Ptaki padały deszczem
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Il pleuvait des oiseaux
- Wydawnictwo:
- Sonia Draga
- Data wydania:
- 2018-11-14
- Data 1. wyd. pol.:
- 2018-11-14
- Liczba stron:
- 256
- Czas czytania
- 4 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788381105088
- Tłumacz:
- Elżbieta Janota
- Tagi:
- Elżbieta Janota
Zapadająca w pamięć refleksja nad przemijaniem i dążeniem do samookreślenia. Uhonorowana dziesiątkami nagród i doceniona przez krytyków z całego świata.
Tom i Charlie, mocno już posunięci w latach, postanowili wycofać się z normalnego życia. Żyją teraz w oddaleniu, w środku lasu, gdzie szukają prawdziwej wolności. Wszystko zmienia się, gdy pewnego lata przybywają do nich dwie kobiety.
Jedna z nich to młoda fotografka dokumentująca serię katastrofalnych pożarów lasów, które spustoszyły północne Ontario na początku XX wieku. Kobieta szuka Teda Boychucka, ocalałego z pożarów. Druga to starsza kobieta, która w tym samym czasie opuszcza szpital psychiatryczny, w którym przebywała od szesnastego roku życia. Osiemdziesięciodwulatka dołącza do mężczyzn i jako Marie-Desneige zaczyna nowe życie. Z pomocą fotografki grupa znajduje serię obrazów zmarłego Teda, naznaczonych Wielkimi Pożarami, i zaczyna rozszyfrowywać historię artysty.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
A co Ty wiesz o swoich pradziadkach?
Patrząc na okładkę tej niewielkiej książeczki, z motywem leśnym i intrygującym tytułem, zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. W każdym razie na pewno nie oczekiwałam tak bogatej treści, którą w pięknym stylu przedstawiła w swojej czwartej, a pierwszej dostępnej na polskim rynku powieści Jocelyne Saucier. Liczne nagrody i pochwały krytyków z całego świata nie zawsze idą w parze z gustem zwykłego śmiertelnika, a jednak „Ptaki padały deszczem” to arcydzieło, pod którą to oceną z pełną odpowiedzialnością się podpisuję.
Książka ta, tak naprawdę na jeden lub dwa zimowe wieczory, to przejmujące studium przemijania, opis historii Wielkich Pożarów w Ontario na początku XX wieku. Tajemnicze pejzaże kanadyjskich lasów są miejscem ucieczki dwóch staruszków – Toma i Charliego, którzy w poszukiwaniu wolności, a może rozgrzeszenia za grzechy przeszłości, dystansują się od cywilizowanego świata, aby żyć razem w przyjaźni w dalekiej głuszy.
Ich spokojną, ale naznaczoną trudnościami walki o przetrwanie egzystencję zakłóca wizyta fotografki o nieznanym imieniu. Kobieta w średnim wieku znużona wielkomiejskim zgiełkiem, zbierając świadectwa Wielkich Pożarów, szuka informacji o legendarnym Boychucku – „ani bohaterze, ani męczenniku”, ale chłopcu, który „przeżył własną śmierć” w najtragiczniejszym z Wielkich Pożarów – w Matheson w 1922 roku. Ed, Edward albo Ted Boychuck, gdyż imię nie jest pewne, pojawiał się we wszystkich opowieściach ocalałych z pożogi jako ten, który w obłąkańczej tułaczce przez sześć dni bez odpoczynku po utracie rodziny i ukochanej przemierzał pieszo zgliszcza Matheson.
Niestety, Ted Boychuck zmarł przed przyjazdem fotografki, jednak jej fascynację wzbudziły życiorysy Toma i Charliego, toteż podjęła próbę zaprzyjaźnienia się z nimi pod pretekstem fotografowania ich psów – wiernych obrońców i towarzyszy. W wyniku splotu okoliczności, w które zamieszani są okoliczny kierownik upadającego hotelu Steve oraz jego przyjaciel, diler marihuany Bruno, do dwójki staruszków dołącza niespodziewanie równie wiekowa ciotka tego ostatniego – urocza pani po traumie wieloletniego pobytu w zakładzie psychiatrycznym, która każe nazywać siebie Marie-Desneige. Jak ułożą się relacje między dwójką przyjaciół a delikatną kobietą śpiewającą do gwiazd i księżyca oraz regularnie przeżywającą nocne koszmary, która zawitała do ich małego, ukrytego w głębokim lesie mikrokosmosu? Jakie będą tego konsekwencje dla mężczyzn pustelników i jak potoczą się losy ich przyjaciół? Czy fotografka dowie się czegoś więcej o Boychucku? Gorąco zachęcam do odkrycia odpowiedzi na te pytania.
