rozwińzwiń

Przyjaciel wesołego diabła

Okładka książki Przyjaciel wesołego diabła Kornel Makuszyński
Okładka książki Przyjaciel wesołego diabła
Kornel Makuszyński Wydawnictwo: Zielona Sowa literatura piękna
224 str. 3 godz. 44 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Zielona Sowa
Data wydania:
2006-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2006-01-01
Liczba stron:
224
Czas czytania
3 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
8374352558
Tagi:
powieść dla dzieci i młodzieży
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
179 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
610
567

Na półkach: ,

Przeczytane po raz pierwszy w podstawówce. Czytałam swoim zwyczajem od środka, a dokładnie rozdziału z Kapitanem. Od razu go polubiłam, mimo, że jeszcze nie wiedziałam, że zostanę Piratką. W skrócie brzmi to:
– Kapitanie, wyłowiliśmy dwóch dzieciaków.
– Powiesić ich na rei !
– Może zaczekać z tym do rana, już ciemno, własnej śmierci nie zobaczą, śpią teraz, bardzo byli zdrożeni.
– Biedactwa… łotry, oczajdusze, chciałem powiedzieć… Brodacz, nakarmiłeś ich ?
– Tak jest, Kapitanie !
– Trzeba im było dać do zjedzenia truciznę ! Czy wiedzą na czyj pokład wtagnęli ?
– Ależ skąd, Kapitanie !
– To dobrze, gdyż mogliby od razu umrzeć ze strachu, a chciałbym, by przedtem pocierpieli.
– Sam im to oznajmij, o Kapitanie !
– Ha ! Niech ich trwoga zabije, a potem ich powiesisz.
Kapitan próbuje być groźny, ale nawet muchy by nie skrzywdził (co przypomina „nikt tu jeszcze nie został ścięty” jak mówi Gryf do Alicji w Krainie Czarów). Co chwila sobie przeczy i z wdziękiem nad tym przechodzi do porządku dzennego. Gdyby pozostałe rozdziały były w tym duchu albo gdyby przynajmniej Kapitan wystąpił raz jeszcze w zakończeniu (moim zdaniem powinien),może całość zasłużyłaby 10/10. Oczywiście powiedzonka Kapitana powtarzałam w kółko ku zdziwieniu otoczenia. Nadal to robię, gdy sobie przypomnę.

Bez Kapitana znacznie trudniej byłoby przez to przebrnąć.

paweluz „A jak się czasem uśmiałem, szczególnie pamiętam postać kapitana” :)

Myśl przewodnia „Przyjaciela” (początkowo książka miała nazwę „Zaczarowane oczy”) w przeciwieństwie do „Dwóch takich co ukradli”, którzy muszą ponieść karę, jest trudna do określenia, a tym samym trudna do oceny. Odlegle przypomina „Wybrańca” Manna oraz mity o Herkulesie.

Buba Bajdocja „Główny wątek jest smutny, okrutny i chyba niezrozumiały dla współczesnych nastolatków.” Chyba jeszcze zbyt łagodnie powiedziane.
Miłośnik-Książek „Momentami była dla mnie straszna, a dodatkowe wyimaginowane wątki śniły mi się po nocach, zanim doczytałem do końca.” Nawet bardziej niż straszna.
mosk „Nie jest to zdecydowanie pozycja dla dzieci …” Dokładnie.
kasiaman55 „bardzo ciepła opowieść o nietypowej przyjaźni, poświęceniu i wielkiej odwadze chłopca i diabełka” Jednak to tylko część opowieści.
Lorelai_ „Pierwsza książka, która sprawiła, że się rozpłakałam i MUSIAŁAM przeczytać ostatnie strony, żeby upewnić się, że wszystko skończy się dobrze.” Słusznie, chociaż różne osoby różnie mogą tę opowieść odbierać.
Mary14 „Z początku chciałam przestać ją czytać, bo akcja była... bardzo specyficzna i ohydna.” Doskonale rozumiem.
wiola „Mnie samej dech zapierało w tych strasznych momentach, a co dopiero poczują współczesne, co wrażliwsze dzieci?” Właśnie.
Betoniarka „Jakież było moje zaskoczenie, kiedy przeczytałam bardzo ciepłą powieść, wypełnioną przygodami z przesłaniem moralnym, że warto być dobrym dla innych ludzi, a ludzie staną się dobrzy dla ciebie.”
W uproszczeniu tak.

