rozwiń zwiń

Dzisiaj nazywam się Charles

Okładka książki Dzisiaj nazywam się Charles
Joanna Szczepkowska Wydawnictwo: Nowy Świat poezja
48 str. 48 min.
Kategoria:
poezja
Wydawnictwo:
Nowy Świat
Data wydania:
2010-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2010-01-01
Liczba stron:
48
Czas czytania
48 min.
Język:
polski
ISBN:
9788373863866
Średnia ocen

                7,7 7,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Warszawa lata 20-80 - komplet w etui Justyna Czerniakowska, Jan Łoziński, Jerzy S. Majewski, Anna Seniuk, Krystyna Sienkiewicz, Danuta Szaflarska, Joanna Szczepkowska, Beata Tyszkiewicz
Ocena 9,0
Warszawa lata ... Justyna Czerniakows...
Okładka książki Warszawa lata 80. Justyna Czerniakowska, Joanna Szczepkowska
Ocena 7,1
Warszawa lata 80. Justyna Czerniakows...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,7 / 10
3 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
1756
1755

Na półkach:

Autorka dyskretnie towarzyszyła mi w moim życiu od… zawsze. A to jako aktorka w filmach (właśnie oglądam powtórkę Bożej podszewki w reżyserii Izabelli Cywińskiej z jej rolą drugoplanową), a to w poniedziałkowych, telewizyjnych spektaklach teatralnych (żałuję, że nigdy w teatrze), a to w felietonach pisanych do Wysokich Obcasów, a to w oglądanych wywiadach telewizyjnych lub czytanych w czasopismach, a to w rewelacyjnym monodramie Goła baba własnego autorstwa, a to jako prowokatorka czy wreszcie w przełomowym momencie historii naszego kraju, wypowiadając słynne zdanie ogłaszające koniec komunizmu w Polsce. Spotkałam nawet jej odciśnięty ślad dłoni na Promenadzie Gwiazd w Międzyzdrojach, do którego mogłam przyłożyć i porównać własną. Było i jest jej pełno wszędzie, w sposób twórczy i nie za wszelką cenę. I jeśli nawet wywołuje skandal, to jak sama mówi w wywiadzie, raz na dwadzieścia lat i ma on mocne uzasadnienie.
W tym obrazie siebie, jaki stworzyła dla odbiorców jej różnych form twórczości, do oglądu i wglądu publicznego, brakowało mi tylko jednego elementu – poezji. Tej wewnętrznej, osobistej iskry ducha, ukrytego „ja”, skrywanych myśli i emocji, intymnej cząstki nadającej całości kompletność.
Jakież było moje zdumienie i miłe zaskoczenie, kiedy do zakupionej przeze mnie książki w księgarni internetowej, dołączono upominek w postaci zbiorku wierszy właśnie tej aktorki, publicystki, pisarki, poetki i nonkonformistki.
Znając jej sposób myślenia, poglądy, postawy i zachowania, liczyłam tym razem na odkrycie w jej wierszach duszy będącej motorem tego niepokornego, buntowniczego, odważnego i trochę moralizatorskiego umysłu. Otrzymana poezja stworzyła mi do tego warunki swoją kameralnością wywiadu sam na sam z rozmówcą. Wystarczyło wziąć zbiorek wierszy koniecznie w plener, w naturę i wsłuchać się w to, co mówi autorka.
I tak zrobiłam!
Rozsiadłam się wśród jesiennych łąk, pod błękitnym niebem łaskawej ostatnio, ciepłej, słonecznej pogody, trochę z nosem w książce i trochę z nosem zadartym do góry, z fascynacją obserwując ptasi exodus. Ta oznaka nadchodzącej jesieni, jak się potem okazało, miała duży wpływ na odbiór jednego z wierszy. Jednak o tym opowiem na końcu, bo początek mojego poetyckiego spotkania w dwóch pierwszych rozdziałach Rysunki wierszem i Reportaże, nie zaskoczył mnie. Odnalazłam w nich znaną mi dobrze naturę publicystki, tyle że w alternatywnej, bardziej skondensowanej formie przekazu. Umiejącą zaobserwować, zauważyć, wyłuskać drobną, powszednią z pozoru rzecz (filiżanka, drzewo), czynność (mycie szyby, ptasi lot) lub zdarzenie podszyte emocjami (śmierć, życiowy przełom), by ukazać je w innym świetle, w innym wymiarze lub znaczeniu i wyprowadzić z kiczu i banalności prosto w wymiar metafizyki.
Lub odwrotnie.
Puenta i zaskoczenie pozostawiające mnie w zadziwieniu, a potem w zastanowieniu i zamyśleniu, to charakterystyczna cecha tych wierszy.
