rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

"Od urodzenia" Elisy Albert jest swoistym rodzajem pamiętnika, w którym teraźniejszość nieco chaotycznie przeplata się z przeszłością, ze stron którego bohaterka niemym głosem prosi czytelnika o pomoc, bo jest tak samotna, mimo otaczających ją ludzi. W książce nie ma subtelności, łagodnego opisania blasków i cieni macierzyństwa. Jest za to mocno feministyczny punkt widzenia, momentami przerysowany, moim zdaniem, dla lepszego efektu, dla tąpnięcia w głowie czytelnika. Autorka niczego nie ubarwia, nie koloryzuje, nie gloryfikuje macierzyństwa i to wyróżnia jej książkę na tle innych o takiej tematyce. Jeśli bolą ją cycki, ponadgryzane od karmienia- dokładnie tak to nazywa, jeśli ma ochotę pieprzyć się z mężem- mówi o tym bez ogródek. Ponadto nie żałuje sobie przekleństw, ostrych słów, komentarzy i krytyki, unika za to określeń około macierzyńskich do tego stopnia, że o pierwszych urodzinach synka mówi "rocznica mojej operacji". Nie porodu, nie narodzin, tylko właśnie operacji, co przyznam, że mnie zaskoczyło, bo nigdy nie pomyślałam o przyjściu dziecka na świat jak o zabiegu lekarskim czy operacji, czym z medycznego punktu widzenia przecież jest, bo czy kobieta rodzi naturalnie czy przez cesarskie cięcie, otoczona jest lekarzami, położnymi, pielęgniarkami i zawsze kończy się na szwach i bliznach. U bohaterki są to blizny nie tylko widoczne gołym okiem, ale też te głęboko wryte w jej psychikę.

Czy po lekturze moja percepcja ciąży i macierzyństwa się zmieniła o 180 stopni? Nie. Czy książka słusznie określana jest mianem "pigułki antykoncepcyjnej"? Nie dla mnie. Czy naprawdę jest tak bardzo prowokacyjna, szokująca i emocjonująca? Nie do końca. Nie oznacza to jednak, że nie warto jej przeczytać, bo u niektórych osób może zamieszać w "dzieciopoglądzie".

"Od urodzenia" Elisy Albert jest swoistym rodzajem pamiętnika, w którym teraźniejszość nieco chaotycznie przeplata się z przeszłością, ze stron którego bohaterka niemym głosem prosi czytelnika o pomoc, bo jest tak samotna, mimo otaczających ją ludzi. W książce nie ma subtelności, łagodnego opisania blasków i cieni macierzyństwa. Jest za to mocno feministyczny punkt...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wytańczyć marzenia Elaine DePrince, Michaela DePrince
Ocena 7,5
Wytańczyć marz... Elaine DePrince, Mi...

