rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Macie takich autorów, których książki nigdy was nie zawiodły? Których książki czytacie w ciemno – po prostu widzicie nazwisko i wiecie, że musicie je mieć, bo niezależnie od gatunku, historii i wszystkiego, trafią do waszego serca? Ja tak mam z książkami Ilony Andrews. Znam większość z nich, mimo że po polsku się nie ukazały, a serię Hidden Legacy, czyli Ukryte dziedzictwo mam nawet w papierze (tylko kieszonkowe wersje, bo nie załapałam się już na zwykłe, ale mam!). I kocham. Kocham tak bardzo, że nawet nie potrafię tego opisać.

Ale od początku. Płoń dla mnie to historia Nevady Baylor, bardzo odważnej, twardej i bystrej kobiety, która jest detektywem. W wyniku kilku niefortunnych zdarzeń Nevada zostaje wplątana w śledztwo mające na celu odnalezienie Adama Pierce’a – Pierwszego władającego potężną mocą ognia, który jest poszukiwany przez policję. Ale to nie koniec problemów Nevady – od momentu przyjęcia tej sprawy, te będą się tylko mnożyć. Na jej drodze stanie o wiele więcej przeciwników, którzy zagrożą nie tylko jej. Na jaw wyjdą kolejne fakty, pojawi się więcej niebezpieczeństw… W dodatku kobieta napotka na przeszkodę w postaci Szalonego Rogana. Co wyniknie z połączenia tych wszystkich elementów i czy Nevada, a nawet całe Houston, wyjdą z tego cało?

Po pierwsze wow. Po drugie wow. Po trzecie wow. Widzicie, znowu brakuje mi słów. Ale to dlatego, że ta książka jest tak genialna, że nawet nie wiem, jak wam ją opisać. Może spróbuję w ten sposób: czytałam ją tuż po zagranicznej premierze w 2014 roku. Potem czytałam ją w następnym, kolejnym i jeszcze kolejnym roku. W tym zrobiłam reread już trzy razy – mamy kwiecień, mnie gonią deadline’y i nie mam czasu na czytanie, a jednak sięgnęłam ponownie po Nevadę. Chyba jestem bardziej szalona niż Szalony Rogan, ale na punkcie tej serii mam dosłownie fioła.

Dlaczego?

Po pierwsze świat. Świat, który stworzyli autorzy, jest niebezpieczny, brutalny, pełen niesprawiedliwości, a jednocześnie jest w nim miejsce dla rodzin takich jak ta Baylorów – z szaloną babcią-mechanikiem, matką-snajperem i utalentowanymi dziećmi, którzy pozostają ludzcy i pełni współczucia, mając swoje przyziemne problemy oraz te mniej ziemskie jak Szalony Rogan potrząsający całym domem za pomocą spojrzenia.

Po drugie historia. Historia, która wciąga już od pierwszego rozdziału. Mamy tu bohaterkę ukrywającą parę sekretów, które jak najszybciej chcemy poznać, śledztwo dotyczące niebezpiecznej osoby, które przeradza się w coś jeszcze poważniejszego, a na dodatek mnóstwo pobocznych wątków, które kradną serce. Autorzy jak zwykle idealnie potrafią zbalansować pełne strachu momenty z tymi humorystycznymi, do tego dodają takie wypełnione rodzinnym ciepłem i przekomarzankami, nie zabraknie również miejsca na wątek romantyczny. Nie jest on tu na pierwszym miejscu, ale, ludzie, gdy pojawiają się te momenty robi się naprawdę gorąco. Nie tylko tytuł jest wtedy ognisty.

Po trzecie bohaterowie. Nevada mimo że miewa swoje gorsze momenty, jest jedną z tych bohaterek, które uwielbiam całym sercem. Nawet jeśli robi coś irytującego, rozumiem jej pobudki i nie jestem w stanie się na nią wściekać. W połączeniu z Szalonym Roganem to po prostu idealna mieszanka. Obserwowanie rozwijającej się relacji tej dwójki jest jak siedzenie na tykającej bombie. Nigdy w życiu tak bardzo nie chciałam, by ta wybuchła! Ich początki są bardzo specyficzne, a dalej jest tylko lepiej, zapewniam! Jakby tego było mało, autorzy tak zadbali o drugoplanowe postacie, że je również kocham całym sercem. Nastoletnie, wkurzające siostry Nevady, jej kuzynów, jej matkę i szaloną babcię Fridę. A mimo że jest ich tu tak wielu, każdy ma swój charakter, każdy dostanie własny czas, każdy jest inny i tak bardzo realistyczny, że naprawdę biję za to pokłony.

Muszę poświęcić osobny akapit Roganowi. Muszę, nie oceniajcie. Ten facet jest jak dla mnie numerem jeden wśród męskich bohaterów ze wszystkich książek, jakie czytałam. Nie chcę wam zepsuć zabawy z poznawania tego, jak bardzo jest skomplikowany i niesamowity, dlatego powiem jedynie tyle, że nie napotkałam jeszcze męskiej postaci, która zawładnęłaby moim sercem aż tak bardzo jak on.

Uf, rozpisałam się tak bardzo, a to nawet nie jest jedna trzecia tego, co mogłabym powiedzieć o książce! Jeśli jeszcze nie zauważyliście, to powtórzę: kocham ją. Uwielbiam to, jaka jest skomplikowana, zaskakująca, świeża, realistyczna, choć to przecież urban fantasy. Uwielbiam kreacje bohaterów, fabułę, niesamowity klimat panujący w tej powieści i każdy nawet najmniej znaczący moment. Uwielbiam to, że za każdym razem, gdy ją czytam, zakochuję się ponownie i przeżywam ją tak samo mocno, mimo że znam niemal na pamięć. I uwielbiam to, że mogłam jej patronować, bo to najlepsze uczucie na świecie – widzieć swoje logo na tak genialnej książce.

Mogę dodać jedynie tyle: czytajcie! Jeśli lubicie urban fantasy z dużą dawką akcji, tajemnic, magii, w którym spotkacie skomplikowanych bohaterów i elektryzujący wątek romantyczny oraz doświadczycie niesamowitych emocji, Płoń dla mnie będzie idealne. Jak dla mnie nie ma lepszej książki z tego gatunku, ta utrzymuje się u mnie na pierwszym miejscu od wielu lat. Dlatego polecam z czystym sumieniem, zachęcam do poznania Rogana, Nevady oraz jej szalonej rodziny. Nie zawiedziecie się, poznacie historię, która zawładnie wami na wiele godzin, a może, jak mną, na wiele lat!

Macie takich autorów, których książki nigdy was nie zawiodły? Których książki czytacie w ciemno – po prostu widzicie nazwisko i wiecie, że musicie je mieć, bo niezależnie od gatunku, historii i wszystkiego, trafią do waszego serca? Ja tak mam z książkami Ilony Andrews. Znam większość z nich, mimo że po polsku się nie ukazały, a serię Hidden Legacy, czyli Ukryte dziedzictwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nadszedł moment, na który z pewnością czekało wielu fanów twórczości Sarah J. Maas – polska premiera kolejnego tomu ukochanych Dworów. Ja z pewnością nie mogłam się doczekać, aż dostanę książkę w swoje ręce, mimo że do postaci Nesty podchodziłam sceptycznie. Powiedzmy, że nie bardzo spodobało mi się jej zachowanie w poprzednich tomach, choć nie powiem, by ta postać mnie nie zaintrygowała. Dlatego mimo wszystko sięgnęłam po książkę od razu, gdy tylko nadarzyła się okazja. I co dalej?

