rozwińzwiń

Zamojszczyzna 1918–1959

Okładka książki Zamojszczyzna 1918–1959 Zygmunt Klukowski
Okładka książki Zamojszczyzna 1918–1959
Zygmunt Klukowski Wydawnictwo: Ośrodek KARTA Seria: Świadectwa XX wiek biografia, autobiografia, pamiętnik
712 str. 11 godz. 52 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Seria:
Świadectwa XX wiek
Wydawnictwo:
Ośrodek KARTA
Data wydania:
2023-11-30
Data 1. wyd. pol.:
2015-01-01
Liczba stron:
712
Czas czytania
11 godz. 52 min.
Język:
polski
ISBN:
9788367820042
Tagi:
Armia Czerwona Holocaust II wojna światowa ZSRR ebook historia literatura faktu polityka
Średnia ocen

8,9 8,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,9 / 10
29 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
327
29

Na półkach:

„A jednak to, co tu opisuję, stanowiło małą, lecz bardzo charakterystyczną cząstkę Polski tego okresu i jeżeli wspomnienia moje uchowają się, to obok wielu innych będą mogły przyczynić się do lepszego poznania życia i obyczajowości naszej oraz stosunków, jakie w Polsce panowały na prowincji między jedną wielką wojną a drugą […]”

Zbigniew Klukowski (1885-1959) był lekarzem, od 1919 roku piastował stanowisko dyrektora szpitala w Szczebrzeszynie. Jak można przeczytać w jednym z fragmentów „Zamojszczyzny”, od wczesnych lat planował związać swoje życie z medycyną, jednocześnie nie uważał się za wybitnego specjalistę. Tym, co wybrzmiewa ze spisanej przez niego relacji, to ogromna pasja historyczna oraz wyjątkowy zmysł obserwacji.

„Zamojszczyzna” jest pozycją wyjątkową i wybitną. Składają się na nią zapiski wspomnieniowe na temat okresu dwudziestolecia międzywojennego, dzienniki z czasu II wojny światowej i pierwszych lat po jej zakończeniu, kolejne zapiski z lat 1950-1954 oraz zbiór listów z lat 1957-59. Spuścizna Zbigniewa Klukowskiego jest jednak zdecydowanie większa i, jak zaznacza redaktorka tomu, dokonano w nim wyboru najistotniejszych tematów. Czytana przeze mnie książka jest kolejnym wznowieniem, w tym przypadku wzbogaconym rozdziałem o latach 1918-1939. W tomie zawarto również zdjęcia, dzięki czemu możemy lepiej wczuć się w opisywane wydarzenia a także poznać twarze osób opisywanych przez Klukowskiego.

„Zamojszczyzna” to nie tylko doskonale udokumentowany obraz społeczeństwa i regionu, ale także wyjątkowy materiał do badań nad biografią autora. Choć niewiele napisał on o swoim życiu prywatnym (jak chociażby relacje z rodziną, rozwód z żoną, kolejny ślub czy przysposobienie syna),to dość szczegółowo opisał on siebie. Z narracji możemy dowiedzieć się, co autora interesowało, jak kształtowały się jego poglądy polityczne, jakie książki czytał, że lubił tańczyć czy też jakie stosował wymówki, by uniknąć nudnych spotkań towarzyskich. Tym samym mamy możliwość zagłębienia się w życie codzienne jednostki i jej postrzeganie innych mieszkańców. Korzystając ze swojej dość uprzywilejowanej pozycji, Klukowski dokonał niezwykle ciekawego opisu regionu, poruszając takie tematy jak życie polityczne, kulturalne czy społeczne. Stworzył także opisy sylwetek znaczących postaci. Dodatkowym atutem książki jest potoczysty, niekiedy okraszony nutką ironii język.

Choć spisana przez Klukowskiego książka skupiona jest na ukazaniu historii jednego regionu, wybrzmiewają w niej echa wydarzeń rozgrywających się w innych miejscach kraju. Możliwość skonfrontowania wydarzeń ,,wielkiego świata” z życiem prowincji, gdzie niebywałą sensacją okazywała się kobieta chodząca w spodniach, jest bardzo interesujące i rozwijające.

Jest wiele wątków, które wzbudziły moje zainteresowanie w trakcie lektury. W części książki poświęconej dwudziestoleciu międzywojennemu z ogromnym zaciekawieniem czytałam o kwestii „duchtorów”, znachorów i „bab wiejskich” których metody „leczenia” przynosiły często więcej szkody niż pożytku. Równie interesujące były rozważania autora na temat problemu z higieną i uzależnieniem od alkoholu. W narracji zauważalny jest również brak działalności kobiet na polu polityki. Wszystkie ważniejsze funkcje piastowane były przez mężczyzn, kobietom przypadała natomiast w udziale praca w ochronkach lub na stanowisku nauczycielek, choć i w tym ostatnim przypadku były one w mniejszości.

