Sztejer. Umarły syn

Okładka książki Sztejer. Umarły syn Robert Foryś
Okładka książki Sztejer. Umarły syn
Robert Foryś Wydawnictwo: Warbook fantasy, science fiction
Kategoria:
fantasy, science fiction
Tytuł oryginału:
Sztejer. Umarły syn
Wydawnictwo:
Warbook
Data wydania:
2022-01-01
Język:
polski
Średnia ocen

7,7 7,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,7 / 10
10 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
274
271

Na półkach:

"Sztejer" nie jest książką łatwą do obiektywnego oceniania - to typ literatury, która niektórym przypadnie do gustu, drugich zażenuje, a dla trzecich okaże się po prostu średniakiem. Z dzisiejszej perspektywy można ją nazwać "niepoprawną politycznie" - z założenia ma łamać tabu ukazując upadek cywilizacji po Zagładzie, w wyniku której ludzkość cofnęła się do czasów średniowiecza, a obowiązujący porządek ogranicza się do prawa silniejszego. W tym postapokaliptycznym świecie trzeba być łotrem żeby przetrwać - a tytułowy Sztejer to łotr na łotry (choć tutaj pasowałoby bardziej stwierdzenie skurczybyk na skurczybyki). To ten typ naładowanej testosteronem fantastyki, która swego czasu dominowała w Polsce - za sprawą twórczości Piekary czy Sapkowskiego - a "Sztejerowi" blisko także do książek Zambocha i jego cykli o Koniaszu i Baklym. Przy tym wszystkim Autor pozwolił sobie na przerysowanie - Sztejer to nie antybohater o złotym sercu, a antybohater przez duże "A" - postać nie tylko niesympatyczna, ale jeszcze będąca narratorem, przez co cała książka jest przefiltrowana przez jego cynizm. Dla mnie powieść ta z jednej strony była pewną nostalgiczną podróżą, bo i kiedyś lubiłam takie książki, z drugiej zaś uświadomiła mi, że nie do końca zamysł Autorowi wyszedł - przez co całość jest (nie)przyjemnym czytadłem (w zależności czy humor bohatera do nas trafi). Innymi słowy - książka nie dla każdego!

Zacznijmy od tego, że to ten typ literatury, która krąży wokół głównego bohatera. Fabuła schodzi tutaj na drugi plan, by tylko przedstawić Sztejera. A jest to postać w pewien sposób bardzo interesująca - przerysowany, niezniszczalny zabijaka, dla którego kobiety to "uległe dupeczki", zabijanie to codzienność, a wyrzuty sumienia to przeszkoda. Urodą nie grzeszy, maniery ma prostackie, a i tak każdą kobietę doprowadzi do wielkiego o. Swoje przeżył i odarło go to z wszelkich złudzeń. Antypatyczny protagonista - tutaj jednocześnie narrator - wcale nie musi zniechęcać do czytania. Choć się ze Sztejerem nie polubiłam to z przyjemnością czytałam o jego przygodach, nie żałując go gdy obrywał. Jednocześnie niczym bohater kina akcji lat 90., wiadomym było że z każdej opresji jakoś wyjdzie cało. To jest postać, którą trzeba czytać z przymrużeniem oka - i czasami tego Autorowi zabrakło: większego luzu, większego wyśmiania nie tylko wszystkich świętości naokoło, ale właśnie tej napakowanej testosteronem i cynizmem męskości Sztejera. Warto jednak podkreślić, że Sztejer jest (anty)bohaterem szczerym i przed nikim nie udaje rycerza na białym koniu - od samego początku wiemy, że w tej przygodzie towarzyszymy bohaterowi, którego można śmiało nazwać (niezniszczalną) szują i jeśli nam to nie przeszkadza, to możemy śmiało przerzucać kolejne strony.

Już sama konstrukcja świata zdradza, że nie jest to książka na serio - Autor nawiązuje to otaczającej nas rzeczywistości i popkultury, wcale tego nie kryjąc. I znów, jednych to rozbawi, a u drugich spowoduje ciary żenady, jak to bywa z pastiszem.

