rozwińzwiń

Kościoła nie ma. Wspomnienia po seminarium

Okładka książki Kościoła nie ma. Wspomnienia po seminarium Robert Samborski
Okładka książki Kościoła nie ma. Wspomnienia po seminarium
Robert Samborski Wydawnictwo: Krytyka Polityczna Seria: Nie-Fikcja biografia, autobiografia, pamiętnik
264 str. 4 godz. 24 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Seria:
Nie-Fikcja
Wydawnictwo:
Krytyka Polityczna
Data wydania:
2022-10-26
Data 1. wyd. pol.:
2022-10-26
Liczba stron:
264
Czas czytania
4 godz. 24 min.
Język:
polski
ISBN:
9788367075480
Średnia ocen

5,8 5,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,8 / 10
72 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
831
831

Na półkach: ,

Zdecydowanie słabsza niż Sakrament Obłudy. W poprzedniej ksiąące autor rzeczowo opisał swoje doświadczenia w seminariu,, a w tej chyba na siłę próbował dyskredytować KK i negować wiarę katolicką. Choć z wieloma rzeczami, o których pisał się zgadzam to nie trudno odnieść wrażenie, że jest to książka niejako pisana na siłę. Przynajmniej ja mam takie odczucie.

Zdecydowanie słabsza niż Sakrament Obłudy. W poprzedniej ksiąące autor rzeczowo opisał swoje doświadczenia w seminariu,, a w tej chyba na siłę próbował dyskredytować KK i negować wiarę katolicką. Choć z wieloma rzeczami, o których pisał się zgadzam to nie trudno odnieść wrażenie, że jest to książka niejako pisana na siłę. Przynajmniej ja mam takie odczucie.

Pokaż mimo to

avatar
308
274

Na półkach:

Trudno ocenić te książkę, wybrałem po prostu średnią. Pierwsza książka Autora zrobiła na mnie duże wrażenie, natomiast ta jest dla mnie zapisem szaleństwa w jakie osunął się Autor - człowiek wydaje się bardzo wrażliwy i dobry o bezsprzecznie wspaniałym stosunku do zwierzat. Szkoda go bo książkę czytałem już po jego wczesnej śmierci więc chyba happy endu nie było, dla Bojara pewnie też. Trudna rzecz.

Trudno ocenić te książkę, wybrałem po prostu średnią. Pierwsza książka Autora zrobiła na mnie duże wrażenie, natomiast ta jest dla mnie zapisem szaleństwa w jakie osunął się Autor - człowiek wydaje się bardzo wrażliwy i dobry o bezsprzecznie wspaniałym stosunku do zwierzat. Szkoda go bo książkę czytałem już po jego wczesnej śmierci więc chyba happy endu nie było, dla Bojara...

więcej Pokaż mimo to

avatar
243
173

Na półkach:

Kościól JEST!!!!

Kościól JEST!!!!

Pokaż mimo to

avatar
460
381

Na półkach: , , ,

O ile pierwsza książka autora ("Sakrament obłudy: Wspomnienia z seminarium": https://lubimyczytac.pl/ksiazka/sakrament-obludy-wspomnienia-z-seminarium/o... ) była ok, tak ta idzie w takim dziwnym kierunku... Znaczy nadal można to przeczytać bez znudzenia ale... ilość wybuchów złości i wylewania żalu do świata nieco mnie zmęczyła. No i ta obsesja autora w temacie wilków i w ogóle przyrody. Tzn. każdy może mieć swoje obsesje, to jest nawet... nawet... jakoś fajne, charakterystyczne i nadaje jakiś rys człowiekowi, ale niektóre obsesje chyba lepiej aby pozostały nasze prywatne, w naszych głowach/sercach/umysłach, bo gdy się zaczyna o tym opowiadać, a tym bardziej pisać do zupełnie obcych ludzi... to wychodzi coś takiego jak ta książka... i jest to naprawdę dziwny twór, którego mnie się czytało/słuchało wręcz nieswojo.

