Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , ,

Dziennik prezentujący wrażenia jakie przysporzyło mi czytanie pewnej zaskakującej książki

15 lutego
Rozpoczynam czytanie najnowszej książki, Tomasza Wiśniewskiego zatytułowanej "Moje Życie", a wydanej przez wydawnictwo Lokator. Tym razem autor postanowił napisać dziennik.

17 lutego
Trzeba przyznać, że Wiśniewski ma niesamowite życie, a przynajmniej bujną wyobraźnię, ale czy tak naprawdę wyobraźnia i życie nie są jednym i tym samym?

19 lutego
Kolejne przeczytane wpisy utwierdzają w przekonaniu, że mamy do czynienia z najdojrzalszą książką pisarza. Znane z poprzednich pozycji chwyty i tropy, znajdują tu doskonalszą formę. W "Moim Życiu", podobnie jak w debiutanckim "O pochodzeniu łajdaków", poznajemy życie, przemyślenia i codzienne przygody narratora. Tym razem siła ciężkości przeważa jednak z dziania się w kierunku myśli, idei czy opinii. Mimo zmian proza nie traci nic ze swojej lekkości oraz pure nonsensownego charakteru.

22 lutego
Znowu nieźle się uśmiałem, humor i absurd górują nad treścią dziennika. Na przykład tak jak wtedy gdy narrator podając znanemu tłumaczowi, niewydaną do tej pory w Polsce, słynną książkę, z sugestią przekładu, z zaskoczeniem jednak odkrywa, że dzierży w dłoni coś zgoła innego.

24 lutego
Niesprawiedliwym byłoby wszakże redukowanie "Mojego Życia" do zabawnej humoreski, czy gry z literackim dziedzictwem. Znajdziemy tu drugie dno, zakamuflowane przemyślenia nad religijną tradycją, społeczno-politycznymi zawirowaniami i nawiązania do współczesnej i dawnej kultury.

26 lutego
Jest godzina 22:13, skończyłem czytać. Była to iście wyborna lektura. Polecam zwłaszcza na codzienne trudy, można z całą pewnością przekonać się, że inni mają gorzej.

TOMASZ WIŚNIEWSKI
MOJE ŻYCIE
LOKATOR | Kraków 2023

Dziennik prezentujący wrażenia jakie przysporzyło mi czytanie pewnej zaskakującej książki

15 lutego
Rozpoczynam czytanie najnowszej książki, Tomasza Wiśniewskiego zatytułowanej "Moje Życie", a wydanej przez wydawnictwo Lokator. Tym razem autor postanowił napisać dziennik.

17 lutego
Trzeba przyznać, że Wiśniewski ma niesamowite życie, a przynajmniej bujną wyobraźnię, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Absolutnie wyjątkowa książka. Mieszcząca się gdzieś między onirycznością "Pustyni Tatarów", a pierwotną brutalnością "Krwawego Południka", choć przez wnikliwy namysł nad czasem, mitem i procesem historycznym, najbliżej jej do "Pamiętnika Kaina" Larsa Gyllenstena.

Ps. Spróbuję kiedyś napisać coś więcej o tym wspaniałym dziele!

I stało się, kiedyś nadeszło, zapraszam do czytania recenzji dostępnej na stronie 9 informatora czytelniczo-kulturalnego Biblioteki Kraków:

http://cyfrowa.biblioteka.krakow.pl/dlibra/publication/8059/edition/6786/content

Absolutnie wyjątkowa książka. Mieszcząca się gdzieś między onirycznością "Pustyni Tatarów", a pierwotną brutalnością "Krwawego Południka", choć przez wnikliwy namysł nad czasem, mitem i procesem historycznym, najbliżej jej do "Pamiętnika Kaina" Larsa Gyllenstena.

Ps. Spróbuję kiedyś napisać coś więcej o tym wspaniałym dziele!

I stało się, kiedyś nadeszło, zapraszam do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

(...) Niniejsza recenzja ma na celu przedstawienie książki "Wiersze zrozumiałe same przez się" autorstwa Guya Bennetta. Nie ma zamiaru opisywać niczego poza tym co zostało zapisane w tomiku opublikowanym przez Wydawnictwo Ha!art. Jednocześnie odżegnuje się od tworzenia rozbudowanych interpretacji i piętrowych metafor.
(...)
O pewien paradoks zakrawa zatem fakt, iż ta klarowna i przystępna książka jest zarazem znakomitym eksperymentem formalnym, swego rodzaju dowcipną analizą poetyckiej natury i twórczego rzemiosła. (...)

