rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

„W trakcie pierwszego roku część z nas traci życie. W trakcie drugiego reszta traci człowieczeństwo" - Xaden Riorson

Wszyscy spodziewali się, że Violet umrze w trakcie pierwszego roku, jednak stało się inaczej. Dziewczyna nie dość, że przeżyła, to jeszcze związała się z dwoma smokami i poznała mroczna prawdę skrywaną przez władze Navarry. Teraz dziewczyna czeka morderczy trening, który został stworzony żeby stworzyć z jeźdźców smoków skuteczną broń, której nie można złamać nawet torturami. Dodatkowo Violet oprócz ciężkiego roku na uczelni musi ogarnąć to, co łączy ją z Xandenem i jak pomóc buntownikom... co będzie dalej? Przekonajcie się sami.

Jeśli oglądaliście moje story na Instagramie, to wiecie, jak bardzo mnie ta książka wciągnęła i jak ją mocno przeżywałam. Końcówka zmiotła mnie z planszy i wciąż o niej myślę, mimo że minął tydzień od kiedy skończyłam książkę... ale otwarcie muszę przyznać, że nie wszystko mi się w niej podobało.

Książka dzieli się, tak jak jej poprzedniczka, na 2 części. I jak drugą jestem zachwycona i praktycznie nie mam żadnych obiekcji... tak 1 pozostawia wiele do życzenia.
Violet mnie tam dobijała, wnerwiała i irytowała tak, że myślałam że ją zamorduję (a przypominam, że to tylko fikcyjna postać xD). Dziewczyna w swojej głowie miała tylko 4 myśli: ,,Co dalej z Xandenem? Nie mogę mu ufać", ,,Muszę znaleźć X w archiwach", ,,Nikt nie może się dowiedzieć prawdy o Y", ,,Ciężko mi mieć tajemnice przed przyjaciółmi, oh biedna Rhiannon!" i to zapętlone non stop! No idzie się nieźle wkurzyć, zwłaszcza jak wałkuje się jedno i to samo non stop. Później było trochę lepiej, ale niesmak pozostał.
I jak już wspomniałam o Xandenie to on i Violet totalnie nie potrafią w komunikację. Serio. Wiele kłótni jakie miały tutaj miejsce mogli uniknąć, gdyby ze sobą porozmawiali szczerze, a tak mamy kalejdoskop emocji i "kocham cię, ale ci nie ufam, więc zrobię coś za twoimi plecami", co mnie totalnie irytowało, ale dałam radę to przełknąć i cieszę się bo...
Druga część tej książki wymiata! Mamy tam więcej akcji, więcej smoków (swoją droga Tairn w tym tomie wymiata swoimi tekstami - to mój nowy idol!), tajemnic i magii. Przez to wszystko ciężko się oderwać od tej książki... a nim się spostrzeżecie, a już będziecie na ostatnich 100 stronach, które będąc szczerym - zmiatają z planszy.

Mam kaca po tej książce. W mojej głowie krąży setki myśli na temat tego, jak dalej Yarros to wszystko potoczy, a najsmutniejsze jest to, że dopiero za rok możemy spodziewać się trzeciej części.

Moja ocena 8/10.

„W trakcie pierwszego roku część z nas traci życie. W trakcie drugiego reszta traci człowieczeństwo" - Xaden Riorson

Wszyscy spodziewali się, że Violet umrze w trakcie pierwszego roku, jednak stało się inaczej. Dziewczyna nie dość, że przeżyła, to jeszcze związała się z dwoma smokami i poznała mroczna prawdę skrywaną przez władze Navarry. Teraz dziewczyna czeka morderczy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kelnerka z Manhattanu Leaf Young podczas jednego z wyjść z koleżankami wpada na niezwykle przystojnego mężczyznę. Dziewczyna jest po rozstaniu, a ten wieczór miał ją rozluźnić po ciężkich tygodniach. Alkohol, klub i przystojny mężczyzna sprawiają, że decyduje się zaryzykować i Leaf ląduje u niego w mieszkaniu, gdzie... mężczyzna okazuje się demonem, który próbuje wkraść się do jej ciała.
Na szczęście w trakcie tego procesu przenikania demona do niej zjawiają się egzorcyści, którzy pomagają dziewczynie tak jak potrafią, a ona sama stara się walczyć, jednak z braku krwi traci przytomność... a potem budzi się w lochu. Niezłe powitanie, nieprawdaż? Cóż okazuje się, że Leaf potrafi powstrzymywać demona w sobie, przez co egzorcyści decydują, że będą ją szkolić na jedną z nich. W ten sposób Leaf trafia do ,,Black Bird Academy".

Ta książka, to strzał w dziesiątkę tego miesiąca. I mówię to, wiedząc, że w tym miesiącu w świecie bookmediów mamy dwie duże premiery z tego samego gatunku (,,Iron Flame" oraz ,,Księżycowe Miasto"). Stella Tack w swoim dziele zawarła wszystko to, o czym dawno już nie czytałam. Opętanie przez demona, magia, krwawy świat i moralność egzorcystów oraz intrygi to coś, co zawsze mnie przyciąga i to tutaj znajdziecie. A jeśli jesteście fanami motywu dark academia, to ta powieść jest zdecydowanie dla was.

Wszystko tutaj ma jakiś cel i co najważniejsze nic nie jest od czapy - czyli wszystko ma swoje konsekwencje, a bohaterowie nie mogą używać mocy bez żadnego poświęcenia. Relacje między poszczególnymi postaciami (zwłaszcza między demonem a Leaf) są naprawdę dobrze napisane i widać, że autorka naprawdę się do tego wszystkiego przyłożyła. A wątek enemies to lovers nie kończy się na 100 stronie, tylko ciągnie się tak, że nawet na koniec książki nie zupełnie wiemy na czym stoimy (co jest genialne, zważywszy że to pierwszy tom trylogii i gdyby było inaczej to mogłoby być naprawdę nudno).

Z plusów dodam jeszcze, że zakończenie mnie zaskoczyło i cały wątek "zaufania", korporacji oraz demonów. To wszystko było zrobione w naprawdę ciekawy sposób, a humor w tej książce i wciągająca historia sprawiły, że naprawdę trudno było mi się oderwać od tej pozycji.

9/10

Kelnerka z Manhattanu Leaf Young podczas jednego z wyjść z koleżankami wpada na niezwykle przystojnego mężczyznę. Dziewczyna jest po rozstaniu, a ten wieczór miał ją rozluźnić po ciężkich tygodniach. Alkohol, klub i przystojny mężczyzna sprawiają, że decyduje się zaryzykować i Leaf ląduje u niego w mieszkaniu, gdzie... mężczyzna okazuje się demonem, który próbuje wkraść się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Warszawa, dwójka mężczyzn, niebieski drink podczas imprezy i... ,,Nie mogę Ci powiedzieć"

Damian po weekendzie ze swoim chłopakiem trafia do nieprzytomny do szpitala. Nikt nie wie co się stało, a sprawą zajęła się policja. Jednak to nie wystarczyło jego najbliższym, którzy na własną rękę próbują dowiedzieć się prawdy o tym, co zdarzyło się na imprezie.

Powiem tak, zaintrygował mnie ten tytuł przez sam opis z tyłu książki. Tajemniczy weekend podczas którego doszło do zabójstwa? O bogowie, to coś dla mnie. A to, że wybrałam tę książkę do recenzji i że był to dobry wybór utwierdziło mnie to, że już na pierwszej stronie mamy ekspozycję pierwszych szczegółów, które będą ważne dla sprawy. Uwaga! Nie wyciągajcie od razu wniosków - wiem, że kusi, ale poczekajcie aż to zrobicie aż poznacie Damiana i sprawę trochę lepiej ;).

Książka jest zbudowana tak, że mamy trzy perspektywy. Jedna - Damiana - dotyczy przeszłości, dzięki niemu dowiadujemy się stopniowo, co działo się podczas feralnego wyjazdu i jakie emocje targały nim oraz poznajemy stopniowo sekrety Łukasza (jego partnera). Druga - Leona - ojca, który będąc w Warszawie próbuje połączyć kilka wątków oraz czuwa w szpitalu nad synem i stara się go tam chronić. I trzecia - Simona - perspektywa chorej ciotki, która na własną rękę próbuje się bawić w detektywa z Lublina (i trzeba jej to przyznać, dobrze jej to wychodzi).

