-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać422
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Biblioteczka
Skarbnica wiedzy i ogromnej miłości do Korei Południowej - to jedyne słuszne podsumowanie książki na zdjęciu.
Ewa zabiera nas w podróż po Korei Południowej, której motywem przewodnim są produkty hallyu! Czyli koreańska fala, z którą od lat mamy do czynienia (i dobrze).
Książka w bardzo ciekawy i przystępny sposób przedstawia nam wiele różnych aspektów tego kraju. Czytamy więc trochę o przemyśle rozrywkowym, a następnie poznajemy koreańskie kalendarium oraz mity. Chłoniemy tajniki kulinarne, kosmetyczne, dramy oraz modę, po czym zagłębiamy się w naturę relacji miłosnych Koreańczyków. Takowe rozłożenie tematów jest świetne, ponieważ dzięki niemu jesteśmy w stanie zrozumieć podłoże pewnych zachowań czy tradycji, które dla nas mogły być nie do końca przejrzyste.
W książce znajdziemy wszelkie odpowiedzi na pytania zaczynające się od: dlaczego, jak, po co, kto, kiedy…
Najważniejszą jednak kwestią w tej książce jest stale odczuwalne uczucie i pieczołowitość autorki wobec tego kraju. Widać, że w każdą stronę włożony został ogrom serca i poświęcenia. Ewa zaraża swoją pasją, przez co stale chce się więcej! Więcej informacji, newsów, ciekawostek i faktów 🥹 i oczywiście wciąż to dostajemy.
Skarbnica wiedzy i ogromnej miłości do Korei Południowej - to jedyne słuszne podsumowanie książki na zdjęciu.
Ewa zabiera nas w podróż po Korei Południowej, której motywem przewodnim są produkty hallyu! Czyli koreańska fala, z którą od lat mamy do czynienia (i dobrze).
Książka w bardzo ciekawy i przystępny sposób przedstawia nam wiele różnych aspektów tego kraju. Czytamy...
Nowelka skupia się na historii trzech członków Mafii Portowej, którzy przy okazji, są moimi ulubionymi bohaterami z uniwersum BSD: Oda, Ango, Dazai. Uwielbiam to, w jaki sposób ci bohaterowie są wykreowani, a wątek ich przyjaźni mnie naprawdę wzrusza!
Tym, co mnie stale zachwyca jest fakt, że autora do napisania tej nowelki zainspirowało prawdziwe zdjęcie, na którym znajdują się Osamu Dazai, Sakanosuke Oda oraz Sakaguchi Ango, którzy zaliczani są do japońskiej grupy literackiej, nazywanej Dekadentami. Autor w swojej historii nie oddaje dokładnego charakteru tych pisarzy, a raczej luźno się nimi inspiruje. Dzięki temu nie trzeba znać twórczości tych artystów, aby móc zapoznać się z tą nowelką.
Co więcej - jest ona bowiem cudowną historią, którą możemy traktować jako osobną, bez znajomości mangi. Więc zachęcam Was do sięgniecia po nią, jeśli chcecie w bezbolesny sposób rozpocząc swoją przygodę z japońską literaturą, przy okazji nieformalnie poznając najważniejsze nazwiska topowych pisarzy tego kraju!
Akcja jest szybka, momentami zabawna, ale również i niezwykle poruszająca. Relacja Dazaia i Akutagawy została opisana w taki sposób, że podczas lektury niekiedy przechodziły mnie dreszcze. Ładunek emocjonalny był bowiem ogromny! Ciekawostka: w rzeczywistości Dazai niezwykle podziwiał Akutagawę.
Nowelka kryje w sobie również piękne przesłanie, że nigdy nie jest za późno, aby stanąć po stronie słabszych i wspomóc ich swoją siłą. Przepiękna historia, która sprawiła, że pokochałam to uniwersum jeszcze mocniej!
Nowelka skupia się na historii trzech członków Mafii Portowej, którzy przy okazji, są moimi ulubionymi bohaterami z uniwersum BSD: Oda, Ango, Dazai. Uwielbiam to, w jaki sposób ci bohaterowie są wykreowani, a wątek ich przyjaźni mnie naprawdę wzrusza!
Tym, co mnie stale zachwyca jest fakt, że autora do napisania tej nowelki zainspirowało prawdziwe zdjęcie, na którym...
Motyw elitarnej szkoły połączony z zagadką zbrodni, to coś, co uwielbiam. Dlatego też bez zastanowienia się zdecydowałam się sięgnąć po ten tytuł.
Elitaryzm wylewa się z tej książki hektolitrami, czego nie mogłam znieść. Z tego co czytałam autorka chciała skrytykować wyższe warstwy społeczne za ich ekskluzywność, jednak mam wrażenie, że nie do końca jej to wyszło. Zabrakło mi bowiem pewnej puenty, która wskazywałyby na to, że „hej! To, co robili Gracze (specjalnie wybrani uczniowie) nie było okej”. Powinno to wybrzmieć donośniej.
Bohaterowie tej historii byli nie do wytrzymania, jednak zrzucam to na ich wygórowane mniemanie o sobie, w którym wzajemnie się napędzali. Sama zagadka zbrodni natomiast wyszła ciekawie, mimo że moje przypuszczenia się sprawdziły.
Uważam jednak, że porównywanie tej historii do powieści Donny Tartt lub „A jeśli jesteśmy złoczyńcami” to zbyt daleko posunięte stanowisko i całkowicie się z nim nie zgadzam 🥺
Motyw elitarnej szkoły połączony z zagadką zbrodni, to coś, co uwielbiam. Dlatego też bez zastanowienia się zdecydowałam się sięgnąć po ten tytuł.
Elitaryzm wylewa się z tej książki hektolitrami, czego nie mogłam znieść. Z tego co czytałam autorka chciała skrytykować wyższe warstwy społeczne za ich ekskluzywność, jednak mam wrażenie, że nie do końca jej to wyszło. Zabrakło...
