdrowił swojego brata będącego stalinowskim zbrodniarzem (potwierdzone na 200 %), a którego broni w swoich wypowiedziach. ;)

Nie przeczytałem tej książki (oceny nie wystawiam), ale uderzyła mnie jej zawartość podana na różnych stronach.

Adam Sapieha molestował kleryków? Skąd w ogóle ten pomysł? - pytanie retoryczne: ta informacja pochodzi od ks. Boczka, współpracownika UB, opisywanego jako człowiek zepsuty. Widać, że lewica uderza w kolejnego ważnego polskiego hierarchę. Jednocześnie wykazuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

,,Przedwiośnie" to jedna z ostatnich napisanych przez Żeromskiego książek. Widać dużą poprawę stylu: w przeciwieństwie do jego poprzednich dzieł jest lekki i czyta się przyjemnie (o ile z uwagi na tematykę można tak powiedzieć).

Głównym bohaterem książki jest Cezary Baryka - niesympatyczna i irytująca postać, ale niezwykle potrzebna. Dzisiaj na takich typów mówi się ,,Oskarki". A więc Czarek-Oskarek był rozpieszczonym łobuzem, który został komunistą. Co dalej? Nie będę spoilerować, najlepiej po prostu przeczytać książkę. Na pewno miał barwniejsze przygody od przeciętnego Oskarka. ;)

Co przykuło moją uwagę, to styl wypowiadania się komunistów. Ludziom z podobnych opcji do dzisiaj tak zostało. Podam przykład: komuniści zarzucają policji znęcanie się nad więźniami z biedoty, a także mniejszości narodowej, wieszają również psy na rządzie. Baryka - to był czas w którym pod wpływem Gajowca był w miarę ogarnięty - stwierdził, że obecnie rządzący wspierają lud, a nie burżuazję, spytał się czy minister sprawiedliwości o tym wie oraz jaki był powód takiego traktowania. Nie dostał sensownych odpowiedzi, ale masę emocjonalnych frazesów i zarzucono mu to i owo. Czy to do dzisiaj nie jest aktualne?

,,Przedwiośnie" to jedna z ostatnich napisanych przez Żeromskiego książek. Widać dużą poprawę stylu: w przeciwieństwie do jego poprzednich dzieł jest lekki i czyta się przyjemnie (o ile z uwagi na tematykę można tak powiedzieć).

Głównym bohaterem książki jest Cezary Baryka - niesympatyczna i irytująca postać, ale niezwykle potrzebna. Dzisiaj na takich typów mówi się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W ciekawy sposób, wplatając fantastykę i przypominając ważne historyczne momenty w dziejach Polski, Wyspiański pokazał w jaki sposób ludzie w narodzie, czy ogólnie społeczeństwie są podzieleni.

,,Wyście sobie, a my sobie, każden sobie rzepkę skrobie".

Początkowo obawiałem się, że książka ta będzie jedynie bełkotem z powodu choroby umysłowej lub odurzeniem pewnymi środkami, ale wszystko było logiczne ułożone, więc stawiałbym raczej na wyobraźnię autora, niż inne czynniki. ;)

W ciekawy sposób, wplatając fantastykę i przypominając ważne historyczne momenty w dziejach Polski, Wyspiański pokazał w jaki sposób ludzie w narodzie, czy ogólnie społeczeństwie są podzieleni.

,,Wyście sobie, a my sobie, każden sobie rzepkę skrobie".

Początkowo obawiałem się, że książka ta będzie jedynie bełkotem z powodu choroby umysłowej lub odurzeniem pewnymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ciekawy pomysł, aby jeden z najtragiczniejszych momentów w naszych dziejach przedstawić w baśniowej formie i oddać hołd bohaterom: od przywódcy do szeregowych żołnierzy-uczestników.