W dziennikach z czasów wojny wartych odnotowania jest kilka kwestii. Pierwszą z nich jest refleksja autora nad pisaniem wspomnień. W narracji wielokrotnie padają bowiem stwierdzenia, że w czasie okupacji wielokrotnie musiał przerywać pisanie. Kolejnym problemem była konieczność ukrywania zapisków. Druga kwestia dotyczy bardzo szczegółowej relacji na temat zbrodni, których ofiarami padali obywatele Polski. Choć o wielu rzeczach pisał bardzo ogólnie (ze względu na obawę przed trafieniem zapisków w niepowołane ręce),miał świadomość toczących się wydarzeń. Tym, co uznać należy za cenne, to nieprzyjmowanie wszelkich zasłyszanych informacji za pewnik. Wielokrotnie w narracjach pojawia się sformułowanie na temat plotek czy pogłosek, które Klukowski musiał zweryfikować. W ten sposób w swojej książce zawarł bardzo szczegółowy informacje o przebiegu powstania zamojskiego (choć sam autor tego pojęcia nie używa) w czasie wysiedleń Zamojszczyzny. O sile jego przekazu może świadczyć fakt, że spisany przez Klukowskiego dziennik stanowił jeden z dowodów w procesie funkcjonariuszy Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa SS w Norymberdze w 1947 roku.

Sporo miejsca zostało w „Zamojszczyźnie” poświęcone również kwestii sytuacji ludności żydowskiej. W czasie lektury zastanawiałam się, czy przedstawiony przez Klukowskiego opis jest wynikiem jego własnych przekonań, czy też ówczesnego klimatu. Autor często używa określenia ,,Żydki”, wskazuje na brud i wszy (co było wykorzystywane w propagandzie antysemickiej) bez większego porównania jak na tym tle wypadali Polacy. Dziwił się jednocześnie, że Żydzi, mimo nie najlepszych warunków bytowych, byli zainteresowani zdobywaniem wiedzy. Poza tym pisał on o Żydach jako licznej grupie mieszkańców Szczebrzeszyna, jednak mimo przedstawienia obszernej historii Ordynacji Zamojskiej nie pokusił się o wpisanie w nią informacji o ludności żydowskiej, zamieszkującej te tereny od wieków.

Ważnym aspektem jest również przedstawienie informacji na temat prześladowań, jakim ulegali Żydzi po wkroczeniu wojsk niemieckich oraz szczegółów „Akcji Reinhardt” (tego sformuowania autor również nie używa). W tym przypadki nie starał się robić z siebie krystalicznie czystego, o większości wydarzeń pisał bez emocji. Wskazywał, że Żydzi wielokrotnie prosili go o pomoc (w związku z wystawieniem zaświadczeń lekarskich, przyjęcia do szpitala, ukrycia),jednak w obawie o siebie i najbliższych tej pomocy odmawiał. Nie można oceniać takiej postawy, jednak ciekawie kontrastuje ona z forsowaną w ostatnich latach tezą o ofiarności Polaków ratujących Żydów.

„Zamojszczyzna” jest nie tylko pasjonującą książką, ale również bardzo wartościowym źródłem historycznym, które może posłużyć do poznania historii naszego kraju z perspektywy prowincji. Choć jej objętość może przerażać, warto poświęcić jej czas i na spokojnie zapoznać się z treścią.

*Za możliwość przeczytania książki dziękuję Ośrodkowi Karta*

„A jednak to, co tu opisuję, stanowiło małą, lecz bardzo charakterystyczną cząstkę Polski tego okresu i jeżeli wspomnienia moje uchowają się, to obok wielu innych będą mogły przyczynić się do lepszego poznania życia i obyczajowości naszej oraz stosunków, jakie w Polsce panowały na prowincji między jedną wielką wojną a drugą […]”

Zbigniew Klukowski (1885-1959) był lekarzem,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
617
612

Na półkach: , ,

„Zamojszczyzna 1918–1959” Zygmunta Klukowskiego dobitnie pokazuje, że historia opowiedziana bez cenzury jest znacznie ciekawsza, niż przedstawiają ją podręczniki. To jedna z tych pozycji, która wymyka się ocenom, bo cóż znaczy 10/10 przy dziele, które powstawało latami i to w czasie, kiedy za niemal każde słowo można było stracić życie. Klukowski pisał i do pisania zachęcał innych. Uważał, że moment, w którym przyszło mu żyć, jest znaczący w dziejach ludzkości i wszystko, czego jest świadkiem, zasługuje na upamiętnienie, a to należy robić na bieżąco, gdyż każdy dzień zwłoki rozmydla przeżycia.