Nesta to jedna z tych bohaterek, które wywołują sporo sprzecznych emocji. Dumna, wybuchowa i dość denerwująca jak dla mnie bohaterka dostała swoje pięć minut… I dzięki temu można było nieco lepiej ją poznać. Dziewczyna została Fae wbrew swojej woli, więc teraz zaczęła walczyć o znalezienie własnego miejsca w niebezpiecznym świecie. Nic nie jest nigdy takie proste. W dodatku Kasjan nie ułatwia Neście niczego, a raczej nie ułatwia jej uczucie, co pojawia się między nią a Kasjanem. Sprawy komplikują się coraz bardziej, powstają nowe intrygi, kruchy pokój zdaje się znów zagrożony… A kolejną wojnę mogą powstrzymać właśnie Kasjan i Nesta. Jeśli tylko zaczną współpracować… Tylko czy to w ogóle możliwe?

Zacznę od tego, o czym już wspomniałam – nie pałałam do Nesty sympatią w poprzednich częściach. Jej zachowanie mnie często irytowało, bywało niezrozumiałe, jednak w tym tomie udało mi się ją lepiej poznać i nieco zrozumieć. Dziewczyna także nie miała łatwo w życiu, zmaga się z własnymi demonami, a sytuacja, w której się znajduje, w niczym nie pomaga. Nesta w tej części przechodzi przemianę, choć jednocześnie pozostaje nadal sobą, co uważam za ogromny plus. I z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że świetnie czytało mi się jej historię. A że Kasjana z kolei zawsze lubiłam… Przyznaję, że ta dwójka zdobyła moje serce bez dwóch zdań!

Ponadto pojawiają się tu także ulubieni bohaterowie poboczni. Fajnie było ponownie o nich usłyszeć, zwłaszcza że od ostatniej wizyty w tym świecie w moim przypadku minęło trochę czasu. Dodatkowo dowiemy się tutaj o wiele więcej o Neście, o jej nowej mocy, nie zabraknie zaskoczeń oraz akcji. Fanom Maas chyba nie trzeba mówić, że jej książki czytają się same, a ta nie jest wyjątkiem. Uwielbiam to, jak autorce zawsze udaje się mnie wciągnąć do swojego świata na wiele godzin. Ponadto wątek romansowy jak zwykle jest poprowadzony w taki sposób, by przyspieszyć bicie serca, ale to dla czytelników pisarki też coś, o czym świetnie wiedzą. Maas uwielbia podkręcać atmosferę i choć w tym tomie robi to czasami dosadniej, nadal jest to bardzo fajnie skonstruowane.

Mogłabym Wam jeszcze wiele napisać na temat tej książki, ale staram się jak ognia unikać rzucania spojlerami, a że przy którymś tomie z kolei to trudne, dodam tylko tyle: czytajcie! Po pierwsze mamy tu świetny wątek miłosny, po drugie poruszane są ważkie problemy, po trzecie poznajemy nowe postacie i jeszcze mamy nieustającą akcję. Magia, uczucia, trudności i próby przezwyciężania ich – Sarah J. Maas jak zwykle nie zawodzi i serwuje nam w tym tomie świetną historię, której koniec muszę poznać jak najszybciej, dlatego zaraz siadam do drugiej części Dworu srebrnych płomieni. Was za to zachęcam do przeczytania tej, a jeśli nie znacie poprzednich tomów, nadrobienia tego jak najprędzej! Naprawdę warto.

Nadszedł moment, na który z pewnością czekało wielu fanów twórczości Sarah J. Maas – polska premiera kolejnego tomu ukochanych Dworów. Ja z pewnością nie mogłam się doczekać, aż dostanę książkę w swoje ręce, mimo że do postaci Nesty podchodziłam sceptycznie. Powiedzmy, że nie bardzo spodobało mi się jej zachowanie w poprzednich tomach, choć nie powiem, by ta postać mnie nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Po skończeniu pierwszej części, od razu usiadłam do drugiej. Może ma ona mniej stron niż jedynka, ale jest naszpikowana zwrotami akcji i emocjami, przez co czytanie jej bywa trudne niczym wyprawy Nesty po dziesięciu tysiącach stopni, ale jest też równie przyjemne i niesamowite jak oglądanie spadających gwiazd w Velaris. No ale do rzeczy!


Nesta i Kasjan po wydarzeniach kończących pierwszą część wracają do swoich treningów, nie zapominając jednak o zagrożeniach czyhających na nich i ich najbliższych. Ich relacja staje się coraz bardziej namiętna, ale wkradają się w nią też inne nuty, co obserwowałam z rosnącą niecierpliwością, bo naprawdę kibicowałam, by tych dwoje odnalazło wreszcie siebie nawzajem. Nim jednak pojawia się na to szansa, kolejne niebezpieczeństwo puka do ich drzwi, zdrady wiszą w powietrzu, niepewność co do losów najbliższych mrozi krew w żyłach, a pośród tego wszystkiego Nesta musi też odnaleźć drogę, by wybaczyć samej sobie uczynki z przeszłości. Czy jej się to uda?


Powiem tak – Nesta przechodzi w tym tomie sporą przemianę i myślę, że ta część pokazuje to już najdobitniej. Dzięki wydarzeniom, które miały tu miejsce, przekonałam się do niej całkowicie, a wręcz ją pokochałam, nawet jeśli czasami nadal miałam ochotę zabić. Myślę, że autorce należą się brawa za to, jak wykreowała tę postać i sumiennie trzymała się tej kreacji, by pokazać, jak można wykorzystać w pełni jej potencjał. Oprócz tego podobał mi się też sam wątek miłosny. Choć, jak wspomniałam, jest tu dość dużo scen erotycznych, i to bynajmniej nie delikatnych i subtelnych, są one też jak dla mnie integralną częścią historii, bo postać Nesty i Kasjana, ich wybuchowość, gwałtowność i cała gama emocji oraz porywów, którym się oddawali, zwyczajnie do nich pasowały. Aczkolwiek nie narzekałabym, gdyby było ich nieco mniej, na tym opowieść też by nie straciła, bo w kilku momentach już pojawił się jak dla mnie ich przesyt. To jeden z minusów, aczkolwiek nie każdy może odczuwać podobnie.


Oprócz tego pojawiają się tu oczywiście inne wątki rozpoczęte w pierwszej części, których znajdujemy rozwiązanie. Bardzo podobał mi się ten dotyczący Walkirii i ich historii – jak dla mnie w top najważniejszych, jeśli chodzi o ten tom. Oprócz tego walka Nesty z własną przeszłością. Następne konfrontacje z dawnymi wrogami, zawiązywanie więzi z nowymi bohaterami, no i chwile mrożące krew w żyłach… I o wiele, wiele więcej! Maas jak zwykle potrafi zakręcić czytelnikiem i chociaż gdzieś na krawędzi umysłu jestem w stanie domyślić się, co może się wydarzyć, i tak ostatecznie daję się porwać wydarzeniom bez reszty. Choć spodziewam się, że zastosuje jakieś rozwiązanie, i tak udaje jej się to zrobić w taki sposób, że wyciska mi z oczu łzy.


A w tej części to już musiałam mieć obok paczkę chusteczek, zwłaszcza przy ostatnich stronach. Bo – jak wspomniałam – niby byłam przygotowana, ale jak zawsze dałam się nabrać. To chyba kwestia tego, że Maas jest w stanie sprawić, że angażuję się w pisane przez nią historie całą sobą. Niezależnie od wszystkiego, dla mnie jej książki mają w sobie magię, którą uwielbiam i którą znalazłam zaledwie u kilku innych autorów tego gatunku. Dlatego zawsze będę ją uwielbiać i zawsze będę czekać z niecierpliwością na kolejne jej książki. Samo to, że przed Dworem Srebrnych Płomieni nie sięgnęłam po żadną książkę od wakacji, już o czymś świadczy.