No bo weźmy takie fragmenty:

"Chcę podkreślić to, co napisałem: do końca byłem mu wierny. Ja, człowiek. Nie pies ma być wierny człowiekowi, ale człowiek psu, dlatego, Że każdy pies jest istotą o wiele więcej wartą od człowieka, istotą wyższą, jest łaską Przyrody podarowaną jako gest dobrej woli wobec ludzi, a której ci w większości nie odwzajemnili. Człowiek - i chcę, żeby to wyraźnie wybrzmiało - jest błędem ewolucji, błędem Przyrody, ale też błędem, którego się Przyroda nie wyrzekła. A pies stanowi znak, powiedziałbym wręcz: ostatni sakrament, dzięki któremu jest możliwe, żeby człowiek - błąd Przyrody — błędem być przestał."

albo:

„Jak śmiecie wy, nowotwór Ziemi, wy, ludzie! jak śmiecie włazić ze swoimi śmierdzącymi butami w najświętsze sanktuarium zwierząt, istot, z których każda, bezwzględnie każda jest więcej warta niż cała ludzkość z jej żałosną sztuką, kulturą i cywilizacją.”
- ekhm... no tak jakby, ekhm... Mizantropia level hard. A ja z tym nie rezonuję ;)

Zajrzałem nawet na stronę autora... No i ogólnie co do jego twórczości to mam takie wnioski: mogłoby być to fajne, ciekawe, z polotem i zabawne, gdyby nie było wulgarne - o, to chyba właściwe określenie. I też nie żebym uważał, że nigdy nie można być wulgarnym, bo być może czasem to pasuje. Tutaj nie pasuje, a wręcz zaburza jakiś wartościowy przekaz. No ale to miała być opinia o książce, a nie o autorze i jego innej twórczości... ale w sumie to podobną mam o tej książce.
Raz mnie jednak autor w niej rozbawił:

"W Kościele katolickim o ewangelickim modelu spowiedzi mówi się jak o zaproszeniu do moralnej degrengolady. (...) do czego tak właściwie Bogu byłoby potrzebne to całe wyznawanie grzechów w konfesjonałach. Czyżby Bóg był głuchy i potrzebował aparatu słuchowego w postaci księdza, żeby usłyszeć wyznanie win?"
- :D

A jeden fragment uważam, za dobry i widzę to podobnie:

"Istnieje pewien do bólu powtarzany argument, a tak naprawdę chwyt erystyczny, którym posługują się ludzie Kościoła, żeby zdyskredytować, poniżyć i zlekceważyć tych wszystkich, którzy od ich wiary odeszli. Brzmi on: „Nigdy tak naprawdę nie wierzyłeś!". Argument ten wynika z szerszego przeświadczenia, które przenika wiarę chrześcijańską: „Prawdziwa (wstawić dowolną wartość) nigdy się nie kończy". A więc: prawdziwa miłość nigdy się nie kończy. Prawdziwa przyjaźń nigdy się nie kończy. Jeśli już nie kochasz swego męża / żony / sympatii, to znaczy, że nigdy naprawdę nie kochałaś / nie kochałeś. Jeśli przyjaciel opuścił cię w trudnej chwili, to znaczy, że nigdy prawdziwym przyjacielem nie był.
Fałszywość tego przeświadczenia, a nazywając rzecz po imieniu: przesądu, chyba najprościej można wykazać na przykładzie przyjaźni. Nieprawdą jest, że prawdziwy przyjaciel nigdy cię nie opuści. Każdy człowiek jest tylko człowiekiem, ma swoje ograniczenia i słabości. Są sprawy, w kwestii których będzie niezwykle cierpliwy i wyrozumiały, a są takie, których nie zniesie nawet w niewielkiej dawce. Naprawdę może być tak, że ktoś, kto przez lata wspierał cię, pomagał, znosił z tobą wiele trudnych chwil, pewnego dnia stanie przed próbą, której nie wytrzyma, odejdzie od ciebie, zdradzi cię, opuści. Chrześcijańska retoryka wmówi ci, że nigdy tak naprawdę nie był twoim przyjacielem. To kim był w takim razie przez te wszystkie lata? Jakiekolwiek by zastosować wybiegi semantyczne, prawda pozostanie bardzo prosta, choć bolesna: tak, był prawdziwym przyjacielem. Ale już nie jest. Nawet prawdziwa przyjaźń może się kiedyś skończyć. Prawdziwa miłość też. Jeśli przyjaźń lub miłość przetrwała między ludźmi od samego początku aż do śmierci, to znaczy, że nie natknęła się na okoliczności, których by nie wytrzymała. Nie wszyscy mają to szczęście."