Polityczne intrygi, duszna atmosfera i ciągła walka nie tylko o władzę, ale również o życie… Tak mogłabym w pigułce streścić debiut Niki Hoffman 🤍
Świat przedstawiony był bardzo skrupulatnie opisany oraz zarysowany. Wspaniale było poznawać każdy zakątek tego brudnego politycznego światka, który był niemalże uzależniający. Niezwykle ciekawym zabiegiem było wystawienie pod ostrze opinii publicznej młodziutkiego Lucarna, który początkowo był owcą wśród starych i wygłodniałych wilków. Cudownie było oglądać jego stopniowe uniezależnianie się od wpływu innych ludzi.
Arno (pozwolę sobie używać zdrobnienia jego imienia🤭) zachwycał mnie swoją przebiegłością, odwagą, ale przede wszystkim ogromną wrażliwością. Jego dobroć i ciepło wobec innych była godna podziwu. Nic dziwnego więc, że to Arno jest moją ukochaną postacią 🥹
Wątek romantyczny jest dokładnie taki, jakiego możemy spodziewać się w trakcie politycznych batalii – intensywny, dyktowany przez rozum niżeli przez serce, ale także ryzykowny. Jest on środkiem do osiągnięcia konkretnych celów, a tlące się w głębi serca uczucia należy czym prędzej przygaszać w zarodku. Jednak nie jest to takie proste…
Bohaterowie byli świetnie zarysowany. Miałam wrażenie, że nie można ufać żadnemu z nich, więc stale miałam się na baczności. Cudownie było zagłębić się w tę historię i niecierpliwie wyczekuję kontynuacji!
Polityczne intrygi, duszna atmosfera i ciągła walka nie tylko o władzę, ale również o życie… Tak mogłabym w pigułce streścić debiut Niki Hoffman 🤍
Świat przedstawiony był bardzo skrupulatnie opisany oraz zarysowany. Wspaniale było poznawać każdy zakątek tego brudnego politycznego światka, który był niemalże uzależniający. Niezwykle ciekawym zabiegiem było wystawienie pod...
Dylogia „Hazel Wood” mnie zachwyciła. Połączenie narracji Albert wraz z tradycyjnymi konstruktami gatunku jakim jest baśń, to absolutne mistrzostwo. Jak wielka była więc moja radość, gdy okazało się, że mogę wrócić do baśni, które napisała Althea Proserpine!
Te klimatyczne, niepokojące i mroczne historie można czytać bez problemu bez znajomości dylogii. Albert przedstawia nam tę stronę baśniopisarstwa, które mroziło krew w żyłach i pozostawiało nas z poczuciem niepewności.
Wydanie baśni jest piękne i tak idealnie oddające zawartość, że samo wzięcie egzemplarza do rąk, stało się dla mnie ciekawym doświadczeniem 💫
Każda z baśni była przemyślana i napisana w taki sposób, w jaki pisali, a najpierw mówili!, najlepsi bajarze 🌿
Nie umiem ubrać w słowa, jak intymnym i prywatnym doznaniem jest dla mnie lektura „Hazel Wood” oraz „Opowieści z Uroczyska” - mam wrażenie, że część mojego serca została ukradziona przez bajarkę i ukryta głęboko pośród kart jej historii.
Dylogia „Hazel Wood” mnie zachwyciła. Połączenie narracji Albert wraz z tradycyjnymi konstruktami gatunku jakim jest baśń, to absolutne mistrzostwo. Jak wielka była więc moja radość, gdy okazało się, że mogę wrócić do baśni, które napisała Althea Proserpine!
Te klimatyczne, niepokojące i mroczne historie można czytać bez problemu bez znajomości dylogii. Albert przedstawia...
Drugi tom dylogii radzi sobie o wiele lepiej!
Poznajemy lepiej bohaterów, na jaw wychodzi więcej tajemnic i sekretów, intrygi są na porządku dziennym, a duchy wciąż utrudniają w codziennym życiu ludzi.
🌾Ten tytuł to zdecydowanie KLIMAT - wyjątkowa, duszna i spowita mgłą atmosfera. Jest to niewątpliwie najmocniejszy walor tej historii! Nastrój panujący w świecie przedstawionym jest unikalny i powodował, że wzdłuż kręgosłupa przechodziły mi dreszcze.
💨Zarówno sam koncept świata, postaci, jak i otaczającej ich magii był bardzo ciekawy. Jednak zabrakło mi odpowiednio nakreślonego charakteru głównym bohaterów. Jack i Adaira to ciekawa para, ale z nikłą chemią pomiędzy nimi. Nie wzbudzali oni we mnie wiele emocji, mimo
🗝️że im bardzo kibicowałam!
Reszta bohaterów również jest po prostu w porządku. Choć nie zmieniałą mojego świat, to poniekąd swoją naturalnością stają się moimi komfortowymi bohaterami. Dziwne uczucie, ale prawdziwe. Z resztą o całej dylogii mogę powiedzieć to samo. Ten świat, ta atmosfera i magia była dla mnie bardzo komfortowa i przyjemna.
🌙Gdyby autorka zdecydowała się na kolejne części (mimo iż to finał tej historii), to z pewnością bym po nie sięgnęła, aby zabić czas i oddychać mglistym powietrzem tego świata.
Drugi tom dylogii radzi sobie o wiele lepiej!
Poznajemy lepiej bohaterów, na jaw wychodzi więcej tajemnic i sekretów, intrygi są na porządku dziennym, a duchy wciąż utrudniają w codziennym życiu ludzi.
🌾Ten tytuł to zdecydowanie KLIMAT - wyjątkowa, duszna i spowita mgłą atmosfera. Jest to niewątpliwie najmocniejszy walor tej historii! Nastrój panujący w świecie...
Recenzja po polsku i po angielsku:
🇵🇱:
Niekiedy historie, które czytamy są tak ciężkie, bolesne, ale jednocześnie pięknie, że nie umiemy ubrać w słowa swojej miłości i fascynacji. Moja pierwsza myśl po skończeniu “The Wicker King” była taka, że nie ma skali, której mojej wrażenia z lektury mogłyby podlegać. Byłam fizycznie wykończona, a psychicznie zniszczona. To nie chodzi o to, czy ta książka mi się podobała, czy też nie. Chodzi bowiem o to, jak wielkie wrażenia na mnie wywarła i jak wiele sprzecznych emocji we mnie wzbudziła.
