-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać304
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2013-10-23
2016-01-06
2015-12-25
Co może wyniknąć z połączenia tych dwóch popularnych nazwisk? Jaką książkę mogły stworzyć dwie z kilkunastu topowych aktualnie pisarek? Obie potrafią pisać zabawnie, lekko, ciekawie. Czytelniczki uwielbiają powieści zarówno Witkiewicz, jak i Sochy, której "Maminsynek" znalazł się wśród najlepszych książek, jakie czytałam w 2015 roku. Chciałam na tej liście umieścić także powyższą publikację, ale postanowiłam poczekać do Nowego Roku, by dać Wam znać, jaka jest rewelacyjna!!!
Całość opinii: http://asymaka.blogspot.com/2016/01/awaria-mazenska-magdalena-witkiewicz.html
Co może wyniknąć z połączenia tych dwóch popularnych nazwisk? Jaką książkę mogły stworzyć dwie z kilkunastu topowych aktualnie pisarek? Obie potrafią pisać zabawnie, lekko, ciekawie. Czytelniczki uwielbiają powieści zarówno Witkiewicz, jak i Sochy, której "Maminsynek" znalazł się wśród najlepszych książek, jakie czytałam w 2015 roku. Chciałam na tej liście umieścić także...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-10
Adrianna Trzepiota debiutuje w roli autorki książki i trzeba przyznać, że jest to debiut jak najbardziej udany. Historia przez nią stworzona przekonuje do siebie czytelnika, jest zgrabna i ciekawa. Już od pierwszych stron pochłania nas klimat i niezwykła atmosfera mazurskiej okolicy, pełna magii, tajemniczości, dwuznaczności...
"Zwilczona" jest opowieścią o kobiecie takiej, jak my. Jaśmina ma trzydzieści pięć lat, uczy języka polskiego, ma męża i małe dziecko, prawdziwe przyjaciółki, na które zawsze może liczyć. Mieszka na mazurskiej prowincji. Pozornie zdaje się być zadowoloną ze swojej egzystencji matką i żoną, ale im bardziej zagłębiamy się w lekturze tej pasjonującej i przepełnionej legendami historii, tym mocniej zaczynamy odczuwać, że czegoś w jej codzienności brakuje.
Czy idealny zdawałoby się partner, którego wybrała na zawsze, na dobre i na złe, może się zmienić praktycznie z dnia na dzień? Z jakiego powodu ulegnie tak diametralnej zmianie i czy jej małżeństwo przestanie istnieć? Jakby tego było mało, na horyzoncie pojawi się ktoś jeszcze. Ktoś, kto zrozumie, wysłucha, pocieszy, przytuli...
całość recenzji: http://asymaka.blogspot.com/2015/10/zwilczona-o-kobiecej-intuicji.html
Adrianna Trzepiota debiutuje w roli autorki książki i trzeba przyznać, że jest to debiut jak najbardziej udany. Historia przez nią stworzona przekonuje do siebie czytelnika, jest zgrabna i ciekawa. Już od pierwszych stron pochłania nas klimat i niezwykła atmosfera mazurskiej okolicy, pełna magii, tajemniczości, dwuznaczności...
"Zwilczona" jest opowieścią o kobiecie...
2015-01-09
Powiem Wam tak, od wielu dni chciałam przeczytać tę powieść. Nie mogłam o niej zapomnieć, intrygowała mnie i czułam podświadomie, że to będzie coś wyjątkowego, co doda mi energii i przywróci wiarę w prowadzenie bloga i recenzowanie. Jakież było moje zaskoczenie, gdy otworzyłam e-mail, a w nim był pdf tej historii!
