Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , ,

moim jedynym marzeniem jest cofnąć się w czasie do momentu, kiedy przyszło mi do głowy, żeby przeczytać tę książkę i zamiast tego słuchać płaczących kotów całą noc - intelektualnie wyszłoby na to samo, a emocjonalnie może nawet bym wygrała

moim jedynym marzeniem jest cofnąć się w czasie do momentu, kiedy przyszło mi do głowy, żeby przeczytać tę książkę i zamiast tego słuchać płaczących kotów całą noc - intelektualnie wyszłoby na to samo, a emocjonalnie może nawet bym wygrała

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jest mi niedobrze na samą myśl o tej książce i chcę od wydawcy zwrot pieniędzy, razem z odsetkami za uszczerbek na zdrowiu psychicznym. Kupiłam i przeczytałam „Rado Boya” podekscytowana faktem, że oto mamy na polskim rynku kolejną powieść młodzieżową o tematyce LGBT. Naiwnie sądziłam, że skoro ktoś jeszcze pokusił się o napisanie takiej historii, to wie, co robi. Cóż za gorzka pomyłka z mojej strony. Mam tylko nadzieję, że skoro ja już się nacierpiałam, to nikt więcej nie będzie musiał.

Zacznijmy może od kwestii stricte technicznych. Styl tego „arcydzieła” woła o pomstę do nieba, co jest eufemizmem dla stwierdzenia, że Jaworska zwyczajnie nie potrafi pisać. Autorka nigdy nie zdecydowała się też, z czyjego punktu widzenia chce poprowadzić narrację - perspektywa zmienia się nieustannie nawet na przestrzeni jednego akapitu. Tak, akapitu. Poza tym mam wrażenie, że autorka nigdy nie spotkała żywego człowieka (a już w szczególności nastolatka) i nie ma pojęcia, jak ludzie ze sobą rozmawiają. Tak nienaturalnych dialogów nie czytałam od czasów… Nie, przepraszam, tak nienaturalnych dialogów nie czytałam jeszcze nigdy w życiu. Jaworska sili się również na coś, co pewnie chciałaby nazwać poetyckimi opisami, a co w rzeczywistości jest żenujące. Metafory muszą niestety mieć jakiś sens i uzasadnienie, uczą tego jeszcze w podstawówce. „Interesujący” jest także fakt, że o ile większość opisów stara się być kwiecista i nieoczekiwana, o tyle opisy scen masturbacji (tak, jest ich na tyle dużo, że tworzą własną kategorię) są na tyle rzeczowe, że wręcz grubiańskie.

Szczerze mówiąc, jeśli miałabym oceniać tę książkę wyłącznie po stylu, chciałam skończyć lekturę po pierwszej stronie. Dotrwałam do końca tylko przez jakąś makabryczną chęć przekonania się, jak bardzo źle może być.

Przejdźmy więc do meritum sprawy, czyli wątków LGBT. Jako członek społeczności, byłam niezwykle ciekawa, w jaki sposób zostaną one potraktowane. I czuję się teraz mentalnie skopana. Uwaga, nie zamierzam stronić od spojlerów i nie, nie czuję się z tym źle, jako że cała ta książka to jedno wielkie Gay Tragedy Porn. Nasz główny bohater, Kamil, za chwilę zdaje maturę i nadal nie uświadomił sobie, że jest gejem. Ale już od czasów podstawówki mu dokuczano na setki bardzo kreatywnych sposobów, właśnie dlatego, że jest gejem, bo najwyraźniej wszyscy wokół niego o tym wiedzieli, tylko on jeden nie. Kończy się to oczywiście tym, że Kamil jest w depresji, ma myśli samobójcze i bezustannie się okalecza. O tym, że nie ma żadnych przyjaciół i najwyraźniej nigdy nie miał, nie trzeba nawet wspominać, prawda? Stereotyp? Niemożliwe, nie u Jaworskiej!

Prym wśród szkolnych katów wiódł Jakub, który jest też oczywiście utajnionym gejem zakochanym w Kamilu. Bo tak, motyw zaciekłego homofoba, który jest tak naprawdę gejem, to zupełna nowość w literaturze! Odpokutowuje on za swoje winy - naturalnie - próbą samobójczą, a nawet dwoma, ale druga jest tylko mimochodem wspomniana w epilogu. I tu kolejna “ciekawostka”: kiedy stoi na moście i czeka na odpowiedni moment, żeby skoczyć pod pociąg, zaczyna się masturbować na samą myśl o Kamilu.

