Gdyby nie pogoda. Jak pogoda zmieniała historię

Okładka książki Gdyby nie pogoda. Jak pogoda zmieniała historię
Laura Lee Wydawnictwo: Demart powieść historyczna
456 str. 7 godz. 36 min.
Kategoria:
powieść historyczna
Tytuł oryginału:
Blame It on the Rain: How the Weather has Changed History
Wydawnictwo:
Demart
Data wydania:
2010-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2010-01-01
Liczba stron:
456
Czas czytania
7 godz. 36 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-7427-540-8
Tłumacz:
Piotr Chojnacki, Katarzyna Bażyńska-Chojnacka
Średnia ocen

                5,5 5,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,5 / 10
27 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
2475
697

Na półkach: ,

Autorkę „Gdyby nie pogoda…” do napisania książki jakoby zainspirowała jedna z bitew w czasie tzw. Wojny Dwóch Róż w 1471 gdzie to nad terenem walki zaległa tak gęsta mgła, że walczące ze sobą strony nie widziały kogo atakują, co często doprowadzało do wycinania w pień własnych oddziałów.
Zaiste bardzo ciekawy przypadek, ale chyba to nie powód by zaraz chwytać za pióro. Nie trzeba być szczególnie inteligentnym, by zdać sobie sprawę, że o naszym życiu (więc i historii jednostek jak i narodów) decyduje miejsce zamieszkania, co bezpośrednio jest związane z klimatem zależnym od szerokości i długości geograficznej, ale i choćby od ukształtowania terenu.
Nawet małe dziecko wie, że jak pada śnieg to trzeba założyć ciepłe buty i czapkę a nie wyskakiwać z domu w stroju bikini. Nie trzeba też poważnej wiedzy, by wiedzieć, że na pustyni o wodę trudno, zaś w tropikach bywa tej wody zdecydowanie za dużo etc. Należałoby się więc zastanowić przy doborze tematów do książki, wyjaśnić, co dokładnie rozumie się pod pojęciem pogody, jak szeroko to pojęcie traktować i kiedy faktycznie pogoda jest bezpośrednim sprawcą pewnych wydarzeń (lub ich braku) a na ile jedynie czynnikiem towarzyszącym czy wspomagającym. Niewątpliwie sytuacja w czasie wspomnianej powyżej bitwy była specyficzna, ale przecież w identyczny sposób wpływała na zamieszanie po obu walczących stronach. Zjawisko atmosferyczne co najwyżej wyrównało możliwości przeciwników, ale to, kto wygrał było zasadniczo dziełem przypadku a nie samej mgły.