Streszczenie dla tych, co zamierzają poznać. Zamieszczone wyżej jest zbyt powierzchowne. Ostrzegam, poczatek nie zapowiada wesołej pieśni (jakby powiedział Jerome w „Trzech panach w łódce”).

Przyjacielem jest Janek (po hebrajsku „Bóg jest łaskawy”),osierocony chłopiec wychowywany przez mędrca Witalisa (Vitalis, po łacinie „Życiowy”) dość roztargnionego, jak to bywa z jednostkami wybitnymi. Zamieszkują w ruinach zamczyska. Gdy przybrany ojciec od długotrwałego wpatrywania w gwiazdy traci wzrok, zrozpaczony Janek słyszy z głębin studni (co od razu przypomniało mi „U studni mądrości znajdziesz klejnot nieoceniony” z „Tajemnicy Tajemnic”) głos nakazujący zachować cierpliwość.
– Kim jesteś ? – zapytuje chłopiec.
– Tego powiedzieć nie mogę.
– Duchem ?
– Nie jestem duchem, Ziemia mnie urodziła, matka moja. Ogień mnie karmi, ojciec mój. Woda mnie poi, siostra moja. Smok z rubinowym okiem mnie strzeże, brat mój.

Trudno uznać odpowiedź za wyjaśniającą cokolwiek, poza tym, że brzmi jak ze „Szmaragdowej Tablicy” : „Pater eius est Sol. Mater eius est Luna, portavit illud Ventus in ventre suo, nutrix eius Terra est” (Ojcem jego jest Słońce, matką Księżyc; Wiatr wynosił go w swym łonie; karmicielką jego jest Ziemia).
– Czy można ci zaufać ? – Janek wciąż ma wątpliwości.
– Ziemia nie zna fałszu, ogień nie kłamie, woda jest przeczysta. Niech łaska Ziemi będzie z tobą, jako już jest nad tobą łaska Nieba.

Jakby Miszczu Yoda rzekł „May the Force be with you”.

Nocną porą do zamku przybywa Mroczny Rycerz (wyobrażam sobie jako Lorda Vadera) i daje propozycję nie do odrzucenia (w wielkim skrócie, trochę uwspółcześniam język):
– Przybywam z dalekiej krainy. Co byś zrobił, gdyby staruszek odzyskał wzrok ?
– Umarłbym z radości !
– Już nic durniejszego nie byłeś w stanie wymyślić, dzieciaku ? Głupi, co umiera z rozpaczy, a głupszy jeszcze, co to czyni od nadmiaru szczęścia. Mam tu, o widzisz, oczy sztuczne, dużo lepsze od prawdziwych, niezniszczalne, możesz wypróbować, przykładając choćby z tyłu głowy. O widzisz, nagrywają wszystko, co widzą i odtwarzają na żądanie. A także usuwają obraz z pamięci po wypowiedzeniu odpowiedniego życzenia. Jednak nie stać cię żeby zapłacić, nawet gdybyś był bogaty. Chyba, że podpiszesz cyrograf, w zamian za oczy zrobisz wszystko, co każę. Jutro z rana wyruszysz w stronę zachodzącego Słońca. W wyznaczonym czasie musisz dotrzeć do bramy, jakiej strzegą trzy psy, hen daleko stąd. Choćbyś zechciał nie możesz umrzeć, odtąd twoje życie już do ciebie nie należy. Na odchodnym powiadomisz Witalisa, że serdecznie go nienawidzisz, zawsze go nienawidziłeś.

