-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
-
Artykuły„Dwie splecione korony”: mroczna baśń Rachel GilligSonia Miniewicz1
-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-03-31
2024-01-04
Myślałam, że gorzej, niż w pierwszym tomie nie będzie. Naiwność czytelnicza nie zna granic.
Czy Zoya mogła być Mary Sue jeszcze bardziej? Dla Bardugo nie ma rzeczy niemożliwych. Czy Nikolaia w dylogii o Nikolaiu można było zeszmacić jeszcze bardziej? Pewnie tak, ale wtedy chyba bym nie doczytała do końca!
Niestety doczytałam. Po zamknięciu książki rozpłakałam się przez to, jak bardzo było to złe. Mamy nic niewnoszące wątki, zmartwychwstały Darkling zamienił się z kimś na charaktery, ale nie wiem z kim, w każdym razie było to żałosne. Nina zepsuta. Nikolai się z ch🍆🍆em na głowy zamienił. Kaz się pojawił tylko dla fanserwisu, reszta Wron to samo – no już przynajmniej ich mogli do tego szamba nie wciągać. Tak skopanego systemu magii ze świecą szukać. Tu spoiler: jeśli w świecie Małej Nauki nie spodziewałeś się przemiany w cholernego smoka, to nie martw się, ja też, a jednak jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Tak, oczywiście że to Zoya jest smokiem. Oczywiście, że zamieniła się w niego, żeby uratować jedną osobę, zostawiając armię swoich ludzi.
Ale wiecie co jest najgorsze? Zoya zostaje królową. Logiczne, nie? Logiczne, że w patriarchalnym świecie białych mężczyzn bez zaufania do Griszów królową zostaje POC laska, która jest griszowym Avatarem (a no tak, nie wspomniałam, że ona teraz jest wszechmogąca). Ale to jeszcze nie jest najlepsze. Bo okazuje się, że to rozwiązało wszystkie problemy, a świat stał się pięknym miejscem. Jedynym zmartwieniem Zoyi stało się żałowanie Darklinga zamkniętego na wieki w drzewie (swoją drogą jedyna warta przeczytania scena z tym drzewem, polecam). Oczywiście stanowi to preludium do kolejnej książki.
Jedno jest pewne, ja tej następnej książki nie przeczytam, bo się boję jak jeszcze można zniszczyć własne uniwersum.
Żałuję każdej chwili spędzonej z tym (u)tworem.
(no, może poza sceną z drzewem)
Myślałam, że gorzej, niż w pierwszym tomie nie będzie. Naiwność czytelnicza nie zna granic.
Czy Zoya mogła być Mary Sue jeszcze bardziej? Dla Bardugo nie ma rzeczy niemożliwych. Czy Nikolaia w dylogii o Nikolaiu można było zeszmacić jeszcze bardziej? Pewnie tak, ale wtedy chyba bym nie doczytała do końca!
Niestety doczytałam. Po zamknięciu książki rozpłakałam się przez...
Kochasz Nikolaia? Oto książka dla Ciebie! Książka o tym czarującym, przebiegłym, pięknym królu Ravki, którego tak kochasz!
TYLKO ŻE NIE.
Na wszystkich świętych, jaki to jest gniot. I nie, to nie jest książka o Nikolaiu, to jest książka o Zoyi, a Nikolai był tylko chwytem marketingowym, bo dylogii o Zoyi nikt by nie kupił. Autorka chciała zrobić z niej taką silną kobietę, która jest wredna, ale jest tak świetna, że wszyscy czytelnicy ją kochają. Tylko, kurczę, nie wyszło. Dostaliśmy totalną Mary Sue. Zoya to jest definicja Mary Sue. Jest tak koszmarnie irytująca, że momentami musiałam odkładać książkę.
Dobra, jeden plus. Nie tak łatwo odłożyć tę książkę. Styl Bardugo jest poczytny, książkę czyta się bardzo lekko. Dobra, koniec tych miłych słów.
What did they do to my baby??? Nikolai wciąż bywa przebiegłym, szarmanckim królem, którego znamy, ale zdecydowaną większość czasu spędza na byciu pantoflarzem. Nikolai pantoflarzem, czaisz to? Przecież to jest koszmar, jego mózg przy Zoyi robi PYK i go nie ma.
Horroru ciąg dalszy: Autorka najwyraźniej stwierdziła, że sam Nikolai nie opłaci jej rachunków będąc clickbaitem serii. Trzeba było wskrzesić Darklinga. Nikomu to nie wyszło na dobre, a w szczególności Darklingowi.
