Audubon. Na skrzydłach świata
- Kategoria:
- komiksy
- Tytuł oryginału:
- Sur les Ailes du monde, Audubon
- Wydawnictwo:
- Marginesy
- Data wydania:
- 2019-05-22
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-05-22
- Data 1. wydania:
- 2017-04-04
- Liczba stron:
- 192
- Czas czytania
- 3 godz. 12 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788366140738
- Tłumacz:
- Olga Mysłowska
Fascynująca biografia człowieka, którego pasja przerodziła się w obsesję.
Na początku XIX wieku John James Audubon wyruszył na niezwykłą ornitologiczną wyprawę. Mając tylko przyrządy malarskie, asystenta, pistolet i wielkie marzenie, postanowił poznać i namalować wszystkie ptaki Ameryki. Nic nie mogło mu stanąć na drodze – ani potworne sztormy, ani dzikie bestie i niebezpieczni ludzie, nawet własna rodzina.
Owocem tej szalonej eskapady był album, który został uznany za jedno z arcydzieł historii naturalnej oraz sztuki. Znalazło się w nim 435 akwareli przedstawiających ptaki Północnej Ameryki. Do dziś zachowało się w dobrym stanie jedynie kilka egzemplarzy tej olbrzymiej księgi – wymiary 99 na 65 cm – a jeden z nich osiągnął na aukcji w 2010 roku cenę 11,5 miliona dolarów, co do dziś jest najwyższą kwotą jaką zapłacono za drukowaną książkę.
„Audubon. Na skrzydłach świata”, powieść graficzna Fabiena Grolleau i Jérémie Royera, oparta na zapiskach samego Audubona, nie tylko oddaje ducha niezbadanej i dzikiej Ameryki, lecz także pokazuje drogę owładniętego pasją człowieka, który stał się jednym z największych badaczy natury w historii. Jego dzieło przetrwało, ale on zapłacił wysoką cenę za jego powstanie.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Zabić, wypchać, namalować
„Zawsze powtarzam, że jeśli któregoś dnia zabiłem mniej niż sto ptaków, to musiały być niezwykle rzadkie” – mówi Audubon w powieści graficznej Grolleau i Royera, szczerząc szczątki swoich zębów w przerażającym uśmiechu. Wydawnictwo Marginesy kontynuuje solidne budowanie marki na nowym dla siebie rynku komiksów – tym razem wybieramy się w podróż po Ameryce z jedną z najbardziej paradoksalnych postaci historii. Audubon – człowiek legenda, patron mnogich fundacji ochrony zwierząt, bóg ornitologów i zamiłowany morderca ptaków, które tak cudownie przedstawiał na swoich obrazach. Żeby wyglądały jak żywe, musiał… je zabić.
„Audubon. Na skrzydłach świata” nie jest dokładną biografią. W zasadzie potwierdza to, co od dawna podejrzewałam – komiksy niespecjalnie sobie radzą z wiernym, drobiazgowym przedstawieniem życia jakiejś postaci. Brakuje im złożoności, jaką dają rzędy liter w powieściach. Tak jest i w tym przypadku. Choć autorzy pokazują historię Audubona od początku jego wyprawy aż do jego śmierci, to są to raczej urywki, wyjątki, najbardziej znaczące zdarzenia. Całej reszty, i to bardzo ważnej, dowiadujemy się albo z posłowia, albo wcale. Ani słowa o podejrzeniach, jakoby był zaginionym delfinem, synem Marii Antoniny i Ludwika XVI (pomijając niejasną scenę majaczeń Audubona). Brakuje pokazania, jak wiele wiedział o ptakach – tutaj je głównie maluje. A to on udowodnił, że kolibry nie żywią się tylko nektarem! I jako jeden z pierwszych wpadł na pomysł obrączkowania ptaków (o czym jest tutaj niewielka wzmianka). Oczywiście nie o to chodziło autorom – chcieli, jak sami wyznają, przedstawić osobowość Johna Jamesa, a nie jego dokładne dzieje. A był chodzącym paradoksem.
