Skrawki dla Iriny
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Poza serią
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2022-08-10
- Data 1. wyd. pol.:
- 2022-08-10
- Liczba stron:
- 216
- Czas czytania
- 3 godz. 36 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788381915229
Powietrze jest gęste, wokół roznosi się zapach zbudzonej natury i rozkładu. Rzeka obija się o brzeg, jakby chciała wyrwać się z koryta. Duchota wisi nad świeżo wysypanym na drodze żwirem. Chłodne ciało mężczyzny leży wśród wieńców. Nikt nie przyjdzie na jego pogrzeb. Nikt się nie dowie, kto zabił.
Gdzieś dalej rozgrzana łopata parzy ręce innego mężczyzny, który nie czuje nic prócz bólu w mięśniach, smrodu potu i pogardliwego wzroku przechodniów. Nikt nie doceni jego wkładu w naprawianie dróg, tak jak nikt nie wysłucha opowieści o jego klęsce.
Waldemar Bawołek w swojej onirycznej prozie przedstawia historię dwóch z pozoru skrajnie różnych bohaterów: odnoszącego sukcesy pisarza i robotnika fizycznego. Łączy ich nie tylko miłość do Rozalki, ciężkowickiej femme fatale, ale też przekonanie, że są wyrzutkami społeczeństwa. Skrawki dla Iriny to pełna cielesności opowieść o tęsknocie za innym życiem, o męskości, którą trzeba udowodnić najpierw ojcu, a potem sobie, i w końcu o śmierci, która trwa tyle, ile się o niej gada we wsi.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Irina zje szprotki
Praca pisarza nie uchodzi za zajęcie równe etatowi w firmie. Nie dość, że taki pan pisarz może siedzieć w piżamie cały dzień, to jeszcze nie musi czekać do dwunastej, aby zacząć pić. Gdzie tu cierpienie? Gdzie głęboko skrywana nienawiść do przełożonego? Nie może być tak, że Kowalski od ósmej klęczy przed komputerem w biurze, a ten stawiacz liter i kropek (a czasem nawet przecinków) śpi do jedenastej. I nawet naczyń nie pozmywa czy też śmieci nie wyniesie, bo przecież twierdzi, że pracuje. Ważne, że siedzi w domu, więc równie dobrze może zrobić coś konstruktywnego. Poza tym nie można zbyt długo wpatrywać się w białą kartkę na ekranie, gdyż od tego psują się oczy. Każdy to wie. Ale problemów bywa więcej, o czym doskonale wie Waldemar Bawołek.
„Skrawki dla Iriny” to momentami romans, a czasami powieść autobiograficzna. Głównych bohaterów mamy dwóch: Robotnika i Pisarza. Obaj smalą cholewki do Rozalki, która często i chętnie odpina podwiązki przed mężczyznami z Ciężkowic (a może i okolic). Powieść dosyć szybko przybiera nieoczekiwany obrót, gdy dowiadujemy się, że Pisarz nie żyje. Został zamordowany lub popełnił samobójstwo w pobliskiej kwiaciarni. W sumie to nie do końca wiadomo. Nie przeszkadza to jednak autorowi przybliżyć nam myśli Pisarza, gdyż akcja przeplatających się myśli głównych bohaterów nie dzieje się chronologicznie. Sam autor wspomina, że w jego prozie „czas nie ma ciągłego i jednokierunkowego przebiegu”.
Myślę, że ze spokojną głową możemy założyć, że Pisarz to alter ego Waldemara Bawołka. Dzięki temu uwagi wygłaszane przez bohatera „Skrawków dla Iriny” są podwójnie interesujące i przejmujące. Stopniowo poznajemy perspektywę jedynego pisarza we wsi. Gdzie rodzina namawia chłopka do zajęcia się czymś pożytecznym, a znajomi ze strachu przed znalezieniem się w kolejnej książce przechodzą na drugą stronę ulicy. Dopiero wyjazd z Ciężkowic pokazuje, jak wiele znaczy proza Pisarza poza granicami wioski.