Warunek dziwny, skoro Janek był za dobry i nie umiał kłamać (przynajmniej z początku …) z drugiej strony Witalisa takie słowa mogły przyprawić o zawał.
Rycerz stawiając tyleż ciężkie co niezrozumiałe warunki, nie pozwalając na rozstrzygniecie czy odzykawszy wzrok Witalis będzie szczęśliwy za cenę cierpienia również własnego, próbuje równocześnie chłopca zniechęcić:
– Jeśli początek cię trwoży, koniec zabije.
Co byłoby, gdyby przedobrzył z tym straszeniem ?
Po długich błaganiach niby wyświadcza wielką łaskę, dając cyrograf do podpisania:
– Zresztą twoje nędzne życie i tak nie jest warte tych oczu.
Jednak wyraźnie chce zawrzeć umowę o sprzedaży, inaczej po cóż przybywał by z odległej krainy i pokazywał działanie oczu ?
Przy tym jakby nie jest taki straszny, jak próbuje być, skoro pod koniec zapytuje:
– Sam rozstrzygnij, jak mam je zaprogramować. Czy mają płakać ?
– Lepiej nie.
– Jak sobie chcesz, jednak nie mogąc płakać cierpiał będzie znacznie bardziej.
– Zatem niech płacze – odpowiada Janek, przestawszy cokolwiek rozumieć. W myśli zapytuje, czy ma do czynienia ze złym czarodziejem czy kimś jeszcze gorszym. Jest zbyt prostoduszny, by wychwycić, że tamtemu zależy na sprzedaży, zamiast poniżających błagań mógłby stawiać żądania „żadnych umów, dostojny przybyszu, zanim wyjaśnisz czemu mam stąd odejść i dlaczegóż niby miałbym być dla ciebie tak cennym, bardziej nawet, niż gdybym posiadał skarby, mów prosto, wszystkie wykręty w lot chwytam, a jak odpowiedź mnie nie zadowoli, żegnam, a skoro po coś tu przybyłeś i mimo gmatwania przyznajesz jak bardzo mnie cenisz, błagaj zatem, bym w ogóle raczył z tobą rozmawiać”. Tamten sądząc, że wygraną w tej grze ma już w garści, musiałby wreszcie pojąć, iż chcąc nastraszyć, sam siebie beznadziejnie zaplątał. Może jeszcze próbowałby ostatniego uniku „zbyt zuchwale przemawiasz jak na kogoś w twym położeniu, skoro do chwili zawarcia umowy przedmiot przetargu w postaci oczu wciąż należy do mnie, jednak możliwe, że za nisko cię oceniałem i mylnie ustawiłem założenia, teraz dopiero dostrzegam, iż twa bystrość dorównuje twej prawości i dzielności, cóż, chyba będę zmuszonym wyjaśnić coś niecoś” i rokowania przebiegałyby zupełnie inaczej, inny kształt musiałaby też przybrać powieść, chociaż może nie doceniam odporności Mrocznego Rycerza.

Janek musi podpisać cyrograf krwią przy świadkach, o których w zakończeniu ani słowa, bądź Makuszyński o nich zapomniał, bądź bezpotrzebnie wprowadził wątek.

Obrzuciwszy mędrca obelgami, jakie tajemniczy przybysz podpowiada, Janek z ukrycia widzi spełnienie drugiej części umowy i słyszy jak staruszek z nowymi oczami szuka go, prosząc:
– Gdzie jesteś ? Wróć, widzę, lecz cóż mi po oczach bez ciebie …
Zatem chłopiec wyrusza w daleką drogę. Wpierw dociera do lasu, gdzie otaczają go wilki (chyba „Przygoda Księcia Mateusza” z „Akademii Pana Kleksa” była na tym wzorowana, lecz zupełnie inaczej rozwiązana). Jeden nich mówi ludzkim głosem:
– Zginiesz za to, że zdradziłeś ojca. Najsroższy wilk nie uczyniłby czegoś tak okrutnego.
– W imię Wilczycy Kapitolińskiej i Żelaznego Wilka, co się śnił Giedyminowi, wysłuchaj mnie !
– Gadaj !
– Otóż nie zdradziłem !
– Spójrz mi w oczy ! Mówisz prawdę – rzekł wilk po długim wpatrywaniu – Idź zatem dalej.

Następnie Janek spotyka diabła o mało diabelskim imieniu Piszczałka, którego nakłania do wspólnej wędrówki. Był to diabeł początkujący, w diabelskim rzemiośle mało doświadczony i jego nawrócenie było możliwe:
– Czy jesteś diabłem ?
– Jeszcze nie.
– ?
– Jestem dopiero diabelski Terminator.
Świetna nazwa, swoją drogą.
Podstępnie, co prawda, Janek nakłania go do wypowiedzenia osobliwej modlitwy:
„Jestem sobie biedny diabeł, ale pragnę z całej duszy służyć Tobie, Panie Boże…”
Później ma do czynienia z bardziej doświadczonymi diabłami, lecz i one, jak Gnomy z Krainy Oz czy Nibelungi ze Złota Renu, są bardziej głupie niż groźne.
Następnie droga prowadzi do podziemnego miasta zamieszkanego przez Płaskoziemców. Okrutnymi męczarniami wymuszają uwierzenie w swe twierdzenia. Tu było znacznie ciężej niż z diabłami, lecz bądź co bądź byli tylko ludźmi, ich śmiercionośną broń można było obrócić przeciw nim.
Kolejną przeszkodą Miasto Robotów (jakby zapowiedź Wyspy Wynalazców z „Podróży Pana Kleksa”),do tego bardzo źle nastawionych do istot żywych. Gorzej już chyba być nie mogło, jednak na szczęście zasilanie roboty czerpały ze Słońca, z nastaniem zmierzchu zostawały wylączone.