Fabuła: Porwała mnie od pierwszych stron, zwłaszcza byłam zadowolona z retrospekcji w rozdziałach Damiana i głównie chciałam czytać te rozdziały aż magicznie zaintrygował mnie wątek Simony. Jeszcze o tym nie wspomniałam, ale choruje ona na raka, jest już w tak poważnym stanie, że zostało jej mało czasu, a nikt z rodziny jeszcze o tym nie wie. Dzięki swoim intrygom przy rozwiązywaniu sprawy bratanka nawiązuje nić porozumienia z policjantem i... to był naprawdę intrygujący wątek. Gdy już zrozumiałam, kto zabił (co zdecydowanie za szybko się stało jak na mój gust), cieszyłam się każdym rozdziałem z tą pasjonującą kobietą.

,,Nie mogę Ci powiedzieć" to historia o tajemnicach i o tym, że nie zawsze znamy tak dobrze drugiego człowieka, jak nam się wydawało. Polecam ją na jakieś spokojniejsze wieczory :)

Moja ocena: 6/10

Warszawa, dwójka mężczyzn, niebieski drink podczas imprezy i... ,,Nie mogę Ci powiedzieć"

Damian po weekendzie ze swoim chłopakiem trafia do nieprzytomny do szpitala. Nikt nie wie co się stało, a sprawą zajęła się policja. Jednak to nie wystarczyło jego najbliższym, którzy na własną rękę próbują dowiedzieć się prawdy o tym, co zdarzyło się na imprezie.

Powiem tak,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

,,Siedmioro Świętych Bez Twarzy" to opowieść o niesprawiedliwych rządach i walce nieuprzywilejowanych z systemem, który ich wyklucza, ale to jednak nie wszystko. To tylko tło prawdziwej akcji książki, jaką jest rozwiązanie sprawy kryminalnej. Bo mieszkańców Ombrazii zaczyna prześladować morderca, który nie tylko zabija "plebs", ale też elitę. Damian Venturi jako dowódca straży Palazzo musi rozwiązać tę sprawy, przy czym trafi na pomocnika w postaci ukochanej osoby z przeszłości. Jak rozwiążę się ta sprawa?

Bardzo liczyłam na to, że ta książka mi się spodoba. Opis, jak i sama okładka przyciągnęły mnie do tej powieści. Plus samo połączenie zagadki kryminalnej z fantastyką wydawało mi się kuszące, zwłaszcza po,,Królestwie Nikczemnych", które posiadało podobny motyw. I... Naprawdę nie sądziłam, że tak się zawiodę.

Drętwe emocje. Bohaterowie niby się zmienili, stare uczucia wygasły, mają poczucie winy lub wręcz zioną nienawiścią... ALE gdy spotykają się, to mija parę chwil, kilka sytuacji, a oni już są "lovers". Z opisu książki wynika "enemies to lovers", a nie "lovers-enemies-lovers po kilkunastu stronach". Właściwie muszę przyznać, że ogólne relacje między większością bohaterów są nijakie. Autorka prosto z mostu opisuje, jaka zażyłość łączy konkretne osoby, a potem zupełnie nie pokazuje tego w interakcjach między nimi.

A sama główna bohaterka? Bogowie... ledwie ją znosiłam. Co prawda Damian był tylko ociupinkę lepszy, ale jednak nie wnerwiał mnie tak jak ona.
Bo ja naprawdę rozumiem, że kieruje nią zemsta (choć to, że dołączyła do sprawy, to tłumaczy sobie tak, że chce pomóc koledze i innym z nieuprzywilejowanych, żeby straż zaczęła też chronić bezmagicznych), ale czy naprawdę na każdym kroku ona musi o tym przypominać?

Co do fabuły. Była... okey. Przewidywalna, znośna, jakoś nie porwała. Po prostu widać i czuć, że jest to debiut autorki. Czy sięgnę po kolejne tomy? Zdecydowanie nie.

Moja ocena 4/10.

,,Siedmioro Świętych Bez Twarzy" to opowieść o niesprawiedliwych rządach i walce nieuprzywilejowanych z systemem, który ich wyklucza, ale to jednak nie wszystko. To tylko tło prawdziwej akcji książki, jaką jest rozwiązanie sprawy kryminalnej. Bo mieszkańców Ombrazii zaczyna prześladować morderca, który nie tylko zabija "plebs", ale też elitę. Damian Venturi jako dowódca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

,,W życiu, tak jak w grze, zmuszeni jesteśmy zadowolić się takimi kartami, jakie przypadły nam podczas rozdania.”
Emilia i jej siostra Vittoria są streghe - czarownicami ze starego rodu, którego korzenie sięgają samej Bogini Księżyca. Jednak ich codzienne życie częściej kręci się wokół oliwy z oliwek i świeżej bruschetty niż zaklęć. Dziewczyny pomagają babci i rodzicom prowadzić rodzinną restaurację. Równocześnie na wyspie grasuje morderca - znaleziono już dwie rozszarpane młode dziewczyny, również streghe. Czy to kolejne ofiary lęku śmiertelników przed czarownicami? A może babcia miała rację i siedmiu Książąt Piekieł wróciło na Ziemię odzyskać tajemniczy dług krwi? Życie Emilii rozpadnie się na kawałki, gdy trzecią ofiarą okaże się być jej siostra Vittoria.

Mam mętlik w głowie co do tej pozycji. Ta książka była tak nierówna, że miejscami chciałam ją porzucić, a kilka stron dalej zaczytywałam się i próbowałam rozwikłać zagadkę śmierci Vittori - kto za nią stoi. SPOJLER ALERT - po przeczytaniu książki dalej nie wiem i jednocześnie chcę czytać kolejne tomy, a jednocześnie mam ochotę zostawić tę historie raz na zawsze. Z desperacji w nocy weszłam na lubimyczytac.pl i przejrzałam parę recenzji 2 i 3 tomu i... choć drugi tom bym przeczytała chętnie, bo ponoć jest najlepszy z całej trylogii, to spojler z trzeciej części sprawił że mam mieszane odczucia. Zastanawiam się czy po prostu nie zostawić tej trylogii i za jakiś czas wrócić, bo z jednej strony chciałabym dowiedzieć się jak to się skończyło, ale po recenzjach mam wrażenie, że tylko bardziej się zawiodę.

Bo choć historia Emilii jest ciekawa, to sama bohaterka tak mnie wnerwiała, że tylko Pan Gniewu ratował dla mnie całą książkę. Tak bezrefleksyjnej i naiwnej bohaterki dawno nie widziałam, a obserwowania jej toku myślenia bywało męczące. Jednak uwielbiam zagadki i przy tej opowieści trzymała mnie tylko tajemnica - nie tylko śmierci wiedźm, ale i bram piekielnych - która do samego końca została dziwnie poprowadzona. Miejscami miałam wrażenie, że autorka sama zagubiła się w tym, co chciała opowiedzieć, co mnie dziwi, bo inna jej książka nie miała aż takich braków.

Co na plus? Pan Gniewu i ogólnie książęta Piekielni. Magia, sprawa "kryminalna", dochodzenie. Co do minusów, to macie wyżej... książkę oceniam na 4/10.

,,W życiu, tak jak w grze, zmuszeni jesteśmy zadowolić się takimi kartami, jakie przypadły nam podczas rozdania.”
Emilia i jej siostra Vittoria są streghe - czarownicami ze starego rodu, którego korzenie sięgają samej Bogini Księżyca. Jednak ich codzienne życie częściej kręci się wokół oliwy z oliwek i świeżej bruschetty niż zaklęć. Dziewczyny pomagają babci i rodzicom...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

,,Z Shakespear'em chodzi że jest tak elokwentny... Wypowiada to, czego wypowiedzieć się nie da. Ujmuje smutek, triumf, uniesienia i gniew w słowa, w coś, co potrafimy zrozumieć. On sprawia, że cała tajemnica człowieczeństwa staje się zrozumiała"
Elitarny college artystyczny, kolebka spektakularnych talentów i nieposkromionych ambicji. Siedmioro studentów aktorstwa, połączonych silną więzią przyjaźni, odgrywa w życiu podobne role jak na scenie: bohatera, złoczyńcy, tyrana, kusicielki, pierwszej naiwnej, statysty. Jednak z upływem czasu rywalizacja zaczyna być bezwzględna, a uczucia stają się zabójcze. Gdy sztuka niebezpiecznie zbliża się do życia, jeden z aktorów ginie. Pozostali mają przed sobą największe wyzwanie w swojej aktorskiej karierze: przekonać policję i siebie nawzajem, że są niewinni.