Oceniając całość, spodobał mi się pomysł wyjściowy, nie do końca wykonanie. Wulgaryzmy, niewybredne dowcipy, postrzeganie kobiet przez pryzmat ciała, aby zbudować tego naszego antypatycznego gościa, dla którego liczy się własne przetrwanie i własna żądza - w nadmiarze szkodzą. Po 100 stronach wiemy już jaki jest światopogląd Sztejera, nie trzeba do tego wracać - a strony można przeznaczyć na opisywanie świata i przygód. I właśnie wtedy w książce jest najciekawiej - kiedy pojawiają się intrygi polityczne, walka z potworami, opisywanie świata po Zagładzie, cywilizacji, która cofnęła się do tego wszystkiego, co chcielibyśmy zostawić za sobą.

Ostatecznie bawiłam się dobrze. Powieść niczego nie udaje - nie ma być ani głęboka, ani odkrywcza. Ot, zabiera nas do czasów postaci typu Conan, by zapewnić kilka godzin nieskomplikowanej rozrywki. A że ja się ze Sztejerem jako postacią nie polubiłam, to kibicowałam, by wpadał w jak najgorsze tarapaty i by na własnej skórze raz po raz przekonywał się, że jednak nie jest taki kozak, jak sam siebie maluje. I tak jak na początku zaznaczyłam - to zwyczajnie nie książka dla każdego. Jeśli szukacie nieskomplikowanej historii w klimatach postapo rodem jak ze średniowiecznego Mad Maxa, lubicie od czasu do czasu sięgnąć po książki Piekary, Sapkowskiego, Zambocha, Ziemiańskiego, tęsknicie za kinem akcji lat 80. i 90., to "Sztejer" będzie dla was. Moim zdaniem w książce kryje się nieco niewykorzystany potencjał - więcej fabuły, mniej samozachwytu bohatera-narratora w stylu "gdzie to nie byłem, czego nie piłem i kogo nie dupczyłem" - lub zrównoważenie tego samozachwytu z sytuacjami kiedy jednak mu się nie udaje. Cienka jest granica między pastiszem a leczeniem kompleksów męskiego ego autorów - w tym tomie jeszcze udało się ją zachować, a mnie ciekawi w którą stronę Autor poszedł w kolejnych tomach.

"Sztejer" nie jest książką łatwą do obiektywnego oceniania - to typ literatury, która niektórym przypadnie do gustu, drugich zażenuje, a dla trzecich okaże się po prostu średniakiem. Z dzisiejszej perspektywy można ją nazwać "niepoprawną politycznie" - z założenia ma łamać tabu ukazując upadek cywilizacji po Zagładzie, w wyniku której ludzkość cofnęła się do czasów...

więcej Pokaż mimo to

avatar
539
346

Na półkach:

"Sztejer. Umarły syn" to część pierwsza przygód Vincenta, który jest typowym, twardym zabijaką. Lubię czytać o takich bohaterach, więc z przyjemnością zabrałam się za czytanie tej książki.

Powieść składa się z dwóch historii, z których jedna następuje zaraz po drugiej. Są dość proste, ale interesujące i dobrze mi się je czytało, chętnie poznawałam kolejne wydarzenia.
To, co urzekło mnie najbardziej to klimat tej książki oraz jej świat - brutalny, niebezpieczny, pełen stworów, z których niektóre są inspirowane słowiańskimi wydarzeniami.

Trudno mi określić gatunek tejże książki, bowiem mamy tu potwory, nieco magii i klimaty jakby średniowiecza, ale jednocześnie jest to świat, który próbuje się odrodzić (?) po jakiejś katastrofie, co bardzo przywodzi na myśl postapo.

Początkowo miałam obawy co z tego wyjdzie, bo miewam opory przed takimi miksami, ale ostatecznie odebrałam go bardzo pozytywnie! Spodobał mi się i chętnie spędziłabym w tym świecie nieco więcej czasu 😁

Styl autora jest nieco specyficzny, a przez to, że książka jest pisana w 1 osobie to łączy się go z charakterem głównego bohatera. Moja relacja z nim również była specyficzna. Były fragmenty, że podobało mi się jego działanie i narracja, szczypta wulgaryzmów, czasem humor. Lecz czasem ten humor przyprawiał mnie o poczucie zażenowania.

