rozwiń zwiń

Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji

Okładka książki Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji
Charlotte Cho Wydawnictwo: Znak Literanova poradniki
224 str. 3 godz. 44 min.
Kategoria:
poradniki
Tytuł oryginału:
The Little Book of Skin Care. Korean Beauty Secrets for Healthy, Glowing Skin
Wydawnictwo:
Znak Literanova
Data wydania:
2016-02-15
Data 1. wyd. pol.:
2016-02-15
Liczba stron:
224
Czas czytania
3 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324035908
Tłumacz:
Joanna Dziubińska
Tagi:
uroda pielęgnacja Koreanki cera koreański rytuał piękna

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
2487 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
291
255

Na półkach:

Około 5-6 lat temu miałam olbrzymią fazę na czytanie blogów kosmetycznych, włosowych itp. Naprawdę, przeczytałam takich blogów całą masę, i to od deski do deski. Zaczęłam się interesować składami, najpierw wypisując sobie na kartce kilka najbardziej szkodliwych substancji i szukając kosmetyków bez nich, potem pogłębiając swoją wiedzę coraz bardziej i bardziej, aż zaczęłam kupować jedynie kosmetyki naturalne (które często nie afiszują się na opakowaniu posiadaniem pięknego składu i potrafią być naprawdę tanie!). To były te czasy, kiedy potrafiłam mimo zmęczenia robić sobie kilkuetapową pielęgnację skóry i włosów - i często żałuję, że mój zapał tak bardzo po pewnym czasie zelżał. Wiele nawyków mi pozostało, np. nadal kupuję jedynie naturalne kosmetyki - tylko w tych "włosowych" dopuszczam lekkie silikony, no i odpuszczam też nieco kremom do rąk. Co do reszty, składy muszą być u mnie na tip top.

"Sekrety urody Koreanek" kupiłam sobie właśnie w tamtym okresie na fali wielu pozytywnych recenzji. Z rozmachu przeczytałam kilka najważniejszych rozdziałów i nawet zaczęłam stosować się do niektórych rad. Tym razem postanowiłam przeczytać tę książkę od A do Z. Pamiętałam, że te kilka przeczytanych rozdziałów oceniłam bardzo pozytywnie, więc spodziewałam się, że i całość spodoba mi się tak samo. A jak wyszło?

Charlotte Cho, autorka książki, to Amerykanka koreańskiego pochodzenia, która dopiero w wieku dwudziestu paru lat po raz pierwszy w życiu odwiedziła ojczyznę swoich rodziców, Koreę Południową, i oczywiście zakochała się w niej. A przy tym odkryła, jak bardzo koreańskie podejście do pielęgnacji cery i makijażu różni się od tego, do którego przywykła w Stanach. Przejście na koreańską pielęgnację odmieniło (na lepsze) cerę autorki, dlatego utworzyła sklep internetowy z koreańskimi kosmetykami i napisała tę książkę.

Jeśli chodzi o zasady pielęgnacji, to z poradnika najbardziej zapamiętuje się 3 rzeczy: dwuetapowe oczyszczanie, filtry i maseczki w płachcie. I myślę, że zwłaszcza dwa pierwsze elementy są najbardziej w pielęgnacji kluczowe: o filtrach chyba nawet nie muszę za dużo mówić, każdy chyba o nich wie (na plus więc spis filtrów fizycznych i chemicznych); natomiast o skuteczności dwuetapowego oczyszczania mogę zaświadczyć po pięciu latach jego stosowania: dzięki niemu zdołałam nieco uregulować pracę swoich gruczołów łojowych, które wcześniej bardzo szalały: strefa T była u mnie raz bardzo sucha, a potem już po dwóch godzinach tłusta, i tak na okrągło. Teraz tego problemu już nie mam. (Autorka najpierw stosuje coś bardziej olejowego, a potem wodnego, ja robię na odwrót, moja cera tak woli.) Jeszcze a propos filtrów, to autorka rekomenduje stosowanie ich codziennie, nie tylko w lato; wskazuje, że obecnie znajdziemy dużo filtrów nietłustych i niebielących. I kurczę, chciałabym, żeby tak było na polskim rynku, bo w tej chwili znalezienie niebielącego filtra o w miarę dobrym składzie i w dobrej cenie jest zadaniem bardzo trudnym. Filtry wchłaniające się mają zazwyczaj w składzie alkohol, a ja go bezwzględnie unikam. Dlatego filtr, którego używam, choć ma nawet spoko cenę i skład i nie bieli, jest okropnie tłusty i nie wchłania się; muszę do niego związywać włosy (żeby nie ocierały się o filtr na plecach), a twarz przypudrowywać. Jest to strasznie irytujące, ale lepszej opcji nie znalazłam. Skutek jest taki, że filtry są u mnie tylko latem, a szkoda...