Autorka poszła po najlżejszej linii oporu, zebrała kilkadziesiąt opowiastek i ułożyła je chronologicznie. Nie zawracała sobie głowy wytłumaczeniem czytelnikowi, jak szeroko rozumie pogodę i jej wpływ na historię. Sadząc z tytułu można by przypuszczać, że raczej chodzi o zjawiska jednostkowe, zazwyczaj nagłe, które stały się bezpośrednio języczkiem u wagi i pchnęły historię w tym a nie innym kierunku, niespodziewanie pozwoliły wygrać jednej ze zwaśnionych stron konfliktów, zapobiegły jakimś działaniom odwracając bieg historii. Tymczasem autorka do takich opowieści dorzuca całą masę przypadków, gdzie czynnik pogodowy był ewidentnie poboczny, albo jej wpływ był co najwyżej hipotetyczny.
W sporej części w ogóle trudno mówić o pogodzie a bardziej o ignorancji ludzkiej i lekceważeniu nie tyle pogody, co po prostu klimatu. W skali ludzkiego życia zmiany klimatyczne nie są zmianami gwałtownymi.
Trudno winić pogodę (czy może szerzej: klimat) o klęskę wojsk krzyżowców w bitwie pod Hittin z oddziałami Saladyna. Bo czyż to pogoda rozgromiła tych pierwszych, czy może raczej porażająca ignorancja – by nie rzec skretynienie – chrześcijańskich wodzów. Wiem, wiem, nie powinno się oceniać przodków z dystansu doświadczeń historii kilku wieków, jakimi dysponujemy obecnie, ale naprawdę nie trzeba dużej wyobraźni, żeby wiedzieć, że na pustyni bywa dość gorąco ;-) , co nie sprzyja organizmom odzianym w metalowe zbroje, że w takich warunkach konie niekoniecznie będą chętne do galopu, zaś zaopatrzenie w wodę jest znacznie ważniejsze, niż wymachiwanie krzyżem i mieczem. Wojska Saladyna nie musiały machać mieczem czy strzelać z łuku. Wystarczyło, że zagrodziły drogę do najbliższego zbiornika pitnej wody. Połączenie głupoty chrześcijan ze zdolnościami taktycznymi Saladyna doprowadziło tych pierwszych do sromotnej klęski.
I nie trzeba pustyni. Przecież w bliższej nam bitwie pod Grunwaldem Jagiełło celowo chronił się w cieniu , kiedy opancerzone wojska krzyżackie wyciskały siódme poty wystawione na lipcowe słoneczko. Czy jednak ktokolwiek byłby na tyle naiwny, żeby zwycięstwo pod Grunwaldem tłumaczył pogodą?
Czy kolejne klęski w próbach podboju Rosji należy tłumaczyć pogodą, czy raczej jednak zlekceważeniem typowego dlań klimatu? Wojnę Północną Szwecji z rosyjskim carem wygrał generał Mróz. Bo czyż już wtedy nie było wiadomo, że w Rosji panują mroźne, śnieżne i długotrwałe zimy? O to samo rozbił sobie nos Napoleon Bonaparte. Nie inaczej było z klęską plany Barbarossa. Hitler, uważany za strategicznego geniusza przez niektórych, okazał się być albo szaleńcem, albo po prostu kompletnym durniem, jeśli zlekceważył wiedzę o zimach na bezkresnych połaciach Ukrainy znana od wieków. Armii Hitlera nie rozgromiła przecież jakaś niespodziewana, nagła zamieć, jakaś klęska żywiołowa w rodzaju trzęsienia ziemi, wybuchu wulkanu czy choćby gradobicia, czego nie dało się przewidzieć. Co, jak co, ale Niemcy z terenów Prus Wschodnich doskonale sobie zdawali sprawę z warunków klimatycznych, jakie mogą występować na Wschodzie.

W zwycięskiej bitwie morskiej Greków nad Persami pod Salaminą to nie pogoda zadecydowała o zwycięstwie Greków, lecz wiedza i spryt broniących się. Grecy świadomie wciągnęli Persów w pułapkę wykorzystując wiedzę o występowaniu silnych wiatrów w rejonie bitwy. Na Persach zemściła się po prostu niewiedza. Dzisiaj byśmy powiedzieli: brak odpowiedniego wywiadu.

Gdybyż to tylko takie opowieści były w książce… Ale autorka nagina, jak może, żeby zwalić na pogodę, co się da. Według niej to z powodu pogody kolonizacja Grenlandii przez wikingów okazała się być bardzo krótkotrwała. To z powodu pogody udał się podbój Ameryki przez Europejczyków, bo rdzenni mieszkańcy przywędrowali tysiące lat temu przez Cieśninę Beringa z Azji i nie mieli „przyjemności” spotkać się z europejskimi chorobami i nie zdążyli wytworzyć nań odporności. Tu autorka popłynęła z wyobraźnią zupełnie, bo choć zmiany klimatyczne i pogoda sprzyjają rozprzestrzenianiu się lub zanikowi epidemii, to same epidemie nie mają dużo wspólnego z pogodą. Autorka zapomniała też, że gdyby tubylcy z Ameryki mieli fantazję zdobywać nowe lądy i rozwinięte pragnienie żeglugi, sytuacja mogła by być zupełnie odwrotna. To oni mogli by przynieść zarazy dziesiątkujące europejczyków. Co skądinąd się stało, tyle, że transporterem (fachowo należało by powiedzieć: wektorem) stali się sami europejczycy wracający na stary kontynent rozpowszechniając m. in. syfilis.

