rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Bardzo realistyczna i dobrze napisana powieść.
Historia Mady porusza i budzi silne emocje. Spotkałam się z opiniami, że jest to powieść o tym, że nie można uciec przed własnym przeznaczeniem. Możliwe. Ale ponieważ z dużym dystansem odnoszę się do czegoś takiego jak przeznaczenie, dla mnie jest to powieść o bezsilności wobec zła i niesprawiedliwości.
Główna bohaterka Mada, jest inteligentna, uzdolniona i ciekawa świata. Jednak świat nie jest szczególnie ciekawy Mady. Nie interesują go jej ambicje i marzenia. Rola Mady została wyznaczona przez jej urodzenie i płeć. Mada ma służyć innym do różnych celów. Być posłuszna, cicha i pokorna.
Chociaż historia Mady rozgrywa się na początku XX w. to w zasadzie takie historie dzieją się nadal. Możliwe, że urodzenie nie określa już człowieka w takim stopniu, jak kiedyś, ale zastąpiły je pozycja finansowa i społeczna. Nadal istnieją pozornie nieformalne klasy, a ci którzy są wyżej nie mają skrupułów by wykorzystywać tych pod sobą.
Przed kobietami otworzono wiele drzwi, a w zasadzie otworzyły je one sobie same. Drzwi do wykształcenia, pracy zawodowej, podmiotowości. Ale czy postrzeganie roli kobiety tak bardzo się zmieniło? Czy do oceniania moralności kobiet nadal nie stosuje się innych kryteriów niż do moralności mężczyzn? Czy nadal nie ma przyzwolenia na wykorzystywanie kobiet, bo przecież mężczyznom pewne rzeczy się po prostu należą?
Powieść budzi wiele emocji. Silny sprzeciw wobec niesprawiedliwości, gniew wobec bezwzględnej nikczemności.
Literacko książka również trzyma poziom, dzięki czemu czyta się ją płynnie i utrzymuje ona uwagę czytelnika.
Polecam.

Bardzo realistyczna i dobrze napisana powieść.
Historia Mady porusza i budzi silne emocje. Spotkałam się z opiniami, że jest to powieść o tym, że nie można uciec przed własnym przeznaczeniem. Możliwe. Ale ponieważ z dużym dystansem odnoszę się do czegoś takiego jak przeznaczenie, dla mnie jest to powieść o bezsilności wobec zła i niesprawiedliwości.
Główna bohaterka Mada,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam bardzo mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki.
Jeśli chodzi o wątek kryminalny i motyw samego śledztwa to oceniam książkę bardzo wysoko. Jest to dokładnie taki rodzaj powieści kryminalnej jaka lubię.
Zbrodnia przedstawiona jest tu w bardzo wyważony sposób. Autorka ukazuje ludzkie okrucieństwo bez zbędnego epatowania tandetną makabrą, ale jednocześnie bez wygładzeń, co nadaje historii wiarygodność i podkreśla realizm.
Podobał mi się również sposób w jaki poprowadzony był motyw śledztwa. Skupienie się na ofiarach, skrupulatne badanie wątków z ich życia, rozmowy z bliskimi, szukanie punktów wspólnych. Zdecydowanie bardziej odpowiada mi takie powolne i stopniowe dochodzenie do prawdy niż szybkie tempo i nagłe zwroty akcji.
Niestety w innych obszarach powieść już nie zrobiła na mnie tak dobrego wrażenia.
Przede wszystkim postaci. Odniosłam wrażenie, że są one skonstruowane bardzo sztampowo i powierzchownie.
Chociaż akurat w przypadku głównego bohatera, czyli komisarza Bondysa to zdecydowanie czymś on się wyróżnia. Jest mianowicie niespotykanym wręcz malkontentem. W zasadzie każdy jego wewnętrzny monolog to narzekanie i kontestacja rzeczywistości. Zaczyna się od wywodu na temat tego jak bardzo Bydgoszcz jest pokrzywdzona bo nie jest Warszawą, ani Krakowem, nie leży w górach, ani nad morzem, a potem festiwal marudzenia trwa już w najlepsze.
Wywody komisarza są przy tym pozbawione błyskotliwości i jakichkolwiek oryginalnych spostrzeżeń, potrafią za to niesamowicie zmęczyć.
Dość niezrozumiałe jest również umieszczenie akcji w latach 90 - tych XX w. Niezrozumiałe dlatego, ze autorka zupełnie nie oddała klimatu tamtych lat, bo nawet nie próbowała.
Szczerze mówiąc o tym, ze powieść rozgrywa się w 1996r. przypominała mi tylko data podawana na początku każdego rozdziału. Jeśli chodzi o uprzedzenia, o których pisze autorka, to w całkiem sporej części polskiego społeczeństwa są one nadal obecne i nie uzasadnia to moim zdaniem przenoszenia akcji powieści prawie 30 lat wstecz.
Tym bardziej zadziwia poziom świadomości społecznej jaką w książce prezentuje policja. W zasadzie wszyscy członkowie grupy dochodzeniowej są pełni tolerancji i zrozumienia. Bardzo trudno uwierzyć, by w latach 90 - tych XX w. cała policja tak bardzo wyróżniała się na tle ówczesnego społeczeństwa i prezentowała światopogląd, który nawet dzisiaj nie jest czymś powszechnym. Sprawia to, że postaci policjantów wydają się pozbawione realizmu.
Zakończę już, aby nie stwarzać komisarzowi Bondysowi konkurencji w marudzeniu.
Mimo wad, o których pisałam oceniam książkę na 7 gwiazdek. Wiele elementów wymagałoby dopracowania, jednak w zamyśle książka jest przede wszystkim kryminałem, a jak już pisałam warstwa czysto kryminalna powieści jest naprawdę dobra.