Audubon, wzorem wielu głów rodziny tamtych czasów – a był to XIX wiek – poświęca się całkowicie swojej pasji, nie dbając w ogóle o żonę i dzieci. Nie radzi sobie z finansami, więc po prostu ucieka w lasy, uganiając się za ptakami i zabijając je na potęgę dla swoich obrazów. To typ, którego wypada poważać – sam porównuje się do Ikara, a jego niezłomność i obsesyjne oddanie sprawie robi wrażenie. Och, tak, głodzi się, aby kupić pastele do flaminga! Nie dba o nic poza ptakami – co świetnie oddaje fragment, w którym jego towarzysze martwią się nadciągającymi chmurami zwiastującymi burzę, a on widzi tylko… bernikle kanadyjskie. Łatwo byłoby podziwiać tak heroiczną osobę owładniętą szczytną ideą – udokumentowaniem ptaków Ameryki, zanim znikną zupełnie. Byłoby. Bo czasy mamy inne i to, co dawniej uchodziło za normę, dziś budzi sporo zastrzeżeń.
Darujmy sobie jego stosunki rodzinne – wiele się zmieniło przez lata na tym polu. Autorzy podkreślają co i rusz ową najbardziej charakterystyczną dla Audubona sprzeczność: otóż miłośnik ptaków, który niejednokrotnie narzeka na niszczenie lasów, na wybijanie zwierząt, który śpieszy się z rysowaniem, bo niedługo nie będzie co rysować… walnie przyczynia się do zagłady ptaków. Znamienne jest to już na początku tomu, gdy z radością pokazuje żonie Lucy parkę dzięciołów wielkodziobych, bardzo rzadkich, które oczywiście natychmiast, bez mrugnięcia okiem, zabija. Bo nieważne ile ich jest – ważne żeby móc je wskrzesić: namalować.
Widać tu ów paradoks, który dawniej wcale nim nie był. Człowiek i teraz uważany jest za pana świata, a więc może z nim robić, co mu się podoba. Ale to nie tylko kwestia etyczna czy ekologiczna. Bo także i problem sztuki i życia – czy sztuka jest od życia ważniejsza? Ile można zrobić dla stworzenia wybitnego dzieła? Jednocześnie postać Audubona wspaniale ukazuje skrzywienie naukowców tamtych (czy tylko?) czasów. To tak wymarły alki olbrzymie czy dodo – ostatnie osobniki czym prędzej zabito, aby postawić je w gablotach muzeów. Dla potomności. Audubon postępuje zupełnie tak samo. Jest nie tylko jak Noe – do której postaci nawiązują autorzy, rysując przepiękne sceny łodzi, arki obsadzonej ptakami – ratując zwierzęta przed katastrofą, katalogując je przed końcem świata. On jest jednocześnie zwiastunem zagłady, jeźdźcem apokalipsy.
Życzyłabym sobie dokładniejszej analizy postaci Audubona, a także pełniejszego ukazania istotnych wątków – choćby konfliktu z Wilsonem. Tutaj nie dowiemy się o nim prawie nic. Wydaje się nie bardziej żywy od ptaków, które maluje – co by znaczyło, że autorom brakuje trochę jego talentu. Oklaski należą się za wspaniały fragment o gigantycznym stadzie gołębi wędrownych – to z tym zawsze kojarzę postać Audubona: oto człowiek, który miał na tyle szczęścia, by widzieć trzydniowy, nieprzerwany (!) przelot gołębi. Miliony ptaków. Nieustający wrzask. Niebo w ciągłym ruchu. A jak dołączyć do tego gorączkowe majaki Audubona – wspaniałe!