Ciekawy pomysł, aby jeden z najtragiczniejszych momentów w naszych dziejach przedstawić w baśniowej formie i oddać hołd bohaterom: od przywódcy do szeregowych żołnierzy-uczestników.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwszy tom czyta się żmudnie: ciężki język, pada dużo nazwisk, w dialogach nie jest zaznaczone kto się wypowiada (łatwo się pogubić), pikanterii nadaje Bucholc, ewentualnie jeszcze Lucy Zuckerowa. Tom drugi czyta się znacznie lepiej, ponieważ akcja mknie do przodu, nie ma zbędnego gadania, na scenę wchodzą: Grosglick, Wilczek, Anka, stary Borowiecki, Kessler i Malinowscy, którzy dają się we znaki bohaterom poznanym w poprzednim tomie i tworzą ciekawą akcję.

Jak zwykle, kiedy w dziele pojawia się krytyka tzw. ,,narodu wybranego", muszą znaleźć się obrońcy tej społeczności, którzy nie przyjmują żadnej krytyki w jej kierunku i muszą rzucać frazesy o antysemityźmie. Przypomnę tylko postać Meli Grunspanówny - Żydówki zakochanej w doktorze Wysockim, wyróżniającej się na tle swojej społeczności, a także pani Wysockiej - Polki, matki doktora Mieczysława, antysemitki. Ale nie będę zbyt dużo spoilerował, tylko wspomnę, iż tutaj to porządna Żydówka jest ofiarą Polki-antysemitki.

A tutaj zacznę strefę małych spoilerów:

Szkoda, że nie wspomniano nic, o tym, co się dalej stało z Lucy. W tak ciekawym momencie (dziecko z Borowieckim) jej wątek się urywa, a niedługo potem Karol się żeni.

I też dziwne mi się wydawało, iż przez prawie całą książkę zakładali fabrykę, która i tak zbyt długo nie postała, ale to z drugiej strony może oznaczać, iż chodzi tutaj o skupieniu się na psychice Borowieckiego.

Nota bene, Borowiecki w moim odczuciu jest przeciwieństwem Stanisława Wokulskiego z ,,Lalki" B. Prusa: obaj są skomplikowanymi postaciami, przedsiębiorcami, żyjącymi w XIX w., mającymi nieudane życie miłosne, tylko jeden jest wykorzystywany przez kobiety (a właściwie przez taką jedną arystokratkę), a drugi sam je wykorzystuje.

Pierwszy tom czyta się żmudnie: ciężki język, pada dużo nazwisk, w dialogach nie jest zaznaczone kto się wypowiada (łatwo się pogubić), pikanterii nadaje Bucholc, ewentualnie jeszcze Lucy Zuckerowa. Tom drugi czyta się znacznie lepiej, ponieważ akcja mknie do przodu, nie ma zbędnego gadania, na scenę wchodzą: Grosglick, Wilczek, Anka, stary Borowiecki, Kessler i Malinowscy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

,,Rodzina Borgiów" to dobra powieść historyczna, ale jako książka nie jest na wagę ,,Ojca chrzestnego". Jest reklamowana jako ,,Rodzina Borgiów ukazana jako pierwsza włoska mafia", jednak nie ma spektakularnych zwrotów akcji. Są intrygi, skrytobójstwa, etc., ale napisane zostały jakimś nijakim stylem, nie wzbudzającym zbyt wielu emocji. Rodzina Borgiów miała potencjał, aby zostać przedstawiona jako mafia, ale autor temu nie podołał.