Mam bardzo mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki.
Jeśli chodzi o wątek kryminalny i motyw samego śledztwa to oceniam książkę bardzo wysoko. Jest to dokładnie taki rodzaj powieści kryminalnej jaka lubię.
Zbrodnia przedstawiona jest tu w bardzo wyważony sposób. Autorka ukazuje ludzkie okrucieństwo bez zbędnego epatowania tandetną makabrą, ale jednocześnie bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo podoba mi się sposób budowania opowieści przez autorkę.
Nieśpiesznie, stopniowo odkrywa przed nami historię przeciętnej rodziny złożonej z nieprzeciętnych dla niej samej drobnych i wielkich dramatów.
Hanne przyjeżdża do rodzinnego domu na konfirmację bratanicy. Hanne jest odmieniona fizycznie, bardzo schudła, temu nie da się zaprzeczyć. Ma ona jednak nadzieję, ze jest też odmieniona wewnętrznie, że jest silniejsza, pewniejsza siebie, niezależna i odporna na krytykę, a przede wszystkim, że jest wolna. Powrót do domu wymusza nieuniknioną konfrontację z dzieciństwem, która weryfikuje rzeczywistą przemianę Hanne.
Marie Aubert bardzo subtelnie przedstawia relacje międzyludzkie. Jej pisarstwo pozbawione jest nachalności, często opiera się wręcz na niedomówieniach, zaledwie sygnalizowaniu emocji bohaterów.
W moim odczuciu czyni to postaci bardziej wiarygodnymi. Doceniam kiedy pisarz pozostawia czytelnikowi przestrzeń na własną interpretację i próbę zrozumienia bohaterów.
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Marie Aubert, ale na pewno sięgnę po inne powieści tej pisarki.

Bardzo podoba mi się sposób budowania opowieści przez autorkę.
Nieśpiesznie, stopniowo odkrywa przed nami historię przeciętnej rodziny złożonej z nieprzeciętnych dla niej samej drobnych i wielkich dramatów.
Hanne przyjeżdża do rodzinnego domu na konfirmację bratanicy. Hanne jest odmieniona fizycznie, bardzo schudła, temu nie da się zaprzeczyć. Ma ona jednak nadzieję, ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Błyskotliwa i napisana z dystansem powieść o wielu aspektach pisarstwa.
Autorka porusza m.in. kwestię granic autonomii pisarza w tworzeniu swojego dzieła. Granice te naruszane są nie tylko przez wydawnictwa, ale również w pewnym sensie przez oczekiwania czytelników. Można natomiast zadać pytanie czy to wydawnictwa kreują trendy, wpływając w ten sposób na kształtowanie gustów czytelniczych, czy jedynie na nie reagują i im sprzyjają. Czy praca redaktora, która w swej istocie powinna polegać na uczynieniu książki "technicznie" lepszą nie zmienia się coraz częściej w dopasowywanie jej do konkretnych, atrakcyjnych komercyjnie schematów?
Co z poprawnością polityczną, która zaczyna często przyjmować formę zawoalowanej cenzury. Kuang porusza te kwestie, ale w dość lekkiej, nieprzytłaczającej formie.
Zdecydowanie większy nacisk położony jest na dwa inne zagadnienia, proces twórczy i relacje pisarza z jego czytelnikami. Na przykładzie głównej bohaterki, Juniper obserwujemy, jak ogromną potrzebę tworzenia odczuwa pisarz, jak boleśnie może się ona zderzyć z twórczą niemocą i do jakich czynów może to zderzenie doprowadzić.
Czego jeszcze pragnie pisarz? Sławy? Oczywiście. Pieniędzy? No jasne. Uznania w środowisku? Skrycie, ale tak.
Jednak przed to wszystko wysuwa się pragnienie bycia czytanym. Zaistnienia w świadomości drugiego człowieka, wkroczenia w jego myśli i emocje.
Bardzo interesująca, zgrabnie skonstruowana i błyskotliwa książka.

Błyskotliwa i napisana z dystansem powieść o wielu aspektach pisarstwa.
Autorka porusza m.in. kwestię granic autonomii pisarza w tworzeniu swojego dzieła. Granice te naruszane są nie tylko przez wydawnictwa, ale również w pewnym sensie przez oczekiwania czytelników. Można natomiast zadać pytanie czy to wydawnictwa kreują trendy, wpływając w ten sposób na kształtowanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miłe zaskoczenie. "Asymetria" to dowód na to, że można stworzyć dobry polski kryminał bez wulgarnego epatowania przemocą, makabrycznych morderstw i tandetnej warstwy obyczajowej.
Książka Szczygielskiego jest dobrze wyważona, nie ma tu bardzo szybkiego tempa akcji, czy nagłych zaskakujących wydarzeń, a mimo to powieść trzyma w napięciu i przykuwa uwagę. To przede wszystkim zasługa bardzo dobrej konstrukcji fabuły i interesującej bohaterki.
Alicja Mort to była policjantka, która obecnie zarabia na życie świadcząc dość specyficzne usługi. Alicja jest świetną obserwatorką, co w połączeniu z wiedzą na temat psychologii, pozwoliło rozwinąć jej pewną cenną umiejętność.
Główną bohaterkę poznajemy w momencie, kiedy odnajduje ją jej przeszłość i musi ona powrócić do sprawy prowadzonej kilkanaście lat temu, kiedy pracowała jeszcze w policji. Fabuła zaczyna więc toczyć się dwutorowo, współcześnie i w czasie pierwszego poważnego śledztwa, w którym Alicja brała udział.
Autor posiada umiejętność utrzymywania uwagi czytelnika, bez konieczności stosowania spektakularnych zabiegów.
Książkę czytałam z dużym zainteresowaniem, również te fragmenty niedotyczące bezpośrednio prowadzonego śledztwa.
Co do wyjątkowych umiejętności Alicji to podchodziłam do nich ze sporym dystansem. Rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana, zachowania innych ludzi dużo bardziej złożone, a poznanie prawdy o drugiej osobie nie jest tak łatwe, jak przedstawił to autor. Rozumiem jednak, że było to pewne uproszczenie, mające uczynić główną bohaterkę bardziej intrygującą, co w tym gatunku literackim jest dopuszczalne.
Polecam.