Styl nie każdemu przypadnie do gustu. Nie przypomina w niczym obrazów głównego bohatera – co byłoby ciekawym zabiegiem (podobnie ma się rzecz z „Artemizją”, inną rysowaną biografią od wydawnictwa Marginesy). Miłośnicy hiperrealizmu nie mają tutaj czego szukać. Jednak według mnie kreska bardziej niż daje radę. Owszem, do oddania piękna ptaków nie wystarcza – to widać już po samej okładce, która nadrabia nie tyle sylwetkami zwierząt, ile rozplanowaniem rysunku, perspektywą. Za to kapitalnie ukazuje krajobrazy. Są tak sprytnie pocięte kadrami, że wydają się otwierać przed nami jakieś nowe przestrzenie. Zwłaszcza ładna jest rozkładówka z rozdziału o Missisipi, na której wydaje się jednocześnie, jakby kanion zamykał nas w objęciach i jakbyśmy płynęli nim z bohaterami – ruch postaci i ruch krajobrazu jednocześnie, wspaniałe. Stonowane plamy barw świetnie budują nastrój – od szaroburych teł majaków Audubona przez ponurą noc w lesie aż po mgłę przebitą światłami parostatków. Zachwytom pomaga staranne wydanie komiksu – format A4, twarda oprawa, solidny druk. No i bonus w postaci 4 plansz Audubona.
„Audubon. Na skrzydłach świata” spodoba się miłośnikom nietuzinkowych opowieści, choć ci, którzy szukają trudnych historii, mogą być zawiedzeni. O wiele ciekawszy jako osoba wyda się po przeczytaniu fragmentu zaledwie, jaki poświęcił mu Herbert Wendt w „Śladami Noego”. „Audubon” to bardzo ładna pozycja, która świetnie by się wpasowała w atlasy ptaków ornitologów – tak amatorów, jak i naukowców. Ci, którym przypadła do gustu „Artemizja”, wydana przez wydawnictwo Marginesy, też powinni być zachwyceni. I w zasadzie każdy, kto lubi interesujące i ładne książki. Choć nie wyczerpuje tematu, to budzi wiele refleksji. Wyprawa z Audubonem nie będzie pewnie przygodą życia, ale jest warta podjęcia ryzyka.
Agata Majchrowicz
Oceny
Książka na półkach
- 216
- 176
- 42
- 24
- 18
- 17
- 11
- 7
- 6
- 5
Cytaty
Powinniśmy malować te ptaki teraz, dopóki są liczne jak w pierwszych dniach po stworzeniu świata, ponieważ obawiam się, że niedługo może być za późno.
Opinia
Gdy wiele lat temu zacząłem wgryzać się w historię świata XIX wieku, po pewnym czasie doszedłem do następujących wniosków. Był to okres wielkich odkryć naukowych z przeróżnych dziedzin, ale jednocześnie czas największej dewastacji naturalnego środowiska bodaj na wszystkich kontynentach. Liczby zwierząt wymordowanych dla sportu czy przez naukowców po prostu przytłaczają. Najlepszym dowodem na to jest postać Jean-Jacquesa Audubona, Francuza, który przybywszy do USA przedstawiał się jako Amerykanin i zmienił nawet imię na John James Audubon. Skatalogował on ponad 400 ptaków w swej pracy "Ptaki Ameryki", która pożarła niemal całe jego życie. Dziś jest uważany za jednego z prekursorów amerykańskiej ekologii, wielkiego miłośnika przyrody oraz jego nazwiskiem nazwano stowarzyszenie naukowo-artystyczne. Dla mnie, po lekturze tego komiksu mocno opartego na dziennikach podróżniczych Audubona i jego listach, ten człowiek z jednej strony dał światu wspaniałe obrazy ptaków i na pewno przybliżył ich naturę. Z drugiej jednak strony był krótkowzrocznym szaleńcem, zapatrzonym w swoją pracę oraz walnie przyczynił się do dewastacji środowiska.