Myli się także ten, który ocenia zakres tematyczny książki jedynie po tytule bądź profesji autora. „Zamojszczyzna 1918–1959” to opowieść o wojnie, dzień po dniu, o ludziach, którzy nie chcieli walczyć, o tych, którzy ginęli bądź uciekali, o pasji do języka polskiego, o zmaganiu z własną moralnością, konsekwencjami podjętych decyzji i zdradami, które przyszły nieoczekiwanie.

To historia Ordynacji Zamojskiej i moment jej ostatecznego upadku, to wycinek z życia małych miasteczek, który można powielać na skalę całego kraju. To wspaniałe świadectwo wierności sobie i swoim przekonaniom, w chwili, kiedy człowieczeństwo głośno upada. Doktor Zygmunt Klukowski żył godnie tam, gdzie godność deptano „prowadzimy nędzny żywot zaszczutych zwierząt”.

Dzienniki obejmujące lata 1944-1945, ze względu na cenzurę, mogły być wydane dopiero w roku 1990. Serdeczne dzięki @osrodekkarta za to wspaniałe wznowienie, dla którego nie ma skali ocen.

IG @angelkubrick

„Zamojszczyzna 1918–1959” Zygmunta Klukowskiego dobitnie pokazuje, że historia opowiedziana bez cenzury jest znacznie ciekawsza, niż przedstawiają ją podręczniki. To jedna z tych pozycji, która wymyka się ocenom, bo cóż znaczy 10/10 przy dziele, które powstawało latami i to w czasie, kiedy za niemal każde słowo można było stracić życie. Klukowski pisał i do pisania zachęcał...

więcej Pokaż mimo to

avatar
738
402

Na półkach: ,

Ostatnie tygodnie spędziłam w towarzystwie bardzo zacnym - z Zygmuntem Klukowskim oraz pokaźną "Zamojszczyzną". Nie są to zupełnie "moje" tereny, ale skusiłam się, ponieważ autor był lekarzem, jego opowieść ciągnie się od międzywojnia po lata 50-te, a były to burzliwe lata. Lubię czytać o medycynie (zważywszy na to, że mdleję na widok krwi jest to jednak dość dziwne upodobanie),lecz okazało się, że Klukowski w ogóle nie skupiał się w dziennikach na tym aspekcie swojego życia. Był za to bibliofilem, zapalonym czytelnikiem, kolekcjonerem książek, których bardzo nie lubił pożyczać i myślę, że w dzisiejszym świecie odnalazłby się na bookstagramie. Mimo "zesłania" do pracy w prowincjonalnym miasteczku bez żadnego zaplecza kulturalnego, nie dał się wciągnąć do miejscowych "kółek wzajemnej adoracji". Mimo łatki dziwaka, który śmie posiadać pasje oraz zainteresowania poza pracą zawodową (nie wspominając już o odmiennych od ogółu poglądach politycznych) z zapałem udzielał się społecznie starając się rozruszać życie kulturalne okolicy, a także wpłynąć na poprawę jakości bytowania mieszkańców.
Poza tak licznymi zajęciami Zygmunt Klukowski był także dokumentalistą Szczebrzeszyna oraz całego regionu. Nie ograniczał się tylko do spisywania własnych wspomnień, ale nagabywał, namawiał każdego do spisywania własnych wspomnień oraz relacji z najważniejszych wydarzeń, szczególnie z okresu wojennej okupacji. A musicie wiedzieć, że gromadzenie takich materiałów, opisów zbrodni, eksterminacji ludności żydowskiej, działalności podziemia, do tego wręcz "na żywo"-co tylko dodaje wartości tym zapisom- robienie tego wszystkiego będąc wciąż na cenzurowanym, będąc kilkukrotnie aresztowanym, mając świadomość, że ściąga się śmiertelne niebezpieczeństwo na siebie oraz rodzinę jest wyczynem nie do przecenienia.
Mogłabym opowiadać bardzo długo o tym niesamowitym człowieku, który wyprzedał swoje czasy, mądrym, odważnym, wrażliwym, ale też szczerym do bólu w swych przemyśleniach i zapisach. Dzięki niemu dziś możemy odnaleźć miniony czas oraz zrozumieć emocje żyjących w nim ludzi.

"Zamojszczyzna" jest wznowieniem, Klukowski pierwsze zeszyty wydawał już krótko po wojnie. Ze względu na ustrój musiał oczywiście liczyć się z cenzurą , a także uważać na poruszane tematy. Ośrodek Karta opracował i złożył w jedną całość pokaźne zbiory jakie zostawił po sobie Pan Zygmunt Klukowski, byśmy mogli docenić na nowo tę niezwykłą pracę, której autor poświęcił całe swoje życie.