Miłe zaskoczenie. "Asymetria" to dowód na to, że można stworzyć dobry polski kryminał bez wulgarnego epatowania przemocą, makabrycznych morderstw i tandetnej warstwy obyczajowej.
Książka Szczygielskiego jest dobrze wyważona, nie ma tu bardzo szybkiego tempa akcji, czy nagłych zaskakujących wydarzeń, a mimo to powieść trzyma w napięciu i przykuwa uwagę. To przede wszystkim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piękna i poruszająca opowieść o pragnieniu miłości i wojnie bezwzględnie wdzierającej się w ludzkie życie.
Tytułowa Sońka żyje w małej wiosce, gdzieś na Kresach. To nie jest spokojne życie. To nie jest też dobre życie. Sońka czuje, że nie znaczy nic, dla nikogo. I wtedy pojawia się On i przynosi ze sobą miłość i wojnę.
"Sońka" to opowieść o miłości niemożliwej, a w zasadzie o ogromnej potrzebie miłości. Tak ogromnej, że przesłania wszystko, nawet niemiecki mundur i to co on oznacza.
Ta miłość nie potrzebuje słów, wystarcza jej serce i ciało. Jest to również opowieść o wojnie. Nie ma tu jednak bohaterskich czynów, oporu lub walki z okupantem. Jest za to bezwzględność, zimne okrucieństwo, bezsilność i strach.
Przyznam, że po przeczytaniu tej książki czułam swego rodzaju emocjonalne wyczerpanie. Historia Sońki porusza, obejmuje w posiadanie i zostaje na długo w myślach.
Polecam.

Piękna i poruszająca opowieść o pragnieniu miłości i wojnie bezwzględnie wdzierającej się w ludzkie życie.
Tytułowa Sońka żyje w małej wiosce, gdzieś na Kresach. To nie jest spokojne życie. To nie jest też dobre życie. Sońka czuje, że nie znaczy nic, dla nikogo. I wtedy pojawia się On i przynosi ze sobą miłość i wojnę.
"Sońka" to opowieść o miłości niemożliwej, a w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety jest to najsłabsza książka Liane Moriarty, jaka do tej pory przeczytałam.
W ekskluzywnym i dość nietypowym SPA spotyka się dziewięcioro nie do końca nieznajomych osób, bo znajdują się wśród nich dwa małżeństwa, w tym jedno z córką. Miejsce otacza aura tajemniczości i oferuje ono dość enigmatycznie określoną przemianę duchową i fizyczną. Żywą reklamą i swoistą gwarancją skuteczności usług jest ekscentryczna i obdarzona niezwykłą charyzmą właścicielka ośrodka, Masza, która sama przeszła spektakularną przemianę.
Początkowo książka zapowiadała się bardzo dobrze. Wstępna kreacja bohaterów była interesująca, każdy z nich miał intrygująco zarysowaną historię. Dodatkowo autorce udało się zbudować klimat tajemniczości, który wzmacniał zaangażowanie w czytaną opowieść. Jednak bardzo szybko coś zaczęło się psuć.
Przede wszystkim bohaterowie, którzy początkowo wydawali się interesujący, okazali się bardzo stereotypowo skonstruowani. Ich charaktery były płaskie, a historie ich życia powielone, sztampowe i do bólu przewidywalne.
Mimo, że każdy z bohaterów zmagał się z jakimś problemem, a nawet obiektywnie tragicznym doświadczeniem, to sposób jego przedstawienia przez autorkę, zdawał się ów problem albo niezmiernie upraszczać albo niepotrzebnie udziwniać.
Odnosiłam wrażenie, że autorka w łopatologiczny sposób ukazuje emocje bohaterów, jakby nie wierzyła, że czytelnik jest w stanie zrozumieć co przeżywa osoba zmagająca się na przykład z traumą.
Dialogi prowadzone przez bohaterów były banalne, podobnie jak ich monologi wewnętrzne. Fabuła miała bardzo słabą konstrukcję, jakby w większości była efektem niezbyt udanej improwizacji.
Naprawdę trudno było mi uwierzyć, że "Dziewięcioro nieznajomych" wyszło spod pióra autorki "Wielkich kłamstewek".

