American Greed

Okładka książki American Greed Peter Luk
Okładka książki American Greed
Peter Luk Wydawnictwo: Novae Res biografia, autobiografia, pamiętnik
226 str. 3 godz. 46 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo:
Novae Res
Data wydania:
2021-11-04
Data 1. wyd. pol.:
2021-11-04
Liczba stron:
226
Czas czytania
3 godz. 46 min.
Język:
polski
ISBN:
9788382195309
Średnia ocen

4,6 4,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
4,6 / 10
13 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
148
148

Na półkach: , ,

Krótka historia o tym jak był sobie biznes. I to całkiem nieźle prosperujący biznes. A potem przyszedł UBER z LYFTem i wszystko zepsuli.

Stany Zjednoczone Ameryki to taka ludzka bajaderka. Jeden wielki zlepek przeróżnych narodowości, ras, wyznań, klas społecznych itp., z których każdy w mniejszym bądź większym stopniu stara się zaistnieć w taki, czy inny sposób. Nie powinno zatem dziwić, że również wielu Polaków swego czasu rzuciło się na głębokie wody american dream i mimo, że wielu z nich zatraciło się i utonęło, tyle samo dopięło swego i teraz oprócz kupy forsy, wyposażeni są przede wszystkim w bagaż doświadczeń, z których mogą do woli korzystać. Kimś takim zdaje się być Peter Luk – autor zebranych w książkę wspomnień o tym, jak to pracował jako szofer i czego się napatrzył przez te ponad 30 lat jeżdżenia po dzielnicach Manhattanu.

Peter przywędrował do Stanów jeszcze zanim wpadł na pomysł podjęcia pracy jako kierowca. Mimo iż język znał na poziomie gorzej niż zadawalającym, chętnie podejmował się prac na przeróżnych stanowiskach. Znalazł żonę, założył rodzinę, a ogromne samozaparcie, motywacja, predyspozycje bardziej psychiczne niż fizyczne (chociaż oba rodzaje przy pracy szofera, jak się dowiadujemy są równie pożądane) pozwoliły mu na zaczepienie się w limo businessie i… pozostanie w nim na lata.

W przypadku podjęcia nowej pracy, zazwyczaj jest tak, że jako „świeżak” trzeba przetrwać pierwsze kilka dni/tygodni a niekiedy nawet miesięcy. Żeby się wdrożyć w temat, wypracować sobie potrzebne nawyki, przywyknąć i stać się częścią systemu. Kiedy pierwszy wielki stres opada, potem jest już z górki. Jednak nie w przypadku amerykańskiej szoferki. Jeśli chcemy wierzyć autorowi, to z dnia na dzień wspinał się on na coraz bardziej strome szczyty kariery, a o przywyknięciu do czegokolwiek mógł zapomnieć.

American Greed opowiada o tym, co trzeba umieć żeby zaczepić się w amerykańskiej szoferce i przedstawia przede wszystkim trudy z tym związane. Jak wyglądają relacje szef - pracownik, pracownik - pracownik, szef firmy A – szef firmy B, szef – służba prawa, służba prawa – pracownik itd… Z książki dowiedziałem się jak mniej więcej wygląda Manhattan. Mniej więcej, ponieważ autor szasta numerami i nazwami ulic oraz najbardziej znanych miejsc w tej części Ameryki, jakbyśmy byli tam z nim kilkadziesiąt lat wstecz, a teraz tylko sobie przypominali. I w sumie to jestem zadowolony, bo jedyny Manhattan jaki kiedykolwiek będę miał szansę zobaczyć to ten owocowy z zamrażarki. Peter Luk uzmysłowił mi, że żeby kasę zarobić, wpierw trzeba ją mieć. Na samochód, na paliwo, na serwis. Firma niestety nie pokrywa kosztów. Praca przy dowożeniu „szych” gdziekolwiek zechcą często wiąże się z uszczerbkiem na zdrowiu, a niekiedy śmiercią kierowcy. Jeśli chcieć wierzyć autorowi, z usług UBERa, na który musiał się przerzucić, nie chcąc wylądować na bruku korzystają same typy spod ciemnej gwiazdy i to im poświęcił kilkadziesiąt kilku zdaniowych wzmianek bardziej w formie narzekania niż obiektywnej oceny. Jeśli śmierdziel to na pewno przyjaciel z Afryki. Jeśli bogaty skąpiec to na pewno Żyd. Jeśli brudas to na pewno Arab. Jeśli złodziej i morderca to na pewno czarnoskóry. Czytając książkę można odnieść wrażenie, że biały człowiek nie jest w Ameryce ani mile widziany ani specjalnie lubiany, a Stany nie wiadomo dlaczego chylą się ku upadkowi. Ale to jest oczywiście wynik pracy poprzednich rządów.

Jest tyle samo przesłanek ku temu żeby wierzyć autorowi książki, co nie wierzyć, dlatego nie mi oceniać jego szczerość na papierze. American Greed kończy się znakomicie wykonanymi zdjęciami przedstawiającymi charakterystyczne miejscówki Manhattanu. Autor wspomina, że miał okazję wozić gwiazdy, dlatego skupienie się bardziej na opisie tego jak wyglądała sama podróż z miejsca A do miejsca B, o czym wtedy rozmawiano i jakie emocje towarzyszyły autorowi, zamiast narzekania na 24-godzinne korki i drożyznę to coś, czego mi w tej pozycji zabrakło.