Całość dostępna na stronie 9 informatora czytelniczo-kulturalnego Biblioteki Kraków:
https://issuu.com/bibliotekakrakow/docs/ibk-05_23/8

(...) Niniejsza recenzja ma na celu przedstawienie książki "Wiersze zrozumiałe same przez się" autorstwa Guya Bennetta. Nie ma zamiaru opisywać niczego poza tym co zostało zapisane w tomiku opublikowanym przez Wydawnictwo Ha!art. Jednocześnie odżegnuje się od tworzenia rozbudowanych interpretacji i piętrowych metafor.
(...)
O pewien paradoks zakrawa zatem fakt, iż ta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

(...) Bohaterka "Szczęśliwych lat udręki" nie ma większych planów i marzeń. Całą młodość spędziła w kolejnych internatach, nie mając styczności ze społeczeństwem. Jej egzystencja jest tu i teraz, koncentruje się na nauce, codziennych obserwacjach oraz spacerach w górskie doliny. O jej sprawach osobistych wiemy niewiele. Matka mieszka w Brazylii skąd listownie kieruje losami córki, ojciec pozbawiony domu tuła się po hotelach.

Monotonię szkolnej nudy przerywa pojawienie się tajemniczej Frederique. Główna bohaterka spędza z nią coraz więcej czasu, rozmawiają o literaturze i wzniosłych ideach. Czytelnik nie może jednak pozbyć się wrażenia, że zafascynowanie innością Frederique, to życie zastępczym życiem. Narratorka do mistrzostwa doprowadza sztukę mimesis, fascynując się zainteresowaniami nowej dziewczyny doprowadza swą obsesję do radykalnego naśladownictwa – imituje styl pisma Frederique. (...)

Całość dostępna na stronie 16 informatora czytelniczo-kulturalnego Biblioteki Kraków:
https://issuu.com/bibliotekakrakow/docs/informator_biblioteka_krakow_5_2021-i

(...) Bohaterka "Szczęśliwych lat udręki" nie ma większych planów i marzeń. Całą młodość spędziła w kolejnych internatach, nie mając styczności ze społeczeństwem. Jej egzystencja jest tu i teraz, koncentruje się na nauce, codziennych obserwacjach oraz spacerach w górskie doliny. O jej sprawach osobistych wiemy niewiele. Matka mieszka w Brazylii skąd listownie kieruje losami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Brawurowa powieść, w której fabuła, na poły kryminalna, na poły historyczna, miesza się z przepysznymi esejami historiozoficznymi.

Brawurowa powieść, w której fabuła, na poły kryminalna, na poły historyczna, miesza się z przepysznymi esejami historiozoficznymi.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

James Schuyler najbardziej znany z twórczości poetyckiej, jeden z czołowych przedstawicieli tzw. szkoły nowojorskiej, ma na swoim koncie, również trzy powieści. W Polsce ukazały się dwie, opublikowana przez W.A.B. Co na kolację? oraz wydana przez PIW Alfred i Ginewra. Podkreślenie głównego, poetyckiego nurtu twórczości Schuylera wydaje się nie bez znaczenia gdy spojrzymy na jego powieści.

Na pierwszy rzut oka Alfred i Ginewra to niepozorna książka, nie tylko z wyglądu, zaledwie 132 strony, ale również z treści. Mamy tu bowiem do czynienia z mikro scenkami, w których tytułowe rodzeństwo, przerzuca się dziecięcymi tekstami, wchodząc z sobą w zabawne dialogi. Dla Schuylera najważniejszym tworzywem prozatorskim jest właśnie dialog. Autor nie tylko w mistrzowski sposób stylizuje tekst na język dzieci, ale również wspaniale przedstawia jak dzieci imitują język dorosłych. Przemyca w ten sposób, świat dorosłych do treści powieści. Poprzez niuanse stylistyczne, które odczytujemy z rozmów, możemy rozszyfrować jakie tajemnice skrywają rodzice tytułowych bohaterów, albo po prostu świetnie bawić się czytając pełne humoru i absurdu dialogi.