Skupię się teraz na postaciach:
* Aleksander VI/Rodrigo Borgia - postać charyzmatyczna, ale do Vito Corleone'a mu dużo brakuje;
* Lukrecja Borgia - niewykorzystana postać: zasłynęła jako dobra księżna Ferrary, o czym w powieści było bardzo mało, zaś skupiono się na jej kazirodczym romansie z Cezarem, który w rzeczywistości mógł być jedynie pomówieniem wykorzystanym przeciwko Borgiom, już chyba wolę mit, w którym jest trucicielką, niż ekm...;
* Cezar Borgia - rozpustnik, człowiek zepsuty, ale momentami ukazany jak książę z bajki, niejednoznaczna postać, ale trudno mi było patrzeć na niego dobrze w momentach, w których był przedstawiony w pozytywnym świetle;
* Jofre Borgia - wydaje się być popychadłem, ale w rzeczywistości odgrywa się - nie ukrywam, iż są to ciekawe teorie, czy przypadkiem w rzeczywistości również nie miał po dziurki w nosie poniżania i się nie mścił;
* Duarte Brandao/sir Edward - prawa ręka papieża, o niejasnej przeszłości, postać historyczna, aczkolwiek w rzeczywistości nie służył u papieża;
* Giuliano della Rovere - kardynał, główny przeciwnik Aleksandra VI. Z jednej strony potępiający Borgiów, z drugiej sam nie święty. W moim odczuciu był jedyną postacią, której można kibicować, tylko został nieco oczerniony na korzyść Borgiów, którzy z jednej strony są przedstawieni jako ludzie zepsuci, ale z drugiej nie jako ci źli.

,,Rodzina Borgiów" to dobra powieść historyczna, ale jako książka nie jest na wagę ,,Ojca chrzestnego". Jest reklamowana jako ,,Rodzina Borgiów ukazana jako pierwsza włoska mafia", jednak nie ma spektakularnych zwrotów akcji. Są intrygi, skrytobójstwa, etc., ale napisane zostały jakimś nijakim stylem, nie wzbudzającym zbyt wielu emocji. Rodzina Borgiów miała potencjał, aby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka, którą lubią nawet ci ludzie nielubiący szkolnych lektur. Nic dziwnego: jest krótka, szybko się ją czyta, ma w miarę zrozumiały język, ciekawą intrygę, uniwersalne przesłanie, rymowane i łatwe do zapamiętania zabawne teksty (np. ,,Jeśli nie chcesz mojej zguby krokodyla daj mi luby."). Bohaterowie stereotypowi, ale w taki sposób stworzeni, że dają się łatwo polubić; moimi ulubieńcami zostali gaduła Papkin i ekskobieta Wacława - Podstolina. Wątek romantyczny Klary i Wacława wiadomo, iż przynudza, ale jest dość mało nudnego, romantycznego gadania, a postacie te dostały również kilka niezłych momentów (np. podczas rozmawiania z Papkinem).

I nota bene: jeśli oglądać adaptację, to polecam teatr telewizji z Wojciechem Pokorą w roli Papkina. Filmy są dobre, ale przy tej wersji wymiękają.

Książka, którą lubią nawet ci ludzie nielubiący szkolnych lektur. Nic dziwnego: jest krótka, szybko się ją czyta, ma w miarę zrozumiały język, ciekawą intrygę, uniwersalne przesłanie, rymowane i łatwe do zapamiętania zabawne teksty (np. ,,Jeśli nie chcesz mojej zguby krokodyla daj mi luby."). Bohaterowie stereotypowi, ale w taki sposób stworzeni, że dają się łatwo polubić;...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Piszę tę recenzję w rocznicę tzw. aktu 5 listopada. Główny bohater książki wydawał mi się do tego stopnia kontrowersyjny, iż miałem wątpliwości, czy kupić tę książkę, ale ,,wiarygodna" (kłamliwy bełkot) krytyka Gazety Wyborczej skierowana w kierunku Piotra Zychowicza i Władysława Studnickiego rozwiała moje wątpliwości.

Władysław Studnicki (1867-1953) był polskim politykiem o orientacji proniemieckiej; jest autorytetem dla p. Zychowicza, co zresztą mocno dało się odczuć czytając książkę. P. Zychowicz wydobył z otchłani postać zapomnianą i oczernioną, która walczyła o dobro dla Polski, a zarazem wiele rzeczy niczym prorok przewidziała.