Krótka historia o tym jak był sobie biznes. I to całkiem nieźle prosperujący biznes. A potem przyszedł UBER z LYFTem i wszystko zepsuli.

Stany Zjednoczone Ameryki to taka ludzka bajaderka. Jeden wielki zlepek przeróżnych narodowości, ras, wyznań, klas społecznych itp., z których każdy w mniejszym bądź większym stopniu stara się zaistnieć w taki, czy inny sposób. Nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
2

Na półkach:

Wspaniala pozycja ukazujaca zmagania emigrantow udajacych sie za ocean.Niespodzianki czekajace na nich na kazdym rogu.Widac ze zlodzieji i oszustow nie brakuje nawet w tak przepieknym i bogatm miescie.Zauwazylem ze najbardziej negatywne opinie maja osoby ktore tam nigdy nie byly i nie mieszkaly.Jest ogromna roznica miedzy odwiedzinami,wakacjami kilkudniowymi a codziennymi zmaganiami o zycie I niebezpieczenstwo z nim zwiazane. Stwierdzenie faktu ze Zyd okradl ciezko pracujacych kierowcow nazywane jest antysemityzmem i to przez kogo-wielkiego katolika a Afroamerykanin ktory napada i rabuje ciezko pracujacych kierowcow,zostawiajac brud po sobie,czesto nazywany pokrzywdzony,nieszczesliwy a kierowca nazywany rasista.i to przez kogo?Polakow w Polsce uznawanych dosyc czesto za osobnikow nie lubiacych innych ras,religi.Slychac o tym dosyc glosno.Wydaje sie mi ze autor przedstawil fakty z ktorymi sie spotkalo,a z faktami nie dyskutuje sie.Tak sie zlozylo ze mieszkalem w Nowym Jorku kilkanascie lat i zgadzam sie calkiwicie z wiadomosciami zawartymi w ksiazce i moze przydatne nie jednemu udajacemu sie za ocean w przyszlosci.Pozdrawiam wszystkich ktorzy przeczytali ze zrozumieniem ten utwor i tych ktorzy maja zamiar przeczytac ksiazke

Wspaniala pozycja ukazujaca zmagania emigrantow udajacych sie za ocean.Niespodzianki czekajace na nich na kazdym rogu.Widac ze zlodzieji i oszustow nie brakuje nawet w tak przepieknym i bogatm miescie.Zauwazylem ze najbardziej negatywne opinie maja osoby ktore tam nigdy nie byly i nie mieszkaly.Jest ogromna roznica miedzy odwiedzinami,wakacjami kilkudniowymi a codziennymi...

więcej Pokaż mimo to

avatar
209
203

Na półkach:

GORZKIE ŻALE RASISTOWSKIEGO KIEROWCY UBERA

Po przeczytaniu tej książki w mojej głowie kołatało się kilka pytań: Jak można było tak spektakularnie „położyć” tak dobrą koncepcję? Jak można żyć z taką ilością żalu do wszystkiego i wszystkich? Jakim cudem ktoś z wydawnictwa przeoczył taki ładunek chamstwa, antysemityzmu i rasizmu – reklamując tę pozycję jako „napisane z humorem, pełne ironii i frapujące wspomnienia polskiego szofera nowojorskich limuzyn”? Czy ktoś czytał tę książkę? Na szczęście jest niedługa i można to zrobić w jeden dzień, choć trzeba zastanowić się czy warto.

MOGŁO BYĆ ARCYCIEKAWIE, A WYSZŁO FATALNIE

Zachęcony informacjami, które wydawnictwo zamieściło w opisie książki, chętnie zabrałem się za lekturę. Skoro „wspomnienia stanowią także przewodnik po największej aglomeracji miejskiej w Stanach Zjednoczonych”, postanowiłem dowiedzieć się czegoś nowego o Nowym Jorku. Miałem okazję spędzić tam kilka ładnych dni, spacerując po Manhattanie wzdłuż i wszerz. Pięć rozdziałów w pierwszej części książki poświęconych jest opisowi poszczególnych dzielnic. Rzecz w tym, że niewiele one wnoszą. Spodziewałem się garści ciekawostek, których nie znajdę w przewodniku. Wieści z pierwszej ręki od człowieka, który przez trzy dekady jeździł po mieście, obserwując jego przemiany i widzącego z perspektywy kierownicy to, co umyka oku kamer. Liczyłem na wiele i zdecydowanie się przeliczyłem. Peter Luk (bo tak podpisał się autor, o którym nie sposób dowiedzieć się cokolwiek, poza tym co sam o sobie stwierdza w książce) niestety nie należy do tych, których prosilibyśmy o kolejną i kolejną opowieść. Przypomina raczej tego „wujka”, który podczas rodzinnego obiadu stale chce zabierać głos i narzekać na dzisiejsze czasy, ignorując przy tym zupełnie wywracanie oczu wszystkich wokoło.