Na półkach: ,

Bielactwo jest chorobą, a właściwie defektem skóry polegającym na braku pigmentu na skórze, a także włosach i tęczówkach oka, objawiający się białymi plamami, często z ciemniejszymi brzegami. Jest to defekt, który widać na pierwszy rzut oka, którego nie da się go ukryć. Może sprawić, że osoba dotknięta bielactwem będzie wstydzić się swojego wyglądu, będzie unikać kontaktu z ludźmi, będzie starała się skryć przed światem. Lub weźmie przykład z Michaeli de Prince, która przezwyciężyła wstyd związany z jej mankamentem skóry i spełniła swoje marzenie o byciu światowej sławy primabaleriną.
Michaela de Prince, a właściwie Mabnita Bongura, przyszła na świat w 1995 roku w ogarniętej wojną Sierra Leone. Jako mała dziewczynka straciła rodziców, najpierw ojca, którego zamordowali rebelianci, a później w wyniku choroby matkę, Trzyletnia Mabnitą zaopiekował się wujek, który szybko odesłał ja do sierocińca, gdzie nadano jej "imię" o numerze 27. Prześladowana i upokarzana z powodu swojego bielactwa, czuła się samotna i nieszczęśliwa. Jednak los szybko się do niej uśmiechnął, gdy w wieku 4 la została adoptowana przez amerykańska rodzinę, a wraz z nią jej najlepsza przyjaciółka z sierocińca, dziewczynka o numerze 26. Adopcja, przeprowadzka do Ameryki i wspaniali rodzice pozwoliły jej "sięgnąć gwiazd": rozpoczęła naukę w prestiżowej szkole baletowej Jacqueline Kennedy Onassis, a obecnie jest najmłodszą tancerką Dance Theatre w Harlemie.
Michalesa wraz ze swoją adopcyjną matką, Elaine, postanowiła spisać historie swojego życia, by podzielić się, jak sama to nazywa, największym błogosławieństwem w jej życiu, jakim jest nadzieja, która dała jej mnóstwo siły, pozwoliła jej marzyć i spełniać te marzenia.
Książka jest napisana prostym, ale obrazowym językiem. Czyta się ją jednym tchem, a krótkie rozdziały sprawiają, że czytelnik nawet nie wie kiedy przewraca kartkę za kartką. Przeczytałam kilka książek o podobnej tematyce, ale ta jest jedyna w swoim rodzaju, ponieważ z każdej jej strony emanuje optymizm, ciepło i pozytywna energia. Z każdego zdarzenia w swoim życiu, Michaela wyciąga wnioski na przyszłość albo coś, co pozwala jej przetrwać w trudniejszych chwilach. To czyni, że książka jest bardzo pozytywną opowieścią. Mimo wielu przykryć doświadczeń, straty rodziców, życia w kraju ogarniętym wojną, mimo wielu przykrych słów usłyszanych od innych ludzi na temat swojego koloru skóry i choroby, bohaterka wciąż patrzy na świat przez różowe okulary, realizuje się i na przekór wszystkim i wszystkiego prze do przodu, spełniając swoje marzenia i ciesząc się po prostu życiem. Historia Michaeli ukazuje, że można osiągnąć wszystko to, co się wymarzyło. Wystarczy chcieć, wierzyć i nie poddawać się. Moim zdaniem, jest ona wzorem godnym naśladowania :)

Bielactwo jest chorobą, a właściwie defektem skóry polegającym na braku pigmentu na skórze, a także włosach i tęczówkach oka, objawiający się białymi plamami, często z ciemniejszymi brzegami. Jest to defekt, który widać na pierwszy rzut oka, którego nie da się go ukryć. Może sprawić, że osoba dotknięta bielactwem będzie wstydzić się swojego wyglądu, będzie unikać kontaktu z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Marie- Morgane Le Moel w swojej książce totalnie obala mity i stereotypy o Francuzkach, w które wierzyłam przez ostatnich kilka lat, pokazując, że one, tak samo jak Polki, Włoszki czy Chinki, mają swoje słabości, gorsze dni, że ich dzieci też grymaszą przy jedzeniu wbrew tytułowi jednego z poradników.
W książce nie znajdziemy dietetycznych przepisów, kosmetycznych nowinek ani przewodnika po świecie mody. Przeczytamy za to o stosunku Francuzek do polityki, o ich roli w czasach rewolucji, dowiemy się wielu zaskakujących faktów, bo nie wiem czy wiecie, że po raz pierwszy kobieta została merem dopiero w 2014 roku? Jednym słowem, jest to lektura, która poszerza horyzonty i pozwala spojrzeć na Francję i jej mieszkanki z zupełnie innej perspektywy.