🕊️Jest to historia Augusta i Jacka – siedemnastoletnich chłopców, którzy zostawieni przez dorosłych, zmuszeni zostają polegać na sobie nawzajem. Łączy ich przez to relacja wykraczająca poza zwykłą przyjaźń i chociaż stanowią odrębne byty, to nie umieją funkcjonować samodzielnie.
🍃Atmosfera tej książki jest niesamowita. Ciężka, mroczna, wypełniona bodźcami, które przytłaczają. Jesteśmy sukcesywnie zwodzeni, podejrzanie uspokajani, a następnie wrzucani w odmęty lodowatej wody. Nie jesteśmy w stanie złapać oddechu. Nie czujemy dna. Toniemy.
🥀Rozdziały są krótkie, często przerwane w momentach, kiedy jesteśmy na granicy irytacji i dziwnej fascynacji zachowaniem bohaterów. Narracja jest baśniowa i niezwykle płynna. Wprowadza nas w trans, podczas którego ślepo podążamy za bohaterami. Podglądamy ich w najbardziej intymnych sytuacjach, po czym czujemy wstyd.
☘️Relacja Augusta i Jacka to psychologiczna łamigłówka, której nie sposób rozwiązać. Autorka sukcesywnie pokazuje rozwój tej relacji, opartej na bezwarunkowym zaufaniu i miłości, która zakrawa na chorobę. To nałóg, z którego świadomie nie chcą się wyleczyć, a jedynie coraz głębiej się mu poddają.
Niesamowita, brutalna i niezwykła historia… Zostawiłam w niej swoją cząstkę, której nigdy nie zdołam już odebrać. Moje serce należy do tych chłopaków.
🇬🇧:
Sometimes the stories we read are so heavy, painful, but at the same time beautiful, that we can't put into words our love and fascination. My first thought after finishing "The Wicker King" was that there is no scale to which my reading impressions could be subjected. I was physically exhausted and mentally devastated. This is not about whether I liked the book or not. For it is about how much impression it made on me and how many conflicting emotions it aroused in me.
🕊️This is the story of August and Jack - seventeen-year-old boys who, left by adults, are forced to rely on each other. Through this they are united by a relationship that goes beyond mere friendship, and although they are separate entities, they do not know how to function independently.
🍃The atmosphere of this book is amazing. Heavy, dark, filled with stimuli that overwhelm. We are successively deceived, suspiciously reassured, and then thrown into the depths of icy water. We are unable to catch our breath. We can't feel the bottom. We are drowning.
🥀The chapters are short, often interrupted at moments when we are on the verge of irritation and strange fascination with the behavior of the characters. The narrative is fabulous and extremely fluid. It puts us into a trance, during which we blindly follow the characters. We peep at them in the most intimate situations, after which we feel ashamed.
☘️Relation August and Jack is a psychological puzzle that cannot be solved. The author successively shows the development of this relationship, based on unconditional trust and love, which turns into a disease. It is an addiction from which they consciously do not want to be cured, but only surrender to it more and more deeply.
An amazing, brutal and extraordinary story... I left my part in it, which I will never be able to take back. My heart belongs to these boys.
Recenzja po polsku i po angielsku:
🇵🇱:
Niekiedy historie, które czytamy są tak ciężkie, bolesne, ale jednocześnie pięknie, że nie umiemy ubrać w słowa swojej miłości i fascynacji. Moja pierwsza myśl po skończeniu “The Wicker King” była taka, że nie ma skali, której mojej wrażenia z lektury mogłyby podlegać. Byłam fizycznie wykończona, a psychicznie zniszczona. To nie...
Pierwszy tom mnie zachwycił. Dosłownie nie byłam w stanie oderwać się od tej historii choćby na chwilkę. Dlatego też do drugiego tomu podeszłam z niebotycznie wysokimi oczekiwaniami. I wiecie co? Spełnić je może jedynie Kristoff.
Kocham jego pióro, kreację bohaterów, zwroty akcji i umiłowanie do rozlewu krwi. Choć nie pożyłabym długo w świecie przez niego stworzonym, to i tak zgłoszę się na ochotnika, jeśli w równoległej rzeczywistości będę mogła żyć w jego narracji.
⚡️Zacznę od kwestii najważniejszej, która przeważyła o mojej obsesyjnej miłości do tego tomu. Yoshi oraz Jurou. Tak, ci bohaterowie to game changer. Wprowadzenie ich postaci do tej historii rozpuściło moje serce, a następnie złamało je w najgorszy możliwy sposób. Kocham każdą kwestię, którą do siebie wypowiedzieli. Dwoje młodych, zakochanych w sobie do szaleństwa, ale z góry skazanych na porażkę chłopców wryła mi się na stałe w umysł i nie mogę przestać o nich myśleć 😩🤍🤍🤍
💫Z Yoshim wiążę się również jego siostra – Nikt, która również zmieniła drastycznie bieg akcji. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Historia tej małej rodziny wzruszyła mnie i sprawiła, że delikatnie przyćmili resztę bohaterów. Ale jedynie w małym stopniu, ponieważ KAŻDA postać była wyjątkowa. Dosłownie.
🌺Kristoff w tym tomie zrobił coś, co wydawało mi się z góry skazane na porażkę - a mianowicie w każdym rozdziale przeskakiwał on do historii innych bohaterów, mieszając ich losy. Wyszło to NIESAMOWICIE, ponieważ każda historia była intrygująca, a łączące ją z innymi relacje okazywały się być szokujące. Skoki czasowe, przestrzenne, narracyjne... Czy ja jestem w niebie? GOD SAVE THE JAY KRISTOFF 🛐
Pierwszy tom mnie zachwycił. Dosłownie nie byłam w stanie oderwać się od tej historii choćby na chwilkę. Dlatego też do drugiego tomu podeszłam z niebotycznie wysokimi oczekiwaniami. I wiecie co? Spełnić je może jedynie Kristoff.
Kocham jego pióro, kreację bohaterów, zwroty akcji i umiłowanie do rozlewu krwi. Choć nie pożyłabym długo w świecie przez niego stworzonym, to i...
Bardzo obawiałam się spin-offu cyklu “Z krwi i popiołu”, ponieważ kocham całym sercem bohaterów, wykreowanych przez Armentrout. “Krew i popiół” to bezkonkurencyjnie ulubiona seria fantasty NA, a Poppy oraz Casteel to para, która wydawała mi się nie do pobicia. Jakie było moje zaskoczenie, gdy wzięłam do ręki “Cień w żarze” i dosłownie od pierwszych stron się zakochałam. Całkowicie.