Mamy jeszcze obiekt romantycznych uczuć Kamila, dwudziestoczteroletni poeta. I w zasadzie już sam ten fakt powinien go skreślić, bo biorąc pod uwagę, że Kamil jest ledwie na granicy lat dziewiętnastu, jest to ogromna różnica wieku. Nie ukrywajmy, że mamy tu do czynienia z dorosłym facetem, który zakochuje się w dziecku, które nie ukończyło jeszcze nawet liceum i absolutnie nic w tej sytuacji nie ma zdrowego. Ale wracając do samego Wojciecha, on też naturalnie ma za sobą tragiczną przeszłość. Jest ujawnionym gejem i całe życie boryka się z homofobią, co chwila opierając się przez pobicia w szpitalu, przez co jego siostra panicznie się wręcz o niego boi. Kolejna ciekawostka: Wojciech spędził Wigilię w łóżku z nieznajomym, bo najwyraźniej nie było powodu, żeby został tego wieczoru w domu z siostrą, z którą ma genialny kontakt, i z jej dziewczyną. Logiczne.

W powieści pojawia się jeszcze na krótko kolejny gej; pielęgniarz w szpitalu, który ma pofarbowane włosy i kołysze biodrami, bo nie, nie mieliśmy jeszcze dość stereotypów. Widać więc jak na dłoni: geje w świecie Jaworskiej albo mają tragiczną przeszłość i teraźniejszość, albo są chodzącymi stereotypami. (Albo obie rzeczy naraz.) A sam wątek miłości między Kamilem i Wojciechem, który jest niby siłą napędową całej historii? Kamil uwielbia wiersze Wojciecha, a potem popatrzyli sobie w oczy dwa razy i już wiedzieli, że chcą razem spędzić resztę życia. Naprawdę chciałabym móc powiedzieć, że to tylko wyolbrzymienie z mojej strony...

Nie będę nawet próbować zagłębiać się w pozostałe wątki powieści, gdzie mamy chociażby kobietę zdradzającą swojego męża z jego ojcem czy babcię latami nasyłającą bandziorów na chłopców, których posądza o bycie gejami (w tym na własnego „wnuczka”)… W zasadzie wszystkie relacje między kobietami mocno pachną zinternalizowaną mizoginią autorki. Są też lekarze i policjanci albo absurdalnie oddani sprawie (i przy okazji łamiący wszelkie prawa etyki zawodowej), albo homofobiczni do szpiku kości.

Na okładce pada zdanie „debiut literacki Jaworskiej wyrastający z doświadczeń osób, które przewinęły się przez jej życie” i chyba to boli mnie najbardziej. Bo wygląda na to, że osoby nieheteronormatywne w oczach Jaworskiej dobre są tylko po to, żeby ich losy zdramatyzować i na nich zarobić. Żadna z tych postaci nie miała jakiejkolwiek osobowości, nie można nawet powiedzieć, że byli karykaturami, bo te przynajmniej charakteryzują się jakąś jedną szczególną cechą. Tu nie mamy absolutnie nic oprócz kuriozalnych działań, które pozwalają autorce popchnąć akcję do przodu. Pomijając wszystko inne, gdybym chciała poczytać o osobach LGBT dosłownie i w przenośni maltretowanych, mogłam sięgnąć po pierwszy z brzegu artykuł w internecie.

Jest mi niedobrze na samą myśl o tej książce i chcę od wydawcy zwrot pieniędzy, razem z odsetkami za uszczerbek na zdrowiu psychicznym. Kupiłam i przeczytałam „Rado Boya” podekscytowana faktem, że oto mamy na polskim rynku kolejną powieść młodzieżową o tematyce LGBT. Naiwnie sądziłam, że skoro ktoś jeszcze pokusił się o napisanie takiej historii, to wie, co robi. Cóż za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Rep: lesbian mc, autistic sapphic li, side trans character, side gay couple, side nb character

Otrzymałam darmowy egzemplarz w zamian za szczerą recenzję.