Reasumując: bardzo osobista historia autora, nie jestem pewien czy w całości powinna ukazać się publicznie ;) Można przeczytać ale nie trzeba. Większość ludzi chyba poczuje zgrzyt w pewnych fragmentach.

(czytana/słuchana: 8-9.01.24, Legimi)
3/5 [5/10]

O ile pierwsza książka autora ("Sakrament obłudy: Wspomnienia z seminarium": https://lubimyczytac.pl/ksiazka/sakrament-obludy-wspomnienia-z-seminarium/o... ) była ok, tak ta idzie w takim dziwnym kierunku... Znaczy nadal można to przeczytać bez znudzenia ale... ilość wybuchów złości i wylewania żalu do świata nieco mnie zmęczyła. No i ta obsesja autora w temacie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
74
74

Na półkach:

Książka jest bardziej osobista niż poprzednia przez co zawiera więcej osobistych przemyśleń oraz poglądów autora (nieraz bardzo mocnych). Trochę przeszkadzało mi przeskakiwanie pomiędzy różnymi wydarzeniami oraz stanami świadomości bez jakiejś chronologii lub innego uporządkowania przez co książkę czyta się mało płynnie.

Książka jest bardziej osobista niż poprzednia przez co zawiera więcej osobistych przemyśleń oraz poglądów autora (nieraz bardzo mocnych). Trochę przeszkadzało mi przeskakiwanie pomiędzy różnymi wydarzeniami oraz stanami świadomości bez jakiejś chronologii lub innego uporządkowania przez co książkę czyta się mało płynnie.

Pokaż mimo to

avatar
890
352

Na półkach:

Przez pierwszą połowę książki, ciekawe przemyślenia i celne obserwacje byłego duchownego przeplatają się z jego dziecięcą egzaltacją i naginaniem faktów do swoich przekonań. Im dalej w (nomen omen) las, tym bardziej ekstremalne stają się teorie autora. Choć Samborski słusznie krytykuje ślepy fanatyzm religijny, sam w pewnym sensie weń popada, opisując swój kult Wilka-Szatana, Lasu i Ciemności.

Przez pierwszą połowę książki, ciekawe przemyślenia i celne obserwacje byłego duchownego przeplatają się z jego dziecięcą egzaltacją i naginaniem faktów do swoich przekonań. Im dalej w (nomen omen) las, tym bardziej ekstremalne stają się teorie autora. Choć Samborski słusznie krytykuje ślepy fanatyzm religijny, sam w pewnym sensie weń popada, opisując swój kult...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1853
1505

Na półkach: , , ,

Książka jest kontynuacją poprzedniej książki autora 'Sakrament obłudy'; opisywał w niej dosyć dokładnie swój pobyt w seminarium duchownym, z którego został wyrzucony na kilka miesięcy przed uzyskaniem święceń. W pozycji pan Samborski opowiada o swoim życiu po zrzuceniu sutanny.

