Pisarze z Niemiec, czyli kogo czytają nasi zachodni sąsiedzi?
Jakich niemieckich autorów czytają Niemcy? Mann, Goethe, Schiller… Wiadomo, to literackie pomniki. Trudno jednak przypuszczać, żeby w berlińskim S-bahnie czy we frankfurckim tramwaju pasażerowie pochłaniali „Józefa i jego braci”. W podróży między stacjami hamburskiego metra nie wilgotnieją im też raczej oczy ze współczucia dla beznadziejnej namiętności Wertera do Lotty.
Podobnie zresztą jak w na trasie poznańskiej PeSTki czy w warszawskim autobusie trudno zobaczyć pasażera czytającego Mickiewicza czy Słowackiego… Tak czy owak, książki budzące emocje, czy autorzy osiągający status celebrytów (oby, jak najczęściej!) rzadko znajdują się w jakimkolwiek kanonie lektur. Czyje nazwiska znajdziemy na okładkach lub – coraz częściej – na ekranach czytników na zachód od Odry?
„Der Spiegel” i lista bestsellerów
Aktualizowana co tydzień lista bestsellerów tygodnika „Der Spiegel” jest wyznacznikiem popularności autorów i sprzedaży książek w całych Niemczech, dotyczy wszystkich tytułów, także tych przetłumaczonych na język niemiecki. Samo znalezienie się na niej pisarza-rodaka jest dla naszych zachodnich sąsiadów wyznacznikiem literackiego i, nie ma co ukrywać, również komercyjnego sukcesu.
Potem już przychodzą kolejne honory – liczba tygodni, w ciągu których książka utrzymuje się na liście, miejsce, awanse, spadki. Publikowane są listy roczne, książki dzielone są na te z twardymi oprawami i paperbacki, beletrystykę i książki non-fiction. Dane są zbierane z ponad sześciu i pół tysiąca punktów sprzedaży – zajmuje się tym zespół wydający fachowy miesięcznik należący również do „Der Spiegel”. Słowem, jest to lista dająca dość dokładny obraz czytelniczych zainteresowań Niemców.
W kończącym rok tygodniu pierwsze dwa miejsca wśród „beletrystyki w twardych oprawach” zajmują pisarze niemieccy: Sebastian Fitzek (piszący także pod pseudonimem Max Rhode) z książką „Playlist”, i Cornelia „Nele” Neuhaus z „In ewiger Freundschaft”, dopiero na trzecim melduje się pierwszy pisarz spoza Niemiec – Duńczyk: Jussi Adler-Olsen. Obydwie książki z pierwszych miejsc to thrillery kryminalne, a sami autorzy doczekali się także całkiem sporej liczby tłumaczeń na język polski.
Czy niemiecki pisarz to prawnik? Przynajmniej w grupie tych popularniejszych…
Taka teza pojawiła się podczas rozmowy z mieszkającą od lat w Berlinie Dorotą Danielewicz, pisarką, publicystką, dziennikarką, zajmującą się niemiecką literaturą i tamtejszym rynkiem wydawniczym, kuratorką programu UNRAST Berlin – Niemiecko-Polskiego Forum Literackiego. Zapytana o najbardziej poczytnych autorów wymienia: Bernharda Schlinka, Juli Zeh, Ferdinanda von Schiracha i Franka Schätzinga. No i rzeczywiście: Bernhard Schlink – prawnik ( nawet profesor nauk prawnych); Juli Zeh – prawniczka, zaangażowana w sprawy społeczne i polityczne; Ferdinand von Schirach – prawnik, a konkretnie karnista, praktykujący swego czasu w Kolonii. Dopiero Frank Schätzing, zajmujący się reklamą, wyłamuje się z tego trendu.