Marie- Morgane Le Moel w swojej książce totalnie obala mity i stereotypy o Francuzkach, w które wierzyłam przez ostatnich kilka lat, pokazując, że one, tak samo jak Polki, Włoszki czy Chinki, mają swoje słabości, gorsze dni, że ich dzieci też grymaszą przy jedzeniu wbrew tytułowi jednego z poradników.
W książce nie znajdziemy dietetycznych przepisów, kosmetycznych nowinek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Najlepsza część przygód bratanka Myrona! Książki się nie czyta, ją się pochłania nie wiadomo kiedy!:)

Najlepsza część przygód bratanka Myrona! Książki się nie czyta, ją się pochłania nie wiadomo kiedy!:)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Bóg zawsze znajdzie Ci pracę" to książka krzepiąca, otulająca ciepłem. Porusza, motywuje, inspiruje, napełnia wiarą i optymizmem. Jej lektura pozwala czytelnikowi wytchnąć, wyciszyć się, chwilę zastanowić nad własnym życiem, nad tym jak może stać się jeszcze lepszym człowiekiem. Sama w sobie jest niezwykła, wartościowa i wyjątkowa, tak jak niezwykły, wyjątkowy i wartościowy jest każdy z nas, o czym nie wolno nam zapominać :)

"Bóg zawsze znajdzie Ci pracę" to książka krzepiąca, otulająca ciepłem. Porusza, motywuje, inspiruje, napełnia wiarą i optymizmem. Jej lektura pozwala czytelnikowi wytchnąć, wyciszyć się, chwilę zastanowić nad własnym życiem, nad tym jak może stać się jeszcze lepszym człowiekiem. Sama w sobie jest niezwykła, wartościowa i wyjątkowa, tak jak niezwykły, wyjątkowy i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Perfekcyjna kobieta to suka. Poradnik przetrwania dla normalnych kobiet Anne-Sophie Girard, Marie-Aldine Girard
Ocena 5,8
Perfekcyjna ko... Anne-Sophie Girard,...

Na półkach: ,

Są takie tytuły książek, które są tak śmiałe, tak kontrowersyjne i zaczepne, że nie sposób ominąć ich obojętnie. Moim zdaniem "Perfekcyjna kobieta to suka. Poradnik przetrwania dla normalnych kobiet" autorstwa Anne-Sophie Girard i Marie-Aldine Girard jest właśnie takim tytułem. Jak tylko zobaczyłam książkę o takim tytule w jednej z księgarni, od razu poczułam się mocno zaintrygowana i czym prędzej kupiłam jeden egzemplarz tego poradnika, który we Francji został okrzyknięty bestsellerem.

Książkę przeczytałam w godzinę. Po pierwsze dlatego, że liczy raptem 150 stron i jest napisana sporą czcionką. Drugim powodem ekspresowego tempa przeczytania jej jest to, że książka jest naprawdę wciągająca i bardzo zabawna, idealna na chwilę relaksu po ciężkim dniu, nie wymagająca większej uwagi czy skupienia.

Nie jest to typowy poradnik, przesiąknięty psychologiczną treścią, analizujący wszystko tak dogłębnie, że bardziej się już nie. Autorki podeszły do tematu z przymrużeniem oka, sporą dawką dystansu do siebie samych i wszystkich kobiet oraz z wielkim poczuciem humoru. Z lekka karykaturalny obraz nas, kobiet, groteskowe porównania i zabawne komentarze- to wszystko można znaleźć w tym poradniku, innym niż wszystkie. Krótko mówiąc, siostry Girard dobitnie dają do zrozumienia, że dążenie do perfekcjonizmu, porównywanie się do kobiet, które w naszym mniemaniu są wręcz nienaganne, odbiera nam całą radość z życia. W swym poradniku wręcz zmuszają nas do pozbycia się poczucia winy za to, na co nie mamy wpływu, a tym samym starają pokazać jak łatwo jest pokochać siebie samą i swą nie perfekcyjność.