Także jak dla mnie – must read. Wiem, że autorka ma swoich fanów i zaciekłych przeciwników, ale mnie Maas kupiła już jako nastolatkę. Nie za pierwszym podejściem, a za drugim – co też może Was zachęcić, jeśli kiedyś sięgnęliście po jej książki, ale Was nie przekonały. Ja pokochałam historie pisane przez autorkę przy drugim podejściu, a od tego czasu sięgam po nie już bez zawahania.



Nie inaczej było przy Dworze Srebrnych Płomieni, który sprawił, że zniknęłam na wiele godzin, śmiałam się i płakałam, zagłębiając się w trudną historię Nesty oraz jej najbliższych. Autorka zaserwowała mi jak zwykle mnóstwo akcji, zaskoczeń, rozczulających momentów, a także takich pełnych żywego ognia. I nie tylko, bo opowieść Nesty skrywa w sobie o wiele więcej. "Nasze historie warte są opowieści" – powiedziałyby bardzo ważne postacie z tej książki. Odważycie się je poznać?

Po skończeniu pierwszej części, od razu usiadłam do drugiej. Może ma ona mniej stron niż jedynka, ale jest naszpikowana zwrotami akcji i emocjami, przez co czytanie jej bywa trudne niczym wyprawy Nesty po dziesięciu tysiącach stopni, ale jest też równie przyjemne i niesamowite jak oglądanie spadających gwiazd w Velaris. No ale do rzeczy!


Nesta i Kasjan po wydarzeniach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Znacie serię Rodzina Castello od Karoliny Jurgi? Romansów mafijnych na rynku u nas ostatnio zdecydowanie nie brakuje, fanki niebezpieczeństw, intryg, porachunków i mocnych wrażeń mają w czym wybierać, ale takich naprawdę ciekawych i godnych uwagi tytułów nie ma wiele. Powieści Jurgi jednak należą do tych, które warto przeczytać.

Przede wszystkim jednak muszę zaznaczyć, że recenzowana pozycja to drugi tom, i mimo że opowiada losy innych bohaterów, lepiej jest zapoznać się najpierw z pierwszym. A gdy to już zrobicie, nie będzie mowy o tym, by nie sięgnąć po kolejny, ponieważ jeśli pamiętacie moją recenzję Zrodzonych z krwi, wiecie, że zakończenie przyniosło ogromną ciekawość i zaskoczenie oraz chęć jak najszybszego poznania dalszej części historii.

Tym razem jednak głównymi postaciami są Brianna i Yuri. Oboje doświadczeni przez życie, oboje uparci i zawzięci. Chociaż żywią wobec siebie przeróżne uczucia – no wiecie, nienawiść i miłość dzieli cienka granica – to nic nie może być w przypadku tej dwójki proste. Zmagają się z wieloma wyzwaniami, a największym może okazać się to, czy w tym brudnym świecie w końcu odnajdą siebie nawzajem…

Czy tak się stanie? Po pierwszym tomie wiadomo, że Karolina Jurga nie oszczędza swoich bohaterów, więc nic nie jest tu do końca przesądzone. Będzie sporo emocji, zwrotów akcji, czasami nerwów i łez, bo historia Bri i Yuriego nie należy do tych prostych i słodkich – zdecydowanie nie. Poza tym jak to w świecie mafii, nie obędzie się bez krwawych porachunków, walk i strachu. (Albo kija bejsbolowego, którego ja użyłabym jeszcze na miejscu bohaterki w jednym celu, no ale to pominę, bo udaję, że jestem całkiem spokojną osobą). W tym tomie autorka również prowadzi bohaterów przez wyboistą ścieżkę, na której trzeba uważać w każdej chwili, by się nie potknąć.

Niewątpliwym atutem książki jest styl autorki, która pisze lekko i potrafi zaciekawić czytelnika od pierwszej strony. Karolina Jurga umiejętnie wciąga nas w wykreowany przez siebie świat, jej książki mają w sobie coś takiego, że nawet jeśli czasami wściekam się na bohaterów i mam ochotę nimi potrząsnąć za to, co robią, to nie jestem w stanie przerwać lektury. To jakiś rodzaj magnetyzmu, który sprawia, że nawet jeśli coś w trakcie czytania mi się nie podoba, przymykam oko, bo biorąc pod uwagę całokształt i to, jak działa na mnie książka, wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Ponadto sama historia, jaką przedstawia, jest intrygująca, nie ma tu miejsca na sentymenty ani na nudę.

Dlatego polecam. Splamieni krwią to książka, która wywoła w was wiele emocji, sprawi, że znikniecie na kilka godzin, pogrążone w świetnej lekturze, przyniesie sporo strachu, niepewności i zaskoczeń. Nie będzie łatwo, nie będzie słodko, będzie krwawo, ostro i będzie zdecydowanie warto! Ja jestem bardzo ciekawa tego, czym autorka zaskoczy nas w kolejnym tomie i mam nadzieję, że ten się niedługo ukaże.

Znacie serię Rodzina Castello od Karoliny Jurgi? Romansów mafijnych na rynku u nas ostatnio zdecydowanie nie brakuje, fanki niebezpieczeństw, intryg, porachunków i mocnych wrażeń mają w czym wybierać, ale takich naprawdę ciekawych i godnych uwagi tytułów nie ma wiele. Powieści Jurgi jednak należą do tych, które warto przeczytać.

Przede wszystkim jednak muszę zaznaczyć, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Przedsionek piekła”. Już sam tytuł jest tak intrygujący, że nie można po prostu nie zwrócić na niego uwagi, prawda? Ja nie potrafiłam, dlatego też gdy tylko dostałam okazję, postanowiłam, że muszę poznać wizję stworzoną przez autora – wizję alternatywnej Ameryki XIX wieku, w której bogowie-naukowcy sprawili, że technologia nie pełznie, a mknie naprzód i nie ogląda się za siebie. Czy moje spotkanie z książką było udane?

Zacznijmy od tego, że powieść zaczyna się spokojnie – no wiecie, szpital psychiatryczny dla najbardziej niebezpiecznych osobników, później eksperymenty na ludziach, morderstwo… Normalka. A tak na poważnie – to nie jest książka dla osób wrażliwych i o słabych nerwach, bo już od samego początku zostajemy wrzuceni do brutalnej rzeczywistości, której opisów autor nam nie oszczędza. Nawet zwykły, z pozoru, niegroźny staruszek może okazać się kimś zupełnie innym, na kogo powinniśmy uważać. Zresztą w tej książce pojawia się mnóstwo takich zagrywek – gdy już myślicie, że coś wiecie, później okazuje się, że wcale nie. Kocham i nienawidzę, gdy autorzy grają mi tak na nosie! A zwrotów akcji było tutaj naprawdę sporo, więc zdecydowanie trzeba mieć oczy ciągle szeroko otwarte i to do samego końca.

Poza tym mamy tu tak naprawdę trzy główne wątki – profesora Miltona, Kathleen oraz Janusza. Obserwujemy ich losy, które zdają się nie być ze sobą w ogóle powiązane, ale im dalej zagłębiamy się w lekturę, dociera do nas, że słynne porzekadło ma w sobie wiele prawdy, bo pozory mogą bardzo mylić. Widać tutaj, że autor miał plan, który konsekwentnie realizował, by ostatecznie przedstawić go czytelnikom w pełnej chwale, co jest dużym plusem. Mnie do gustu najbardziej przypadła postać Miltona, nawet jeśli w wielu sytuacjach wywoływał u mnie bliżej nieokreślony, choć zdecydowanie zrozumiały, niepokój. To jego perspektywę śledziłam z największą ciekawością od samego początku.