Raz między nami dobrze się układało, a raz gorzej, jednak jest w tej książce jeden wielki gwóźdź, który wbijał się między mnie a bohatera coraz mocniej wraz z kolejnymi stronami, i powodował zniechęcenie.

Podejście Sztejera do kobiet - traktuje je jak gorszy sort człowieka, który w zasadzie nie ma żadnych zalet poza uslugiwaniem mu w sferze cielesnej. Kobieta to dla niego jedynie dupeczka, a jej właścicielka musi oczywiście być seksowna, szczuplutka i śliczna.

Nie podobało mi się to przedmiotowe traktowanie kobiet, które zostało w tej powieści podkreślone wielokrotnie. Zbyt wiele razy, jak i zwracanie uwagi na sfery intymne Sztejera. Mam wrażenie, że autor sobie tymi wstawkami strzelił w kolano i zniechęcił wiele czytelniczek, które mogłyby zostać fankami tego cyklu 🙈

Gdyby nie ten ostatni element książka bardzo by mi się spodobała, bo zawiera mnóstwo rzeczy, które uwielbiam w fantastyce i fabularnie dobrze się przy niej bawiłam.
Jednak te fragmenty o kobietach, których wcale mało nie było mocno mi psuły odbiór tej książki, a szkoda :/
Męskie grono zapewne będzie się przy niej lepiej bawić, bo może nie zwróci takiej uwagi na te fragmenty, ale czytelniczkom może się zrobić trochę nieprzyjemnie.

"Sztejer. Umarły syn" to część pierwsza przygód Vincenta, który jest typowym, twardym zabijaką. Lubię czytać o takich bohaterach, więc z przyjemnością zabrałam się za czytanie tej książki.

Powieść składa się z dwóch historii, z których jedna następuje zaraz po drugiej. Są dość proste, ale interesujące i dobrze mi się je czytało, chętnie poznawałam kolejne wydarzenia.
To,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
168
166

Na półkach:

Narodziny gwiazdy
Hubert Przybylski

Zanim ktoś z Was na widok tytułu, zacznie robić maślane oczy na wspomnienie Lady i Bradleya*1*, nucąc sobie pod nosem jakąś płytką popową piosenkę, uroczyście oświadczam, że nie o to chodzi. Nie chodzi też o śpiewanie o szeregowym kaczorze*2*. Nie. Tytuł odnosi się do narodzin kolejnej postaci-gwiazdy na firmamencie polskiej fantastyki, Sztejera. A dzieje się tak dlatego, że WARBOOK postanowił wznowić pierwsze trzy tomy przygód tego bohatera i dziś omówię dla Was „Sztejera. I. Umarłego Syna”.

Ale zanim odpowiem na to py… Zaraz… Chwilunia… Nie ma żadnego pytania? No i cały misterny plan recenzji… Dajcie żyć… Nic to, tradycyjnego pytania dziś nie ma, ale „gdyż albowiem najsamprzód” tradycyjne wprowadzenie do akcji książki być musi*3*. Tak więc znajomość ze Sztejerem zaczynamy nad brzegiem rzeki, gdzie na zlecenie lokalnego wójta łowi utopce, nęcąc je kozą. Zadanie wypełnia aż za dobrze, ale niedługo później musi uciekać z osady, gdyż grunt zaczyna mu się palić pod nogami. I tak od przygody do przygody. Gdzie się nie pojawi, tam prędzej czy później znajdują go kłopoty, których wielkość rośnie wraz z każdą kolejną stroną. Czy uda mu się przetrwać w kotle pełnym mutantów oraz intryg złych ludzi?

O tym, że postać Sztejera wydaje się czerpać z Geraltów*4* i Conana*5*, wspominałem Wam, omawiając pół roku temu czwarty tom przygód tego bohatera. Wtedy też napomknąłem, że to wybitnie rozrywkowa, awanturniczo-przygodowa literatura, a świat, przez który wędruje bohater, pełen jest odniesień do naszej rzeczywistości. I nie jest tak grzeczny, jak ten u Sapkowskiego. Może niektórych z Was to zdziwi, ale w dalszym ciągu jest tak samo. Mimo że to nowe wydanie ździebko różni się od oryginalnego.

