-
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać2 -
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać468
Biblioteczka
2019-03-15
2017-09-24
2017-02-01
Jest na ziemi takich hotel, a konkretnie hotel „Bertram”, w którym czas zatrzymuje się w miejscu; w którym nic nigdy się nie zmienia, a przynajmniej goście tego nie widzą. Jest to miejsce, gdzie wszelkie problemy odchodzą w niepamięć. To ta atmosfera, to ten klimat, idealna obsługa, wyśmienicie zaparzona kawa, czy maślane bułeczki, jakich już nigdzie nie można spotkać, sprawiają, że człowiek czuje się jak w raju. Niestety, obraz ten jest zwodniczy, bo za piękną fasadą kryje się wiele sekretów.
"Hotel Bertram" w znacznym stopniu różni się od pozostałych części serii Agathy Christie, gdyż brakuje w nim tradycyjnego morderstwa. W zamian za to otrzymujemy mnóstwo tajemnic, których jest tu aż nadto. Ilość przeplatających się wątków jest ogromna, wręcz przytłaczająca i z pozoru nie mają one ze sobą nic wspólnego. Bardzo szczegółowo i interesująco opisany jest hotel oraz jego niecodzienni goście. Pokazane są ich dziwne spotkania, wizyty, znajomości. Stopniowo są przekazywane informacje, by przypadkiem za dużo nie zdradzić czytelnikowi, a przez to akcja toczy się bardzo powoli. Śledztwo posuwa się do przodu, ale bez pośpiechu. Z biegiem stron wszystkie elementy niby zaczynają układać się w logiczną całość, a akcja nieco przyspiesza, jednak nawet te pozytywne argumenty nie przekonały mnie do dokończenia tej książki.
Chwytając za kolejną powieść Agathy Christie, byłam bardzo pozytywnie nastawiona, ale z każdą stroną mój entuzjazm gasł, a w połowie całkowicie zniknął. Nie twierdzę, że to zła książka, bo miała ona swoje plusy u mnie jak np. opis hotelu, który sama chciałabym odwiedzić, ale zdecydowanie przeważają minusy. Akcja toczy się zdecydowanie za wolno, przez co czytelnik po prostu się nudzi. Na początku za dużo tajemnic powoduje, że zaczynają pojawiać się wątpliwości i miejscami można się pogubić. Zdecydowanie też zabrakło Panny Marple, która pojawia się tylko miejscami, bo główne skrzypce gra inspektor Davy ze Scotland Jardu, który prowadzi śledztwo.
„Hotel Bertram” to książka jedynie dla wytrwałych fanów autorki. Nie polecam jej do rozpoczynania przygody z Agathą, bo można się zrazić, uznać za nudną, słabą lekturę, tak jak było w moim przypadku.
Jest na ziemi takich hotel, a konkretnie hotel „Bertram”, w którym czas zatrzymuje się w miejscu; w którym nic nigdy się nie zmienia, a przynajmniej goście tego nie widzą. Jest to miejsce, gdzie wszelkie problemy odchodzą w niepamięć. To ta atmosfera, to ten klimat, idealna obsługa, wyśmienicie zaparzona kawa, czy maślane bułeczki, jakich już nigdzie nie można spotkać,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-01-18
Pani McGillicuddy wraca koleją z Londynu. W mijającym ją pociągu dostrzega mrożącą krew w żyłach scenę: mężczyzna dusi kobietę. Konduktor, któremu zgłasza swoje spostrzeżenie, bierze je za chorobliwą fantazję. Policja tej sprawy również nie bierze poważnie, gdyż nie znalazła w tej sprawie żadnych dowodów, a przede wszystkim nie znalazła ciała. Wierzy jej jedynie najlepsza przyjaciółka, Jane Marple, która postanawia wziąć sprawę w swoje ręce. Zbrodnia ta ma swoje źródła w Rutherford Hall – starej rezydencji, którą zamieszkuje rodzina Crackenthorpe, skrywająca niejedną tajemnicę.
Standardowa konstrukcja akcji sprawia, że czytelnik trzymany jest w napięciu do samego końca, kiedy to zostają wyjaśnione wszelkie tajemnice. Domyślasz się, kto mógł popełnić zbrodnie? Szybko się zdziwisz, jak daleko byłeś od odkrycia prawdy. Przeplatywane są różne wątki, dowody, które wskazują potencjalnego zabójcę, jednak często okazują się one mylącym tropem. Doskonale skonstruowana intryga powoduje, że książkę się czyta z zapartym tchem, a różnorodnie zbudowane charaktery bohaterów sprawiają, że do niejednej postaci możemy się przywiązać. Jednak zaskakujące zakończenie zawsze jest uważane za najlepszy moment.
Podział majątku to już powód do popełnienia najgorszego czynu, czyli morderstwa i to zdaje się być prawdziwym motywem wszelkich zbrodni, dokonywanych w tej książce. Majątek ma zostać podzielony pomiędzy trzech synów i córki niejakiego Luthera Crackenthorpe. Można się domyślać, że każde z nich pragnie zdobyć pieniądze i wykorzystać je we własnym celu. Jedyną rozsądną osobą w tym konflikcie wydaje się być właśnie jego córka - Emma, która trzyma wszystkich w ryzach, a przynajmniej się stara.