⚡️Moja ukochana autorka nie przestaje mnie zadziwiać - świat przedstawiony rozrasta się, ewoluuje i sprawia, że moja głowa niemalże ekspoduje od nadmiaru szczegółów, przemyślanej konstrukcji oraz akcji. Jednak tym, co przeważyło odnośnie dominacji tej części nad pozostałymi trzema tomami jest Sera. Główna bohaterka, która szturmem podbiła moje serce i wskoczyła na pierwsze miejsce najlepszych protagonistek EVER. To nie jest zwyczajna postać, która ma jedynie towarzyszyć męskiemu bohaterowi. Nie mogę dopatrzeć się w niej jakiejkolwiek cechy, która by mi nie odpowiadała.
Seraphine jest odważna, silna, oddana oraz niezwykle czuła - co się nie zdarza. Nie zrozumcie mnie źle - jest wiele bohaterek, które starają się łączyć w sobie cechy silnej oraz dobrej osoby, jednak zawsze wyczuwam w nich fałsz - nawet w Poppy! Sera jest natomiast REALNIE życzliwa, współczująca i prawdziwie wspaniałomyślna. Jej czyny mnie wzruszały i sprawiały, że z całej siły jej kibicowałam. Przysięgam, że jeszcze nigdy żadna bohaterka nie wywarła na mnie takiego wrażenia. PROTECT HER AT ALL COSTS!
🔥Teraz przyszła kolej na Asha – naszego Nyktosa, boga Śmierci i idealnego materiału na crusha. To, że go polubiłam, to za mało powiedziane. Jego postać była ciekawa, przemyślana i bardzo dobrze skonstruowana – jak na wymogi fantastyki. Jego relacja z Serą była ABSOLUTNIE CUDOWNA... Sceny +18 niemalże przerosły te z udziałem Casteela i Poppy – a uwierzcie mi, to są naprawdę duże słowa.
✨Piękna, namiętna, ale i jednocześnie urocza relacja – czy można chcieć czegoś więcej? Oczywiście, że tak! JA CHCĘ POZNAĆ ICH DALSZE LOSY. Końcówka całkowicie zbiła mnie z tropu. Genialne łączyła się z tym, co poznaliśmy w pierwszych trzech tomach, ale pozostawiła mnie spragnioną dalszej akcji.
✨Jestem w ogromnym szoku, jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie ta część. “Krew i popiół” to seria, której będę bronić własną piersią, jednocześnie zdając sobie sprawę z jej mankamentów. Czy to seria bez wad? Absolutnie nie. Armentrout nie jest bezbłędna, można jej dużo zarzucić pod względem narracji (która i tak się poprawiła od jej początków!), czy stereotypowego kreowania postaci. Rozumiem wszelkie negatywne słowa odnośnie tego cyklu. Ale wiecie co? Zupełnie mnie one nie obchodzą. Serio.
✨Kocham tę historię całym sercem i będę polecać ją bez końca. Nie interesują mnie żadne przytyki, ujmujące mojej miłości.
Jeśli mam Was zmusić do jednego tytułu, to zmuszam Was właśnie do tego cyklu. Wielbię, czczę i piszczę na samą myśl o nim.
Bardzo obawiałam się spin-offu cyklu “Z krwi i popiołu”, ponieważ kocham całym sercem bohaterów, wykreowanych przez Armentrout. “Krew i popiół” to bezkonkurencyjnie ulubiona seria fantasty NA, a Poppy oraz Casteel to para, która wydawała mi się nie do pobicia. Jakie było moje zaskoczenie, gdy wzięłam do ręki “Cień w żarze” i dosłownie od pierwszych stron się zakochałam....
więcej mniej Pokaż mimo to
Dawno żadna historia nie sprawiała, że czułam się tak bezradna, bezsilna i całkowicie przytłoczona emocjonalnie. Każde słowo dźgało mnie w serce, nie pozwalając się mu jednak całkowicie wykrwawić - Kawakami zadaje nam ból, ale nigdy nie jesteśmy go w stanie poczuć do końca. Krwotok zostaje zatamowany okruchem nadziei, tak złudnej, że niemalże nieodczuwalnej. Jest to ten rodzaj nadziei, która pewnego dnia nas zgubi.
Nie mieściło mi się w głowie, ile zła mieści się w człowieku i jak ciężko jest się mu przeciwstawić. Niekiedy nie byłam w stanie przyjąć do wiadomości sensu słów, które właśnie przeczytałam. Czułam się niezdolna do ruchu, a z ust nie zdołał się wydrzeć najmniejszy dźwięk. Kawakami porusza temat nie tylko przemocy w szkole, ile zjawiska znacznie szerszego, a jest nim ciche przyzwolenie na przemoc. Przemoc, która przejawia się w decyzjach o tym, czy ktoś ma prawo żyć, jak ma wyglądać jego życie, kto w hierarchii stoi wyżej i trzeba się przed nim korzyć, a kogo zdeptać.
Kawakami snuje piękną, intymną oraz wstydliwą narrację, która jest niekomfortowa i niewygodna w odbiorze.
Przecież można pisać pięknie o rzeczach wykraczających poza wszelkie moralne granice, czyż nie?
TW! Opisy przemocy, będącej z udziałem dzieci, są wstrząsające i odciskające w czytelniku piętno - dlatego zaznaczam, że jest to lektura tylko dla osób przygotowanych na to psychicznie.
Dawno żadna historia nie sprawiała, że czułam się tak bezradna, bezsilna i całkowicie przytłoczona emocjonalnie. Każde słowo dźgało mnie w serce, nie pozwalając się mu jednak całkowicie wykrwawić - Kawakami zadaje nam ból, ale nigdy nie jesteśmy go w stanie poczuć do końca. Krwotok zostaje zatamowany okruchem nadziei, tak złudnej, że niemalże nieodczuwalnej. Jest to ten...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie mogłam się doczekać kontynuacji historii, którą poznałam w “Córce Bogini Księżyca” - całkowicie zakochałam się w pięknej narracji, klimatu mitologii Dalekiego Wschodu oraz pełnych uroku bohaterów.