Tu muszę się Wam przyznać, że mam malutki problem z przerabianiem książek przez autorów. Nawet jeśli to tylko drobny facjatolifting. A właściwie mam do takiego procederu awersję, która zrodziła po tym, jak Ewa Białołęcka modyfikowała „Tkacza Iluzji” na potrzeby każdego kolejnego wydawnictwa, w którym publikowała tę książkę. Co było totalnie bez sensu, bo raz, że oryginalna wersja była genialna i idealna*6*, a dwa, że pewnie właśnie to doprowadziło do wypalenia pisarskiego autorki. Co prawda Foryś nie musiał dokonywać aż tak daleko idących zmian, ale kiedy brałem do rąk oba wydania pierwszego tomu przygód Sztejera, od razu rzucało się w oczy skrócenie części opisów, które tak świetnie budowały w pierwszym wydaniu klimat. Może bym to zrozumiał, gdyby Forysiowi owe opisy wszystkiego ulewały się jak Orzeszkowej, ale przecież proporcje między nimi, akcją a dialogami były odpowiednie. Nie wiem, czy możliwość użycia większej czcionki była tego warta. Aha, gdzieniegdzie zmienione są też nazwy, pierwszy z brzegu przykład to pojawienie się „Poselstwa Torunium” zamiast „Opactwa”.

Część z Was może się ze mną nie zgodzić, ale uważam, że Sztejer jest jednym z większych bohaterów polskiej fantastyki. Ma taką nośność, że raz się z nim zetknąwszy, czytelnik nie zapomni jego imienia. Mało jest takich postaci w naszej literaturze. W dodatku świat stworzony przez Forysia jest tak bogaty, tak dobrze zbudowany i ma tak wiele wspólnego z naszym*7*, że aż chce się do niego wracać. To idealny materiał na wykorzystanie w grach *8* czy serialu. Pechem Forysia było to, że wziął się za publikowanie Sztejera w czasach największego boomu wydawniczego w historii polskiej fantastyki*9* i jego książki praktycznie zniknęły w zalewie nie tylko ogólnorynkowej pulpy, ale nawet tego, co wydawała FS.

Moja ocena? 8/10. Porównując pierwotną wersję książki do nowej, stwierdziłem, że jednak stare, nieokrojone opisy podobają mi się bardziej, bo lepiej budowały klimat uniwersum. Za to musiałem odjąć pół punktu. Pozostałych zmian nie odczułem w ogóle, więc w sumie to nie wiem, czy też warto było ich dokonywać. Ale jakby nie było, pierwszy tom przygód Sztejera to wciąż świetna rozrywkowa fantastyka, pełna akcji, z bogatym światem i masą czarnego, złośliwego humoru, która ani przez moment nie nudzi. Kto jeszcze nie zetknął się ze Sztejerem, ma dzięki WARBOOKowi kolejną ku temu szansę.


*1* Tudzież Janet i Fredrica, Judy i Jamesa albo Mecha-Streisand i Krisa.

*2* Choć do dziś zadaję sobie pytanie, dlaczego ta piosenka jest o szeregowym kaczorze, skoro już w drugiej zwrotce awansował na kaprala, przeskakując stopień starszego szeregowego.

*3* Zwłaszcza że poprzednio nie było.

*4* Obu, znaczy, i z oryginalnego, tego od Sapkowskiego, i z jego wschodnio-postapokaliptycznego klona, tego od Wasiliewa.

*5* Nawet bardziej niż z Geraltów.

*6* A za „poprawianie” takich biorą się jedynie skrypciarze z Holiłódziu.

*7* Co nie powinno dziwić, gdyż się z naszego wywodzi.