Ostatnie tygodnie spędziłam w towarzystwie bardzo zacnym - z Zygmuntem Klukowskim oraz pokaźną "Zamojszczyzną". Nie są to zupełnie "moje" tereny, ale skusiłam się, ponieważ autor był lekarzem, jego opowieść ciągnie się od międzywojnia po lata 50-te, a były to burzliwe lata. Lubię czytać o medycynie (zważywszy na to, że mdleję na widok krwi jest to jednak dość dziwne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
177
37

Na półkach:

Przepotężne dzieło, które musisz przeczytać.

Przepotężne dzieło, które musisz przeczytać.

Pokaż mimo to

avatar
15
2

Na półkach:

Czytałem wiele wspaniałych książek na temat ii wojny światowej: prac historycznych, wspomnień, powieści. Jeśli miałbym wybrać jedną z nich to wybór jest bardzo prosty Zygmunt Klukowski “Zamojszczyzna 1918-1959" wyd. Ośrodek KARTA. Uwaga, nie dla początkujących. Wcześniej obowiązkowo trzeba poznać dobrze tę tematykę i wtedy On. Pan Doktor ze Szczebrzeszyna. Lekarz, dyrektor szpitala, żołnierz, społecznik, socjalista, patriota, akowiec, ateista i na koniec katolik. Nie brzmi może to zbyt intrygująco. Tytuł książki również zdaje się przyciągać jedynie wielbicieli, pięknej zresztą Zamojszczyzny. Nic bardziej mylnego. Największym tytułem do chwały Pana Doktora, poza wymienionymi wcześniej zasługami i polami działalności, jest Umiłowanie Prawdy i służenie jej. Pisał dziennik, w czasie okupacji praktycznie dzień po dniu. Jeśli ktoś chce się dowiedzieć, bez lukru, piołunu, “jak było” niech bierze i czyta. Musiałbym napisać cały esej na ten temat, kilka przykładów z dziennika:
Pod koniec wojny doktor zostaje napadnięty, pobity i obrabowany we własnym mieszkaniu, przez zamaskowanych dwóch akowców. Oskarżają go o współpracę z Niemcami. Rozpoznaje ich, zna ich dowódcę ( wiele razy leczył partyzantów). Udaje się do ich przełożonego, ten go wysłuchał i pyta co ma zrobić? Nie ma więzienia, nie może ich wyrzucić z oddziału bo doniosą Niemcom, mają broń, może wydać na nich wyrok, ale czy za napad powinni zostać zastrzeleni?
Zagłada Żydów. Fenomenalne, wstrząsające źródło. Lektura obowiązkowa zarówno dla tych co twierdzą, że Polacy ponoszą współodpowiedzialność za Holokaust, jak i za tych, którzy twierdzą, że cały naród zajmował się pomaganiem, ryzykując życiem. Opisuje więc między innymi, Pan Doktor dzieci polskie które wyszukiwały Żydów w kryjówkach i wskazywały je Niemcom. Za cukierki na przykład. I szewca wymienionego z nazwiska mordującego siekierą Żydów wprost na ulicy, na oczach przechodniów.
Ale opisuje też reakcje także zwykłych ludzi, np.zszokowane, zapłakane pracownice w urzędzie gminy i siebie samego, roztrzęsionego, porażonego skalą zbrodni i nieprawości. Taka była postawa większej części społeczeństwa. TOTALNA BEZRADNOŚĆ BEZBRONNEGO SPOŁECZEŃSTWA. Oczywiście najłatwiej było zauważyć ( tak widziały je ofiary) te bestie które pastwiły się nad bezbronnymi i zarabiały na zbrodni.
1939 rok, Sowieci prowadzą kolumnę jeńców polskich przez Szczebrzeszyn. Jeden z Żydów podbiega do polskiego żołnierza, zrywa orzełka z jego czapki, rzuca na ziemię i depcze po nim...
Zapis z 1.01.1946 roku “Kolejny rok wojny”- myślę, że wystarczy...
Opis akcji nieudanej “Zaporczyków” w Szczebrzeszynie. Wykorzystałem ją ( nieco przerobioną) w swojej powieści “Cevenole.” Pojawia się też w mojej książce także i ten dziennik, ale nie jako doktora Klukowskiego, ale Krukowskiego. To mój prywatny HOŁD!
Wystarczy, ci co kochają i szukają Prawdy na pewno powinni sięgnąć po tę książkę. Ci którzy zamiast realizmu wolą kreacje ( zarówno idealistyczne jak samobiczujące się) nie powinni tego czytać.
Źle napisałem, właśnie oni powinni ją przeczytać!