http://asymaka.blogspot.com/2015/01/coreczka-liliana-fabisinska.html
Powiem Wam tak, od wielu dni chciałam przeczytać tę powieść. Nie mogłam o niej zapomnieć, intrygowała mnie i czułam podświadomie, że to będzie coś wyjątkowego, co doda mi energii i przywróci wiarę w prowadzenie bloga i recenzowanie. Jakież było moje zaskoczenie, gdy otworzyłam e-mail, a w nim był pdf tej...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-10-30
Zdecydowanie polecam "W nadziei na lepsze jutro" i zapewniam, że nie zawiedziecie się sięgając po nią. To lektura warta uwagi, której zakończenie wbije nas w fotel i z niecierpliwością będziemy oczekiwać kolejnej dawki twórczości Ewy Bauer. Na szczęście miałam ten komfort, że po skończeniu debiutanckiej powieści mogłam od razu zacząć czytać drugi tom opowieści o Annie, jaki znaleźć można w "Kruchości jutra". Opinia o kontynuacji niebawem, może jeszcze dzisiaj?
Całość recenzji: http://asymaka.blogspot.com/2014/10/w-nadziei-na-lepsze-jutro-ewa-bauer.html
Zdecydowanie polecam "W nadziei na lepsze jutro" i zapewniam, że nie zawiedziecie się sięgając po nią. To lektura warta uwagi, której zakończenie wbije nas w fotel i z niecierpliwością będziemy oczekiwać kolejnej dawki twórczości Ewy Bauer. Na szczęście miałam ten komfort, że po skończeniu debiutanckiej powieści mogłam od razu zacząć czytać drugi tom opowieści o Annie, jaki...
więcej mniej Pokaż mimo to
Chciałabym dzisiaj opowiedzieć Wam jeszcze o kolejnym udanym debiucie, który już w czwartek ukaże się pod moimi skrzydłami. Jestem naprawdę dumna, że mogę rekomendować taką prozę. Ciekawą, dającą do myślenia, pokazującą nam różne punkty widzenia danej sytuacji. Autorka niejednemu z nas utrze nosa, bo przecież tak łatwo jest nam osądzać innych, krytykować, oceniać. Czy w trakcie lektury zmienimy zdanie? Stwierdzimy, że jednak nie mieliśmy racji? Być może. Pozornie wydawać by się mogło, że czternastoletnia dziewczyna i od dawna dorosły mężczyzna, jej nauczyciel, nie powinni byli zapałać do siebie uczuciem, bo taka miłość niemożliwa jest do spełnienia, zakazana, grzeszna... Co takiego musiałoby się stać, byśmy zmienili zdanie?
Ewa Bartkowska mieszkała w wielu różnych miejscach, ale czternaście lat temu osiadła na stałe we Wrocławiu. Jak sama mówi, jest zwyczajną kobietą, matką, córką, przyjaciółką. Ukończenie książki było dla niej momentem przełomowym, z chwilą, kiedy ją napisała stała się nareszcie sobą w stu procentach.
Literatura odgrywa w jej życiu bardzo ważną rolę. Tuż obok książek postawiłaby wiele na podróże i otwarte przestrzenie, które uwielbia. Nigdy nie przywiązywała wagi do stanowisk, miejsca pracy, zmieniających się w jej życiu ról. Musiała odgrodzić się od tego wszystkiego, by zrealizować swoje największe pragnienie. Od dziecka marzyła bowiem, by napisać książkę i cieszy się, że wreszcie to marzenie udało jej się spełnić. Zastanawia się tylko, dlaczego zdecydowała się na ten krok tak późno?
"Ja, judaszka" samym tytułem intryguje nas, ciekawi, zastanawia, co też może się kryć pod tą kontrowersyjną i niejednoznaczną nazwą? Co znajdziemy na kartach tej powieści? Zainteresowani czytamy opis wydawcy i coraz bardziej chcemy zagłębić się w tej lekturze! Młoda dziewczyna zafascynowana swoim nauczycielem, teraz już dojrzała kobieta, opowiada nam swoją historię. Poznajemy też męski punkt widzenia, myśli i rozterki czterdziestoletniego mężczyzny, który na równi z czternastolatką zatraca się w uczuciu zakazanym. Początkowo cała ta sytuacja budzi nasz niesmak, bunt, gniew nawet. Bo jakże to! Dziewczyna jest przecież jeszcze dzieckiem, zostanie wykorzystana i porzucona, skrzywdzona! Powoli, krok po kroku, strona za stroną emocje, jakie w nas buzują, zmieniają się. To prawdziwa huśtawka nastrojów, najpierw podchodzimy do tej historii dosyć sceptycznie, by wreszcie... by wreszcie po raz kolejny zrozumieć, że nic nie jest czarno-białe, że istnieją różne odcienie szarości, że nie wolno nam jednoznacznie nikogo oceniać i szufladkować. Jeżeli chcemy na jakikolwiek temat się wypowiadać, warto najpierw zapoznać się z faktami.