*8* W końcu ile lat będziemy międlili biednego Wiedźmaka? Co więcej, Sztejer nadaje się do egranizacji w postaci gry FPP, a te, jak wiadomo, mocniej wciągają niż „podglądaczki” (czyli te, w których podglądamy zza ramienia bohatera),co wie każdy doświadczony gracz.

*9* A że to już był schyłek tego boomu, to wciąż zalewano nas masą pulpy, tyle że dużo gorszej jakości.

Narodziny gwiazdy
Hubert Przybylski

Zanim ktoś z Was na widok tytułu, zacznie robić maślane oczy na wspomnienie Lady i Bradleya*1*, nucąc sobie pod nosem jakąś płytką popową piosenkę, uroczyście oświadczam, że nie o to chodzi. Nie chodzi też o śpiewanie o szeregowym kaczorze*2*. Nie. Tytuł odnosi się do narodzin kolejnej postaci-gwiazdy na firmamencie polskiej fantastyki,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
566
307

Na półkach: , , , ,

Fajny ten Sztejer. Taki cyniczny, ale w tej cyniczności szczery. Wobec siebie i czytelnika. Produkt czasów, w jakich przyszło mu żyć. Radzi sobie jak umie. A w kwestii likwidacji problemów umie dużo. Ja bawiłem się przednio. Polecam!

Fajny ten Sztejer. Taki cyniczny, ale w tej cyniczności szczery. Wobec siebie i czytelnika. Produkt czasów, w jakich przyszło mu żyć. Radzi sobie jak umie. A w kwestii likwidacji problemów umie dużo. Ja bawiłem się przednio. Polecam!

Pokaż mimo to

avatar
185
177

Na półkach:

Jeśli ktoś nie miał jeszcze przyjemności poznać jednego z moich ulubionych bohaterów, to teraz ma świetną okazję. Wydawnictwo Warbook postanowiło wydać w swojej odsłonie serię z Vincentem Sztejerem autorstwa Roberta Forysia.

Świetna okładka nawiązująca do scen z książki przyciąga oko. Vincent wygląda po prostu zabójczo, ale nie ma co się dziwić — profesja do czegoś zobowiązuje. W końcu to najlepszy pogromca mutantów, które stąpają po ziemi od czasów Zagłady. Tytułowy Umarły Syn z obrzynem w ręku przemierza wioski, po to, by za sowitą zapłatę pozbyć się morderczych potworów.

W książce znajdziemy świetne zilustrowane sceny walki Sztejera z tymi, z którymi mu nie po drodze oraz z mutantami, na które dostał zlecenie. Przygodowa fabuła rozgrywająca się w postapokaliptycznym świecie zaczyna się już od pierwszych stron. Od razu jesteśmy wciągnięci w polowanie na bestie.

Pierwszoosobowa narracja i niesamowite, obdarte z różowej otoczki podejście głównego bohatera do otaczającego go świata bije autentycznością. Właśnie szczerość, prostota, cynizm i dosadny język charakteryzują Vincenta Sztejera. Wszystko to sprawia, że kreacja bohatera jest bardzo przyciągająca i z ciekawością czyta się o jego mocnych i krwawych przygodach. "Sztejer. Umarły syn" to idealna pozycja dla fanów fantastyki i przygodówek, ponieważ akcja osadzona jest w brutalnych, postapokaliptycznych czasach, gdzie bez broni z domu lepiej nie wychodzić. Lekkie pióro Roberta Forysia i czytelna, duża czcionka sprawiają, że książkę czyta się szybko i przyjemnie.

Z niecierpliwością czekam na jesień, bo właśnie wtedy Wydawnictwo Warbook wyda kolejne tomy Sztejera. Mimo że mam wydanie sprzed ponad 10 lat, to nie mogę się doczekać nowych wersji z bonusowymi opowiadaniami. Ciekawe co przygotował dla nas Robert Foryś. Książkę oczywiście polecam.

Dziękuję WarBook za otrzymany egzemplarz.

Jeśli ktoś nie miał jeszcze przyjemności poznać jednego z moich ulubionych bohaterów, to teraz ma świetną okazję. Wydawnictwo Warbook postanowiło wydać w swojej odsłonie serię z Vincentem Sztejerem autorstwa Roberta Forysia.