Trzeba zacząć od tego, że z każdą książką Osińska pisze coraz lepiej. Jeśli czytaliście jej dwie pierwsze pozycje, możecie sobie tylko wyobrazić, jak dobry jest “Fluff”... Jeśli jakimś cudem natomiast jeszcze nie przeczytaliście “Fanfika”, powinniście (1) przemyśleć wszystkie swoje życiowe wybory i (2) jak najszybciej nadrobić zaległości.

“Fluff” spycha naszą ulubioną męską parę na drugi plan i główne światło daje na Matyldę. Wychodzi to wszystkim na dobre. Jak się okazuje czytanie o Leonie i jego chłopaku z perspektywy osoby postronnej, jest jeszcze bardziej przyjemne. Ale najważniejsza jest tu oczywiście Matylda! Ja pokochałam ją od w zasadzie już pierwszej strony i jakoś nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby postąpić inaczej.

Matylda jest postacią, z którą mega łatwo jest się utożsamić. W końcu który nastolatek nie uważa, że wszyscy oprócz niego są tacy wspaniali i utalentowani, i wszystko potrafią, i wszystko przychodzi im z łatwością, i tylko on jeden jest jakimś takim nijakim beztalenciem? Ten sentyment jest wszechobecny we “Fluffie” i, oczywiście, jest jak najbardziej bezpodstawny. Cenię sobie, w jak bardzo nienachalny sposób przedstawiona została podróż Matyldy od takiego właśnie nastawienia do zaakceptowania i pokochania tego, kim właściwie jest.

Odkrywa zresztą i akceptuje nie tylko swoje talenty, ale również orientację. Szczerze mówiąc, nie zdawałam sobie sprawy, jak kolosalnym i budującym przeżyciem będzie czytanie o lesbijce w polskiej książce dla młodzieży… Osińska znów zrobiła dla młodzieży LGBT coś, czego my, jako nieco starsze roczniki, możemy tylko zazdrościć. I znów nic nie jest na siłę, raczej - cała reprezentacja jest tak niesamowicie naturalna, łącznie z faktem, że te wszystkie dzieciaki się ze sobą przyjaźnią (bo przecież wszyscy wiemy, że nasza społeczność chodzi stadami).

Jednocześnie nie jest wyłącznie różowo. Jakkolwiek taka lektura też byłaby w pewnym sensie interesująca, Osińska nie daje nam zapomnieć, że jednak żyjemy w Polsce i że jest masa ludzi, którzy nas nie akceptują. Te najważniejsze postaci oczywiście uczą się, przezwyciężają swoje wpojone przez społeczeństwo poglądy, ale nadal są postaci z klapkami na oczach. Tytuł jednak do czegoś zobowiązuje i “Fluff” nie jest tragedią, przeciwnie - jest światełko w tunelu pod postacią ludzi, którzy będą kochali innych bezgranicznie i bezwarunkowo.

I chyba to mnie najbardziej w książce Osińskiej urzekło. Ta niesamowita siła miłości, zarówno romantycznej, jak i rodzinnej, między przyjaciółmi. Sprawia ona, że całość jest jak lekarstwo dla naszej duszy, jak rosół ugotowany przez babcię, kiedy chorowaliśmy cały dzień. Daje siłę i nadzieję, że będzie lepiej; że nie jesteśmy absolutnie sami; że nasze historie też zasługują na to, żeby je opowiedzieć, a my na szczęśliwe zakończenie.

Rep: lesbian mc, autistic sapphic li, side trans character, side gay couple, side nb character

Otrzymałam darmowy egzemplarz w zamian za szczerą recenzję.

Trzeba zacząć od tego, że z każdą książką Osińska pisze coraz lepiej. Jeśli czytaliście jej dwie pierwsze pozycje, możecie sobie tylko wyobrazić, jak dobry jest “Fluff”... Jeśli jakimś cudem natomiast jeszcze nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Okej, trzeba zacząć od tego, że autor osadził nowelę na tle akcji "Hiacynt" i absolutnie nic nie upiększał - przedstawił świat dokładnie takim, jakim moje pokolenie już go sobie na szczęście tylko wyobraża, z funkcjonariuszami SB pracującymi w sposób, jakiego można się domyślić. Nie chcę spojlerowac, ale polecam mieć to cały czas na uwadze, jeśli ktoś zdecyduje się "Hiacynt" przeczytać.

Tylko teraz, czy warto? Z jednej strony świetnie, że książki o tej tematyce powstają, szczególnie - tu sugeruję się wyłącznie dedykacją, ale dość jednoznaczną ("Dla Tomka, mężczyzny mojego życia") - że autor sam nie jest hetero. A w końcu kto powinien opowiadać nasze historie, jeśli nie my?