Alicja miała czternaście lat, osiem miesięcy i czternaście dni. Właśnie rozpoczął się kolejny rok szkolny, dla niej niezwykły, ale ona jeszcze o tym nie wiedziała. Nie wiedziała, czego doświadczy, jak bardzo zmieni się jej życie, jak wiele bólu i cierpienia ją czeka. Czy gdyby posiadała tę wiedzę, nie przekroczyłaby progu szkoły? Jej wielka miłość, najpiękniejsze uczucie, najszczersze jest tuż obok. Najwspanialszy człowiek, jakiego mogła spotkać na imię ma Wiktor. Spóźniony dotarł na apel inaugurujący rozpoczęcie roku szkolnego. Dla niej od samego początku było jasne, że łączy ich pokrewieństwo dusz. Czy i dla niego było to tak oczywiste? Czy możliwe do spełnienia jest uczucie zakazane, między uczennicą a nauczycielem? Jakich wyborów będą musieli dokonać, co poświęcić, by choć na moment stać się parą szczęśliwych ludzi?
Piękna opowieść o prawdziwej miłości. Miłości dojrzałej, mądrej, romantycznej. Niestety nie będzie idealna, wolna od błędów i dramaturgii. Na przykładzie dwójki głównych bohaterów tej książki zrozumiemy, że za szczęście w życiu musimy prędzej czy później zapłacić wysoką cenę, czy zatem warto zatracić się w uczuciu? Kochać i być kochanym, wbrew zasadom, przyjętym regułom, wbrew opiniom naszych bliskich i znajomych?
całość recenzji tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2014/10/ja-judaszka-ewa-bartkowska-patronat.html
Chciałabym dzisiaj opowiedzieć Wam jeszcze o kolejnym udanym debiucie, który już w czwartek ukaże się pod moimi skrzydłami. Jestem naprawdę dumna, że mogę rekomendować taką prozę. Ciekawą, dającą do myślenia, pokazującą nam różne punkty widzenia danej sytuacji. Autorka niejednemu z nas utrze nosa, bo przecież tak łatwo jest nam osądzać innych, krytykować, oceniać. Czy w...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-07-15
Twórczość Agnieszki Lingas-Łoniewskiej znam dosyć dobrze, szczególnie nowsze publikacje literackie, które wyszły spod Jej pióra. Wszystkie stworzone przez nią historie łączy jedno-wielkie emocje, jakie wyzwalają w czytelniku.
Tym razem autorka zabierze nas do miejsca pełnego niesamowicie pachnącej lawendy, poznamy Dalmację Południową widzianą oczami naszych bohaterów. Saga obejmować będzie trzy tomy, każdy z nich to opowieść o innej z sióstr, tak różnych, jak to tylko możliwe. Spotkamy wśród lawendy Zuzannę, w części pierwszej, Zosię w drugiej i Gabrysię, w trzeciej. Trzy kobiety, które łączą więzy krwi i ogromna przyjaźń, trzy ciekawe i intrygujące historie miłosne, a w tle niebanalne okoliczności przyrody!
Na pomysł napisania tej książki, stworzenia całej serii zresztą, wpadła pisarka w sierpniu 2013 roku, przebywając wraz z rodziną i przyjaciółmi właśnie na urlopie w Chorwacji. To na Półwyspie Pelješac zrodził się cały wstępny plan dotyczący poszczególnych losów bohaterów Lingas-Łoniewskiej. Opisała zatem w najnowszej swojej serii miejsca, które zna, wśród których czuje się wyjątkowo dobrze, które są dla niej ważne. Tom pierwszy to historia Zuzanny, najstarszej z sióstr Skotnickich, która odnosi sukcesy na polu zawodowym, jednak jej życie prywatne dalekie jest od ideału. Wciąż nie potrafi zapomnieć o wielkie, szalonej miłości sprzed szesnastu lat, choć stara się z całych sił nie myśleć o przeszłości i nie odgrzebywać starych ran. Co takiego wydarzyło się wtedy w jej życiu, co spowodowało ucieczkę w pracę, by tylko nie myśleć, nie wspominać, nie czuć?
