Najnowsze artykuły
- ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
- Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
- ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Janusz Ekiert
11
7,1/10
Urodzony: 08.01.1931Zmarły: 01.06.2016
Polski muzykolog, krytyk muzyczny i popularyzator wiedzy o muzyce.
Absolwent krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej (klasa fortepianu) oraz Uniwersytetu Warszawskiego (muzykologia). Znany krytyk i recenzent muzyczny, juror wielu międzynarodowych festiwali muzycznych, m.in. Letniego Festiwalu w Dubrowniku (Dubrovačke ljetne igre). Długoletni ekspert muzyczny w programie telewizyjnym "Wielka gra".
Absolwent krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej (klasa fortepianu) oraz Uniwersytetu Warszawskiego (muzykologia). Znany krytyk i recenzent muzyczny, juror wielu międzynarodowych festiwali muzycznych, m.in. Letniego Festiwalu w Dubrowniku (Dubrovačke ljetne igre). Długoletni ekspert muzyczny w programie telewizyjnym "Wielka gra".
7,1/10średnia ocena książek autora
49 przeczytało książki autora
103 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Zwiedzajcie Europę, póki jeszcze istnieje. Pożegnanie złotego wieku festiwali muzycznych
Janusz Ekiert
6,1 z 14 ocen
68 czytelników 6 opinii
2012
Najnowsze opinie o książkach autora
Zwiedzajcie Europę, póki jeszcze istnieje. Pożegnanie złotego wieku festiwali muzycznych Janusz Ekiert
6,1
Janusz Ekiert jest muzykologiem, autor książek (m.in.:"Pejzaże z fetyszem","Bilet do raju". "Lustro epoki","Pochowam tu sekret","Chopin"),cyklów telewizyjnych ("Sentymentalne ślady","Penetracje") i audycji radiowych, przez wiele lat pracował jako krytyk muzyczny "Expressu Wieczornego" oraz jako główny ekspert telewizyjny Wielkiej Gry. Był również korespondentem gazet w Amsterdamie, Wiedniu, Helsinkach oraz Zagrzebiu.
Janusz Ekiert był mi znany wyłącznie z ekranu telewizyjnego Wielkiej Gry, którą namiętnie oglądałam dawno temu z mamą. Teraz nazwisko Ekiert wróciło po latach, z bardziej namacalnym kształcie. Otóż w postaci jego najnowszej książki, która nosi tytuł "Zwiedzajcie Europe, póki jeszcze istnieje. Pożegnanie złotego wieku festiwali". Sięgnęłam po nią z chęcią, ponieważ kiedy tylko mam okazję wyruszam na najbliższe festiwale, by chłonąć ten niezwykły klimat muzycznej kultury.
Muszę przyznać, że książka jest trochę o innych festiwalach, niż z początku myślałam, ale wiadomo jest też między mną a autorem spora różnica wieku, więc i określenia i pojęcie festiwalu mogą znaczyć zupełnie co innego. Mimo tej małej różnicy książka mi się podobała, gdyż ukazała świat festiwalów z innej strony, niż było mnie dane poznać.
Autor w swojej książce opisuje najsłynniejsze miejsca festiwali (Lucerna, Werona, Florencja, Amsterdam, Bayreuth, Salzburg, Bregencja, Wiesbaden, Savonlinna, Praga, Dubrownik, Warszawa),czyli pełen wachlarz miejsc i ciekawostek. Nie są to wiadomości suche , bez wyrazu. Opowieści o festiwalowych wydarzeniach są okraszone ciekawostkami, opisami nieprzewidywalnych wydarzeń oraz pisarz przedstawił całą otoczkę wokół.
Janusz Ekiert oprócz tych klasycznych festiwali przedstawia "harmonogram" zmian w muzycznym światopoglądzie. Przedstawia czytelnikowi wybitne osobowości i burzliwe spory muzycznego światka.
Ciekawym rozdziałem w tejże pozycji jest analiza, jak to odbywające się festiwale wpłynęły na handel, czy turystykę, jak wielki przepływ ludzi następuje w dniach tego wydarzenia, jak bardzo są obciążone linie lotnicze itp.
Atutem pozycji jest to, że Ekiert, wie co pisze. Przez lata podróżował po Europię, Ameryce i Azji, nie jedno widział, nie jedno słyszał, na nie jednym festiwalu gościł.
Polecam tę książkę fascynatom muzyki i festiwali.
Zwiedzajcie Europę, póki jeszcze istnieje. Pożegnanie złotego wieku festiwali muzycznych Janusz Ekiert
6,1
„Zwiedzajcie Europę póki jeszcze istnieje” to tytuł budzący niepokój. Na szczęście po lekturze można jednak odetchnąć z ulgą, że o ile Europa przez ostatnie kilkadziesiąt lat w istocie bardzo się zmieniła, to zagrożenia dla jej istnienia, również w sensie bogactwa kultury, raczej nie ma. Podtytuł książki jest równie zaskakujący. W czasie, gdy do Polski przyjeżdża McCreesh kierując kilka lat Wratislavią Cantans, gdy rozwija się Chopin i Jego Europa, gdy powstaje Actus Humanus i trwa Sacrum Profanum oraz Misteria Paschalia, Ekiert pisze o „pożegnaniu złotego wieku festiwali muzycznych”. Wiek XX w istocie był może bardziej złoty niż XXI, ale głównie z powodu złotych sukien diw operowych, złotych pierścionków dam wśród publiczności i złotych zegarków dyrygentów, pianistów czy skrzypków bawiących wytwornych gości. Festiwale, które opisuje Ekiert były często rozrywką wyłącznie dla wybranych. Z jednej strony dawało to niemal pewność, że nikt nie będzie klaskał między częściami. Z drugiej izolowało muzykę najwyższych lotów od szerokiej publiczności, która zasługiwała na kontakt z nią niemniej niż owe wykształcone i osłuchane elity. Ekiertowi jednak do elit zdecydowanie bliżej, niż do melomanów w dżinsach. Wszak sam jest przedstawicielem odchodzącej w zapomnienie epoki i opowiada o niej z dużym rozrzewnieniem. Nie rozumie natomiast zwiastunów nowych czasów w postaci protestów młodzieży przed koncertami w Lucernie, Salzburgu, Mediolanie czy Paryżu.