Poradnik, nietypowy w swym wydaniu, ukazał mi moje nieidealne odbicie- daleko mi do MasterChefa, nie potrafię tańczyć jak Maserak, nie mam figury Chodakowskiej ani nie znam biegle 5 języków obcych ( ale mogę Wam zaśpiewać całą piosenkę "Ona tańczy dla mnie" :D ). Prosty wniosek nasuwa się sam: nie jestem perfekcyjna, ale wiecie co? Dobrze mi z tym :D

Są takie tytuły książek, które są tak śmiałe, tak kontrowersyjne i zaczepne, że nie sposób ominąć ich obojętnie. Moim zdaniem "Perfekcyjna kobieta to suka. Poradnik przetrwania dla normalnych kobiet" autorstwa Anne-Sophie Girard i Marie-Aldine Girard jest właśnie takim tytułem. Jak tylko zobaczyłam książkę o takim tytule w jednej z księgarni, od razu poczułam się mocno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Główną bohaterką jest Rachel Kemp, trzydziestoletnia wykładowczyni na Uniwersytecie Londyńskim, próbująca uzyskać tytuł doktora mimo kłód rzucanych jej pod nogi przez promotora. Pewnego dnia na uczelnianym korytarzu wpada na nowego wykładowcę historii gospodarczej, przystojnego Luke'a Holloway'a przy okazji rozlewając kawę na jego notatki. W ramach przeprosin Luke daje się zaprosić na kawę. To z pozoru niewinne spotkanie rozpocznie ich burzliwy związek, pełen namiętności, w którym Rachel zacznie przekraczać swoje granice. Wkrótce przekona się, że Luke skrywa przed nią pewien sekret, który może zaważyć na jej karierze.

Autorka nie oszczędza czytelnika, nie daje mu odetchnąć, serwując w każdym rozdziale sceny seksu, które, co tu ukrywać, czyta się z wypiekami na twarzy. "Specjalistka" wyróżnia się zmysłowymi opisami, mocniej działającymi na wyobraźnię. Jedna scena zapadła mi najbardziej w pamięć, wydawała mi się tak strasznie nierealna, na tyle, iż myślałam, że rozgrywa się tylko w wyobraźni bohaterki. Gdy przeczytałam rozdział do końca dotarło do mnie, że właśnie przeczytałam opis gwałtu... Dla mnie był to po prostu szok, bo chociaż jest to powieść erotyczna to nie spodziewałam, że przeczytam coś takiego. Było to dla mnie niesmaczne doznanie, towarzyszące do ostatniej strony książki. W ogóle przy tworzeniu tej powieści autorkę bardzo poniosła wyobraźnia, czego skutkiem są przeróżne konfiguracje seksualne, w których każdy z każdym, nie bacząc na płeć i wiek, znajduje ukojenie i zaspokojenie. Moim zdaniem albo naoglądała się za dużo filmów dla dorosłych albo przez całe życie miała kiepskie współżycie seksualne ;)

W książce raziło mnie to, że Rachel i Luke związali się ze sobą, ale mimo to uprawiali seks z innymi ludźmi nie okazując przy tym ani odrobiny zazdrości, za to z bardzo dużą dozą zrozumienia i wyrozumiałości. Ot, przecież to normalna sprawa, że partner uwodzi sekretarkę albo zgadza się by jego ukochana poszła do łózka z znienawidzonym przez siebie facetem ( niby dla dobra sprawy, przecież inne rozwiązanie nie wchodziło w grę ).

Fabuła książki jest płytka jak kałuża po krótkiej mżawce, ale sama książka jest prosta i łatwa w przekazie, nadaje się jako odprężenie po naprawdę ciężkim dniu.