Chociaż w odbiorze pierwszego tomu przeszkadzała mi tendencja autorki do rozwlekania narracji, przez co mogła nudzić czytelnika, tak ostatecznie byłam zachwycona.
Do drugiego tomu podeszłam więc zawczasu wybaczając Sue Lynn Tan jej zbyt kwiecisty język i niestałą akcję. Spotkanie z Xingyn, Liweiem oraz Wenzhim napawało mnie jednak tak dużym podekscytowaniem, że nie zdążyłam się przygotować na rozczarowanie.
🌺Pomysł z wykorzystaniem chińskiej legendy o Chang'e był naprawdę świetny, jednak ta część była bardzo nierówna. Zdarzały się momenty, które mnie fascynowały, ale równie często byłam po prostu znudzona. Xingyn, którą uwielbiałam przez całą pierwszą część, w tej stała się dla mnie momentami nie do zniesienia. W moim odczuciu wynika to po prostu z wielu niepotrzebnych rozwiązań fabularnych, które negatywnie wpływały nie tylko na akcję, ale i na moje odczucia.
🌙Nie odbieram jednak autorce tego, że z ogromną pieczołowitością podchodzi do tworzenia bohaterów, którzy są naprawdę wyjątkowi i barwni. Świat przedstawiony był równie intrygujący i przemyślany. Niekiedy zbyteczna była aż tak wielka liczba szczegółów, ale ostatecznie podobał mi się on ogromnie!
☁️Niestety rozwiązanie tej historii pozostawiło mnie z mieszanymi odczuciami – absolutnie nie umiem wypowiedzieć się o nim ani negatywnie, ani pozytywnie. Muszę więc chyba przyznać, że było ono po prostu średnie. Wzbudziło we mnie różne emocje, jednak ostatecznie żadna z nich nie wybiła się na tle innych. Nie jestem również fanką love triangle – i ta książka mi to dobitnie przypomniała.
⭐️Chciałabym móc oddzielić te dwie różne od siebie części, ponieważ moja końcowa opinia wpływa również na moje patrzenie na “Córkę...”, o której zawsze myślałam w samych superlatywach. Drugi tom wypada przy niej słabiej, ale wciąż ta mitologiczna narracja ma wyjątkowe miejsce w moim sercu
Nie mogłam się doczekać kontynuacji historii, którą poznałam w “Córce Bogini Księżyca” - całkowicie zakochałam się w pięknej narracji, klimatu mitologii Dalekiego Wschodu oraz pełnych uroku bohaterów.
Chociaż w odbiorze pierwszego tomu przeszkadzała mi tendencja autorki do rozwlekania narracji, przez co mogła nudzić czytelnika, tak ostatecznie byłam zachwycona.
Do...
☀️Czasami człowiek potrzebuje otulenia serca, które nastąpi za sprawą komfortowej, niewinnej i nieco naiwnej (w pozytywnym sensie) historii. I tak właśnie sprawa się ma z powieścią Sher Lee!
🌈Prosta, zabawna, przyjemna w odbiorze, a na dodatek wypełniona najwspanialszymi, aromatycznymi azjatyckimi potrawami, przyrządzanymi przez Ciocię Jade 🍤
Gdy na celowniku pojawi się również uroczy, zabawny i... bajecznie bogaty Theo, to wiedz, że już przepadł_ś!
🌸Nie jestem fanką romansów biedny/bogaty, jednak w tym wypadku ten trop mi zupełnie nie przeszkadzał. Miał bowiem swój urok, ciepło i uzasadnienie fabularne, które nie razi w oczy.
🌼Narracja jest równie przyjemna jak sama fabuła. Przez tę opowieść się gładko przepływa, niczym na łodzi, która raz swoim miarowym tempem koi Twoje nerwy, a raz wpada w wir wzburzonego morza. To był pokład, z którego nie chciałam wysiadać.
Do tego tytułu należy podejść bez wygórowanych oczekiwań - ta historia nie zmieni waszego życia, nie wywróci go do góry nogami, a raczej sprawi, że przyjemne ciepło rozejdzie się po Waszym ciele od koniuszków palców aż po czubek głowy 🤭
Czytając ją, czułam się jakbym wróciła do moich nastoletnich czytelniczych wyborów, kiedy tego typu romanse były dla mnie ucieczką od rzeczywistości. Chociaż wiedziałam, że są narracyjnie wyidealizowane, to i tak pokładałam w nich nadzieje.
Zbliżają się ciepłe, słoneczne dni, więc zróbcie sobie tę przyjemność i uzupełnijcie je dodatkową porcją słońca w postaci “Fake Dates and Mooncakes”. Dajcie się zasłodzić tej historii, zaufajcie Dylanowi oraz Theo. A co najważniejsze, czerpcie z tej powieści szczerą przyjemność. Najlepiej pełnymi garściami 🥹
+Wstawki o k-popie! Jestem kupiona całkowicie... 💜
☀️Czasami człowiek potrzebuje otulenia serca, które nastąpi za sprawą komfortowej, niewinnej i nieco naiwnej (w pozytywnym sensie) historii. I tak właśnie sprawa się ma z powieścią Sher Lee!
🌈Prosta, zabawna, przyjemna w odbiorze, a na dodatek wypełniona najwspanialszymi, aromatycznymi azjatyckimi potrawami, przyrządzanymi przez Ciocię Jade 🍤
Gdy na celowniku pojawi się...
Pamiętaj jedno: szogunowi się nie odmawia…
⚡️Nie wiem, czy Kristoff napisze kiedykolwiek coś, czego bym nie przeczytała z zachwytem. Uwielbiam jego błyskotliwą narrację, brudny świat, w którym hektolitrami wylewa się krew i pot. Kocham jego sposób kreowania bohaterów - bowiem każdy z nich jest wyjątkowy na swój sposób. “Wojna lotosowa” nie jest więc wyjątkiem. To piękna historia osadzona w nurcie steampunkowym, a do tego wykorzystująca elementy japońskiej mitologii, legend i kultury średniowiecznej Japonii.
💫Yukiko to najwspanialsza ze wszystkich głównych bohaterów, którym miałam okazję poznać dzięki piórze Kristoffa. Szlachetna, odważna i niezwykle mądra. Jej dobroć roztapiała mi serce, ale nie odczuwałam, że autor sztucznie gra na moich emocjach. Yukiko była dla mnie autentyczna, a ja ufałam jej decyzjom.