Proza amerykańskiego poety przywodzi na myśl literackie eksperymenty pisarskiej grupy Oulipo. Forma Alferda i Ginewry najbardziej przypomina szalone dialogi, ludyczność i groteskowy śmiech Zazie w Metrze, przy czym książka Jamesa Schuylera nie jest tak rozbudowana fabularnie, jak powieść Raymonda Queneau.

Schuyler trafnie przedstawia rzeczywistość widzianą oczami dziecka i choć największym zainteresowaniem darzy grę i zabawę słowem, to pokazuje, że język jest siłą sprawczą, kreującą naszą codzienną przestrzeń.

James Schuyler najbardziej znany z twórczości poetyckiej, jeden z czołowych przedstawicieli tzw. szkoły nowojorskiej, ma na swoim koncie, również trzy powieści. W Polsce ukazały się dwie, opublikowana przez W.A.B. Co na kolację? oraz wydana przez PIW Alfred i Ginewra. Podkreślenie głównego, poetyckiego nurtu twórczości Schuylera wydaje się nie bez znaczenia gdy spojrzymy na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jeżeli bycie humanistą oznacza pochylenie się nad drugim człowiekiem z niezwykłą delikatnością, wrażliwością i wyczuciem pozbawionym grama patosu, to Sebald był największym z humanistów.

Jeżeli bycie humanistą oznacza pochylenie się nad drugim człowiekiem z niezwykłą delikatnością, wrażliwością i wyczuciem pozbawionym grama patosu, to Sebald był największym z humanistów.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo fajna książka, sporo anegdot, dobrze się czyta. W niektórych rozdziałach brakuje jednak pogłębienia tematu, a np. w części poświęconej Górskiemu Karabachowi piłka stała się zaledwie pretekstem do rozważań politycznych. Pomimo minusów, z chęcią przeczytam w przyszłości reportaż o piłce napisany przez Pana Rokitę.

Bardzo fajna książka, sporo anegdot, dobrze się czyta. W niektórych rozdziałach brakuje jednak pogłębienia tematu, a np. w części poświęconej Górskiemu Karabachowi piłka stała się zaledwie pretekstem do rozważań politycznych. Pomimo minusów, z chęcią przeczytam w przyszłości reportaż o piłce napisany przez Pana Rokitę.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bezpretensjonalna proza afirmująca zwykłe, proste życie. Sytuuje się gdzieś pomiędzy poezją Edgara Lee Mastersa, a minimalistyczną prozą Raymonda Carvera. (Może kiedyś napiszę coś więcej, bo o takich - zapomnianych książkach - pisać warto, a nawet trzeba).

Bezpretensjonalna proza afirmująca zwykłe, proste życie. Sytuuje się gdzieś pomiędzy poezją Edgara Lee Mastersa, a minimalistyczną prozą Raymonda Carvera. (Może kiedyś napiszę coś więcej, bo o takich - zapomnianych książkach - pisać warto, a nawet trzeba).

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka-mit utkana z delikatnych aluzji do innych "mitów" - "W pustyni i puszczy", "Czarodziejskiej Góry", tytułowego Ernsta Wilimowskiego (choć o samym Wilimowskim nie wiele się z niej dowiemy), odległej w czasie bałkańskiej prowincji, okresu sprzed wojennej apokalipsy oraz świata, którego nie ma, który automatycznie staje się światem wyśnionym, bo momentami ta prosta, nienachalna, napisana pięknym językiem książka jest jakby snem, snem może zbyt szybko zakończonym.

Książka-mit utkana z delikatnych aluzji do innych "mitów" - "W pustyni i puszczy", "Czarodziejskiej Góry", tytułowego Ernsta Wilimowskiego (choć o samym Wilimowskim nie wiele się z niej dowiemy), odległej w czasie bałkańskiej prowincji, okresu sprzed wojennej apokalipsy oraz świata, którego nie ma, który automatycznie staje się światem wyśnionym, bo momentami ta prosta,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeżeli bycie humanistą oznacza pochylenie się nad drugim człowiekiem z niezwykłą delikatnością, wrażliwością i wyczuciem pozbawionym grama patosu, to Sebald był największym z humanistów.