Główną bohaterką jest Rachel Kemp, trzydziestoletnia wykładowczyni na Uniwersytecie Londyńskim, próbująca uzyskać tytuł doktora mimo kłód rzucanych jej pod nogi przez promotora. Pewnego dnia na uczelnianym korytarzu wpada na nowego wykładowcę historii gospodarczej, przystojnego Luke'a Holloway'a przy okazji rozlewając kawę na jego notatki. W ramach przeprosin Luke daje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Akcja książki przenosi nas do współczesnego Londynu, gdzie w jednym z zaniedbanych domów, właściwie w ruinie mieszka nie kto inny jak plejada greckich bogów. Nikt by się nie spodziewał, że starożytni bogowie żyja tuż obok, robią zakupy w tym samym sklepie co każdy normalny człowiek, chodzą tymi samymi ulicami i "normalnie" pracują- Artemida wyprowadzając psy, Afrodyta pracując w sekstelefonie, Dionizos prowadząc klub nocny, a piękny Apollo kompromitując się w telewizyjnym show. Nie da sie ukryć, że nie wiedzie im się zbyt dobrze, że dawna sława i chwała odeszła już w zapomnienie. Nie potrafią odzyskać traconej powoli mocy, nie mogą krzywdzić ludzi, więc z nudów dokuczają sobie nawzajem. Ciągłe kłótnie doprowadzają do tego, że Afrodyta w ramach zemsty sprawia, iż Apollo zakochuje się w śmiertelniczce Alice. Problem jednak w tym, że ona ma już swojego ukochanego, a zaloty pięknego boga nie robią na niej najmniejszego wrażenia. Odtrącony i urażony bóg zrobi wszystko co w jego mocy, by ukochana oddała mu swe serce, co spowoduje nieoczekiwany obrót spraw, ściągnie nie lada kłopoty na jego bożych współlokatorów i grad gromów ciskanych na głowy Bogu ducha winnych ludzi...

W książce podoba mi się, że autorka nadała swoim boskim bohaterom typowo ludzkie cechy, w szczególności wady takie jak fanatyczna religijność czy zalewanie smutków alkoholem. Sprawiła, że bogowie są bardziej ludzcy, a tym samym bliżsi. Książka jest przezabawna, momentami wulgarna i jak wskazuje tytuł, niegrzeczna. Napisana lekko, wciąga od pierwszej strony i nie pozwala na nude. Pełno w niej ironicznym dialogów, kapitalny humor aż wylewa się ze stron, przez co czyta się ją z coraz większym zainteresowaniem i z czystą przyjemnością. Nie jest to literatura z wyższej półki, ale świetnie napisana komedia, która dostarcza sporej dozy rozrywki i bólu brzucha ze śmiechu :)

Akcja książki przenosi nas do współczesnego Londynu, gdzie w jednym z zaniedbanych domów, właściwie w ruinie mieszka nie kto inny jak plejada greckich bogów. Nikt by się nie spodziewał, że starożytni bogowie żyja tuż obok, robią zakupy w tym samym sklepie co każdy normalny człowiek, chodzą tymi samymi ulicami i "normalnie" pracują- Artemida wyprowadzając psy, Afrodyta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka składa się z trzech części. Pierwsza dotyczy diety oraz aktywności fizycznej, w drugiej zawarte są porady kosmetyczne, a w ostatniej części autorka radzi jak żyć z klasą. Całość czyta się bardzo szybko i przyjemnie, albowiem styl pisarki jest lekki, prosty, taki codzienny i pozbawiony przydługich opisów oraz zbędnych ozdobników. Jednakże rady, które zawarte zostały w książce są... no cóż, powszechnie znane, w dodatku opisane zbyt ogólnie jak na mój gust, a niektóre doprawione psychologicznym bełkotem. Sięgając po tę książkę spodziewałam się znaleźć w niej tego czego jeszcze nie wiem, konkretów, które jeszcze bardziej pomogą mi zgłębić fenomem życia paryżanek, a wśród licznych porad znalazłam tylko kilka, które mogłabym wprowadzić w życie, np. o ograniczaniu konsumpcji czy cieszeniu się z małych, codziennych przyjemności.
Mimo iż spodziewałam się czegoś innego, to cieszę się, że przeczytałam książkę Jennifer L. Scott.