🪽Moją sympatię skradł równie mocno Buruu – tygrys gromu, którego losy nierozerwalnie łączą się z główną bohaterką. Ich relacja była wyjątkowo piękna i wzruszająca, ale również i zabawna, dzięki zmyślnym kwestiom autora.
“Wojna lotosowa” niesie za sobą również ostrzeżenie i smutną refleksję nad wizją świata, w której kryzys ekologiczny pochłania wszystko na swojej drodze. Było to dla mnie naprawdę poruszające przeżycie i zadziwiająco bliskie.
Czuję, że ta trylogia ma szansę zostać jedną z najlepszych dystopijnych fantasy, jakie czytałam. Słowa nie umieją oddać tego, jak wielbię wszystko, co tworzy Kristoff. Jednak “Wojna lotosowa” wykracza już poza jakąkolwiek skalę!
Pamiętaj jedno: szogunowi się nie odmawia…
⚡️Nie wiem, czy Kristoff napisze kiedykolwiek coś, czego bym nie przeczytała z zachwytem. Uwielbiam jego błyskotliwą narrację, brudny świat, w którym hektolitrami wylewa się krew i pot. Kocham jego sposób kreowania bohaterów - bowiem każdy z nich jest wyjątkowy na swój sposób. “Wojna lotosowa” nie jest więc wyjątkiem. To piękna...
Kontynuacja i finał losów bohaterów znanych z “Tańca złodziei”!
To była naprawdę dobra lektura – idealna młodzieżówka z tropem fake dating oraz found family. Urokliwi, choć nieco schematyczni bohaterowie. Ciekawe, choć niekoniecznie spektakularne rozwiązania fabularne. Czy to zarzut? Absolutnie nie 🫶🏻
⚡️Chciałam podkreślić, że “Przysięga złodziei” to przyjemna książka YA, z którą czytelnik spędzi miły czas, zauroczy się w głównym bohaterze (bo po prostu jego nie da się nie lubić!), a potem odłoży bez cienia żalu. Finał jest satysfakcjonujący i dokładnie taki, jakiego młody odbiorca oczekuje od tego typu historii.
🌙Mam jednak zarzut odnośnie liczby stron - było ich zdecydowanie za dużo. Mam wrażenie, że autorka próbowała zapełnić miejsce nic niewnoszącymi zdaniami i sytuacjami. Ta historia mogła być zdecydowanie krótsza i zmieścić się w 400 stronach – wynika to po prostu z bardzo okrojonego świata i nieskomplikowanego systemu magicznego (był on wręcz nikły).
☀️Ta dylogia to bezpieczna i przemyślana pozycja, która - zwłaszcza w drugim tomie – pozbawiona jest większych niespodziewanych zwrotów akcji. Jednak ja akurat potrzebowałam takiej spokojnej i ostrożnej młodzieżówki z elementami fantasy.
Kontynuacja i finał losów bohaterów znanych z “Tańca złodziei”!
To była naprawdę dobra lektura – idealna młodzieżówka z tropem fake dating oraz found family. Urokliwi, choć nieco schematyczni bohaterowie. Ciekawe, choć niekoniecznie spektakularne rozwiązania fabularne. Czy to zarzut? Absolutnie nie 🫶🏻
⚡️Chciałam podkreślić, że “Przysięga złodziei” to przyjemna książka YA,...
Nie lubię porzucać serii książkowych w trakcie, więc w momencie zawodu pierwszym tomem, pozwalam sobie na odetchnięcie i danie szansy kontynuacji. I tak było również w przypadku “Malice” oraz “Misrule”. Pierwsza część mnie zawiodła, ale nie aż tak, żebym nie spróbowała przebaczyć autorce i nie sięgnąć po zwieńczenie tej dylogii. Dzięki temu mam pełen obraz na tę historię i z pełnym przekonaniem muszę powiedzieć, że jest całkowicie rozczarowana.
Bohaterzy byli bezbarwni i nijacy, przez co z żadnym nie umiałam nawiązać bliższej relacji i choć w części okazać swoją sympatię. Prym wiodła oczywiście Alyce, która już w pierwszym tomie swoim niezdecydowaniem i bezmyślnym zachowaniem zraziła mnie do siebie.
Szwankuje również relacja romantyczna, która, no cóż, wcale romantyczna nie jest. Chemia pomiędzy dziewczynami jest niewyczuwalna, a łącząca je więź tak nikła, że z początku zupełnie zapominałam o istnieniu Aurory. Bardzo szkoda, bo potencjał na ciekawe rozwinięcie wątku wlw był, jednak przegrał już w przedbiegach.
Ciekawy zamysł autorki na tę historię, czyli retelling różnych baśni, brzmi kusząco i zachęcająco, niestety wykonanie całkowicie zawodzi. Jeśli podczas lektury, nie czuję nic ponad znużenie, to automatycznie szukam powodu zaistniałej sytuacji. Czy to wina narracji, postaci, rozwiązań fabularnych, czy zupełnie czegoś innego? W tej dylogii problem jest złożony ze wszystkich powyższych czynników i niemożliwy dla mnie do przeskoczenia.
Nawet pisząc tę recenzję, muszę powstrzymywać się przed ziewaniem, więc niech moja reakcja mówi sama za siebie.
Nie lubię porzucać serii książkowych w trakcie, więc w momencie zawodu pierwszym tomem, pozwalam sobie na odetchnięcie i danie szansy kontynuacji. I tak było również w przypadku “Malice” oraz “Misrule”. Pierwsza część mnie zawiodła, ale nie aż tak, żebym nie spróbowała przebaczyć autorce i nie sięgnąć po zwieńczenie tej dylogii. Dzięki temu mam pełen obraz na tę historię i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie umiem ubrać w słowa tego, jak ogromnie kocham tę historię! Pierwszy tom sprawił, że śmiałam się w głos, piszczałam i skakałam z emocji, dlatego obawiałam się kontynuacji, ponieważ poprzeczka byłą zawieszona maksymalnie wysoko.