Robotnik z kolei to ceniony fachowiec. Wręcz przymusza się go do awansu. Jego praca jest widoczna i namacalna, tak jak położony świeży asfalt. W zestawieniu z Pisarzem widzimy, że to właśnie pracownik fizyczny jest uznanym mieszkańcem Ciężkowic. Kimś, z kim można się napić piwa i pogadać o niedawnym morderstwie. Chociaż nawet wtedy Robotnik myśli tylko o pięknej i zmysłowej Rozalce.
„Skrawki dla Iriny” to rzucony przez komika żart, którego nikt nie rozumie. To pastisz, ironia i groteska w jednym. W końcu najnowsza książka Bawołka to śmiech przez łzy i podsumowanie własnej kariery pisarskiej. Ilość włożonych tutaj uczuć i złotych myśli spokojnie starczyłaby na kilka arcydzieł. Niech więc was nie zmyli grubość, gdyż wszystko tutaj jest skondensowane i na właściwym miejscu. Czysta przyjemność z obcowania z literaturą.
„Skrawki dla Iriny” to książka, o której myśli się jeszcze długo po jej zakończeniu. Już teraz wiem, że kiedyś jeszcze do niej wrócę. Prawdopodobnie nie wyłapałem wszystkiego, a Bawołek wyjątkowo chętnie dzieli się swoimi przemyśleniami o własnej karierze (i nie tylko). Może ma rację, że aby zostać pisarzem, „trzeba być pięknym, młodym, seksownym, długowiecznym i wysportowanym”, ale mimo wszystko nie oceniajcie książki po zdjęciu pisarza na okładce. Możecie wtedy przegapić niesamowitą przygodę.
Michał Wnuk
Książka na półkach
- 58
- 41
- 9
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Nie potrafię się zdecydować, czy klimat tej książki, to ociężałość w stanie upojenia alkoholowego czy senne widziadła. Lecz na dobrą sprawę opcja nie ma znaczenia - obie są wyjątkowo męczące dla trzeźwego czytelnika. I niby rozumiem zamysł autora, niby doceniam koncepcję, a umęczyłam się niemożebnie. Tak to już czasami bywa, gdy się człowiek uprze, że musi się dowiedzieć kim jest Irina i po co jej skwarki. O przepraszam, skrawki. Cóż, wielkiej tajemnicy nie zdradzę, gdy powiem, że nie warto było się umartwiać lekturą. Ani dla wiedzy, ani dla zaspokojenia ciekawości. Przyjemności z lektury również nie zaznałam. To pierwsza książka z wydawnictwa Czarne, która sprawiła mi zawód. Omijajcie szerokim łukiem, szkoda czasu.
Nie potrafię się zdecydować, czy klimat tej książki, to ociężałość w stanie upojenia alkoholowego czy senne widziadła. Lecz na dobrą sprawę opcja nie ma znaczenia - obie są wyjątkowo męczące dla trzeźwego czytelnika. I niby rozumiem zamysł autora, niby doceniam koncepcję, a umęczyłam się niemożebnie. Tak to już czasami bywa, gdy się człowiek uprze, że musi się dowiedzieć...
więcej Pokaż mimo toŚwietna książka! Jednak niezbadane są wyroki mediów i w sumie nie wiadomo, czemu niektóre dobre książki przepadają
Świetna książka! Jednak niezbadane są wyroki mediów i w sumie nie wiadomo, czemu niektóre dobre książki przepadają
Pokaż mimo toWaldemar Bawołek, albo nie „mam w dupie małych miasteczek” albo autystyk z reakcjami dezadaptycyjnymi
Młody Bursa pisał, że może mógłby napisać cztery reportaże o perspektywie rozwoju małych miasteczek, ale, tutaj cytat „mam w dupie małe miasteczka, mam w dupie miasteczka, mam w dupie małe miasteczka!”. Czy młody Bawołek również nie miał tego pragnienia ucieczki z dziury, z wiochy, z zadupia właśnie?
Ani też jak stary Larkin z wiersza „Pamiętam. Pamiętam”, który jadąc pociągiem mówi:
Toż to Coventry!- wykrzyknąłem- Tu się urodziłem.-
Wychylony, szukałem czegoś, co by jasno
potwierdziło, że jest to wciąż to samo miasto,
które tak długo było "moim miastem". Dziwne:
straciłem orientację (...)