Jeżeli bycie humanistą oznacza pochylenie się nad drugim człowiekiem z niezwykłą delikatnością, wrażliwością i wyczuciem pozbawionym grama patosu, to Sebald był największym z humanistów.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Zbiór niezwykłych opowiadań, wpisujących się klimatem XX wieczną twórczość takich włoskich pisarzy jak Italo Clavino, Dino Buzzati, Alberto Savinio, Tommaso Landolfi. Levi pochyla się nad zbiorowymi lękami ludzkości, rozbijając rzeczywistość głównie za pomocą gatunkowych strategii science-fiction, co upodabnia jego narracje do prozy Stanisława Lema, a przede wszystkim do "Kronik Marsjańskich" Raya Bradbury'ego.

Nad opowiadaniami (szczególnie tymi początkowymi) wisi widmo Holocaustu, Holocaustu nie tylko w rozumieniu tego co Levi przeżył, czyli Auschwitz, ale również nigdy niekończącej się zagłady. Włoski pisarz jest - podobnie jak Bradbury w "Kronikach Marsjańskich" - pesymistą, ludzkość nie wyciąga wniosków z historycznych tragedii, zapętla się w kolektywnym szaleństwie samounicestwienia.

W tej smutnej wizji, odnajdziemy mimo wszystko także elementy ironiczne i groteskowo zabawne, wówczas autor przeradza się w analityka z przymrożeniem oka, w Jeana Baudrillarda pozbawionego przesadnego fatalizmu i Davida Cronemberga, który postanowił zrezygnować z dojmującej eksploatacji ludzkiej cielesności. Jednak i w tych opowiadaniach nie zapomina o krytycznym ostrzu.

Zbiór niezwykłych opowiadań, wpisujących się klimatem XX wieczną twórczość takich włoskich pisarzy jak Italo Clavino, Dino Buzzati, Alberto Savinio, Tommaso Landolfi. Levi pochyla się nad zbiorowymi lękami ludzkości, rozbijając rzeczywistość głównie za pomocą gatunkowych strategii science-fiction, co upodabnia jego narracje do prozy Stanisława Lema, a przede wszystkim do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nagrody, nagrodami, lokatorzy lokatorami, ale to po prostu jest cholernie dobra książka. Jednak by tradycji „recenzenckiej” stało się zadość sprawozdanie składam: świeżo wydane przez krakowskie wydawnictwo Lokator, a napisane przez Tomasza Wiśniewskiego „O pochodzeniu łajdaków” zdobyło Nagrodę Specjalną Krakowa – Miasta Literatury UNESCO w konkursie Promotorzy Debiutów.

Do rzeczy! Mamy tu do czynienia z nadzwyczaj dojrzałym debiutem, napisanym jednak z lekkością i swadą godną pozazdroszczenia. Gdyby nie spójność i pomysłowa struktura opowieści, można by rzecz, iż opowiadania napisane zostały wręcz od niechcenia, z chwilowego przesilenia, z nudy, ale nudy tutaj nie uświadczymy. Od początku wciągnięci zostajemy w sidła płynnej narracji, rządzonej przede wszystkim przez przyjemność czytania.

Bohaterem opowieści zamieszczonych w niewielkim tomie (ok. 90 stron), jest sam autor, który w miejskiej przestrzeni przeżywa różnorakie, fantastyczne przygody, czasem (o dziwo!) bardzo realne (historia z mieszkaniem), ale podlane sosem groteski.

Nie chciałbym rozpatrywać „O pochodzeniu łajdaków” tylko przez pryzmat źródeł z jakich czerpie, byłoby to krzywdzące, ale łatwiej będzie uzmysłowić czytelnikowi z jaką literaturą ma do czynienia. Najprościej można w przybliżeniu określić styl Tomasza Wiśniewskiego jako mieszczący się gdzieś w połowie między ludycznymi powieściami Raymonda Queneau, a poetyckimi przygodami „Niejakiego Piórko” Henriego Michauxa. Co nam może powiedzieć to porównanie? „Łajdacy” mają tą swoistą ludyczności, absurdalny humor i prostotę „Zazi w metrze”, ale brak tu tak rozbudowanej sieci fabularnej. Z drugiej strony są równie groteskowi i przede wszystkim surrealni jak „ Niejaki piórko” Michauxa, jednak nie są tak lapidarni. Chcę rzec, iż więcej nazwisk nie pamiętam, lecz jedna z narracji szczególnie urzekła mnie swym nawiązaniem do trylogii „Nasi Przodkowie” Itala Calvino.