Bardzo dużo jest w książce goryczy i złości na kościół instytucjonalny, zrozumiałej, ale niezbyt obiektywnej. Dlatego ciekawe dla mnie nie są ogólne rozważania autora, ale opis jego osobistych doświadczeń po opuszczeniu seminarium. A po zrzuceniu sutanny autor wpadł w głęboki kryzys psychiczny na granicy obłędu, zdaje się że przeżywa takie stany wielu odchodzących od kościoła. W każdym razie pan Samborski rozpaczliwie szukał czegoś, w co mógłby wierzyć, najpierw skłonił się ku protestantyzmowi, przy okazji ciekawe są jego porównania mszy i praktyk katolicyzmu i protestantyzmu (na przykład spowiedzi). Potem zwrócił się ku naturze, zafascynował się wilkami i to właśnie umiłowanie przyrody stało się jego nową religią. W książce znajdziemy zdania typu: „Jak śmiecie wy, nowotwór Ziemi, wy, ludzie! jak śmiecie włazić ze swoimi śmierdzącymi butami w najświętsze sanktuarium zwierząt, istot, z których każda, bezwzględnie każda jest więcej warta niż cała ludzkość z jej żałosną sztuką, kulturą i cywilizacją.”

No właśnie, ewolucja autora opisana jest stylem mocno egzaltowanym, jego wynurzenia czyta się ciężko, no cóż czasami ma się wrażenie, że pisze to człowiek niespełna rozumu. Zresztą pod koniec książki autor przyznaje: „Jeżeli dotarłeś, Czytelniku, do tego miejsca, to ci gratuluję. Z pewnością nie jest łatwe ani przyjemne zagłębianie się w wyznania szaleńca”.

Przy okazji dostajemy parę mocno kontrowersyjnych stwierdzeń. Na przykład pisze autor: „Wszystkim nadgorliwym obrońcom chrześcijaństwa gwarantuję, że u jej początku wierzyłem i kochałem Boga o wiele bardziej niż oni wszyscy razem wzięci.” Przepraszam, a skąd to wiadomo?

Poza tym jego uwielbienie zwierząt przekracza granice zdrowego rozsądku: „Pies, nie mówiąc już o wilku, o rzędy wielkości przerasta swoją inteligencją przeciętnego człowieka.” No comments...

I jeszcze, pisze Samborski: „Przyjęło się uważać, że istnieją tak zwane uczucia religijne. Za niepodlegający dyskusji dogmat uważa się twierdzenie, że „człowiek musi w coś wierzyć”, że religia jest wpisana w samą naturę człowieka. Tymczasem to wszystko kłamstwa i przesądy. Nie istnieją uczucia ani potrzeby religijne.” Nie zgadzam się, są ludzie, którzy mają wielką potrzebę w coś wierzyć, przykładem autor książki, wielbiący obecnie przyrodę.

W sumie to dosyć kontrowersyjne dzieło pokazujące, z jakimi problemami zmaga się niedoszły ksiądz po porzuceniu sutanny.

Książka jest kontynuacją poprzedniej książki autora 'Sakrament obłudy'; opisywał w niej dosyć dokładnie swój pobyt w seminarium duchownym, z którego został wyrzucony na kilka miesięcy przed uzyskaniem święceń. W pozycji pan Samborski opowiada o swoim życiu po zrzuceniu sutanny.

Bardzo dużo jest w książce goryczy i złości na kościół instytucjonalny, zrozumiałej, ale...

więcej Pokaż mimo to

avatar
493
445

Na półkach:

"Kościoła nie ma. Wspomnienia po seminarium" to kolejna, po wcześniejszym "Sakramencie obłudy", pozycja Roberta Samborskiego. I o ile w poprzednim tytule byłam w stanie wypracować z autorem wspólny punkt widzenia, tak przy tej książce już miałam z tym problem. Być może dlatego, że życie "po seminarium" nie jest dla mnie tak interesujące jak to, które toczy się za jego murami.