Niestety jest to najsłabsza książka Liane Moriarty, jaka do tej pory przeczytałam.
W ekskluzywnym i dość nietypowym SPA spotyka się dziewięcioro nie do końca nieznajomych osób, bo znajdują się wśród nich dwa małżeństwa, w tym jedno z córką. Miejsce otacza aura tajemniczości i oferuje ono dość enigmatycznie określoną przemianę duchową i fizyczną. Żywą reklamą i swoistą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo ciekawa książka. Autorka porusza w niej przede wszystkim problem rasizmu, pokazując go jednak z innej perspektywy, niż często prezentowana w literaturze. Jest to spojrzenie bardzo współczesne i w zasadzie nie nacechowane dramatyzmem.
Kiley Reid skupia się na codzienności, zwykłych sytuacjach które spotykają każdego z nas, pokazując że nawet w takiej codziennej zwyczajności kolor skóry nadal ma znaczenie.
Jednocześnie autorka podkreśla, że nie każdy kto doświadczył takiej dyskryminacji chce mówić o niej publicznie i stać się swego rodzaju symbolem walki z uprzedzeniami. Nie jest to przejawem strachu, rezygnacji czy tym bardziej niemej zgody na rasistowskie zachowania, lecz po prostu skorzystaniem z prawa do prywatności i zachowania godności.
Drugą, bardzo ciekawą kwestią poruszona w powieści jest wyrażane przez niektórych przekonanie, że doskonale wiedzą co jest dobre dla innych. Kierowani tym przekonaniem, nieproszeni ingerują w życie innych, tłumacząc się dobrymi intencjami, myląc życzliwość z protekcjonalizmem.
Powieść Reid czyta się płynnie, co wynika zarówno z lekkiego stylu w jakim jest napisana, jak i z otwartego i pozbawionego patosu ujęcia problematyki, którą opisuje autorka.
Jedynym zgrzytem było tłumaczenie części dialogów, które było trochę toporne.
Ogólnie książkę uważam za interesującą.

Bardzo ciekawa książka. Autorka porusza w niej przede wszystkim problem rasizmu, pokazując go jednak z innej perspektywy, niż często prezentowana w literaturze. Jest to spojrzenie bardzo współczesne i w zasadzie nie nacechowane dramatyzmem.
Kiley Reid skupia się na codzienności, zwykłych sytuacjach które spotykają każdego z nas, pokazując że nawet w takiej codziennej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdyby powstawało więcej takich reportaży, jak ten Davida Grann'a to zdecydowanie częściej sięgałabym po ten gatunek.
Choć interesuję się historią USA to losy plemienia Osagów były mi do tej pory w zasadzie nieznane. Osagowie byli kiedyś jednym z najsilniejszych plemion w Ameryce Północnej. W drugiej połowie XIX w., kiedy ich potęga była już tylko wspomnieniem zostali wysiedleni ze swoich ziem w Kansas i przeniesieni na zdecydowanie mniej wartościowe tereny w Oklahomie. Po latach okazało się jednak, że skalista i nieatrakcyjna rolniczo ziemia kryje w sobie spore złoża ropy naftowej. Osagowie sali się jednym z najbogatszych ludzi w USA.
Wywołało to zarówno zazdrość, jak i chęć wykorzystania tej sytuacji przez białych. Osagom ograniczono dostęp do ich pieniędzy twierdząc, że nie potrafią racjonalnie zarządzać swoimi finansami. Przydzielono im kuratorów, których musieli prosić o zgodę na korzystanie z własnych pieniędzy. Oczywiście taka sytuacja była polem do ogromnych nadużyć. Po pewnym czasie zaczęły jednak dziać się zdecydowanie gorsze rzeczy. Osagowie zaczęli ginąć.
Grann w swojej książce dość wyczerpująco relacjonuje śledztwo dotyczące okoliczności tych śmierci, prowadzone nie tylko przez organy publiczne, ale też wynajętych prywatnych detektywów. Śledztwo sabotowane zarówno jawnie, jak i skrycie, często przy użyciu bardzo brutalnych metod.
Bardzo podoba mi się sposób przedstawienia tej historii przez autora. Opisy są rzetelne i wyczerpujące. Grann nie wymusza na czytelniku emocji drastycznymi opisami czy nadmiernym ładunkiem uczuciowym. Sama historia tego co spotkało ofiary i ich rodziny jest wstrząsająca i nie potrzebuje dodatkowego wzmocnienia przez literackie zabiegi. Odbieram to też jako formę wyrażenia szacunku dla osób, których losy Grann opisuje.
Z historii opisanej przez autora wyłania się obraz arogancji, chciwości i braku skrupułów. Poraża bezwzględność sprawców, ich całkowity brak szacunku dla drugiego człowieka.
Świetnie napisany reportaż, polecam.

Gdyby powstawało więcej takich reportaży, jak ten Davida Grann'a to zdecydowanie częściej sięgałabym po ten gatunek.
Choć interesuję się historią USA to losy plemienia Osagów były mi do tej pory w zasadzie nieznane. Osagowie byli kiedyś jednym z najsilniejszych plemion w Ameryce Północnej. W drugiej połowie XIX w., kiedy ich potęga była już tylko wspomnieniem zostali...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo poruszająca lektura. To głos oddany kobietom, którym go odmawiano.
Ta książka nie pokazuje tylko trudu życia na wsi, ale przede wszystkim miejsce i rolę jaką przypisywano kobiecie, poza jej wolą i poza jej wyborem. Uznawanie kobiety za istotę niższą, gorszą, próba jej zdominowania i podporządkowania nie była i nie jest wyłącznie domeną wsi. Jednak bieda, brak dostępu do edukacji, zawężenie świata do własnej wioski lub, co najwyżej najbliższego miasteczka, stwarzały warunki do nasilania i niezakłóconego trwania takiej postawy.
Książka jest spójna, przejrzyście napisana i świetnie, rzetelnie opracowana. Zdecydowanie polecam.