Większość opowiadań stanowi zgrabną surrealną grę, nawet gdy historia zbliża się do znajomej rzeczywistości (czasem tej naszej polskiej, jednak bardzo delikatnie zarysowanej), to jednak główną rolę w krótkich opowieściach pełni nieokiełznana wyobraźnia, kreująca fantastyczne historie, z wielką lekkością i rozbrajającym humorem.

Nagrody, nagrodami, lokatorzy lokatorami, ale to po prostu jest cholernie dobra książka. Jednak by tradycji „recenzenckiej” stało się zadość sprawozdanie składam: świeżo wydane przez krakowskie wydawnictwo Lokator, a napisane przez Tomasza Wiśniewskiego „O pochodzeniu łajdaków” zdobyło Nagrodę Specjalną Krakowa – Miasta Literatury UNESCO w konkursie Promotorzy Debiutów.

Do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Inteligentna, klimatyczna powieść. W formie bardzo klasyczna, w sam raz na odsapnięcie po literackich stylistycznych eksperymentach (aż szkoda, że tak krótka).

Bassani w bardzo delikatny sposób podejmuje tematykę odmienności seksualnej. Akcja snuje się powoli, co nie przeszkadza w drobiazgowej obserwacji. Docierają do nas strzępy informacji, które układają się w historię Fadigatiego samotnego lekarza z Ferrary.

Inteligentna, klimatyczna powieść. W formie bardzo klasyczna, w sam raz na odsapnięcie po literackich stylistycznych eksperymentach (aż szkoda, że tak krótka).

Bassani w bardzo delikatny sposób podejmuje tematykę odmienności seksualnej. Akcja snuje się powoli, co nie przeszkadza w drobiazgowej obserwacji. Docierają do nas strzępy informacji, które układają się w historię...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niewiele informacji, znajdziemy na polskich stronach o tej, niepozornej książce, podobnież o twórcy. A tu okazuje się, że autor jest lubiany w Królestwie Brytyjskim, a "Jabłecznik i Rosie" lądował na liście lektur. Laurie Lee napisał też kilka innych rzeczy, w tym dwie będące dopełnieniem trylogii autobiograficznej.

W "Jabłeczniku..." Lee powraca do lat dziecięcych, przygód przeżywanych z licznym rodzeństwem, pod opieką niefrasobliwej, ale kochającej matki. Wydarzenia są jak wspomnienia, lekko nakreślone, należy je skrzętnie wydobywać z metaforycznej mgły. Nader często narracja ubierana jest w przepiękne poetyckie barwy, godne Brunona Schulza. Zatapiamy się w zapachach, kolorach, dotykamy przedmiotów, słyszymy brzmienia dzieciństwa. Konstrukt literacki przeradza się w wręcz namacalną przestrzeń. Przestrzeń dźwięczną, barwną, odurzającą. Świadkujemy metamorfozie, procesowi misternej mitologizacji pamięci, podanej jednakowoż z nadzwyczajną lekkością.

Z poetyckich wyżyn, Lee płynnie przechodzi w nostalgiczną narrację, pełną różnorodnych postaci i wciągających wydarzeń, jednak nawet wtedy nie zapomina o wysublimowanych porównaniach. Historie mieszkańców Gloucester urastają do rangi opowieści magicznych i legendarnych (np.: pojawiają się szaleńcy i nawiedzone miejsca), po czym stajemy się świadkami urokliwych opowieści inicjacyjnych.

Powieść swoim klimatem, zbliża się często do amerykańskiej literatury przełomu wieków i początku XX wieku, odnaleźć można tu sedno opowiadań Williama Crlosa Williamsa o amerykańskiej prowincji, czy utworów o Spoon River Edgara Lee Mastersa, dodatkowo poszerzonej o poetycką lekkość i nostalgiczne zacięcie.

"Jabłecznik i Rosie" to zaskakująco piękna opowieść, przede wszystkim, o pamięci, ale również o dojrzewaniu, o spoglądaniu na świat (i pojawia się tu duch Walta Whitmana) pierwszy raz w życiu.