Postacią, która najbardziej przypadła mi do gustu to Lucy Eyelesbarrow. Dziewczyna pracowita, skromna i idealna pod każdym względem. Doskonale wykonuje obowiązki jako gospodyni domowej, gdyż w ten sposób zarabia na życie. Nigdy nie zostaje u żadnej rodziny dłużej niż dwa tygodnie. Aktywnie bierze udział w śledztwie, które dzięki niej w ogóle się zaczęło.
„4.50 z Paddington” to kolejna solidna angielska robota. W przeciwieństwie do współczesnych pisarzy kryminałów, Agata Christie prezentuje tradycyjny standard kryminalnej opowieści, zdoławszy uniknąć przedstawienia makabrycznych historii, które mogłyby wzbudzić u niejednego uczucie zniesmaczenia. Myślę, że nie tylko tę książkę można polecić fanom kryminału, lecz wszystkie jej dzieła.
Pani McGillicuddy wraca koleją z Londynu. W mijającym ją pociągu dostrzega mrożącą krew w żyłach scenę: mężczyzna dusi kobietę. Konduktor, któremu zgłasza swoje spostrzeżenie, bierze je za chorobliwą fantazję. Policja tej sprawy również nie bierze poważnie, gdyż nie znalazła w tej sprawie żadnych dowodów, a przede wszystkim nie znalazła ciała. Wierzy jej jedynie najlepsza...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-09
Ojciec bigamista, który popełnia samobójstwo i pięć sióstr o tym samym imieniu, próbujące rozwiązać jego zagadkę. Zapowiadała się całkiem niezła książka. Szkoda, że poza pomysłem nic z tego nie wyszło.
Chwytając za książkę Olgi Rudnickiej pt. „Natalii 5” spodziewałam się zabawnego kryminału, który mnie do reszty porwie, podobnie jak wcześniej moją mamę i babcię. Niestety, myliłam się.
Pomysł naprawdę zasługuje na brawa. Pięć przyrodnich sióstr i każda nazywająca się Natalia Sucharska. Dobrze, że mając drugie imiona, można było je odróżnić. Wszystkie wprowadzały w śledztwo chaos i zamęt sprawiając, że kryminał zaczął przypominać dobrą komedię, ale nawet śmieszne z nimi sytuacje po czasie zaczęły denerwować. Dlaczego? Dlatego, że znaczna część książki to zwykła przegadanka, przy której można spokojnie usnąć. Autorka mogła spokojnie zmieścić całą fabułę w 300 stronach, ale nie, bo po co?
Drugim plusem, a zarazem minusem były postacie policjantów. Przyglądanie się ich poczynaniom, a właściwie użeranie się z tymi pięcioma kobietami, było zabawnym zajęciem, ale czy tak naprawdę miało wyjść? Miał być kryminał, a wyszedł kabaret! Policjanci nic nie wnieśli mądrego do śledztwa, oprócz stwierdzenia samobójstwa, domysłów w sprawie morderstwa i zlokalizowania prawdopodobnego sprawcy. Resztą zajęły się Natalie.
Jedynym dobrym wątkiem były tajemnice, jakie skrywała posiadłość Sucharskiego. Siostry musiały współpracować, żeby odkryć jego wszystkie sekrety i chyba im się udało. Mówię „chyba”, bo jak dla mnie tych tajemnic było za mało.
Podsumowując – książka jest niedopracowana i wydawała mi się, jakby pisano ją na siłę. Polecić można, jedynie najwytrwalszym czytelnikom, którzy nie boją się zmierzyć z nudą. Prawdę mówiąc, nie wiem, czy warto sięgać po kolejne części, skoro pierwsza nie należała do udanych. Nie zaryzykuję.
Ojciec bigamista, który popełnia samobójstwo i pięć sióstr o tym samym imieniu, próbujące rozwiązać jego zagadkę. Zapowiadała się całkiem niezła książka. Szkoda, że poza pomysłem nic z tego nie wyszło.
Chwytając za książkę Olgi Rudnickiej pt. „Natalii 5” spodziewałam się zabawnego kryminału, który mnie do reszty porwie, podobnie jak wcześniej moją mamę i babcię. Niestety,...
Nie mam żadnych zastrzeżeń do tej książki, chociaż wiem, że nie każdy lubi te klimaty. Moja mama po kilku stronach odłożyła ją na półkę. Ja natomiast przeczytałam ją niemal w jeden dzień. Dawno mnie tak żadna książka nie wciągnęła. Z mojej strony mogę gorąco polecić!
Nie mam żadnych zastrzeżeń do tej książki, chociaż wiem, że nie każdy lubi te klimaty. Moja mama po kilku stronach odłożyła ją na półkę. Ja natomiast przeczytałam ją niemal w jeden dzień. Dawno mnie tak żadna książka nie wciągnęła. Z mojej strony mogę gorąco polecić!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to