Pod koniec książki mamy opowieść, jak to o mało co a Jelcyn mógłby rozpętać globalną wojnę jądrową z banalnej przyczyny. Oto Norwegowie postanowili wysłać na orbitę satelitę do badania zorzy polarnej. Ze względu jednak na pogodę trudno było im się zdecydować na konkretną datę wystrzelenia rakiety. Kiedy już do startu doszło, nie poinformowali o tym fakcie Rosji, co spowodowało tam bardzo niebezpieczne ruchy, bo start rakiety został zinterpretowany jako atak nuklearny. Hm… historia fascynująca, wręcz mrożąca krew w żyłach. Tyle, że zupełnie nie na temat. Gdzie tu wpływ pogody? To pogoda wpłynęła na decyzje Jelcyna? To pogoda wpłynęła na problemy z przepływem informacji pomiędzy Norwegia a Rosją? Ano nie!
Tak więc w książce jest całkiem sporo ciekawych historii, ale przy głębszym zastanowieniu spora część niewiele ma wspólnego z tytułem.
A wystarczyło by dać tytuł o szerszym znaczeniu „Gdyby nie klimat…”
Kiedy już autorka „popłynęła” w rejony prehistorii i geologii, aż dziw, że nie zamieściła opowiastki o prawdopodobnym upadku wielkiego meteorytu 65 milionów lat temu. Przecież owa kosmiczna wręcz katastrofa miała tak kolosalny wpływ na klimat (i historię Ziemi), że gdyby nie ona, autorka nigdy by się nie narodziła, nie napisała książki i nie byłoby czytelników. Gdyby nie klimat w karbonie, nie byłoby złóż węgla a więc i nie byłoby rewolucji przemysłowej. Można by tak daleko gdybać, tylko po co?

Podsumowując: masa ciekawostek, ale lektura przypomina zmuszanie się do zwiedzania wielkiego muzeum. Już w trzeciej sali nie pamięta się zupełnie, co było w pierwszej a po piątej ma się szczerze dosyć. Po stu stronach zacząłem skakać po rozdzialikach (ponad 50) by odnaleźć to, co mogłoby mnie jeszcze zainteresować. W pewnym momencie zacząłem czytać od tyłu…

P.S.
Nie brakuje w książce błędów merytorycznych i logicznych. W rozdziale o traktacie wywołanym gradem autorka popuszcza swoją fantazję pisząc o języku angielskim:
„W języku tym jedno pojęcie często ma trzy synonimy: jeden wywodzący się z anglosaskiego, jeden z francuskiego i jeden z łaciny (na przykład: king – król, sovereign – suweren i regent)”
Niestety, ale owe słowa nie są synonimami, faktem zaś jest to, że język angielski słynie z wieloznaczności konkretnego słowa, słowo może mieć bardzo dużo znaczeń w zależności od kontekstu i kolokacji.
W jednym z rozdziałów autorka nazywa Normanów Francuzami. He, He… O tyle śmieszne, że zaraz potem twierdzi, że pochodzili od wikingów. O ile w obecnej dobie potomkowie Normanów mocno „sfrancuziali” i zlali się z autochtonami, to w omawianym okresie (XI wiek) etnicznie jednak cokolwiek różnili się od pozostałych mieszkańców ziem określanych obecnie jako Francja.

Autorkę „Gdyby nie pogoda…” do napisania książki jakoby zainspirowała jedna z bitew w czasie tzw. Wojny Dwóch Róż w 1471 gdzie to nad terenem walki zaległa tak gęsta mgła, że walczące ze sobą strony nie widziały kogo atakują, co często doprowadzało do wycinania w pień własnych oddziałów.
Zaiste bardzo ciekawy przypadek, ale chyba to nie powód by zaraz chwytać za pióro. Nie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    42
  • Posiadam
    25
  • Chcę przeczytać
    25
  • Historia
    3
  • Historia/biografie/konflikty/z historią...
    1
  • 2018
    1
  • Mam
    1
  • Historia powszechna
    1
  • 2016
    1
  • Świat
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Gdyby nie pogoda. Jak pogoda zmieniała historię


Podobne książki

Przeczytaj także