Bardzo poruszająca lektura. To głos oddany kobietom, którym go odmawiano.
Ta książka nie pokazuje tylko trudu życia na wsi, ale przede wszystkim miejsce i rolę jaką przypisywano kobiecie, poza jej wolą i poza jej wyborem. Uznawanie kobiety za istotę niższą, gorszą, próba jej zdominowania i podporządkowania nie była i nie jest wyłącznie domeną wsi. Jednak bieda, brak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to moje pierwsze spotkanie z prozą Isabel Allende. Miałam spore oczekiwania, co do tej powieści, które w pewnym stopniu zostały zaspokojone.
"Violeta" jest zapisem życia głównej bohaterki. Życia długiego i naznaczonego burzliwą historią jej kraju. Powieść ma formę listu pisanego przez Violetę do osoby, której tożsamość stopniowo odkrywamy.
Violeta przychodzi na świat w 1920r., kiedy fala grypy hiszpanki dociera do Ameryki Południowej, a swoje wspomnienia spisuje w 2020r., gdy świat ogarnia pandemia koronawirusa. Te dwa wydarzenia stanowią swoistą klamrę, pomiędzy którą zawiera się stuletnia historia życia Violety, będąca w zasadzie pretekstem do ukazania najistotniejszych wydarzeń tamtego okresu, dotyczących przede wszystkim Ameryki Południowej. Violeta nie wymienia nazwy swojej ojczyzny, ale możemy domyślić się, że chodzi o Chile. Śledząc losy Violety obserwujemy, jaki wpływ na ten kraj i cały region miała grypa hiszpanki, Wielki kryzys lat 30-tych XX w., II Wojna światowa, a następnie Zimna wojna pomiędzy USA i ZSRR. Opisane zostały też kolejne zmiany rządów, odbywające się najczęściej w formie przewrotów politycznych, a nawet zbrojnych.
Oczywiście najwięcej miejsca zostało poświęcone najbardziej dramatycznemu okresowi we współczesnej historii Chile, czyli dyktaturze Augusto Pinocheta. Opisy terroru, jakiego doświadczyli Chilijczycy w czasie rządów junty wojskowej, prześladowań i niewyobrażalnego wręcz okrucieństwa władzy są jednym z najbardziej poruszających elementów powieści.
"Violeta" w moim odczuciu należy do tych powieści, w których tło wydarzeń wywiera większe wrażenie niż osobiste losy bohaterów. Mimo, że życie Violety naznaczone jest wieloma dramatycznymi i bolesnymi doświadczeniami, które mocno mnie poruszyły to nie mogłam wystarczająco wczuć się w jej emocje. Może było to efektem dość beznamiętnego stylu narracji. Sprawiło to, że powieść choć interesująca, nie była tak porywającą i angażującą lektura na jaką liczyłam.
Myślę, że sięgnę po wcześniejsze utwory autorki, by przekonać się czy "Violeta" jest wyjątkiem, czy przykładem standardowego stylu Allende.

Jest to moje pierwsze spotkanie z prozą Isabel Allende. Miałam spore oczekiwania, co do tej powieści, które w pewnym stopniu zostały zaspokojone.
"Violeta" jest zapisem życia głównej bohaterki. Życia długiego i naznaczonego burzliwą historią jej kraju. Powieść ma formę listu pisanego przez Violetę do osoby, której tożsamość stopniowo odkrywamy.
Violeta przychodzi na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kilka poprzednich powieści Musso dość mocno mnie rozczarowało i w końcu w ogóle przestałam sięgać po książki tego autora. Dobre opinie o "Gdzie jest Angelique?" zachęciły mnie jednak do dania mu szansy i było warto.
W swojej ostatniej powieści Musso zdecydowanie wraca do formy, może jeszcze nie do takiej jak za najlepszych lat, ale jest dobrze.
Główny bohater Mathias, były policjant, którego życiorys wypełniony jest dramatycznymi doświadczeniami zawodowymi, osobistymi i zdrowotnymi, zgadza się, choć niechętnie, pomóc młodej dziewczynie Louise. Kilka miesięcy wcześniej zmarła matka Louise, wspaniała tancerka, była primabalerina Stella Petrenko. Jej śmierć uznano za nieszczęśliwy wpadek, jednak Louise w to nie wierzy. Mathias zaczyna więc prywatne śledztwo, które jest punktem wyjścia do odkrywania tajemnic i zawiłych powiązań między pozornie obcymi sobie ludźmi.
Wielowymiarowość postaci stworzonych przez Musso jest wielką zaletą powieści. Autor precyzyjnie konstruuje swoich bohaterów, unika wygładzeń, nie obawia się słabości i wad, tworząc w ten sposób postaci wiarygodne, intrygujące i rzeczywiste.
Kolejną zaletą książki jest wciągająca fabuła, bazująca przede wszystkim na konstrukcji sieci powiązań między bohaterami. Stopniowe ujawnianie łączących ich relacji buduje klimat tajemniczości. Musso udało się również przemycić kilka interesujących spostrzeżeń na temat współczesnego społeczeństwa. Jego obserwacje wydają mi się trafne, choć autor subtelnie unika jednoznacznych ocen.
Oczywiście powieść ma też wady. Musso znowu nie udało się uniknąć pewnej pretensjonalności, której używa aby wzmocnić wyrazistość postaci lub zdarzeń. Fabuła, choć ciekawa mogłaby być lepiej skonstruowana jeśli chodzi o proporcję niektórych wątków. Pewne wydarzenia są też trochę wydumane i mało prawdopodobne. Żadna z tych wad nie przeszkadzała mi jednak w ogólnym odbiorze powieści.
Oczekuję od książek Musso przede wszystkim rozrywki. Chcę jednak by była to rozrywka ciekawa, szanująca czytelnika i jego wymagania oraz trzymająca przyzwoity poziom literacki. "Gdzie jest Angelique?" spełniła te oczekiwania.