Powieść ta to jednak nie tylko oryginalna fabuła, lecz także przepiękna, pomysłowa struktura, która zachwyca niczym dzieło malarskie. Lekturę można właściwie podzielić na dwie części – w pierwszej w każdym rozdziale zatytułowanym imieniem bohaterów lub ich roli, jak obrazy na ścianie galerii lub oddzielne sale muzealne, poznajemy osoby powieści i ich życie. W drugiej głos każdej postaci zostaje powiązany z większą historią niż ich życie – z przerażającymi opowieściami o wielkim ogniu, pełnymi dymu i śmierci, choć autorka zręcznie zestawia tę ciemność i mrok ze sposobami bohaterów na przeżycie nawet najgorszego cierpienia oraz odwieczną ludzką tęsknotą za miłością, światłem i lepszym jutrem.
Niejednokrotnie podczas lektury zastanawiałam się, jak moi dziadkowie czy pradziadkowie, którzy doświadczyli tragedii dwóch wojen światowych, nazistowskiego Holocaustu czy Wielkiego Głodu na Ukrainie, potrafili się podnieść po takich zdarzeniach i znaleźć w sobie duchową siłę, by stworzyć rodziny i być szczęśliwi w społeczeństwie. Opisane w książce Wielkie Pożary w Ontario również skłaniają do poszukiwania odpowiedzi na te metafizyczne pytania i refleksje o swoich przodkach. Nie wolno nam oceniać – ani nie czyni tego autorka – czy ucieczka bohaterów w głuszę, z dala od ludzi jest metodą na przetrwanie, ale codzienne rozmowy i tajemniczy pakt Toma i Charliego pokazują, jak można pogodzić się z upływem czasu i nieuniknioną śmiercią.
Saucier, stosując sugestywne metafory ciemności i światła czy gorąca i zimna, sprawia, że końcową historię miłosną, a w szczególności ostatnie pięćdziesiąt stron, czyta się jednym tchem, zaś zakończenie zostaje z czytelnikiem na długo po przewróceniu ostatniej kartki. To piękna, niesamowita opowieść o wielkich tematach egzystencjalnych przedstawiona w krótkiej artystycznej formie dostępnej dla każdego. Chylę czoło przed geniuszem Jocelyne Saucier.
Alicja Klebba
Książka na półkach
- 138
- 76
- 14
- 12
- 3
- 3
- 3
- 3
- 2
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Olśniewająca powieść kanadyjskiej pisarki. Poetycki język uwodzi i nie pozwala oderwać się od lektury, a przy tym niezwykle mądre spostrzeżenia - o śmierci, życiu i odchodzeniu na własny rachunek. A skąd taki tytuł? Przekonajcie się sami. Mnie ta powieść zachwyciła. Polecam!
Olśniewająca powieść kanadyjskiej pisarki. Poetycki język uwodzi i nie pozwala oderwać się od lektury, a przy tym niezwykle mądre spostrzeżenia - o śmierci, życiu i odchodzeniu na własny rachunek. A skąd taki tytuł? Przekonajcie się sami. Mnie ta powieść zachwyciła. Polecam!
Pokaż mimo toKsiążka od samego początku wciąga nas w świat prawdziwych, głębokich wartości: poczucia autonomii i chęci decydowania o sobie, pragnienia niezależności i odwagi życia na swoich warunkach do późnej starości , ale także ponoszenia konsekwencji i pogodzenia się z tym czego nie można zmienić. Pojawia się temat śmierci( własnej i najbliższych),temat pasji i tęsknoty. i jeszcze mój ulubiony: życia w poprzek społecznym oczekiwaniom. A jednak im dalej tym mniej byłam zachwycona . Myślę , że spowodował to nadmiar ważnych spraw kosztem autentyczności bohaterów . Historie wydawały mi się coraz bardziej artystycznym odczytywaniem barwnych plam ( jak w przypadku kolekcji obrazów znalezionych w chacie nieżyjącego już Teda) a nie historiami prawdziwych ludzi. Polecam tym, którzy szukają w książkach tego co nieprzemijające i zmuszające do głębszych refleksji.
