Z książkami bywa czasem tak, że ich barwny opis nijak ma się do ich wnętrza. Przeważnie wywołuje to ogromne poczucie rozczarowania u czytelników, jednak w przypadku „Rozgrywki z sąsiadem” R. L. Mathewson to odstępstwo nie mogło wypaść lepiej. Zamiast kolejnego z wielu modnych ostatnio romansów opartych na motywie love-hate, dostaliśmy całkiem uroczą historię związku dojrzewającego na gruncie na przyjaźni. Przyjaźni o naprawdę kiepskich początkach...

Kilka lat temu Haley kupiła piękny, duży dom i włożyła naprawdę wiele wysiłku w przemiennie go w swoją małą idyllę. Niestety jej wysiłków nie docenił nowy sąsiad. A może nawet ich nie zauważył? Chociaż gdyby tak było, nie uprzykrzałby jej aż tak życia. Jej mały raj w ciągu kilku miesięcy zamienił się w istny horror, a wszystko przez przystojniaka z domu obok, który robi co mu się żywnie podoba.

Jason urządza głośne imprezy, co chwila jej coś niszczy i ani myśli się wyprowadzić. Co więcej, jej również uniemożliwia wyprowadzkę, bo swoim okropnym zachowaniem skutecznie odstrasza wszystkich potencjalnych kupców! Na domiar złego oboje pracują w tej samej szkole i nawet tam Jason zatruwa jej życie. I to już od dobrych pięciu lat.

Nasza bohaterka cierpliwie znosi wybryki sąsiada z piekła rodem, bo z natury jest... tchórzem. Boi się ludzi, woli się nie wychylać. Kompletnie nie radzi sobie też z przystojniakami. Sytuacja jest więc patowa. Ten stan rzeczy pewnie trwałby w najlepsze, gdyby Haley pewnego razu nie zobaczyła, jak Jason wyrywa jej ukochane tulipany. Tulipany, których sadzonki dostała od babci. Wtedy nasz mały tchórz w jednej chwili zmienił się w istną furiatkę, a Jason... Jason w końcu ją zauważył.

Na zauważeniu jednak nie poprzestał. O nie! Gdy już zobaczył z jak nieśmiałą i wycofaną osobą ma do czynienia, na dobre obrał ją sobie za cel. Cel treningów rzecz jasna. W końcu nie jest tak zły, za jakiego uchodzi. Gdy dziewczyna po pięciu latach w końcu się przed nim otworzyła, postanowił trenować jej asertywność i odwagę. Niczym Mistrz Po z serialu „Kung Fu”.

Choć szanse na reformę postawy sąsiadki były znikome, postanowił podjąć to wyzwanie. W końcu skrywaną przez tyle lat nagrodą były nieziemskie wypieki Haley. Szybko okazało się jednak, że ten łakomczuch ma nieposkromiony apetyt nie tylko na jej ciasteczka... Ale twardo stąpająca po ziemi Haley wie, że między nimi nie powinno do niczego dojść. Przyjaźń to dla niej jedna z najważniejszych wartości i nie zamierza ryzykować utraty ich dotychczasowej relacji. To nie byłoby tego warte. Ale czy na pewno?

Trzeba przyznać, że niewiele tej tytułowej rozgrywki, ale za to całkiem sporo przyjaźni damsko-męskiej. Podobno nieistniejącej. Możecie czuć więc niedosyt wątku love-hate, ale finalnie chyba wyszło to tej książce na dobre. „Rozgrywka z sąsiadem” to lektura, od której robi się naprawdę ciepło na serduszku.

Książka R. L. Mathewson to pierwszy tom dobrze zapowiadającej się serii „Sąsiad z piekła rodem”. Autorka stworzyła może nie wybitną, ale ciekawą historię z bohaterami z kwi i kości, których pragnienia i postępowanie są dla czytelników w zupełności zrozumiałe.

Są momenty do pośmiania się, są i takie, które nieźle Was zezłoszczą, jednak nie wylejecie przy niej zbyt wielu łez. Ta książka to po prostu miód na serce – przywraca wiarę w ludzi i pokazuje jak powoli i na solidnych podstawach, można zbudować piękny związek. Nie idealny, bo takich nie ma, ale za to prawdziwy i trwały.

Czy od dobrego romansu można wymagać więcej?

Katarzyna de Castellatti-Gotin