Wydana pod moim patronatem medialnym.
Całość recenzji tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2014/09/szukaj-mnie-wsrod-lawendy-zuzanna-tom.html
Twórczość Agnieszki Lingas-Łoniewskiej znam dosyć dobrze, szczególnie nowsze publikacje literackie, które wyszły spod Jej pióra. Wszystkie stworzone przez nią historie łączy jedno-wielkie emocje, jakie wyzwalają w czytelniku.
Tym razem autorka zabierze nas do miejsca pełnego niesamowicie pachnącej lawendy, poznamy Dalmację Południową widzianą oczami naszych bohaterów. Saga...
2014-08-01
I kolejna recenzja książki wydanej pod moimi skrzydłami
Dzisiaj premiera, zapraszam na blog na KONKURS.
Książkę polecam zdecydowanie. Czyta się ją doprawdy błyskawicznie. Dawno nie bawiłam się tak wyśmienicie, jak przy lekturze tej i poprzedniej propozycji literackiej autorki. Widać, że ma ogromny talent i niczym nieposkromioną wyobraźnię, a w wykreowanym przez nią świecie odnajdziemy się niemalże natychmiast, od pierwszych stron opowiedzianej przez Nią historii.
Anna Kleiber, wydawnictwo Red.media
http://asymaka.blogspot.com/2014/09/gupia-baba-anna-kleiber-patronat.html
I kolejna recenzja książki wydanej pod moimi skrzydłami
Dzisiaj premiera, zapraszam na blog na KONKURS.
Książkę polecam zdecydowanie. Czyta się ją doprawdy błyskawicznie. Dawno nie bawiłam się tak wyśmienicie, jak przy lekturze tej i poprzedniej propozycji literackiej autorki. Widać, że ma ogromny talent i niczym nieposkromioną wyobraźnię, a w wykreowanym przez nią...
2014-09-18
Z twórczością Agnieszki Krawczyk miałam już do czynienia, dlatego z chęcią sięgnęłam po najnowszą publikację autorki, która ma dzisiaj swoją premierę. Mogłam się oczywiście spodziewać, że będzie to opowieść raczej przewidywalna, takie lekkie "czytadełko" do poduszki, ale do samego końca miałam nadzieję, że znajdę w tej historii coś innego, co mnie zaintryguje, zaciekawi, zdziwi.
I znalazłam coś takiego, dlatego z tym większym zainteresowaniem przeczytam niebawem kryminał autorstwa Agnieszki Krawczyk, który czeka teraz na swoją kolej. Co spodobało mi się w tej relaksującej, dodającej energii, budującej po prostu książce?
Jak określiła to sama pisarka w odniesieniu do twórczości fikcyjnej Laury Rossy, wkładając tę opinię w usta Tekli Tyczyńskiej, jednej z bohaterek "Doliny mgieł i róż": "Całkiem niezła rzecz. Może uczuciowo zbyt oszczędna, żeby nie powiedzieć konwencjonalna, ale styl masz bez zarzutu. Widać, że jesteś oczytana i porządnie wykształcona." Ta krótka recenzja hrabiny wydaje mi się być trafioną i w przypadku Agnieszki Krawczyk.