Z początku nie chciałam czytać tej książki mimo tych wszystkich poleceń z Tiktoka czy Instagrama. Ba! Nawet jedna z moich bliższych koleżanek z ig wręcz kazała mi po tę pozycję sięgnąć... A więc co sprawiło, że jednak się zdecydowałam przeczytać ,,A jeśli jesteśmy złoczyńcami"? Moja koleżanka z grupy ze studiów. Mówiła z takim zachwytem o tej książce i zaoferowała się, że mi ją pożyczy, więc stwierdziłam że: Okey, zobaczymy o co jest ten cały szum.

Mamy tutaj głównego bohatera - Oliviera - który spędził dziesięć lat w więzieniu za zabójstwo kolegi z roku. Detektyw, który go skazał chce dowiedzieć się, co tak naprawdę się stało, bo od początku nie wierzył, żeby Olivier był winny tej zbrodni. Chłopak więc zaczyna snuć swoją opowieść, a my dzięki temu możemy wniknąć w ten świat dark academia i poznać sekrety jego i jego znajomych. I tutaj muszę przyznać, że przez większą część książki denerwował mnie główny bohater, przez swoją naiwność i niedomyślność. Potem trochę zyskał w moich oczach, ale mimo wszystko ciężko mi jest wybaczyć tego, że nie odczytywał pewnych sygnałów... Chociaż może jednak to robił, ale nie chciał się przyznać? Z tą książką jest tak samo jak z powyższym cytatem. Autorka poprzez fabułę próbuje ująć wszystkie emocje, tak abyśmy zrozumieli dokładnie co się stało. Żebyśmy przyjęli to, dlaczego jeden z siedmiu musiał zginąć tamtej nocy. I jaka tajemnica spowija najczarniejsze zakątki ludzkiej duszy.

Przez tą książkę mam ochotę przeczytać jeszcze raz jakiś z utworów Szekspira, a to dobry znak. Dobrym znakiem, jest też że podobała mi się ta książka, chociaż nie jestem nią aż tak zauroczona jak myślałam, że będę. Jednakże jeżeli lubicie takie klimaty to serdecznie zapraszam do sięgnięcia po ,,A jeśli jesteśmy złoczyńcami".

Ocena: 7/10

,,Z Shakespear'em chodzi że jest tak elokwentny... Wypowiada to, czego wypowiedzieć się nie da. Ujmuje smutek, triumf, uniesienia i gniew w słowa, w coś, co potrafimy zrozumieć. On sprawia, że cała tajemnica człowieczeństwa staje się zrozumiała"
Elitarny college artystyczny, kolebka spektakularnych talentów i nieposkromionych ambicji. Siedmioro studentów aktorstwa,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Zaczęło się od kradzieży chłopca... a skończyło na nieziemskiej historii, która porywa. I choć objętość może przerażać, to lepiej się tym nie martwcie... jeszcze będziecie płakać, że za szybko skończyła się ta książka. 

Kel zostaje zabrany z sierocińca i zabrany do zamku. Zostaje poddany próbie, która polega na tym, że podczas comiesięcznego bankietu będzie udawał księcia Connora. Zdaje test śpiewająco i wtedy staje przed obliczem księcia i musi zdecydować: Czy przyjmie jego propozycję i stanie się jego Strażnikiem Miecza, czyli osobą, która będzie dbała o następcę tronu i w razie czego nawet poświęci swoje życie, aby ten mógł żyć dalej. Czy wróci do sierocińca? 
Raczej was nie zdziwi co wybrał Kel... ale to dopiero początek tej historii.

W tętniącym życiem mieście-państwie Castellane bogatych szlachciców i zdeprawowanych przestępców łączy jedno: dążenie do bogactwa, władzy i rozrywek. Lin Caster pochodzi z małej społeczności Ashkarów, której członkowie mają magiczne zdolności. Wkrótce Lin i Kel zbliżają się do siebie, wciągnięci w sieć utkaną przez tajemniczego Króla Szmaciarza. Kiedy wkraczają do podziemnego świata intryg i mroku, odkrywają potężny spisek, który może doprowadzić do upadku królestwa…

Ta książka jest po prostu... WOW. Lata temu czytałam serię ,,Nocnych Łowców" od Cassandry  Clare i pamiętam, że wtedy znakomicie się przy nich bawiłam, ale dziś? To co stworzyła ta autorka wciągnęło mnie tak, że ciężko było mnie oderwać w święta od tej pozycji.
I mimo iż jak wyżej wspomniałam objętość może trochę przerażać, to nie ma tam nic co byłoby niepotrzebne. Clare stopniowo wprowadza nas w ten świat intryg, magii i polityki i choć przez to nie poznajemy wszystkich postaci (np. Książę Connor wciąż jest dla mnie zagadką i chciałabym go bardziej poznać), to uważam, że został tutaj zrobiony kawał dobrej roboty.

Zresztą sami głowni bohaterowie są świetnie wykreowani i ich działania mają rzeczywiste konsekwencje, co mnie naprawdę czasem ekscytowało, a czasami chciałam żeby zmienili zdanie i nie wplątywali się w kłopoty. Jednak to nie ja steruje ich życiem i losem... ale może to dobrze?

Z takich innych rzeczy, to mogę wam powiedzieć, że świetnie się bawiłam rozwikłując mini zagadkę dotyczącą ,,Zakazanej Miłości" o której mowa na okładce książki. Dodatkowo muszę zgodzić się z G. R. R. Martinem, który pisał rekomendacje do ,,Strażnika Miecza": "Wszystko w tej powieści jest we właściwych proporcjach - tajemnica i magia (...)"

Książka dostaje ode mnie 9/10.

Zaczęło się od kradzieży chłopca... a skończyło na nieziemskiej historii, która porywa. I choć objętość może przerażać, to lepiej się tym nie martwcie... jeszcze będziecie płakać, że za szybko skończyła się ta książka. 

Kel zostaje zabrany z sierocińca i zabrany do zamku. Zostaje poddany próbie, która polega na tym, że podczas comiesięcznego bankietu będzie udawał księcia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Percy Jackson - Syn Posejdona - którego znamy z poprzednich tomów serii ,,Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy" próbuje dostać do na Uniwersytet Nowego Rzymu. Jednak przez to, że jest dzieckiem boga z Wielkiej Trójki nie ma tak łatwo, mimo tego że Posejdon ostro się targował z Zeusem. Nasz Glonomóżdżek musi zdobyć 3 listy rekomendacyjne od bogów, aby móc aplikować na Uniwerek, co wiąże się z tym, że jeszcze co najmniej 3 razy będzie musiał wykonać jakąś super ważną misję dla bogów.
Ledwie chłopak się o tym dowiaduje, a już następnego dnia odwiedza go Ganimedes, któremu ukradziono tytułowy Puchar Bogów. Percy wraz ze swoją dziewczyną Annabeth i najlepszym przyjacielem Groverem wyruszają razem na misję, aby odzyskać owy puchar i nie dopuścić do ośmieszenia boga pełnych kielichów.

Miło wrócić do Persiaka po latach. Strasznie się bałam, że znowu nie poczuję tego klimatu, co kiedyś. Że Rick Riordan zmienił styl i jego powieść już nie będzie mnie tak bawić i wciągać, jak kiedyś kiedy miałam jeszcze naście lat... jednak było inaczej. Już od pierwszych stron przypomniałam sobie, za co kocham akurat te książki - i chociaż mają wady, to uważam, że są naprawdę świetne.

Zacznę nietypowo od cytatu, który sprawia, że mam łzy w oczach, gdy tylko przypominam sobie fragment z którego on pochodzi:
,,– Zawszę cię obserwuję, Percy. Zwykle z daleka, to prawda. Ale widziałem, jak wielokrotnie ratujesz świat, jak pokonujesz wrogów, którzy wzbudziliby strach u większości nieśmiertelnych. Jednak dopiero dziś dotarło do mnie, jak wielkim herosem naprawdę jesteś"

Jak już wspomniałam, klimat książek się nie zmienił. Tak samo jest też z bohaterami, chociaż trochę czuć, że dorośli, a ich relacje się pogłębiły i że trapią ich nieco inne problemy i zmartwienia. To pokazuje, jak cała ta opowieść się zmieniła. Jak Percy dojrzewał z nami i chociaż tutaj ma jeszcze jakieś 17 lat, a ja nagle jestem starsza od niego i już na drugim roku studiów... to rozumiem go. Rozumiem jego strach, determinację i rozterki. Autor wspaniale to przedstawił, a fabuła choć może prosta i miejscami banalna, naprawdę wciąga i angażuje czytelnika.