Z drugiej jednak strony, warsztat literacki kuleje. Kurczab nie wie kiedy użyć słowa "obaj", a kiedy "obydwoje", nagminnie używa sformułowania "godzina czasu" i mówiąc szczerze, brakuje mu wyraźnego stylu. Kolejna rzecz, która mnie irytowała, to zapisywanie myśli głównego bohatera, jak dialogu, co dla mnie jest pójściem na łatwiznę. Po to mamy narrację, żeby wywnioskować, co bohater czuje w danej sytuacji; nie musi on nam swoich emocji literować. Czyta się to zdecydowanie jak debiut i to w dodatku taki niezbyt dobrze wyedytowany.

Przekłada się to oczywiście również na samych bohaterów, który nie są wcale tak dobrze wykreowani, jakbyśmy tego chcieli. Tacy trochę papierowi, trochę jednowymiarowi i karykaturalni. Robią dokładnie to, czego potrzebuje od nich autor, żeby historię popchnąć do przodu, ale to by było na tyle. Chociaż przyznam, że gdzieś w połowie główny bohater rzeczywiście na chwilę stał się taki rozkoszny (żenujący), że nic, tylko do rany przyłóż. Szkoda, że nie mógł taki być zawsze.

"Hiacyntowi" nie pomaga też to, jaki jest krótki. Gdyby dodać jeszcze drugie tyle, to i bohaterowie mieliby więcej czasu, żeby się dać poznać i polubić, i wszystkie wątki mogłyby pożądnie wybrzmieć. W tej chwili wydarzenie goni za wydarzeniem, co skutkuje tym, że żadne nie niesie ze sobą takiego ciężatu emocjonalnego, jakiego spodziewał się zapewne autor.

Ogólnie rzecz biorąc historia jest naprawdę dobra, klarowna i mogłaby wycisnąć łzy z oczu, gdyby tylko bardziej ją dopracować.

Okej, trzeba zacząć od tego, że autor osadził nowelę na tle akcji "Hiacynt" i absolutnie nic nie upiększał - przedstawił świat dokładnie takim, jakim moje pokolenie już go sobie na szczęście tylko wyobraża, z funkcjonariuszami SB pracującymi w sposób, jakiego można się domyślić. Nie chcę spojlerowac, ale polecam mieć to cały czas na uwadze, jeśli ktoś zdecyduje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

kwestie magicznie pomijane przy omawianiu w szkole (możemy się bić, jeśli się ze mną nie zgadzasz):
1) wokulski był w ciężkiej depresji przez całą książkę, nie tylko kilka ostatnich rozdziałów
2) praktycznie nikt tutaj nie był hetero
3) żaden z tych gości nie lubił ani nie szanował kobiet

kwestie magicznie pomijane przy omawianiu w szkole (możemy się bić, jeśli się ze mną nie zgadzasz):
1) wokulski był w ciężkiej depresji przez całą książkę, nie tylko kilka ostatnich rozdziałów
2) praktycznie nikt tutaj nie był hetero
3) żaden z tych gości nie lubił ani nie szanował kobiet

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

stosunek liczby wierszy o wiośnie i kwiatach do wierszy o całowaniu/kochaniu jakiegoś faceta jest zdecydowanie zbyt niski

stosunek liczby wierszy o wiośnie i kwiatach do wierszy o całowaniu/kochaniu jakiegoś faceta jest zdecydowanie zbyt niski

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

w tomiku są tylko dwa opowiadania, milczenie i leśny spacer.

milczenie to pierwsza tak otwarcie gejowska rzecz popełniona przez autora i w zasadzie jego coming out. to historia miłości narratora do jakuba i tego jak ta miłość wpłynęła na jego życie, odkąd byli jeszcze małymi chłopcami. nie jest jednak zbyt różowo - to również historia walki z trudnościami jakimi obarcza nas samoakceptacja. ta wewnętrzna potyczka odbywa się także na tle żydowskiego pochodzenia narratora.

opowiadanie nic nie ukrywa ani nie upiększa, przeciwnie, łamie czytelnikowi serce i nawet po kilku dekadach jest aktualne dla osób nie-hetero.