Całość opinii: http://asymaka.blogspot.com/2014/09/dolina-mgie-i-roz-agnieszka-krawczyk.html
Z twórczością Agnieszki Krawczyk miałam już do czynienia, dlatego z chęcią sięgnęłam po najnowszą publikację autorki, która ma dzisiaj swoją premierę. Mogłam się oczywiście spodziewać, że będzie to opowieść raczej przewidywalna, takie lekkie "czytadełko" do poduszki, ale do samego końca miałam nadzieję, że znajdę w tej historii coś innego, co mnie zaintryguje, zaciekawi,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ałbena Grabowska to osoba o wielu twarzach. Jest z zawodu lekarzem neurologiem-epileptologiem, mamą trójki dzieci, pisarką. To autorka książek skierowanych zarówno do młodszego, jak i starszego czytelnika. Dla tych pierwszych odbiorców stworzyła między innymi serię o chłopcu, który woli świat komputerowy od rzeczywistego. Dla drugich z kolei świetne studium psychologiczne, powieść skomplikowaną i trudną. Mam tutaj na myśli tytuł "Coraz mniej olśnień". Poza tym jest kobietą niezwykle ciepłą, sympatyczną. Każda napisana przez nią historia jest niebanalna, przemyślana i dopracowana. Nie jest istotne, czy tworzy dla młodego czytelnika, czy dla starszego, każdego z nich traktuje w sposób wyjątkowy, z szacunkiem. Pozwala nam na samodzielne myślenie, analizowanie podczas czytania, a to chyba najlepsze, najważniejsze, co może dać nam dobra lektura.
Nie miałam pojęcia, czego mogę spodziewać się po najnowszej powieści Ałbeny Grabowskiej. Byłam pewna, że mnie zaskoczy, bo po przeczytaniu "Coraz mniej olśnień" wiedziałam już, że inaczej być nie może. Próbowałam przewidzieć, jakiego typu niespodzianki pojawią się w "Lady M", ale oczywiście odgadnąć, co czeka mnie na kartach najnowszej powieści pisarki nie było wcale tak łatwo.
W tej książce poznajemy Małgorzatę, kobietę zdawałoby się twardą i silną, zawsze stawiającą na swoim. Nie liczy się z uczuciami innym, za wszelką cenę próbuje wyzwolić we własnym mężu poczucie wartości. Nie myśli jednak w tym wszystkim o sobie, o nie, ona chce, aby to Krzysztof był szczęśliwy, jej chorobliwa ambicja nie może niestety doprowadzić do niczego dobrego.
Krzysztof z kolei stara się ze wszech miar zadowolić swoją żonę, próbuje sprostać jej oczekiwaniom, choć niezbyt dobrze czuje się w roli, jaką wyznaczyła dla niego Małgorzata. Może nie jest na tyle dojrzały emocjonalnie, by spojrzeć prawdzie w oczy, by zrozumieć, że taki układ tylko pozornie daje im szczęście?
Całość recenzji tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2014/03/abena-grabowska-lady-m-recenzja.html
Ałbena Grabowska to osoba o wielu twarzach. Jest z zawodu lekarzem neurologiem-epileptologiem, mamą trójki dzieci, pisarką. To autorka książek skierowanych zarówno do młodszego, jak i starszego czytelnika. Dla tych pierwszych odbiorców stworzyła między innymi serię o chłopcu, który woli świat komputerowy od rzeczywistego. Dla drugich z kolei świetne studium psychologiczne,...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-07-18
Debiutancka powieść Anny Kleiber pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się lektury tak wciągającej, zabawnej, lekkiej i kobiecej. Bawiłam się z nią doprawdy rewelacyjnie, podobnie jak z kolejną publikacją autorki, zatytułowaną "Głupia baba", która swoją premierę będzie miała we wrześniu i ukaże się pod moimi skrzydłami.
Anna Kleiber bardzo chętnie czytuje powieści, które wyszły spod pióra Joanny Chmielewskiej.
Do tej pory ukazały się doceniane w wielu literackich konkursach opowiadania, "Kobieta z pazurem", choć napisana po "Głupiej babie", opublikowana została jako pierwsza, jest więc traktowana jako debiut autorki. Moim zdaniem debiut bardzo udany. Mieszkająca w Luboniu początkująca pisarka jest doktorem nauk rolniczych z zakresu ogrodnictwa. Pracuje w Bibliotece Raczyńskich w Poznaniu.
