Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

To powinna być obowiązkowa pozycja do przeczytania, pomimo przerażającej treści.
Christiana Lamb, która od ponad 30 lat relacjonuje konflikty zbrojne powiedziała, że im więcej czytała, zbierała materiałów i rozmawiała z kobietami, tym bardziej kwestionowała wszystko czego nauczyła się na historii.

Gwałt stosowany jest na wojnie tak długo jak długo istnieją konflikty. Od niepamiętnych czasów uznawany jako łup wojenny . Gwałt jako demonstracja siły opisywany był już przez Herodota w V w p.n.e.
Gwałt stosowany jako plan eksterminacji i represji, jako planowe narzędzie wojny. Jest orężem wojennym , stosowany niemal jak broń masowego rażenia.
Gwałt nie ma narodowości, koloru skóry, wyznania , ram czasowych i geograficznych ani wieku. W książce autorka opisuje m.in. Boko Haram w Nigerii , czystkę etniczną Rohingjów z Birmy, Rwanda, Bośnia, Serbia, Hiszpania, Sierra Leone, czerwonoarmistów w czasie II WŚ, Nankin, Wietnam, Kambodżę, Filipiny, Cypr, Demokratyczną Republikę Konga gdzie ofiarami padły nawet niemowlęta!
Gwałt stygmatyzuje, niszczy życie ofiar i ich rodzin , odbiera godność i człowieczeństwo.
Zbrodnia o której wszyscy wiedzą a mimo to wielokrotnie przemilczana albo traktowana jak coś normalnego. Gwałt jako zbrodnia wojenna był sądzona po raz pierwszy dopiero 1998 roku.

To powinna być obowiązkowa pozycja do przeczytania, pomimo przerażającej treści.
Christiana Lamb, która od ponad 30 lat relacjonuje konflikty zbrojne powiedziała, że im więcej czytała, zbierała materiałów i rozmawiała z kobietami, tym bardziej kwestionowała wszystko czego nauczyła się na historii.

Gwałt stosowany jest na wojnie tak długo jak długo istnieją konflikty. Od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wydanie "Zapomnianego Holokaustu" w Stanach Zjednoczonych wywołało spore oburzenie ze względu na użycie przez autora w tytule książki słowo holokaust. Uważa się bowiem, że termin ten jest zarezerwowany tylko dla tragedii żydowskiej. A co z Polakami? W czasie wojny Polska straciła 6 mln obywateli, połowę stanowili nie-Żydzi.Nadając taki tytuł książce prof.Lucas chciał uzmysłowić Amerykanom w jak okrutny sposób Niemcy traktowali Polaków (rozstrzeliwania, obozy, głód, wywózki, katownie itd.). Ofiarami nie byli tylko Żydzi, przy czym trzeba zaznaczyć, że R.Lucas nie stawia znaku równości pomiędzy tragedią obu narodów. Polaków nie głaska przez cały czas po głowie. Pisze o kolaboracji, kłótniach w strukturach wojskowych, bałaganie na scenie politycznej, szmalcownikach.
Gdy w latach 80-tych prof.Lucas zabierał się do napisania "Zapomnianego Holokaustu" sprawdził ile do tamtej pory zostało napisanych przez amerykańskich historyków książek o mękach Polaków w czasie wojny. I co się okazało? Nic ani jednej,natomiast o Żydach było ich tysiące.
Stosunki polsko-żydowskie nigdy nie były jednolite.Nie można zaprzeczać, że antysemityzmu nie było ale z drugiej strony trzeba pamiętać jaką możliwość rozwoju miała w Polsce społeczność żydowska na przestrzeni wieków. Gdy w średniowieczu cała Europa prześladowała Żydów to właśnie w naszym kraju znaleźli azyl. Polska była jednym z najbardziej tolerancyjnych państw, które w formie prawnej zagwarantowało im społeczną i religijną autonomię. Nie bez powodów mówiono, że: "niebo dla szlachty, czyściec dla mieszczan, piekło dla chłopów i raj dla Żydów".
Prof. Filkenstein amerykański politolog żydowskiego pochodzenia stoi na stanowisku, ze wielu amerykańskich pisarzy bezczelnie wykorzystuje holokaust dla zysków finansowych i wpływów politycznych. Skrytykował Elie Wiesela za to,że losy Żydów w czasie wojny są deformowane i, że "wiemy tylko o tych zbrodniach, które służą Stanom Zjednoczonym i Izraelowi, a zapominamy o całej reszcie".
Dobrze, że pisze o tym obcokrajowiec bo dochodzi do jakiejś dziwnej zmiany, TO NIE POLACY SĄ ODPOWIEDZIALNI ZA HOLOKAUST! Ogromny heroizm Polaków ratujących Żydów nie ma sobie równych w historii II WŚ.