Książka Ekierta zainteresowała mnie właśnie tytułem i podtytułem. Wziąłem ją do ręki z nadzieją odkrycia historii słynnych festiwali. Tych na których bywali mistrzowie XX wieku, od Atlantyku do Adriatyku. Autor tylko częściowo spełnił moje oczekiwania. Jego wspomnienia to często wyrwane z kontekstu sytuacje, o których pisze niejednokrotnie chętniej i bardziej bogato niż o samej muzyce i jej twórcach. Zachwyty nad alpejską przyrodą i architekturą miast byłyby na miejscu w przewodniku lub autobiografii. Tutaj oczekiwałbym więcej treści merytorycznej. Ekiert chętnie omija temat tytułowy i oddaje się rozważaniom na temat postmodernizmu w muzyce, akustyce sal koncertowych, budowie nowych oper na gruzach starych, albo o traktowaniu manuskryptów. Gdzieś w tych wszystkich luźnych myślach ginie myśl przewodnia, a czytelnik ma wrażenie, że zapoznaje się z rodzajem pamiętnika bez dat, za to z masą wtrąceń, które miały pozostać znane li tylko jego autorowi. I jeśli nawet uznać część tych opowiastek za interesujące, to jest też całkiem dużo miałkiej i niewiele wnoszącej treści, przez którą trzeba się przekopywać. Razi choćby przesadnie ostentacyjne uwielbienie autora dla talentu i dorobku Krzysztofa Pendereckiego. W rozdziale „Monachium” zamiast pisać o mieście, jego kulturze muzycznej i dokonaniach, Ekiert skupia się na premierze „Króla Ubu” i biografii naszego kompozytora. Wspomina o nim jeszcze w kilku miejscach, zawsze mocno okraszając narrację przymiotnikami najwyższego podziwu.
Na koniec autor stawia dużo pytań, które niepokoją chyba tylko jego i przedstawicieli pokolenia odchodzącego do historii. Reszta ludzi kultury zamiast pytać, woli poczekać i zobaczyć co się stanie, albo samemu z czasem na te pytania odpowiadać. „Czy urodzi się jeszcze ktoś taki jak Maria Callas (...) czy na Konkursie Chopinowskim w Warszawie pojawi się znów plejada pianistów, którzy rozżarzą emocje jak za dawnych lat (...) czy znów poruszy świat takie dzieło jak Pasja i czy ktoś osiągnie taki rekord sukcesów jak Krzysztof Penderecki?” Pożyjemy, zobaczymy. To chyba najlepsza odpowiedź i jedyna możliwa. Nie tylko z resztą teraz.
Każda epoka ma swoich mistrzów, a ich podrobienie jest zwyczajnie niemożliwe. Jest też bezcelowe. Gdyby nawet urodził się w klasycyzmie drugi Bach, pewnie zostałby wyśmiany jako odszczepieniec i karykaturzysta starych czasów. Gdyby ktoś dziś dyrygował jak Furtwaengler, zapewne nigdy by nie nagrał żadnej płyty. Gdyby kogoś wykastrowano by śpiewał jak Farinelli, zyskałby może współczucie i zasiłek dla inwalidów, ale niekoniecznie sławę. Świat się zmienia, zmieniają się gusty publiczności i trendy w kulturze, nawet tak tradycyjnej jak ta. Ekiert te zmiany widzi i opisuje z przerażeniem ślepca chodzącego po autostradzie. Raz jeszcze pyta w ostatnich zdaniach książki: „Czy w Monachium atrakcją arabskiej restauracji „Byblos” przy eleganckiej Maxymilianstrasse nadal jest sałatka z ośmiornicy, baranie kotlety, orientalna tancerka i taniec brzucha na tle Bolera Ravela?” A ja odpowiadam – nie, bo nie ma już tej restauracji. Są za to inne, których atrakcje dostosowano do dzisiejszego klienta. Tego, który w XXI wieku zwiedza wciąż istniejącą Europę, chodzi w dżinsach do opery i ma w nosie konwencje narzucone przez wiek poprzedni. Ale czy to znaczy, że jest płytszy, że jego obcowanie z Wagnerem, Mozartem, czy Verdim jest mniej wartościowe, niż owych wyfiokowanych dam i wyfraczonych kawalerów pół wieku temu? Takiego pytania Janusz Ekiert nie zada. Jego książkę odkładam na półkę z ulgą, że choć stare czasy minęły, nowe są równie fascynujące. A Europie nic złego nie grozi.