Główna bohaterka historii, o której chcę Wam dzisiaj opowiedzieć ma na imię Justyna. Niestety nie ma szczęścia w miłości, za to jej ojciec zdaje się mieć je bezsprzecznie. Zakochany po uszy we właścicielce warzywniaka, która nie stroni od mężczyzn, ale on tego zdaje się nie dostrzegać, nie zważa na problemy własnego dziecka, co prawda już od dawna pełnoletniego, ale jednak dziecka! Nasza bohaterka zostaje więc pozbawiona miłości nie tylko jakiegokolwiek partnera, ale też jedynego rodzica, ponadto traci pracę, a jakby tego wszystkiego było mało umiera jeszcze pan Kazimierz. W dodatku nie umiera sam z siebie, naturalnie, a zostaje zamordowany! Co jeszcze może wydarzyć się w życiu Justyny? A może, może, i to wiele.
Całość recenzji tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2014/08/kobieta-z-pazurem-anna-kleiber-premiera.html
Debiutancka powieść Anny Kleiber pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się lektury tak wciągającej, zabawnej, lekkiej i kobiecej. Bawiłam się z nią doprawdy rewelacyjnie, podobnie jak z kolejną publikacją autorki, zatytułowaną "Głupia baba", która swoją premierę będzie miała we wrześniu i ukaże się pod moimi skrzydłami.
Anna Kleiber bardzo chętnie czytuje powieści,...
2014-07-23
PATRONAT MEDIALNY PISANINKI
Dziwne, że wcześniej nie zainteresowałam się twórczością autorki, biorąc pod uwagę, że mieszka tak blisko mnie. Nigdy nie słyszałam jednak o żadnej książce Karoliny Kubilus. Nie miałam pojęcia, że tworzy w zaciszu domowego ogniska, tuż obok mnie niemalże, w Trzciance, w której przecież uczył się przez pięć lat mój mąż. Cieszę się jednak, że wreszcie udało mi się sięgnąć po książkę autorki i zapoznać się z Jej twórczością.
Pisze zabawnie, lekko, z niebywałą prostotą, bez zbędnego patosu, o sprawach niezwykle istotnych. Jej najnowsza książka opowiada historię kobiety, z którą spokojnie możemy się utożsamić, podać sobie dłonie i pokiwać głową ze zrozumieniem. Kubilus zdaje się być doskonałą znawczynią kobiecych zmartwień, smuteczków i problemików. Specjalnie zdrobniłam te określenia, ponieważ chyba tylko my, przedstawicielki płci pięknej, potrafimy „zrobić z igły widły”. To my dorabiamy całą ideologię do nic nieznaczących gestów, westchnięć czy spojrzeń naszych mężczyzn. Takie jesteśmy, może nie wszystkie i nie na każdym kroku, ale takie właśnie bywamy.
Karolina Kubilus to osoba, która odznacza się zapewne sporym poczuciem humoru i dystansem tak do własnej osoby, jak otaczającego Ją świata. Gdyby było inaczej nie udałoby się Jej stworzyć tak ciekawych, niebanalnych i zabawnych postaci. Dialogi, przemyślenia i refleksje poszczególnych bohaterów wykreowanej przez autorkę rzeczywistości dają nam powody do uśmiechu, chciałoby się wręcz powiedzieć: „Skąd ja to znam”. Teściowa Magdy, głównej postaci „Szczęścia w kolorze burgunda”, zdaje się być żywcem wyjęta z naszej codzienności, jej powiedzonka, spostrzeżenia i kłopoty, wszystko, o czym mówi, przypomina nam o naszej własnej „kochanej mamusi”.
Całość recenzji: http://asymaka.blogspot.com/2014/07/karolina-kubilus-szczescie-w-kolorze.html
PATRONAT MEDIALNY PISANINKI
Dziwne, że wcześniej nie zainteresowałam się twórczością autorki, biorąc pod uwagę, że mieszka tak blisko mnie. Nigdy nie słyszałam jednak o żadnej książce Karoliny Kubilus. Nie miałam pojęcia, że tworzy w zaciszu domowego ogniska, tuż obok mnie niemalże, w Trzciance, w której przecież uczył się przez pięć lat mój mąż. Cieszę się jednak, że...