Janek jest przywiązany do towarzysza drogi, lecz stroi sobie z niego żarty.
– Byłem ukryty za jednym z robotów. Leżał tam, widać zepsuty, bo bez głowy. Ponieważ on nie miał głowy… – opowiada diabeł.
– A ty także – wtrącił Janek.
– A ja także… O czym gadasz ? Mam głowę i mieć ją będę, a jeśli mi będziesz przerywał, to sobie pójdę.
– Dokąd ?
– Pójdziemy razem, ale nie będę z tobą gadał.
– Dobrze, już dobrze ! Masz śliczną głowę i leżysz koło żelaznego bałwana. Swój swego zawsze znajdzie.
– Oczywiście ! Co chciałeś przez to powiedzieć ?
– Nic !
– Chyba, że nic.

Kolejny rozdział, nomen omen 13, mym zdaniem najlepszy, ten o Kapitanie. Kiedy Kapitan siebie przedstawia, zajmuje to przeszło stronę. Sprzeczne polecenia, które bezustannie wydaje (jakby półkule mózgowe na przemian mu się lasowały) są jedyne w swoim rodzaju:
– Brodacz, czyż ich nie kazałem powiesić ?
– Kapitanie, myślałem, że to za lekka śmierć dla nich.
– Tak, lepiej będzie ich ugotować.
Janek dla żartu udaje, że chce wyskoczyć za burtę.
– Trzymajcie go, gotów wyskoczyć i utonąć ! No i po coście go zatrzymali, podli zbójcy ? Kto wam kazał ? Już bym miał go z głowy, a tak muszę dla niego obmyślać męki. Za usiłowanie samobójstwa należałoby cię końmi włóczyć, gdybym tylko miał na pokładzie konie. Ale trudno, wymyślę jeszcze coś takiego, że zginiesz siedem razy. Brodacz ! Kieruj okręt na wschód !
– Tak jest, Kapitanie !
– Dla mnie to nie po drodze – zauważył Janek.
– A co ci za różnica, gdzie umrzesz, przeklęty topielcze ?
– Zaraz to wytłumaczę, Kapitanie.
– Gadaj, lecz wiedz, że i tak nie ujdziesz żywcem. Jestem nieubłagany, jak widzisz.
Kapitan wysłuchawszy przerażających przygód był wzruszony, choć próbował nie dać tego poznać po sobie:
– Gdybyście kiedy komukolwiek powiedzieli, że byłem dla was dobry, to was zabiję – oświadczył po raz któryś.
– Kaitanie, jesteś najlepszym człowiekiem na świecie.
– Jestem potworem ! Czy widziałeś, jak załoga blednie na mój widok ?
– Dali by się zabić za ciebie !
– Zabić ? Dla mnie ? Więc to bunt ? Każę zatopić okręt i potopić ich, jak szczury ! Brodacz ! Gdzie płyniemy ?
– Na wschód, Kapitanie.
– Na wschód ? Kto wam kazał płynąć na wschód ? Jaki w tym sens, aby płynąć na wschód ? Czy chcecie płynąć po własną śmierć, opryszki morskie ? Na wschód wam się zachciało, zbrodniarze ! Oby rekiny zżarły wasze ścierwo !
– To moja wina, zaraz zawracamy na zachód – odrzekł chytrze Brodacz, udając przerażonego.
– Za karę przez następny tydzień masz zakaz picia wody.
– A wolno pić wino ?
– Mowa była o wodzie, nie będę powtarzać. A ty, mały łotrze, chciałbyś zapewne płynąć na wschód, ale nic z tego ! Aby ci dokuczyć, kazałem zawrócić okręt na zachód.
Kiedy dopłynęli do jakiegoś brzegu, Kapitan znów zaczął swoje:
– Brodacz, zakało ludzkości ! Dlaczego oni jeszcze żyją ?
– Nie było rozkazu...
– To jeśli ja o czym zapomnę, to ty nie możesz o tym pamiętać ? Łotrem byłeś zawsze i skończysz na torturach. Popłyniesz z nimi i zamordujesz na brzegu. Zostaw żywność na kilka dni na wypadek, gdyby któryś przeżył. Jeśli którego z nich skrzywdzisz, łeb ci rozwalę, ale pamiętaj, morduj bez litości... Zamordowałeś ich ?
– Tak jest, Kapitanie.
– Bardzo ich męczyłeś, wściekły kundlu ?
– Okropnie, Kapitanie.
– Doskonale ! A co teraz robią ?
– Klęczą na brzegu i odmawiają modły za ciebie.
Kapitan nawymyślał mu od głupich, lecz Brodacz przywykł był już do tego.