Książka od samego początku wciąga nas w świat prawdziwych, głębokich wartości: poczucia autonomii i chęci decydowania o sobie, pragnienia niezależności i odwagi życia na swoich warunkach do późnej starości , ale także ponoszenia konsekwencji i pogodzenia się z tym czego nie można zmienić. Pojawia się temat śmierci( własnej i najbliższych),temat pasji i tęsknoty. i jeszcze...
więcej Pokaż mimo toPtaki padały deszczem... jak ciężko mi napisać coś mądrego o tej książce. A napisać mądrze trzeba, bo to mądra książka jest. Nie łatwa, nie zawsze przyjemna, ale mądra właśnie. Książka o życiu, przemijaniu, wolności, miłości i śmierci. Ale śmierci, która nie narzuca swojego czasu, czas wybiorą ONI, śmierć przyjdzie wtedy, kiedy ONI tak zdecydują, bo w jaki sposób umrą to wiedzą już od dawna.
To książka o zwykłych, niezwykłych ludziach, o ich ucieczce od świata, o ich życiu, takim, jakie sobie stworzyli z dala od cywilizacji i problemów współczesnego świata. Ale świat ich dogonił, podrzucając niespodziewanie dwie kobiety. Nie zostały zaproszone, a jednak zostały.
Ta książka wymaga czasu na poukładanie sobie wszystkiego w głowie. A jak sobie poukładasz, zostanie w niej na długo.
Ptaki padały deszczem... jak ciężko mi napisać coś mądrego o tej książce. A napisać mądrze trzeba, bo to mądra książka jest. Nie łatwa, nie zawsze przyjemna, ale mądra właśnie. Książka o życiu, przemijaniu, wolności, miłości i śmierci. Ale śmierci, która nie narzuca swojego czasu, czas wybiorą ONI, śmierć przyjdzie wtedy, kiedy ONI tak zdecydują, bo w jaki sposób umrą to...
więcej Pokaż mimo toTo dopiero początek 2020, a ja już wiem, że przeczytałam najpiękniejszą i najlepszą książkę tego roku.
Pożary, które na początku XX wieku pustoszyły północną część kanadyjskiej prowincji Ontario do dziś nie schodzą z ust wielu. Mówi się o pożodze, zniszczeniach, mocy ognia i ciężkości dymu. Niebo było czarne, jakby zamieniło się w piekło. Duszność, przytłaczająca ciemność i gorąc. Człowiek nie mógł oddychać, zwierzęta zdychały, ptaki spadały z nieba ludziom pod nogi.
Przeżył Ted, a może Edward, może Ed, może Theodor Boychuck? Imię stanowi odwieczną zagadkę, dlatego i jego poszukiwanie to tajemnica i gmatwanina jednocześnie. Znany był jako ślepy chłopiec, który przez sześć dni krążył po dopalających się zgliszczach. Każdy gdzieś go widział, kojarzył z wielu miejsc. I gdy fotografka trafia na jego osobę, okazuje się, że... właśnie zmarł.
Lecz ta wieść, z jednej strony smutna, bo dochodzi do człowieka świadomość, że szukał kogoś, kogo już nie ma, że to daremna praca, lecz z drugiej... Ta cała droga zaprowadza kobietę do Charliego i Toma.
I zostaje z nimi...
Do nich niebawem dołącza ponad 90-letnia staruszka. Była pacjentka "domu dla nienormalnych", która nie zna życia. Nie zna codzienności... A tu? W tej głuszy, w samym środku lasu, uczy się żyć bez leków, uczy się walki z własnymi demonami i... poznaje miłość. Tak. Ponad 90-letnia staruszka zakochuje się, z wzajemnością, w Charliem. Oboje mają prawie 200 lat!
Ale to tylko zarys fabuły, która wymyka się narysowaniu jako takiemu. To piękna powieść o wolności, szczęściu i normalności. To strony zapisane pięknym językiem, minimalnym wręcz, który między słowami zmusza do zadumy. Który wymaga dobrego skupienia i wyłapywania tego, co częstokroć nie jest napisane, a skrzętnie dla oka ukryte. To delikatność i sensualność. Stajesz się mieszkańcem lasu, uciekinierem. Starcem szurającym kapciami. Stajesz się stary i nudny jak cholera, powtarzalny, ale... Ale to jest wartość życia i jego sens. To jest normalność i spokój. To jest piękno, które tylko ty możesz dostrzec. To Twoje, jedyne, niepowtarzalne słońce. Jesteś stary, twój cień się kurczy, odsuwasz śmierć w kąt. To jeszcze nie jej czas...
Bo czym jest czas?
To dopiero początek 2020, a ja już wiem, że przeczytałam najpiękniejszą i najlepszą książkę tego roku.
więcej Pokaż mimo toPożary, które na początku XX wieku pustoszyły północną część kanadyjskiej prowincji Ontario do dziś nie schodzą z ust wielu. Mówi się o pożodze, zniszczeniach, mocy ognia i ciężkości dymu. Niebo było czarne, jakby zamieniło się w piekło. Duszność, przytłaczająca ciemność...