Wydanie "Zapomnianego Holokaustu" w Stanach Zjednoczonych wywołało spore oburzenie ze względu na użycie przez autora w tytule książki słowo holokaust. Uważa się bowiem, że termin ten jest zarezerwowany tylko dla tragedii żydowskiej. A co z Polakami? W czasie wojny Polska straciła 6 mln obywateli, połowę stanowili nie-Żydzi.Nadając taki tytuł książce prof.Lucas chciał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Mała Zagłada” to książka o tym, że postęp moralny w historii nie istnieje, o tym, że „sprawiedliwość można znaleźć w słowniku na literę s”. Nie sposób objąć rozumem barbarzyństwach mających miejsce w całej historii świata również po zakończeniu II wojny. To książka traktująca o traumie drugiego pokolenia, o ciągnącej się linii strachu, o dziedziczeniu strachu i sieroctwa, o istocie zła.
Nie ulega wątpliwości, że największą siłą „Małej Zagłady” jest autentyzm i sile emocje, które wywołuje w trakcie czytania.
Anna Janko również wskazuje na próby fałszowania historii, („polskie obozy koncentracyjne”, antysemityzm jako choroba tylko Polski a nie całej Europy).
Bardzo współczesna.
Bardzo poruszająca
Bardzo dobrze napisana.

„Mała Zagłada” to książka o tym, że postęp moralny w historii nie istnieje, o tym, że „sprawiedliwość można znaleźć w słowniku na literę s”. Nie sposób objąć rozumem barbarzyństwach mających miejsce w całej historii świata również po zakończeniu II wojny. To książka traktująca o traumie drugiego pokolenia, o ciągnącej się linii strachu, o dziedziczeniu strachu i sieroctwa,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Napisać, że ta książka jest wstrząsająca to chyba za mało wiedząc, jakiego tematu dotknęła. Dramat ponad wszystko, naga prawda, mistrzowska forma autora.

To okropne – i w jakimś stopniu niemoralne- że książka o getcie, jeśli ma spełnić swoje zadanie i jeśli nie chce być dokumentem, musi mieć w sobie coś z beletrystyki, zawierać te same ingrediencje, co opowieść o niepowodzeniu miłosnym
Oto dziwne losy książki o wielkim temacie: jest ona nie do przeżycia, tak jak nie mogli przeżyć jej bohaterowie. Nie ma w niej żadnego pocieszenia. Tak o tej książce napisał Józef Hen.

Napisać, że ta książka jest wstrząsająca to chyba za mało wiedząc, jakiego tematu dotknęła. Dramat ponad wszystko, naga prawda, mistrzowska forma autora.

To okropne – i w jakimś stopniu niemoralne- że książka o getcie, jeśli ma spełnić swoje zadanie i jeśli nie chce być dokumentem, musi mieć w sobie coś z beletrystyki, zawierać te same ingrediencje, co opowieść o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Taniec umarłych” został wydany 1948 r. a Bernard Kellermann jako jeden z pierwszych pisarzy niemieckich zmierzył się z haniebnym okresem historii Niemiec. Sam był przeciwnikiem hitleryzmu. Mnie spodobał się sposób prowadzenia narracji, książkę bardzo dobrze się czyta. Minusem "Tańca umarłych" jest uczucie niedosytu po skończeniu lektury. Jak dla mnie zbyt spłycony obraz hitleryzmu jak gdyby Kellermann nie zdawał sobie sprawy z ogromu tragedii będącej skutkiem imperialistycznych dążeń Hitlera do władzy. Co prawda książka pokazuje postawy społeczeństwa niemieckiego ale tylko burżuazję, całkowicie pominięta została przez autora klasa robotnicza, która najbardziej odczuła dyktaturę. Przeoczenie tego niewątpliwie jest dla książki stratą. Kellermann pokazał różne szumowiny, zdeprawowanych karierowiczów, wysokich działaczy partyjnych. Przedstawiając tzw. dobrych ludzi, sprzeciwiających się polityce decydentów hitlerowskich zwrócił uwagę, że nie wszyscy byli szyci tymi samymi nićmi. Jednak tutaj odniosłam wrażenie, że próbował przez to trochę wybielić klasę społeczną, do której sam należał.
Nie mniej książkę warto przeczytać.

