Sprzedana muzyka
- Kategoria:
- reportaż
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2007-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2007-01-01
- Liczba stron:
- 256
- Czas czytania
- 4 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-7536-006-6
- Tagi:
- muzyka ludowa
- Inne
"Sprzedana muzyka" to przede wszystkim zapis spotkań z ludźmi. Wiejscy muzykanci są ostatnimi reprezentantami odchodzącego świata. Andrzej Bieńkowski opisuje ich jako artystów, ale też ludzi, z całą biedą, życiowym poplątaniem. Każdy otrzymuje od autora osobisty portret wymalowany słowem, widnieje na nim jak święty na ikonie ze swoją zwykłą-niezwykłą historią, ze swoją muzyką, która splata się z codziennością, wypływa wprost z przeszłości a w teraźniejszości przychodzi jej tylko umrzeć.
"Pamiętam zapach i smak kurzu. Podnosił się z drewnianej podłogi i nie pomagało nawet skrapianie wodą. Kobiety robiły to tak jak robiło się przy prasowaniu: nabierały wody w usta i prychały w zabawny, zwierzęcy sposób. Wilgoć parowała prawie natychmiast. Tak było na weselach i zabawach na Podlasiu, na Mazowszu. Pamiętam to z dzieciństwa: perkusja i saksofon, perkusja i akordeon, bez prądu, bez przerwy, do upadłego, do świtu. Czułem przez skórę, że to jest jakiś mazowiecki, podlaski, polsko-wiejski szamanizm. Tak było w istocie i książka Andrzeja Bieńkowskiego pięknie i smutno o tym opowiada. O wiejskich muzykach-czarownikach, których już nie ma."
Andrzej Stasiuk
"Muzyka ludowa to zjawisko, które mniej więcej od połowy XX wieku stopniowo umiera – współczesnej wsi i jej młodszym mieszkańcom nie jest już potrzebna. Wiejski świat ciszy i naturalnych dźwięków, już dawno ustąpił dźwiękom radia, telewizji. Muzyka z płyt, albo grana na elektrycznych instrumentach zastąpiła wiejskich muzykantów z ich skrzypcami, basami, bębnem czy harmonią. Muzykanci, których odnalazł Andrzej Bieńkowski, to ludzie urodzeni w pierwszych trzech dekadach dwudziestego wieku – młodszych nie ma. Ci, którzy jeszcze żyją, są już starzy, a ich rzemiosło to zamknięty rozdział - jak mówi Bieńkowski: odchodzą bezpotomnie.
'Sprzedana muzyka' jest zbiorem relacji z konkretnych spotkań, przytoczone są w niej rozmowy, zasłyszane opowieści, opisane sytuacje. Każda z tych relacji, spisana ręką malarza jest wyrazistym portretem, choć naszkicowanym jakby od niechcenia, kilkoma kreskami. Bieńkowski nie dodaje do nich narracji odautorskiej, za to dodaje zdjęcia - stare, pożółkłe, pochodzące z domowych archiwów jego wiejskich przyjaciół. Relacje i zdjęcia stanowią cudowną, barwną mozaikę, w której widać rękę mistrza.
Oprócz portretów ludzi, z zapisków Bieńkowskiego wyłania się obraz pewnego świata. Skrupulatny, pełen detali obraz wiejskiej rzeczywistości - tej spod sklepu z piwem, ubłoconych gumiaków, sąsiedzkich kłótni. Obraz czasem okrutny, czasem banalny. Z tym że opisywana słowami starych muzykantów rzeczywistość - ta dzisiejsza, z zepsutym traktorem, ustępuje rzeczywistości tej, która żyje w pamięci osiemdziesięcio- parolatków – tej z biedą, z pierwszymi sławojkami, budowanymi z nakazu policji w latach 30-tych, w których baby chętnie dorabiały półki i suszyły na nich sery, z małymi dusznymi izbami, w których spano po czworo i pięcioro w jednym łóżku (między innymi młodzi spali w tym samym łóżku co teść i teściowa). Te krótkie zapiski są kopalnią wiedzy, informacji o minionym świecie, o dawnej mentalności."
Jagna Knittel
"Na całość tej przecież nie nazbyt obszernej publikacji składa się 125 'kadrów', zestawionych jakby metodą filmowego slapsticku. Działają jak zdjęcia umieszczone w albumie niby bez składu i ładu, jak filmowe migawki, prezentowane w mozaikowej przemienności. Jest w tej narracji obecny autor – dokumentalista i reporter, mówiący w pierwszej osobie przewodnik, lecz jego obecność zasygnalizowana jest w dawce nadzwyczaj dyskretnej. Bo nie jego narracja jest tu wywyższona, lecz narracja zdarzeń i dziesiątek osób, przez karty tej publikacji się przewijających. To jednak złudzenie – ta niby obiektywna i 'schowana' narracja jest nicią przewodnią całości, jak kunszt reżysera z dokumentalnych zdjęć budującego wybitne artystycznie dzieło filmowego dokumentu: można powiedzieć, że Andrzej Bieńkowski idzie w tym zapisie śladem strategii montażu w filmach dokumentalnych Krzysztofa Kieślowskiego czy Macieja Drygasa lub strategii narracji reportażowej Ryszarda Kapuścińskiego."
Andrzej Chłopecki
"Książka Andrzeja Bieńkowskiego jest bezsprzecznie zasługą kulturową, a równocześnie czuje się w niej jakieś ukryte wyznanie humanistyczne, skierowane do czytelnika, który nie powiniem przejść obok starych muzyków wiejskich bez śladu zainteresowania."
prof. Michał Bristiger
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 49
- 24
- 6
- 3
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Ta książka to arcyciekawe uzupełnienie świetnych audycji w radiowej „Dwójce” znanego etnografa prof. Andrzeja Bieńkowskiego o - w zasadzie już nieistniejącej - autentycznej muzyce ludowej, której słucham od dawna i z przyjemnością. A dar opowiadania ma on wybitny (przejęty od rozmówców?).