Świetna okładka nawiązująca do scen z książki przyciąga oko. Vincent wygląda po prostu zabójczo, ale nie ma co się dziwić — profesja do czegoś...

więcej Pokaż mimo to

avatar
722
721

Na półkach:

Kojarzycie Wydawnictwo WarBook? Jeśli nie, to spieszę Wam z pomocą i podzielę się z Wami kolejną recenzją książki, którą od nich otrzymałam, w ramach współpracy recenzenckiej. Dzisiaj na celownik bierzemy historię mojego ulubionego bohatera Sztejera od Pana Roberta Foryś. „Sztejer. Umarły syn” to książka z gatunku fantasy z postapokaliptycznym wątkiem, która swoją premierę miała całkiem niedawno, dokładnie 9 marca, (o ile mnie pamięć nie myli). Mimo, że powieść ta posiada prawie 400 stron, to czyta się ją bardzo szybko - przez ilość akcji będziecie chcieli poznać jak najszybciej dalszy bieg historii i trudno będzie Wam się od niej oderwać. Pokochałam Vincenta Sztejera i jego opowieści pochłaniam w jedną noc.

W świecie po Zagładzie wartością nie jest dobro czy zło, lecz przetrwanie. Gdy spotkam na swojej drodze człowieka czy mutanta, muszę dobrać odpowiedni rodzaj broni. A ludzie wcale nie są łatwiejszymi przeciwnikami, zwłaszcza jeśli stoją za nimi potężne siły: Ojcowie z Torunium, Szkarłatni Kapłani z Piołunu, Władymir Jednodzierżca, czy Szalony Prorok.
Jeśli więc wchodzi się w świat, w którym można natknąć się na strzygonia, wudrułaka lub Zaprzysiężonego Brata, najlepiej zrobić to ze mną. Że niby zabijam dla srebra? Plotka jak każda inna, choć jest w tym trochę prawdy. Zabijam, żeby przeżyć…

Musze Was ostrzec, że „Sztejer. Umarły syn” jest dla czytelników o mocnych nerwach i nie mówię tego tylko dlatego, że występują tutaj dość mocne sceny erotyczne, ale autor nie oszczędzał słów przy opisywaniu krwistych scen - tak pomiędzy nami - jeśli opisy Maxa Czornyja to dla Was nic, to zapraszam do zapoznania się z tym tomem :)
Ogólnie uwielbiam sięgać po powieści, które opowiadają o przygodach Vincenta i to nie tylko dlatego, że akcja książki dzieje się w świecie wyniszczonym przez wojnę nuklearną, w którym występują potwory, czy mutacje wśród ludzi i zwierząt, ale też przez pióro Pana Roberta. Czytając jego książki mogę na spokojnie zamknąć oczy i przenieść się do miejsc, w których przebywają bohaterowie. Wszystko zostało opisane wraz z najmniejszymi detalami, za co cenię sobie twórczość tego pisarza.

Jeśli chodzi o okładkę to do tej pory nie potrafię się na nią napatrzeć, porównując ją z okładkami poprzednich części, to z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ta, jak na razie, jest najlepsza. Czy są tutaj czytelnicy, którzy uwielbiają czarny humor? Jeśli tak, to pokochacie głównego bohatera - obok Sztejera nie da się przejść obojętnie: albo go uwielbiasz albo (co rzadko się zdarza) nie znosisz.

Sceny bitewne - jak sama wydawnictwa mówi, w książkach od nich, nie może ich zabraknąć. Dlatego uwielbiam sięgać po powieści od nich, ponieważ każda z pozycji zawiera bardzo realistyczne opisy scen bitewnych. Momentami sama chciałam wziąć w nich udział, by pomóc głównemu bohaterowi!

Czy książkę polecam? Jeśli jesteś fanem „Wiedźmina”, czy scen batalistycznych, ale jednego i drugiego to powieść stworzona dla Ciebie! Mogę Was zapewnić, że nie zabraknie Wam tutaj akcji, walki, przemocy i czarnego humoru. A mi pozostaje czekać do końca wakacji, kiedy to wyjdzie kolejny tom przygód mojego Vincenta....