stryjkowski cytuje na samym początku wiersz konstandinosa kawafisa pod tytułem "pragnienia", który to wiersz pojawia się jeszcze pod sam koniec opowiadania:

"pięknym ciałom umarłych, których nie tknęła starość
i zamknięto je, płacząc, w mauzoleum wspaniałym,
gdzie kwiaty, u głowy róże, u stóp jaśmin,
podobne są pragnienia, które nie wypełnione
przeminęły, rozkoszy ani jedną nie obdarzone
nocą, ani promiennym jej brzaskiem."


leśny spacer jest bardziej subtelny, ale nadal oczywisty dla każdego, kto wie, jak nowelkę odczytać. śliczna mała historia, bardzo słodko-gorzka.

w tomiku są tylko dwa opowiadania, milczenie i leśny spacer.

milczenie to pierwsza tak otwarcie gejowska rzecz popełniona przez autora i w zasadzie jego coming out. to historia miłości narratora do jakuba i tego jak ta miłość wpłynęła na jego życie, odkąd byli jeszcze małymi chłopcami. nie jest jednak zbyt różowo - to również historia walki z trudnościami jakimi obarcza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Things I loved about this:

» the characters. August & Jack are utterly lovable (and spoiler alert: in love), but also “problematique”, by which I mean they both struggle with their mental health, while not getting any help from adults around them. Their relationship was one of the most intense ones I have ever read about & there are no clean lines there, but that just makes it so much more interesting. If you thought Gansey & Ronan’s friendship was exciting (the “While I’m gone, dream me the world” bit!!!), you are gonna LOVE this. (And realise what it was you found missing in TRC.)

» the atmosphere. The book literally starts with the boys being arrested for committing arson & then we get to see their journey toward that point and its fallout. And, exactly like you can imagine, this means that the story starts dark and only gets darker & darker & more creepy. It crawls under your skin, it catches your breath. It also wouldn’t probably be received by the reader in such a vivid & harsh way, if it wasn’t for the two main characters and the fact that’s clear from the very beginning: that they would both die for each other, gladly. Because with that kind of a relationship to read about, it’s really hard not to care about the characters yourself.

» the setting. It’s marketed as a psychological thriller and yes, that’s pretty much what you’re getting yourself into. But there’s also this whole fantasy world within the story and when you’re not thinking about how fucked up it is that it’s here - it’s truly amazing. It’s not some golden magical kingdom you might be thinking about, though. It’s a kingdom, alright, but a dark one, full of thorny branches, endless hungry crows & champions who look like your friends, but with dead hollow eyes. This world, like everything in this story, gets darker & more dangerous with every turned page and leaves you wishing for a good night’s sleep.

» the grand scheme of things. I mentioned there are some questionable elements in the boys’ relationship. Those make everything that much more intense & they rip your heart out, but also: nothing about them is really healthy. See, the thing about The Wicker King is, though, that it acknowledges that. Throughout the book, in some small yet clearly visible ways, but also - the whole ending is a testament to that. The boys get better, they finally know what’s going on & they know they have to break the cycle.

» the side characters. This is connected to the previous point. Because my favourite part about them - all of them beautiful teens!! - is that they are real friends. They are all trying very hard to help August & Jack, to keep them in check & not to let them run wild. To set some reasonable boundaries.

» the writing. It kind of seems almost irresponsible to make a whole separate point just about this when in truth - the writing holds the story together. It fits perfectly into the eerie scenes it describes, making them more poignant & making sense of them. Kayla’s style is beautiful in this simple & yet powerful way that we’re used to finding in poetry, not in prose. I think the shortness of the chapters helps with that aspect as well but mostly, it’s this amazing attention to detail. With a style that’s first of all haunting, Kayla makes the reader focus on just the emotions she needs (and that we’d rather not think about).

» the titles of chapters. I must admit I was a little put out & a little confused by how short the chapters are at first. That feeling went away quickly - this trick works out fabulously here, actually. But the titles themselves, they’re sometimes very straightforward (just a name or a place or a one-word description) & sometimes they make no sense at all. Until you finish the chapter and then the title puts the scene in a completely new perspective & makes it twice as painful. (I’m still thinking about “Communion” days later…)

The Wicker King is a lyrical fall down a rabbit hole. It’s terrifying, but won’t let you rest until you reach the very end. And just when you’re thinking you won’t ever wake up from the nightmare again, that you’re stuck in this suffocating prison of prickles & thorns forever - it turns the light back on.