Niewiele informacji, znajdziemy na polskich stronach o tej, niepozornej książce, podobnież o twórcy. A tu okazuje się, że autor jest lubiany w Królestwie Brytyjskim, a "Jabłecznik i Rosie" lądował na liście lektur. Laurie Lee napisał też kilka innych rzeczy, w tym dwie będące dopełnieniem trylogii autobiograficznej.

W "Jabłeczniku..." Lee powraca do lat dziecięcych,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Z przykrością odkładałem komiks na półkę, z ciekawej historii (na której oparta została opowieść) nie zostało nic, a przynajmniej nic ciekawego. Niestety uratować książki, nie udało się bardzo dobrymi rysunkami oraz całkiem niezłą i przewrotna puentą.

Z przykrością odkładałem komiks na półkę, z ciekawej historii (na której oparta została opowieść) nie zostało nic, a przynajmniej nic ciekawego. Niestety uratować książki, nie udało się bardzo dobrymi rysunkami oraz całkiem niezłą i przewrotna puentą.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Literacka szarada w duchu grupy OuLiPo. W koncepcie i stylu godna mistrzostwa Italo Calvino.

Literacka szarada w duchu grupy OuLiPo. W koncepcie i stylu godna mistrzostwa Italo Calvino.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Interesująca książka włoskiego pisarza, w Polsce wydawanego w latach trzydziestych. Sam autor swoją prozę określał mianem realizmu magicznego, zanim hasło to zaczęło opisywać głównie charakterystyczny nurtu literatury iberoamerykańskiej, i o ile w "Synu Dwóch Matek" ciężko odnaleźć paralelę do klimatu iberoamerykańskiego, to jednak historię siedmioletniego chłopca Ramira opiewa doza tajemniczości.

Zaskakujący początek czerpie ze źródeł XIX-wiecznej literatury grozy, nie wiemy czy dziwna przypadłość chłopca jest rodzajem opętania czy potencjalnym oszustwem. Zaciekawieni czytelnicy do końca nie zostaną zaznajomieni z rozwiązaniem zagadki. Nadnaturalne wydarzenie, stanie się pretekstem do opowieści i rozważań o matczynej miłości, problemie radzenia sobie ze śmiercią i żałobą.

"Syn Dwóch Matek" utrzymany jest w duchu realistycznej powieści XIX-wiecznej, co może trochę odstręczać współczesnego czytelnika, ale sama narracja stanowi wartki nurt, do którego chce się wracać.

PS. Na duży plus zasługuje opis życia cyganów morskich.

Interesująca książka włoskiego pisarza, w Polsce wydawanego w latach trzydziestych. Sam autor swoją prozę określał mianem realizmu magicznego, zanim hasło to zaczęło opisywać głównie charakterystyczny nurtu literatury iberoamerykańskiej, i o ile w "Synu Dwóch Matek" ciężko odnaleźć paralelę do klimatu iberoamerykańskiego, to jednak historię siedmioletniego chłopca Ramira...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Chyba nie powinienem czytać nieukończonych dzieł. Czuję zawód. Jest tu potencjał, ale momentami miałem wrażenie, obcowania z notatkami pisarza, nad którymi czasem ciężko było się skupić. Podobne wrażenie towarzyszyło przy "W słońcu jaguara" Calvino. Druga sprawa to po co wydawać niedokończoną powieść skoro Roussel nie ma w języku polskim reprezentacji swoich kanonicznych dzieł (np. Impressions d'Afrique)?

Chyba nie powinienem czytać nieukończonych dzieł. Czuję zawód. Jest tu potencjał, ale momentami miałem wrażenie, obcowania z notatkami pisarza, nad którymi czasem ciężko było się skupić. Podobne wrażenie towarzyszyło przy "W słońcu jaguara" Calvino. Druga sprawa to po co wydawać niedokończoną powieść skoro Roussel nie ma w języku polskim reprezentacji swoich kanonicznych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Szkoda, że nie udało się Flaubertowi jej ukończyć, niby w kółko to samo, niby powtarzalne, a taki nośnik treści do interpretowania, że głowa mała. Nowoczesna i momentami przezabawna powieść, choć czasem też męcząca.

Szkoda, że nie udało się Flaubertowi jej ukończyć, niby w kółko to samo, niby powtarzalne, a taki nośnik treści do interpretowania, że głowa mała. Nowoczesna i momentami przezabawna powieść, choć czasem też męcząca.

Pokaż mimo to