Już na pierwszych stronach zaskoczyło mnie, że autor wspomina jakieś drobne wydarzenie sprzed 30 lat pisząc o nim: „Właśnie wtedy podczas niewielkiej kolizji, nie z mojej winy, udało mi się wykryć przypadkowo niedbalstwo i chamstwo właściciela firmy”. Z każdą stroną kolejne „gorzkie żale” już przestawały zaskakiwać. Po pewnym czasie przerażały, następnie nieco bawiły, aż pod koniec książki zacząłem się zastanawiać czy całość tych wspomnień nie jest po prostu żartem wysłanym do wydawnictwa, który przez nieuwagę ktoś wydał. Zresztą oceńcie to sami:

„Jeżeli chodzi o higienę większości podróżnych, z przykrością trzeba stwierdzić, że jest żenująca. Próbują w różny sposób zakamuflować swój brud i smród, korzystając ze wspaniałej technologii, dzięki której mogli pochwalić się dezynfektorem, zapachem przypominającym proszek do prania TIDE. Początkowo myślałem, że się nim posypują. Prym wiedli oczywiście nasi przyjaciele z Afryki. Parę miesięcy później zaskoczyli mnie nowym zapachem i to dość ładnym, mianowicie CINNAMON. Niestety, ich smród był silniejszy, przebijał każdy nowo wyprodukowany odświeżacz. Woziłem ze sobą uwieszoną na szyi maskę higieniczną i zakładałem ją w razie potrzeby, tłumacząc się alergią. (…) Muszę się pochwalić silnym układem odpornościowym, bo nie chorowałem za często. Po zakończonej robocie wszystkie ciuchy obowiązkowo lądowały w pralce”.

CZY JEST NA SALI REDAKTOR?

Książka zdecydowanie potrzebuje pracy redaktora. Już zostawmy w spokoju pojawiające się literówki. Większym problemem jest to, że nikt nie zadbał o przełożenie wspomnień Petera Luka na język polski. Co mam na myśli? Przecież to polski szofer, więc pisał po polsku. Pamiętajmy jednak, że to człowiek, który mieszka w USA już blisko pół wieku. W książce widać, że często myśli i formułuje zdania po angielsku. Tu powinien wkroczyć redaktor, aby uniknąć niepotrzebnych nieporozumień.

Tymczasem już sięgając po książkę jesteśmy wprowadzeni w błąd. Patrząc na zdjęcie zdobiące okładkę i czytając podtytuł: „Co widziały oczy szofera limuzyn w USA?” wyobrażamy sobie elegancko ubranego w garnitur mężczyznę, który prowadzi jeden z tych długich pojazdów, jakie w Polsce możemy zobaczyć w Warszawie, gdy nasz kraj odwiedzają ważni dyplomaci (względnie odbywa się Studniówka w liceum Batorego). Nie mogę wyzbyć się przykrego wrażenia, że wydawnictwo chciało nas utwierdzić w tym przekonaniu, ponieważ limuzyna kojarzy nam się z czymś wyjątkowo ekskluzywnym i niedostępnym dla większości śmiertelników. Tymczasem Peter Luk wcale nie był kierowcą takiego przedłużonego samochodu, którego zdjęcie znajdziemy na okładce książki. „Limuzyna” to po prostu określenie klasy pojazdu. Autor przez lata jeździł swoimi autami, które co jakiś czas zmieniał (Lincoln Town, Chrysler 300). Nigdy nie był szoferem limuzyny w powszechnym w naszym kraju rozumieniu tego słowa. Jeśli rozumować tak jak wydawnictwo, to również ja byłem szoferem limuzyny, ponieważ przez kilka lat jeździłem Mercedesem 190, który w dowodzie rejestracyjnym posiadał zapis, że należy do kategorii limuzyn. Może kiedyś opublikuję swoje wspomnienia (?).

Dość irytująca jest niekonsekwencja w używaniu do wyrażania odległości raz mil, a innym razem kilometrów. Uważam, że wydając książkę dla polskiego czytelnika, należałoby przyjąć po prostu system metryczny. Podobnie ma się sprawa z pieniędzmi, o których Peter Luk lubi pisać. W jego wspomnieniach są jedynie milionerzy i bilionerzy, brakuje zaś zupełnie miliarderów. Zasadne jest zatem pytanie czy podaje liczebniki w skali długiej (obowiązującej w Polsce) czy też krótkiej (której używają amerykanie). Może nie jest to najistotniejsze, ale redakcja powinna zająć się takimi kwestiami przed oddaniem książki do druku.

Rozbawił mnie też początek „części przewodnikowej” po pięciu dzielnicach Nowego Jorku:

„Najczęściej jeździliśmy na Manhattanie, to nie znaczy, że nie podejmowaliśmy klientów z pozostałych czterech dzielnic Nowego Jorku. (…) Omijałem jak najdalej niektóre dzielnice Brooklynu czy Bronxu, po prostu ze względu na bezpieczeństwo. Wiadomo nam było, że z tych dzielnic nikt nigdzie daleko nie pojedzie, a poza tym nic dobrego się tam nie może przydarzyć. Robię tak do dzisiaj, starając się omijać te dzielnice. Bronx to właściwie znam tylko z mapy. Queens – następna dzielnica Nowego Jorku – również ma swoje piękne dzielnice i takie, w których jest nieciekawie.”

Ile w końcu jest tych dzielnic? Nie wiem czy Peter Luk jest zresztą osobą, którą wybralibyśmy na przewodnika. Siłą rzeczy najwięcej ma do powiedzenia na temat braku miejsc parkingowych, mandatów, dróg wyjazdowych z miasta oraz mostów, które są coraz droższe. Znajdziemy też ciekawostki tego typu:

„Niewiele jest tu szpitali, chociaż jeden zasługuje na uwagę, a mianowicie Jamaica Hospital, w którym urodził się dzisiejszy, wspaniały prezydent – Donald Trump.”

O innych wspaniałościach raczej nie przeczytamy zbyt wiele. We wspomnieniach Petera Luka USA jawi się jako kraj na krawędzi całkowitego upadku. W każdej dziedzinie jest tylko gorzej!