Ale to także elegia. Na oczach mojego pokolenia zeszła z dziejowej sceny - wydawałoby się nieśmiertelna – polska muzyka ludowa. Mocno zachwiała się już po imporcie popkulturowej sieczki, którą zachłysnął się ten kraj po 1989 r. A ostateczny cios nie-miłosierdzia wykonało dysko-polo, z Wielce Szanownym Panem Zenonem na czele.
Ilustracją końca jest sytuacja (2003 r.),gdy jeden z muzykantów mówi Autorowi, że nie będzie mógł tego dnia dla niego nagrywać, bo w jego wsi jest festyn i wraz z kolegami „mają grać dla swoich”. „Zawożę ich pod klub. Festyn dopiero się zaczyna. Pod parasolem siedzą starsi panowie z orkiestry dętej. Powoli pija piwo. Z otwartych okien klubu ryczy muzyka pop. Na dużym ekranie rozebrana Murzynka kręci zadeczkiem. Ogłuszeni dźwiękami starsi muzykanci siedzą w milczeniu”.
A byli i tacy, którzy tej muzyki już wtedy nie lubili. Na pewnym weselu ksiądz, który dawał ślub, w pewnym momencie rozbił skrzypki grajkowi.”Weselnicy zamarli. Rzucili się na księdza i porządnie mu wlali”. Potem czcigodny kapłan tłumaczył, że „to niemożliwe, by człowiek mógł tak grac, musiałby mu diabeł pomagać”. Ale za instrument zapłacił….
Smutne, że dziś już jej nie ma. Że tamte obrzędy, którym towarzyszyła autentyczna muzyka tej społeczności, zastąpiły imprezy w koszmarnych „salach weselnych”, będących spełnionym marzeniem, aby „było jak u Karingtonuf”, skąd na kraj rozchodzi się jeszcze straszliwszy zestaw dźwięków (i takichże tekstów).
Jak to się stało, że ci ludzie odwrócili się od tego, co wyrastało z nich samych, z ich losu, z tradycji, którą – rzekomo – chlubi się ten kraj? Czyżby to była chęć odcięcia się od czegoś, co mogli kojarzyć z dawną-niedawną biedą, a może i jarzmem pańszczyzny. Ale wraz z tym odrzucili przecież własne, nie byle jakie, wartościowe formy kulturowe….
Pisał o tym gorzko prawie 20 lat temu, Wiesław Myśliwski w głośnym eseju „Kres kultury chłopskiej”: "Chłopskim światem zawładnął standard, taki sam jak wszędzie, taki sam konsumpcjonizm i aspiracje wyłącznie materialne”. I dodawał: „Każda prawdziwa kultura objawia się w pełni dopiero wówczas, gdy już odeszła wraz z formacją, która ją stworzyła”.
Paradoksalnie, tamta muzyka pozostała jedynie w bance jej „miastowych” miłośników (skoro „nie-miastowi” z jakiegoś niepojętego dla mnie powodu jej się wstydzą),którzy grają ją w swych niszach. Ale śmierć grania i słuchania takiej muzyki jest już niestety nieodwracalna….
Dlatego taka wartość mają spisane tu relacje nieżyjących już dawnych muzykantów o minionej kulturze muzycznej polskiej wsi. Są pasjonujące, jako przyczynek do ówczesnej obyczajowości. Inne budzą niesmak, np. o bębnach obciąganych Torą, bo pisanej na zwierzęcej skórze….
Tytuł „Sprzedana muzyka” nawiązuje do niechęci ówczesnych muzykantów do komercji – nawet za puszczenie ich muzyki w radiu przez Bieńkowskiego (tak, drogie dzieci, kiedyś Polskie Radio nadawało muzykę ludową „in crudo”). Równie zatem właściwym tytułem tej pozycji byłoby: „Zdradzona muzyka”….
Najlepsze cytaty:
…Muzykanci jak grali na powietrzu, pilnie obserwowali, skąd wieje wiatr. Chodziło o to, aby ustawić się z wiatrem. Wtedy nawet w sąsiedniej wsi słyszano, jak grają….
…Radomscy muzykanci, jak młócili cepami zboże, to młócili we trzech w rytmie oberka. A jak młóciło się we dwóch, to w rytm wolnej poleczki…
…W tamtych latach była taka moda, ze jak muzykanci jechali na wesele, to całą drogę grali. Powracając z wesela również….
…(W latach 30.) muzykanci Żydzi sami zrezygnowali z grania na polskich weselach. Bo ich przestali szanować, było chamstwo do nich….
…A wie pan, że żydowska muzyka prawie jak nasza była?
….We wojnę grałem na weselu w Potworowie. Nagle czuję, że ktoś bierze mnie pod pachy z tylu i wywleka na dwór. Niosą mnie na plecach. Niedaleko byli partyzanci. To oni mnie wykradli, żebym grał….
Ta książka to arcyciekawe uzupełnienie świetnych audycji w radiowej „Dwójce” znanego etnografa prof. Andrzeja Bieńkowskiego o - w zasadzie już nieistniejącej - autentycznej muzyce ludowej, której słucham od dawna i z przyjemnością. A dar opowiadania ma on wybitny (przejęty od rozmówców?).
więcej Pokaż mimo toAle to także elegia. Na oczach mojego pokolenia zeszła z dziejowej sceny -...