Książka składa się z trzech części. Pierwsza dotyczy diety oraz aktywności fizycznej, w drugiej zawarte są porady kosmetyczne, a w ostatniej części autorka radzi jak żyć z klasą. Całość czyta się bardzo szybko i przyjemnie, albowiem styl pisarki jest lekki, prosty, taki codzienny i pozbawiony przydługich opisów oraz zbędnych ozdobników. Jednakże rady, które zawarte zostały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Zaklinacz czasu" to niesamowita opowieść o Ojcu Czasie. Na podstawie losów trzech bohaterów autor przypomina nam ciągle zabieganym ludziom, co tak naprawdę jest ważne w życiu. Sarah, Victor i Dor to bohaterowie Alboma, których połączył upływający czas. Sarah jest nastolatką przeżywającą miłosny zawód z zapędami samobójczymi, a Victor to starszy pan, bardzo bogaty i śmiertelnie chory, który zrobi wszystko, by oszukać swoje przeznaczenie... Jest też Dor, czyli tytułowy Zaklinacz Czasu i nieśmiertelny Ojciec Czas, który za karę żyje w jaskini wysłuchując ludzkich narzekań na czas. Po wielu tysiącleciach ma szansę na odzyskanie wolności, musi tylko wypełnić swoje przeznaczenie i nauczyć Sarah oraz Victora jaką niedocenianą wartość jest czas.

Książka jest bardzo ładnie wydana. Jasna i przejrzysta okładka aż zachęca do zajrzenia do wnętrza. Na kartkach powieści jest równie "czysto", tzn. dzięki odpowiedniej czcionce i zachowanej interlinii moje oczy nie męczą się już po kilku minutach, co zdarza mi się w przypadku niektórych książek, gdzie interlinii brak, a czcionka tak mała, że z lupą trzeba jej szukać. Książka podzielona jest na 10 części, które tworzą całość 81 rozdziałów i prawie 300 stron.

Książka zbiera bardzo wysokie oceny, co wcale mnie nie dziwi, bo jest to naprawdę fascynująca opowieść. Wywarła na mnie niemałe wrażenie i zapadła w pamięć. Jest to prosta przypowieść, lekko napisana, a jednocześnie głęboka i skłaniająca do refleksji. Styl pisania Alboma bardzo przypomina mi twórczość Érica-Emmanuela Schmitta, więc jeśli lubicie jego powieści to "Zaklinacz czasu" na pewno Wam się spodoba. Jest to książka, którą po prostu trzeba przeczytać.

"Zaklinacz czasu" to niesamowita opowieść o Ojcu Czasie. Na podstawie losów trzech bohaterów autor przypomina nam ciągle zabieganym ludziom, co tak naprawdę jest ważne w życiu. Sarah, Victor i Dor to bohaterowie Alboma, których połączył upływający czas. Sarah jest nastolatką przeżywającą miłosny zawód z zapędami samobójczymi, a Victor to starszy pan, bardzo bogaty i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dla mnie Zafon tworzy świat, któremu nie tak łatwo się oprzeć. Jego powieści się nie czyta, ale je się widzi, dzięki wyjątkowemu stylowi pisania, który jest przejrzysty, prosty, a jednocześnie bardzo obrazowy i poetycki.
Akcja książki rozgrywa się w 1943 roku, czyli jeszcze w czasie trwania II wojny światowej. Główny bohater, Max Carver wraz z rodziną, rodzicami i dwiema siostrami przeprowadza się do małego nadmorskiego miasteczka. Całą piątką wprowadzają się do domu byłego lekarza, w którym miejsce miała ogromna tragedia- dziewięcioletni syn poprzednich właścicieli utonął w morzu. Już od samego początku Max jest świadkiem dziwnych wydarzeń- wskazówki zegara na dworcu kolejowym poruszają się nie w tym kierunku co trzeba, a niedaleko domu odnajduje ogród z tajemniczymi, mrocznymi posągami, które poruszają się. Jednak dopiero spotkanie z nastoletnim Rolandem, jego dziadkiem i tajemniczym Księciem Mgły sprawią, że Max stanie się świadkiem niewytłumaczalnych zdarzeń i odkryje istnienie magii.
Niespełne dwieście stron czyta się bardzo szybko i z charakterystycznym dreszczykiem oczekiwania na to co wydarzy się na pozostałych stronach powieści. Książka ta to mieszanka przygody, magii i uczuć towarzyszących pierwszej nastoletniej miłości. Nie jest to pozycja wybitna, z wyższej półki, ale potrafi wciągnąć, przykuć uwagę i pochłonąć bez reszty. Bo przede wszystkim jest to powieść o poświęceniu, prawdziwej przyjaźni, miłości, której nawet śmierć nie jest straszna. A także o tym, że ciężko jest walczyć z przeznaczeniem, bo często z góry jesteśmy skazani na przegraną.
Ukłon należy się nie tylko autorowi, ale także grafikom z wydawnictwa Muza za projekt okładki książki, który w każdym szczególe oddaje klimat jej zawartości, otoczki tajemniczości, magii i strachu.
Książka skierowana jest głównie do młodzieży, ale moim zdaniem każdy znajdzie w niej coś wartościowego dla samego siebie, bez względu na to ile ma lat.