„Taniec umarłych” został wydany 1948 r. a Bernard Kellermann jako jeden z pierwszych pisarzy niemieckich zmierzył się z haniebnym okresem historii Niemiec. Sam był przeciwnikiem hitleryzmu. Mnie spodobał się sposób prowadzenia narracji, książkę bardzo dobrze się czyta. Minusem "Tańca umarłych" jest uczucie niedosytu po skończeniu lektury. Jak dla mnie zbyt spłycony obraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powtórzę za Kazimierzem Dziewanowskim Hanna Krall jest niesamowita.
Rolą reportażu jest m.in. bycie bliżej człowieka i spraw, które w jego życiu mają duże znaczenie. Dla Krall istotni są po prostu ludzie i pamięć o nich. Uważa, że świat można opisać poprzez ważne szczegóły i zwyczajnych ludzi. Obchodzą ją znani jak Anna Walentynowicz (reportaż „Ludzie może i nie są źli…”) czy Grzegorz Przemyk i jego matka Barbara Sadowska ( powieść„Okna”), jak i nikomu nie znani np. niejaka Józefa Tomasikowa spod lasu tuż za Przysuchą ratująca życie Jankielowi Kozłowskiemu ( „Listy do cadyka”).
„Wszystko w świecie można podrobić, nie można tylko podrobić prawdy”. Hanna Krall pisze w taki sposób, że trudno wątpić w szczerość jej reportaży. Tak bardzo wczuwa się w historie, że ma się wrażenie, iż opowiada je sam bohater. Książka jest trochę pominięta a szkoda bo to są fantastyczne reportaże „Mały realizm”, „Trudności ze wstawaniem”, „Ojcowie i synowie” genialne.
Przy końcu powieści „Okna” jest przytoczone indyjskie przysłowie: jeśli biegnąc, zobaczysz starego człowiek , który chce ci coś powiedzieć, zatrzymaj się, to może być coś ważnego. Hanna Krall wie przy kim należy się zatrzymać, bo pisze tylko o ważnych rzeczach.
Całość znakomita!

Powtórzę za Kazimierzem Dziewanowskim Hanna Krall jest niesamowita.
Rolą reportażu jest m.in. bycie bliżej człowieka i spraw, które w jego życiu mają duże znaczenie. Dla Krall istotni są po prostu ludzie i pamięć o nich. Uważa, że świat można opisać poprzez ważne szczegóły i zwyczajnych ludzi. Obchodzą ją znani jak Anna Walentynowicz (reportaż „Ludzie może i nie są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Historia jednego życia” to historia człowieka o wielkim intelekcie, wybitnego uczonego i odkrywcy. Umiłowanie przez pana Profesora nauki, połączone z ciężką pracą dało efekty, z których korzysta ludzkość do dziś (m.in. miał wielkie zasługi w zwalczeniu epidemii duru plamistego w czasie I wojny światowej w Serbii, jest twórcą rasy serologicznej, oznaczył grupy krwi, które zastosowano m.in. do określania ojcostwa). Jego wielką pasją było nauczanie młodzieży, wykłady zawsze cieszyły się wielkim zainteresowaniem studentów. Jak sam mawiał był ogrodnikiem dusz.
Przeżycia II wojny światowej, całego koszmaru holokaustu nie zabiły w nim humanitaryzmu. Jego wiara w to, że nauka pozwala być lepszym człowiekiem, dała mu siłę do dalszej owocnej pracy.
Za swoje osiągnięcia był nominowany do nagrody Nobla w dziedzinie medycyny.
Książka nie jest popularna na LC a szkoda bo naprawdę warta przeczytania.