„Z przykrością trzeba stwierdzić, że kebaby są coraz mniejsze i droższe, jak zresztą wszystko. Poza tym Grecy powoli oddają biznesy swoich przodków w ręce Arabów.”


IMIGRANT, KTÓRY MA DOŚĆ ŻYDÓW, CZARNYCH, CHIŃCZYKÓW I WSZYSTKICH INNYCH

To wręcz zabawne, że autor, który sam w celach zarobkowych wyemigrował swego czasu do USA, przez większą część książki daje upust swoim, przesiąkniętym niechęcią do wszystkich i wszystkiego, poglądom. Jakże smutne musi być życie tego człowieka, skoro nosi w sobie tyle żalu i urazy do całego otaczającego go świata. Jestem świeżo po lekturze „Bezpiecznej kryjówki” – historii pewnej holenderki, która ze względu na ratowanie Żydów w czasie II Wojny Światowej sama trafiła do obozu zagłady. Bardzo poruszyły mnie jej wspomnienia oraz przykład bezwarunkowego wybaczenia i miłości nawet do oprawców (uważam, że każdy powinien przeczytać jej książkę). Sięgając to „American Greed” znalazłem się na zupełnie przeciwległym biegunie ludzkich postaw. Oto nieźle zarabiający imigrant wygłasza obrzydliwe sądy na temat innych ras (tak, używa takiego określenia!) oraz zdarza mu się sugerować, że w niektórych przypadkach dobrze byłoby wymierzać sprawiedliwość na własną rękę. Droga redakcjo – to nie są „frapujące wspomnienia, napisane z humorem i pełne ironii”! To mógłby być materiał dowodowy „w sprawie” przeciwko rasizmowi, antysemityzmowi i podżegania do morderstw, gdyby autor publikował wspomnienia pod swoim imieniem i nazwiskiem, a nie pseudonimem. Fragmentów mógłbym (niestety) przytoczyć wiele, ale niech wystarczy tych kilka. Oddajmy głos autorowi – niech sam się pogrąża:

„Nasi przyjaciele z Afryki zapuszczają korzenie na długie lata i jeden ściąga drugiego tylko sobie wiadomym sposobem. Często zastanawiałem się, jak oni to robią. Przejmują większość stanowisk na lotniskach, a ich specjalnością są bagaże przylatujących pasażerów. Dbają o nie tak bardzo, że ma ginęła i lądowała w ich domach. (…) Ich koledzy kierujący ruchem na lotnisku, mimo słabego języka angielskiego nie pozwalają zatrzymać się minutki dłużej, dopóki nie dostaną czegoś w „łapę”. Opanowali to do perfekcji. (…)
Najlepiej, co im wychodzi w dzisiejszych czasach, to posądzanie wszystkich o rasizm. Wynoszą to z domu od najmłodszych lat i dosyć często się im to udaje. Moim zdaniem za często. Kręcąc się od lat po Nowym Jorku, nie miałem okazji usłyszeć ani zobaczyć afroamerykańskiej rodziny adoptującej białe dzieci. Są wśród nich milionerzy i bilionerzy, a jest ich sporo, i wydają ogromne sumy wyłącznie w swoim gronie. Dotacje, budowa nowych szkół dla swoich. Nie ma dotacji dla białych i innych ras. Odwrotną sytuację można zauważyć jeżeli chodzi o naszą rasę. Dużo białych celebrytów, aktorów, milionerów i zwykłych rodzin adoptuje ich dzieci i są wspaniałymi zastępczymi rodzicami. Jaka nasuwa się myśl?”

„Większość stacji telewizyjnych kontrolowanych jest przez Żydów oni decydują, co świat ma usłyszeć, a czego nie. Zresztą, każde media są parszywe i zakłamane.”

„Mieszkał daleko od lotniska w małej, pięknej miejscowości w południowym New Jersey, gdzie ceny posiadłości wynosiły od 4 milionów dolarów wzwyż. Odbierałem go również w innych stanach w godzinach późnowieczornych, które były dla mnie dosyć uciążliwe. (…) Z przykrością muszę stwierdzić, że nigdy nie dostałem „prezentu”, co było zwyczajem wśród klientów, szczególnie stałych. Okazywali się hojni, wynagradzając kierowcę podczas zbliżających się świąt. Ale nie on. Siedem lat byłem na jego zawołanie, wykazywał zadowolenie, ale nie zdobył się wynagrodzić tego ani na Gwiazdkę, ani na żadne żydowskie święta – był Żydem.”

„Na miejscu tych już nieistniejących lokali pojawiły się tzw. Food Cart – wózki na kółkach z gorącymi potrawami przygotowywane przez brudnych arabskich fachowców, od których strach jest cokolwiek kupić. Jest ich jednak coraz więcej. Pracują 24 godziny na dobę – co oczywiście jest nielegalne – i zawsze zadaję sobie pytanie: Gdzie chodzą do toalety, kiedy i gdzie śpią?”

„Każdy sklep ma podziemny bunkier, gdzie tylko wtajemniczeni mogą się dostać. Wszystko oczywiście znajduje się w rękach Żydów, poczynając od ortodoksyjnych i chazarskich, a kończąc nawet na czarnych. Tony złota, diamentów i innych wartościowych kamieni.”