Kojarzycie Wydawnictwo WarBook? Jeśli nie, to spieszę Wam z pomocą i podzielę się z Wami kolejną recenzją książki, którą od nich otrzymałam, w ramach współpracy recenzenckiej. Dzisiaj na celownik bierzemy historię mojego ulubionego bohatera Sztejera od Pana Roberta Foryś. „Sztejer. Umarły syn” to książka z gatunku fantasy z postapokaliptycznym wątkiem, która swoją premierę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1385
1385

Na półkach: ,

#900 - „Sztejer. Umarły syn - Robert Foryś - Wydawnictwo Warbook
#50/52/2022

Książka ma 384 strony. Swoją premierę miała dnia 09.03.2022 roku.

Jest to książka dla osób dorosłych, o mocnych nerwach.

Znajdziecie tutaj odważne sceny seksu, przekleństwa i krwawe opisy.

Jest to apokaliptyczne fantasy, z dość zawiłą fabułą.

"Zsunąłem się z krawędzi ogrodzenia i zeskoczyłem na ziemię, lądując w czymś miękkim i kleistym. Pociągnąłem nosem, charakterystyczna woń nie pozostawiała wątpliwości. Jakiś zakichany pisarczyk nazwałby to metaforą, lecz dla mnie było to zwykłe gówno."

Dziękuję za tą książkę do recenzji Wydawnictwo War Book.

https://www.facebook.com/zaczytanaeliza/photos/a.1656801191286441/2838416079791607/

#900 - „Sztejer. Umarły syn - Robert Foryś - Wydawnictwo Warbook
#50/52/2022

Książka ma 384 strony. Swoją premierę miała dnia 09.03.2022 roku.

Jest to książka dla osób dorosłych, o mocnych nerwach.

Znajdziecie tutaj odważne sceny seksu, przekleństwa i krwawe opisy.

Jest to apokaliptyczne fantasy, z dość zawiłą fabułą.

"Zsunąłem się z krawędzi ogrodzenia i zeskoczyłem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1189
829

Na półkach:

VINCENT SZTEJER – zasłużona i legendarna już postać polskiej fantastyki, powraca oto z kolejną porcją swoich barwnych przygód! Powraca za sprawą premiery powieści „Sztejer. Umarły syn”, która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Warbook. I jak moglibyśmy się tylko tego spodziewać, nie zabraknie w niej przygody, walki, przemocy i bardzo rubasznego humoru...

Apokaliptyczny świat, ludzie i potwory, surowe prawa oraz znacznie częściej bezprawie.... - to właśnie codzienność życia Sztejera, który pałając się podejrzanymi zleceniami (z zabijaniem potworów i ludzi na czele),wiedzie swoją codzienność. I tak też przyjdzie mu kolejny raz zmierzyć się z demonami, wampirami, miejskimi gangami i innymi złymi ludźmi, stanąć oko w oko z pięknymi, rudowłosymi dziewczętami, a nawet poznać kobietę, która nie zna niczego innego, aniżeli śmierć i przemoc. Ot, można powiedzieć - kilka zwykłych tygodni z życia Vincenta Sztejera...

Robert Foryś - autor cyklu o Sztejerze, oddał w nasze ręce opowieść będącą kwintesencją tej serii, gdzie to mamy z jednej strony codzienność bohatera z jego zuchwałymi przygodami, ale z drugiej też i bardziej złożoną intrygę fabularną, która tym razem zmusi Vincenta do odnalezienia się w skomplikowanej polityczno-przestępczej grze, która sprowadzi na niego wielkie niebezpieczeństwo, ale też i szansę na zacny zarobek. A poza tym..., a poza tym mamy tu akcję, walkę, seks i uwielbiane przeze mnie, czarne poczucie humoru Sztejera.