„Historia jednego życia” to historia człowieka o wielkim intelekcie, wybitnego uczonego i odkrywcy. Umiłowanie przez pana Profesora nauki, połączone z ciężką pracą dało efekty, z których korzysta ludzkość do dziś (m.in. miał wielkie zasługi w zwalczeniu epidemii duru plamistego w czasie I wojny światowej w Serbii, jest twórcą rasy serologicznej, oznaczył grupy krwi, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pisząc swoje wspomnienia Pani Profesor spełniła swój obowiązek pamięci wobec ludzi, którzy zginęli z rąk Sowietów, a o których dziś pamiętają nieliczni. „Jeżeli piszę dziś jeszcze, to dla tych chłopców, dla ich pamięci, dla tego kapelana, który do końca podtrzymywał wiarę, a nawet humor. Nikt już o nich nie mówi. Daremne ofiary. Nieugięci, niepokonani, wierni”.

Książka nie opiera się na opisywaniu wyłącznie fizycznych okrucieństw, chociaż i tych nie brakuje. Pani Profesor pokazała jak działał nieludzki system, który z Rosjan zrobił potulnych manekinów bojących się myśleć „ideologia działa, bo jej siła bywa okrutniejsza aniżeli fizyczna przemoc i większa niż automaty żołnierzy”. Całość jest wyważona, napisana pięknym językiem. Po przeczytaniu książki ujawnia się obraz autorki jako bardzo inteligentnej kobiety, wiedzącej, co to przyjaźń, godność, empatia, szacunek dla człowieka, wewnętrzna wolność. Doskonale widziała różnice w świadomości Rosjan i Europejczyków, nasz indywidualizm i ich brak samodzielnego myślenia.
Pomimo tego, że sowieckie więzienie, Gułag i kołchoz zabrały jej 12 lat życia w bezwzględnej, twardej i nie do końca zrozumiałej dla nas współczesnych rzeczywistości nie skarży się, nie szuka zemsty, a nawet żal jej było tych zniewolonych ludzi. To, co przeżyła nie zniszczyło jej, nie spowodowało pozbycia się człowieczeństwa. Z treści ukazuje się również wielka tęsknota za ukochaną Polską, o którą jako żołnierz AK walczyła w czasie wojny w okręgu Wileńszczyzny.

Pisząc swoje wspomnienia Pani Profesor spełniła swój obowiązek pamięci wobec ludzi, którzy zginęli z rąk Sowietów, a o których dziś pamiętają nieliczni. „Jeżeli piszę dziś jeszcze, to dla tych chłopców, dla ich pamięci, dla tego kapelana, który do końca podtrzymywał wiarę, a nawet humor. Nikt już o nich nie mówi. Daremne ofiary. Nieugięci, niepokonani, wierni”.

Książka nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powstanie Warszawskie nie było odrębną bitwą II wojny światowej co dobitnie pokazała autorka.
Alexandra Richie bardzo jasno opisała jak ówczesna sytuacja polityczna i wojskowa miała wpływ na los Warszawy: Operacja Bagriaton, akcja Burza, Bitwa o Warszawę (nie mylić z Powstaniem Warszawskim). Opis prób wykorzystania przez Niemcy Powstania do własnych celów; bezsens rozkazu Hitlera zrównania znienawidzonej Warszawy z ziemią.
W książce nie ma wyłącznie gloryfikacji Powstańców i ich bohaterskich zachowań. Duża część poświęcona jest koszmarowi jaki dotkną ludność cywilną ( trudna do wyobrażenia masakra Woli, brutalne gwałty na Ochocie, przeprowadzone przez zwyrodnialców z Brygady Kamińskiego i oddziałów Dirlewangera, ofiary poparzeń od bomb). Autorka zwróciła uwagę na bohaterskie postawy personelu medycznego w obozie przejściowym, na życie tzw. robinsonów warszawskich - ludzi, którzy zdecydowali się po upadku powstania pozostać w mieście pełnym gruzów, wszechobecnego głodu i pożarów.
Swoją książkę Aleksandra Richie oparła na bogatej bibliografii, rozmowach z uczestnikami tamtych wydarzeń, jednym z nich był teść autorki Władysław Bartoszewski.