„Z wieloletniej obserwacji, nie tylko w samochodzie podczas pracy, ale i na ulicy, i z codziennych wiadomości dowiadujemy się, że oni właśnie są najbardziej poszkodowani, wszystko im wolno i wszystko się im należy. Jest ich tylko 19%, a wydaje się, że są wszędzie. Są to wyniki poprzednich rządów, które, obawiam się, że zakorzeniły się jeśli nie na stałe, to na pewno na bardzo długi czas. Palącym problemem jest karanie białych „złapanych: przypadkowo na jakimś słowie lub czynie uznanym za rasistowski. (…)
Życie białego obywatela staje się nieciekawe, coraz to cięższe i niebezpieczniejsze. Jedni posądzają ich o antysemityzm, a drudzy o rasizm.”

„Kierowcy traktowani są troszkę inaczej. Lądują w więzieniach, a w niektórych krajach azjatyckich odbywają się samosądy, czego jestem osobiście zwolennikiem.”

„Niestety, znaleźli się tacy, którzy skusili się na tę ofertę. W krótkim czasie potracili rodziny i domy, a znaleźli się również tacy, którzy targnęli się na życie – szkoda, że na własne.”



SŁUCHANIE NARZEKANIA USZKADZA MÓZG

Natrafiłem niedawno na artykuł, który ostrzegał, że słuchanie narzekania niszczy mózg. Jest to rzekomo potwierdzone naukowo. „Gdy mózg odbiera sygnały o naszym złym położeniu, a my dalej siedzimy i słuchamy opowieści o czyimś niezadowoleniu, jesteśmy w fatalnej sytuacji. Nasze neurony obumierają, co niesie za sobą szereg bolesnych konsekwencji.”

Choćby z tego powodu przestrzegam Was przed wspomnieniami szofera limuzyn, który de facto okazuje się być od lat kierowcą UBERa. Pełen niezadowolenia i żółci twierdzi co prawda, że wśród pracowników tej firmy nie brakuje „łobuzów, zboczeńców i chorych psychicznie”, jednak wciąż sam, od ponad 30 lat, nie zmienił branży.

Smutna i zła to książka. Najbardziej podobały mi się w niej zdjęcia zamieszczone na jej końcu oraz fakt, że mogłem sobie przypomnieć długie spacery po Manhattanie.



Przy okazji zapraszam na bloga:
www.atypowy.com

Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

GORZKIE ŻALE RASISTOWSKIEGO KIEROWCY UBERA

Po przeczytaniu tej książki w mojej głowie kołatało się kilka pytań: Jak można było tak spektakularnie „położyć” tak dobrą koncepcję? Jak można żyć z taką ilością żalu do wszystkiego i wszystkich? Jakim cudem ktoś z wydawnictwa przeoczył taki ładunek chamstwa, antysemityzmu i rasizmu – reklamując tę pozycję jako „napisane z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1077
221

Na półkach: ,

„American Greed. Co widziały oczy szofera limuzyn w USA?” to dosyć interesująca książka. Czyta się ją szybko, momentami za szybko. Jest napisana lekkim piórem, przystępna, ironiczna, po spartańsku prosta. Słowem – zawiera w sobie to coś, co sprawia, że chce się ją czytać, a i lektura sprawia nam przyjemność.

Czytając kolejne opisy dzielnic, budynków, mostów czy jakichś szczególnie rozpoznawalnych budynków, miałem wrażenie, że stoję na ulicach Nowym Jorku. Choć opisy znanych powszechnie miejsc są raczej skromne, żeby nie powiedzieć „turbo-lakoniczne”, przed oczyma przesuwały mi się sylwetki wszystkich ważniejszych nowojorskich budowli, które kiedykolwiek widziałem czy to w filmach (wszelkiego rodzaju Spidermany, Avengers, Dzień Niepodległości, CSIA i tak dalej),czy to w artykułach prasowych, czy ogólnie w szeroko pojętych źródłach w sieci. To było dosyć niesamowite przeżycie, tym bardziej, że Autor tak niewiele miejsca im poświęcił. Naprawdę – czułem się jak rasowy Nowojorczyk, podróżujący między kolejnymi punktami charakterystycznymi tej wspaniałej metropolii.

Jak się okazuje z opisu Petera Luka, Nowy Jork nie jest jedynie miastem spełnienia snów. Obok wielkiego, nieopisanego bogactwa, znaleźć można niewyobrażalną biedę. Obok praworządności nieodłącznie stoi bezprawie. Obok piękna, luksusu i dostatku odnaleźć można biedę, strach, przemoc, brud, a nawet śmierć. W książce znaleźć można takie piękne momenty opisujące to, jak Nowy Jork wyglądał 30 lat temu, a jak wygląda współcześnie. I chyba w tej prostocie opisów zawarty jest cały urok lektury. Autor nie zamierza czegokolwiek upiększać, mamić nas amerykańskim snem. Wali prosto z mostu o tym, co widział, co słyszał, to co jest, a o czym milczą nasze rodzime media, wydawnictwa, przewodniki…

Książka pełna jest ironii, ale momentami ciężko wyczuć, co Autor miał na myśli. Na przykład nie jestem pewien, czy jest on zwolennikiem czy przeciwnikiem Donalda Trumpa, czy kocha to miasto, czy się nim brzydzi. Z pewnością czuje się już Amerykaninem z krwi i kości. Jednak na inne mniejszości, poza Chińczykami do których wyczuć można pewien sentyment, odnosi się raczej nieprzychylnie. Czy tak jest, oceńcie sami. Być może to, w jaki sposób ukazywał wady poszczególnych nacji i mniejszości narodowych było bezstronne, ale dla mnie było to odczucie ambiwalentne, bo przecież wszyscy mają jakieś wady.