Jednak nadal nie dotarłam tam, dokąd chciałam – do samego środka duszy autorki. Odrobinę ekshibicjonizmu, kawałka emocjonalnej nagości, której szukałam, znalazłam dopiero w następnym rozdziale o jakże wiele obiecującym mi tytule – Tylko tobie. Ujrzałam obraz poetki szukającej słów, kobiety walczącej z przypadłością ADHD, lękającej się, jak każdy normalny człowiek, wątpiącej w swój dar operowania słowem, widzącej niebezpieczeństwo pułapki popularności, mającej świadomość swojej awanturniczej i bezkompromisowej natury, ale jednocześnie będącej, jak w wierszu Ja:
"zawsze przy
zawsze obok
zawsze koło
zawsze z
zawsze pod
nawet kiedy nad"
Jednak czy to na pewno obraz autorki?
Kolejny i ostatni rozdział Dzisiaj nazywam się… zburzył mi tę pewność. Dwoistość natury człowieczej ukazanej na przykładzie znanych i nieznanych osób, zarówno tej fizycznej w przypadku sportsmenki Semeny, jak i psychicznej w przypadku piosenkarki Janis Joplin, aktorki Marilyn Monroe czy anonimowej dzieciobójczyni Krystyny W. i roznosiciela mleka, tytułowego Charles’a, nigdy nie daje pewności jednoznaczności istoty człowieczej. A jeśli autorka jest aktorką ze zdolnością empatii, to złożoność, niejednoznaczność, płynność i niepełność podaje mi na dłoni. Wszystko zależy od kontekstu spojrzenia na oglądaną postać, popartego umiejętnością wniknięcia w umysł i emocje. Tak, jak to pokazała w grafice przedstawiającej kobietę, umieszczoną w książce.
To jedna z wielu grafik ilustrujących zbiorek wierszy, nie tylko oszczędną kreską, szkicem jakiegoś elementu widzianej rzeczywistości, ale i wyrazem. Jeśli pisze o filiżance, to układa tekst w jej kształt. A jeśli o ptakach, to w wyrzeźbiony z wyrazów klucz.
I nad tym wierszem muszę się zatrzymać na dłużej, ponieważ jest idealną ilustracją stylu przekazu autorki. Jak już wspomniałam wcześniej, wiersze czytałam w plenerze, obserwując od kilku dni odloty gęsi z mojego regionu. Zbierają się w liczne stada, które w pozornym chaosie i kakofonii nawoływań, kilkakrotnie kołują nad okolicą, by po pewnym czasie zacząć tworzyć szyk tylko według sobie znanych zasad, po czym, już w wyraźnie uformowanym i rozpoznawalnym kluczu, odlatują…
Absorbujący widok, kojarzący mi się z najlepszymi wspomnieniami z przeszłości, nastrajający do zadumy, wyciszający w podziwie dla praw natury. Słowem autorki – "kreski piórkiem starte gumką".
Piękne…
Bardzo łatwo zapomnieć w tym momencie, że obcuję z Joanną Szczepkowską, gdyby nie dalsze wersy ściągające mój romantyzm na ziemię, przykrywające duchowe piękno brzydotą realizmu, oziębiające wewnętrzne ciepło zimnym rewersem obrazu ukazywanego dalej:
"…odór piór warkot kości
ściana wiatru nalot deszczu
hipnoza samotności
w chórze oddechów…"
Zdejmowanie przez nią różowych okularów z nosa oślepia i rani.
I to jest cała autorka!
Omami pięknem ujętym w słowa, obuduje romantycznym tłem, ociepli widokiem, osłodzi skojarzeniem, by zaraz w następnym wersie pokazać nieprzyjemny kontrast i przypomnieć drugą, szarą, nieatrakcyjną stronę.
Poezja autorki buja w obłokach tylko po to, by zapikować z szaloną szybkością w dół, ukazując nierozerwalną dwoistość otaczającego świata, jego dobre i niedobre strony, zalety i wady. W pogoni za przyjemnością tylko piękna i dobra, za jednoznacznością i pewnością dającą poczucie bezpieczeństwa, taka poezja uderza i boli. Jednak może tak trzeba, może warto dotknąć ziemi i przyznać rajcę słowom – "Nareszcie u siebie. Nareszcie boczne drogi. Nareszcie boli".
Jeśli boli, to znaczy, że czuję i żyję!
naostrzuksiazki.pl

Autorka dyskretnie towarzyszyła mi w moim życiu od… zawsze. A to jako aktorka w filmach (właśnie oglądam powtórkę Bożej podszewki w reżyserii Izabelli Cywińskiej z jej rolą drugoplanową), a to w poniedziałkowych, telewizyjnych spektaklach teatralnych (żałuję, że nigdy w teatrze), a to w felietonach pisanych do Wysokich Obcasów, a to w oglądanych wywiadach telewizyjnych lub...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    5
  • Chcę przeczytać
    4
  • Posiadam
    2
  • Poezja
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Dzisiaj nazywam się Charles


Podobne książki

Przeczytaj także