Gdybym miała wskazać jakieś minusy, powiedziałabym, że czasami pojawia się tutaj sporo spowalniaczy. Z jednej strony budują atmosferę, bo przecież nie możemy dostać wszystkiego „na już”, z drugiej wiem, że co niektórych czytelników mogą po prostu znudzić. Ponadto zostajemy wrzuceni w tę rzeczywistość bez ostrzeżenia, więc początkowo można czuć się nieco zagubionym, zwłaszcza że autor nie trzyma się chronologii, ale to uczucie na szczęście mija z każdą kolejną czytaną stroną, gdy wszystko skleja się w jedną całość.

Ale czym są takie małe minusy wobec tego, jak dobrze i oryginalnie ta powieść została skonstruowana? Jestem pewna, że gdy po nią sięgniecie, zatracicie się w tym mrocznym świecie, będziecie chcieli poznać odpowiedzi na wszystkie pytania i jak najszybciej odkryć zakończenie, które Was zdecydowanie zaskoczy. Uważam, że „Przedsionek piekła” to naprawdę świetna, trzymająca w napięciu książka, która spodoba się każdemu fanowi mocniejszych historii z elementami grozy, tajemnic, posiadających drugie dno do odkrycia; w których nic nie jest oczywiste – jeśli nimi jesteście, odważcie się wkroczyć do Przedsionka piekła, a nie pożałujecie!

„Przedsionek piekła”. Już sam tytuł jest tak intrygujący, że nie można po prostu nie zwrócić na niego uwagi, prawda? Ja nie potrafiłam, dlatego też gdy tylko dostałam okazję, postanowiłam, że muszę poznać wizję stworzoną przez autora – wizję alternatywnej Ameryki XIX wieku, w której bogowie-naukowcy sprawili, że technologia nie pełznie, a mknie naprzód i nie ogląda się za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo dobra książka z ważnym przesłaniem, wyraziści bohaterowie, humor i realistycznie opisana rzeczywistość. Naprawdę warto przeczytać!

Bardzo dobra książka z ważnym przesłaniem, wyraziści bohaterowie, humor i realistycznie opisana rzeczywistość. Naprawdę warto przeczytać!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Uwaga, jeśli lubicie czytać romanse, a dokładniej: romanse mafijne, książka, o której Wam tu piszę, jest pozycją must have. Wasza biblioteczka nie może się obejść bez „Zrodzonych z krwi”, jestem tego pewna w stu procentach. Zaraz udowodnię, dlaczego, ale na razie powiem tyle: takich debiutów nam potrzeba! Jeśli ktoś tak zaczyna swoją pisarską karierę, to każdą jego kolejną książkę biorę w ciemno.

Ale od początku. Alessia De’Luca zawsze starała się trzymać z daleka od mrocznego świata, w którym żyje jej ojciec. Wychodziło jej to całkiem dobrze, aż w dniu swoich osiemnastych urodzin została zauważona przez Vincenta Castello, niebezpiecznego egzekutora mafii, który zapragnął właśnie jej. Od tej chwili wszystko się zmienia, dziewczyna zostaje zmuszona do poślubienia bezwzględnego przyszłego capo, którego nie obchodzą jej pragnienia ani marzenia. Czy uda jej się w jakiś sposób przetrwać w jego świecie, sprawić, by jego serce zabiło dla niej… i samej go pokochać?

Musicie przekonać się sami! Ale gdy mówię (piszę) „musicie”, naprawdę mam to na myśli. Przeczytałam sporo książek mafijnych, bardzo wiele z nich zawiera wątek aranżowanego małżeństwa, jednak Karolinie Jurdze udało się przedstawić ten ponoć już wykorzystany do cna motyw w sposób świeży, bardzo emocjonalny, przez co od książki nie sposób się oderwać. Już od pierwszego rozdziału zostajemy wciągnięci w świat bohaterów i obserwujemy z zaciekawieniem kolejne kroki, które stawiają, by wreszcie się spotkać.

Cała historia jest przedstawiona z perspektywy obojga postaci, zatem będziemy mieć wgląd zarówno w myśli Alessi, jak i Vincenta. Ona jest niewinną, słodką dziewczyną, która potrafi jednak pokazać pazur, natomiast on… On jest prawdziwym draniem, przez którego będziecie miały ochotę rzucić książką o ścianę. Ale tego nie zrobicie, bo dobrych książek nie wolno niszczyć! Dobre książki to te, które wywołują właśnie tyle przeróżnych emocji, a tych tutaj zdecydowanie nie zabraknie. Także będziecie się wściekać, czuć przerażenie, ale też znajdziecie momenty na śmiech, na radość i… łzy. Tych w tej historii też nie zabraknie, także przygotujcie się na prawdziwie szaloną przejażdżkę, bo gdy Karolina Jurga usiądzie za kierownicą, nie będzie wiodła Was prostymi ścieżkami.

Oprócz naprawdę świetnie zarysowanych głównych bohaterów, mamy tutaj bardzo dobrze wykreowany mafijny świat, w którym żyją. Został przedstawiony starannie, ze wszystkimi brudnymi i krwawymi szczegółami, w końcu tytuł zobowiązuje, więc bądźcie też przygotowani na naprawdę mocne sceny. Pojawią się także takie, które przyspieszą Wam bicie serca i to już nie z powodu strachu, bo znajdziemy w książce też momenty pełne pasji i ognia.

Podsumowując: tego tytułu nie możecie po prostu ominąć. Przeczytałam książkę jeszcze przed wydaniem, więc gdy dostałam od autorki propozycję objęcia jej patronatem, nawet przez sekundę się nie wahałam, bo logo Książkowiru na skrzydełku tak dobrych powieści napawa mnie dumą. Dlatego jeszcze raz polecam, polecam i polecam. Myślę, że fanki mafii, akcji i romansu będą zachwycone, a jeśli do nich nie należycie, może jednak to przemyślcie i dajcie szansę temu tytułowi. Uważam, że warto. Nawet jeśli za takie zakończenie mam ochotę udusić autorkę, o czym dobrze wie. Ale właśnie tak działają na nas te najlepsze tytuły, prawda? Kochamy i nienawidzimy jednocześnie. Ja tak mam ze „Zrodzonymi z krwi”.

Zatem jeśli szukacie książki, która rozpali Wasze zmysły, przerazi, zaintryguje i wciągnie tak, że nie będziecie mogły się oderwać, sięgnijcie po "Zrodzonych z krwi"! Zatracicie się w brutalnym mafijnym świecie, do którego zostaje wciągnięta główna bohaterka, i nie będziecie chciały z niego uciec. Zresztą... Vincent nawet by Wam na to nie pozwolił.

Uwaga, jeśli lubicie czytać romanse, a dokładniej: romanse mafijne, książka, o której Wam tu piszę, jest pozycją must have. Wasza biblioteczka nie może się obejść bez „Zrodzonych z krwi”, jestem tego pewna w stu procentach. Zaraz udowodnię, dlaczego, ale na razie powiem tyle: takich debiutów nam potrzeba! Jeśli ktoś tak zaczyna swoją pisarską karierę, to każdą jego kolejną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W tej książce jest wszystko, czego można chcieć: tajemnica, wartka akcja, humor, mnóstwo emocji, wątek romantyczny i bohaterka, która czeka, by się do Was odezwać. Dajcie jej na to szansę i sięgnijcie po Szept, a zdecydowanie nie pożałujecie! Ja polecam i czekam z niecierpliwością na kontynuację!

W tej książce jest wszystko, czego można chcieć: tajemnica, wartka akcja, humor, mnóstwo emocji, wątek romantyczny i bohaterka, która czeka, by się do Was odezwać. Dajcie jej na to szansę i sięgnijcie po Szept, a zdecydowanie nie pożałujecie! Ja polecam i czekam z niecierpliwością na kontynuację!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ostatnio bardzo często na rynku pojawiają się przeróżne retellingi baśni. Ta o Pięknej i Bestii jest jedną z moich ulubionych, dlatego gdy usłyszałam o „A Curse so Dark and Lonely”… No wiecie, jak to działa. Nałożyło mi się jednak trochę rzeczy, przez co musiałam trochę odłożyć lekturę w czasie, ale gdy już się do niej zabrałam… Rany. Przepadłam dla tego świata i tych bohaterów. Dosłownie.