Nasz bohater w świetny, nieskomplikowany sposób opisuje życie nowojorskich społeczności – chińskiej, żydowskiej, latynoskiej, oraz różnych grup społecznych – milionerów, nowobogackich, klasy średniej czy biednych. Zazwyczaj są to opisy cyniczne, momentami trochę zniechęcające, ale wydają się być szczere. Znajdziecie tu opisy różnych wpadek, anegdot i zwyczajnych przekrętów dotyczących świata nowojorskich usług przewozowych ludzi. Jedne są zabawne, inne mrożą krew w żyłach, ale wszystkie – w moim odczuciu – są trochę krótkie, tak jakby Autor bał się, że nadmiar słów, zniszczy cały urok i efekt. Choć sam Autor twierdzi, że przewoził w „swych” limuzynach osoby ze świecznika (aktorów, polityków, biznesmenów),brakło w książce jakichś konkretniejszych szczegółów. Nie wiem czy wynika to z zamierzonego celu – być może w ten sposób szykuje materiały do drugiej części swych wspomnień? A być może doszedł do wniosku, że są to tacy sami ludzie jak my, i nie warto o nich wspominać? Być może nic ciekawego z nimi nie przeżył, a może – jak twierdzi – są to jego znajomi, których prywatność stara się ochronić? Tak czy owak, czuję trochę niedosyt z tego powodu.

Książka bardzo mi się spodobała, i przeczytałem ją w trochę ponad półtorej godziny. Nie wiem czy to szybko, ale była to dla mnie świetna „przejażdżka” po mieście, którego pewnie nigdy nie zobaczę. Dzięki niej musnąłem odrobinę wielkiego świata „od kuchni”. Podsumowując, mógłbym śmiało powiedzieć, że doświadczyłem swoistego połączenia w osobie Autora dwóch ciekawych osobowości świata podróżniczo-naukowego, a mianowicie szanownego sir Richarda Attenborough z naszym swojskim Wojtkiem Cejrowskim – mądrości, wyczucia z ironią, przekorą i poczuciem wyższości obserwatora nad obserwowanymi. Już choćby z tego powodu warto sięgnąć po tę lekturę.


Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

„American Greed. Co widziały oczy szofera limuzyn w USA?” to dosyć interesująca książka. Czyta się ją szybko, momentami za szybko. Jest napisana lekkim piórem, przystępna, ironiczna, po spartańsku prosta. Słowem – zawiera w sobie to coś, co sprawia, że chce się ją czytać, a i lektura sprawia nam przyjemność.

Czytając kolejne opisy dzielnic, budynków, mostów czy jakichś...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2341
2325

Na półkach:

Co widziały oczy szofera limuzyn w USA?

Limo business, czyli przewóz ekskluzywnymi limuzynami jest bardzo często wybierany w Nowym Jorku. Autor książki, kierowca limuzyn przedstawia swoje życie, doświadczenie, to, czego się dowiedział.

Prawdziwa, szczerze, ciekawa, a przy tym pełna humoru i ironi książka o życiu za oceanem, o pracy Polaka w Nowym Jorku.

Ciekawy zawód, ciekawy temat, bardzo miło się czyta.

Co widziały oczy szofera limuzyn w USA?

Limo business, czyli przewóz ekskluzywnymi limuzynami jest bardzo często wybierany w Nowym Jorku. Autor książki, kierowca limuzyn przedstawia swoje życie, doświadczenie, to, czego się dowiedział.

Prawdziwa, szczerze, ciekawa, a przy tym pełna humoru i ironi książka o życiu za oceanem, o pracy Polaka w Nowym Jorku.

Ciekawy zawód,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1049
202

Na półkach: ,

Autor, Peter Luk, to Polak mieszkający od wielu lat w Stanach Zjednoczonych, a „American Greed” to jego wspomnienia z czasów pracy jako kierowcy ekskluzywnych limuzyn w Nowym Jorku. Książka mogłaby być bardzo ciekawa ze względu na perspektywę obserwacji z siedzenia kierowcy, ale mam dużo zastrzeżeń do sposobu postrzegania świata przez autora, który całkowicie różni się od mojego, ale po kolei.

Peter Luk pracował w kilku korporacjach oferujących przewozy limuzynami. Poznajemy od kuchni tajniki funkcjonowania korporacji, wymagania, jakie musi spełnić kierowca, by móc pracować w takiej firmie:

„Wystarczyło tylko prawo jazdy, znać trochę angielski, mieć samochód, swój lub wynajęty, i to nie byle jaki, tylko lincoln town car lub cadillac”.

Autor opisuje relacje między kierowcami, stosunek kierownictwa do pracowników, poznajemy niuanse zależności pracowniczych z perspektywy zwykłego pracownika, jakim jest kierowca limuzyny.

Praca kierowców limuzyn była z jednej strony ciekawa: wozili bogatych ludzi, najczęściej biznesmenów, pracowników korporacji finansowych, ale też aktorów, czy polityków. Kurs limuzyną nie był tani, więc zwykły zjadacz chleba nie mógł sobie na niego pozwolić. Z drugiej strony praca wiązała się z dużym ryzykiem – zdarzały się przypadki zniszczenia samochodu, a nieraz i śmierci kierowcy.