Powstanie Warszawskie nie było odrębną bitwą II wojny światowej co dobitnie pokazała autorka.
Alexandra Richie bardzo jasno opisała jak ówczesna sytuacja polityczna i wojskowa miała wpływ na los Warszawy: Operacja Bagriaton, akcja Burza, Bitwa o Warszawę (nie mylić z Powstaniem Warszawskim). Opis prób wykorzystania przez Niemcy Powstania do własnych celów; bezsens rozkazu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

U Hanny Krall jest siła, prawda ale i smutek. Wielkość jej reportażu polega na tym, że w kilku rzeczowych zdaniach potrafi pokazać bardzo istotne rzeczy. Pisze bez ozdobników, bez chronologii ale z dużą świadomością, wszystko się ze sobą łączy i ma sens. W „Wyjątkowo długiej linii” opisuje losy mieszkańców lubelskiej kamienicy dotykając przy tym stosunków polsko - żydowskich „ w roku trzydziestym dziewiątym, gdy wojna się zaczynała, (filiżanki)dzwoniły w żydowskich kredensach. W roku czterdziestym czwartym, gdy się kończyła – w pożydowskich” .
Krall jest żydówką cudem ocalałą z holokaustu, jednak pisząc o Żydach nie przedstawia wszystkich w dobrym świetle. Wśród Żydów tak jak wśród Polaków są ludzie głupi i mądrzy, leniwy i pracowici, lojalni i zdradliwi. Krall pisze o wybitnych osobach np. o przedwojennym lubelskim lekarzu:„Marek Arnsztajn, wzywany do chorego, badał go, udzielał rad i zmierzał do wyjścia. Rodzina pytała o wysokość honorarium. On pytał, czy ją stać na jakiekolwiek. Jeśli nie było stać, mówił: nic nie szkodzi, bogaci za was zapłacą.[...] Kiedy umierał katolik, przychodził do kościoła. Kiedy prawosławny, przychodził do cerkwi. Kiedy umierał Żyd, był jednym z minjanu”. O żydowskich policjantach i zwykłych donosicielach np. Szama Grajer: „Zakochał się. Zapragnął poślubić siedemnastoletnią Minę, bardzo piękną córkę kantora. Żona odmówiła rozwodu, więc poszedł do rabina z gestapowcem. Rozwód otrzymał, byłą żonę posłał na Majdanek.” Stosunki Polaków z Żydami w ciągu naszej długiej historii różnie się układały. Antysemityzm był i jest nadal, mimo wszystko uważam, że są sytuacje, w których to słowo jest nadużywane. Niemniej „Wyjątkowo długa linia” jest napisana zgodnie z faktami czy się to podoba czytelnikowi czy nie.

U Hanny Krall jest siła, prawda ale i smutek. Wielkość jej reportażu polega na tym, że w kilku rzeczowych zdaniach potrafi pokazać bardzo istotne rzeczy. Pisze bez ozdobników, bez chronologii ale z dużą świadomością, wszystko się ze sobą łączy i ma sens. W „Wyjątkowo długiej linii” opisuje losy mieszkańców lubelskiej kamienicy dotykając przy tym stosunków polsko -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Orlando Figes jest nie tylko historykiem, ale również znakomitym pisarzem. Swoją książkę oparł nie tylko na dokumentach z archiwów publicznych i prywatnych, przeprowadził także wiele rozmów ze świadkami i uczestnikami wielkiego terroru, którzy dopiero po ponad 50 latach mieli odwagę opowiedzieć o swoich przeżyciach wreszcie nie szepcząc tylko opowiadając swoje historie na głos.
Trzon „Szeptów” stanowią konkretne osoby, konkretne rodziny, ich losy, uczucia,wybory, konsekwencje represji na całe życie. To o nich jest tak książka, nie o Stalinie. Wiele osób do śmierci nie miało odwagi mówić o czasach wielkiego terroru w obawie przed ponownym aresztowaniem. Dla wielu prawda o przeszłości była zbyt trudna do zniesienia.
Jest to także książka o tym, jak dyktatura jednego człowieka może mieć wpływ na postępowanie i myślenie całego narodu a w konsekwencji na tragedię całego społeczeństwa. Figes pokazał sytuację pozornie niemożliwą, wiele milionów ludzi, nie wykluczając ofiar reżimu w Rosji nawet w latach dziewięćdziesiątych odczuwało tęsknotę za Stalinem.

