Prawie zupełnie nikt William Sutcliffe 6,3
ocenił(a) na 74 lata temu Głównym bohaterem tej powieści jest Sam – normalny, zupełnie przeciętny nastolatek, którego życie wywróciło się do góry nogami. Nieoczekiwanie, całkiem niespodziewanie jego rodzice zdobywają ogromną fortunę, która w kilka chwil odmienia ich wspólny los. Ta zmiana okazuje się dla Sam’a bardzo ekstremalna i mająca swoje gorzko-słodkie konsekwencje. Po pierwsze, cała rodzina przeprowadza się z małego, nudnego miasteczka do centrum świata – do Londynu. Po drugie, mama Sam’a rezygnuje z pracy na rzecz poszukiwania własnego „ja”. Po trzecie, nasz główny bohater wraz z rodzeństwem zostaje zapisany do Akademii Zdolnych i Utalentowanych, w której aż się roi od nietuzinkowych, pełnych blasku nastolatków.
Sam nie chce być jednym z nich – nie ma zamiaru stać się kimś wyjątkowym i popularnym. Chce pozostać sobą – pospolitym, nudnym nastolatkiem, który uwielbiać tracić czas na granie w gry, czytanie komiksy i oglądanie meczów futbolu. Nie ma ochoty brać udziału w szkolnej bitwie o popularność, akceptację i sympatię innych. Czy w otoczeniu pełnym gwiazd i blasku sławy, nasz pospolity Sam odnajdzie w sobie siłę, by pozostać po prostu sobą?
Prawie zupełnie nikt to lekka, pełna młodzieńczej werwy i ulotnych marzeń historia, która wciąga czytelnika już od pierwszych stron powieści. Czyta się ją szybko, przyjemnie i co najważniejsze, z zapartym tchem. Sam to bohater wyjątkowy – niepowtarzalny w swojej prostocie i normalności. Nie marzy o wielkiej sławie, dużych pieniądzach i niekończącym się blasku gwiazd. Nie ma paracie na szkło. Pragnie jedynie pozostać sobą. Cieszyć się wolnym, zwyczajnym życiem, w którym nie trzeba zakładać setek mask i udawać kogoś, kim się nie jest. Niestety, los przygotował dla niego bardzo trudną i pełną wyrzeczeń próbę. W otoczeniu wyjątkowych i pragnących sławy nastolatków, Sam będzie musiał walczyć o swoje „ja” i niczym lew bronić swojej indywidualności oraz zwykłości.
Czy Sam pozostanie sobą?
Czy znajdzie nowych przyjaciół, którzy zaakceptują i polubią jego zwykłe „ja”?
Czy raczej ulegnie presji i dopasuje się do świata tych „wyjątkowych”?