Autor sporą część rozważań poświęca swojej pasji do przyrody, do zagłębiania się w zakamarki lasu, stawania oko w oko ze zwierzyną. Niektóre z tych wydarzeń traktował, z według mnie, zbyt dużym wyolbrzymieniem, nadając im niemalże rangę bliżej nieokreślonych, nadprzyrodzonych znaków. A ja chyba zbyt mocno stąpam po ziemi aby podzielać jego ekscytację.

Być może powodem mojego znużenia było to, że nie zżyłam się zbyt mocno z autorem po jego pierwszej książce. A może to po prostu efekt niezbyt interesującej fabuły.


Mój bookstagram: my.books.shelf

"Kościoła nie ma. Wspomnienia po seminarium" to kolejna, po wcześniejszym "Sakramencie obłudy", pozycja Roberta Samborskiego. I o ile w poprzednim tytule byłam w stanie wypracować z autorem wspólny punkt widzenia, tak przy tej książce już miałam z tym problem. Być może dlatego, że życie "po seminarium" nie jest dla mnie tak interesujące jak to, które toczy się za jego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
717
191

Na półkach:

Znacznie ciekawsza, dojrzalsza książka niż "Sakrament obłudy". Nie pamiętam, która ostatnio książka skłoniła mnie do refleksji nt. wiary, religii, kościoła, tak jak ta.

Znacznie ciekawsza, dojrzalsza książka niż "Sakrament obłudy". Nie pamiętam, która ostatnio książka skłoniła mnie do refleksji nt. wiary, religii, kościoła, tak jak ta.

Pokaż mimo to

avatar
58
11

Na półkach: ,

Nie zrozumiałem, o czym jest ta książka.

Jest ujadanie na kościół, czego można było się spodziewać. Jest żal autora za niesprawiedliwość, która go spotkała.
Żal, który wylewa się z tej książki litrami, co kilkanaście akapitów ten temat wraca. Żal do społeczności, która pojęcie sprawiedliwości w ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat skutecznie zdewaluowała w swoich szeregach do poziomu hipokrytycznego namawiania swoich członków do życia według zasad, których samemu się nie przestrzega.

Jest o powrocie do siebie.
Jest o poszukiwaniu nowych wartości w miejsce pustki po poprzednich dogmatach.
Jest o wilkach, o stadach, powrocie do natury i życiu w zgodzie z samym sobą, jest wątek upadku wewnętrznego poczucia wartości i dalszej chęci do życia, choć mam wrażenie, że przekaz jest czytelny tylko dla autora — co poniekąd jest w porządku.

Problem w tym, że to wszystko kompletnie mi się nie spina, a wszechobecne pretensje w kierunku kościoła są jak histeria dziecka leżącego na podłodze w centrum handlowym, kiedy rodzice odmawiają zakupu TEJ JEDNEJ JEDYNEJ ZABAWKI, KTÓRA SPRAWI, ŻE DO KOŃCA ŻYCIA BĘDĘ SZCZĘŚLIWY!

Z jednej strony jest opowieść o uczeniu się życia w „normalnym” świecie, pozbawionym kościelnych przywilejów i umizgów wiernych, a z drugiej jest zazdrość, że te benefity i uwielbienie zostały autorowi zabrane, choć w jego przekonaniu słusznie mu się należały.

Nie zrozumiałem, o czym jest ta książka.

Jest ujadanie na kościół, czego można było się spodziewać. Jest żal autora za niesprawiedliwość, która go spotkała.
Żal, który wylewa się z tej książki litrami, co kilkanaście akapitów ten temat wraca. Żal do społeczności, która pojęcie sprawiedliwości w ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat skutecznie zdewaluowała w swoich szeregach do...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    87
  • Chcę przeczytać
    83
  • 2023
    16
  • Legimi
    9
  • Posiadam
    6
  • E-book
    3
  • Ebooki
    2
  • Przeczytane w 2023
    2
  • Kościół
    2
  • Audiobook 2023
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Kościoła nie ma. Wspomnienia po seminarium


Podobne książki

Przeczytaj także