Podczas lektury nie opuszczało mnie wrażenie, że powieść jest jak łyk chłodnej wody. Przy rozbuchanych fabułach o splątanych losach wielu bohaterów, na tle rodzinnych sag, wojennych reportaży, współczesnych narracji o "prawdziwym życiu w miejskiej dżungli", tajemnic kryminalnych i sądowych dramatów, obok przesłodzonych opowiastek świątecznych to, o czym pisze Jocelyne Saucier prezentuje się niepozornie, skromnie i na pierwszy rzut oka niezbyt pociągająco. Z każdą stroną okazuje się jednak, że opowieść zaskakuje świeżością i zadziwia spostrzeżenie, że można darzyć swoich bohaterów tak ogromnym szacunkiem i że da się odnaleźć prawdę o człowieku niekoniecznie sprawdzając go w ekstremalnych sytuacjach i skazując go na wszystkie możliwe potworności. Da się intymnie i z dużą dozą wyrozumiałości. "Ptaki padały deszczem" jest bowiem historią wielce intymną i opowiada o samotności (z wyboru lub przymusu),do tego jest historią napisaną w tak intymny sposób, że czytelnik momentami ma wrażenie, że nie powinien tak przyglądać się życiu innych (szczególnie, że wybrali egzystencję w ukryciu).
Trzy chaty, trzech starych bohaterów okopanych w swoich przyzwyczajeniach. Pojawia się oczywiście czynnik z zewnątrz, który ma za zadanie zmienić trajektorię losów. W niektórych opowieściach to mu się udaje, w innych nie, w tej ów czynnik staje się częścią rzeczywistości i jego impet nieco słabnie (lub zmienia się jego energia). W książce Saucier tym czynnikiem jest fotografka, która poszukuje wciąż żyjących ocalonych z wielkich pożarów trawiących Ontario na początku XX w. Fascynujące jest jak odmiennie pożary się odłożyły w każdym z bohaterów, jedni noszą je niemal na sztandarze swojego życia, inni obrazy tamtych dni schowali głęboko w sobie, ale ogień jak to ogień, w końcu przebije się przez najgrubszą ścianę.
Fabuła przetykana jest krótkimi fragmentami ilustrującymi powszedniość i znój prostego leśnego życia, jednocześnie zauważających urodę, zmienność i bezwzględność natury. Na tle surowego krajobrazu w krótkich zdaniach, ciosanych grubo i prosto, ujawnia się całe spektrum ludzkich uczuć, od miłości po gniew, od rezygnacji po ostatni zryw nadziei.
Życzyłabym sobie więcej książek tej autorki w tłumaczeniach na język polski zamiast hitów z list bestsellerów, z których ostatnio każdy (przynajmniej dla mnie) okazuje się wielkim rozczarowaniem.
Podczas lektury nie opuszczało mnie wrażenie, że powieść jest jak łyk chłodnej wody. Przy rozbuchanych fabułach o splątanych losach wielu bohaterów, na tle rodzinnych sag, wojennych reportaży, współczesnych narracji o "prawdziwym życiu w miejskiej dżungli", tajemnic kryminalnych i sądowych dramatów, obok przesłodzonych opowiastek świątecznych to, o czym pisze Jocelyne...
więcej Pokaż mimo toTo co na pewno zapamiętam z tej książki to porażający obraz wielkich pożarów lasów w Ontario. Trudno uzmysłowić sobie jak wielkim żywiołem jest ogień, który ogarnia i pożera wszystko co znajduje się na jego drodze: drzewa, domy, zwierzęta, ludzi. Nie ma przed nim praktycznie ucieczki. Są jednak tacy, którym udało się przejść przez to piekło, na przykład Ted Boychuck. Czy po siedemdziesięciu latach można trafić na ślad jego historii?
Jednak główna warstwa fabularna to historia przyjaźni Toma i Charliego, dwóch odludków, samotników, którzy przed jazgotem życia ukryli się w głębi puszczy. Tam mają wszystko, co jest im potrzebne do szczęścia. Przede wszystkim święty spokój. Zostanie on jednak zakłócony gdy niespodziewanie pojawią się dwie kobiety. Wpierw fotografka szukająca śladów po historycznych pożarach, potem zaś staruszka Marie-Deseigne, która prawie całe dorosłe życie spędziła w szpitalu psychiatrycznym. Czy ta czwórka odnajdzie dla siebie swoje nowe role i nowe miejsce w świecie? Polecam.
https://panksiazka.blogspot.com/
To co na pewno zapamiętam z tej książki to porażający obraz wielkich pożarów lasów w Ontario. Trudno uzmysłowić sobie jak wielkim żywiołem jest ogień, który ogarnia i pożera wszystko co znajduje się na jego drodze: drzewa, domy, zwierzęta, ludzi. Nie ma przed nim praktycznie ucieczki. Są jednak tacy, którym udało się przejść przez to piekło, na przykład Ted Boychuck. Czy po...
więcej Pokaż mimo toTo chyba nie był mój czas na przeczytanie tej książki.