Orlando Figes jest nie tylko historykiem, ale również znakomitym pisarzem. Swoją książkę oparł nie tylko na dokumentach z archiwów publicznych i prywatnych, przeprowadził także wiele rozmów ze świadkami i uczestnikami wielkiego terroru, którzy dopiero po ponad 50 latach mieli odwagę opowiedzieć o swoich przeżyciach wreszcie nie szepcząc tylko opowiadając swoje historie na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

11 reportaży, 11 różnych historii przedstawiających różnych ludzi, z różnych warstw społecznych, z różnymi problemami. Czynnikiem spalającym te wszystkie historie jest wrażliwość autora na ludzki los, przedstawianie faktów takimi, jakie są, bez komentowania. Umiejętność eksponowania bohaterów na pierwszym planie, traktowanie ich z szacunkiem, opisywanie rzeczywistości bez sentymentu są cechami, dzięki, którym reportaże Tochmana mają tak doskonały kształt.

11 reportaży, 11 różnych historii przedstawiających różnych ludzi, z różnych warstw społecznych, z różnymi problemami. Czynnikiem spalającym te wszystkie historie jest wrażliwość autora na ludzki los, przedstawianie faktów takimi, jakie są, bez komentowania. Umiejętność eksponowania bohaterów na pierwszym planie, traktowanie ich z szacunkiem, opisywanie rzeczywistości bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cały szereg interpretacji dzieła pokazuje, że Franz Kafka stworzył powieść, której przekaz jest wciąż żywy. Dla mnie „Proces” to nie tylko odsłona bezlitosnego, biurokratycznego państwa, w którym nie ma miejsca na humanitaryzm, a w którym człowiek żyje jak automat. To nie tylko ukazanie jak do upadku jednostki może przyczynić się system totalitarny, gdzie nie wiadomo czy jesteś przyjacielem czy wrogiem. Kafka opisując świat za pomocą absurdu pokazał, że człowiek zawsze może być albo oskarżycielem albo oskarżonym, wyrok ostateczny przychodzi znienacka a Józefem K. może być każdy z nas.
Arcydzieło!!!

Cały szereg interpretacji dzieła pokazuje, że Franz Kafka stworzył powieść, której przekaz jest wciąż żywy. Dla mnie „Proces” to nie tylko odsłona bezlitosnego, biurokratycznego państwa, w którym nie ma miejsca na humanitaryzm, a w którym człowiek żyje jak automat. To nie tylko ukazanie jak do upadku jednostki może przyczynić się system totalitarny, gdzie nie wiadomo czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Antoni Słonimski zanurzając się w świat wspomnień, przywołał pamięcią osoby, które miały istotny wpływ w jego życiu. Czarując językiem uczynił swój „Alfabet wspomnień” literacką perełką.
„Od chwili, gdy nauczyłem się wspominać nie nudziłem się już wcale”(Albert Camus). Czytając Alfabet wspomnień o nudzie nie ma mowy.

Antoni Słonimski zanurzając się w świat wspomnień, przywołał pamięcią osoby, które miały istotny wpływ w jego życiu. Czarując językiem uczynił swój „Alfabet wspomnień” literacką perełką.
„Od chwili, gdy nauczyłem się wspominać nie nudziłem się już wcale”(Albert Camus). Czytając Alfabet wspomnień o nudzie nie ma mowy.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Rok 2014 jest ogłoszony m.in. rokiem Jana Nowaka-Jeziorańskiego -wielkiego,wybitnego człowieka. Biorąc do ręki "Kuriera z Warszawy" miałam przyjemność przeczytać równie wybitne dzieło jak jego autor.

Rok 2014 jest ogłoszony m.in. rokiem Jana Nowaka-Jeziorańskiego -wielkiego,wybitnego człowieka. Biorąc do ręki "Kuriera z Warszawy" miałam przyjemność przeczytać równie wybitne dzieło jak jego autor.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Niech pana Bóg błogosławi, panie Rosewater” jest fenomenalnym spojrzeniem nie tylko na Amerykę, ale również na otaczający nas świat. Kurt Vonnegut zaserwował nam błyskotliwą, inteligentną satyrę o ludzkim charakterze. Na okładce napisano, że jest to przepojony jadem portret chciwości, hipokryzji i głupoty. W pełni się z tą opinią zgadzam.
Opisał „Rzekę Forsy”, z której „urodzeni żłopacze” chcą zyskać jak najwięcej. Vonnegut podkreślił przy tym, że nikt nie powinien powiedzieć, że coś takiego nie istnieje. Postrzeganie głupoty i hipokryzji przewija się przez przez całą książkę m.in.

„ Ci specjaliści od reklamy sprawili, że wszyscy bardziej się przejmujemy swoimi pachami niż Rosją, Chinami i Kubą razem wziętymi”.