Druga kwestia, iż Studnicki nie był aż tak wspaniałą postacią jak twierdzi autor. Nie widział do czego dążą Niemcy (zarówno cesarskie jak i nazistowskie), wyglądało to jakby faktycznie wierzył w dobre intencje Niemców, albo był tak zajęty ideą proniemiecką, że po prostu tego nie zauważył, np. był w stanie zrezygnować z ziem zachodnich (źródła surowców mineralnych i kolebka państwa polskiego!) na korzyść ziem wschodnich, które i tak Niemcy chciały oddać wschodnim sąsiadom; sam akt 5 listopada był dla sprawy polskiej ważny (zalążek polskiej administracji i zwrócenie uwagi zachodu na kwestię polską), ale ufanie Niemcom na dłuższą metę się nie sprawdziło.

I teraz kwestia związku Studnickiego z nazizmem: był zafascynowany nazistami, ale od samego początku widział ich wady, np. monopartyjność. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż w latach 30. relacje pomiędzy Polską, a Niemcami były przyjazne. Może to szokować, ale to jest prawda. Po tym jak minister Beck zmienił politykę o 180 stopni, Studnicki przeczuł zbliżającą się zagładę i próbował jej zaradzić. Był zszokowany jak Niemcy zachowywali się w okupowanej Polsce (aż takiej katastrofy nie przewidział) i to jeszcze bardziej skłoniło go do działania, aby zmniejszyć jak tylko się da trwającą pożogę. W odezwach nalegał również o lepsze traktowanie Żydów - a przecież strona żydowska wbrew filosemickiej propagandzie nie była wcale święta wobec strony polskiej - mimo to został nazwany przez dziennikarza Gazety Wyborczej świnią i antysemitą.

Praca jest wartościowa, ponieważ przedstawia losy jednej z bardziej kontrowersyjnych, zapomnianych i zasłużonych postaci. Znajdują się w niej anegdoty (Studnicki był dosyć zakręconą osobą w życiu prywatnym i to wywołało zabawnie wyglądające sytuacje). Niektórych informacji dostarczył sam syn tytułowego bohatera - Konrad Studnicki. Jednak na zachwycanie się autora ideą germanofilstwa należy podejść z rezerwą, ponieważ nie była taka realistyczna jakby się mogło wydawać (mam tutaj na myśli głównie okres I wojny światowej, ponieważ jeśli sanaci przyjaźnili się z nazistami w latach 30., to należało dobre relacje w miarę możliwości utrzymać, a nie w najgorszym momencie psuć).

Piszę tę recenzję w rocznicę tzw. aktu 5 listopada. Główny bohater książki wydawał mi się do tego stopnia kontrowersyjny, iż miałem wątpliwości, czy kupić tę książkę, ale ,,wiarygodna" (kłamliwy bełkot) krytyka Gazety Wyborczej skierowana w kierunku Piotra Zychowicza i Władysława Studnickiego rozwiała moje wątpliwości.

Władysław Studnicki (1867-1953) był polskim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Piękny, barwny język, sposób opowiadania. Można się bardzo wielu rzeczy dowiedzieć. I tutaj należy się na chwilę zatrzymać. O ile jestem w stanie zrozumieć łagodzenie, używanie eufemizmów (dzięki temu ta książka idealnie nadaje się jako lektura dla niższych szkół), o tyle już pomijanie niektórych (w wielu przypadkach autor jedynie złagodził), dość brutalnych, czy po prostu niemoralnych wątków (np. dopuszczenia się zdrady przez Odyseusza), nie powinno mieć miejsca. Momentami można dostać wrażenia jaka to mitologia grecka była piękna, czy nawet niewinna, ale po zapoznaniu się z innymi źródłami, ta iluzja opada i (niestety) sama książka trochę traci (mimo wszystko wciąż jest bardzo wartościowa).

Piękny, barwny język, sposób opowiadania. Można się bardzo wielu rzeczy dowiedzieć. I tutaj należy się na chwilę zatrzymać. O ile jestem w stanie zrozumieć łagodzenie, używanie eufemizmów (dzięki temu ta książka idealnie nadaje się jako lektura dla niższych szkół), o tyle już pomijanie niektórych (w wielu przypadkach autor jedynie złagodził), dość brutalnych, czy po...

więcej Pokaż mimo to