Czy warto przeczytać "Młyn Lewina"? Nie. Dziękuję, proszę się rozejść, oszczędzicie sobie zachodu i cennych minut życia. Mamy tu do czynienia z konfliktem między ludnością polską, a niemiecką na pograniczu, jeszcze w XIX wieku, do tego widziane z punktu widzenia Niemiec. Brzmi ciekawie? przykro mi, wszystko zarzyna szalejąca narracja, które nie wie, czym być chce, to zwalnia to skręca w bok w nie kończące się dygresje, niczym szalony koń. Śledzenie tego jest fizycznie męczące, już nawet nie sam język, a sam sposób pisania jest tu okropny; docenia po tym człowiek wszystkich klasyków i porządnych pisarzy, którzy nie bawiąc się w podobne dziwactwa i awangardy potrafią z sensem ciągnąć jaką myśl i sterować jednolicie osią fabuły, a nie miotać się po niej bez porządku i sensu. Trzeba wręcz wydzierać z tych stronic mizerne resztki właściwej historii, kilka razy zatrzymać jak to autor opisuje niechęć do "polaczków" i Żydów, po czym, ufff, na szczęście koniec. Miły czytelniku, zostałeś ostrzeżony.

Czy warto przeczytać "Młyn Lewina"? Nie. Dziękuję, proszę się rozejść, oszczędzicie sobie zachodu i cennych minut życia. Mamy tu do czynienia z konfliktem między ludnością polską, a niemiecką na pograniczu, jeszcze w XIX wieku, do tego widziane z punktu widzenia Niemiec. Brzmi ciekawie? przykro mi, wszystko zarzyna szalejąca narracja, które nie wie, czym być chce, to...