Bawołek nie uciekał, żeby wrócić i zderzyć się z wspomnieniem?
Bawołek podjął inną decyzję, decyzję, rzecz można, programową. Wybrał Ciężkowice. W dwóch zdaniach: Ciężkowice – miasto w Polsce położone w województwie małopolskim, w powiecie tarnowskim(Bawołek umiejscawia Cieżkowice w Galicji, co też świadczy o pewnym, nowoczesny jednak wyborze). Ze względu na zachowany średniowieczny układ urbanistyczny i zachowaną drewnianą zabudowę w obrębie rynku miasto włączono do Małopolskiego Szlaku Architektury Drewnianej. Miasto ma charakter rolniczo-turystyczny. Według danych z 30 czerwca 2012 liczyło 2501 mieszkańców(za Wikipedią). (Z wywiadu: Właśnie o to chodzi, że nic się (w Ciężkowicach)nie dzieje, a można o tym pisać. Nie trzeba tworzyć wymyślnych fabuł, wystarczy w jednym miejscu długo żyć, współżyć z ludźmi, żeby słowa się pojawiały).
Jednak Ciężkowice nie wybrały go. Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju, panie Bawołek, można spuentować. Jednak Bawołek oddał się artystycznie temu miasteczku cały, całe swoje jestestwo uwiecznia Ciężkowice wybiera drogę, którą podążali kiedyś Faulkner w USA, a Hardy w UK wydzielając sobie oddzielne hrabstwa. Thomas Mann w Budenbrookach oddał Lubekę i chyba do czasu wielkiej sławy nie był tam mile widziany.
Czego się boją jednak ludzie, czy całe Ciężkowice mają coś na sumieniu, czy boją się być złapane na gorącym uczynku? Czy strach dotyczy tego, że „spisane będą czyny i rozmowy”? Że cienka warstewka mgiełki turystycznej, rozpierzchnie się i ujawni nędzę i pierwotne instykta? A może jak ci Indianie, boją się o swoją duszę, i nie pozwalają się fotografować? „niektórzy mają ochotę mi wpierdolić, gdyż boją się, że ich opiszę”.
„Skrawki dla Iriny” to właśnie dwugłos, dwie linie możliwego życia Bawołka. Waldka, który nie zostaje pisarzem i staje się kimś w rodzaju kierownika budowy(urzędnika średniego szczebla) zaczynając jednak od przypadkowych fuch, a Pisarzem. Bawołek stara się usprawiedliwić, że nie jest nieudacznikiem, utracjuszem, pijakiem, nikim. Bawołek dyskutując z Ciężkowicami( wiem, źe ta relacja go boli, ale to jego ból w jego miejscu) nadaje im miejsce, nie odrzuca ich nazywając „ciemnogrodem”. Zadaje poważne pytanie dla Polski B. Jaka jest funkcja pisarza w małych miasteczkach?
Oczywiście, Bawołek jest za dobrym pisarzem, żeby zadawać takie pytania wprost, i nie używa takich słów jak funkcja. Nasz ciężkowicki pisarz zabił więc swojego Pisarza. Kto go zabił?
Warto zauważyć przejścia oniryczne w rozdziałach, powtarzające się, jakby spotęgowane lęki bohatera(ów) przed wykluczeniem z gromady. Gromada to nazwa, którą Bawołek posługuje się celem określenia granic społeczności, którą bada, widzi i opisuję.
Bawołek opisuje tym samym słynny problem Gauguina z eseju Bernarda Williamsa „Moralny traf”. Czy możemy oceniać człowieka i jego decyzję nie znając jeszcze wyników jego postępowania? Gauguin stał się sławny i wiele mu wybaczamy, ale jakby mu się noga powinęła byłby zwykłym lumpem. Broniąc się przed gromadą, Pisarz co i raz stawia argument sławy, konkursów, znajomości( z Zadurą, z Komendantem, z Darkiem Fuksem etc.) jakby właśnie uzasadniał, że wybrał swoją drogę i żeby mógł spokojnie iść ulicą dalej bez wzgardy.