Nie ze wszystkim się jednak z Charlotte Cho zgadzam; autorka wskazuje, że naturalne kosmetyki wcale nie są lepsze, no a właśnie według mnie są - ich stosowanie stanowiło dla mojej cery największy przełom. Charlotte Cho za swoją tezą wysnuwa następujące argumenty: istnieją drażniące naturalne składniki, np. trujący bluszcz; naturalne kosmetyki są wolne od konserwantów i bardzo szybko się psują (więc często trzeba je wyrzucić, zanim się je do końca zużyje). Według mnie te argumenty są totalnie od czapy; przecież żaden producent nie będzie losowo wrzucał do swoich kosmetyków wszystkich możliwych roślin, a jedynie te, które mają udowodnione pozytywne działanie. To tak, jakby zrezygnować z jedzenia pieczarek tylko dlatego, że ktoś zatruł się muchomorem. Po drugie, "naturalne" nie znaczy "wolne od konserwantów", tylko: "z naturalnymi konserwantami". Więc istnieją konserwanty bezpieczne dla skóry i dla środowiska, no i dzięki temu żaden kosmetyk się nie psuje. Szczerze mówiąc, mi się naturalny kosmetyk jeszcze ani razu nie zepsuł... Wreszcie, autorka kończy konkluzją, że "najważniejszą rekomendacją dla kosmetyku jest wiedza o tym, które składniki u ciebie skutkują, a które nie" - i owszem, jest to prawda, ale jednocześnie parę stron dalej znajdziemy utworzony przez nią spis "przebojowych składników pielęgnacyjnych" i... tak, wszystkie poza jednym to składniki pochodzenia naturalnego. I to właśnie je uznano za najbardziej skuteczne, a nie żadne syntetyki. Daje to do myślenia, zwłaszcza jeśli zauważymy, że jedyny składnik nienaturalny to nadtlenek benzoilu (benzoyl peroxide), przed którym wcześniej autorka nas ostrzegała wskazując, że czasem wykazuje drażniące działanie i powoduje inne niepożądane skutki uboczne...

W którejś recenzji na "Lubimy czytać" widziałam, że ktoś wskazał błędy występujące w rozdziale o filtrach. Ja się na nich aż tak bardzo nie znam, ale jeśli jesteście zainteresowani tematem, to poszukajcie (łatwo wystarczy znaleźć tę recenzję, wystarczy poszukać pod kątem opinii oceniających książkę najniżej). Osobiście nie jestem w stanie stwierdzić, czy te zarzuty są prawdziwe. W ogóle, w tej książce autorka podaje też dużo przykładów kosmetyków, których używa (konkretnych produktów), i aż mnie korciło, żeby sprawdzić ich składy i zobaczyć, czy nie ma w nich np. alkoholu, przed którym autorka nas ostrzega. Ostatecznie jednak doszłam do wniosku, że nie ma to sensu, bo składy tych kosmetyków przez te parę lat mogły zmienić się milion razy.

Co ciekawe, jest to książka stricte o pielęgnacji tak mniej więcej w połowie. Pozostałą część zajmuje opisywanie Seulu, jego zwyczajów, różnych anegdotek. Jest nawet cały rozdział poświęcony zakupom w tym mieście. Na początku bardzo mi się to podobało, ukazywało bowiem koreańskie zasady pielęgnacji w szerszym kontekście. Trochę było to dla mnie jak książka podróżnicza ;) Zwłaszcza że czasami opowieści o Korei nie miały nic wspólnego z pielęgnacją, np. wtedy, kiedy autorka opowiada o ulubionych k-dramach czy o popularności randek w ciemno. Niestety, im dalej w las, tym częściej łapałam się na wrażeniu, że "to już było" i Cho powtarza dane kwestie po parę razy. Autorka starała się opowiadać i o Korei, i o pielęgnacji, i właściwie chyba sama nie wiedziała, czy chce napisać bardziej poradnik czy studium kultury Korei, tak jakby po drodze się nieco pogubiła.

Książkę oceniam bardzo dobrze, bo jednak przekazywane w niej porady mogą naprawdę uratować czyjąś cerę. Niestety, liczyłam na lekturę rewelacyjną, a do takiej trochę brakuje. Musicie też wziąć pod uwagę język - nieco infantylny. Czuć, że docelowym odbiorcą są bardziej nastolatki niż dorosłe kobiety, a może po prostu taki jest styl autorki. Czytało się to łatwo, ale momentami ten język mnie przerastał ;) I może rzeczywiście jeszcze 5 lat temu by mi się podobało dużo bardziej.

https://arnikaczyta.blogspot.com/2022/09/poradnik-pielegnacyjny-czy-powiesc.html

Około 5-6 lat temu miałam olbrzymią fazę na czytanie blogów kosmetycznych, włosowych itp. Naprawdę, przeczytałam takich blogów całą masę, i to od deski do deski. Zaczęłam się interesować składami, najpierw wypisując sobie na kartce kilka najbardziej szkodliwych substancji i szukając kosmetyków bez nich, potem pogłębiając swoją wiedzę coraz bardziej i bardziej, aż zaczęłam...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    3 375
  • Chcę przeczytać
    1 180
  • Posiadam
    1 014
  • Teraz czytam
    153
  • Ulubione
    97
  • 2018
    73
  • Poradniki
    68
  • Chcę w prezencie
    43
  • 2019
    38
  • 2017
    30

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji


Podobne książki

Przeczytaj także