Opowiada ona o starości, przemijaniu, śmierci oraz wyborach jakie dokonujemy. I chociaż czytało mi się ją dobrze, chociaż porusza tematy, które lubię, cgociaż zawierała sporo ciekawych rozważań, to mimo to, moje myśli wciąż gdzieś uciekały i traciłam wątek. Sama nie wiem dlaczego. Być może spróbuję za jakiś czas podejść do niej raz jeszcze i zobaczymy jakie wtedy będę miała zdanie.
To chyba nie był mój czas na przeczytanie tej książki.
więcej Pokaż mimo toOpowiada ona o starości, przemijaniu, śmierci oraz wyborach jakie dokonujemy. I chociaż czytało mi się ją dobrze, chociaż porusza tematy, które lubię, cgociaż zawierała sporo ciekawych rozważań, to mimo to, moje myśli wciąż gdzieś uciekały i traciłam wątek. Sama nie wiem dlaczego. Być może spróbuję za jakiś czas...
Cudownie piękna, mądra i pozostająca na długo w pamięci książka. Odkłamuje niedołężność i smutną starość, której przestałem się bać, bo bez względu na wiek wystarczy pamiętać, że "Szczęście potrzebuje po prostu, żebyśmy się na nie zgodzili"
Przepięknie poprowadzona akcja ze spokojem, nostalgią, smutkiem i radością. Przemijanie zwolniło. Starość się zatrzymała. Mijając starsze, przygniecione przeżytymi latami osoby, spójrzmy na nie w inny sposób. Postarajmy się wyobrazić co niosą w sobie, co mogą nam przekazać, czego nauczyć…..
Gorąco POLECAM.
Cudownie piękna, mądra i pozostająca na długo w pamięci książka. Odkłamuje niedołężność i smutną starość, której przestałem się bać, bo bez względu na wiek wystarczy pamiętać, że "Szczęście potrzebuje po prostu, żebyśmy się na nie zgodzili"
więcej Pokaż mimo toPrzepięknie poprowadzona akcja ze spokojem, nostalgią, smutkiem i radością. Przemijanie zwolniło. Starość się zatrzymała. Mijając...
„A jednak to w lesie w pełni ogarniał rozumem swoje jestestwo, oddychał powietrzem świata, czuł przynależność do potęgi uniwersum.” Jocelyne Saucier, Ptaki padały deszczem
Książka przeszła u nas niemal niezauważenie, tymczasem zachwyciła krytyków i czytelników na całym świecie. Kanadyjka Jocelyne Saucier napisała przepiękną, kontemplacyjną powieść. Na niewielu stronach zmieściła ogrom refleksji o życiu, przemijaniu, poszukiwaniu wolności, bliskości z naturą, oswajaniu traum.
Galeria osobliwych postaci, które w poszukiwaniu wolności zaszyły się w lesie, by tam „ogarniać swoje jestestwo”. Co sprowadziło ich na koniec świata?
„- Wolność, moja śliczna, wolność wyboru swojego życia.
- I swojej śmierci – dorzucił Charlie.
I wybuchnęli gromkim śmiechem.”
Ale leśne ostępy to nie tylko ucieczka od zgiełku świata i kontemplacja natury. W tych surowych warunkach rodzą się i dojrzewają najczystsze emocje. Prawdziwa przyjaźń, nieoczekiwana miłość, sztuka jako forma wyzwolenia. Urzekający nastrój i język. Wspaniałe tłumaczenie Elżbiety Janoty.
A może by tak uciec do własnej chatki w leśnej głuszy…
„A jednak to w lesie w pełni ogarniał rozumem swoje jestestwo, oddychał powietrzem świata, czuł przynależność do potęgi uniwersum.” Jocelyne Saucier, Ptaki padały deszczem
więcej Pokaż mimo toKsiążka przeszła u nas niemal niezauważenie, tymczasem zachwyciła krytyków i czytelników na całym świecie. Kanadyjka Jocelyne Saucier napisała przepiękną, kontemplacyjną powieść. Na niewielu stronach...
Ładnie napisana opowieść o pragnieniu wolności.
Ładnie napisana opowieść o pragnieniu wolności.
Pokaż mimo to