Kilka poprzednich powieści Musso dość mocno mnie rozczarowało i w końcu w ogóle przestałam sięgać po książki tego autora. Dobre opinie o "Gdzie jest Angelique?" zachęciły mnie jednak do dania mu szansy i było warto.
W swojej ostatniej powieści Musso zdecydowanie wraca do formy, może jeszcze nie do takiej jak za najlepszych lat, ale jest dobrze.
Główny bohater Mathias, były...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po lekturze "Słuchacza" stwierdziłam, że chcę przeczytać wszystko co napisał ten autor. Ma on niezwykłą umiejętność posługiwania się słowem, dzięki czemu wręcz przenosi czytelnika do swojej powieści.
Akcja książki rozgrywa się w latach 30 - tych XX w. w Luizjanie, której klimat został fantastycznie oddany. Czujemy wręcz dławiący kurz na drodze i oblepiającą wilgoć mokradeł. Równie wartościowym elementem powieści są doskonałe kreacje bohaterów. McCammon jest przede wszystkim bardzo konsekwentny w budowaniu swoich postaci, co wzmacnia jeszcze ich wiarygodność. Interesujące jest również to, że autor powstrzymuje się często od oczywistej narracyjnej oceny bohaterów, pozwalając by określały ich przede wszystkim ich czyny.
Wnioskując na podstawie opinii o wcześniejszych książkach autora stwierdzam, że "Słuchacz" jest powieścią zdecydowanie bardziej mroczną, o znacznie cięższym wymiarze. Zaczęłam już kolejną książkę McCammona, "Zew nocnego ptaka" i rzeczywiście dostrzegam różnicę przede wszystkim w klimacie opowieści.
Myślę, że w "Słuchaczu" autor skupił się na ukazaniu różnych obliczy zła. Zła, które bez względu na to czy jest wytworem genialnego umysłu czy efektem bezmyślnej brutalności, nadal pozostaje czystym złem.
Akcja powieści rozgrywa się w czasach Wielkiego kryzysu, autor nie usprawiedliwia jednak czynów swoich bohaterów ich złą sytuacją materialną, ani w żaden sposób ich nie romantyzuje, choć obiektywnie przedstawia ich losy i motywacje, ale ocenę pozostawia czytelnikowi.
Polecam "Słuchacza", jest to powieść głęboko przemyślana, harmonijnie skonstruowana i napisana świetnym językiem.

Po lekturze "Słuchacza" stwierdziłam, że chcę przeczytać wszystko co napisał ten autor. Ma on niezwykłą umiejętność posługiwania się słowem, dzięki czemu wręcz przenosi czytelnika do swojej powieści.
Akcja książki rozgrywa się w latach 30 - tych XX w. w Luizjanie, której klimat został fantastycznie oddany. Czujemy wręcz dławiący kurz na drodze i oblepiającą wilgoć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta powieść jest wypełniona ciepłem, nadzieją i humorem. No i jest jeszcze Ove.
Ove w kontaktach z ludzmi bywa trochę... szorstki. W kontaktach z kotami również.
Ove wierzy w przestrzeganie zasad, w bardzo, bardzo skrupulatne przestrzeganie zasad, bo przestrzeganie zasad, tzn. bardzo, bardzo skrupulatne przestrzeganie zasad sprawia, że świat staje się trochę bardziej zrozumiały, trochę bezpieczniejszy, a życie trochę bardziej znośne.
Jednak najpiękniejsze rzeczy w życiu Ovego dzieją się, gdy pozwala obniżyć trochę poziom skrupulatności przestrzegania zasad.
"Mężczyzna imieniem Ove" jest drugą powieścią Backmana jaka przeczytałam i choć "Miasto niedźwiedzia" podobało mi się bardziej to historia Ovego ma w sobie pewien nieodparty urok. Może chwilami wydaje się ona trochę naiwna i przerysowana, ale zawiera też w sobie ogromny ładunek bardzo różnorodnych emocji. Pokazuje jak trudno poradzić sobie z samotnością, która nie zawsze jest wyborem. Jak niedopasowanie do ogólnie przyjętych trendów budzi wrogość i jest drogą do wykluczenia. Jednocześnie pokazuje siłę i prostotę zwykłej życzliwości jednego człowieka względem drugiego.
Bardzo dobra, chwilami nieoczywista powieść. Polecam.

Ta powieść jest wypełniona ciepłem, nadzieją i humorem. No i jest jeszcze Ove.
Ove w kontaktach z ludzmi bywa trochę... szorstki. W kontaktach z kotami również.
Ove wierzy w przestrzeganie zasad, w bardzo, bardzo skrupulatne przestrzeganie zasad, bo przestrzeganie zasad, tzn. bardzo, bardzo skrupulatne przestrzeganie zasad sprawia, że świat staje się trochę bardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cieszę się, że "Czarne skrzydła czasu" nie były pierwszą powieścią Diane Setterfield jaką przeczytałam, bo po ich lekturze raczej nie sięgnęłabym po inne jej książki. Nie uważam, że jest to jakaś dramatycznie zła powieść, ale moim zdaniem odbiega ona znacznie poziomem od "Trzynastej opowieści", czy świetnej "Była sobie rzeka".
Główny bohater powieści, William Bellman jest człowiekiem przedsiębiorczym i uporządkowanym. Przekonanym o zbawczej sile organizacji i planowania, znajdującym sens życia w pracy. Zakłada rodzinę, ale z czasem staje się ona tylko dodatkiem do głównego celu jego życia, jakim jest sukces jego biznesowych przedsięwzięć. Nie jest w stanie zmienić tego nawet śmierć najbliższych mu osób. William, spotykające go tragedie przypisuje wydarzeniu z przed lat, kiedy jako kilkunastoletni chłopak zastrzelił z procy kruka.
Tak irracjonalna myśl stoi w sprzeczności z uporządkowaną i chłodną naturą bohatera, a jednak, paradoksalnie pozwala mu zachować równowagę.
W moim odczuciu myśl i przesłanie, jakie autorka próbuje zawrzeć w swojej powieści są dość banalne, więc aby to ukryć urozmaica ona fabułę w wątpliwie atrakcyjny sposób i rozwleka ją w nieskończoność. Większość powieści to dość beznamiętne, często mimo swego tragizmu, opisy kolejnych wydarzeń w życiu bohatera.
Nie pamiętam by w książce podano dokładnie czas w którym rozgrywa się fabuła, ale wydaje mi się, że jest to druga połowa XIX w. i w zasadzie tło społeczne i historyczne jest największa zaletą tej powieści.
W mojej ocenie to zdecydowanie najsłabsza powieść autorki.