Książkę tę można podzielić na dwie główne części - pierwszą, która skupia się na przygodach Vincenta w „terenie”..., jak i drugą, której akcja rozgrywa się w wielkim mieście Piołun. Z pewnością różnią się od siebie owe fabularne pola, ale oba charakteryzuje jakość, umiejętnie budowane napięcie i widowiskowość relacji, gdzie to zawsze coś się dzieje, a i nawet bardziej statyczne fragmenty oczarowują nas swoim mrocznym, bądź też komediowym klimatem. Na końcu mamy finał, który zapowiada ciąg dalszy tej historii...

Vincent, ach ten Vincent... - jak go nie lubić wbrew zdrowemu rozsądkowi...? Wszakże mamy do czynienia z zabójcą, zawadiaką, kobieciarzem i co tu dużo mówić - bardzo nieokrzesanym facetem, którego osobista kultura pozostawia wiele do życzenia. Niemniej lubimy go za jego charakter, prosty system wartości i coś, co chyba w tej części jest szczególnie wyraźnie zaakcentowane - pokorę wobec życia i lat, których ma on już nieco na karku, oj ma...

Świat powieści wciąż nas zaskakuje i intryguje w równie wielkim stopniu, ukazując swoją teraźniejszą, rodzącą się z apokaliptycznej pożogi i bardzo surową codzienność, ale też i odległą przeszłość - czyli naszą rzeczywistość, wymazaną za sprawą nuklearnej wojny. I mamy tu oczywiście takie rzeczy, jak potwory, zmutowane zwierzęta i ludzi oraz magię - choć tu warto zadać sobie pytanie, czy jest on tym, czym się wydaje, czy jednak czymś zupełnie innym? Całości obrazu dopełnia quasi średniowieczna sceneria z bronią palną w tle, jak i oczywiście brawurowo ukazane sceny walki, które wyglądają niezwykle realistycznie.

To mocne fantasy dla dorosłego odbiorcy, gdzie to autor nie unika krwistych opisów, odważnych scen seksu i przekleństw, nie mówiąc o rzeczy wręcz oczywistej, czyli ukazanym bezprawiu i niesprawiedliwości na wielu polach. Jednakże takim musi być ten świat i ta jego literacka odsłona, gdyż w tak ponurym i tak dramatycznie doświadczonym miejscu, nie ma mowy o bajkowej scenerii rodem z pięknej baśni. Tu musi być brudno, strasznie i boleśnie, po prostu musi...

Lektura powieści jest dla nas wielką przyjemnością, wspaniałą rozrywką i emocjonująco spędzony czasem – inaczej być nie może z uwagi na osobę głównego bohatera, jego losy i pisarski kunszt autora. Znakomite jest także to, że po książkę tę może sięgnąć absolutnie każdy – nawet osoba nie znająca kompletnie tego cyklu, gdyż również i ona odnajdzie się bez trudu z zawiłościach fabuły. A wówczas będzie cieszyć się spotkaniem z klasycznym i zarazem wielce udanym, apokaliptycznym fantasy.

„Sztejer. Umarły syn” to powieść, która spełnia wszelkie pokładane w niej oczekiwania, nie zawodzi w żadnym względzie i na którą z pewnością warto było czekać. I pozostaje się nam tylko cieszyć z tego faktu, iż Robert Foryś znalazł nić porozumienia z Wydawnictwem Warbook, dzięki któremu to Vincent Sztejer powrócił z nieco przydługich wakacji, by siać zamęt i zniszczenie tak, jak tylko on to potrafi. Polecam i zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł – naprawdę warto!

VINCENT SZTEJER – zasłużona i legendarna już postać polskiej fantastyki, powraca oto z kolejną porcją swoich barwnych przygód! Powraca za sprawą premiery powieści „Sztejer. Umarły syn”, która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Warbook. I jak moglibyśmy się tylko tego spodziewać, nie zabraknie w niej przygody, walki, przemocy i bardzo rubasznego humoru...

...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    27
  • Chcę przeczytać
    16
  • Posiadam
    9
  • Fantastyka
    2
  • Fantasy
    2
  • Od wydawnictwa
    1
  • Ebooki
    1
  • Wymienię lub sprzedam
    1
  • Warbook
    1
  • Legimi
    1

Cytaty

Więcej
Robert Foryś Sztejer. Umarły syn Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także