Mało wam? Proszę, w takim razie Bardugo dołożyła jeszcze parę wątków, które wnoszą do fabuły mało lub kompletnie nic.
ALE TO NIE KONIEC, bo jeszcze trzeba było zniszczyć największą zaletę uniwersum, czyli system magii, a raczej Małej Nauki. Został on połamany, przeżuty i wy...pluty, żeby nie powiedzieć gorzej.
Wszystko tu jest skopane. Ta książka odebrała mi chęć do życia i zastanawiam się jak można zaliczyć taki regres po wspaniałej dylogii o Wronach.
Kochasz Nikolaia? Oto książka dla Ciebie! Książka o tym czarującym, przebiegłym, pięknym królu Ravki, którego tak kochasz!
TYLKO ŻE NIE.
Na wszystkich świętych, jaki to jest gniot. I nie, to nie jest książka o Nikolaiu, to jest książka o Zoyi, a Nikolai był tylko chwytem marketingowym, bo dylogii o Zoyi nikt by nie kupił. Autorka chciała zrobić z niej taką silną kobietę,...
Drugi tom jakościowo ani trochę nie ustępuje pierwszemu. To prawdziwy rollercoaster, nieustannie zaskakuje i zachwyca zwrotami akcji.
Fantastycznie rozwijają się relacje różnych postaci, a w szczególności Kaza i Inej. Prawdziwy majstersztyk.
Jednak uwaga, końcówka emocjonalnie może rozwalić.
Drugi tom jakościowo ani trochę nie ustępuje pierwszemu. To prawdziwy rollercoaster, nieustannie zaskakuje i zachwyca zwrotami akcji.
Fantastycznie rozwijają się relacje różnych postaci, a w szczególności Kaza i Inej. Prawdziwy majstersztyk.
Jednak uwaga, końcówka emocjonalnie może rozwalić.
Nie ocenia się książki po okładce. Każdy to kiedyś słyszał. Nie zawsze się to sprawdza, jednak w tym przypadku to powiedzenie ma dużo sensu. Wygląd książki jest zniewalający, obiecuje coś wyjątkowego, ale nic wyjątkowego tu nie ma.
Okej, czyta się to całkiem całkiem. Myślę, że dla młodszego czytelnika to będzie wciągająca przygoda. Fakt, dość dużo się tu dzieje, ale dla każdego, kto przeczytał więcej niż kilkanaście książek fabuła zdecydowanie może okazać się zbyt prosta, przewidywalna, a wręcz naiwna. Nie brak tu ciekawych wątków, ale zwykle zostają one skopane przez różne rozwiązania przeczące wszelkiej logice, a jeśli pojawia się jakieś zaskoczenie, to tylko dlatego, że Autorka na dany problem znajduje rozwiązanie, o którym wcześniej nie było mowy (zwykle jakaś nowa wampirza moc etc.)
Główna bohaterka przez większość czasu jest irytująca, a niestety to głównie z jej perspektywy prowadzona jest fabuła. Drugą perspektywą jest ta Henry'ego. On wydaje się sympatyczniejszy, za to inteligancją nie grzeszy. Ciekawą postacią jest Lucy, choć nie podobają mi się jej dalsze losy, ale główną nagrodę za osobowość zgarnia Erin, zaskakująco dobrze napisana postać, a wyróżnienie wędruje do ojca Henry'ego.
A więc Autorka umie dobrze pisać i mam nadzieję, że jeszcze się rozwinie. Ale tu musiałaby się pozbyć czegoś, co pogrzebało tę książkę trzy metry pod ziemią. Po co w momentach największego napięcia pisać zdania w stylu "to co zrobiłam było błędem, ale o tym miałam dowiedzieć się później"? Naprawdę? Spoilerowanie fabuły własnej powieści na kartach tejże powieści?
Nie wiem. Nie było to kompletnie beznadziejne, ale dobre też nie było. Może spodobałoby się trzynastoletniej mnie.
Nie ocenia się książki po okładce. Każdy to kiedyś słyszał. Nie zawsze się to sprawdza, jednak w tym przypadku to powiedzenie ma dużo sensu. Wygląd książki jest zniewalający, obiecuje coś wyjątkowego, ale nic wyjątkowego tu nie ma.
więcej Pokaż mimo toOkej, czyta się to całkiem całkiem. Myślę, że dla młodszego czytelnika to będzie wciągająca przygoda. Fakt, dość dużo się tu dzieje, ale dla...