Rhen jest księciem Emberfall. Wiele sezonów temu został obciążony klątwą rzuconą przez złą czarownicę. Przez tę klątwę co roku zmienia się w bestię, rozszarpującą wszystkich, których napotka na swojej drodze. Jest postrachem królestwa, które upada z dnia na dzień. Zły czar może przełamać jednak w, wydawałoby się, prosty sposób – musi sprawić, by pokochała go jakaś kobieta. Właśnie dlatego jego dowódca sprowadza co roku do zamku dziewczynę, by Rhen mógł spróbować ją oczarować. Harper trafia do jego pałacu jednak zupełnym przypadkiem… I ten przypadek może też okazać się kluczem do przełamania klątwy. Tylko czy dziewczynie uda się pokochać księcia? A może jest im pisany zupełnie inny los?

No właśnie, jak sądzicie? Czy i ta historia, jak jej oryginał, będzie miała szczęśliwe zakończenie? Czy takie jest możliwe po tym, co stało się w królestwie i czego dopuszczał się Rhen? No bo wiecie, tą bestią nie jest tylko z definicji. Niestety. Jego postać jest zbudowana w ciekawy sposób i choć miałam kilkukrotnie wątpliwości, ostatecznie dalsza część historii sprawiła, że pokochałam Rhena całym sercem, mimo jego wielu wad.

Zresztą bohaterowie stanowią ogromny plus tej historii. Harper to twarda babka, która nie daje sobą rządzić. A na dodatek, za co oddaję jej też ukłony, cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. To coś, z czym nigdy nie spotkałam się u heroin fantastycznych. Miały swoje ograniczenia, jednak nigdy nie były one podobne do tych Harper. Mimo to dziewczyna była waleczna, odważna i nieustraszona, nawet w momentach, gdy tak naprawdę trzęsła się od obaw i z niepewności. Dzięki temu jej postać była bardzo realistyczna i mimo kilku słabszych momentów, naprawdę ją polubiłam.

Ważną postacią w tej historii jest także Grey, dowódca. To jedna z tych postaci pobocznych, które da się polubić z miejsca, mimo ich pozornie szorstkiego charakteru. Zaimponował mi, kibicowałam jego trudnym relacjom z Rhenem i dalszej karierze w zamku, wszystkiemu, co robił. Po prostu skradł moje serce najszybciej z całej trójki.

Cała historia jest oparta na motywie baśniowym, ale mamy tutaj też wprowadzone wstawki z naszej świata. Harper pochodzi w końcu z magicznej krainy DC! Powodowało to według mnie nieco zgrzytów, bo… powiedzmy sobie szczerze, gdy dziewczyna wyciągnęła telefon, ludzie w Emberfall powinni być trochę bardziej zdziwieni, podobnie jej niecodziennym ubiorem czy manierami, prawda? Ale da się przymknąć na to nieco oko, choć argumenty za tym przemawiające w książce są stosunkowo naciągane. Nie przeszkadza to jednak w dobrym odbiorze historii, jest takim małym minusem.

Poza tym… poza tym zakochałam się w tej historii i dałam się jej pochłonąć. Kilka godzin i było po sprawie, choć to przecież kawałek lektury! Ale losy Emberfall wciągnęły mnie na tyle, że nie mogłam się od nich oderwać i z niepokojem wyczekiwałam zakończenia. Powiem, że oczekiwałam czegoś nieco bardziej emocjonującego, ale mimo wszystko jestem nim usatysfakcjonowana i po epilogu oczekuję z niecierpliwością kontynuacji! Chociaż też się jej trochę obawiam. Ale chcę wrócić do tych bohaterów i móc znów im kibicować, więc mam nadzieję, że wydawnictwo już niedługo odda drugi tom w nasze ręce!

Ostatnio bardzo często na rynku pojawiają się przeróżne retellingi baśni. Ta o Pięknej i Bestii jest jedną z moich ulubionych, dlatego gdy usłyszałam o „A Curse so Dark and Lonely”… No wiecie, jak to działa. Nałożyło mi się jednak trochę rzeczy, przez co musiałam trochę odłożyć lekturę w czasie, ale gdy już się do niej zabrałam… Rany. Przepadłam dla tego świata i tych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Czego ci nie mówię" to trudna, bolesna, niedająca się zapomnieć powieść. Pełna ogromnej dawki cierpienia, pełna strachu i niepewności o to, co się wydarzy. Opowiadająca o wielu ważnych problemach, o przyjaźni, o potrzebie bliskości i… Rozmowy. Bo czasami rozmowa to pierwszy mały krok do tego, by było lepiej, prawda? Dlatego polecam. Strasznie polecam. Z całego serca polecam, bo książki mówiące głośno o tym, o czym często nikt nie chce mówić, są najbardziej potrzebne. A ta jest jedną z nich.

"Czego ci nie mówię" to trudna, bolesna, niedająca się zapomnieć powieść. Pełna ogromnej dawki cierpienia, pełna strachu i niepewności o to, co się wydarzy. Opowiadająca o wielu ważnych problemach, o przyjaźni, o potrzebie bliskości i… Rozmowy. Bo czasami rozmowa to pierwszy mały krok do tego, by było lepiej, prawda? Dlatego polecam. Strasznie polecam. Z całego serca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zachwycająca okładka, intrygujący opis… Wiecie, jak to się zaczyna, prawda? Wybiera się książkę, którą absolutnie musi się poznać. Tak było i przy Dziesięciu tysiącach drzwi Alix E. Harrow. Zostałam skuszona obietnicą niemożliwych podróży, niezapomnianej miłości i nieprzemijającej potędze opowieści. Czy je tu znalazłam?

January Scaller to osobliwa dziewczynka, która mieszka w rezydencji bogatego pana Locke’a, dla którego pracuje jej ojciec. Poznajemy ją najpierw jako siedmiolatkę, bo właśnie wtedy zaczyna się jej opowieść. January natrafia na tajemnicze przejście do innego świata i od tamtej pory jej życie się zmienia, a gdy po latach natrafia na księgę przypominającą jej o tamtym odkryciu, zmienia się już dosłownie wszystko. Od tej chwili January daje się porwać prawdziwie tajemniczej opowieści o sekretnych drzwiach, innych światach, miłości, przygodzie i niebezpieczeństwie. Dziewczyna zaczyna rozumieć, że historia, którą poznaje, jest dla niej wyjątkowo ważna. I że toczy się nadal, a to ona sama będzie musiała odkryć i zdecydować, jak się skończy.

Zacznę od tego, że powieść oczarowała mnie swoimi barwnymi, malowniczymi opisami (chociaż przyznam, że miejscami bywały one nużące), magiczną atmosferą wprowadzającą czytelnika świetnie nie tylko w XX wiek, w którym toczy się akcja, lecz także we wszystkie miejsca, o których dowiadywała się bohaterka. Mamy tu do czynienia z powieścią szkatułkową, więc historia toczy się dwutorowo – January opowiada nam w bardzo pamiętnikarskim stylu o swoim życiu, a co jakiś czas przenosimy się też do opowieści uczonego, który napisał książkę znalezioną przez dziewczynę. Dzięki temu poznajemy wszystkie wydarzenia w szerszym kontekście, możemy wczuć się lepiej w sytuacje bohaterów, których poznajemy bardzo dobrze dzięki ich narracji.