Z takich innych rzeczy, których nie było w poprzednich tomach to pojawiały się współczesne słowa typu boomer, smothie itp. Wcześniej tego nie było i nie mówię, że to źle. Po prostu to pokazuje, że świat idzie do przodu, a Riordan nie zostaje w tyle.
Z minusów? Denerwowały mnie powtórzenia oraz tłumaczenia rzeczy oczywistych dla osób, które wcześniej czytały poprzednie tomy serii. Bo jak wiadomo, nikt nagle nie zacznie czytać od 6 tomu... ale może autor stwierdził, że ktoś się tak zbuntuje? Nie wiem...

Książkę oceniam na 7/10.

Percy Jackson - Syn Posejdona - którego znamy z poprzednich tomów serii ,,Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy" próbuje dostać do na Uniwersytet Nowego Rzymu. Jednak przez to, że jest dzieckiem boga z Wielkiej Trójki nie ma tak łatwo, mimo tego że Posejdon ostro się targował z Zeusem. Nasz Glonomóżdżek musi zdobyć 3 listy rekomendacyjne od bogów, aby móc aplikować na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nowa odsłona mitu o Psyche i Erosie - przeklętych kochankach, których los starał się rozdzielić na wieki.

Psyche jest królewną Mykeńską, której dane jest wedle proroctwa poskromić potwora, którego lękają się sami bogowie.
Eros to potężny bóg, który dzięki swoim strzałom sprawia, że ludzie zakochują się bez pamięci.
Oboje połączyła i rozłączyła klątwa Afrodyty, która zazdrosna zachwytu jaki wzbudzała w śmiertelnikach waleczna Psyche, kazała
przeklętą strzałą ugodzić księżniczkę. Pech... a może same Mojry?, chciał że strzała ugodziła posłańca, a ten od tamtej chwili nie mógł już żyć bez Psyche.
Jednak sama klątwa nie polegała tylko na zakochaniu się w obcej osobie. Nie... ona sprawiała, że jeśli kochankowie spojrzą się w sobie w oczy, to zostaną rozdzieleni ze sobą na wieki...

Przyznam się bez bicia, że zapomniałam o tym micie, jednak odświeżanie go poprzez czytanie książki Luny McNamary było niezwykle przyjemne. Bo sam utwór, mimo iż opowiada historię właśnie Psyche i Erosa porusza też niezwykle kluczowy wątek, jakim jest Wojna Trojańska. To już moja druga książka w tym roku (również od wydawnictwa Muza), która poruszyła ten wątek i muszę przyznać, że zaczęłam przez te dwie pozycje analizować go bardziej szczegółowo - co mnie samą zaskoczyło.... ale oczywiście, nie będę poruszała tej kwestii tutaj w recenzji.

Niemniej muszę powiedzieć, że ta książka mnie nie wciągnęła. Było kilka chwil, kiedy nie mogłam się doczekać aż dowiem się co się stało - np. podczas rozdziałów z Erosem, albo wtedy kiedy go nie było - lecz w ogólnym rozrachunku nie byłam ciekawa tego, co się może wydarzyć dalej. Po prostu czytałam, żeby skończyć książkę. Nie pomagał też prosty język, pewne pominięcia fabularne...
Ale za to autorka całkiem nieźle poprowadziła wątek drogi, relacji miłosnej czy chociażby wyjaśniła co kierowało Afrodytą.
Zresztą sama relacja Zefir-Eros-Psyche jest naprawdę świetna i świeża, bo pokazuje, że mimo tego że bogowie zwykle knuli między i przeciw sobie, to tutaj istniała tak mocna przyjaźń, że zależało im wszystkim na wzajemnym dobru.

Książkę oceniam na 5/10

Nowa odsłona mitu o Psyche i Erosie - przeklętych kochankach, których los starał się rozdzielić na wieki.

Psyche jest królewną Mykeńską, której dane jest wedle proroctwa poskromić potwora, którego lękają się sami bogowie.
Eros to potężny bóg, który dzięki swoim strzałom sprawia, że ludzie zakochują się bez pamięci.
Oboje połączyła i rozłączyła klątwa Afrodyty, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tom Felton - czyli dupek na miotle

Autobiografia Toma Feltona być może nie znalazłaby miejsca na mojej półce gdyby nie film Strefy Czytacza. Zresztą książka nim ją przeczytałam swoje przeleżała na regale, także już wiecie, że moje wydanie jest bez tych wszystkich ozdobników i dodatkowego rozdziału (co mnie bardzo boli, ale no cóż... życie)... ale bardziej chodzi o to, co sprawiło że po nią sięgnęłam.

Otóż moja papuga zwaliła ją z regału. Tak, wiem jak to kuriozalnie brzmi, ale to prawda. Chciała usiąść w tamtym miejscu, gdzie stała ta książka i ją po prostu zwaliła na ziemię. Wtedy stwierdziłam, że już czas, aby zapoznać się z historią osoby, która grała Draco Malfoya. I jakieś moje było zdziwienie, gdy natrafiłam na bardzo dojrzałe i krytyczne podejście względem własnej osoby. Naprawdę mnie to zaskoczyło, tak samo jak to jakie miał relacje rodzinne i że mimo filmów takiego kalibru, jakim są niepodważalnie te o Harrym Potterze, Felton miał dosyć normalne dzieciństwo. To sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać jak my odbieramy aktorów i o... kilka rozdziałów dalej autor sam o tym wspomina przytaczając anegdoty ze swojego życia. Potem pojawiły mi się w głowie inne pytania i znów... kilka rozdziałów dalej odpowiedź. To wszystko sprawiało, że szłam przez tę książkę jak burza i chłonęłam wszystkie te ciekawostki z planu, przemyślenia i te dobre oraz złe historie, które przydarzały się Tomowi Feltonowi. (Nawet jedną z ciekawostek z książki opowiedziałam na zajęciach na studiach).

Czy ta książka rozwinęła mnie w jakiś sposób? O dziwo tak. Nie jest to utwór w którym autor sam siebie non stop chwali. Nie. To opowieść o tym, jak różne odcienie szarości znajdują się w naszym życiu i że należy non stop się doskonalić, chociaż potrafimy mieć słabsze dni. To historia o tym, jak bardzo ważne są relacje międzyludzkie oraz to, że trzeba mieć własną pasję, która sprawi, że w trudnych chwilach będziecie mieli czym oddychać.

Z czystym sumieniem mogę polecić wam tę autobiografię i to nie tylko fanom Harrego Pottera ;).

Tom Felton - czyli dupek na miotle

Autobiografia Toma Feltona być może nie znalazłaby miejsca na mojej półce gdyby nie film Strefy Czytacza. Zresztą książka nim ją przeczytałam swoje przeleżała na regale, także już wiecie, że moje wydanie jest bez tych wszystkich ozdobników i dodatkowego rozdziału (co mnie bardzo boli, ale no cóż... życie)... ale bardziej chodzi o to, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Smok bez swojego jeźdźca cierpi. Jeździec bez swojego smoka ginie.

Violet Sorrengail od małego była przygotowywana przez swojego ojca na skrybę, lecz po jego śmierci jej bezkompromisowa matka zdecydowała, że dziewczyna ma trafić do Kwadrantu Jeźdźców — elity Navarry, czyli jeźdźców smoków.
Kiedy jednak nie byłaś szkolona do tego od dziecka, masz kruche ciało, a śmierć czyha za rogiem... to możliwe, że nawet jeśli przeżyjesz do momentu zobaczenia smoków, to cię spopielą. Bo smoki nie wiążą się ze słabeuszami. One ich eliminują. Dlatego Violet będzie musiała polegać na swojej inteligencji, aby przetrwać, bo wystarczy jeden fałszywy ruch, aby zginąć.  Bo uczelnię w Basgaicie można skończyć tylko na dwa sposoby — jako jeździec albo trup.