Drugi tom losów Olivera i Luciena to przezabawna, błyskotliwa i urocza historia, idealna dla fanów tradycyjnych komedii romantycznych. Choć sama nie jestem ich fanką, tak dla tego tytułu robię wyjątek!
Bohaterowie są niesamowicie barwni i oryginalni. Czułam się jakbym była jedną z paczki nietuzinkowych przyjaciół - razem z nimi śmiałam się i wzruszałam. Najlepszą postacią jest jednak Alex - przysięgam, że płakałam ze śmiechu podczas czytania scen z jego udziałem. Nie przypominam sobie żadnej innej książki, która aż tak by mnie rozbawiła.
Autorka świetnie bawi się kulturowymi motywami, bowiem “Materiał na męża” skonstruowała na “Cztery wesela i pogrzeb” - ten pomysł zasługuje na oklaski, bo w wykonaniu Hall wyszedł mistrzowsko.
W ferworze emocji, akcji i niespodziewanych wydarzeń, zabrakło mi jednak nieco więcej poświęconej uwagi głównym bohaterom. Narracja ze strony Luciena była świetna, jednak chciałabym poznać perspektywę Olivera, ponieważ było go bardzo mało w tej części. Autorka skupiła swoją uwagę na inne aspekty niż związek tej dwójki - oczywiście jej to wybaczam, ale z nadzieją, że trzeci tom (!!! PISK) mnie udobrucha.
Kocham tę historię całym sercem. To najwyższej klasy komedia romantyczna, którą pokocha KAŻDY - nawet ten, kto nie przepada za ckliwymi miłosnymi historyjkami. Oliver i Lucien to inny level >>>
Gdybym mogła ocenić tę książkę na 10000000/10, zrobiłabym to bez mrugnięcia okiem.
Nie umiem ubrać w słowa tego, jak ogromnie kocham tę historię! Pierwszy tom sprawił, że śmiałam się w głos, piszczałam i skakałam z emocji, dlatego obawiałam się kontynuacji, ponieważ poprzeczka byłą zawieszona maksymalnie wysoko.
Drugi tom losów Olivera i Luciena to przezabawna, błyskotliwa i urocza historia, idealna dla fanów tradycyjnych komedii romantycznych. Choć...
Miałam ogromne obawy co do finałowej części, ponieważ moja relacja z tą trylogią była typu love-hate. A dokładniej love pierwszy tom, hate drugi. Moje odczucia w każdym z nich były całkowicie odwrotne, dlatego szansa na ostateczną miłość była 50/50. Na całe szczęście miłość wygrała - i to dosłownie (wink dla wszystkich czytelników tej serii)!
🌙Klimat był niesamowity. Raz lodowaty i twardy niczym kamień, o który z największą łatwością można było się zranić, a następnie rozpalający do czerwoności i buchający niczym ognie piekielne (i tu znów wink). Autorka jednak wszystko wyważyła i odpowiednio zgrała z charakterem rozgrywających się wydarzeń.
⭐️Również i sami bohaterowie mnie zaskoczyli, ponieważ większość z nich bez problemu zaskarbiła sobie moją sympatię. Dzięki nim było zarówno smutno, jak i wesoło. Poważnie i zabawnie. Wszystko w odpowiednich proporcjach.
🥀Nie czułam presji pokochania tej historii od nowa, ponieważ przyszło mi to zupełnie naturalnie i bez problemów. Wybaczam autorce ogromny zawód, który sprawiła mi drugim tomem, bo tym razem bawiłam się świetnie.
🔥Zaznaczam również, że jest to książka dla dorosłych czytelników, ponieważ sceny erotyczne są naprawdę na odpowiednim poziomie. BARDZO ODPOWIEDNIM.
💫Chociaż cały czas towarzyszyła mi tęsknota za scenerią z początku trylogii (umówmy się... jednak Sycylia to miejsce wymarzone do słodko-gorzkich porachunków z przystojnymi demonami), to ostatecznie Piekło nie okazało się wcale takie złe 😈
Miałam ogromne obawy co do finałowej części, ponieważ moja relacja z tą trylogią była typu love-hate. A dokładniej love pierwszy tom, hate drugi. Moje odczucia w każdym z nich były całkowicie odwrotne, dlatego szansa na ostateczną miłość była 50/50. Na całe szczęście miłość wygrała - i to dosłownie (wink dla wszystkich czytelników tej serii)!
🌙Klimat był niesamowity. Raz...
“Babel” - książka, która zdobyła swoją pozycję na długo przed premierą. Wydawała się, że z upragnieniem czekała na nią nie tylko polska publiczność, ile światowa. Ja również niecierpliwie odliczałam miesiące, tygodnie, a następnie dni do wielkiej premiery. Przerażała mnie jednak jej objętość, ale jak się okazało, te prawie 800 stron skonsumowałam w mgnieniu oka. Teraz przyszedł czas zmierzyć się z emocjami, towarzyszącymi mi podczas tej lektury.
Do niezaprzeczalnych pozytywów należy pogłębiona problematyka kolonializmu, rasizmu oraz podziału klasowego w XIX wieku. Kuang podeszła do tematu niezwykle rzetelnie, choć subiektywnie. Niekiedy miałam wrażenie, że czytam artykuł naukowy (co nie było dla mnie bynajmniej zarzutem), przy czym badaczka (w tym wypadku autorka) przedstawia pewną wizję faktów, zgodną z jej spojrzeniem. Oczywiście “Babel” to fikcja literacka, ale bazująca na prawdziwych historycznych wydarzeniach, dlatego w przypisach nie powinno być prywatnych wstawek autorki, a jedynie czyste fakty.
Znaczną część fabuły zajmują lingwistyczne zagwozdki i ciekawostki językowe, które w nadmiarze mogą czytelnika znudzić. Ja nie miałam tego problemu, jednak ktoś nieobeznany w naukowej terminologii może czuć opór.
Kuang pisze pięknie - to jest fakt. Stąd brak trudności w przyswojeniu samej fabuły, która jest niezwykle drobiazgowa i szczegółowa. Niestety sytuacja jest zgoła inna w przypadku kreacji bohaterów. Nie odbieram autorce skrupulatności, jednak miałam wrażenie, że postacie są zbyt wykreowane, przez co brakuje im literackiego przyciągania.