„-Tato, dlaczego przeklinasz, kiedy mówię, że cię kocham?
-Jesteś jak człowiek stojący na rogu ulicy z rolką papieru toaletowego, na którym jest co kawałek wypisane słowo: „Kocham”. I każdy przechodzień, znajomy czy nieznajomy, dostaje swój kawałek. Ja nie chcę swojej porcji papieru toaletowego.”

No i zakończenie, fantastyczne!

„Niech pana Bóg błogosławi, panie Rosewater” jest fenomenalnym spojrzeniem nie tylko na Amerykę, ale również na otaczający nas świat. Kurt Vonnegut zaserwował nam błyskotliwą, inteligentną satyrę o ludzkim charakterze. Na okładce napisano, że jest to przepojony jadem portret chciwości, hipokryzji i głupoty. W pełni się z tą opinią zgadzam.
Opisał „Rzekę Forsy”, z której...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Zdążyć przed Panem Bogiem” to wybitna książka, bardzo oszczędna w słowach (jak to u Hanny Krall), nie komentująca. Sama autorka mówi, że nie przepytuje swoich rozmówców tylko ich słucha. Hanna Krall to doskonała słuchaczka, potrafiąca odrzucić wszystkie zbędne zdania i poprzez umiejętność uwydatnienia detali precyzyjnie dotyka sedna sprawy.

„Zdążyć przed Panem Bogiem” to wybitna książka, bardzo oszczędna w słowach (jak to u Hanny Krall), nie komentująca. Sama autorka mówi, że nie przepytuje swoich rozmówców tylko ich słucha. Hanna Krall to doskonała słuchaczka, potrafiąca odrzucić wszystkie zbędne zdania i poprzez umiejętność uwydatnienia detali precyzyjnie dotyka sedna sprawy.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ostatnie słowa ludzi wchodzących do komór gazowych brzmiały „Nie zapomnijcie o nas, opowiedzcie światu, co uczynili Niemcy”. Ta ostatnia wola mordowanych była często głównym powodem do tego, aby więźniowie z Sonderkomanndo (obsługujący komory gazowe i krematoria) mieli siłę by przeżyć i świadczyć.

Można zadawać pytania, jak oni mogli patrzeć na mord tylu ludzi? Jak bez żadnego oporu mogli jeść i pić przy zwłokach? Co dzieje się z człowiekiem, gdy widzi tysiące zagazowanych, splątanych ze sobą ciał? Jak bez żadnych emocji rozdzielać złączone zwłoki, pobrudzone krwią i ekskrementami, aby za chwilę wrzucić je do ognia? Tego typu pytania autor zadał świadkom tamtych zbrodni.
Jeden z więźniów stwierdził, że „rzeczywistość udowadnia, że człowiek jest gorszy od zwierzęcia. Tak byliśmy zwierzętami bez żadnych uczuć. Czasem wątpiliśmy czy jesteśmy jeszcze ludźmi”.

Gideon Greif nie ocenia moralnie tych ludzi, podejmując się napisania książki uznał, że należy przyjąć bardziej empatyczny punkt widzenia na więźniów z grupy Sonderkommando, aby nie czynić ofiarom tej tragedii jeszcze większej krzywdy. Ludzi ci w tym piekle nie znaleźli się z własnej woli, mimo że bezmiar barbarzyństwa esesmanów był dla nich codziennością i wykonywali wszystkie polecenia posłusznie, to absolutnie nie wolno zacierać granicy między katem a ofiarą.
Primo Levi powiedział, że „nie ma człowieka, który ma prawo ich sądzić, ani ten, który sam doświadczył życia w obozie i na pewno nie ten, który tego życia nie doznał.”

Bardzo cennym źródłem informacji zawartym w książce są oryginalne zapiski więźniów, które zostały zakopane na terenie krematorium i po wojnie odnalezione.

Ostatnie słowa ludzi wchodzących do komór gazowych brzmiały „Nie zapomnijcie o nas, opowiedzcie światu, co uczynili Niemcy”. Ta ostatnia wola mordowanych była często głównym powodem do tego, aby więźniowie z Sonderkomanndo (obsługujący komory gazowe i krematoria) mieli siłę by przeżyć i świadczyć.