W Dziesięciu tysiącach drzwi mamy przede wszystkim January, krnąbrną dziewczynkę, która jest w stanie wywołać sympatię, chociaż niektóre jej zachowania (z których zdaje sobie sprawę!) bywają irytujące. Mamy też jej przyjaciela Samuela, ojca i tajemniczego pana Locke’a, pojawia się Jane, no i Bad, pies, który skradnie każde serce! Pojawi się tu również kilka innych pobocznych postaci, które odegrają mniejszą bądź większą rolę. Jest ich na tyle, że nie da się poznać dokładnie każdej z nich tak, jak by się chciało, choć autorka w większości przypadków bardzo skrupulatnie przedstawiała ich losy. Mimo wszystko zabrakło mi tu nieco doprecyzowania kilku wątków, choć może gdyby się pojawiły, rozwlekłyby tylko niepotrzebnie fabułę.

Oprócz tego książka zawiera bardzo wiele ważkich wątków, o których warto wspomnieć. Akcja toczy się przecież na początku wieku XX, a zatem pojawia się wiele nawiązań do problemów, z którymi borykali się w tamtych czasach ludzie. Autorka bardzo wiernie oddaje klimat tamtych lat. Na dodatek ważny jest tutaj aspekt samej powieści, w której kryją się kolejne powieści, każda strona otwiera kolejne Drzwi do innego świata, w którym można się zatracić.

Dlatego polecam. Za zachwycającą okładką kryje się wspaniała treść. Chociaż toczy się raczej spokojnym rytmem, a niektóre miejsca mogą okazać się nużące, w większej części ta książka wciągnie Was w swoje wspaniałe światy i łatwo nie wypuści. Bo to opowieść o potędze opowieści, o potędze miłości, wiary, o potrzebie wolności i przygody. Naprawdę magiczna historia, której warto poświęcić dzień ze swojego życia, a nawet więcej. Bo kto wie, czy po poznaniu legend Drzwi, nie zaczniecie sami ich szukać.

Zachwycająca okładka, intrygujący opis… Wiecie, jak to się zaczyna, prawda? Wybiera się książkę, którą absolutnie musi się poznać. Tak było i przy Dziesięciu tysiącach drzwi Alix E. Harrow. Zostałam skuszona obietnicą niemożliwych podróży, niezapomnianej miłości i nieprzemijającej potędze opowieści. Czy je tu znalazłam?

January Scaller to osobliwa dziewczynka, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pierwszą częścią tej książki się zachwycałam... A potem okazało się, że może być jeszcze lepiej. O ile pierwszy tom był wspaniały, tak drugi to miazga, ogień. Tej książki nie da się po prostu odłożyć, bo akcja zazębia się coraz bardziej, pędzi do przodu, a to, co co chwilę odkrywamy… Maas jest mistrzynią w wielu kategoriach – a zwroty akcji należą do jednej z nich. Bo gdy już będziecie myśleć, że wszystko wiecie, gdy wstrząśnie wszystkim, w co wierzyliście… Potem znowu okaże się, że tylko wodziła Was za nos, by poprowadzić spokojnie do prawdziwego rozwiązania.

Uwielbiam ją za te nieoczywistości. Jejku, uwielbiam ją za wszystko, co zrobiła w tej książce, nawet jeśli za niektóre akcje też nienawidzę. Ta książka powinna dostać tytuł emocjonalnego rollercoastera roku. Serio – to, ile się tutaj działo, ile się zmieniało, te zaskoczenia… Wiecie, ile łez wylałam przy tej książce? Nie zliczę tego. Tak samo jak nie zliczę momentów, w których śmiałam się, byłam przerażona, zszokowana, rozczulona… Dlatego tak. Ode mnie tytuł książkowego emocjonalnego rollercoastera wędruje bez wątpienia do Domu Ziemi i Krwi, bo jestem pewna, że nie trafię szybko na podobną pełną tak sprzecznych uczuć lekturę.

Maas należą się brawa ponadto za rozwiązanie wszystkich wątków. Zaczęło się niewinnie, podsuwała nam tropy, potem je gasiła i gdy już sądziłam, że tak naprawdę jedna sprawa mogła być tylko takim głupim wypełniaczem akcji, okazywało się, że nabiera ogromnego znaczenia, a bohaterowie przez nią są w jeszcze większym niebezpieczeństwie. A Maas nie lubi oszczędzać swoich postaci – tego można być pewnym. Bryce… Tak bardzo polubiłam tę zwariowaną, niby naiwną i płytką pół-Fae, która skrywała w sobie tak wiele. Nie wspomnę nawet o Huncie, który skradł moje serce, gdy tylko ich ścieżki się połączyły. A ten wątek miłosny… Ach. Można się wściec, roześmiać, rozczulić i rozpłynąć przy tym, co autorka wyprawia w tej kwestii.

Trzeba też dodać coś o bohaterach pobocznych, bo i o tych Maas nie zapomina. Z początku zawsze zdaje się, że nie odegrają żadnej roli, a autorka po raz kolejny nas zaskakuje i możemy obserwować śmiałe czyny małych i niby nic nieznaczących postaci, patrzeć na przemianę tych, które sprawiały wrażenie stworzonych tylko w jednym celu… Ta książka jest przemyślana w każdym calu, jeśli chodzi o wątki magiczne, obyczajowe, a nawet nie wspomnę o kryminalnym, który został poprowadzony po prostu genialnie.

No i najważniejszy chyba – wątek przyjaźni. Przyjaźni tak wielkiej, tak prawdziwej, tak głębokiej i tak mocnej, że jest w stanie przetrwać wszystko. Byłam pod ogromnym wrażeniem całej tej historii, ale jeśli chodzi o Bryce i Danikę aż brakowało mi słów, by opisać, jak wspaniale autorka pokazała ich więź. Więź nierozerwalną. Wyjątkową. I tak do bólu prawdziwą. Po prostu chylę czoła i przez dłuższy czas się nie podnoszę.

Maas to dla mnie mistrzyni, naprawdę. O ile do pierwszej części miałam jakieś uwagi, tak ta zmiotła mnie z powierzchni i nadal nie mogę się po niej pozbierać, a tym bardziej pomyśleć o jakimkolwiek minusie. Bo podobało mi się wszystko. Aż kilka razy odkładałam lekturę, bo bałam się zbyt szybko zakończyć czytanie. Po minucie jednak nie wytrzymywałam i musiałam wrócić do tego świata. I chcę to zrobić ponownie jak najszybciej, więc oby autorka jak najszybciej napisała kontynuację!

Co jeszcze dodam? Kocham, kocham, kocham, kocham. Czekam na to, jakim torturom podda mnie jeszcze Maas, bo w zanadrzu ma pewnie o wiele więcej chwytów. Już nie mogę się ich doczekać, kocham ją i nienawidzę za to z całego serca. A Wy czytajcie. Jak najprędzej. Nie będziecie żałować!

Pierwszą częścią tej książki się zachwycałam... A potem okazało się, że może być jeszcze lepiej. O ile pierwszy tom był wspaniały, tak drugi to miazga, ogień. Tej książki nie da się po prostu odłożyć, bo akcja zazębia się coraz bardziej, pędzi do przodu, a to, co co chwilę odkrywamy… Maas jest mistrzynią w wielu kategoriach – a zwroty akcji należą do jednej z nich. Bo gdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Chyba znalazłam nową ulubioną powieść spod pióra Maas!

Gdy już wgryziecie się w tę historię... autorka nie zostawi na Was suchej nitki. Wiem, że stać ją na wiele, ale na to, z jak mocnym przytupem wprowadziła mnie w tę historię nie byłam gotowa! Do końca pierwszej części miałam oczy szeroko otwarte z wrażenia. No i chusteczki pod ręką. Tak tylko ostrzegam.