Dziękuję Panie Doktorzę R.I.P. 🙏

Czytałem wiele wspaniałych książek na temat ii wojny światowej: prac historycznych, wspomnień, powieści. Jeśli miałbym wybrać jedną z nich to wybór jest bardzo prosty Zygmunt Klukowski “Zamojszczyzna 1918-1959" wyd. Ośrodek KARTA. Uwaga, nie dla początkujących. Wcześniej obowiązkowo trzeba poznać dobrze tę tematykę i wtedy On. Pan Doktor ze Szczebrzeszyna. Lekarz, dyrektor...

więcej Pokaż mimo to

avatar
28
27

Na półkach:

Dobrze napisana, a dzięki Karcie wspaniale wydana kronika, Polski, Zamojszczyzny i Szczebrzeszyna. Warto wziąć do ręki żeby poczuć atmosferę i poczytać jak to wyglądało, bez upiększeń, relacja naocznego świadka historii.

Dobrze napisana, a dzięki Karcie wspaniale wydana kronika, Polski, Zamojszczyzny i Szczebrzeszyna. Warto wziąć do ręki żeby poczuć atmosferę i poczytać jak to wyglądało, bez upiększeń, relacja naocznego świadka historii.

Pokaż mimo to

avatar
341
125

Na półkach:

Bardzo ważny dział historii Polski i Zamojszczyzny, bardzo ciekawie napisany! Autor był nietuzinkową postacią o szerokich horyzontach umysłowych. Jego dziennik z lat wojennych doskonale odtwarza atmosferę tamtych czasów w małym prowincjonalnym miasteczku. Bardzo wartościowa lektura, gorąco polecam!

Bardzo ważny dział historii Polski i Zamojszczyzny, bardzo ciekawie napisany! Autor był nietuzinkową postacią o szerokich horyzontach umysłowych. Jego dziennik z lat wojennych doskonale odtwarza atmosferę tamtych czasów w małym prowincjonalnym miasteczku. Bardzo wartościowa lektura, gorąco polecam!

Pokaż mimo to

avatar
292
36

Na półkach: , ,

Tak jak Adam Miauczyński z "Nic śmiesznego" wpatrujący się w gigantyczne piersi kochanki, tak i ja patrząc na to opasłe tomiszcze powiem jeno: "cuuudo".
Książka w rzeczy samej gruba. Czytałem ją około dwóch tygodni, lecz warto było zdecydowanie, gdyż jest to skarbnica wiedzy o regionie, Zamojszczyźnie, Roztoczu, o dwudziestoleciu międzywojennym, o ludziach na prowincji, o Niemcach i Sowietach. Dla kogoś z regionem związanego jest to wielkie wrażenie. Rozpoznawać konkretne miejsca, ulice, budynki. Czytać o często śmiesznych, lecz przede wszystkim tragicznych zdarzeniach. Mieć świadomość, że w miejscu zwyczajnym jak każde inne, jakimś podwórku, placu przed ratuszem, gdzie stałem wczoraj, kiedyś leżały zatłuczone zwłoki mieszkańca Szczebrzeszyna. Pisze Klukowski w sposób przejmujący. Czuć często strach, zmęczenie, to że ledwie usiadł na chwilę, oglądając się może za siebie, by zaraz schować zeszyt.
Jednakże... Nie jestem przekonany, czy to książka dla każdego, a przede wszystkim dla osób nie związanych w żaden sposób z Zamojszczyzną. Dziesiątki nazw małych wsi, przedsiębiorstw, miejsc, ludzi, które dla osób "z zewnątrz" nic nie powiedzą. Nie wiem, czy nie mam zaburzonego postrzegania dzieła przez emocjonalny odbiór tych miejsc, tym samym zachęcając do przeczytania książki osoby, które tegoż emocjonalnego stosunku nie posiadają i wprowadzając je na minę nie do przebrnięcia.

Tak jak Adam Miauczyński z "Nic śmiesznego" wpatrujący się w gigantyczne piersi kochanki, tak i ja patrząc na to opasłe tomiszcze powiem jeno: "cuuudo".
Książka w rzeczy samej gruba. Czytałem ją około dwóch tygodni, lecz warto było zdecydowanie, gdyż jest to skarbnica wiedzy o regionie, Zamojszczyźnie, Roztoczu, o dwudziestoleciu międzywojennym, o ludziach na prowincji, o...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1754
1753

Na półkach:

„Robię to z głębi zakorzenionej u mnie „żyłki historyka”, z przekonania, że te rzeczy nie mogą pójść w zapomnienie, że muszą być przekazane przyszłym pokoleniom w całej swej nagiej, brutalnej rzeczywistości.”
Tak uzasadniał swoją dziennikarską pracę Zygmunt Klukowski. Lekarz z zawodu oraz regionalista i bibliofil z zamiłowania. I chociaż miał świadomość, że tragizm czasów, w których przyszło mu żyć, mogłoby „odtworzyć jakieś tęgie pióro literackie, lecz nie krótkie, kronikarskie notatki”, to poczucie obowiązku relacjonowania jako świadka ważnych wydarzeń historycznych, przeważało nad tego typu wątpliwościami. Swój dziennik zaczął prowadzić od 1939 roku do 1947, który redaktorzy wydawnictwa zilustrowali licznymi zdjęciami. Poczucie obowiązku kronikarskiego przeważało też nad lękiem i strachem notowania w „strasznych warunkach” - jak sam określił okupację niemiecką, pisząc wspomnienia obejmujące lata dwudziestolecia międzywojennego od momentu przyjazdu do Szczebrzeszyna w 1919 roku, które ujął nie w porządku chronologicznym, ale w formie szeroko przekrojowej opowieści o przedwojennej Zamojszczyźnie. Obejmując stanowisko lekarza i dyrektora w szczebrzeszyńskim szpitalu, miał możliwość poznania, obserwowania i uczestniczenia w życiu lokalnej społeczności. Stworzył monografię Szczebrzeszyna, Zamościa i okolicznych miejscowości, opisując ich wygląd, architekturę, rozkład ulic i najważniejszych miejsc użyteczności publicznej i usługowej, nastroje polityczne i gospodarkę, ale przede wszystkim kulturalne i codzienne życie mieszkańców zróżnicowanych pod względem etnicznym i pochodzenia społecznego. Jego świadectwo wystawione ówczesnej inteligencji nie było chlubne. Ubolewał bardzo nad marazmem kulturalnym prowincji. Nad inteligencją, która „pochłonięta jest wyłącznie swoimi sprawami zawodowymi, materialnymi, domowymi oraz beztreściwym życiem towarzyskim. Lata całe spędzone w takich warunkach wyjaławiają nawet nieprzeciętne umysły. A cóż dopiero mówić o ogóle mieszkańców takiego miasteczka, jak Szczebrzeszyn. Jest to kompletny ugór”. Na tym tle, jego zamiłowania bibliofilskie i systematycznie powiększany księgozbiór, stanowiły„pewnego rodzaju oazę na prowincjonalnym ugorze umysłowym”.
Co ciekawe! Wsławił się wśród znajomych nietypowym ekslibrisem, którego grafika i treść mnie rozbawiły. Gdybym nie poznała dokładniej sylwetki autora dzienników oraz jego działalności społecznej i patriotycznej opisanej przez redaktorkę serii, Agnieszkę Knyt, umieszczonej na końcu książki, mogłabym poczytać to za nieskromność, a nawet za egoizm bibliofila. Bo w samych dziennikach ograniczał swoja rolę raczej obserwatora, który o sobie pisał skromnie, często pośrednio. Wtedy gdy było to ważne i konieczne. Dlatego o wielu aspektach jego aktywności pozazawodowej albo domyślałam się, albo dowiadywałam powoli i późno, kiedy w relacjach z przesłuchań przez Niemców w czasie okupacji, a potem przez UB w latach 50. XX wieku, wspominał na przykład o zmianie pseudonimu w strukturach AK. Wynikało to nie tylko z ostrożności notowania wprost, ale również z jego skromności, którą dostrzegali mu współcześni. Prof. Zygmunt Mańkowski opisywał go jako człowieka otwartego „na sprawy ludzi, na ojczystą historię, ale szczególnie regionu, w którym zamieszkał”.
Regionalizm to główna cecha dzienników autora.
Stała troska o zapisanie jak najwięcej z dziejącej się historii pomimo niebezpieczeństwa dekonspiracji jego zapisków poukrywanych w zakamarkach szpitalnych murów. Niezmiennie kontynuowanych pomimo wielokrotnych sytuacji zagrażających życiu jego i jemu najbliższych, negatywnie wpływających na jego pogarszające się zdrowie - napadów, pobić, aresztowań i wieloletnich więzień. Zarówno w czasie wojny, jak i w okresie stalinizmu, kiedy był już starszym, bardzo schorowanym człowiekiem. Jego dzienniki, wydawane publikacje, gromadzone dokumenty życia społecznego i konspiracyjnego oraz zbierane wspomnienia ludzi uczestniczących w ważnych wydarzeniach okazały się na tyle ważne i cenne, że został świadkiem w procesie norymberskim w sprawie wysiedlania „Zamojszczyzny przez Niemców i zabierania dzieci do zniemczenia”.
To nie jedyny wartościowy aspekt tych dzienników.
To także przerażające świadectwo eksterminacji Żydów w Zamojskiem do tego stopnia porażające swoim brutalizmem, że momentami trudno było mu pisać o tym, co widział, bo „czegoś równie strasznego, koszmarnego, nikt nigdy nie widział i o czymś podobnym nie słyszał”, kreśląc „wrażenia chaotycznie, niezdarnie”, ale ze świadomością, że „nawet takie notatki stanowić będą kiedyś swego rodzaju dokument przeżywanej obecnej chwili”. Chwili, w której „wyć się chciało z bezsilnej złości i rozpaczy”.