„Limuzyny […] nie posiadały żadnego zabezpieczenia oddzielającego kierowcę od pasażera”.

Nie był to łatwy kawałek chleba: codziennie przez wiele godzin limuzyny woziły pasażerów, nierzadko kursy przeciągały się do rana. Trasy przewozów były różne, ale:

„Najwięcej jeździliśmy na Manhattanie i z Manhattanu w różnych kierunkach”.

Były dzielnice, albo ich części, których kierowcy starali się unikać ze względu na bezpieczeństwo swoje, pasażerów i samochodu.

Cześć książki stanowi zwięzłe przedstawienie poszczególnych dzielnic Nowego Jorku z ich krótką charakterystyką: wyliczenie szpitali, teatrów, muzeów, rodzaju zabudowy oraz narodowości zamieszkujących dane obszary. Tu ujawnia się szowinizm, żeby nie powiedzieć rasizm autora. Myśli schematami: Włoch – uczciwy, czysty, robotny, Żyd – skorumpowany wyzyskiwacz finansowy, Afroamerykanin – brudny i śmierdzący, Chińczyk – uśmiechnięty, trzymany w ryzach przez mafię, Polak – cudowny… W wielonarodowym mieście imigrant z Europy powinien umieć wznieść się ponad uprzedzenia, a nie powielać stereotypy i do tego pisać o tym otwarcie i bez zażenowania.

Manhattan, najbardziej znana i oblegana dzielnica Nowego Jorku pełna jest samochodów, a miejsc parkingowych ma niewiele. Policja konsekwentnie rozdaje mandaty za nieprawidłowe parkowanie. Autor ma to za złe stróżom prawa. W ogóle jego stosunek do kontrolerów jest nienawistny: szczególnie inspektorzy TLC (kontrola limuzyn) budzą u niego wrogie uczucia

„To organizacja zajmująca się nie tylko pomocą, ale również ograbianiem kierowców”

Wystarczy jedynie przestrzegać przepisów i nie rzucać się pazernie na pozaregulaminowy zysk w gotówce, podczas gdy w korporacji dopuszczalna jest tylko płatność kartą.

Czas idzie nieubłaganie do przodu i świat się zmienia. Kompanie limuzynowe zaczęły podupadać, wypierane przez tanie firmy, takie jak wszechobecny UBER i LYFT. Autor opisuje sposób ich funkcjonowania i rodzaje serwisów transportowych. Petera Luka również dopadł kryzys i zaczął pracować w tych nowych firmach przewozowych. Tu miał do czynienia z zupełnie inną klientelą: limuzynami jeździli ludzie bogaci, dobrze ubrani, natomiast na UBERa stać każdego i klienci pochodzą z najróżniejszych środowisk społecznych. Autor zwykłych ludzi nie lubi i nie poważa:

„w gronie [klientów UBERa] można natknąć się na różnego rodzaju typów. Od najgorszych chamów, cwaniaków i brudasów po zwykłych złodziei. Nie ma specjalnie różnicy między mężczyzną a kobietą. Oboje potrafią być obrzydliwi”.

Dla mnie takie podejście jest całkowicie nie do przyjęcia. Autor wystawia sobie tymi słowami bardzo złe świadectwo. Jeśli do tego dodamy jego przyzwolenie na łamanie prawa:

„W niektórych krajach azjatyckich odbywają się samosądy, czego jestem osobiście zwolennikiem”

wyłania się obraz niedobrego, małostkowego, zapatrzonego w siebie człowieka.

Ogromnym minusem książki jest infantylny język i drażniące błędy składniowe, przez co trudno przebrnąć przez treść.

Już dawno nie męczyłam się tak, jak przy czytaniu tej książki. Jeśli ktoś nie będzie zwracał uwagi na język i poglądy autora, może ją przeczytać, ponieważ można z niej wyłuskać trochę ciekawych informacji o funkcjonowaniu kompanii przewozów limuzynami, ja na pewno do niej nie wrócę i szkoda mi czasu, który poświęciłam na „American Greed”.
https://moznaprzeczytac.pl/american-greed-co-widzialy-oczy-szofera-limuzyn-w-usa-peter-luk/

Autor, Peter Luk, to Polak mieszkający od wielu lat w Stanach Zjednoczonych, a „American Greed” to jego wspomnienia z czasów pracy jako kierowcy ekskluzywnych limuzyn w Nowym Jorku. Książka mogłaby być bardzo ciekawa ze względu na perspektywę obserwacji z siedzenia kierowcy, ale mam dużo zastrzeżeń do sposobu postrzegania świata przez autora, który całkowicie różni się od...

więcej Pokaż mimo to

avatar
216
190

Na półkach:

Manhattan jeden z najgęściej zaludnionych okręgów Nowego Yorku.
Tutaj tętni życiem. Tłok, hałas rozpościerający się wśród ulic.
Wieczne korki, zdenerwowani kierowcy i pasażerowie.
No, ale z pomocą wszystkim przychodzi ekskluzywna limuzyna, kojarząca się z luksusem i eleganckimi kierowcami. To miejsce, w którym poczujesz się bezpiecznie i nie zaskoczy Cię widok ubrudzonych foteli. Tutaj wszystko jest szykowne i czyste.