2014-07-01
„Czy to możliwe, aby pokrewieństwo dusz połączyło obcych sobie ludzi w chwili, gdy podali sobie ręce? Czy taka metafizyczna bliskość może się zrodzić w świecie ogarniętym szaleństwem? W mieście, w którym każdy lej po bombie i każdy spalony dom krzyczą, że życie nie ma wartości?”[1]
Nie wiem, czy uda mi się opisać słowami, jak ważna to była dla mnie lektura, jak trudno było przebrnąć przez niektóre fragmenty, szczególnie, że znałam od samego początku jej tragiczne zakończenie.
Krzysztof Kamil Baczyński i Jego twórczość na stałe zamieszkali w moim nastoletnim wówczas sercu, bo jako licealistka właśnie zaczytywałam się w Jego wierszach. Szczególnym sentymentem darzyłam oczywiście te, w których opowiadał o nieuchronności losu, o czekającej go w czasie wojennej rzeczywistości rychłej śmierci. Był młodym, wspaniałym człowiekiem, bezsprzecznie utalentowanym i wartościowym. Pisał moim zdaniem genialnie. Chciał normalnie żyć, zakochał się z wzajemnością, o czym wiedziałam już wcześniej dzięki Jego poezji, wierszom napisanym specjalnie dla żony Basi.
całość recenzji: http://asymaka.blogspot.com/2014/07/ty-jestes-moje-imie-katarzyna-zyskowska.html
„Czy to możliwe, aby pokrewieństwo dusz połączyło obcych sobie ludzi w chwili, gdy podali sobie ręce? Czy taka metafizyczna bliskość może się zrodzić w świecie ogarniętym szaleństwem? W mieście, w którym każdy lej po bombie i każdy spalony dom krzyczą, że życie nie ma wartości?”[1]
Nie wiem, czy uda mi się opisać słowami, jak ważna to była dla mnie lektura, jak...
Dorosnąć nie tylko do miłości w skomplikowanej rzeczywistości Tarczyna i okolic.
Nazwisko Kasi Bulicz-Kasprzak czytelnicy kojarzą z zabawnymi powieściami o oryginalnych tytułach, takich jak: „Nie licząc kota czyli kolejna historia miłosna” czy „Nalewka zapomnienia czyli bajka dla nieco starszych dziewczynek”. Są to historie napisane lekko i ciekawie, z przymrużeniem oka, jest w nich i miłość, i humor, i tajemnicza przeszłość, i zaskakujące sytuacje, jest też interesująca fabuła.
„Meandry miłości” to z kolei książka troszeczkę inna, po pierwsze dlatego, że nie dzieje się współcześnie. Autorka postanowiła pokazać nam zupełnie inne oblicze, zaskoczyć nas kompletnie odmiennym podejściem do świata literatury, ukazać swoją drugą twarz – romantyczki? Czy istnieje kobieta, która nie chciałaby jeździć konno, być adorowana, zapraszana na bale, chodzić w zjawiskowo pięknej sukni prosto z Paryża? Która z nas choć przez chwilę nie chciałaby poczuć się jak ktoś niezwykły, kim trzeba się opiekować, kogo śliczna główka nie powinna zaprzątać sobie uwagi sprawami męskimi, jak rachunki, wydatki, polowania? Oczywiście tamten świat nie jest pozbawiony wad, bo małżeństwa zawierane są bez miłości, często z rozsądku, decyzję o zamążpójściu podejmują rodzice, ważne są tu nie emocje, nie uczucia, a pozycja, posag. Tamte czasy nie obywały się również bez skandali, chorób, bankructwa, namiętności.
Główną bohaterką „Meandrów miłości” jest dorastająca dziewczyna – panna Helena, która marzy o wielkiej romantycznej miłości, opartej na literackich wzorcach, jakie podsunęła jej Miss Flora, guwernantka. Jak za sprawą czarodziejskiej różdżki bajkowej wróżki zjawia się obok niej Jan, przystojny doktor, który… uważa ją za głupiutką i roztrzepaną pannicę! Za to uwagę jego zwraca dojrzała, piękna kobieta, matka naszej bohaterki.