To również brutalne świadectwo postawy Polaków wobec „tępienia” Żydów, o której z rozgoryczeniem i rozczarowaniem, ale i obiecywanym obiektywizmem pisał – „W ogóle w stosunku do Żydów zapanowało jakieś dziwne zezwierzęcenie. Jakaś psychoza ogarnęła ludzi, którzy za przykładem Niemców często nie widzą w Żydzie człowieka, lecz uważają go za jakieś szkodliwe zwierzę, które należy tępić wszelkimi sposobami, podobnie jak wściekłe psy, szczury...” I opisuje czynny udział Polaków w tropieniu i wynajdywaniu ukrytych Żydów w miastach, mordowaniu ich przez chłopów we wsiach i powszechnym, jawnym rabunku ich mienia. Potwierdzał to, o czym pisał Jan Gross w „Sąsiadach”, „Strachu” czy w „Złotych żniwach”.
To też niewygodne obecnie świadectwo obrazu ówczesnego podziemia, które w okresie przełomu wojny i pokoju tolerowało bandytyzm i samowolkę wykonywanych wyroków przez żołnierzy AK. Autor widział tę demoralizację w szeregach i bardzo nad tym zjawiskiem ubolewał, pisząc – „Mam jednak duży niesmak wiedząc, że nasi oficerowie, działając z pobudek ideowych, dopuszczają do współpracy jawnych bandytów (...). Takie tolerowanie bandytyzmu w szeregach organizacji uważam za objaw bardzo smutny, świadczący o zaniku elementarnych zasad etyki. (...) Ideowość staje się często mocno problematyczna, bandytyzm szerzy się w sposób zastraszający, objawy rozkładu wewnętrznego są coraz głębsze. Czuję, jak maleją moje sympatie do AK. Zaczyna mnie trochę gnębić, że nie mogę tego mówić głośno i otwarcie, bo posądzono by mnie o odszczepieństwo, a nawet zdradę i o to, że idę „z wiatrem”.” Szalę goryczy przelał napad na jego osobę i rodzinę połączony z rabunkiem przez żołnierzy dywersji, o którym napisał – „Nigdy nie przypuszczałem, że którykolwiek z żołnierzy OP 9 będzie mógł dokonać napadu bandyckiego na mnie, gdyż zanadto byłem znany i za blisko współżyłem z ludźmi „z lasu”’. Jednocześnie dostrzegał przyczynę tego zjawiska, tłumacząc - „Do berlingowskiego wojska naszym chłopcom iść nie pozwolono, nie zaopiekowano się nimi tak, jak należało, puszczono samopas, żołd wypłacano w wysokości niewystarczającej, by się utrzymać, zwłaszcza dla tych, którzy lubią i wypić, i zabawić się. Przy słabszych więc postawach moralnych, odzwyczajeni od zwykłej pracy, zaprawieni w różnych gwałtach, niektórzy łatwo zaczęli pozbywać się skrupułów i stali się faktycznie bandytami. Dlatego podobne napady rabunkowe, dokonywane przez byłych żołnierzy dywersji, w ostatnich czasach są zjawiskiem niemal codziennym”. Dlatego, pomimo rozczarowania, pozostawał „w szeregach walczących – na swój sposób – jako lekarz i głównie jako historyk”.
Ta przynależność do AK „zemściła się” dwukrotnym pobytem w więzieniu w początkach lat 50. XX wieku. To im poświęca wspomnienia z okresu stalinizmu, uzupełniając dziennik. Całość dopełniają listy autora z ostatnich dwóch lat życia, zamykające publikację.
Pozycja ta to nie tylko ważne źródło dokumentalne dla mieszkańców Zamojszczyzny, badaczy tego regionu i historyków zajmujących się dziejami Polski, ale również świat emocji człowieka uwikłanego w podwójne życie – lekarza i konspiratora. Namacalna rzeczywistość, którą przeżywałam razem z jego uczestnikiem, pełna lęku, strachu, obaw, niepewności, bezradności, braku poczucia bezpieczeństwa i koszmarów nocnych. Tego „nie wyczyta się” i nie odczuje się w żadnych, nawet najbardziej rzetelnych, opracowaniach historycznych. To można przeżyć tylko w tego typu dziennikach pisanych na bieżąco, z dnia na dzień, pod wpływem przeżywanych emocji. Doznań, które z jednej strony nie pozwalają pisać, czyniąc notatki chaotycznymi, a z drugiej, oddając „żywą” chwilę. Moment przelania emocji. Niezakłóconych lukami pamięci, wyciszonych upływającymi latami i zniekształconych poprawnością polityczną. Mam wrażenie, że „przeżyłam” ten czas razem z autorem, funkcjonując przez kilka dni w świecie równoległym „w całej swej nagiej, brutalnej rzeczywistości”, do których drzwiami była okładka tej książki.
Nauczyłam się tam dwóch rzeczy.
Nie da się jednoznacznie ocenić ówczesnych postaw ludzkich. Nawet nie wolno mi tego czynić. Trzeba samemu tego doświadczyć, by tak, jak autor, mieć prawo do wybaczania i wyrozumiałego tłumaczenia zachowania znanych mu kobiet z konspiracji, na podstawie których zeznań skazano go na kilka lat więzienia - „Ale mogę tu powiedzieć całkiem szczerze i oświadczyć kategorycznie, że ani przez chwilę – i wówczas, i potem – nie miałem do Teresy i Niusi najmniejszej pretensji ani odrobiny żalu, bo wiedziałem dobrze, w jakiej atmosferze i jak podstępnie prowadzono dochodzenie, jak łatwo można było podejść więźniów mniej wyrobionych i łatwowiernych”.
Nie da się też jednoznacznie ocenić wydarzeń, o których bezsilny świadek i ich uczestnik pisał – „Trudno dziś wydać sprawiedliwy sąd. Lecz i późniejszy historyk niełatwe będzie miał zadanie”.
Był w tej kwestii bardzo przenikliwy i proroczy.
http://naostrzuksiazki.pl/