Dla mnie Zafon tworzy świat, któremu nie tak łatwo się oprzeć. Jego powieści się nie czyta, ale je się widzi, dzięki wyjątkowemu stylowi pisania, który jest przejrzysty, prosty, a jednocześnie bardzo obrazowy i poetycki.
Akcja książki rozgrywa się w 1943 roku, czyli jeszcze w czasie trwania II wojny światowej. Główny bohater, Max Carver wraz z rodziną, rodzicami i dwiema...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na najnowszą powieść Dana Browna czekałam od dnia, w którym poznałam ostateczną datę premiery książki w Polsce. Było to przeszło rok temu, a dziś jestem już po jej lekturze i z nieco zmieszanymi uczuciami...
Robert Langdon budzi się w szpitalu. Okazuje się, że ktoś chciał go zabić, a w wyniku postrzału w głowę stracił pamięć i nie pamięta ostatnich kilku dni- tego jaki znalazł się we Florencji, co takiego zrobił, że szuka go policja ani dlaczego amerykańska ambasada nasłała na niego zabójcę. Wraz z śliczną lekarką musi uciekać próbując ratować swoje życie, a także rozwikłać zagadkę tajemniczego pojemnika i jego zawartości. Dzięki urywkowym wizjom z przeszłości wie gdzie ma się udać by odnaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania. Sporo wyjaśnień dostarcza mu tytułowe "Inferno", czyli jedna z części "Boskiej Komedio". Odkrycie drugiego dna utworu pozwoli na to by Langdon po raz kolejny ocalił świat od zguby. Od zguby, którą jesteśmy my sami. Dlaczego? Albowiem światowej sławy genetyk odkrył, iż liczba ludzi na świecie wzrasta z zatrważającą szybkością, co za kilkadziesiąt lat może skutkować tym, że zabraknie surowców naturalnych i ludzie zaczną walczyć między sobą o przetrwanie, aż w końcu wszyscy wyginą... Aby zapobiec tej katastrofie stwarza groźnego wirusa, który doprowadzi do zagłady połowy ludzkości...
Wszystkie poprzednie powieści Dana Browna czytałam z zapartym tchem, z każdą stroną moje serce biło coraz szybciej, czytając niektóre fragmenty mamrotałam pod nosem "nie, to nie możliwe...", zarywałam noce byle by jak najszybciej dowiedzieć się jakie jeszcze tajemnice zostaną ujawnione, jak zakończy się niesamowita przygoda głównego bohatera. Tego samego oczekiwałam po "Inferno" jednak żadne z wymienionych przeze mnie emocji i stanów nie miało miejsca. Nic mnie w tej ksiażce nie zaskoczyło, nic nie sprawiło, że puls mi przyspieszał, a oczy robiły się coraz większe ze zdumienia. Rozwiązanie tajemnicy, samo zakończenie książki pozostawia także wiele do życzenia...