Things I loved about this:

» the characters. August & Jack are utterly lovable (and spoiler alert: in love), but also “problematique”, by which I mean they both struggle with their mental health, while not getting any help from adults around them. Their relationship was one of the most intense ones I have ever read about & there are no clean lines there, but that just...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

edit: reading this for the second time???? not my brightest idea :<<<<

this is such a slow, rich, delicate, magical story!! it's not slow in the uneventful kind of way tho but rather: the beautiful, old-fashioned writing causes u to slow down, to notice & properly appreciate every little detail. this glacial pace makes perfect sense for a plot like this one as well... & yes, it takes a while before u get accustomed to that rhythm but oh! once u do!!
it's also one of the most hopeful stories i've read in a long time (at least when u don't think abt what will happen after...) & for its ending alone i would give this book all the stars in the sky.

edit: reading this for the second time???? not my brightest idea :<<<<

this is such a slow, rich, delicate, magical story!! it's not slow in the uneventful kind of way tho but rather: the beautiful, old-fashioned writing causes u to slow down, to notice & properly appreciate every little detail. this glacial pace makes perfect sense for a plot like this one as well... &...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

there's sth of an old fairy-tale in this book, not just in the unexpected turns of the plot & the soft magic seeping from every corner but - that feeling u get from being read those by ur grandma when u were little. it makes u feel safe. despite all the heartache, there's sth magical in natasha's writing, like coming home in a cold winter evening to a beloved friend waiting for u.

there's sth of an old fairy-tale in this book, not just in the unexpected turns of the plot & the soft magic seeping from every corner but - that feeling u get from being read those by ur grandma when u were little. it makes u feel safe. despite all the heartache, there's sth magical in natasha's writing, like coming home in a cold winter evening to a beloved friend waiting...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

nasłuchałam się przed lekturą, że ta część jest pełna angstu, że jakby poważniejsza niż poprzednia - w dużej mierze prawdopodobnie za sprawą tego, że tym razem leon jest narratorem. i rzeczywiście! stety czy niestety, ale płakałam prawie kilka razy, także tego... moja główna reakcja na połowę wydarzeń to było zresztą po prostu "niech ktoś wreszcie przytuli leona". żeby mojemu pierworodnemu synowi takie rzeczy się przytrafiały...!

(dycha znowu tak trochę na wyrost; dodatkowe dwie gwiazdki za to, że taka książka się u nas w ogóle pojawiła)

nasłuchałam się przed lekturą, że ta część jest pełna angstu, że jakby poważniejsza niż poprzednia - w dużej mierze prawdopodobnie za sprawą tego, że tym razem leon jest narratorem. i rzeczywiście! stety czy niestety, ale płakałam prawie kilka razy, także tego... moja główna reakcja na połowę wydarzeń to było zresztą po prostu "niech ktoś wreszcie przytuli leona". żeby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

obawiałam się niesamowicie, pomimo tego, że wszystkie recenzje były pochlebne. i trzeba było trochę czasu, żeby przywyknąć do faktu, że książka jest pisana po polsku (kiedy ja ostatnio czytałam coś polskiego???) i uświadomić sobie, że to wcale nie jest wszystko niezręczne i bzdurne. kiedy już mi się jednak udało??? powieść wciągnęła mnie zupełnie i w sumie skończyłam ją w ciągu jednego dnia. fabuła bardzo ładnie trzyma się kupy i w świetnym tempie posuwa się do przodu, a bohaterów po prostu uwielbiam. leon jest absolutny aniołem i w każdej chwili jestem skłonna oddać za niego życie... nie dane nam jest też zapomnieć ani na chwilę, że to polska, co jest niesamowitym plusem, jak dla mnie. boże, potrzebujemy więcej takich książek!

chciałabym przeczytać opinię transgenderysty (wiki twierdzi, że używamy teraz tego terminu?), bo mam wrażenie, że cały wątek jest potraktowany z szacunkiem i odpowiednim uczuciem, ale co ja mogę w sumie wiedzieć.

szczerze mówiąc, nie czuje się żadnych różnic w poziomie między tym a popularnymi amerykańskimi powieściami? nie spodziewałam się zupełnie takiego Błogosławieństwa. byłam bliska łez przynajmniej ze trzy razy i od drugiej strony: nawet jednej sceny nie chciałabym zmienić. jestem pod tak ogromnym wrażeniem, jak dobra jest ta książka i wciąż nie mogę uwierzyć, że naprawdę została u nas wydana.