. Bawołek nie jest pisarzem kawiarnianym i na poważnie wziął radę Gombrowicza, żeby „ z parobkami jeść chleb czarny”. (Wyczuwalna jest również słabość autora do wagabundów polskiej literatury, outsiderów takich jak Tadeusz Nowak, czy Stasiuk, na których czasami się powołuje).Widać to w języku i w myśleniu. Krytykuje swoją gromadę, ale widać, że krytykuję z czułością, po swojemu. Wyjście z kultury zapierdolu, stawia go w roli pasażera na gapę, ale i zadaję poważne pytanie:, po co wy to robicie? Cała jego egzystencja jest pytaniem i to bycie pytaniem w naszej kulturze szybkich odpowiedzi z ChatGPT stoi jak drzazga. Bo jak to miło czas płynie przy piwie i przy winie, w plenerze, na świeżym powietrzu, jak ja siedzę przed komputerem 8h?
(Z wywiadu2: UH: Rzadko czytam pytania, zazwyczaj od razu odpowiedzi.
WB: To jest jakieś podejście. Pamiętam, że pytania w szkole były na tyle uciążliwe, że nie dało się kłamać, bo jak kłamałeś, to dwója. Trzeba było znać odpowiedź na konkretne pytanie i dlatego moja edukacja się szybko zakończyła. Nigdy nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć, bo się nie uczyłem, a jak się nie uczysz, to sobie wszystko wymyślasz.)
Wystarczy zobaczyć jakie epitety dostaje Pisarz: darmozjad, zły przykład, zaprzedanie duszy diabłu, Poeta tylko głowa nie ta. Mimo to:
„Były czynione próby przesiedlenia mnie do cywilizacji. Mnie nie interesuje żadna Cywilizacja. Nawet Cywilizacja Miłości. Ja nie umiem pisać z kawiarni, o kawiarni. Celowo mieszkam w Galicji. W niej jest największy Absurd…”.
(Z wywiadu:„ Mam dla tej miejscowości wszystkie emocje. Nienawidzę jej i kocham ją. Ale to jest mój czakram. Gdyby nie one, to co bym robił? Moje książki piszą Ciężkowice, ja tylko przenoszę do języka to, co się wokół dzieje.”)
No nic i do Ciężkowic zawitała literatura. Może: Szczęśliwy naród który ma poetę/I w trudach swoich nie kroczy w milczeniu. Jednak Miłosz wydaje się czasami zbytnim optymistą, choć był swego czasu nawet zwany katastrofistą.
(Z wywiadu: Ja bym potrzebował docenienia, że ktoś mnie klepie po plecach i mówi: „Waldek, fajna ta książka". Ale nikt mi do tej pory tego w Ciężkowicach nie powiedział).
Fajna ta książka, panie Bawołek.
P.S. Książkę warto przeczytać choćby tylko dla anegdoty pt. „ „Czemu się, chuju, kręcisz?"”
Wywiad: https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,25854817,pisarz-waldemar-bawolek-na-prowincji-zawsze-cie-palcem.html
Wywiad2: https://www.dwutygodnik.com/artykul/8325-po-co-pytac-kiedy-mozna-klamac.html
Waldemar Bawołek, albo nie „mam w dupie małych miasteczek” albo autystyk z reakcjami dezadaptycyjnymi
więcej Pokaż mimo toMłody Bursa pisał, że może mógłby napisać cztery reportaże o perspektywie rozwoju małych miasteczek, ale, tutaj cytat „mam w dupie małe miasteczka, mam w dupie miasteczka, mam w dupie małe miasteczka!”. Czy młody Bawołek również nie miał tego pragnienia ucieczki z dziury,...
Jedna z dziwniejszych książek, które przeczytałam. Warto, choćby w ramach eksperymentu literackiego.
Jedna z dziwniejszych książek, które przeczytałam. Warto, choćby w ramach eksperymentu literackiego.
Pokaż mimo toZainteresowanych zapraszam do oficjalnej recenzji.
Zainteresowanych zapraszam do oficjalnej recenzji.
Pokaż mimo to