To mogłoby być dobre, a niestety czuję zawód.
Przez te kartki przedzierała się pretensja. Bo kiedyś to było lepiej.
Kiedyś to przejazdy limuzynami i taksówkami były na poziomie, teraz rozwijający się Uber i Lyft to wielkie korporacje, które mają kierowców... gdzieś. I ja się z tym oczywiście nie kłócę, ale podejście zero jedynkowe autora, kompletnie do mnie nie przemawia. Peter Luk pokazał, jak zmieniły się warunki i czas pracy kierowców, szczególnie po wydarzeniach z września 2001 roku. Temat ciekawy, ale wykonanie skierowanie na ciągłe narzekanie nie przypadło mi do gustu.

Gwoździem do trumny było zdanie „Absolutnie nie skarżę się i nie narzekam, sami przecież wybraliśmy tę profesję, choć nie musieliśmy tego robić”, które zaprzeczało całej historii, obfitującej w pretensjonalny ton.

Z plusów to na pewno opisane dzielnice. Krótko i zwięźle zobrazowany dolny, środkowy i górny Manhattan. Co pozwoliło mi trochę zasmakować tego klimatu.
Dodatkowo napisana jest takim zwykłym, codziennym językiem, dzięki czemu czyta się niezmiernie szybko.

Myślę, że więcej nie będę się rozpisywać. Oczekiwałam po prostu czegoś więcej, a to było kilka wspomnień i przemyśleń autora ubranych w zgrabnie wyglądającą cieniutką książkę.

Manhattan jeden z najgęściej zaludnionych okręgów Nowego Yorku.
Tutaj tętni życiem. Tłok, hałas rozpościerający się wśród ulic.
Wieczne korki, zdenerwowani kierowcy i pasażerowie.
No, ale z pomocą wszystkim przychodzi ekskluzywna limuzyna, kojarząca się z luksusem i eleganckimi kierowcami. To miejsce, w którym poczujesz się bezpiecznie i nie zaskoczy Cię widok ubrudzonych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
280
276

Na półkach:

Nigdy nie śpiący Nowy Jork. Miasto kochane przez wielu ludzi. Miasto czarujące urodą mostów, architektonicznych perełek. Miejsce do życia gwiazd i biznesmenów. Metropolia, które przygarnie przybyszy z całego świata. Pulsuje życiem jak żyły, w których krąży krew. Emocje i pieniądze działają jak adrenalina.

„Mieszkają tam bogaci ludzie, milionerzy i bilionerzy, ale również bezdomni i mało zarabiający”

Kiedy po długim, intensywnym dniu zasypia Manhattan, budzi się Broadway. Kiedy zapada zmrok, rozbłyskują neony. Wtedy mniej widoczni są przechodnie, półnadzy biegacze, zmęczone panie do towarzystwa. Spóźnieni przechodnie coraz rzadziej widują sunącą czarną Lincoln Town Car. Limuzyna jest po to, by pasażer pragnący relaksu w dowolnej formie nie martwił się stan swojego samochodu i ciekawość przechodniów. Biznesmeni szybko żyją i szybko śpią, a budzeni są mniej lub bardziej energicznie.

„W ciągu sekundy klient wyskoczył z samochodu. Byli Japończykami. Myślę, że musiała znać jakieś dobre chwyty, które pomogły postawić go trzeźwego na nogi.”

Za kierownicą limuzyny zasiadają eleganccy, dyskretni kierowcy. Jednym z nich jest Peter Luk. Dress code wymaga odpowiedniego stroju, ale czasem tylko wygląd sugeruje komfort. Zmieniają się czasy i warunki pracy. Kiedyś imigrantów magnetycznie przyciągał American Dream. Kiedy zaczął się liczyć każdy dolar, nastała American Greed. Kiedyś… Kiedy nad miastem górowały wieże World Trade Center, w miarę bezpieczni ludzie troszczyli się o rozwój kariery i stan swojego konta.Tymczasem nie tylko te drapacze chmur runęły… Normalnej egzystencji zagrażają dorobkiewicze głodni zysków.

„I tak oto z pięknej, czystej i dobrze płatnej pracy, do której wychodziło się z chęcią, zainteresowaniem i uśmiechem, pozostał tylko smród, brud i niemiłe wspomnienia”

Peter Luk uznał chyba, że już czas zamknąć przeszłość i napisać o swojej działalności w limobiznesie. Autor będąc stereotypowym Polakiem ponarzekał sobie na coraz trudniejsze życie. Sam sobie zaprzeczył, pisząc: „Absolutnie nie skarżę się i nie narzekam, sami przecież wybraliśmy tę profesję, choć nie musieliśmy tego robić”. Dobrobyt i prestiż kierowcy limuzyny miał w założeniu zafascynować mnie, zaściankowego polskiego czytelnika. Niestety nie porwała mnie ta wizja, ale może tylko ja mam zbyt wysokie oczekiwania. Ostatecznie „American Greed” to przykład literatury faktu, a z faktami i gustami się nie dyskutuje.

Nigdy nie śpiący Nowy Jork. Miasto kochane przez wielu ludzi. Miasto czarujące urodą mostów, architektonicznych perełek. Miejsce do życia gwiazd i biznesmenów. Metropolia, które przygarnie przybyszy z całego świata. Pulsuje życiem jak żyły, w których krąży krew. Emocje i pieniądze działają jak adrenalina.

„Mieszkają tam bogaci ludzie, milionerzy i bilionerzy, ale również...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    15
  • Chcę przeczytać
    7
  • Posiadam
    3
  • 2021
    2
  • Autobiografie - Biografie - Wywiady
    1
  • (L) Literatura faktu i reportaże
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki American Greed


Podobne książki

Przeczytaj także