W tej książce czytelnik nie znajdzie spokojnej, nudnej fabuły, będzie zaskakiwany niemalże co chwilę, jego emocje będą się zmieniały wraz z każdą kolejną stroną powieści, jak w kalejdoskopie. Choć wszystko dzieje się przed ponad 150-ciu laty relacje ludzkie, ich uczucia, pragnienia nie zmieniły się aż tak bardzo przez wieki, ciągle są tak samo skomplikowane, zawiłe i trudne do wyjaśnienia. Jak na przykład kobieta może zrozumieć mężczyznę, jeżeli on sam nie potrafi pojąć swojego zachowania?
Helena to początkowo niewinne dziecko, choć mające już swoje zdanie, popełniające mniejsze lub większe gafy, roztrzepane i rozgadane, to jednak nadal niedoświadczone i niedojrzałe, nie tylko emocjonalnie. Pod wpływem traumatycznych przeżyć i tragicznych wydarzeń dziewczyna zaczyna jednak ewoluować, zmienia się w dojrzałą i mądrą kobietę. Czy zajęta od rana do nocy ratowaniem rodzinnego majątku znajdzie czas na coś więcej, czy zauważy kogoś, kto kocha ją całym sercem, czy da szansę temu uczuciu? Czy chociaż ona będzie w tym niełatwym świecie szczęśliwa?
Autorka doskonale poradziła sobie w nowej roli, podeszła do tematu umiejętnie i z przygotowaniem. Na uwagę zasługuje fakt, że jej bohaterowie są "jak żywi", doskonale wykreowani, z wadami i zaletami, z dylematami idealnie osadzonymi w ówczesnych czasach. Szybko przeniosłam się w wymyśloną przez pisarkę rzeczywistość, nie miałam z tym żadnego problemu również dlatego, że w ostatnim czasie zwiedzałam Zamek w Łańcucie, piękny, ogromny, dostojny, pełen przepychu. To w tych wnętrzach wyobraziłam sobie stworzone przez autorkę postaci, to tam je widziałam. Niesamowita to była przygoda!
Moim zdaniem brakuje w polskiej literaturze współczesnej takiej tematyki. Próba podjęta przez Bulicz-Kasprzak wypadła znakomicie, przysporzy jej kolejnych zwolenników i czytelników, jestem tego pewna. Szczególnie, że „Meandry miłości” nie są tylko opowieścią o romansach, mamy tu poruszone i problemy biedniejszej klasy społecznej, ludzi żyjących w naprawdę prymitywnych warunkach, jak też zubożałej szlachty. Ludzkie losy opisane przez pisarkę wzruszają, zasmucają, zaskakują, uczą nas i pobudzają do refleksji, zastanowienia się nad naszym własnym życiem.
Książka zaczyna się balem, nadziejami pokładanymi w przyszłości, ale któż z bohaterów tamtego świata mógłby przypuszczać, że tak potoczą się ich dzieje, że życie to nie bajka i że za błędy trzeba będzie zapłacić czasem bardzo wysoką cenę? Że chwila zapomnienia poniesie za sobą skomplikowane konsekwencje? Trudna to lekcja, gorzka do przełknięcia pigułka otrzymana od losu, ale i pouczająca. Polecam całym sercem.
"Meandry miłości" Kasia Bulicz-Kasprzak Wydawnictwo Czarno na białym, 23.10.2013
Dorosnąć nie tylko do miłości w skomplikowanej rzeczywistości Tarczyna i okolic.
więcej Pokaż mimo toNazwisko Kasi Bulicz-Kasprzak czytelnicy kojarzą z zabawnymi powieściami o oryginalnych tytułach, takich jak: „Nie licząc kota czyli kolejna historia miłosna” czy „Nalewka zapomnienia czyli bajka dla nieco starszych dziewczynek”. Są to historie napisane lekko i ciekawie, z przymrużeniem oka,...