Chcę zaznaczyć na wstępie, że ta książka nie jest idealna... ale przypomniała mi piękne czasy, gdy historia tak mnie wciągała, że czytałam książki po nocy z latarką pod kołdrą. I choć jest aż oklepanie schematyczna... to aż ciarki przechodzą mnie na myślę o ,,Czwartym Skrzydle".

Właśnie, bo to trzeba powiedzieć. Książka podąża za schematami z młodzieżówek. Widzę tutaj klisze m.in. z ,,Czerwonej Królowej", ,,Niezgodnej" czy ,,Akademii Wampirów", nie jest to nic złego, ale czasami ciężko było się czymś zaskoczyć (zwłaszcza, jak czytało się już tyle podobnych historii). Dodatkowo warsztat pisarski też jest średnio rozwinięty — tam gdzie spodziewałabym się opisów lub rozwinięcia sytuacji czy dopowiedzenia to autorka nagle urywała, a tam gdzie nie było to potrzebne to były drobne przeciągnięcia. Ogólnie rzecz biorąc zabrakło takiego wyczucia. O stylu się nie wypowiem, ponieważ książkę czytałam tylko w języku polskim, a jak sami wiecie tłumaczenie sporo zmienia, jednak dosyć przyjemnie się czytało...

Zwłaszcza, że fabułą porywa i nie puszcza do ostatnich stron. Samo wprowadzenie — było po prostu genialne. Świat poznajemy poprzez gadanie Violet do samej siebie, która przez to próbuje się uspokoić przy pierwszym zadaniu. Mimo, że było to nam "rzucone prosto w twarz" to naprawdę podobała mi się ta forma. Tak samo jak to, że mimo że Violet jest dosyć krucha to język ma cięty, charakter srebrny, a wolę złotą. Bo woli przetrwania i zawzięcia nie można jej odmówić. Naprawdę polubiłam się z tą postacią, a jej inteligencja i spryt - świetne. Oczywiście ma ona wady - jak np. nadmierne ufanie jednej osobie... ale pomińmy to ze względu na możliwy spojler. 
Co do innych postaci to autorka też popisała się ich kreacją. Na wyróżnienie zasługuje min. Xanden, Liam, Ridoc i Rihannon. Chciałabym wyjaśnić to wam dlaczego akurat oni... ale niestety, jak wam zdradzę to stracicie frajdę z odkrywania tego jacy oni są, a do tego nie mogę dopuścić.

Wracając do fabuły - jak wspominałam wyżej, można było pewne rzeczy przewidzieć - jest naprawdę wciągająca, a zadania jakie Violet musi wykonać i w jaki sposób to robi jest naprawdę ciekawy (moja ulubiona scena to ta z mapą), ale jedną z najlepszych rzeczy w tej książce są wątki ze smokami i rozwojem relacji pomiędzy nimi i jeźdźcami. Plus końcówka książki, gdzie towarzyszył mi szok, płacz i ścisk serca... to wszystko składa się na to, że rozumiem fenomen tej książki i mogę wam ją szczerze polecić.

,,Czwarte skrzydło" dostaje ode mnie 9/10.

Tt i Ig: Wilczekczyta

Smok bez swojego jeźdźca cierpi. Jeździec bez swojego smoka ginie.

Violet Sorrengail od małego była przygotowywana przez swojego ojca na skrybę, lecz po jego śmierci jej bezkompromisowa matka zdecydowała, że dziewczyna ma trafić do Kwadrantu Jeźdźców — elity Navarry, czyli jeźdźców smoków.
Kiedy jednak nie byłaś szkolona do tego od dziecka, masz kruche ciało, a śmierć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Na wyspie Cadence, dwieście lat temu podzielonej przekleństwem krwi na dwie części, dzieje się coraz gorzej. Panująca do tej pory chwiejna równowaga wydaje się ulotna niczym wiatr. Dodatkowo na Wschodzie pojawia się nieznana dotąd zaraza, która oprócz tego, że atakuje drzewa, to przechodzi też na ludzi sprawiając, że okropnie cierpią. Larid Wschodu i jego żona próbują znaleźć rozwiązanie, a pogrążony w rozpaczy Jack nie odnajduje pocieszenia w muzyce i rodzinie. Tęskni za swoją ukochaną, a jego przyszłość staje pod wielkim znakiem zapytania, odkąd okrutny król północnego wiatru postanawia pozbyć się go z wyspy raz na zawsze... Co przyniesie przyszłość? Czy Adaira znów spotka się z Jackiem? Czy Wschód pogodzi się z Zachodem?

Rebecca Ross powraca z niesamowitą opowieścią o duchach, miłości, wytrwałości z fantastycznym klimatem folkloru i drobnych intryg. I szczerze to ciężko było mi przewidzieć, co wydarzy się w tej książce. Tak jak w pierwszej części udało mi się przewidzieć pewne motywy, tak tutaj... końcówka mnie rozwaliła. I to nie negatywnie, a pozytywnie, bo z takim rozwiązaniem sprawy jakie mamy tutaj (chodzi o główną ''potyczkę" z królem Banem) bardzo dawno się nie zetknęłam. Poczułam się przez to jakby natchniona - co mi się naprawdę rzadko zdarza... ale jak zwykle znowu zaczynam od złej strony. 

A więc... (tak wiem, że tak nie powinno zaczynać się zdania) mamy wielki powrót na Cadence, gdzie z początku wydaje się, że życie powoli toczy się swoim biegiem dopóki nie wchodzimy w skórę Torina, który musi zbadać zainfekowane zarazą drzewa. I żeby nie skłamać, to dodam że ośmielę się powiedzieć że akcja od tego momentu stopniowo nabiera tempa. Powoli narasta, szykując nas na niespodziewane rozwiązanie tejże zarazy, ale i finału kończącego i wyjaśniającego całą tę historię. Poza tym mamy kolejne wątki - Jacka, który przestał czuć muzykę oraz Adrairy, która pod imieniem Cora próbuję poznać Zachód i swoich rodziców. 

I można by pomyśleć, że jakiś wątek zostanie pominięty przez autorkę, ale nie - wszystko ma jakiś cel i łączy się zaskakującą opowieść. Ross żadnego wątku nie pomija, stara się wszystko jasno i klarownie wyłożyć czytelnikom, a dodatkowo bardzo dba o klimat powieści. 
Dlatego myślę, że jeszcze w przyszłości z chęcią wróciłabym do tej dylogii, która niezwykle miło mnie zaskoczyła.
,,Ogień nieskończony" dostaje ode mnie 8/10.

Na wyspie Cadence, dwieście lat temu podzielonej przekleństwem krwi na dwie części, dzieje się coraz gorzej. Panująca do tej pory chwiejna równowaga wydaje się ulotna niczym wiatr. Dodatkowo na Wschodzie pojawia się nieznana dotąd zaraza, która oprócz tego, że atakuje drzewa, to przechodzi też na ludzi sprawiając, że okropnie cierpią. Larid Wschodu i jego żona próbują...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Intrygi, śledztwa, trucizny, gierki, polityka... prawie jak w Grze o Tron!

Cesarzowa Margaraux miała plany co do swoich córek od dnia ich narodzin. Sophronia, Daphne i Beatriz mają pomóc matcebw jej planie podbicia sąsiednich królestw. Dlatego trojaczki od małego były szkolone w różnego rodzaju technikach - manipulacji, uwodzenia, rozpoznawania trucizn itp. - aby być jak najlepiej przygotowane, gdy wyjdą ze swojego królestwa i wyjdą za tamtejszych królewiczów.

,,Korona z Kości" Laury Sebastian to istny majstersztyk. Autorkę znam już z jej poprzedniej trylogii, ale tutaj mnie ona zaskoczyła. Ilość intryg, wątków i to jak wszystko się przeplata... no cudo! A dodatkowo sam fakt, że każda z trojaczek ma inny charakter i potrafi pokazać pazur, jest aż zniewalające

I jasne, być może przesadam z zachwytem, ale o bogowie... tydzień minął od przeczytania przeze mnie tej książki i dalej czuje te wszystkie emocje - szok, żar, zniecierpliwienie i niewyobrażalne zadowolenie. Naprawdę kibicuje tym dziewczynom, a końcówka książki... najbardziej oddaje sedno tej powieści. Jestem wręcz onieśmielona tym, jak bardzo pragnę drugiej części. Jak bardzo Sebastian spowodowała, że nie myślę o żadnej innej książce tylko wciąż rozmyślam o tym co dziewczyny mogłyby zrobić i czy dowiedzą się jaki plan naprawdę ma ich matka.