Mamy tutaj charakterystycznych dla Maas bohaterów. Silne heroiny – jak Bryce, której sarkazm i zachowanie nadają książce pazura, tajemniczych i mrocznych aniołów i Fae, a na dodatek mnóstwo innych ras, jak wilkołaki, wampiry, driady, wiedźmy, demoniaki… Całą barwną paletę, przy której nie sposób się nudzić. Na dodatek relacje między nimi jak zwykle są okraszone nutą wyśmienitego humoru, pojawi się kilka dram i napięć, będzie nieco pikanterii i niepewności… A wątek romantyczny jak zwykle podkręci atmosferę, bo Maas jest w tym mistrzynią.

Pojawią się też o wiele cięższe momenty, bo pisarka potrafi operować całą gamą przeróżnych emocji i wyciskać z czytelnika je wszystkie. Ale dzięki temu, a także dzięki temu, że w książce nie uświadczycie nudy, że nieustannie coś ciekawego się dzieje, akcja jest wartka, a intryga zawiła, nie można się oderwać. Ja zamierzałam spędzić kilka godzin przy książce, przeczytać połowę pierwszej części, gdy dostałam tekst, położyłam się wygodnie na kanapie po południu… A po nieprzespanej nocy byłam już po obu częściach i nie wiedziałam, co dalej zrobić ze swoim życiem. Tak. A tylko naprawdę świetne książki są w stanie tak wstrząsnąć czytelnikiem, by wywołać tego typu efekt, prawda?

Podpisuję się pod tą książką nogami, rękami, włosami i ogonem Syrinxa (to wspaniała chimera Bryce, którą po prostu pokochacie od pierwszej wzmianki, a jej ogon przypomina taki lwi, no po prostu aww). Gdy skończycie pierwszą część, musicie od razu mieć pod ręką drugą, żeby koniecznie dowiedzieć się, co zdarzy się dalej! Czekajcie na tę premierę. Sarah J. Maas jak zwykle nie zawodzi i serwuje nam emocjonalną, wybuchową mieszankę, po której trudno się będzie pozbierać. Ja jej mówię głośne TAK. A Wy?

Chyba znalazłam nową ulubioną powieść spod pióra Maas!

Gdy już wgryziecie się w tę historię... autorka nie zostawi na Was suchej nitki. Wiem, że stać ją na wiele, ale na to, z jak mocnym przytupem wprowadziła mnie w tę historię nie byłam gotowa! Do końca pierwszej części miałam oczy szeroko otwarte z wrażenia. No i chusteczki pod ręką. Tak tylko ostrzegam.

Mamy tutaj...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rachel E. Carter udało się jednak stworzyć historię, którą będę przeżywać jeszcze długo po jej zakończeniu. Jej barwni bohaterowie, kolejne intrygi, fenomenalnie rozpisane sceny walki i te emocje, które dzięki niej przeżywałam, były naprawdę świetne. Uwielbiam Ostatnią walkę całym swoim startym na pył sercem. Myślę, że to jedna z tych historii, które potrafią nas oczarować, rozzłościć, rozkochać w sobie i zniszczyć jednocześnie, a właśnie takie lubię najbardziej. Dlatego z czystym sumieniem polecam tę książkę, a przede wszystkim całą serię, każdemu z Was. Jeśli lubicie czytać o odważnych heroinach, dworskich intrygach, walce, miłości i poświęceniu, o przyjaźni oraz kochacie magię, niesamowite klimaty i wspaniałych bohaterów, którzy nie są tylko czarni lub biali, na pewno pokochacie też historię Riyah. Polecam, polecam, polecam i polecam!

Rachel E. Carter udało się jednak stworzyć historię, którą będę przeżywać jeszcze długo po jej zakończeniu. Jej barwni bohaterowie, kolejne intrygi, fenomenalnie rozpisane sceny walki i te emocje, które dzięki niej przeżywałam, były naprawdę świetne. Uwielbiam Ostatnią walkę całym swoim startym na pył sercem. Myślę, że to jedna z tych historii, które potrafią nas oczarować,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

polecam! Przezabawna, zwariowana i lekka historia, która umili Wam kilka godzin i na dodatek pokaże kilka ważnych spraw. Myślę, że przede wszystkim sięgnąć po nią powinni nastolatkowie, ale także dla ich rodziców ta powieść będzie ciekawym sposobem na poznanie tego, w jaki sposób myślą, czego się obawiają, czego pragną ich dzieci. A że całość jest podana w tak nietuzinkowy i niespotykany sposób, na pewno nie będziecie się nudzić!

polecam! Przezabawna, zwariowana i lekka historia, która umili Wam kilka godzin i na dodatek pokaże kilka ważnych spraw. Myślę, że przede wszystkim sięgnąć po nią powinni nastolatkowie, ale także dla ich rodziców ta powieść będzie ciekawym sposobem na poznanie tego, w jaki sposób myślą, czego się obawiają, czego pragną ich dzieci. A że całość jest podana w tak nietuzinkowy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Mój czytelniczy rok zaczął się wspaniale i po takich książkach, jak Wojna makowa, będę obawiała się sięgać po kolejne, bo nie wiem, czy coś będzie w stanie sprostać tej zawiłej, pełnej niesamowitych, ale także okropnych, krwawych zdarzeń historii. Świat Rin nie jest prosty, nie jest banalny, nie ma w nim szybkich odpowiedzi i łatwych rozwiązań. To wielowątkowa opowieść, porusza tyle różnych tematów, że nie sposób o nich wszystkich wspomnieć. Jest wspaniała. Jest przerażająca. Zapiera dech w piersi. I pozostawia po sobie tylko pragnienie, by móc ją kontynuować i dostać więcej.

Jestem pewna, że nie zawiedziecie się na Wojnie makowej, bo to dojrzała, bardzo dobrze skonstruowana powieść. Nie jest pozbawiona wad, ale która książka ich nie posiada? Nie przeszkadzają one jednak w lekturze na tyle, by w jakikolwiek sposób mogło to wpłynąć na odbiór całości. Dlatego koniecznie sięgnijcie po debiut Rebekki F. Kuang, bo już dawno nie czytałam czegoś równie niesamowicie wciągającego, przerażającego i urzekającego jednocześnie.

Mój czytelniczy rok zaczął się wspaniale i po takich książkach, jak Wojna makowa, będę obawiała się sięgać po kolejne, bo nie wiem, czy coś będzie w stanie sprostać tej zawiłej, pełnej niesamowitych, ale także okropnych, krwawych zdarzeń historii. Świat Rin nie jest prosty, nie jest banalny, nie ma w nim szybkich odpowiedzi i łatwych rozwiązań. To wielowątkowa opowieść,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

W podziękowaniach zamieszczonych na końcu Jojo Moyes napisała, że nad swoją książką pracowała z miłością i że zakochała się w opisywanym miejscu, opisywanych ludziach, a także całej historii. I zupełnie się temu nie dziwię! Bo ja także pokochałam Światło w środku nocy całym sercem za niesamowity klimat, ciepło, wspaniałe przesłanie, a nawet za te momenty, w których w oczach stanęły mi łzy. Jestem przekonana, że ta historia zasługuje na to, by ją poznać! Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!

W podziękowaniach zamieszczonych na końcu Jojo Moyes napisała, że nad swoją książką pracowała z miłością i że zakochała się w opisywanym miejscu, opisywanych ludziach, a także całej historii. I zupełnie się temu nie dziwię! Bo ja także pokochałam Światło w środku nocy całym sercem za niesamowity klimat, ciepło, wspaniałe przesłanie, a nawet za te momenty, w których w oczach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niby rok dopiero się zaczął, a ja już znalazłam poważną kandydatkę do mojego Top 10 książek w 2020. I tak, dobrze się domyślacie, to oczywiście Instytut K.C. Archer, którego okładka przyciąga niczym magnes, a treść hipnotyzuje, zabierając czytelnika w podróż pełną tajemnic, akcji, magii i niezapomnianych emocji. Ode mnie trzy razy tak! Instytut to naprawdę świetna, wciągająca, pełna magii i tajemnic opowieść. Koniecznie przyjrzyjcie się jej bliżej!