Powiedzonek Kapitana było oczywiście więcej. Po drodze byla mowa o zachłostaniu, zadźganiu nożem i obdzieraniu ze skóry, natomiast zabrakło przeciągania pod kilem, co uznać należy za powazne niedopatrzenie.

Idąc przez pustynię podróżnicy spotykają handlarzy niewolników (jak Asterix i Obelix w „Niespodziance dla Cezara”, o ile można porównać). Z początku tamci są wredni, co dziwne, gdyż powinni dbać o znaleziony „towar”:
– Jesteście spragnieni ? Za jeden łyk wody trzeba wycierpieć dziesięć uderzeń batogiem na gołe ciało.
Następnie w uznaniu dzielności „nabytku” są na tyle przyjaźni, iż nawet pozwalają napić za darmo. W tym towarzystwie Janek i Piszczałka trafiają na dwór sułtana, zapalonego szachisty, który wpierw jest nazbyt srogi (lepiej pominąć szczegóły),
później pozwala wyruszyć dalej, jakby nigdy nic, za wstawiennictwem pięknej a mądrej Księżniczki, jedynej (a szkoda) dziewczyny w tej książce, oczywiście jej matka pochodziła z Lechistanu.

Gdy są blisko celu, Janek dostaje od Rycerza list nakazujący porzucić Piszczałkę i zgodnie z umową wędrować samotnie. Spełnia żądanie, choć ciężko to przychodzi. Po przeprawie przez góry, skrajnie udziwnionej, mym zdaniem zupełnie zbędnej, staje przed bramą z trzema psami. Nad bramą umieszczono rzeźbę kobiety, mającej półksiężyc nad czołem i trzymającej na smyczy trzy psy ścigające jelenia. Zapewne była to Diana, a może Atalanta, szkoda, że pisarz poświęcił jej ledwo jedno krótkie zdanie.
Mroczny Rycerz wprowadza Janka do pomieszczenia kapiącego od złota.
– Jestem w więzieniu ?
– Można to tak nazwać – odpowiada tamten, częstując go napojem ze złotego pucharu.
– Czy to trucizna ?
Pytanie bezprzedmiotowe, bowiem wedle umowy Witalisowi oczy mają służyć dopóki Janek wykonuje swe zobowiązania, a to znaczy, że musi żyć.
– Eliksir, który przywróci siły po wyczerpującej drodze.
Janek tłumaczy to sobie, iż ma znieść gorsze rzeczy niż dotąd.
– Cóż dalej ?
– O twym losie rozstrzygnie Wielka Rada.
Zabrzmiało trochę jak Wierchownyj Sowiet Związku Radzieckiego, a trochę jak Rada Zakładowa przy tronie z „Cyberiady”.

Zakończenie mym zdaniem zbyt mało przekonujące i raczej naiwne.
Całość po wahaniach oceniam dość wysoko, z powodów podanych na początku.

Tajemnica „Nigdy chyba nie zapomnę tekstów Piszczałki w stylu "Ja kudłaty durnowaty, ni czytaty ni pisaty" albo "Ja kudłaty, durnowaty, reperuje stare graty".” Bez urazy, to z filmu, a nie z ksiązki.

Dzieckokwiatu „ekranizacja jest po prostu beznadziejna”

Film ma wspólny z książką głównie tytuł i kilka cytatów wyrwanych z kontekstu, przez co pozbawionych odrobiny sensu, do tego wprowadzone zbędne obce a niedorzeczne wątki. Odradzam.