Zresztą niemieccy autorzy z dwóch pierwszych miejsc listy „Der Spiegel” to także osoby, które mają na swoim koncie studia prawnicze. Sebastian Fitzek próbował swoich sił na weterynarii (czy czyta to Radek Rak?), ale ostatecznie „zdryfował na prawo”, kończąc studia na tym właśnie kierunku i doktoryzując się z prawa autorskiego. Zdaniem Doroty Danielewicz ta „prawnicza nadreprezentacja” wśród poczytnych pisarzy wynika w dużej mierze z faktu, że Niemcy lubią czytać o swoim własnym społeczeństwie, a literatura pomaga w przepracowywaniu społecznych dyskusji czy problemów. Wiedza prawnicza przydaje się zaś w ich wyjaśnianiu i naświetlaniu, a pisarze-prawnicy są w nią w końcu dobrze wyposażeni. Od kilkunastu lat w dominującej, co zresztą jest całkiem zrozumiałe, grupie autorów książek kryminalnych czy też thrillerów błyszczy Mariana Leky. Jej przykład pokazuje, że literatura, do której bez wahania możemy dodać przymiotnik „piękna”, potrafi znaleźć swoje miejsce na rynku komercyjnym. Polskie tłumaczenie „Snu o okapi” powoli zdobywa coraz więcej sympatyków i w naszym kraju.
Dorota Danielewicz przypomina, że mówiąc o książkach w Niemczech, musimy pamiętać o tym, że krąg literatury czy szerzej kultury niemieckojęzycznej to nie tylko Niemcy. To także Austria, spora część Szwajcarii, a nawet północne Włochy czy wschodnie rubieże Francji, gdzie języka niemieckiego się używa, a odniesienia kulturowe są czytelne i zrozumiałe. Oznacza to, że rynek książek pisanych po niemiecku wychodzi daleko poza granice kraju. Z drugiej strony dość trudno zdobyć popularność pisarzom spoza tego obszaru, a już szczególnie z Europy Wschodniej, chociaż pojawiają się autorzy „stamtąd” piszący po niemiecku, tacy jak: Władimir Kaminer czy Nino Haratischwili (ta druga z dobrymi co prawda recenzjami, ale czytelnicy za nią nie przepadają).
Dorota Danielewicz podkreśla też, że z zupełnie innymi czytelnikami mamy do czynienia w Berlinie, jeszcze innymi w dużych miastach Niemiec, chociażby tymi, gdzie organizowane są popularne targi książek, jak Frankfurt nad Menem czy Lipsk.
Swoją specyficzną grupę czytelników posiada również Hamburg, będący tradycyjnie siedzibą redakcji wielu czasopism (choć niektóre przenoszą się do Berlina), no i wreszcie mamy mniejsze miejscowości, w których dostęp do tradycyjnych, nieinternetowych księgarni jest mocno utrudniony.
Młodzież w Niemczech czyta, ale coraz częściej również słucha
Młodzi ludzie czytają tradycyjne książki, choć, podobnie jak u czytającej młodzieży w innych krajach, zaczynają przeważać czytniki czy też słuchanie audiobooków. Tak samo, jak u tych starszych czytelników – bardzo specyficzny jest Berlin, z dostępem do wielu księgarni, kulturowym i językowym tyglem. Studiujące czy uczące się w Berlinie nasto-, czy dwudziestokilkuletnie dzieci znajomych piszącego te słowa, kupują i szukają przede wszystkim literatury non-fiction, często zaangażowanej politycznie.
Coraz mniejszą barierę stanowi też język. Posługująca się swobodnie angielskim wielonarodowa mieszanka młodych ludzi, zwłaszcza w Berlinie, nie ogranicza literackich poszukiwań do literatury ze swoich krajów, czy też tłumaczeń. Młodzi berlińczycy pytani o miejsca, w których realizują swoje czytelnicze zainteresowania, jednym tchem wymieniają księgarnie: Buch Bund (sporo w niej polskiej literatury i niemieckich przekładów polskich autorek i autorów) oraz Dussmann. Ogromną pracę wykonują też biblioteki, dotowane przez budżety samorządowe, dające dostęp do książek zarówno w wersji tradycyjnej, jak i elektronicznej.