Niby rok dopiero się zaczął, a ja już znalazłam poważną kandydatkę do mojego Top 10 książek w 2020. I tak, dobrze się domyślacie, to oczywiście Instytut K.C. Archer, którego okładka przyciąga niczym magnes, a treść hipnotyzuje, zabierając czytelnika w podróż pełną tajemnic, akcji, magii i niezapomnianych emocji. Ode mnie trzy razy tak! Instytut to naprawdę świetna,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kate i Curran nie są już parą Alfa w Gromadzie i muszą się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Przede wszystkim do nowej funkcji Kate, którą ta zyskała przed dwoma miesiącami, a także z masą problemów, jaka się z tym wiąże. Dodatkowo cały czas pozostaje zagrożenie w postaci Rolanda, któremu prędzej czy później trzeba będzie stawić czoła. W Atlancie jednak nigdy nie jest spokojnie, a nieszczęścia zawsze chodzą parami, bo partner przyszywanej siostry Currana znika. Kate razem z narzeczonym rozpoczyna śledztwo. Jaka siła stoi za tym wszystkim? Czy uda się odnaleźć zaginionego na czas?

Te pytania pozostawiam otwarte, mogę natomiast odpowiedzieć na inne: czy z tą książką można się nudzić? Zdecydowanie nie! Ale chyba tak jest zawsze w przypadku powieści duetu Ilona Andrews. Akcja zawsze prze do przodu, jest dynamiczna, spójna i przemyślana, a kolejne opisy realistycznie odmalowują wszystko przed oczami czytelnika, dzięki czemu tak bardzo uwielbiam te książki.

W Magia zmienia widać też, jak charaktery postaci się rozwijają, bo na przestrzeni tomów zmieniła się nie tylko Kate, ale także poboczni bohaterowie. Uwielbiam obserwowanie tego procesu, uwielbiam też wszystkie relacje między całą plejadą postaci, które nawet jeśli pojawiają się tylko na sekundę, wnoszą do historii bardzo wiele. I tak momenty, w których występuje Andrea, Rafael, Derek, Julie, Barabasz, Jim, Ghastek czy Desandra (i wielu innych bohaterów, których pokochałam na przestrzeni całej serii) są naprawdę świetne i spajają jeszcze lepiej całą historię.

Historię, która jak zwykle zaskakuje, przeraża, a nawet przywołuje łzy. Nie można nie zaśmiać się w głos przy kolejnych tekstach Kate, ale nie można też powstrzymać strachu, gdy przytrafiają się kolejne sceny i nie wiadomo, jak zakończą się dla naszych ulubieńców. Bo wiadomo, że niestety nie zawsze mogą zwyciężyć… A jak będzie tym razem?

Nie ma drugiej takiej pary pisarzy czy też jednego autora, których poczucie humoru i styl tak bardzo by mi odpowiadały i których historie by tak do mnie przemawiały. W Magia zmienia było jak zwykle sporo walki, genialnego humoru, który na takie gorsze dni działa jak najlepsze lekarstwo, a przede wszystkim świetnych relacji między bohaterami, nieco zawiłych historii i… O tym już przeczytajcie sami! Ja z całego serca Was zachęcam, a wręcz zaklinam: jeśli jeszcze nie znacie tej serii, wstydźcie się, popełniacie ogromny błąd. Możecie go jednak naprawić! Kate i spółka czekają, a ich historie zdecydowanie są warte poznania.

Kate i Curran nie są już parą Alfa w Gromadzie i muszą się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Przede wszystkim do nowej funkcji Kate, którą ta zyskała przed dwoma miesiącami, a także z masą problemów, jaka się z tym wiąże. Dodatkowo cały czas pozostaje zagrożenie w postaci Rolanda, któremu prędzej czy później trzeba będzie stawić czoła. W Atlancie jednak nigdy nie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam już za sobą kilka powieści na podstawie komiksów i muszę powiedzieć, że choć do tej pory żadna mnie nie zawiodła, ten tytuł uważam za najlepszy z dotychczas przeczytanych. Spider-Man. Wiecznie młody to książka, która idealnie oddała historię młodego superbohatera, wspaniale przedstawiła jego charakter, zachowując specyficzny humor Petera, a przy okazji ukazała w uwspółcześnionej wersji jego historię. Przy okazji motyw tajemniczej tabliczki i serum został tu wykorzystany naprawdę dobrze!

Sam Peter Parker z pewnością jest wam znany, bo Pajączka kojarzy chyba każdy, dlatego nie trzeba po raz setny roztrząsać jego dziejów, tego, jak otrzymał swój dar, co się kryło za tym wszystkim. Petrucha tego nie robi, choć skrótowo wspomina, jakie wydarzenia sprawiły, że Peter włożył swój kostium. To duży plus, bo naprawdę uważam, że powtarzanie jednego i tego samego byłoby zwyczajnie stratą czasu, a tak dla osób nieznających dokładnie jego historii mamy krótkie wyjaśnienie, a dla tych, którzy to wszystko wiedzą, jedynie małe odświeżenie.

Autor przedstawił tutaj także bardzo fajnie poboczne postacie, które były ważne dla głównego bohatera. Mamy oczywiście ciotkę May, mamy Gwen i Mary Jane, a także Harry’ego czy Flasha Thompsona. Nie brakuje również czarnych bohaterów, z którymi będzie musiał zmierzyć się nasz Pajączek, więc mamy tutaj Kingpina, Silvermane’a, pojawi się nawet Lizard czy Green Goblin. I wszystkie te postacie i wątki łączą się zgrabnie, tak że czytelnik nie ma problemu z rozpoznaniem, kto jest kim, nawet jeśli nie zna aż tak dokładnie postaci człowieka-pająka.

Petrucha przy okazji nieco odświeża, uwspółcześnia całą historię, a ta na tym zyskuje, bo autor robi to umiejętnie i dobrze prowadzi czytelnika przez całą opowieść. Mimo że przechodzi między jednymi bohaterami a innymi, robi to zręcznie i wyjaśnia wszystko w sposób wyczerpujący i jednocześnie zajmujący, bo podczas lektury zdecydowanie nie będziemy się nudzić. Zresztą, spodziewalibyście się czegoś innego po książce o superbohaterze?

No właśnie! A to nie wszystko, bo oprócz świetnej akcji i wielu zwrotów, mamy też poruszane ważne wątki. Historia niesie za sobą wiele ważkich kwestii, mówi o miłości i przyjaźni, więzach rodzinnych oraz porusza wątki żałoby, poczucia winy, odwagi i tchórzostwa. Rozpiętość jest duża, jeszcze większa, niż tu wymieniłam, ale chyba każda opowieść o superbohaterze ma drugie dno, które ukazuje nam naprawdę wartościowe wątki, prawda?

Spider-man. Wiecznie młody to bardzo dobra pozycja dla fanów tytułowego superbohatera, ale też dla tych, którzy nie do końca go znają. Myślę, że możecie po nią sięgnąć, jeśli macie ochotę przeczytać lekką, wciągającą historię z życia jednego z najfajniejszych marvelowskich bohaterów, może nawet dopiero go poznać. Ta książka będzie również dobrym początkiem waszych przygód ze Spideyem.

Mam już za sobą kilka powieści na podstawie komiksów i muszę powiedzieć, że choć do tej pory żadna mnie nie zawiodła, ten tytuł uważam za najlepszy z dotychczas przeczytanych. Spider-Man. Wiecznie młody to książka, która idealnie oddała historię młodego superbohatera, wspaniale przedstawiła jego charakter, zachowując specyficzny humor Petera, a przy okazji ukazała w...

więcej Pokaż mimo to