Przeczytane po raz pierwszy w podstawówce. Czytałam swoim zwyczajem od środka, a dokładnie rozdziału z Kapitanem. Od razu go polubiłam, mimo, że jeszcze nie wiedziałam, że zostanę Piratką. W skrócie brzmi to:
– Kapitanie, wyłowiliśmy dwóch dzieciaków.
– Powiesić ich na rei !
– Może zaczekać z tym do rana, już ciemno, własnej śmierci nie zobaczą, śpią teraz, bardzo byli...

więcej Pokaż mimo to

avatar
137
1

Na półkach:

Wzruszająca i pełna humoru. Książka mojego dzieciństwa, która za każdym razem, gdy do niej wracam, jest dla mnie sporym przeżyciem. To piękna historia o przyjaźni i miłości, o tym co jest gotów poświęcić człowiek dla bliźniego. Nie jestem w stanie policzyć ile razy łza zakręciła się w oku podczas lektury tej wspaniałej pozycji. Polecam dorosłym, a zwłaszcza dzieciom. W czasach Harry'ego Pottera i Zmierzchu chyba trochę zapominamy, że na własnym podwórku mamy przepiękną literaturę młodzieżową.

Wzruszająca i pełna humoru. Książka mojego dzieciństwa, która za każdym razem, gdy do niej wracam, jest dla mnie sporym przeżyciem. To piękna historia o przyjaźni i miłości, o tym co jest gotów poświęcić człowiek dla bliźniego. Nie jestem w stanie policzyć ile razy łza zakręciła się w oku podczas lektury tej wspaniałej pozycji. Polecam dorosłym, a zwłaszcza dzieciom. W...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1246
319

Na półkach: , , , , , ,

Jakaż to była wspaniała przygoda. Wzruszająca i ściskająca serce z jednej strony, a z drugiej zabawna i pełna humoru.

Tym razem Makuszyński wykorzystał konwencję baśni, by dzięki niej przekazać ważne w życiu człowieka wartości.

I jak to w baśniach bywa, poznajemy wystawionego na przeogromne próby Janka, jego przybranego ojca – mędrca Witalisa i zabawnego diabła Piszczałkę, a po drodze jeszcze całą galerię przednich postaci, wątków i motywów baśniowych.

Szkoda, że „Przyjaciel…” należy do mniej znanych książek pisarza, bo mimo prawie swych stu lat trzyma się świetnie. Pewnie dlatego, że to baśń właśnie. A magia jest ponadczasowa. Nie czytałam nigdy „Przyjaciela…”, bo jako dziecko obejrzałam w kinie adaptację, która wywarła na mnie ogromne wrażenie, chyba nawet większe niż „Akademia pana Kleksa”, dlatego cieszę się niezmiernie, że przy odkurzaniu powieści Makuszyńskiego wróciłam również i do tej książki autora.

Jedna rzecz budzi tylko mój niepokój. Ciężar emocjonalny wyzwań postawionych przed Jankiem. Mnie samej dech zapierało w tych strasznych momentach, a co dopiero poczują współczesne, co wrażliwsze dzieci?

Sama przeprowadzę ten eksperyment, ponieważ zamierzam przeczytać „Przyjaciela…” mojej gromadce, w ramach pierwszej (powakacyjnej, wspólnej, na głos czytanej) domowej lektury. A że w tej książce jest tyle pól do dyskusji i rozmowy, to już nie mogę się doczekać ich interpretacji i wrażeń. :)
Dziewięć gwiazdek, może ciut na wyrsot, ale niech tak zostanie.

Jakaż to była wspaniała przygoda. Wzruszająca i ściskająca serce z jednej strony, a z drugiej zabawna i pełna humoru.

Tym razem Makuszyński wykorzystał konwencję baśni, by dzięki niej przekazać ważne w życiu człowieka wartości.

I jak to w baśniach bywa, poznajemy wystawionego na przeogromne próby Janka, jego przybranego ojca – mędrca Witalisa i zabawnego diabła...

więcej Pokaż mimo to

avatar
563
248

Na półkach: ,

Jak w przypadku Konopielki film jest jeszcze lepszy niż książka.

Jak w przypadku Konopielki film jest jeszcze lepszy niż książka.