Można zadawać pytania, jak oni mogli patrzeć na mord tylu ludzi? Jak bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podstawą do napisania „Rozmów z katem” stał się wspólny 9-miesięczny pobyt w jednej celi Kazimierza Moczarskiego z Jürgenem Stroopem. Nieugięty żołnierz polskiego państwa podziemnego szedł śladem w ślad za życiem ludobójcy hitlerowskiego. Dla Moczarskiego Hitler i Himmler to jedni z największych barbarzyńców ubiegłego wieku, dla Stroopa wielcy ludzie Niemiec XX w. Stroop po egzekucjach depcząc polską krew czuł wstręt do zamordowanych, Moczarski postawiony w takiej samej sytuacji czuł więź z ofiarami terroru.
Komuniści umieszczając obu więźniów w jednej celu chcieli złamać moralnie Moczarskiego, nie udało się. Uważam, że dobrze by było przed przeczytaniem książki zapoznać się z życiorysem Moczarskiego po to, aby lepiej zrozumieć lekturę. W więzieniu był potwornie torturowany, przez ponad sześć lat nie był na spacerze, a przez prawie 3 lata nie był kąpany. O tym ani razu nie wspomniał w treści. Dopiero w aneksie można się dowiedzieć jak wyglądało jego życie, działalność w czasie wojny i koszmarny 11 letni pobyt w więzieniu komunistycznym i ta część książki jest obowiązkowa dla czytelnika.
Podziwiam niezwykłą pamięć autora. Książka została napisana po wyjściu Moczarskiego z więzienia (w 1956r., Stroop został powieszony w 1952r.), ale ilość zapamiętanych szczegółów z rozmów ze Stroopem imponuje.
Warto i trzeba przeczytać!

Podstawą do napisania „Rozmów z katem” stał się wspólny 9-miesięczny pobyt w jednej celi Kazimierza Moczarskiego z Jürgenem Stroopem. Nieugięty żołnierz polskiego państwa podziemnego szedł śladem w ślad za życiem ludobójcy hitlerowskiego. Dla Moczarskiego Hitler i Himmler to jedni z największych barbarzyńców ubiegłego wieku, dla Stroopa wielcy ludzie Niemiec XX w. Stroop po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

11.09.2001r. to data którą każdy kojarzy. Kiedy pożary przestały szaleć, kurz i popiół opadł Richard Picciotto wówczas dowódca jednego z batalionów nowojorskiej straży pożarnej, biorący udział w akcji ratowniczej, postanowił opisać to, co wydarzyło się tamtego dnia. Po katastrofie zaczęła się niezwykle heroiczna praca strażaków. Gdy runęła jedna z wież pod zwałami betonu i żelaza, gęstego dymu, gdzie widoczność nie sięgała nawet wyciągniętych rąk znalazł się m.in. autor książki. Jestem pod wielkim wrażeniem jego trzeźwego myślenia, niezwykle trudnych decyzji podejmowanych w ułamku sekundy, opanowania w tak beznadziejne sytuacji. Należę do grupy osób, którzy bardzo cenią pracę strażaków i zgadzam się z nowojorczykami, którzy po tym dramacie uznali ich za bohaterów.
Wydarzenie z 11 września nie pozostały bez śladu w późniejszym czasie. Po tragedii WTC mnóstwo strażaków zapadło na śmiertelne choroby, wielu korzystało z pomocy psychiatrów, zdarzyły się również samobójstwa.

Poziom literacki wysoki nie jest. Książka nie jest napisana pięknym językiem, dużo w niej powtórzeń, które trochę drażnią. Jednak naprawdę nie miało to dla mnie w tym przypadku większego znaczenia. Richard Picciotto jest strażakiem a nie pisarzem. Dzięki jego opowieści mogłam poznać inną stronę tragedii WTC ,dlatego jak najbardziej polecam przeczytać „Ostatni z żywych: Opowieść strażaka, który przeżył pod gruzami World Trade Center”.

11.09.2001r. to data którą każdy kojarzy. Kiedy pożary przestały szaleć, kurz i popiół opadł Richard Picciotto wówczas dowódca jednego z batalionów nowojorskiej straży pożarnej, biorący udział w akcji ratowniczej, postanowił opisać to, co wydarzyło się tamtego dnia. Po katastrofie zaczęła się niezwykle heroiczna praca strażaków. Gdy runęła jedna z wież pod zwałami betonu i...

więcej Pokaż mimo to