Cieszę się, że "Czarne skrzydła czasu" nie były pierwszą powieścią Diane Setterfield jaką przeczytałam, bo po ich lekturze raczej nie sięgnęłabym po inne jej książki. Nie uważam, że jest to jakaś dramatycznie zła powieść, ale moim zdaniem odbiega ona znacznie poziomem od "Trzynastej opowieści", czy świetnej "Była sobie rzeka".
Główny bohater powieści, William Bellman jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo interesująca powieść, choć chwilami budząca ambiwalentne odczucia.
Przede wszystkim bardzo podoba mi się język i styl w jakim powieść jest napisana. Oba są bardzo dopracowane i świetnie wkomponowane w charakter opisywanej historii.
Tytułowa Pani March jest żoną i matką. To jej dwie główne życiowe role, choć wydaje się, że w żadnej z nich nie czuje się pewnie. Całą energię skupia więc na utrzymywaniu pozorów szczęśliwego życia, przywiązując ogromną uwagę do tego jak postrzega ją otoczenie. Mąż pani March jest znanym pisarzem, który właśnie wydał nową książkę.
Pewnego dnia pani March słyszy niezbyt pochlebny komentarz, sugerujący że jest ona pierwowzorem głównej bohaterki tej książki. Te słowa burzą jej już i tak kruchą równowagę .Pani March zaczyna podejrzewać męża o coraz gorsze czyny i intencje. Coraz trudniej również odróżnić jej rzeczywistość od własnych wyobrażeń.
Sposób konstrukcji fabuły i prowadzenia narracji sprawia, że także czytelnik ma chwilami problem z odnalezieniem się w tej historii. W wielu momentach trudno stwierdzić, czy mamy do czynienia z rzeczywistymi wydarzeniami czy tylko z wytworami wyobraźni bohaterki. Początkowo trochę mi to przeszkadzało, ale z czasem doszłam do wniosku, że może być to celowy zabieg. Pozwala to jeszcze głębiej zanurzyć się w świecie pani March, podążać razem z nią przez jej wątpliwości, zagubienie, urojenia, niepewność co jest prawdą, a co obłędem.
Czytanie tej powieści było bardzo ciekawym doświadczeniem. Akcja ma dość powolne tempo, mimo to utrzymuje czytelnika w napięciu. Fabuła budzi ciekawość, choć wydaje mi się, że nie tyle tajemniczością, co raczej niepewnością.
Wiem, że ta powieść ma bardzo różnorodne opinie i w pełni to rozumiem. Ja jednak zaliczam się do jej zwolenników. Jest to intrygująca i w pewnym sensie odświeżająca proza.

Bardzo interesująca powieść, choć chwilami budząca ambiwalentne odczucia.
Przede wszystkim bardzo podoba mi się język i styl w jakim powieść jest napisana. Oba są bardzo dopracowane i świetnie wkomponowane w charakter opisywanej historii.
Tytułowa Pani March jest żoną i matką. To jej dwie główne życiowe role, choć wydaje się, że w żadnej z nich nie czuje się pewnie. Całą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo zaskoczyła mnie ta książka. Rzadko sięgam po gatunek fantasy, a określenie "cosy fantasy" było mi zupełnie obce. Ale dokładnie taka jest ta książka, przytulna, bajkowa i kojąca.
"Legendy i latte" to niezwykle urocza historia ogrzycy, która porzuca fach najemniczki, aby otworzyć kawiarnię. Wiem, że taki zarys fabuły może brzmieć co najmniej zaskakująco, ale to naprawdę ujmująca historia. Prosta i ciepła.
Autor nie tworzy żadnego złożonego uniwersum. W zasadzie bazuje on raczej na dotychczasowym dorobku fantasy, umieszczając w swojej historii istoty już w pewien sposób czytelnikowi znane, jak np. ogry właśnie. Za to sami poszczególni bohaterowie powieści są już świetnie skonstruowani i to oni nadają całej historii wyjątkowego klimatu.
Myślę, że jest to zabawna, odprężająca lektura, szczególnie na wakacje.

Bardzo zaskoczyła mnie ta książka. Rzadko sięgam po gatunek fantasy, a określenie "cosy fantasy" było mi zupełnie obce. Ale dokładnie taka jest ta książka, przytulna, bajkowa i kojąca.
"Legendy i latte" to niezwykle urocza historia ogrzycy, która porzuca fach najemniczki, aby otworzyć kawiarnię. Wiem, że taki zarys fabuły może brzmieć co najmniej zaskakująco, ale to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To pierwsza książka Michała Śmielaka, jaką przeczytałam, ale na pewno nie ostatnia.
"Ucichły ptaki, przyszła śmierć" to przede wszystkim przykład świetnie budowanej atmosfery napięcia i tajemniczości.
Książka opowiada historię czwórki przyjaciół, którzy wybierają się na wędrówkę po Beskidach. Wycieczka ma być jednocześnie formą wieczoru kawalerskiego jednego z nich. Nie są oni zbyt doświadczeni w tego typu wędrówkach, więc jest to dla nich swego rodzaju przygoda. Jednak w miarę zapuszczania się głębiej w beskidzkie lasy wycieczka zamienia się w walkę o przeżycie.
Autor bardzo sprawnie tworzy wokół swoich bohaterów gęstą atmosferę zagrozenia. Pokazuje, że źródła lęków tkwią często w nas samych i wystarczy odrobina manipulacji, aby je obudzić.
Polecam.