Na najnowszą powieść Dana Browna czekałam od dnia, w którym poznałam ostateczną datę premiery książki w Polsce. Było to przeszło rok temu, a dziś jestem już po jej lekturze i z nieco zmieszanymi uczuciami...
Robert Langdon budzi się w szpitalu. Okazuje się, że ktoś chciał go zabić, a w wyniku postrzału w głowę stracił pamięć i nie pamięta ostatnich kilku dni- tego jaki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka napisana bez żadnego ładu i składu. Dużo bezsensownych opowieści, poprzerywanych w trakcie narracji, niedokończonych, niedopracowanych, chaotycznych. Miała to być przyjemna lektura, a okazała się torturą.

Książka napisana bez żadnego ładu i składu. Dużo bezsensownych opowieści, poprzerywanych w trakcie narracji, niedokończonych, niedopracowanych, chaotycznych. Miała to być przyjemna lektura, a okazała się torturą.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na stronach tej małej, niepozornej książeczki została opisana piękna i wzruszająca miłosna historia. Główną bohaterką jest Natalie, która zupełnym przypadkiem poznaje miłość swojego życia, Francois'a. Od ich pierwszego spotkania ma się wrażenie, że są sobie przeznaczeni. Ich miłośc jest sielankowa, bajkowa, bez kłótni, zdrad czy innych przeciwności losu aż do dnia, w którym Francois ginie w wypadku. Dla Natalie jest to ogromny szok, czuje jakby ktoś wyrwał jej serce, a dziura, która pozostała nie tylko boli, ale ciągle przypomina o doznanej stracie. Ukojeniem i sposobem na radzenie sobie z bólem jest dla Natalie najpierw samotność, a później rzucenie się w wir pracy. W pracy, w której poznaje Marcusa, a pocałunek, którym go obdarza odmienia całe jej życie...
Nie spodziewałam się, że ksiązka wywże na mnie tak duże wrażenie. Autor ukazuje głębie uczuć i ich moc bez zbędnych cukierkowych opisów. Postacie, które stworzył wydają się autentyczne, takie które żyją tuż obok nas, przez co łatwo wczuć się w ich sytuacje, w targające nimi emocje. Język, którym posługuje się pisarz jest plastyczny, obrazowy, a całość czyta się lekko i przyjemnie. To także zasługa kilku humorystycznych wstawek, nutki ciepła, magii i nastrojowości. To wszystko tworzy niezwykły klimat książki, od której aż nie chce się oderwać.
Ktoś, niestety nie wiem kto bardzo trafnie napisał, że "Foenkinos pisze tak, jakby szeptał do kobiecego ucha". Jego „Delikatność” jest jak mgiełka, jak muśnięcie skrzydełkami motyla. Jest tak lekka, delikatna, czuła, tkliwa, ulotna, subtelna i tak bardzo kobieca, że wierzyć się nie chce, iż napisał ją mężczyzna, w dodatku taki, który "do szesnastego roku życia nie przeczytał żadnej książki". Spod jego pióra wyszła niezwykle wciągająca, ciepła, miejscami przezabawna opowieść o różnych obliczach miłości, o tęsknocie, szczęściu oraz niespodziankach, które szykuje nam życie na każdym kroku, w najmniej oczekiwanym przez nas momencie.

Na stronach tej małej, niepozornej książeczki została opisana piękna i wzruszająca miłosna historia. Główną bohaterką jest Natalie, która zupełnym przypadkiem poznaje miłość swojego życia, Francois'a. Od ich pierwszego spotkania ma się wrażenie, że są sobie przeznaczeni. Ich miłośc jest sielankowa, bajkowa, bez kłótni, zdrad czy innych przeciwności losu aż do dnia, w którym...

więcej Pokaż mimo to