Bo to co się dzieje na końcu - rozdział z perspektywy Cesarzowej... nie sądziłam, że to się może tak potoczyć. Że ta kobieta...ah! Bo zaraz coś zaspojleruje.

Zatem zamilknę i dam sobie spokój z wypisaniem tych dronych mankamentów przez które nie mogę dać wyższej oceny.

Moja ocena 9/10

Intrygi, śledztwa, trucizny, gierki, polityka... prawie jak w Grze o Tron!

Cesarzowa Margaraux miała plany co do swoich córek od dnia ich narodzin. Sophronia, Daphne i Beatriz mają pomóc matcebw jej planie podbicia sąsiednich królestw. Dlatego trojaczki od małego były szkolone w różnego rodzaju technikach - manipulacji, uwodzenia, rozpoznawania trucizn itp. - aby być jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dlaczego ,,Neon Gods” to według mnie najgorsze przedstawienie mitu o Persefony i Hadesie:
Skuszona perspektywą retellingu tego jakże znanego mitu i chęcią rozerwania się (tak, czytam zwykle erotyki ze względu na to, że mnie one bawią – zwłaszcza tym, w jaki sposób autorzy opisują sceny zbliżeń i jakie słowa wtedy padają pomiędzy postaciami) sięgnęłam w styczniu tego roku po ,,Neon Gods” od Katee Robert.
Już na samym początku było źle… pomijając niejasno stworzony świat, praktycznie zerowe poczucie czasu, płytkie relacje, to w oczy rzuciło mi się jedno imię ‘’Demetra” i nawet nie wiecie jak mnie krew zalała i to nie raz, bo zawsze gdy pojawiało się to imię zamiast ‘’Demeter” myślałam, że wyrzucę książkę przez okno. Jednakże myślałam, że jest to tylko błąd w wersji, którą miałam (książka przed ostateczną korektą), ale ostatnio w Biedronce w swoje łapy dorwałam finalną wersję i wtedy się przekonałam, że to nie zostało zmienione… ale już mniejsza o to.
Jako że jest to retelling to oczekiwałam jakichś nawiązań do tego mitu, ale poza owocem granatu jako bezpieczne słowo; 3 psami, które mają symbolizować Cerberal; imionami bohaterów i tym, że Hades ‘’rządzi podziemiem” niewiele tutaj znajdziecie…
A jeśli oczekiwaliście pięknej, ale mrocznej historii Persefony i Hadesa z ostrymi scenami seksu to się zawiedziecie. ICH RELACJA JEST TAK NIELOGICZNA, ŻE TO HIT. Ona już coś do niego czuje po kilkunastu godzinach (bodajże ok 48 – gdzieś to miałam zapisane, ale nie mogę tego znaleźć), a ten jak oddany szczeniak zrobi wszystko, żeby ją chronić nawet poświęcając całe miasto (co może być dla kogoś urocze… ale nie dla mnie, gdy autorka próbuje mi wmówić, że Hades jest dobrym władcą – dobry władca nie poświęca dla jednostki istnień wielu innych osób).
No dobra… ale zostawmy na chwilę Hadesa, bo ten chociaż czasem myśli logicznie, bywa przezorny i stara się nie powtarzać. Za to jego wybranka… dawno nie widziałam tak głupiej, naiwnej, nieudolnej i irytującej postaci, przez którą katorgą było czytanie tej książki – co wyjaśnia, dlaczego odrzuciłam ją na pół roku, by wrócić do niej z nieco innym nastawieniem, ale gdy dostałam na dzień dobry perspektywę tej pannicy to już dostawałam kociego szału.
A finał… cóż, przynajmniej skończył się happy endem, czego można było się spodziewać.
Ja daję książce 2/10.
Dodam jeszcze na koniec, że to jest tylko i wyłącznie moja opinia i że jeśli tobie podobała się książka, to spoko, każdy ma inny gust, a ja opisałam tylko swoje przemyślenia.

Dlaczego ,,Neon Gods” to według mnie najgorsze przedstawienie mitu o Persefony i Hadesie:
Skuszona perspektywą retellingu tego jakże znanego mitu i chęcią rozerwania się (tak, czytam zwykle erotyki ze względu na to, że mnie one bawią – zwłaszcza tym, w jaki sposób autorzy opisują sceny zbliżeń i jakie słowa wtedy padają pomiędzy postaciami) sięgnęłam w styczniu tego roku po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolejny atak na Paryż znów wstrząsnął do reszty frankami przywracając na tron pierworodnego syna Karola Wielkiego. Tym sposobem Ivar zdobywa kolejnego sojusznika, który będzie mu potrzebny w natarciu na potężne i niezdobyte mury Konstantynopolu. Czy Ivar zdoła uwolnić brata? Czy to będzie jego ostatnia walka?

Moi kochani, oto ostatni tom serii Daniela Komorowskiego ,,Furia Wikingów". Muszę przyznać, że z jednej strony odczuwam pewną nostalgię, ale z drugiej strony też ulgę. Seria w końcu się zakończyła, było dużo poległych... nie każdy przeżył, ale większość postaci myślę, że może być ukontentowana tym w jakim miejscu znalazła się - zwłaszcza patrząc na to, jaką drogę pokonali przez te osiem tomów. Zwłaszcza Ivar może być zadowolony (chociaż ja jestem mniej. Jak wspomniałam w kilku recenzjach - nie potrafię do końca wybaczyć autorowi, że Bezkostnemu wszystko się udaje...).

Czy ostatni tom był dobrym pożegnaniem?
I tak i nie...
Tak, ponieważ: Dostaliśmy domknięcie wszystkich wątków. Pewne winy zostały "przebaczone", bitwy wygrane, a relacje umocnione. Dodatkowo mamy to, czym autor naprawdę może się pochwalić - czyli świetnie napisane sceny walk oraz świetne i zabawne przekomarzanie się wrogów. Na plus też była relacja Ivar-Haakon, którą mogę chyba w tym momencie nazwać braterską więzią z pola bitwy. Fajny oczywiście był też epilog, który był swoistym pożegnaniem z postaciami, które znaliśmy wcześniej, a które były bardzo związane z Ivarem (nie zdradzę jakie, żeby nie zaspojlerować)

Nie, ponieważ: Ivar dalej nie zaznał żadnej porażki, żadnej konsekwencji swoich czynów (Jasne, ginęli za niego ludzie, ale ten nie odczuwa tego osobiście). Sceny z kobietami... a zwłaszcza z Mildrith (to jest tak głupia postać z takim zmarnowanym potencjałem, ze to szok. Zapowiadała się na zaciętą laskę, która nie da sobą rządzić... tymczasem została zamieniona w kobietę, która czeka aż jej chłop przyjedzie i się z nią zabawi, a potem jest wielce zdziwiona jak to się stało, że jest tak szybko w ciąży... straciła całkowicie pazur. Zresztą tak samo jak i większość wybranek synów Ragnara). Ogólnie relacje z kobietami leżą, nie ma w tym głębi. A antagoniści... przykro patrzało się na Konstantyna w poprzednim tomie, a w tym... no cóż.

Podsumowując. Mimo moich "narzekań" to uważam, że seria jest warta przeczytania. Zwłaszcza dla fanów serialowych Wikingów albo tej tematyki. Wciąga, jest pełna napięć oraz walk i zdrad.

Ostatni tom otrzymuje ode mnie 6/10, tak jak i cała seria (wyciągając średnią, ze wszystkich moich recenzji)

Kolejny atak na Paryż znów wstrząsnął do reszty frankami przywracając na tron pierworodnego syna Karola Wielkiego. Tym sposobem Ivar zdobywa kolejnego sojusznika, który będzie mu potrzebny w natarciu na potężne i niezdobyte mury Konstantynopolu. Czy Ivar zdoła uwolnić brata? Czy to będzie jego ostatnia walka?