obawiałam się niesamowicie, pomimo tego, że wszystkie recenzje były pochlebne. i trzeba było trochę czasu, żeby przywyknąć do faktu, że książka jest pisana po polsku (kiedy ja ostatnio czytałam coś polskiego???) i uświadomić sobie, że to wcale nie jest wszystko niezręczne i bzdurne. kiedy już mi się jednak udało??? powieść wciągnęła mnie zupełnie i w sumie skończyłam ją w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

jak. można. pisać. tak. nudno.
(JEDWABNE FRĘDZLE OCZU?!)

jak. można. pisać. tak. nudno.
(JEDWABNE FRĘDZLE OCZU?!)

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

I ja to kupiłam...

I ja to kupiłam...

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Więcej w "Spiskach" historii niż zabaw językiem, więcej prawdziwych demonów niż słów z ciemności wyciągniętych, więcej gór niż tego Kuczoka, na którego miałam ochotę, ale nadal pochłania się jednym haustem.

Więcej w "Spiskach" historii niż zabaw językiem, więcej prawdziwych demonów niż słów z ciemności wyciągniętych, więcej gór niż tego Kuczoka, na którego miałam ochotę, ale nadal pochłania się jednym haustem.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nawet nie wiem, co o tym powiedzieć...

Nawet nie wiem, co o tym powiedzieć...

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kwiecisty styl jest miły, ale może jednak nie w takim natężeniu i nie w pracach naukowych?

Kwiecisty styl jest miły, ale może jednak nie w takim natężeniu i nie w pracach naukowych?

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przecudowne opisy plecione z pozornie zwyczajnych słów i magiczna, senna nieco atmosfera baśni, w której wszystko - od niedźwiedzicy w skórze dziewczynki po kobiety rodzące gryfy - jest możliwe, w której znajome prawa logiki nie mają żadnego absolutnie zastosowania. Ach!

Przecudowne opisy plecione z pozornie zwyczajnych słów i magiczna, senna nieco atmosfera baśni, w której wszystko - od niedźwiedzicy w skórze dziewczynki po kobiety rodzące gryfy - jest możliwe, w której znajome prawa logiki nie mają żadnego absolutnie zastosowania. Ach!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zaskakujące zwroty akcji i bezduszne intrygi, których finał staje się jasny dwie strony po ich zawiązaniu (albo i wcześniej), lekka pierwszoosobowa narracja (która momentami jest na tyle lekka, że zostaje się przy czytaniu samych dialogów), bohaterowie w jakimś tam stopniu wiarygodni (choć o wielowymiarowości lepiej nie dyskutować)- ot, takie tam sobie czytadło na nudny wieczór albo podróż pociągiem; harlequin, którego okładki nie trzeba się wstydzić. Ale "Diabeł..." był jednak o oczko lepszy.

Zaskakujące zwroty akcji i bezduszne intrygi, których finał staje się jasny dwie strony po ich zawiązaniu (albo i wcześniej), lekka pierwszoosobowa narracja (która momentami jest na tyle lekka, że zostaje się przy czytaniu samych dialogów), bohaterowie w jakimś tam stopniu wiarygodni (choć o wielowymiarowości lepiej nie dyskutować)- ot, takie tam sobie czytadło na nudny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Specyficzny, nieco starodawny język, który pewnie nie każdemu przypadnie do gustu, ale mnie kupił od pierwszego niemal słowa; aura mityczności, tajemniczości niejakiej; świat w którym wiele może się wydarzyć. Kilka ładnych myśli wartych poświęcenia im swojego czasu i cały gąszcz możliwości ich interpretacji, a autor wybrał akurat ścieżkę najmniej odkrywczą i pociągającą.

Specyficzny, nieco starodawny język, który pewnie nie każdemu przypadnie do gustu, ale mnie kupił od pierwszego niemal słowa; aura mityczności, tajemniczości niejakiej; świat w którym wiele może się wydarzyć. Kilka ładnych myśli wartych poświęcenia im swojego czasu i cały gąszcz możliwości ich interpretacji, a autor wybrał akurat ścieżkę najmniej odkrywczą i pociągającą.

Pokaż mimo to