„Robię to z głębi zakorzenionej u mnie „żyłki historyka”, z przekonania, że te rzeczy nie mogą pójść w zapomnienie, że muszą być przekazane przyszłym pokoleniom w całej swej nagiej, brutalnej rzeczywistości.”
Tak uzasadniał swoją dziennikarską pracę Zygmunt Klukowski. Lekarz z zawodu oraz regionalista i bibliofil z zamiłowania. I chociaż miał świadomość, że tragizm...

więcej Pokaż mimo to

avatar
83
48

Na półkach: ,

Zupełnie inaczej spaceruje się teraz po ulicach Szczebrzeszyna... Lektura obowiązkowa dla każdego zainteresowanego historią Roztocza.

Muszę coś dopisać, bo dwa zdania nie oddają wrażenia jakie ta książka na mnie wywarła (a przecież przeczytałem ją już zdrowo ponad rok temu). Stawiam ją wśród najważniejszych lektur mojego życia. I mówi to ktoś, kto nigdy przesadnie nie interesował się historią. Zwłaszcza w ujęciu jakie serwuje nam polski system edukacyjny. Dzięki Klukowskiemu można "poznać" ludzi, którzy w innych publikacjach i podręcznikach szkolnych widnieją tylko jako statystyki (procent mieszkańców jakiejś miejscowości, liczba wysiedlonych lub zabitych w trakcie działań wojennych i okupacji). Nagle okazuje się, że ci ludzie mieli imiona, nazwiska... rodziny. Przy odrobinie samozaparcia można przecież pójść tam gdzie wielu z nich straciło życie. Można zobaczyć budynki i mieszkania, często wówczas splądrowane przez sąsiadów. Wtedy perspektywa spojrzenia na historię zmienia się diametralnie.
Wspaniałym dodatkiem jest opis prowincjonalnej Polski dwudziestolecia międzywojennego.
Powyższa opinia jest "skażona" z uwagi na mój sentyment do opisywanych przez Klukowskiego okolic, ale mimo wszystko serdecznie polecam.

Zupełnie inaczej spaceruje się teraz po ulicach Szczebrzeszyna... Lektura obowiązkowa dla każdego zainteresowanego historią Roztocza.

Muszę coś dopisać, bo dwa zdania nie oddają wrażenia jakie ta książka na mnie wywarła (a przecież przeczytałem ją już zdrowo ponad rok temu). Stawiam ją wśród najważniejszych lektur mojego życia. I mówi to ktoś, kto nigdy przesadnie nie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    107
  • Przeczytane
    32
  • Posiadam
    10
  • E-book
    3
  • Historia
    3
  • Teraz czytam
    2
  • II Wojna Światowa
    1
  • Kupić teraz
    1
  • Do Zdobycia
    1
  • E-Booki
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Zamojszczyzna 1918–1959


Podobne książki

Przeczytaj także