To pierwsza książka Michała Śmielaka, jaką przeczytałam, ale na pewno nie ostatnia.
"Ucichły ptaki, przyszła śmierć" to przede wszystkim przykład świetnie budowanej atmosfery napięcia i tajemniczości.
Książka opowiada historię czwórki przyjaciół, którzy wybierają się na wędrówkę po Beskidach. Wycieczka ma być jednocześnie formą wieczoru kawalerskiego jednego z nich. Nie są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem zachwycona wrażliwością autorki oraz wnikliwością i dojrzałością jej obserwacji. "Coraz mniej światła" to poruszająca powieść, napisana z niezwykłą starannością, pięknym językiem.
Akcja powieści toczy się przede wszystkim w Gruzji na przełomie lat 80-tych i 90-tych XX w. To czasy mroku. Najpierw życie w ponurej rzeczywistości satelickiego państwa ZSRR, a po jego upadku czasy brutalnej walki o władzę w nowym "wolnym" kraju.
Ale to również czas młodości czterech przyjaciółek, Keto, Diny, Iry i Nene. Czas wszystkiego czym jest młodość i czym młodość być powinna. Czas przyjaźni, nadziei, miłości, braku granic, szczerego śmiechu i czystych serc. Jednak z każdym rokiem, który zbliża te cztery dziewczyny do dorosłości, do ich życia wkrada się coraz więcej ciemności. Ta ciemność ma postać brutalnej, męskiej siły, wypaczonego pojęcia honoru i despotyzmu. Bohaterki ogarnia mrok, a my bezradnie patrzymy jak zaprzepaszczone zostają kolejne szanse na wyrwanie się z niego. Każda próba buntu jest tłamszona i prowadzi do tragedii.
Powieść Haratischwili jest nie tylko obrazem gruzińskiego społeczeństwa czasu transformacji, choć w przypadku Gruzji czas ten był wyjątkowo burzliwy i doprowadził w zasadzie do wojny domowej. Dla mnie jest to przede wszystkim powieść o ludziach, których życie zdeterminowane jest przez siły, którym bardzo trudno się przeciwstawić, z pod wpływu których trudno się uwolnić. W takiej sytuacji postawione zostały cztery przyjaciółki. Każda z nich czuje, że ogarnia ją ciemność i każda z nich podejmuje rozpaczliwą próbę by się od niej uwolnić.
Piękna książka, pełna głębokich i dojrzałych przemyśleń.
Bardzo polecam.

Jestem zachwycona wrażliwością autorki oraz wnikliwością i dojrzałością jej obserwacji. "Coraz mniej światła" to poruszająca powieść, napisana z niezwykłą starannością, pięknym językiem.
Akcja powieści toczy się przede wszystkim w Gruzji na przełomie lat 80-tych i 90-tych XX w. To czasy mroku. Najpierw życie w ponurej rzeczywistości satelickiego państwa ZSRR, a po jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta powieść mówi o przemocy w różnych jej formach, często nieoczywistych, a jednocześnie jest to opowieść niezwykle subtelna i klimatyczna.
Połowa XVII w., terytorium dzisiejszej Kanady. Rdzenna ludność żyje już pod panowaniem europejskich władców. Biali osadnicy czują się jak u siebie i biorą wszystko jak swoje. Ziemię, zwierzynę, kobiety. W zamian oferują "cywilizację" i "zbawienie".
Plemię Marie żyło na tych terenach od zawsze. Ta ziemia nadawała rytm ich życiu. Nikt tu nie czekał na kolonizatorów, a mimo to przyszli i z charakterystyczną dla siebie subtelnością opartą o muszkiet zaczęli naprawiać "dzikusów". Marie ma być elementem tej naprawy. Jak wiele innych kobiet z jej plemienia ma poślubić Europejczyka, stworzyć z nim rodzinę i żyć według zasad białych.
"Córki Klanu Jeleni" to książka o kobietach traktowanych jak przedmiot wymiany, którym odebrano głos i możliwość decydowania o sobie.
Autorka pokazuje również, że przemoc nie zawsze opiera się na fizycznej sile. Często przyjmuje formę subtelnej presji, powolnego naginania do własnych zasad, osaczania i izolowania.
Styl autorki charakteryzuje pewna powściągliwość i łagodność, co chwilami tworzy kontrast z fabułą. Brutalność tej historii pozostaje często ukryta, opisana pozornie w zdawkowy sposób, a mimo to czytając jesteśmy jej boleśnie świadomi.
Bardzo dobra powieść.

Ta powieść mówi o przemocy w różnych jej formach, często nieoczywistych, a jednocześnie jest to opowieść niezwykle subtelna i klimatyczna.
Połowa XVII w., terytorium dzisiejszej Kanady. Rdzenna ludność żyje już pod panowaniem europejskich władców. Biali osadnicy czują się jak u siebie i biorą wszystko jak swoje. Ziemię, zwierzynę, kobiety. W zamian oferują...

więcej Pokaż mimo to