Moi kochani, oto ostatni tom serii Daniela Komorowskiego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przez dziesięć lat żyła w złotej klatce na zamku króla Midasa. Jedna noc zmieniła wszystko.
Pojmana przez Armię Czwartego Królestwa, Auren stała się kartą przetargową w rozgrywce między królami oraz ich armiami. Nie mieszka już w klatce, ale nie znaczy to, że jest wolna. Jej głównym powodem do obaw jednak nie jest ta rozgrywka... a marszałek Rip, który okazuje się być Fae - członkiem rasy, która doprowadziła do zagłady Siódmego Królestwa. Dodatkowo Rip nosi w sobie potężną moc, a jego spojrzenie jak i ciało zniewala... 

Zacznę od tego, że widzę progres w zachowaniu i rozumowaniu Auren. Dziewczyna ewoluuje, zaczyna myśleć i dochodzić do jakiś wniosków. Równocześnie w trakcie trwania akcji dostajemy flashbacki z jej życia sprzed klatki, kiedy to była blisko z Midasem i jak ten zaskarbił sobie jej zaufanie. Dzięki temu lepiej rozumiemy bohaterkę i dzięki temu też zaczęłam darzyć ją cieplejszym uczuciem niż wcześniej. 
Wbrew pozorom Auren będąc jeńcem w armii Czwartego Królestwa, nie siedzi bezczynnie... stara się działać i pomóc (zwłaszcza osobom, które jej wcześniej towarzyszyły, nawet mimo tego, że jej nienawidzą). Dodatkowo dziewczyna wchodzi, jeśli mogę tak to ująć, w łaski przybocznych Marszałka, a i z nim łączy ją przedziwna więź oraz pewna gra, która sprawia, ze dziewczyna zaczyna wątpić jeszcze bardziej w swojego Złotego Króla.

Generalnie książka, budując tą psychologiczną otoczkę i pokazując jednocześnie perspektywę innej osoby (Poza Auren mamy tutaj często punkt widzenia Królowej Szóstego Królestwa), rozbudowuje nam ten świat i pokazuje, że nie jest taki czarno-biały, jaki mógłby się wydawać. Ba! Pierwszy tom już wcześniej nam to pokazywał, ale to w tym widzimy to wyraźniej. Zwłaszcza przez to, co dzieje się przy końcu. Ostatnią stronę czytałam dwa razy, żeby w pełni zrozumieć, co się wydarzyło. I tak jak pierwszy tom nie do końca podbił moje serce... tak ,,Glint" jest coraz bliżej do tego. Jestem zadowolona, to była bardzo dobra książka i nie mogę się doczekać trzeciego tomu. Raven Kennedy naprawdę bardzo dobrze buduję napięcie i całą tę historię, dlatego na razie dam 7/10. Mam nadzieję, że trzeci tom pokaże, jeszcze większą klasę. 

Przez dziesięć lat żyła w złotej klatce na zamku króla Midasa. Jedna noc zmieniła wszystko.
Pojmana przez Armię Czwartego Królestwa, Auren stała się kartą przetargową w rozgrywce między królami oraz ich armiami. Nie mieszka już w klatce, ale nie znaczy to, że jest wolna. Jej głównym powodem do obaw jednak nie jest ta rozgrywka... a marszałek Rip, który okazuje się być Fae -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

,,Suicide sp. z.o.o." to komediodramat, którego akcja rozgrywa się w jednym z kręgów piekielnych, które zostało zamienione w przedsiębiorstwo. Kamil Bednarek łączy życie w korporacji z absurdem piekła, które jawnie kpi z przestarzałym przekonań dotyczących moralność, religii i obyczajów, budując przy tym taką otoczkę, która skłania do zastanowienia się nad pewnymi sprawami.

Ostatni raz czytałam jakikolwiek dramat w technikum, jednak ten swoim opisem i obietnicą czarnego humoru sprawił, że nie mogłam przejść obok niego obojętnie.

Historia szkolenia nowych pracowników do Korpo Piekła przez Ponurego Żniwiarza, na którego wołają Żet? Why not!?
A do tego intryga jednego ze starych pracowników "biura", pokazywanie kar i opowiadanie o przewinieniach "klientów"? Brzmi wyśmienicie i jeśli lubicie takie historie z czarnym humorem to utwór ten jest idealny dla was. Rzekłabym że idealny na wieczór-dwa wieczory.

Wszystko spina się tutaj znakomicie, niczym suwak w kurtce, a nagły zwrot akcji jaki ma miejsce przy końcu opowieści - super. Lubię takie niby luźne, niby zastanawiające historie przy których człowiek jednocześnie się śmieje i zastanawia nad sensem życia. I może nie jest to literatura górnych lotów, to jednak muszę przyznać, że jest warta uwagi - przede wszystkim przez Żeta, który według mnie jest genialnym menadżerem i ma niesamowite poczucie humoru (które niestety nie wszyscy doceniają).

Dodatkowo książka plusuje tym, jak wyśmiewa cały ten koropoświat i jednocześnie pokazuje, że nie zawsze jeden grzech powinien wpływać na to jakie otrzymujemy kary.

,,Suicide sp. z o. o." dostaje ode mnie 6/10 - bo jednak brakuje mi odpowiedzi na to, czy Darkowi i Dominikowi udała się reorganizacja firmy.

,,Suicide sp. z.o.o." to komediodramat, którego akcja rozgrywa się w jednym z kręgów piekielnych, które zostało zamienione w przedsiębiorstwo. Kamil Bednarek łączy życie w korporacji z absurdem piekła, które jawnie kpi z przestarzałym przekonań dotyczących moralność, religii i obyczajów, budując przy tym taką otoczkę, która skłania do zastanowienia się nad pewnymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ciężko jest mi zawsze omówić książki, które są dalszym tomem serii... ale teraz mam wrażenie, że bez spojleru nie da rady, bo to co się wydarzyło w ,,Zrodzonych z Legendy" sprawia, że nie mogę pominąć tak istotnego szczegółu.

Bree dowiaduje się, że jest potomkinią króla Artura. Założyciela okrągłego stołu i osoby, która zleciła Merlinowi nałożenie zaklęcia na okrągły stół, aby walka z Cieniogonami mogła trwać dalej i żeby potomkowie rycerzy okrągłego stołu mogli chronić ludzi na całym świecie przed demonami.
Dziewczyna nigdy by nie odgadła, że chęć poznania tego, dlaczego jej matka umarła sprawi, że stanie ona w samym centrum zainteresowania. Potomkini Artura wciąż grozi jakieś niebezpieczeństwo... ale jak się później okazuje, nie tylko demony jej zagrażają, ale i też ludzie, którzy od lat są związani walką ze złem.

Myślałam, że wyrzucę tę książkę przez okno. Ale nim zostanę obrzucona błotem, bo przecież ta książka nie jest wcale taka zła (potwierdzam, nie jest i mi się podobała) to pozwólcie, że wyjaśnię. Rozumiem kwestię tego, że Bree jest czarna, że doznała w życiu więcej krzywd w życiu, że zmaga się od urodzenia z rasizmem, a teraz jeszcze w głowie ma białego króla, który próbuje nią sterować. ALE nie zmienia to faktu, że laska jest samolubna. Dokładnie tak. Nie myśli o konsekwencjach swoich czynów, nie słucha innych i nawet nie stara się przedstawić sensownych argumentów, które pozwoliłyby jej wyjść z pokoju i w spokoju poćwiczyć pod okiem doświadczonych Legendarian. Nie. Ona naraża innych i potem tylko przeprasza, bo "nie pomyślałam". I gdyby to była jednorazowa sytuacja, to można na to przymknąć oko... ale to zdarza się przez całą książkę, także Bree ma u mnie wielką czerwoną krechę.

Natomiast muszę przyznać, że podoba mi się rozwój relacji, jaki następuje między nią, a jej przyjaciółmi. Zwłaszcza czuć chemię między nią, a Willem (przyjacielską), a to, co ją łączy z Alice — majstersztyk. Dzięki temu potomkini Artura nie wydaje się płaska i zupełnie głupia. W momentach jej i Alice czułam, że to prawdziwa przyjaźń i chwała za to autorce. Dodatkowo kwestia podwójnego dziedzictwa Bree i jej rozkminy na temat tego, czy nie lepiej byłoby gdyby nigdy nie znalazła się na Uniwersytecie sprawiają, że książką nabiera fantastycznej głębi.