Jeśli idzie o sam komiks, to naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Już na wstępie autorzy, Fabien Grolleau (scenariusz) i Jeremie Royer (rysunek), wyraźnie zaznaczają, jaki cel przyświecał im przy pracach nad tym komiksem. Otóż nie trzymali się oni absolutnie wiernie faktów, pomijając na przykład okres gdy Audubon zajmował się handlem towarami i tak, jak inni korzystał z pracy czarnych niewolników, a skupili się na jego charakterze i zamiłowaniu do ornitologii. Choć w moim odczuciu trafniejsze określenie to "psychoza". Serio, dla mnie gość był ostro zafiksowany na tym punkcie, ale o tym napiszę za chwilkę. Co do samego komiksu, jako dzieła, to wypada ono bardzo przekonywujący. Mamy wspaniałe ilustracje, obrazujący kontynent Ameryki Północnej w czasach gdy był masowo dewastowany przez kolonizatorów z Europy. Widać wyraźnie, jak z upływem lat tereny lasów, do których wracał bohater tej historii, ustępowały pustkowiom. Audubon też to zauważa, ale w tym wypadku nieraz zachowuje się bardzo krótkowzrocznie. Pragnie sportretować jak najwięcej ptaków, nim inni je wybiją. Problem w tym, że sam przy tym masowo poluje, aby namalować wszelkie detale z bliska.
Tak ten komiks świetnie obrazuje jego osobowość, przy tym wrzucając cytaty z jego dzienników podróżniczych i starając się je choć trochę zweryfikować, bowiem Audubon niewątpliwie często ubarwiał swe opowieści i sam w to wierzył. Autorzy komiksu nie wybielają tez jego postaci, wyraźnie pokazując jego paranoję,która spowodowała oddalenie się od rodziny, zaniedbanie jej oraz swojego stanu zdrowia. W pewnym momencie podróżnik tak się wyniszczył, że groziła mu śmierć godowa, bo wszystkie zarobione z trudem pieniądze wydawał na farby, przybory do malowania oraz amunicję do polowania na ptaki.
Czy zatem Audubon faktycznie przyczynił się do rozwoju ekologii w USA oraz można nazwać go za jej ojca. Szczerze - osobiście nie jestem pewien. Z jednej strony jego badania na pewno przydały się nauce, z drugiej zaś jego konkurent nazwiskiem Willson nie dokonał aż takich szkód w środowisku naturalnym. Owszem, opisał przez to mniej ptaków, jego rysunki nie były sztuką samą w sobie, a bardziej pracami naukowymi, ale też nie wybijał setki ptaków dziennie, tylko po to, aby oddać jakość ich piór. Dodajmy do tego fanatyzm naszego Francuza na punkcie swej pracy oraz na przykład tezy, że jak danego gatunku jest rzesza, to można na niego polować do woli, a zaczyna się robić nieciekawie. Ja wiem, że w XIX wieku był inny światopogląd, ale to on przyczynił się do dewastacji naturalnego środowiska. Nawet sam Audubon zaczął to zauważać podczas swej ostatniej wyprawy u schyłku swego życia.
Zatem dla mnie jego osoba, jak i ten komiks, to swego rodzaju ostrzeżenie. Przestroga przed fanatycznym podążaniem za dziełem, które w zasadzie przerastało samotnego człowieka. Przestroga, aby dbać o naturę, a nie wyniszczać ją pod własne zachcianki, bo co innego kontrola danej populacji, gdy ta nie ma naturalnych drapieżników, a co innego strzelanie do zwierząt dla sportu. Polecam zatem ten komiks nie tyle miłośnikom przyrody, co po prostu ludziom. Zwykłym ludziom, którzy mają w sobie choć odrobinę empatii.
Gdy wiele lat temu zacząłem wgryzać się w historię świata XIX wieku, po pewnym czasie doszedłem do następujących wniosków. Był to okres wielkich odkryć naukowych z przeróżnych dziedzin, ale jednocześnie czas największej dewastacji naturalnego środowiska bodaj na wszystkich kontynentach. Liczby zwierząt wymordowanych dla sportu czy przez naukowców po prostu przytłaczają....
więcej Pokaż mimo to