Pokaż mimo to

avatar
3137
676

Na półkach: ,

Warto przeczytać tę mniej znaną książkę autora. Bardzo podobała mi się w dzieciństwie.

Warto przeczytać tę mniej znaną książkę autora. Bardzo podobała mi się w dzieciństwie.

Pokaż mimo to

avatar
158
25

Na półkach: ,

36 lat na karku a oczy szkliły mi się nie raz - to chyba wystarczająca recenzja tej książki. Wzrusza, przekazuje pozytywne, szlachetne wartości no i zapewnia kawał przyzwoitej rozrywki. Polecam!

36 lat na karku a oczy szkliły mi się nie raz - to chyba wystarczająca recenzja tej książki. Wzrusza, przekazuje pozytywne, szlachetne wartości no i zapewnia kawał przyzwoitej rozrywki. Polecam!

Pokaż mimo to

avatar
3072
2465

Na półkach: , ,

132/2020 (A)

132/2020 (A)

Pokaż mimo to

avatar
306
224

Na półkach: ,

Piękna baśń, jak dobrem można zwyciężyć zło. Nie jest to zdecydowanie pozycja dla dzieci, pewnie też nie dla tych, którzy lubią, gdy w książce coś dynamicznie się dzieje. Ja się przy tej lekturze zadumałam i bardzo się cieszę, że wpadła mi w ręce podczas pakowania się na wakacje.

Piękna baśń, jak dobrem można zwyciężyć zło. Nie jest to zdecydowanie pozycja dla dzieci, pewnie też nie dla tych, którzy lubią, gdy w książce coś dynamicznie się dzieje. Ja się przy tej lekturze zadumałam i bardzo się cieszę, że wpadła mi w ręce podczas pakowania się na wakacje.

Pokaż mimo to

avatar
176
108

Na półkach:

Skradła mi serce i umysł gdy byłem dzieciakiem. Teraz, gdy jestem po trzydziestce ciąglę mam ją na półce. Chyba czas przeczytać jeszcze raz.

Skradła mi serce i umysł gdy byłem dzieciakiem. Teraz, gdy jestem po trzydziestce ciąglę mam ją na półce. Chyba czas przeczytać jeszcze raz.

Pokaż mimo to

avatar
11
11

Na półkach:

Brak mi słów, aby opisać jak cudowna jest to książka. Przeczytałem, a właściwie przesłuchałem ją przypadkiem, ponieważ wcześniej przesłuchałem "Szatana z siódmej klasy", i zobaczyłem w tej książce słowo w tytule 'diabeł'. Pomyślałem... może jakaś kontynuacja :)
Co tutaj dużo mówić, książka zabiera czytelnika w zupełnie inny świat, pełen przygód, wzruszeń, śmiechu, radości oraz niespotykanych wrażeń. Przyznaję, że rozkręca się wolno, przez liczne opisy autora, ale gdy już się zacznie, to wciąga bardzo. Nigdy nie myślałem, że trzydziestokilkuletni facet może się wzruszyć na książce dla młodzieży, a jednak. A jak się czasem uśmiałem, szczególnie pamiętam postać kapitana statku i jego słowa "Bóg z Tobą... obyś zdechł, zamordować" :D :D Piękna książka, doprawię, polecam rodzicom aby właśnie takie pozycje kupowali swoim pociechom. Odwaga, postawa oraz wiara w Boga tego małego chłopca mogą być przykładem dla każdego. Bardzo polecam.

Brak mi słów, aby opisać jak cudowna jest to książka. Przeczytałem, a właściwie przesłuchałem ją przypadkiem, ponieważ wcześniej przesłuchałem "Szatana z siódmej klasy", i zobaczyłem w tej książce słowo w tytule 'diabeł'. Pomyślałem... może jakaś kontynuacja :)
Co tutaj dużo mówić, książka zabiera czytelnika w zupełnie inny świat, pełen przygód, wzruszeń, śmiechu, radości...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    620
  • Chcę przeczytać
    139
  • Posiadam
    119
  • Ulubione
    18
  • Dzieciństwo
    14
  • Literatura polska
    8
  • Literatura dziecięca i młodzieżowa
    7
  • Dla dzieci i młodzieży
    5
  • Fantastyka
    5
  • Domowa biblioteczka
    4

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Przyjaciel wesołego diabła


Podobne książki

Przeczytaj także