Co do fabuły... uważam, że te 640 stron dałoby się skrócić, wycinając kilka zbędnych fragmentów, ale ogólnie jest w porządku. Historia jest bardzo dobrze wyważona między akcją a spokojniejszymi momentami, dzięki czemu mamy chwilę, żeby się zastanowić, co się tak naprawdę stało. Dodatkowo tę część czytało mi się o niebo lepiej niż tom pierwszy, a końcówka... tylko ona i kreacja Selwyna sprawiły, że nie oceniam książki niżej. Byłam totalnie zszokowana tym, co się wydarzyło w ostatnich rozdziałach. TOTALNIE. I przez to nie mogę się doczekać kolejnego tomu.
Moja ocena: 8/10.

Ciężko jest mi zawsze omówić książki, które są dalszym tomem serii... ale teraz mam wrażenie, że bez spojleru nie da rady, bo to co się wydarzyło w ,,Zrodzonych z Legendy" sprawia, że nie mogę pominąć tak istotnego szczegółu.

Bree dowiaduje się, że jest potomkinią króla Artura. Założyciela okrągłego stołu i osoby, która zleciła Merlinowi nałożenie zaklęcia na okrągły stół,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Pewnie ze szkolnej ławki kojarzycie takie historie jak te o pięknej Helenie, o mądrym Odyseuszu, wojnie Trojańskiej i o naprawdę dobrze rozwiniętych Mykenach oraz ich władcy królu Agamemnonie. Jeśli nie, to nic straconego, a jeśli tak... to ta powieść zmiecie was z planszy, bo opowiada to wszystko i jeszcze więcej... na bardziej mroczny sposób

Potępiona przez Homera i greckich poetów, jako niewierna żona i podstępna morderczyni, Klitajmestra dotąd nie miała prawa głosu. Nikt nie dostrzegał jej siły i inteligencji, rozpaczy i gniewu. Od zawsze była tą siostrą największej piękności Grecji - Heleny. Jednak Klitajmestry nie cechuje tylko to. Kobieta wyróżniała się sprytem, odwagą i walecznością, ponadto była ulubienicą swojego ojca - potężnego króla Sparty.
Księżniczka pewnego dnia spotyka króla odległej krainy, zakochuje się i bierze z nim ślub. Rodzi pięknego synka, ale ich idylla nie trwa długo, gdyż Klitajmestra wpada w oku tyranowi, który postanawia że ją zdobędzie za wszelką cenę...

Nigdy nie słyszałam o Klitajmestrze, ale gdy tylko przeczytałam opis i zobaczyłam tę cudowną okładkę stwierdziłam, że najwyższy czas zapoznać się z jej historią. Dodatkowo historia miała być osadzona w świecie mitów, a ja od dzieciaka uwielbiam te klimaty, więc nie musiałam siebie długo przekonywać... i wiecie co? Nie żałuję, bo książka była tak genialna, że raczej wyląduje w mojej topce najlepszych książek w 2023 roku.

Pewnie zastanawiacie się, co sprawiło, że tak zachwyciłam się tą książką? Cóż... oto kilka powodów:
> Genialnie przedstawienie realiów ludzi żyjących w starożytności.
> Świetne opisanie przyczyno-skutkowego postępowania głównej bohaterki.
> Rozwój świata i przedstawienie pobocznych historii, przez co człowiek mógł się zorientować co się dokładnie dzieje (np. Gdy Helena wybiera sobie męża lub jak rozpoczyna się wojna Trojańska)
> Mamy bohaterkę, która myśli i analizuje. Nie robi niczego pochopnie. Jest silna, ale nie jak te wszystkie Mery Sue. Dodatkowo nie boi się ubrudzić rąk i wie, jak toczyć grę zwaną polityką lub życiem.

Dodatkowo historia mnie tak wciągała, że czytałam ją na jednym wdechu. Gdy cząstka królowej zostawała ''rozrywana" ja, tak jak i ona chciałam wszystko wokół siebie spopielić, żeby odpowiednie osoby zostały ukarane. Jednocześnie bolało mnie, gdy bolało ją. I cieszyłam się gdy odnajdowała choć odrobinę szczęścia... ale los nie był dla niej łaskawy. Mimo to, sama nie stała się tyranem i starała się być dobrą królową - co jest naprawdę godne pochwały.

Naprawdę jestem zachwycona tą historią. Mam nadzieję, że Costanza Casati stworzy więcej takich historii, które pokażą inną stronę znanych nam ludzi. Bo hej... każdy (no dobra, Ci co interesują się historią) wiedział że Agamemnon jest tyranem... ale nikt, nie rozumiał dlaczego jego żona postąpiła tak, a nie inaczej, a ta książka sprawia, że możemy się postawić na jej miejscu i choć w małym stopniu zrozumieć co nią mogło kierować. (Oczywiście należy pamiętać, że nie jest to prawda historyczna i wiele rzeczy jest dopowiedzianych).

Oceniam tę książkę na 9/10.
Książkę otrzymałam dzięki współpracy z wydawnictwem.

Pewnie ze szkolnej ławki kojarzycie takie historie jak te o pięknej Helenie, o mądrym Odyseuszu, wojnie Trojańskiej i o naprawdę dobrze rozwiniętych Mykenach oraz ich władcy królu Agamemnonie. Jeśli nie, to nic straconego, a jeśli tak... to ta powieść zmiecie was z planszy, bo opowiada to wszystko i jeszcze więcej... na bardziej mroczny sposób

Potępiona przez Homera i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

,,Rodzina Monet" przez wszystkie swoje części miała wzloty i upadki. Trochę obawiałam się tego, jak ta historia się zakończy, ale okazało się że jestem nieźle usatysfakcjonowana. Przede wszystkim dlatego, że ten tom jako jedyny obfituje w tyle wydarzeń fabularnych, które sprawiają że książka nie ma nudnych momentów i non stop omawia taki trudny temat, jak zdrowie psychiczne. Co prawda nie zawsze ten temat jest rozpracowany w dobry sposób, ale hej... bracia się starają, żeby mimo wszystko Halie było dobrze. A jest z nią źle, co pokazują ataki histerii oraz dalszy ciąg wydarzeń, które sprawiają, że ta siedemnastoletnia dziewczyna ma nadzwyczajną traumę, z którą musi sobie poradzić. Na szczęście ma rodzinę i dobrą opiekę i sama rozumie, że musi nad sobą popracować. Zresztą to podoba mi się w Halie — że jest świadoma tego, że musi zadbać o siebie, chociaż często jej się zdarza przedkładać własne zdrowie ponad innych.

Ta historia nie jest dla każdego. Wiem, że sięgają po nią dzieci i to mnie szczerze boli. Tu już nie chodzi nawet o sceny 16+, które autorka w trzecim tomie wyraźnie zaznacza ostrzegając o tym co tam możemy znaleźć na początku rozdziału... ale chodzi o całokształt. Bracia Monet nie zawsze zachowują się jak typowi bracia, Halie jest rozpieszczana, a wiele rzeczy po prostu jest wyjaśnione tym, że jej rodzina jest wpływowa więc może sobie na więcej pozwolić, plus cała ta psychika... młody czytelnik raczej nie zrozumie dokładnie skąd to wszystko wynika. Nawet ja - która już dobrą chwilę stąpam na tej ziemi - często nie rozumiałam czemu Halie tak często płacze, dopiero jak się nad tym pochyliłam to zrozumiałam jakie czynniki za tym stoją. 

Jednak muszę przyznać, że przez wszystkie tomy płynęło mi się gładko i przywiązałam się do całej rodziny Monet. Dawno tak się nie śmiałam jak przy tych książkach i nie czułam takich skrajnych emocji. A ten ostatni tom? Sztos. Mimo tego, że akcja bywała dosyć chaotycznie opisana to bawiłam się przednio i żałuję, że w poprzednich tomach było jej tak mało.

Czy poleciłabym komuś ,,Rodzinę Monet"? Z pewnością. Czy wrócę kiedyś do tej historii po raz drugi? Wątpię, ale będę ją mimo wszystko dobrze wspominać.
Moja ocena 7/10.
(Ps. Końcówka jest naprawdę piękna)

,,Rodzina Monet" przez wszystkie swoje części miała wzloty i upadki. Trochę obawiałam się tego, jak ta historia się zakończy, ale okazało się że jestem nieźle usatysfakcjonowana. Przede wszystkim dlatego, że ten tom jako jedyny obfituje w tyle wydarzeń fabularnych, które sprawiają że książka nie ma nudnych momentów i non stop omawia taki trudny temat, jak zdrowie...

więcej Pokaż mimo to