Podsumowując: z obserwacji, lektury i rozmów wynika, że wydawnictwa u naszych zachodnich sąsiadów zmagają się oczywiście z trudnościami, jednak nie muszą się poważnie martwić o swoją przyszłość. Niemcy – zarówno ci młodzi, jak i starsi kupują i czytają książki, a „lista przebojów” na stronach „Der Spiegiel” budzi prawie tak samo duże emocje, jak zestawienia płyt muzyki pop czy rockowej. Literatura ma się więc za Odrą nie najgorzej, co więcej jest wciąż żywą inspiracją, nawet dla kultury – oby nie zabrzmiało to obraźliwie – popularnej.
Czytelnicy lubimyczytać.pl mają zapewne swoje własne fascynacje związane z literaturą zza zachodniej granicy. Państwa propozycje w komentarzach uzupełnią z konieczności dość krótką listę nazwisk niemieckich autorów. Czy będą to klasycy, czy może współcześni autorzy – czas pokaże.
komentarze [30]
Tekst o bestsellerach, czyli najbardziej poczytnych i tym samym z reguły niezbyt wartościowych książkach nie w Polsce, ale w Niemczech. Bardzo potrzebny tekst. I bardzo znamienny. Masowy polski czytelniku, patrz co czyta masowy Niemiec i naśladuj, może poczujesz się lepszy.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postjeżeli chodzi o literaturę niemiecką, to najbardziej miałam do czynienia z literaturą dziecięcą i młodzieżową. pamiętam, że w dzieciństwie zachwycałam się cyklem "Atramentowy świat" Cornelii Funke. swego czasu miałam też prawdziwą fazę na "Trylogię Czasu" Kerstin Gier. tej samej autorki bardzo podobała mi się również jej stand alone pt. "Podniebny". jednak już inna...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejMyślę, że z racji obecności ponad 5,5 mln osób (oficjalnie), wyznających "religię pokoju", to w Reichu najczęściej czyta się Koran. 😁
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNie znam niestety współczesnej literatury niemieckiej, ale ich klasyka to prawdziwe perły, jak np. twórczość Hermanna Hesse, jednego z moich ulubieńców
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postHans Hellmut Kirst, Max Bense, Egon Erwin Kisch, Lily Braun, Paul Carell, Herwarth Walden, Josef Wiener-Braunsberg, Wolf Wondratschek, Ernst Jünger, Heinz Rudolf Kunze...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postCzytywałam kiedyś Manna, na Schillera i Goethego również wpadłam w dawnych czasach, lecz teraz z niemieckich autorów dla mnie ulubioną jest Charlotte Link, chociaż lubię też kilka książek Fitzka.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Moim ulubiomym pisarzem z Niemiec jest Michael Ende.
Co prawda znam jego jedną książkę czyli Momo i bardzo ją polecam<3
Ja póki co miałem okazję zapoznać się bliżej tylko z twórczością Richarda Schwartza, a konkretnie z serią fantasy Tajemnica Askiru i uważam, że jest to jedna z lepszych serii, jakie do tej pory przeczytałem z tego gatunku, więc mogę śmiało polecić, tylko że całość ma 14 tomów 😉
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postA ja wolę literaturę starszą, Storma, Fontane, literaturę zgliszczy, a nawet Heimatliteratur. I jeszcze Antiheimatroman. Polecam pisarzy austriackich: Thomasa Bernharda i Elfriede Jelinek - kontrowersyjny, mocny głos, jeżeli ktoś nie czytał, niech się przygotuje na kilka nie przespanych nocy. I jeszcze Arno Geigera.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postFitzka przeczytałem kilka lat temu "Pasażer 23". Podziękuję, kiczowaty kryminał, gdzie autora poniosła wyobraźnia, rwany, komiksowy styl, rozdziały po 2-3 strony, uciekać z daleka. Z żyjących Niemców chyba nikogo nie czytuję, ale z klasyków? Łomatko! Remarque, Ewers, Grass, Mann, Goethe - palce lizać!
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post