Relacje pomiędzy nimi na przestrzeni ponad 700 stron nie uległy pogłębieniu, a jest to spory zarzut. Spowodowało to, że dziś pamiętam tylko i wyłącznie dwie postacie: Robina i Griffina, przy czym ten drugi wywołał we mnie silniejsze emocje. Reszta niestety była dla mnie bezbarwna. Nie mamy tu również intrygującej grupy studentów - bynajmniej mnie oni nie intrygowali.
Widać, że autorka włożyła ogrom pracy w napisanie tej historii, jednak mam wrażenie, że chciała wypracować ją w najmniejszym calu. Nie żałuję tej lektury, chociaż czuję spory zawód.
“Babel” - książka, która zdobyła swoją pozycję na długo przed premierą. Wydawała się, że z upragnieniem czekała na nią nie tylko polska publiczność, ile światowa. Ja również niecierpliwie odliczałam miesiące, tygodnie, a następnie dni do wielkiej premiery. Przerażała mnie jednak jej objętość, ale jak się okazało, te prawie 800 stron skonsumowałam w mgnieniu oka. Teraz...
więcej mniej Pokaż mimo to
Reklamowanie książek hasłem “Dark Academia” to ostatnimi czasy zatrzęsienie i ogromna pułapka dla fanów tejże estetki. Niestety fakt, że fabuła ma miejsce w szkole (nawet otoczonej najbardziej mrocznymi murami) nie sprawia automatycznie, że dany tytuł przynależy do DA. I taką sytuację mamy w “Dunbridge Academy”.
Uczniowie elitarnej szkoły z internatem w Szkocji żyją tym, czym żyją zwykli nastolatkowie – zauroczeniami, potajemnym piciem alkoholu, czy też nocnym wymykaniem się na imprezy. Czy jest w tym coś nadzwyczajnego? Bynajmniej.
Tajemnic i zagadek nie ma, a jeśli autorka próbowała wprowadzić coś na pozór tego, to wyszło to całkowicie blade i nijakie. Bohaterów również można określić jedynie tymi samymi epitetami, a więc odpada nam również grupa CHARYZMATYCZNYCH uczniów, zafascynowanych nauką. Narracji brak było zwyczajnie fabuły... Wszelkie zwroty akcji były naciągane, a dialogi między bohaterami w większości o niczym.
Przejdę jednak do najbardziej znienawidzonego przeze mnie literackiego motywu – ODBIJANIE PARTNERA. Co prawda, autorka podkreśla co chwilę, że bohaterka w żadnym wypadku nie chciała rozbijać związku (który przecież “i tak sam się rozpadał”), jednak relacja Emmy i Harry’ego wzbudzała we mnie wstręt i złość. Nie było żadnych pogłębionych uczuć ani intrygujących sytuacji pomiędzy nimi. Ot, po prostu nastolatkowie ogarnięci burzą hormonów, do tego niezbyt racjonalnie myślący.
Możliwy spojler! Przecież ostatecznie Henry zrywa ze swoją dziewczyną (po 3 latach “poważnego związku”), po czym od razu biegnie do Emmy. Przy okazji upokarza swoją ex. Wow. Naprawdę jest się czym zachwycać... Bardzo przykre było dla mnie przedstawienie takiej “idealnej” relacji pt. “On musi mnie bardzo kochać, bo zostawia dla mnie dziewczynę. TO JEST MIŁOŚĆ”. Dodatkowo jeszcze ponoć ZAKAZANA. Z której strony?
“Dunbridge Academy” to moje ogromne rozczarowanie i nieważne jak bardzo się starałam, to nie umiałam znaleźć żadnych plusów.
A nie, jedyną pozytywną bohaterką jest Grace. Dziewczyno, ile Ty masz w sobie cierpliwości i dobroci!
Reklamowanie książek hasłem “Dark Academia” to ostatnimi czasy zatrzęsienie i ogromna pułapka dla fanów tejże estetki. Niestety fakt, że fabuła ma miejsce w szkole (nawet otoczonej najbardziej mrocznymi murami) nie sprawia automatycznie, że dany tytuł przynależy do DA. I taką sytuację mamy w “Dunbridge Academy”.
Uczniowie elitarnej szkoły z internatem w Szkocji żyją tym,...
Lawina informacji zalewa nas już od pierwszych stron, przez co było mi trudno zorientować się w zasadach świata przedstawionego. Gubiłam się w nazewnictwie, bohaterach i rozmieszczeniu. Zrzuciłam to na karb tego, że Jennifer chciała jak najlepiej wytłumaczyć nam pewne wydarzenia, które poznamy w kolejnych tomach.
Atmosfera i klimat są natomiast jak najbardziej „moje”. Ciekawi bohaterowie, śmieszne dialogi, szokujące wydarzenia - w dużej mierze szokowało mnie to, że nie rozumiałam, jak do nich doszło 😆
Połączenie. Oj, muszę się rozprawić z tym wątkiem - możliwe spojlery.
Jak początkowo owy trójkąt miał dla mnie racjonalne wytłumaczenie, to niestety później dosłownie zgłupiałam. Jennifer próbuje nam wmówić, że Poppy darzy Kierana miłością, ale inną niż on Casa, ale inną niż ona darzy Casa, ale inną niż ona darzy swoich towarzyszy - tak można bez końca… Jestem prostą dziewczyną, więc potrzebuję prostych komunikatów. Po 730 stronach nadal nie wiem o jakiej miłości kiedy mówimy.
Chociaż Kieran godzi się na tę sytuację, to niekiedy jest dla mnie po prostu piątym kołem u wozu. Niby jest zapraszany do tej „zabawy”, ale nie do końca, bo ma być jedynie obserwatorem. I te momenty były naprawdę (ale to NAPRAWDĘ) niekomfortowe 🥶
Ostatecznie bawiłam się jednak przednio, co wydaje mi się najważniejsze!
Lawina informacji zalewa nas już od pierwszych stron, przez co było mi trudno zorientować się w zasadach świata przedstawionego. Gubiłam się w nazewnictwie, bohaterach i rozmieszczeniu. Zrzuciłam to na karb tego, że Jennifer chciała jak najlepiej wytłumaczyć nam pewne wydarzenia, które poznamy w kolejnych tomach.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAtmosfera i klimat są natomiast jak najbardziej „moje”....